Psychologia, działanie mózgu.
Do Radka0
Dziękuję za pomoc.Od wczorajszego popołudnia czuję się nieco lepiej.
Moje myśli mają zupełnie inny charakter niż u Michała, ale prawdopodobnie działają równie destrukcyjnie.Jakiś czas temu zaczęłam traktować "te" myśli jako dzwonek ostrzegawczy.Jako coś co ma mnie informować o tym, że źle traktuję ludzi.Że muszę przestać być taką egoistką i więcej uwagi poświęcać swoim bliskim, a nie myśleć ciągle o tym co jest dobre dla mnie.Problemy różnego rodzaju narastały latami.Zaciskałam zęby, wmawiałam sobie, że nic się nie dzieje.Starałam się ogarniać wszystko sama, nikogo nie prosząc o pomoc bo przecież dam sobie radę.Ale kiedy ciągle słyszałam,że to robię źle,że powinnam zrobić tak, że tego nie powinnam robić i tak dalej, to w końcu coś we mnie pękło.Odpuściłam.Zaczęłam myśleć,że właściwie po co ja istnieję skoro jestem taka beznadziejna, wszystko robię źle.Poświęcam całą swoją uwagę i energie dzieciom i mężowi.Nie mam już żadnych koleżanek, nigdzie nie wychodzę sama,wszędzie zabieram dzieci,nawet w łazience nie mogę być sama.Zrezygnowałam ze wszystkiego i ciągle ktoś się mnie czepia. I tu pojawia się myśl, która mnie przeraża i wstydzę się o niej pisać.Wiem,że "to" nierealne.Poczucie winy, wyrzuty sumienia.I w tym miejscu powinnam odpuścić, nie ciągnąć tematu.Ale nie, musiałam rozgrzebać tą myśl,zastanawiać się, analizować,dokopać sobie.Kiedy wypłakałam się, ponarzekałam sama sobie na swój los, przyszła ulga.Ale niebawem pojawiła się kolejna myśl-kim ja jestem skoro mam takie myśli?I od nowa to samo.Znowu jakaś sytuacja w której się nie sprawdziłam.Te same myśli.Kolejny "ciekawy" pomysł.Zostawić dzieci i męża, bo przecież jestem potworem.Nie zasługuję na to by żyć, jeść i spać w godziwych warunkach."Na ulicę ty szmato""Jesteś gorsza od wszystkich psychopatów razem wziętych"Takie miałam zdanie na swój temat.Następuje ulga.Szukam w internecie informacji na temat tego co się ze mną dzieje.Przypisuje sobie wszystko co najgorsze. Myśli.Rozgrzebuje temat.W 6 miesiącu ciąży jestem wraz z dziećmi bardzo bliskim świadkiem(niemalże uczestnikiem) wypadku samochodowego.Myśli znikają. Niestety na krótko.I od nowa kółeczko.I tak od półtora roku przeżywam wzloty i upadki, biorę się w garść żeby znowu upaść i tak toczy się życie.Moje myśli nie robią już na mnie takiego wrażenia bo wiem, że są nierealne, ale czasem w to wątpię.I wtedy jest najgorzej.Ciągle bardzo źle znoszę krytykę,ale nie obwiniam już wszystkich dookoła.Jestem bardziej świadoma swoich myśli. Z odczuciami jest gorzej bo nauczyłam się tłumić emocje i nie do końca potrafię powiedzieć co czuje.Z pomocą pani psycholog uświadamiam sobie różne rzeczy. Trudność polega jednak na tym, że nie jest łatwo ruszyć z miejsca.Powodów jest mnóstwo, większość wymyślonych ale są.Wszystkie te rzeczy o których czytam wydają się tak oczywiste i proste, że aż gotuje się we mnie, że nie potrafię ich wprowadzić w życie.
Wracając do mojego "dzwonka". Wiem, że to nie moi bliscy są winni mojego stanu.To ja sama gotuję sobie taki los postrzegając sprawy w taki nie inny sposób.Chociaż czasem mam ochotę komuś przywalić za totalny brak zrozumienia i spojrzenia na mnie jak na osobę która jednak coś czuje.Która też ma prawo być zmęczona,niewyspana i, że w ogóle ma jakieś prawa.Ale cóż ja mogę.Chcesz zmienić świat zacznij od siebie.
Kurde, internet to jednak fajna rzecz. Można się wyżalić i nikt nie przerywa w trakcie wywodu.
Jeszcze raz dziękuję.
jagula
 
