- czyli MY. Przedstaw się, jeżeli jesteś nowym użytkownikiem. Nasze autobiografie, zainteresowania i wszystko inne.

Re: Sinbard - Ja Jestem

Post 04 lut 2012, 21:43

BobBlunt napisał(a):O tak, ale dalej nie mogę od niego czy jej a raczej nas oczu oderwać :)


Partnerka z poprzedniego wcielenia? : D
Może byłeś knurem! xD
Tak wiem, świński żart. xDDD

Dokładka! : D
Ale dla króliczka to chyba już za dużo! xDDD

Obrazek
Ostatnio edytowano 05 lut 2012, 00:53 przez Sinbard, łącznie edytowano 2 razy
Avatar użytkownikaSinbard Mężczyzna
Blackbird
 
Imię: Mariusz
Posty: 1888
Dołączył(a): 20 kwi 2011, 13:05
Lokalizacja: Multiwersum.
Zodiak: Wodny Smok

Re: Sinbard - Ja Jestem

Post 04 lut 2012, 21:44

Kiedyś mniemam, że tak było :)
Jestem Bogiem i na kogo spojrzę, tego kocham, ponieważ jestem wszystkim, co widzę i kocham to, czym jestem.
Avatar użytkownikaBobBlunt
Żyć aby kochać, kochać aby żyć
 
Imię: Jestem, który jestem
Posty: 311
Dołączył(a): 11 lut 2011, 00:10

Re: Sinbard - Ja Jestem

Post 05 lut 2012, 21:26

SINBARD BLACKBIRD - Ludzie, Życie i Miłość.


Przyszła pora, jest i wena - pogadamy sobie o Miłości. : )
Siadamy sobie wygodnie w ulubionym miejscu i zaczynamy. ^ ^

Muzyczka:
Jason Mraz - I'm Yours

Na początek coś przewrotnego. Zaczniemy dumanie o miłości nie od miłości. : )
Tylko od Tego co zdolne jest ją Czuć. Od Nas Samych. Zawsze wypada zaczynać od pierwszego prawda?
Lecimy. : )

Nie podlega najmniejszej wątpliwości, że każdy z Nas miał inne życie, inne doświadczenia i marzenia. Nasz kąt obserwacji, wnioski i rozłożenie tego w czasie jest zjawiskiem absolutnie unikatowym. Nie było przed i po ans nikogo z takim doświadczeniem życiowym jak ty, albo ja.
Tak?
Tak.
Używamy tego jak dźwigu i budujemy wniosek poziom wyżej.
Czy możliwe jest, aby każdy człowiek kochał taką samą miłością? Czy możliwe jest mówić, czuć, i wyrażać miłość dokładnie w takim samym stopniu niż robi to ktoś?
Nie, oczywiście, że nie.
Nawet jak będziemy zachowywać się tak samo, albo bardzo podobnie, będzie to wykonane na podstawie innego doświadczenia, innego wniosku, "innego przykazania".

Miłość każdego z Nas to coś cudownego, coś niepowtarzalnego, coś co zdarzać się może tylko podczas naszego życia.
Tylko podczas naszego życia możemy dawać siebie światu, pozwalać z siebie czerpać, inspirować, tworzyć.
Nasza miłość jest dostępna tylko za naszego życia.
Można powiedzieć i nie będzie w tym za dużo przesady:

Nasze życie staje się tak unikatowe jak unikatowa jest nasza miłość.


Miłość jest więc czymś egzystencjalnym. Miłość to synonim życia. Miłość nie jest przedmiotowa. A w ostatecznym stanie nie jest nawet podmiotowa.
Ma jednak potencjał stać się czymś opartym na ilości, związkiem "ja-to". Gdy dwoje ludzi "używa się" wzajemnie. Patologia wzajemnego wykorzystywania przy aprobacie społeczeństwa.
Paradoksem takiego stanu rzeczy jest właśnie trzymanie się "reguł o miłości". Uwierzenie w "robienie" miłości, która jest tylko i wyłącznie naturalnym spontanicznym procesem. Miłość przydarza się nam cały czas.

W każdej sekundzie życia zawieszona jest miłość.


Ale jaka jest specyfika reguł, wiedzy i zasad?
Dzielą wszystko na pół, na coraz mniejsze kawałki.
Co otrzymujemy?
Miłość? W podziale? To nie możliwe.

Otrzymujemy gotowe stwierdzenia "gdzie miłości nie ma".

