Poza granicami - luźne dyskusje na wszystkie sprawy niezwiązane z Przebudzeniem.

Post 20 wrz 2006, 23:07

michal888 napisał(a): Inni astronauci zupełnie nie zwracali na to uwagi - mieli pełne ręce innej roboty.

No to jest dla mnie trochę mało wiarygodne, że nie zwracali uwagę na niebo, a skoro patrzyli na ziemię, to również nie mogli zapomnieć czy obok były gwiazdy, czy nie.
Zresztą jak się jest pierwszy raz w jakimś nowym pięknym lub nieznanym miejscu, to właśnie to co widzimy wprawia nas w zachwyt. No ale powiedzmy...
michal888 napisał(a):Na Księżycu panują warunki, do jakich oko nie jest przyzwyczajone - oślepiające Słońce i lśniaca powierzchnia terenu i czarne niebo. Jak myślisz, po co astronauci mieli filtry optyczne w hełmach? W tym samym celu, w jakim alpiniści wysokogórscy zakładają specjalne gogle - aby ochronić oko przed oślepieniem zbyt intrensywnym światłem. O jakiej widoczności gwiazd możemy mówić?

Znaczy nie oślepiające Słońce, tylko oślepiające Słońce odbite od księżyca (pobobny błąd jak ten mój z gwiazdami :-) ).
Czyli porównując kosmonautę na księżycu z tym na orbicie ziemskiej, warunki , jeżeli chodzi o oświetlenie różniły się tylko tym, że tam była powierzchnia księżyca i tyle.
Bo i tu i tu całkowicie czarne niebo. Porównałeś oślepiające światło Ziemi, bo jak rozumie, to tylko ono w tym czasie oświetlało księżyc, do leflektorów na stadionie.
Mówiłeś że leflektory na stadionie tak oślepią, że nie widać gwiazd.
A ciekaw jestem jak pracują astronauci na orbicie, przecież wtedy są jakby w centrum tego leflektora, świeci on im prosto w oczy, bo ziemię mają tym razem bardzo blisko, czyli powinna ich tym bardziej oślepiać, Nie wiem, być może nie widać wtedy gwiazd.
Znalazłem przykładowe dwa zdjęcia robione prawdopodobnie z orbity ziemskiej:
http://www.fpsoftlab.com/images/screens ... x480-3.jpg
http://www.fpsoftlab.com/images/screens ... x480-1.jpg
Na pierwszym zdjęciu oślepia nas światło odbite od słońca, gwiazdy widać.
Na drugim zdjęciu oślepia nas o wiele mocniejsze światło - samo słońce, gwiazdy również widać.
Na księżycu zaś, nie dość, że słońce było wtedy 'za księżycem', czyli ich nie oślepiało, to oślepiała ich sama ziemia, która była w dodatku dużo bardziej oddalona od księżyca niż jest na orbicie ziemskiej. Czyli jest słabszym leflektorem,
Nadal nie rozumiem, co jest innego na księżycu, że tych gwiazd nie widać,
no chyba że coś niezrozumiałego dla nas, może inna atmosfera...

A co powiesz na to że ziemia tak strasznie na księżycu oślepia, że nic nie widać, a samo słońce nie oślepia,
http://www.rzeszow.mm.pl/~gd/usa911/ksi ... ezyc11.jpg
Tak nie oślepia, że robione zdjęcie pod słońce pozwala na idealną prawie widoczność powierzchni księżyca. O ile ustawiali ręcznie migawkę i przysłonę, bo zakładam, że 30 lat temu tak było, to zbyt długa migawka, naswietliła by kliszę i wszystko było by wypalone (jasne) a zbyt krótka uchwyciła by wyrażnie słońce ale nie dała by możliwości zfotografowania terenu.

Czyli nic już z tego nie wiadomo, słońce na księżycu nie oślepia za bardzo, bo aparaty bez problemu wychwytuje powierzchnię, za to ziemia, oświetlona przez słońce oślepia że aż strach. Nie wiadomo już co myśleć...
Avatar użytkownikaaztekium Mężczyzna
 
Posty: 149
Dołączył(a): 15 sie 2006, 20:17

Post 20 wrz 2006, 23:57

http://www.youtube.com/watch?v=xxrdu_P8aXc

no to macie tez ladowanie na marsie. :)
jak dla mnie to dosc interesujacy film, zwlaszcza w polaczeniu z historiami wokol Alternative 3.
brotherquay Mężczyzna
 
Posty: 3
Dołączył(a): 19 wrz 2006, 16:01
Droga życia: 1
Typ: 5w4

Post 21 wrz 2006, 00:57

Znaczy nie oślepiające Słońce, tylko oślepiające Słońce odbite od księżyca (pobobny błąd jak ten mój z gwiazdami :-) ).