Posty: 2
Dołączył(a): 15 sie 2012, 10:30
Witaj, poczucie winy, o ktorym piszesz jest z punktu energetycznego bardzo niefajne, poniewaz blokuje ono przeplyw informacji pomiedzy sercem a glowa (lewy aspekt 5 czakry). Przy braku integracji glowa robi swoje a serce swoje (glownie glowa wtedy wygrywa). Notabene poczucie winy jest totalna iluzja, ktora sobie stworzylismy, cos takiego nie istnieje w przyrodzie (czy ktos widzial Lwa ktory placze bo zjadl wlasnie antylope? :)

Jak sie pozbyc poczucia winy? Blokada na 5 czakrze wymaga wzmocnienia pierwszej i trzeciej czakry, temat mozna w miare szybko poprawic. Generalnie sa dwa aspekty tematu, pierwszy to usuniecie tego bagazu, ktory juz tam jest, drugi aspekt to wzmocnienie tej czakry na tyle, aby tego typu mysli juz nie wystepowaly w przyszlosci. Jezeli poczucie winy bedzie bardzo dolegac to daj znac, chetnie pomoge.

pozdrawiam
--
Radek
Avatar użytkownikaradek0 Mężczyzna
 
Imię: Radek
Posty: 134
Dołączył(a): 19 maja 2011, 15:42
Till ależ oczywiście możesz i nawet surowym głosem do mnie mówić bo może chociaż taki przemówi :) nie obrażę się . Przeczytałem to co napisałeś i przyznaję Ci racje w 100% , że ( już nie mówię o mnie ) wiele ludzi użala się nad sobą i spędza godziny tkwiąc w tym zamiast przeznaczyć ten czas na rozwiązania ( oczywiście nic na siłę ) oraz chęć zmiany. Przeczytałem kilka książek ( czego nigdy w życiu nie robiłem ) i tam też każdy opisywał to samo co Ty tutaj napisałeś. Taka jest niestety prawda i ze mną. Opisałem na tym forum problem z 10 razy i jak tak sobie pomyślę nie wiem po co ? to chyba chęć wyżalenia się Wam bo nikomu innemu nie mogę i stąd to się bierze. A co do zmian itp...nie wiem czy wiesz ale trudno jest wytrzymać ten 1 okres czasu gdzie w nim trzeba wystawiać się na trudne sytuacje i przezwyciężać je bo taki okres musi każdy przejść z fobia społeczną , stresem itp... Nie ma czegoś takiego jak z dnia na dzień wyjdę z domu i będę spokojny. FS wymaga sporo trudności i dlatego to nie jest łatwe. Skoro przez tyle czasu unikałem takich i takich doświadczeń by nie doznać przykrości mój umysł jest tak zakodowany , że ciężko jest zrobić krok i jak to Wy piszecie mieć w dupie te sytuacje i nie przejmować się tym. Ciało a umysł inaczej to odbiera. Moje ciało czuję jakbym miał w to wbite - ale po pewnym czasie odzywa się to " super ego " czy jak to tam i zaczyna robić swoje - czerwona twarz , pocenie - robi wszystko jak sami wiecie i to najgorzej przezwyciężyć. To już nie jest użalanie się nad sobą ale Till często człowiek nie wie jak sam ma się za to zabrać. Wiele razy byłem nad rzeką , jeziorem ( akurat blisko mam ) siedziałem tam w ciszy w pobliżu lasu zupełnie sam ( rowerem ) i zadawałem sobie różne pytania próbowałem się wsłuchać w serce itp...ale nic - byłem oczywiście bezgranicznie spokojny bo byłem sam z sobą z dala od problemów , kłopotów, byłem po prostu wolnym człowiekiem - żadne myśli mnie nie dręczyły ani żadnych nie słyszałem. Skupiałem się na pięknie przyrody , na wolnym życiu... i czułem się wolnym człowiekiem - wspaniałym ale kiedy powróciłem na miasto odziczałem - pełno ludzi , harmider , hałas , krzyki - chaos w umyśle. To nie jest użalanie się nad sobą.