Nic innego nie dają reguły, tylko napełniają nas mocą stwierdzenia, gdzie nie ma tego czego szukamy.
Tylko taki jest skutek wiary w zasady. Nic innego nie zyskasz poza nieświadomym odmawianiem zjawiskom posiadania jakości, przedstawiania ekspresji miłości. Rzeczy z egzystencjalnych, tajemniczych i boskich stają się marne, nie warte, bo "gdzieś było napisane", albo jakiś "autorytet się wypowiedział".
Najzupełniej w świecie zjawiska zostają pominięte, nie znajdą domu w twoim sercu. Odrzucisz je. Doskonale uargumentujesz taki stan rzeczy. Po wynikają z "faktów". Czy aby na pewno?

Czy słowa umożliwiają oddanie czyjegoś doświadczenia w pełni?
Nie, oczywiście że nie.
Jak więc mogą być brane jako fakt? Skoro w momencie mówienia już są nieprawdziwe?
Nawet je jeśli ktoś będzie 10 dni i dziesięć nocy mówił o jak ziemia wygląda z kosmosu - poczujesz go? Doświadczysz realnej obecności? Zobaczysz jak to wygląda?
Oczywiście, że nie.
Najwyżej doświadczysz swojej wyobraźni, ale twoja wyobraźnia opiera się tylko i wyłącznie na twoich doświadczeniach, czyż nie?
Więc skoro nikt nie może ci przekazać swojego doświadczenia, abyś je poczuł to jak możesz wierzyć i postępować wedle jego słów, skoro zaprowadziły one do konkretnego celu, kogoś diametralnie innego od ciebie?

Dlatego jeśli reguła ma cie obowiązywać, musisz stać się taki jak osoba dzięki której powstała. Dlatego jak zapragniesz wyznawać cokolwiek, musisz przyjąć jednocześnie cechy, które reprezentował sobą człowiek, który dokonał odkrycia, i które przekuł w słowną zasadę.
Zrzekasz się więc kompletnie swojej unikatowości, czymś co prawdziwie możesz zaskoczyć świat - na rzecz odgrywania roli.

Poświęcasz swoje życie, swój czas tutaj, na odgrywanie kogoś kim nie jesteś. Uczysz się na pamięć czegoś co nawet w tobie nie zagrało. Nie poczułeś piękna i ulotności poezji, wziąłeś słowa dosłownie i sam skazałeś się na wyrzeczenie jedynej możliwości jaką obecnie masz.

Przeżywania życia na swój unikatowy sposób.

A jest to jedyna rzecz, którą możesz robić szczerze, bo wszystko co niezbędne już masz. Ale chcemy kłamać. Kłamstwo niesie wiele korzyści. Jednak zadaj sobie pytanie...
Czy warto rezygnować z czegoś co jest totalne, z egzystencjalnej najprostszej radości...
Na rzecz ciągłego okłamywania siebie i innych oraz trwania pomiędzy liczbami, nie nie licząc się z niczym innym?

Wszelkie przymiotniki wynikają z naszego unikatowego uwarunkowania życiem jakie nam się przydarzyło.
Wszelkie określenia powstały w kompletnie innych okolicznościach, czyli gdy mówimy np "szczęśliwy" widzimy sytuacje z naszego życia, których byliśmy świadkami. Mówimy o całkowicie innych rzeczach! Innych zjawiskach!

Mówimy zawsze ze swojego intymnego doświadczenia.

Jak więc nasze słowa mogą być uznane przez kogokolwiek za fakt, prawdę, świętą regułę?
To absurdalny zabieg.
Ubieranie się w słowa i doświadczenia, które są nam kompletnie nieznane. A które społeczeństwo używa jak noża do krojenia chleba. Sami sobie tworzymy zakłamaną przestrzeń, w której radość jest niemożliwa.
To nie jest wina innych, systemu, boga, pogody, warunków na drodze, zasobności portfela. Życie nie opiera się na tych rzeczach. Życie te rzeczy i wiele innych w Sobie Zawiera, ale nie jest żadną z tych rzeczy.

Miłość to jakość. Jest jakością w każdym swym przejawie. Jakość nie może zostać porównana z czymkolwiek innym.
Gdyż wszystko posiada jedną jakość. Jest to czymś Wspólnym. Wszystko jest jakością. Bazą egzystencji. Reguły rodzą się tylko z porównania. Porównanie jest wynikiem poczucia "władania". Porównanie kogoś wywyższy a kogoś wgniecie w ziemię.