Nie - pisząc tak miałem na myśli zarówno światło odbite, jak i padające bezpośrednio, z tego względu, że podczas każdego lądowania Apollo Słońce znajdowało się bardzo nizko nad horyzontem (specjalnie dobierano tak moment lądowania ze względu na temperatury)

Czyli porównując kosmonautę na księżycu z tym na orbicie ziemskiej, warunki , jeżeli chodzi o oświetlenie różniły się tylko tym, że tam była powierzchnia księżyca i tyle.
Bo i tu i tu całkowicie czarne niebo. Porównałeś oślepiające światło Ziemi, bo jak rozumie, to tylko ono w tym czasie oświetlało księżyc, do leflektorów na stadionie.


Światło Ziemi ma tu zaniedbywalne znaczenie. Nie wspomniałem o nim ani słowa. Słońce znajdowało się na księżycowym niebie bardzo nizko podczas każdej wyprawy Apollo - dlatego to o niego mi chodziło. Warunki różniły się zasadniczo, gdyż nie było atmosfery, która odbija i rozprasza większą częśc światła.

Zdjęcia, które podałeś znajdują się w dziale "tapety" - są obrabiane komputerowo w celu wzmocnienia szczegółów i artystycznie upiększane. Wartość naukowa tych zdjęć wynosi 0. Jak będę miał czas to poszukam jakichś prawdziwych zdjęć - niemodyfikowanych np z wypraw promów.

Na księżycu zaś, nie dość, że słońce było wtedy 'za księżycem', czyli ich nie oślepiało, to oślepiała ich sama ziemia, która była w dodatku dużo bardziej oddalona od księżyca niż jest na orbicie ziemskiej. Czyli jest słabszym leflektorem,
Nadal nie rozumiem, co jest innego na księżycu, że tych gwiazd nie widać,
no chyba że coś niezrozumiałego dla nas, może inna atmosfera...


Jakie Słońce za Księżycem? Jaka Ziemia oddalona bardziej niż na orbicie? Jaka inna atmosfera? Szczerze mówiąc nie rozumiem stwierdzenia w żadnym stopniu i mam na to 2 teorie, z których żadna nie jest miła i nie lubię takie rzeczy pisać:
a) masz 10 lat i dopiero zaczynasz się interesować astronomią;
b) jesteś nieco hmm.... jak by to ująć nie obrażając nikogo...

Mam szczerą nadzieję, że żadna z tych teorii nie jest prawdziwa.
Ludzie wierzą w to, w co chcą wierzyć.
michal888 Mężczyzna
 
Imię: Michał
Posty: 10
Dołączył(a): 19 wrz 2006, 13:00

Post 21 wrz 2006, 08:38

W tym ostatnim zdaniu nie widzę nic niestosownego, mówiłe, że ziemia była bardzie oddalona od kosmonautów na księżycu, niż od kosmonautów na orbicie ziemskiej.
Cóż, chciałoby się powiedzieć, że ktoś ci za to płaci. ;-)
Dla mnie to fikcja jakiej mało, na każdym zdjęciu horyzont sięga maksymalnie może pół kilometra, a na niektórych nawet 200 m. Oczywiście tak na oko.
Będąc na ziemi w jakimkolwiek miejscu, widać wyraźny horyzont, nawet dziesiątki kilometrów,

Dyskusja nie ma chyba sensu, bo i tak każdy będzie bronił swojego zdania.
Jednak ja biorę pod uwagę zdrowy rozsądek i inne fakty.
Fakty czysto ludzkie, takie, że nie zaprzestano dziś np, wspinaczek na mount everest, czy rysy, jak wcześniej komuś się udało, nie zaprzestano zaludniać ameryki, jak stwierdzono, że jest tam teren, podobnie ze wszystkim, co człowiek odkryje, bada to dogłębnie, i nie zostawia tego w spokoju.
O ile pamiętam to amerykanie podawali nawet termin, kiedy będą robić wycieczki na księżyc, Mówili o budowie stacji na księżycu, Przecież większa część księżyca jest niezbadana.
W każdym razie również wielu fizyków i nawet pracowników nasa, uważa że to falsyfikacja, bynajmniej na discovery, taki program był...
Nie wieżę, że zostawili to tak w spokoju, ale uważam, że dożyjemy obaj czasu kiedy wyjdzie na jaw to duże oszustwo. Wtedy ktoś, będie musiał przyznać się do błędu. Ale kto, to się okaże.
Avatar użytkownikaaztekium Mężczyzna
 