Ja nie siedzę w kącie i nie płaczę dzień w dzień. A to , że opisuje tutaj swój problem tak bardzo szczegółowo to tylko po to byście w 100% byli pewni co mi dolega.



Co do alkoholizmu to wydaje mi się , że trochę źle to ujmujesz :)

Spójrz na świat i spójrz , że co weekend większość młodych ludzi idzie na imprezę , idzie się nawalić czy to na grillu czy to na innej okazji i oni są od razu alkoholikami ? owszem , że nie :) mnie w tyg w ogóle alkohol nie ciągnie tylko ciągnie mnie np. w sobotę kiedy przy browarze spędzam czas z znajomymi - tak jak przez całe życie. I nie nazywam tego alkoholizmem bo wstaję rano do pracy zupełnie z wybitym z głowy alkoholem - myślą o nim.

Alkoholikiem nazywasz też tego co co dzień sięga po piwko ? Mój szwagier pracuję na budowie po 10-12h dziennie ( + wyjazdy zagranicę ) i zawsze wypije po tym ciężkim dniu z kumplami piwko , dwa ale ma żonę dziecko i dobrze żyję. i jego też można nazwać alkoholikiem ? To , że ktoś w ogóle nie lubi piwa to nie wie co to znaczy pragnienie po b.ciężkim dniu w pracy ( mowa o wakacjach gdzie temp.są wysokie ) . Mam w swym otoczeniu mase takich osób jak i starszych i młodszych. Nie nazywałbym tego alkoholikiem.
Michał1990
 
Imię: Michał
Posty: 66
Dołączył(a): 01 lip 2012, 14:43
Michał1990 napisał(a): Co do alkoholizmu to wydaje mi się , że trochę źle to ujmujesz :)

Spójrz na świat i spójrz , że co weekend większość młodych ludzi idzie na imprezę , idzie się nawalić czy to na grillu czy to na innej okazji i oni są od razu alkoholikami ? owszem , że nie :) mnie w tyg w ogóle alkohol nie ciągnie tylko ciągnie mnie np. w sobotę kiedy przy browarze spędzam czas z znajomymi - tak jak przez całe życie. I nie nazywam tego alkoholizmem bo wstaję rano do pracy zupełnie z wybitym z głowy alkoholem - myślą o nim.

Alkoholikiem nazywasz też tego co co dzień sięga po piwko ? Mój szwagier pracuję na budowie po 10-12h dziennie ( + wyjazdy zagranicę ) i zawsze wypije po tym ciężkim dniu z kumplami piwko , dwa ale ma żonę dziecko i dobrze żyję. i jego też można nazwać alkoholikiem ? To , że ktoś w ogóle nie lubi piwa to nie wie co to znaczy pragnienie po b.ciężkim dniu w pracy ( mowa o wakacjach gdzie temp.są wysokie ) . Mam w swym otoczeniu mase takich osób jak i starszych i młodszych. Nie nazywałbym tego alkoholikiem.

To czy ktoś ma żonę i dzieci, to czy chodzi do pracy i normalnie pracuje itd., to czy sięga po alkohol codziennie czy co tydzień, nie definiuje alkoholizmu. Alkoholizm to uzależnienie - silna potrzeba, wręcz konieczność przyjmowania substancji od której jest się uzależnionym. Tak jak pisałem - człowiek który po ciężkim dniu pracy potrzebuje napić się piwa/whisky żeby się zrelaksować, 'odłączyć się' od pracy - jest albo już uzależniony, albo o krok od uzależnienia. Osoba która pije tylko w weekendy upijając się, ale w tygodniu normalnie pracuje - jest albo alkoholikiem, albo na najlepszej drodze do uzależnienia.


A odnośnie tego na ile trudne jest pozbycie się lęku społecznego - akurat ja wiem świetnie, bo takowy miałem, ba, nawet leki brałem (które pomagały, owszem), aż do czasu kiedy stwierdziłem że mam tego dosyć i 'tak to jest być nie może', po czym zacząłem robić wszystko żeby pozbyć się tego lęku. To co głównie sam sobie zrobiłem to tzw. terapia habituacyjna. Po ludzku mówiąc, to jest wystawianie się na sytuacje wywołujące lęk. Można od razu z grubej rury, a można powoli od mniejszych do większych - choćby zaczynając od częstszych spotkań z przyjaciółmi, znajomymi, rodziną, potem przez spotykanie się z niewielkimi grupami różnych ludzi (rozmaite kursy i warsztaty są dobre do tego - można robić coś co zawsze chciało się robić a lęk przeszkadzał, czy ogólnie się rozwijać jednocześnie walcząc z lękiem). Potem do coraz większych ekspozycji... Tak można walczyć z każdym lękiem i fobią (o ile nie jest tak nasilona żeby nadawała się wyłącznie do leczenia zamkniętego - a i wtedy można, tylko trzeba wiedzieć jak).
I to jedna z niewielu na prawdę przyczynowych terapii.