Każde porównanie jest podwójnym kłamstwem.

Jedno zostanie sztucznie wywyższone, inne sztucznie pomniejszone. Sztucznie, bo porównanie rzeczy unikatowych jest absurdalne. Jest niedorzecznością. "Co ma piernik do wiatraka"? Nie mniej jest to "praktyczne" narzędzie.
Głupotą byłoby pozbycie się możliwości porównania w ogóle, bo musiałoby to mieć jakiś powód czyli regułę.
Sęk w tym, aby logika, retoryka, skłonność do porównania nie wypełniła całego życia. Całej egzystencji.
A taką skłonność ma upojony swoją urojoną mocą umysł. Ulogicznia wszystko na śmierć. Wszystko sprowadza do często sprzecznych zasad i reguł. Życie sprowadzone do kilku liter ułożonych w słowa! Sprowadza wszystko do aktów dokonanych!

A nie tym jest życie. Życie można określić co najwyżej czasownikami. Rzeczownik to coś dokonanego, coś już nieistotnego, skończonego, martwego. Czasownik jest słowem zawierającym przestrzeń, możliwości. Czasownik jest trwaniem.
Banalny przykład, pokazujący ogrom tego świętokradztwa umysłu:

Zakochałem się. - Jest to niewątpliwie piękne stwierdzenie, pełne dumy i radości. Ale...
Jest czymś dokonanym, suchym, sztywnym, jakimś faktem, stwierdzeniem, że miłość jest w moim posiadaniu. To bardzo egotyczne podejście, przedmiotowe, "ja mam miłość, zakochałem się" - czynność dokonana. A skoro coś jest dokonane umysł będzie dalej wirował "co dalej?, co teraz?, muszę coś zrobić bo stracę?"
Mimo, że niczego tak naprawdę nie posiada, nad umysłem wisi absurdalne, urojone widmo straty. Jest to coś kompletnie fałszywego i wynika z podejścia do zjawiska jak czegoś dokonanego oraz traktowania miłości przedmiotowo.

Kochamy się. - Różnica w mocy i oddziaływaniu jest kolosalna. W tym stwierdzeniu jawi się lekkość, rozkosz, ekstaza.
Czynność podana jest w formie czasownika, trwania w zjawisku. Miłość jawi się jako coś trwającego, ciągłego, jest czymś egzystencjalnym, jest jakością życia. Mało tego zaznaczona jest tutaj kwestia współistnienia w tym uczuciu. Czuć bliskość.
Liczba mnoga uwzględnia minimum dwie osoby. Nie jest to już stosunek "ja-to" tylko "ja-ja". Kiedy obie strony są zaznaczone w wypowiedzi, ukazane jako równe części i składowe pięknego wzniosłego zjawiska, które trwa. Różnica jest kolosalna.

Rzeczownik - zabija miłość, spycha podmiot, to co wspólne do sfery nie istotnej, o którą nie trzeba już zabiegać.
Czasownik - wręcz przeciwnie, jest inicjatorem, podsysaczem ognia miłości, dowodem jej trwania, wspólnym owocem.

Stan "robienia" kolejnych rzeczy wynika z nieświadomości naszej unikatowości, tego, że jesteśmy tutaj razem.
Egotyczny umysł "musi" robić, ciągle robić. Bo w swoim postrzeganiu jest konieczny, jest "być, albo nie być świata".

To nieprawda.

Jesteśmy tu wszyscy, każdy dąży do swoich celów, do swoich mniejszych lub większych radości. Nie musimy robić rzeczy, których nie "czujemy", które do nas nie przemawiają, które są sprzeczne z nami samymi.

Nikt nas nie może tak naprawdę zmusić, abyśmy zrzekli się człowieczeństwa i najelementarniejszych uczuć, aby "robota była zrobiona".

Ludzkość posiada tak różnorodne jednostki, że na pewno znajdą się ludzie, którzy lubią robić to za czym my nie przepadamy.
Zamiast kisić się w rzeczach, które trudno nam jest zaakceptować oddajmy to miejsce komuś innemu.

Stajemy się prawdziwie bogaci, gdy ustępujemy miejsca biedniejszym.