Posty: 149
Dołączył(a): 15 sie 2006, 20:17

Post 21 wrz 2006, 13:07

aztekium napisał(a):Cóż, chciałoby się powiedzieć, że ktoś ci za to płaci. ;-)
Dla mnie to fikcja jakiej mało, na każdym zdjęciu horyzont sięga maksymalnie może pół kilometra, a na niektórych nawet 200 m. Oczywiście tak na oko.
Będąc na ziemi w jakimkolwiek miejscu, widać wyraźny horyzont, nawet dziesiątki kilometrów,


Bądź spokojny - nkt nie płaci. Tylko nie lubię, jak młodzi zamiast się zająć czymś pożytecznym wypisują bzdety, którymi się tylko ośmieszają. A co do zdjęć - widocznie mało ich widziałeś. I juz poraz kolejny powtórzę - nie porównuj Księżyca z Ziemią - na Ziemi odl. horyzontu na otwartej przestrzeni to 20km - na Księżycu tylko 4-5km.

Dyskusja nie ma chyba sensu, bo i tak każdy będzie bronił swojego zdania.
Jednak ja biorę pod uwagę zdrowy rozsądek i inne fakty.


Dyskusja zawsze ma sens, bo tylko dyskutując człowiek się rozwija. Ale zgodzę się w 100%, że fakty są podstawą i tylko je należy brać pod uwagę. Tylko, że ty tych faktów nie znasz. Powiedziałeś już chyba tyle sprzeczności za te kilka postów, że aż się w głowie nie mieści. Dlatego mam do ciebie dobrą radę, która nie wpłynie na twój punkt widzenia.

Jeżeli interesujesz się kosmosem, astronautyką i programem Apollo - to sięgnij po jakieś w miarę stronnicze książki. Polecam np. "Podbój Kosmosu" Heppenheimera. Bardzo zgrabnie i mądrze napisana, a także ciekawie. Jak juz poznasz szczegóły programu na tyle, że bez zająknięcia wymienisz astronautów poszczególnych programów i poszczególnych misji, nie będzie dla ciebie obce pojęcie TLI, DOI, TEI, Decent Stage, Acent Stage, SII, S-IVB i wiele innych, i będziesz potrafił wymienić i odnaleźć na mapie wszystkie miejsca lądowań - wtedy powiesz sobie: "Teraz mam dość doświadczenia i wiadomości aby powiedzieć, czy Człowiek lądował na Księżycu, czy nie". I nawet, jeżeli dojdziesz do wniosku, że nie - będę się z tego cieszył. Bo będziesz miał solidne podstawy, by tak twierdzić. (Inna sprawa, że nie spotkałem jeszcze osoby o takiej wiedzy, która by twierdziła, że falsyfikacja miała miejsce).

A bazować swoje zdanie na przeczytanych wypowiedziach na forum i paru stronach, zrobionych przez nieuków - to nie jest dobre rozwiązanie.

To jest moje zdanie.
Ludzie wierzą w to, w co chcą wierzyć.
michal888 Mężczyzna
 
Imię: Michał
Posty: 10
Dołączył(a): 19 wrz 2006, 13:00

Post 21 wrz 2006, 15:45

Ok, w takim razie dyskusję wstrzymuję.
Dodam, że mimo wszystko nie przekonałeś mnie.
I nadal nie rozumiem niektórych zjawisk,
Postaram się przeciwstawić, mój zdrowy rozsądek,
wiedzy astronomicznej, którą postaram się poszerzyć.
Acha, takim dzieciakiem to znowu nie jestem... :-)
Popytam kilku mądrych ludzi z mojego otoczenia, co o tym sądzą.
Póki co mam poparcie tylko jednej osoby,
dosyć dobrego fizyka, ale nie dyskutowaliśmy o szczegółach, mieliśmy wspólne zdanie, więc nie zastanawialiśmy się nad oszustwem, tylko pominęliśmy to.
Pogadam, ze znajomymi fizykami (astronomów, astronautów niestety nie mam).
Jeden twierdził, że promieniowanie by ich zabiło, ale co i jakie, nie wiem bo nie pytałem.
Postaram się, dowiedzieć coś więcej, i ew, wyciągnę wnioski i dam znać.
Avatar użytkownikaaztekium Mężczyzna
 