Problem w tym że trzeba na prawdę chcieć. Dlatego truję ci przez większość postów że musisz po prostu wyjść i zacząć to robić zamiast czytać, użalać się, bać się, czy cokolwiek robisz w swojej głowie. Z doświadczenia wiem, że im dłużej się nad tym zastanawia, tym więcej wątpliwości się spiętrza, tym więcej lękowych obrazów aż w końcu się rezygnuje. Dlatego właśnie trzeba się nauczyć iść na żywioł - najlepiej zawsze się zgadzać jeśli pojawia się jakaś propozycja (niezależnie czy z zewnątrz czy z wewnątrz) związana z możliwością ekspozycji na kontakt z ludźmi - zgódź się i obiecaj zanim zaczniesz się zastanawiać, a potem nie wymyślaj wymówek (co oczywiście jest trudne na początku) tylko to zrób. A jeśli już zdarzyło ci się z jakiegoś powodu odmówić, naucz się zawsze zastanawiać czy przypadkiem nie zrobiłeś to przez jakąś głupią lękową wymówkę. Jeśli tak, to nie bój się zmienić zdania i zrobić tego, postarać się z całych sił żeby zrobić to na co lęk ci chciał nie pozwolić.

Oczywiście że na początku jest trudno i nie zawsze się będzie udawać. Może gdybyś miał terapeutę (prawdziwego, albo chociaż kogoś wiedzącego i akceptującego twój problem kto cię by popychał do działania i pomagał) byłoby nieco łatwiej, częściej by się udawało - mi nieco pomogła przyjaciółka (której ja w zamian pomogłem wyleczyć inną fobię po baaardzo nieudanym związku;)

Ale można to zrobić praktycznie samemu. Tylko trzeba chcieć - trzeba właśnie zdać sobie sprawę że tak być nie może, że chce się coś zmienić - i wtedy dążyć wszystkimi siłami do naprawienia tego.


P.S.
Obejrzyj sobie film "Yes Man" (po polsku chyba przetłumaczyli jako "Jestem na tak") z Carreyem. Mnie nieco zainspirował ;)

I powtarzaj sobie codziennie i często jak mantrę słowa Muhammada Ali'ego:
"I'll show you how great I am!" - "Pokażę wam jaki jestem wspaniały/wielki!"
Ja słuchałem różnych nagrań motywacyjnych gdzie przewijał się ten jego tekst nader często, że teraz jak mam moment zwątpienia, marazmu itd. głos Muhammada Ali'ego mówi mi w głowie "I'll show you how great I am!"... I jakoś wszystko nagle daje się ruszyć do przodu ;)
"Zgodnie z zasadami aerodynamiki trzmiel nie powinien latać,
ale trzmiel o tym nie wie, więc i tak lata."
"Cats are known to see within the dark. Yet, if you had sight like a cat, even for one day, would you really want to see what's in the dark?"
Avatar użytkownikaTil Mężczyzna
Poszukujący
 
Posty: 1614
Dołączył(a): 31 sty 2006, 02:56
Lokalizacja: Bolesławiec - Wawa
Droga życia: 11
Zodiak: tygrys
Til chyba usiądę i przeczytam wszystkie Twoje posty

dziękuję:)
Ziarenko Kobieta
 
Posty: 443
Dołączył(a): 08 sie 2011, 01:11
Droga życia: 5
To było piękne, dziękuję Michale. : )))

Pogody, nawet w pochmurne chwile.

http://www.youtube.com/watch?v=L8JyQ4rXlpY
Avatar użytkownikaSinbard Mężczyzna
Blackbird
 
Imię: Mariusz
Posty: 1888
Dołączył(a): 20 kwi 2011, 13:05
Lokalizacja: Multiwersum.
Zodiak: Wodny Smok
Cześć :) dawno mnie tutaj nie było lecz musiałem wejść na to forum bo w pewnym sensie jest to niby internetowa znajomość ale polubiłem Was :) macie pojęcie i jesteście wyrozumiali , cierpliwi i pomocni. Nie odsyłacie od razu do psychiatry/psychologa tylko tłumaczycie.