Ale egotyczny umysł podszyty jest ciągłym strachem i nieufnością. Dla ego wszyscy oszukują i kłamią "tylko ja robię rzeczy jak należy". A skoro ma o sobie takie mniemanie to jest najlepszy i może wydawać polecenia "gorszym" bo od tego są "gorsi", aby robić rzeczy trywialne, aby ego mogło zabrać się za samą śmietankę.
Widzimy właśnie podstawy hierarchicznego układu zarobków i zależności pomiędzy "robiącymi". Ten kto siedzi najwyżej robi najmniej a zarobek jest najwyższy. Bo nagradza swoje ego za sprawowanie kontroli.

Płaci sobie za swój brak zaufania.


Absurdalne, czyż nie?
Pokazuje to jak strasznie ubzdurana jest postawa egotycznego umysłu. Bo jak powiedzieć inaczej o zjawisku, w którym człowiek mówi "Zakochałem się." by potem stwierdzić "Wiesz co to była pojebana suka! Zerwaliśmy ze sobą!"
Czysty absurd!
Bo doświadczenie "zerwanie" może być tylko możliwe jak "przywiązanie" stanie się aktem dokonanym!!! I ludzie z tego powodu cierpią!!! Cierpią bo wikłają się w koncepcje i urojone rzeczywistości oparte na fantazjach i pragnieniach!
Na czymś co nie istnieje! I wykorzystują się nawzajem, łagodząc ciągły strach wszelkimi stanami nieświadomości. Nadmierny alkohol, używki, sex traktowany jako sposób "rozładowania". Czysta patologia. Umysł pośród przedmiotów nad którymi włada.

Ale co ma zrobić umysł jak oj już się zakochał! Przecież to szczytne, aby się zakochać! To piękne! Tak było napisane! Musi coś robić, musi dawać oznaki funkcjonowania, bo byłby zbędny! A skoro porusza się tylko po aktach dokonanych...
Nie możesz po prosty trwać w miłości! Musisz robić, udowadniać, bo każdy na pewno cię sprawdza, będą szydzić, gdy nie będziesz miał nowej opowiastki, gdy znowu spotkacie się w towarzystwie!

Chwalimy się miłością jak nowym telefonem!

Nie jest to szczyt możliwości człowieka! Właściwie to dno-dna! Niżej nie można już upaść! Nie możliwe jest bardziej się upodlić! Dlatego człowiek, który twierdzi, że miłość to coś co już posiadł, już ma nieustannie fantazjuje. Całkowicie porzuca rzeczywistość na rzecz wyidealizowanych obrazów!
A wraca do rzeczywistości, o którą już nie zabiega, "bo on już zrobił" tylko po to aby wyrazić swoje zniesmaczenie, że to co go otacza nie jest w stanie sprostać temu co przeżywa w myślach!!! Umysł bazuje się na skrajnych emocjach i odrzuca stany "mniejsze", żyje w iluzji wiecznego sukcesu.

Całkowite zniszczenie piękna, bogactwa, intymności i trwania w szczęściu! Bo od tej pory jest szczęśliwy, gdy "WSZYSTKO idzie po myśli", rzeczy nie mogą udać się tylko trochę - muszą być idealne. I ego będzie mogło chełpić się kilka razy przy wtórze oklasków społeczeństwa, ale ta radość odchodzi... Jest krótkotrwała, bo nie egotyczny umysł nie wytwarza jej sam w sobie, potrzebuje innych, aby go czcili, wielbili i klepali po ramieniu. Człowiek staje się wiecznie niezaspokojoną czarną dziurą.

Sam an siebie skazuje na czucie ciągłego niedosytu, bo uwierzył w istnienie warunku szczęścia. Radość z czegoś naturalnego, egzystencjalnego, trwałego, stała się produktem, po który idzie się do sklepu. Seksualny moment szczytowania stał się jedynym źródłem "zauważalnej radości". Cała komunia wspólnego najintymniejszego obcowania. Wspólna komunia serc i ciał stopionych żarem uczuć zniknęło. Miłość stała się czymś brutalnym, szybkim, stałą się winą i grzechem. Martwą regułą, problemem, w który wikłają się rodzice, potem dzieci i dzieci tych dzieci... Aż do śmierci. Wreszcie można odetchnąć!

Nie trzeba już nikogo kochać! Uf! Co z ulga! - Oto jak szalony może być umysł.