Posty: 149
Dołączył(a): 15 sie 2006, 20:17

Post 21 wrz 2006, 20:22

I to jest bardzo dobre podejście. Pamiętaj jednak o tym, że człowiek jest subjektywny, jeżeli można tak powiedzieć - zawsze ma swoje zdanie. Kiedy widzisz samolot to na podstawie swojej obecnej wiedzy tłumaczysz to sobie - wiesz o teorii skrzydła, wiesz o prawach aerodynamiki, wiesz nieco o silnikach lotniczych. Na podstawie tej wiedzy tłumaczysz to, co widzisz. Zapytaj o zdanie dzikusa z plemienia mbombo, który twojej wiedzy nie ma i usłyszysz, że to jest niemożliwe, że napewno są tu zamieszane siły ponadprzyrodzone albo to jest oszustwo i konspiracja ze strony białych ludzi. To będzie jego zdanie, bo na podstawie swojej wiedzy i doświadczenia będzie on sobie tłumaczył to, co widzi. I spróbuj go przekonać! Albo odpowiedzieć kto ma rację...
Ludzie wierzą w to, w co chcą wierzyć.
michal888 Mężczyzna
 
Imię: Michał
Posty: 10
Dołączył(a): 19 wrz 2006, 13:00

Post 21 wrz 2006, 21:01

Tutaj się zgodzę, brak wiedzy, nie pozwala na poprawną ocenę zjawiska,
dlatego też zakłądając ten post nie brałem pod uwagę wcale porównań zdjęć księżycowych, tylko taki ludzki zdrowy rozsądek.
O ile byli na księżycu, to jedynym rozsądnym powodem, dla którego zaprzestali lotów, wydawać się może dla mnie tylko to, że żadne inne państwo im nie zagraża.
Podobnie było z technologią maszynek Gillette(dżilet) technologia ta wynaleziona była ponoć przed wojną, tylko trzymano ją w zapasie dopóki nie wyeksploatuje się rynku. A dopiero jak coś zacznie zagrażać wpuszcza się produkt na rynek.
Powiedzmy, że amerykanie nie czuli zagrożenia, więc zaniechali lotów...
Pytanie więc teraz dlaczego chińczycy chcą lecieć na księżyc ? O ile amerykanie tam byli, to chińczycy niczego nie udowodnią.
W ogóle, mój znajomu spekuluje, że Chiny, staną się wkrótce potęgą światową. I mogą zagrozić innym pańśtwom, w tym zbrojnie.
Cóż napiszę jeszcze o księżycu, jak już wspomniałem.
Nadal, utrzymuję swoje zdanie,(przypuszczam, że nie byli) jednak jeżeli nie mogę tego potwierdzić naukowo, nie przyjmuję tego za pewniak.

Tak na marginesie, ciekawi mnie, czy jako człowiek zorientowany w astronomii, wierzysz w którąś z religii, sny prorocze, istnienie duszy, życie po śmierci itd. Bo ja również w tych sprawach jestem sceptykiem...
Avatar użytkownikaaztekium Mężczyzna
 
Posty: 149
Dołączył(a): 15 sie 2006, 20:17

Post 22 wrz 2006, 00:32

Z tym celem zaprzestania lotów to masz poniekąd rację, ale nie do końca to jest wszystko takie proste. W latach 60 miała miejsce wojna ideologiczna o ogromnej skali - można powiedzieć, że na skalę światową. Socjalizm vs Demokracja. Państwa afrykańskie i południowoamerykańskie, państwa arabskie, Europa - cały świat był zapatrzony na wyścig w kosmos. Kosmos zawsze był i będzie czymś, co działa na wyobraźnię i skłania do refleksji. I ludzie myśleli - skoro ZSRR wysyła satelitę i człowieka w kosmos - musi być potężne. A skoro tak, to zróbmy socjalizm także w naszym kraju! To oczywiście jest wielkie uproszczenie, ale na czymś takim zależało władzom ZSRR. Amerykanie zaś starali się sprawić, by to kapitalizm i demokracja były dominujące - dlatego wysłali ludzi na Księżyc, kładąc na to 25 mld (miliardów!) dolarów - z przelicznika dzisiejszego. (dla skali - polski budżet w roku 2005 to około 45 mld. USD)

Wyścig w kosmos był pochodną o wiele mniej szlachetnego wyścigu zbrojeń. Przy czym nikt w USA ani w ZSRR nie miał pojęcia, czym to wszystko się skończy. Ludzie mieli w pamięci 2 wojne światowe i nie mieli pojęcia, czy nie zaznają jeszcze trzeciej. Pamiętać należy, że te dwa kraje były dla siebie podobnymi wrogami, jak Niemcy i Polska w 1939. Byli przygotowani na wojnę i nie zawachaliby się użycia broni jądrowej - najpotężniejszej ze znanych. O tym zapominają ci, którzy wierzą w jakiś tajny układ pomiędzy USA i ZSRR, że to niby my nie powiemy, że falsyfikujecie lądowanie, za to wy nie zaatakujecie Kuby. To absolutna niedorzeczność, bo gdyby te dwa państwa mogły się dogadać pokojowo między sobą - cała zimna wojna nie miałaby sensu.