Otóż u mnie jest ok :) łapie buraka fakt faktem nie jest jeszcze dobrze ale staram się - trochę mniej przejmuje się tym - fakt czasem zdarzy mi się uciec od sytuacji kiedy łapie buraka ale w większosci akceptuje to i nie robie z tego cierpienia i jakoś lepiej się czuję :) nie mogę powiedzieć , że fobia społeczna ustąpiła bo lęki mam ale powoli idę w kierunku który poprowadzi mnie na dobre tory.

Bardzo chciałbym wyjść z tego do końca i pomagać ludziom w przyszłości tak jak inni znani :) wiadome , że ja znany nie będę jak inni nauczyciele duchowi ale marzy mi się pomagać ludziom w moim kręgu w czasach derpesji czy coś dlatego trochę się szkolę :)
Michał1990
 
Imię: Michał
Posty: 66
Dołączył(a): 01 lip 2012, 14:43
michał spoko najpierw TY TY TY
Ziarenko Kobieta
 
Posty: 443
Dołączył(a): 08 sie 2011, 01:11
Droga życia: 5
M.
Wielka jest siła przyzwyczajenia, widzę to po sobie samym.
Jest taka pewna tendencja...
Żeby kontynuować wczorajsze dni.
Ciągnąć, dźwigać to co się nam przydarza i ukazywać konsekwencje tych zdarzeń poprzez siebie.

Czyli...
Jakby mimowolnie ubieramy siebie i wszystko wokoło w pewne zależności.
Co powołuje pamięciowe emocje.
Czyli traktowanie ludzi, miejsc, zdarzeń poprzez emocjonalny pryzmat naszych doświadczeń.
Czyli spotykając kogoś, kogo na przykład bardzo nie lubimy i złościmy się na niego, powoduje już samo w sobie, naszą złość.
To samo może dziać się z każdym innym uczuciem.
Również z miłością.
Poczuciem bezpieczeństwa, które "włączać się" przez samą obecność, wejście do jakiegoś miejsca.
A czy powinno tak być, każdy odpowie sobie sam.

Zobaczyłem jeszcze jedno pytanie, które wierzę, że jest warte zadania samemu sobie, w każdej chwili.

"Jak postąpiłbym w tej sytuacji, gdybym właśnie się narodził i nie "posiadał" żadnych doświadczeń? Jak postąpiłbym sam z siebie, zamiast bazować na zależnościach?"

Gdy poczułem dzisiaj to pytanie...
Jakbym nagle stał się mniej zmęczony...

Wszystko jest w Tobie.
Wszystko jest, bo i ty jesteś.
Gdyby ciebie nie było, we wszystkim brakowałoby składnika, który stworzony był na wzór wszystkiego.
Zrodzony z aktu miłości.
By ukazać kompletność tego co zawsze doskonałe.

Dlatego tak jak jest "jest dobrze".
Ale to ciało może zanieść cię tam, gdzie powiesz, że "jest lepiej".

To wygląda tak...
Jakbyśmy wszyscy rodzili się na wielkiej ogromnej górze.
Wśród kaskad światła.
Pośród barwnych strun.

Te kolorowe wstęgi to szlaki w dół stoku.
Jedne trudniejsze, inne całkiem łatwe.
Z takimi, albo takimi obfitymi doświadczeniami, o których na szczycie można tylko usłyszeć.

Schodząc, doświadczając najróżniejszych stanów, emocji, wibracji...
Zapominamy, że wystarczy tylko puścić wstęgę, by znaleźć się na szczycie.

W Domu.

Istnieje tendencja, bo na wzór naszego zejścia gramolić się z powrotem na górę.
Dźwigając nasze doświadczenia i gdy zdarzy się tak, że dojdziemy na szczyt stać nas na bezsilne jęknięcie, zamiast radosnej opowieści o tym, co nas spotkało.