Napisał do mnie niedawno pewien człowiek. Powiedział między innymi, że napisał wczoraj do dziewczyny i mu do dzisiaj nie odpisała! I był w niewyobrażalnym stanie rozczarowania i smutku. Byłem w szoku, kompletnie zbity z tropu, bo widziałem coś skrajnie nieproporcjonalnego. Zgłębiłem pana i zapytałem:
-Ile razy w myślach już się z nią kochałeś? Kochałeś się z nią w myślach? - zapytałem.

Odpowiedzi nie muszę chyba zdradzać? Wystarczy, że nadmienię iż była twierdząca. Umysł opierający się na dokonanych faktach z przeszłości tworzy w głowie scenariusze. Całkowicie porzuca rzeczywistość, dążenie, ubieganie się, trwanie miast tego wymaga!

Zrozumienie przychodzi, gdy weźmiemy pod uwagę to, że myśli mogą być tak realne jak to co nas otacza. Dzieje się tak dlatego, że myślom towarzyszą również emocje. Myślom erotycznym towarzyszą fizyczne reakcje zgodnie z naszym urojonym doświadczeniem. Lecz dla zamkniętego w urojeniach umysłu, który nie potrafi odróżnić projekcji świata od rzeczywistości urojone doświadczenia stają się namacalne.
Stają się autentycznym bagażem doświadczeń. Prowadzi to do tego, że taki człowiek bierze swoje myśli również jako fakt, jako coś co się odbyło i niejednokrotnie było źródłem rozmaitych przyjemności, albo wręcz przeciwnie.

Opierać swój stosunek do drugiego istnienia na podstawie czegoś co nigdy nie opuściło naszej głowy.

Istne szaleństwo! Ale dla umysłu wszystko jest jednak ok. W głowie w danej fantazji towarzyszyła osoba, była wymyślona ale konkretna, możliwa do doświadczenia. Poruszała się tak jak pokierowały ją myśli, a że myśli dotyczą przeszłości, czegoś co było faktem - projekcja zdarzenia również nabiera cechy realności. Dlatego doświadczenia zmyślone mogą stać się na równi prawdziwe z tymi, które faktycznie mają miejsce!

Ale jak można w czymś takim żyć z innymi ludźmi w zgodzie, radości i szacunku, skoro umysł wiecznie boi się, że jego mistyfikacja się wyda, że rzeczywistość nie sprosta projekcjom i właściciel kapnie się, że coś nie gra?

To jest chore. Całkowicie zakłamane i patologiczne. Choroba całego społeczeństwa, które traktuje żywe istnienia jak przedmiot, którym w myślach robimy co nam się żywnie podoba i wymagamy od kogoś potem reakcji według scenariusza i wydarzeń rozgrywających się nam w głowie!

Całkowicie nie ludzkie i amoralne!
Jestem gotowy powiedzieć, że jest to źródło wszelkiego nieszczęścia na tym świecie. Brak jakiejkolwiek trzeźwości, dojrzałości, świadomości procesów zachodzących w ciele, umyśle, świadomości. Znieczulica i paranoidalny strach wynikający z całkowitego zaburzenia życie w teraźniejszości.

Wnikanie w samego siebie, obserwowanie samego siebie, badanie samego siebie. Ale nikt nigdy tego nie robi!
Nie wyciąga cię z iluzji! Lepiej wierzyć, że "Ja" to to ciało co na rodziło się tego a tego dnia, które ma takie a takie obowiązki i musi wiele starać się, aby mieć godne życie.

Zauważyliście, że słowo "godne" tyczy się raczej luksusu niż emocjonalnej jakości życia?

Mówią ci że masz mocniej wierzyć i bardziej się starać!!! Nie filozofować, tylko robić! Nie wnioskować i badać, tylko przyjmować na wiarę księgi i podręczniki, bo to już zrobili za ciebie i możesz robić to co trzeba, czyli pracować.

Życie to to i to, skoro już zaspokoiliśmy twoją ciekawość - pracuj, nie pie*** i bądź posłuszny i wdzięczny!

System wypracował nieprzebraną ilość możliwości, aby obarczyć cię winą, zadziwiające, ze odkupienie zawsze odbywa się poprzez pośredników! Zadziwiające! Nigdy sam sobie nie wystarczasz, bo wszystko inne jest po to, aby pogłębiać cię w projekcjach! Żyć jeszcze głębiej w czymś czego nie ma i pracować jeszcze ciężej, aby osiągnąć to co oddala się z każdą chwilą jeszcze bardziej!