Dziś nie ma już walki ideologicznej - Rosja stała się demokratyczną, nie ma więc sensu, by obecnie na Księżyc lecieć i inwestować w to olbrzymie pieniądze. Ale wedle mojego zdania to powróci.

Chiny chcą dziś pokazać, że ich potęga jest wszechstronna i że potrafią rozwijać własny program kosmiczny. Chcą lecieć na Księżyc, aby udowodnić, że są równie rozwiniętym krajem, jak USA. Możliwe, że wyścig w kosmos się odrodzi, jeżeli USA i Rosja będą chcieli na to odpowiedzieć. Taki wyścig jest bardzo pożyteczny dla cywilizacji - gdyby nie ten w latach 60, dziś nie znalibyśmy prawdopodobnie GPS, Telewizji satelitarnej, internetu, rozbudowanych komputerów i wielu wielu innych ciekawych rzeczy.

Co do wiary w sprawy, które wymieniłeś - tu już jest absolutna dowolność. Te rzeczy nie mogą mieć wpływ na żadnego, oprócz konkretnej osoby. A ja nie sądzę, że tu jest miejsce na takie dyskusję. Sprawa Księżyca to co innego - należy o tym dyskutować, bo tu chodzi o honor dziesiątek tysięcy uczciwych ludzi - inżynierów, naukowców i astronautów, którzy ciężko pracowali i poświęcili rakietom i programowi Apollo całe życie - ludzi, których niektórzy dziś nazywają oszustami i konspiratorami.
Ludzie wierzą w to, w co chcą wierzyć.
michal888 Mężczyzna
 
Imię: Michał
Posty: 10
Dołączył(a): 19 wrz 2006, 13:00

Post 22 wrz 2006, 02:42

W sumie to już to pisałem raz, ale cały czas pojawiał się argument, czemu nie wylądowali ponownie.
Po co mieliby lądować? Próbki przywieźli i zostały zbadane. A po nic innego tam lecieć właściwie nie potrzeba. Już dość dawno (w tej chwili nie pamiętam dat, ale będzie bodaj z 10 lat) po przywiezieniu przez Vikingi (sondy) próbek z marsa, po dokonaniu obliczeń, wiadomo że:
- Księżyc nie nadaje się do kolonizacji ponieważ:
* nie występuje tam tlen w łatwej do przerobienia postaci, a jedynie w postaci rud niektórych metali i w postaci związanej w minerałach
* nie występuje tam woda w żadnej postaci (księżyc jest bardziej suchy niż sahara)
* azot występuje tam w ilościach śladowych, podobnie wodór (i parę innych pierwiastków)
wnioski:
* nie ma tam tlenu do oddychania - trzeba sprowadzać go z ziemi
* nie ma tam możliwości uzyskania wody - trzeba sprowadzać ją z ziemi
* nie ma tam możliwości produkcji paliwa z tamtejszych surowców - trzeba je sprowadzać z ziemii
* z powyższych powodów oraz braku pewnych pierwiastków (głównie azotu) nie można tam chodować roślin - nie można na miejscu uzyskać żywności - trzeba ją sprowadzać z ziemi...
podsumowując:
*baza na księżycu jest bezsensem, bo koszta jej eksploatacji byłyby niewyobrażalnie wielkie ponieważ dosłownie wszystko trzebaby przywozić z ziemi, jej konstrukcja z powodu grawitacji byłaby o wiele trudniejsza niż konstrukcja stacji orbitalnych i o wiele droższa. Ponadto koszty transportu są o wiele większe niż na orbitę...