Można się nad tym głowić, dlaczego tak się dzieje, że przyzwyczajeni do pewnego wysiłku podczas schodzenia, automatycznie uważamy, że należy włożyć go jeszcze więcej podczas wspinaczki, a przecież...
Wystarczy puścić.
Czasami, choć na chwilkę, przestać uważać się za "coś".
Avatar użytkownikaSinbard Mężczyzna
Blackbird
 
Imię: Mariusz
Posty: 1888
Dołączył(a): 20 kwi 2011, 13:05
Lokalizacja: Multiwersum.
Zodiak: Wodny Smok
Cześć koledzy co u Was słychać ? :)
Michał1990
 
Imię: Michał
Posty: 66
Dołączył(a): 01 lip 2012, 14:43
Michał1990 napisał(a):Cześć koledzy co u Was słychać ? :)


Love Vigilantes

Do Przodu! : D
Avatar użytkownikaSinbard Mężczyzna
Blackbird
 
Imię: Mariusz
Posty: 1888
Dołączył(a): 20 kwi 2011, 13:05
Lokalizacja: Multiwersum.
Zodiak: Wodny Smok
Sinbard możesz mi powiedzieć jedno ? Wiele osób mówi o " rozwoju osobistym " i kiedy ja mam czas i chciałbym się rozwijać to nie wiem zbyt od czego zacząć. Lęki lękami - trzeba je przezwyciężać ale jak rozwijać się ?

Czytałem sporo art w necie jak i oglądałem filmy na you tube ale czy tak wygląda rozwój osobisty ? Jak Ci wielcy ludzie ( psychologowie itp... ) to robili ?


Ogólnie nie jest jakoś tragicznie lecz nie jest dobrze nie chcę mi się powtarzać bo znacie moją sytuacje ale nie mogę dojść do bycia osobą pewną siebie , odważną , spokojną. Więc jak do tego dojść ? Skoro osoba spokojna może przekształcić się w nerwusa to i nerwowa w spokojną. Hmmmm ? wiem , że są różne warsztaty itp..ale niestety nie stać mnie na sesje za xxx zł....
Michał1990
 
Imię: Michał
Posty: 66
Dołączył(a): 01 lip 2012, 14:43
Michał1990 napisał(a):Sinbard możesz mi powiedzieć jedno ? Wiele osób mówi o " rozwoju osobistym " i kiedy ja mam czas i chciałbym się rozwijać to nie wiem zbyt od czego zacząć. Lęki lękami - trzeba je przezwyciężać ale jak rozwijać się ?

Czytałem sporo art w necie jak i oglądałem filmy na you tube ale czy tak wygląda rozwój osobisty ? Jak Ci wielcy ludzie ( psychologowie itp... ) to robili ?


Ogólnie nie jest jakoś tragicznie lecz nie jest dobrze nie chcę mi się powtarzać bo znacie moją sytuacje ale nie mogę dojść do bycia osobą pewną siebie , odważną , spokojną. Więc jak do tego dojść ? Skoro osoba spokojna może przekształcić się w nerwusa to i nerwowa w spokojną. Hmmmm ? wiem , że są różne warsztaty itp..ale niestety nie stać mnie na sesje za xxx zł....


Wiele osób mówi bardzo wiele.
I najczęściej bywa tak, że w tym natłoku umyka nam moment, w którym przytakujemy, na stwierdzenie, że tacy jacy jesteśmy teraz - jesteśmy niewystarczający.
I dość łatwo przyjmujemy ten brak, bo jest on logicznie wytłumaczony, jest podany w jako spójna bryła konceptów.

Nie istnieje żadny rozwój osobisty.
Można takie zjawisko stworzyć dla samego siebie, można poubierać się wkoncepty.
Ale ostatecznie rozwój nie istnieje.
Ponieważ obraz każdej wartości, doświadczenia jest w Tobie już teraz.

Jest gdzieś tam zaszczepione że aby coś osiągnąć trzeba na to zapracować, przejść pewne etapy...
I ludzie chętnie powiedzą ci jakie one są...
Bo tez muszą jakoś żyć.
Dlatego dzielą się swoim zrozumieniem, doświadczeniem...
I to jest coś dobrego jeśli uważasz, że to jest coś dobrego.