Dla umysłu zawsze jest za wcześnie na szczęście, aby potem okazało się, że już jest za późno.

Głównym powodem takiego stanu rzeczy jest nasza inność, unikatowość, niepowtarzalność. Tak fizyczna, jak i psychiczna. Skoro niemożliwe jest kochać tak samo.... Dlaczego istnieje tyle nauk, poradników i "techników miłości"? Skoro nasza psychika jest kompletnie unikatowa... Jak miłość ubrana w regułę, ma racje bytu? Skoro reguła jako ujednolicony przekaz - jest przeznaczona dla spektrum psychiki, które jest czymś kompletnie nieporównywalnym i unikatowym...

Jak to może działać?
No właśnie - NIE MOŻE!
Nie jesteśmy maszynami! Nie można nas zaprogramować, bo program przeczy szczęściu! Zabija je! W tym cały sens!
Zamiast szukać w sobie odpowiedzi, jak co działa wolimy zasadę, która powie: "zrób to - dostaniesz to!"
Ale to nigdy nie działa!
Życie to nie targ!

Życie to nie handel do ciężkiej cholery!!!

Nie masz sobie kupić miłości, szczęścia, uznania, spełnienia!!! Tylko trwać w nich, współistnieć w tych wartościach z innymi!
Są one za darmo! Są naszym prawem! Życie to trwać ww wspólnej jakości poza sferami policzalnymi i niepoliczalnymi!
Ale używając tego co policzalne i niepoliczalne jako narzędzi budowy głębszego zrozumienia, jeszcze intymniejszego przekazu!

Jesteśmy Jednym Gatunkiem!
Jedną Świadomością o wspólnej Jaźni!
Ile żyć musi jeszcze odejść, abyśmy zobaczyli, że nic absolutnie nic nie jest w stanie sprawić, abyśmy stali się czymś całkowicie oddzielnym! Jest to niemożliwe - puki w to nie uwierzysz! Bo różnice to tak niewielki ułamek tego czym jesteśmy, tak nieznaczący okruch, że jest to czasami nie do uwierzenia gdy widzimy to co się wyprawia. Ludzi z imieniem boga na ustach walczących o dwie garście piasku i złoża surowca, który cenniejszy stał się niż ludzkie istnienia zcierające się wzajemnie w proch.

Dlaczego wiec wierzymy tym bzdurom? Dlaczego to wciąż Trwa?

Bo się boisz.

Wszyscy się boją, wszyscy są zastraszeni. Stłamszeni, odarci z uczuć i wrodzonej godności. Bo nikt nie zrobi niczego, aby uwolnić nowo narodzone dziecko od "trybu przetrwania", na który przestawił się umysł podczas porodu.
Poród jest traktowany przez umysł jako zdrada. Jak odrzucenie. Ciepło wnętrza mamy, poczucie bezpieczeństwa, zapewnienie pożywienia wszystko to zostaje roztrzaskane. Pierwszy raz zostajesz "zdradzony", odepchnięty, odrzucony i nikt nie robi nic, abyś uwolnił się od tego doświadczenia.
Wszystko co znałeś i umysł uznał za jedyną rzeczywistość zostaje w jednym momencie odebrane. I jedyne co mówi się dziecku, to to żeby się starało, było grzeczne, robiło to i to! Od samego poczęcia traktuje się je przedmiotowo! Nie ma tu za grosz równości, za grosz partnerstwa ani grama ludzkiego współistnienia!

Tylko indoktrynacja, zaszczepienie mozołu, incepcja poczucia braku.

Rodzic naczytany i nasłuchany czym jest miłość nie widzi tego u dziecka, bo dziecko nie wie, że istnieją zasady. Jest wolną ekspresją, czymś prawdziwym i niewinnym. Ale jego unikatowość przejawu zostaje zmiażdżona pod presją siły, przymusu, hierarchicznej racji - jest po prostu zabite.
Staje się nieszczęśliwym czarno-białym cyborgiem dźwigającym wieczne poczucie winny, odpowiedzialność za cały świat, ale nie za samego siebie. Nie za swoje wnętrze, za swoje uczucia.

Dziecko nie zna Siebie.

Nikt nie przedstawił mu jego samego. Dostarczono mu gotowy sznurek prawd i wartości jakich musi przestrzegać! Oto całe rodzicielstwo! Tylko do tego jest zdolny umysł uważający się za dobrego rodzica - Powielania schematu i przekazywania swojej goryczy, złości i podziałów dziecku!