- Mars nadaje się o wiele bardziej do kolonizacji niż księżyc
* atmosfera to w ponad 90% dwutlenek węgla
* z regolitu (gleby marsjańskiej) można wydobywać zlodowaciałą wodę i odzyskiwać ją.
* ponadto regolit okazuje się zawierać spore ilości azotu i innych potrzebnych pierwiastków, badania próbek wykazały że byłby o wiele lepszą glebą dla upraw niż ziemska gleba
z powyższych:
* woda jest dostępna jeśli zbuduje się maszyny do jej pozyskiwania, co jest bez problemu osiągalne.
* można produkować tlen poprzez elektrolizę wody, oraz pewne reakcje dwutlenku węgla redukujące go do CO albo do czystego C i tlenu (nie chce mi się teraz szukać dokładnie w źródłach przebiegu reakcji, ale jak się uprzecie to sprawdzę i napiszę)
* roślinki świetnie będą rosnąć w marsjańskiej glebie w atmosferze zbliżonej do tej z marsa, tylko wzbogaconej odrobiną otrzymanego z elektrolizy tlenu; rośliny osiągają o wiele wiele większe przyrosty w tamtych warunkach - na ziemi cierpią z niedostatku dwutlenku węgla co przeszkadza im osiągac maksymalną wydolność fotosyntezy
* z lokalnych surowców da się produkować paliwo - mieszankę metan/tlen która świetnie nadaje się zarówno na paliwo dla lokalnych pojazdów, samolotów, ale też dla rakiet startujących z marsa
* dodatkowo dzięki bogactwu węgla, tlenu itd. możliwe jest uruchomienie syntezy tworzyw sztucznych, a dzięki bogactwu mineralnemu skorupy marsa - uruchomienie hut itd. dzięki czemu po początkowym okresie importu części z ziemi można będzie uruchomić na marsie produkcję wszystkich potrzebnych rzeczy dla działającej cywilizacji.

Dodatkowy argument:
Z obliczeń wynika że do startu z ziemi, przelecenia drogi do marsa, wylądowania, uzupełnienia paliwa i powrotu na ziemię w stosunku do wystartowania z ziemi, polecenia na księżyc, wylądowania, wystartowania znowu i wrócenia na ziemię, o wiele bardziej ekonomiczny okazuje się pierwszy wariant.
W całym przelocie zużywa się ogółem mniej paliwa, z tego powodu że rakieta startująca na księżyc musi zabrać przeszło 2x tyle paliwa co ta na marsa, ponieważ nie uzupełni na miejscu zapasów.

Wnioski:
Po jaką cholerę latać na księżyc, skoro nie można z tego wynieść żadnych korzyści? O wiele lepszym celem jest Mars który może stać się na początku kolonią badawczo-wydobywczą, z której będzie można importować na ziemię metale i stopy już wytopione i przerobione na miejscu, co w obliczu kurczenia się ziemskich zasobów może być nieocenione...
Ponadto w perspektywie kilku=kilkunastu lat od rozpoczęcia kolonizacji marsa, jeśli tylko transport kosmiczny stanieje (co jest dość łatwe do osiągnięcia, ale nie rozpiszę teraz jak, bo post wyszedłby megadługi, tylko potrzebna minimalna ilość dobrej woli ze strony amerykańskiego rządu), rozwój kolonii tak że stanie się ona w praktyce tym czym były kolonie w ameryce, przynajmniej do pewnego stopnia, bo uruchomienie pełnej produkcji wszystkich skomplikowanych elektronicznych pozespołów i wielu innych wymagałoby o wiele większej populacji niż można przywidzieć na kilkadziesiąt pierwszych lat...
A to wszystko oznacza perspektywę naprawdę ogromnych pieniędzy...
Jeśli do tego doliczyć że jeśli skolonizujemy marsa stanie się on idealnym punktem tranzytowym między pasem asteroid (wydobycie ogromnej ilości surowców mineralnych) to jest to rozwiązanie idealne...

Więc po co mieliby chociaż zerkać na księżyc skoro jest on finansowo wogóle nieprzydatny i tworzyłby tylko debet na rachunkach, skoro można kolonizować marsa który jest jako chyba jedyny w naszym ukłądzie słonecznym wprost idealny do tego i może być świetnym źródłem pieniędzy, podobnie jak dalej wydobycie z asteroid?
Dlatego właśnie NASA nie interesuje się księżycem, a za to interesuje się Marsem.

C.B.D.U ;)
Avatar użytkownikaTil Mężczyzna
Poszukujący
 
Posty: 1614
Dołączył(a): 31 sty 2006, 02:56
Lokalizacja: Bolesławiec - Wawa
Droga życia: 11
Zodiak: tygrys

Post 22 wrz 2006, 12:39

Scenariusz, który przedstawiłeś jest poniekąd bardzo słuszny, aczkolwiek oczywiście nie jest on pełny. Wydaje mi się być on również za bardzo optymistyczny:P Oczywiście, w przypadku środowiska marsjańskiego i księżycowego wszystko się zgadza - jednakże problemem jest sama podróż na Marsa. Jest ona możliwa do zrealizowania, aczkolwiek jest bardzo ryzykowna i skomplikowana. Głównie z powodu niedoskonałości posiadanego przez nas napędu i w związku z tym małej prędkości przelotu.