Bo to od Ciebie, mój drogi zależy, czy wolisz postrzegać się jako punkt, poruszający się po linii swojego rozwoju, co jest piękną ścieżką. Ludzką, o bogatym spektrum najróżniejszych emocji.
Czy pozwolisz by twój punkt postrzegania nie był skoncentrowany na osobie, ale wtedy nie możesz się doskonalić, za to możesz bez zająknięcia być tym czym pragniesz, bez warunków, po prostu wyciągasz takiego siebie jakiego pragniesz.
Pomiędzy tymi możliwościami jest nieskończone morze wariacji, możliwości...

Wszystko po to.

Byś gdziekolwiek nie poszedł.

Mógł spotkać tylko siebie.

I jaką postawę przyjmiesz w tej chwili.

Zależy tylko od Ciebie.

Za jakimi myślami podążysz...

Zależy również od Ciebie.

Miej odwagę czuć się dobrze.
Bo gdy zaprosisz to uczucie do Siebie...
Zaczniesz z niego wychodzić ku innym ludziom, którzy mają tak samo jak ty.

I wtenczas powiedz mi czy istnieje rozwój.
Czy wszystko po prostu Jest. : )
Avatar użytkownikaSinbard Mężczyzna
Blackbird
 
Imię: Mariusz
Posty: 1888
Dołączył(a): 20 kwi 2011, 13:05
Lokalizacja: Multiwersum.
Zodiak: Wodny Smok
Hmmm to , że w każdym człowieku drzemię siła i możlwiośc osiągania sukcesów to czytałem wiele razy ale według mnie jest coś takiego jak rozwój osobisty - przecież tym pojęciem " najlepsi " się posługują w sensie psycholodzy. To tak samo jak w samochodzie drzemie duża moc silnika a emeryt będzie z niej nie korzystać ( bo się boi ) a ktoś inny rozwinie pełną moc tego auta czyż nie ? Tak samo z umysłem. Osoba z lękami osoba nie mająca odwagi właśnie żyje na tym ograniczonym biegu i potrzebuje tego " instruktora - czegoś ( tak jak w przypadku kierowcy ) co pozwoli wrzucić wyższy bieg. I właśnie dlatego zapytałem jak to zrobić. Nie mogę cały czas się wystawiać na te sytuacje których się boje bo sprawia mi to cierpienie. I tu też rozumiem wlaśnie ten brak odwagi ale po prostu to jest dla mnie wewnętrznym bólem - każda taka sytuacja pozostawia we mnie jakiś " uszczerbek " dlatego pytam jakich praktyk stosować by być człowiekiem spokojnym będącym pewnym siebie w grupie osób i nie chodzi mi tu o bycie robotem który nigdy się nie stresuje ale o osobę funkcjonująca wśród ludzi b.dobrze.


Rozumiem , że człowiek po to ma wzrok , słuch , mowę bo jest przeznaczony do porozumiewania się z innymi - ŻYCIE W STADZIE i każdy ma do tego pełne prawo do tego życia w jak najlepszym porządku ale gdy " coś " ogranicza tego człowieka w tedy robi się ciężej.


Nie będę rozpisywać się bo każdy mój problem zna ale ja bym chciał tylko dostać odpowiedź czy da się wyjść z tego czerwienienia się wsród ludzi...to automatycznie się włącza więc jak ma to się wyłączyć ? czy to w ogóle realne ?
Michał1990
 
Imię: Michał
Posty: 66
Dołączył(a): 01 lip 2012, 14:43
Da sie wyjsc z czerwienienia sie, slowo, tez tak mialam. Po pierwsze: badz pewien ze nie Ty jeden, a w kupie razniej:). To swiadczy o Twoje daleko posunietej wrazliwosci, co jest zaleta. Po drugie: nie zwracaj na to uwagi, minie samo, juz sama chec nie zaczerwienienia sie powoduje natychmiastowy odwrotny efekt. Po trzecie: przeczekaj ten okres, okrzepniesz, zyskasz pewnosc siebie, minie samo.
A teraz powiedz mi dwie rzeczy Michal- czym wedlug Ciebie jest rozwoj duchowy i co chcesz rozwijac? Czy aby nie oczadziales pewnym haslem.
A dwa- dlaczego wykreslasz siebie z mety choc jeszcze nie wystartowales na dobre? Dlaczego mialbys nie byc wielkim nauczycielem, przewodnikiem? Kto Ci zabrania byc wielkim?
Ania ayalen
 

Powrót do działu „Psychologia”

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 2 gości