Według Bazy Wiedzy o Kosmosie na dzień dzisiejszy są możliwe 3 trajektorie do zrealizowania tego lotu. (cytat)

1. Trajektoria Hohmanna: - autorem jej jest Niemiec - Walter Hohmann (1880-1943), który w 1925 roku w swej książce "Możliwość osiągnięcia ciał kosmicznych" ("Die Erreichbarkeit der Himmelskorper") opisywał teoretyczne aspekty podróży międzyplanetarnych, twierdząc, że celem astronautyki jest dotarcie w sąsiedztwo innych ciał niebieskich.
Przeanalizawał w niej, po jakich orbitach powinny się odbywać te wyprawy, z jaką prędkością i jak długo będą trwały. Proponował odbycie podróży na Marsa po klasycznej orbicie stycznej do jego orbity, natomiast lot powrotny - po orbicie stycznej najpierw do orbity Merkurego, a następnie po przelocie koło tej planety, po stycznej do orbity Ziemi; w efekcie otrzymał skrócenie czasu podróży w porównaniu z trajektorią styczną do obu orbit. Orbitę tę nazwano "podróżą okólną Hohmanna".

2. Trajektoria bezpośrednia - wymaga największego zużycia energii, gdyż trajektoria ta wykorzystuje dla startu okres największego zbliżenia planet i w przypadku skrajnym staje się trajektorią fotonową (dla podróży z prędkością światła). W realnym przypadku prędkości podróżne ograniczają się do 30-40 km/s wzgędem Słońca. Trajektoria ta wymaga za to największej zmiany prędkości przy dolocie (hamowania), ale jest za to najkrótsza czasowo.

3. Trajektoria opozycyjna - start odbywa się, gdy Ziemia i Mars znajdują się po tej samej stronie Słońca i ponadto wykorzystuje się asystę grawitacyjną w okolicach Wenus podczas lotu na Marsa lub podczas lotu powrotnego. Pozwala minimalizować całkowity czas misji, ale kosztem skróconego pobytu na Marsie.

Czasy poszczególnych etapów lotu wyglądają tak:

Trajectoria Hohmanna Bezpośrednia Opozycyjna
Czas podróży na Marsa 259 dni 70 dni 180 dni
Czas podróży na Ziemię 259 dni 70 dni 430 dni
Czas pobytu na Marsie 457 dni 791 dni 30 dni
Całkowity czas misji 975 dni 930 dni 640 dni

Czas przebywania w nieważkości 360 dni 140 dni 610 dni

Jak widać dłgość całej wyprawy podczas najbardziej korzystnego wariantu wynosi 2 lata, z czego 90% czasu w stanie nieważkości. I tutaj leży problem techniczny, który musi być rozwiązany, zanim zaczniemy kolonizować Marsa.
Ludzie wierzą w to, w co chcą wierzyć.
michal888 Mężczyzna
 
Imię: Michał
Posty: 10
Dołączył(a): 19 wrz 2006, 13:00

Post 04 paź 2006, 10:19

Muszę co prawda doczytać, bo nie pamiętam już dokładnie, ale z tego co pamiętam, autor publikacji na której większość swoich 'twierdzeń' opieram, zakładał przy pierwszych etapach kolonizacji - wyprawach badawczych, pozostające w bazach 'na stałe' załogi conajmniej 4-8 osobowe, odlatujące dopiero po przybyciu następnej wyprawy posiadającej kolejny lądownik, który na miejscu służyłby początkowo (przed zaczęciem budowania na marsie struktur z tamtejszych materiałów) za moduły mieszkalne. Z każdej wyprawy zostawałoby dłużej, do następnego odlotu po 2 więcej osoby przez co populacja bazy stale by się powoli powiększała. W takiej sytuacji, owszem, czas podróży na marsa i czas podróży powrotnej jest jak najbardziej kłopotliwy, jednak przy pobycie rzędu 2 lat, a może i więcej, czas podróży zbliżony również do 2 lat nie jest już aż tak zły.
Dodatkowo wg. autora w naszych możliwościach technologicznych jest wytworzenie szybszych i tańszych napędów kosmicznych, o wiele tańszych metod wynoszenia czegokolwiek w przestrzeń i ogólne poprawienie jakości sprzętu i możliwości, tak że zakładając lot z ciągłym przyspieszeniem (połowa lotu przyspieszanie, połowa hamowanie), który jest zresztą bardzo korzystny ze względu na to że takie przyspieszanie utrzymuje w miarę stałą sztuczną grawitację na statku, mógłby zająć ok. 12-14 miesięcy, a w najgorszym, opozycyjnym położeniu planet niespełna półtora roku...

(książką z której czerpię dużą część informacji jest "Czas marsa" Roberta Zubrina i Richarda Wagnera)
Avatar użytkownikaTil Mężczyzna
Poszukujący
 
Posty: 1614
Dołączył(a): 31 sty 2006, 02:56
Lokalizacja: Bolesławiec - Wawa
Droga życia: 11
Zodiak: tygrys

Post 19 paź 2006, 23:26

Pociągnę jeszcze stary wątek. Bo choć kolega strasznie mnie przekonywał że lądowanie na księżycu to fakt. Znalazłem ciekawe zdjęcie:
http://www.rzeszow.mm.pl/~gd/usa911/ksi ... ezyc18.jpg
Obrońcy teori księzycowej mówią, że pojazd dlatego nie pozostawiał śladów na piasku, bo astronautom łatwiej było go nosić, przy tak małej grawitacji niż nim manewrować.
Po prostu tak nosili sobie ten pojazd z miejsca na miejsce.
To czy nie lepiej zamiast pojazdu było im zrobić wózek i żeby sobie ciągneli za sobą ?! :-)
Myślę, że każdy zdrowo myślący sam sobie odpowie.
Mam nadzieję, że doczekamy się jeszcze w naszym życiu kolejnego lotu na księżyc.
Może w końcu technika pójdzie tak do przodu, że ludzie będą w stanie polecieć po raz kolejny...
Avatar użytkownikaaztekium Mężczyzna
 
Posty: 149
Dołączył(a): 15 sie 2006, 20:17

Post 19 kwi 2009, 21:14

Mozna dyskutowac nawet na temat "ile diablow jest na lebku od szpilki",ale czy nie szkoda czasu?
Nie mozna w nic nie wierzyc.
Amerykanie byli na Ksiezycu,to fakt powszechnie znany i potwierdzony.Sa probki gruntu,zdjecia niewidocznej z Ziemi strony Ksiezyca.
Jesli juz dyskutowac o czyms to proponuje zastanowic sie czy UFO istnieje,a jesli tak to jaki ma cel odwiedzania nas?
stancom Mężczyzna
 
Imię: Jan
Posty: 188
Dołączył(a): 19 kwi 2009, 14:37
Lokalizacja: Kraków
Droga życia: 3
Typ: 8w7
Zodiak: Lew/koń

Post 20 kwi 2009, 10:22

Nie bym był taki pewny, czy warto wierzyć w powszechnie znane i "potwierdzone" prawdy. :) Moje wątpliwości do rządów i rządowych organizacji (do których należą organizacje militarne, paramiltarne czy naukowe) mają, jak sądzę, jak najbardziej uzasadnione podstawy: jeśli rządy, jak same twierdzą, muszą ukrywać przynajmniej część informacji (teoretycznie dla bezpieczeństwa) - to właściwie czemu mielibyśmy cokolwiek, co mówią, uznawać za prawdę? Nawet ich dowody mogą zostać spreparowane. Jak jest w rzeczywistości, nie mogę z pewnością powiedzieć, ale jest oczywiste, że oficjalne informacje z reguły są tymi, które mają usatysfakcjonować przeciętnego obywatela naszej planety; nie satysfakcjonują natomiast tych, którzy się nad nimi bardziej zastanawiają.

Wspomniałeś o ufo. Rząd USA twierdzi z podziwu godną stanowczością, że to, co w każdym przypadku ktoś mógł ewentualnie zaobserwować na niebie, to na pewno są ich tajne prototypy nowoczesnych statków. Jeśli są tajne, to chyba lepiej by było, gdyby jednak oficjalnie pozostała jakakolwiek wersja, która nie zdradza ich sekretnych działań, czyż nie...? Bez względu na odpowiedź, dochodzimy w każdym przypadku do wniosku, że rząd ukrywa przed nami prawdę. Natomiast jeśli jednak rzeczywiście było tam jakieś ufo - to znowu wniosek jest taki sam: rząd ukrywa przed nami prawdę. Czy jest zatem jakikolwiek argument, dla którego mamy wierzyć w to, co nam mówią? ;)

Nie odrzucałbym także pochopnie niektórych byłych lub niebyłych pracowników ww. organizacji, którzy twierdzą, że byli zastraszani, by do powszechnej wiadomości podali nieprawidłowe wyniki badań (!). Oczywiście, im też nie należy wierzyć - ale nie zmienia to faktu, że żyjemy w zakłamanym świecie.
Avatar użytkownikaEnlil Mężczyzna
Earth is my home now
 
Imię: Enlil
Posty: 828
Dołączył(a): 17 mar 2009, 22:04
Lokalizacja: An
Droga życia: 7
Zodiak: Panteon

Powrót do działu „Podwórko”

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość

cron