Nieświadomy rodzic zamiast pełnego pasji, niezależnego istnienia tworzy tylko śmierć w żywym opakowaniu.

Zakłamanego wraka boskości. Kolejny niezdolny do szczerości twór, który pogłębiać będzie wciąż ten sam urojony schemat.
Aż umrze w goryczy i poczuciu niespełnienia... Pośród ludzi, których nigdy tak naprawdę nie poznał... Bo zabrany został również sam sobie.

Społeczeństwo jest chore. Niezdolne do długotrwałego szczęścia. Niezdolne do trwania. Możliwe są krótkie zrywy, cykliczne trwające oka mgnienie akty pojednania. System umie tylko robić, produkować i unosić się ubzduraną nieludzka mocą. Tworzy maszyny. Programuje nieświadomie każdego, od samego poczęcia. Miażdży całe piękno i człowieczeństwo pod pretekstem posiadania racji.

Dlaczego tak jest?
Dlaczego zasady, wiedza, reguły mają taką moc? Jak to możliwe, aby ogrom naszego potencjału mógł zostać ujażmiony przez nasze własne projekcje?

Jak to możliwe, że możemy cierpieć własną madrość?


Aby to zrozumieć musimy przespacerować się do momentu w którym powstaje reguła. Wszystkie zasady i mądrości powstają w pięknie bezpośredniego doświadczenia. Gdy przydarza nam się wspaniałe doniosłe odkrycie... Pragniemy ubrać to szybciutko w słowa. Z różnych powodów. Tak powstaje zależność: "Robiłem to i wyszło mi to". Tak, ale brakuje tu rozeznania że to przydarzyło się unikatowej jednostce. Dlatego to zadziałało akurat nam! System wmawia nam, że jesteśmy właściwi i normalni jak robimy te same rzeczy. Rzeczy nowe, oryginalne, ekscentryczne są piętnowane.

Tak, tak, tak, system narzuca na istnienia wchodzące w jego skład hamulec, nad zaciskiem, którego czuwają osoby wchodzące w jego skład!!! - Pułapka Idealna! Wszyscy sami nawzajem się ubezwłasnowalniają!!! Ba! Przeżywają przy tym małe okruszki radości!!! I aby przeżywać ich więcej muszą dusić hamulec jeszcze bardziej!!!

Kto normalny się na to godzi? Człowiek, który czuje się nie warty, który widzi siebie samego jako kogoś niezdolnego do wartej decyzji. Człowiek skopany przez życie! Skopanie jest wynikiem hamulca. Różnie się go nazywa. "Wina", "grzech", "Nieczystość" - wynikają one bo ludzie wierzą w podział warty - niewarty!!! A on jest spowodowany utratą ludzkich odruchów, czułości! Poczucia Jedności!!!

Koło się zamyka. Przejrzenie tego, tej maskarady jest niemal niemożliwe. Bo jeśli ktoś czegoś dozna...
To zaraz przypisuje to czemuś nadprzyrodzonemu i tonie w idiotycznych technikach oraz pytaniach i odpowiedziach, które nic nie zmieniają!!! Zmienia tylko barwy armii, nic innego nie robi! Dalej będzie sprzeczał się o słowa, dalej będzie odmawiał innym racji!!!

Obudź się!!!


Życie jest zawsze niepowtarzalnym aktem bo zawsze przytrafia się Komuś niepowtarzalnemu. Komuś kto nigdy przedtem i nigdy później nie będzie stąpał po tej ziemi. Jesteś tak niepowtarzalny, że nawet jak uważasz się za "szarego zwykłego obywatela" to co doświadczasz jest kompletnie unikalne. Nie możesz zrzec się tego. Możesz wyjść poza, ale nie zaprowadzi tam umysł, bo poza to stan nie-umysłu.

Ale nie możesz stać się czymś powtarzalnym - jest to kompletnie niemożliwe i nieosiągalne.

Nie jest to możliwe w życiu, bo nie jesteś produktem! W życiu nie istnieje powtórka, nic nie zdarza się dwa razy w ten sam sposób! Każdy pocałunek, nawet z tą samą osobą jest unikalny. Każda herbata wypita w gronie bliskich ma posmak, który nigdy się już nie powtórzy!

Tym na boga jest życie!!!

Czymś nowym, świeżym z każdą sekundą! Czymś niepowtarzalnym! Jak można sprowadzić je do logicznych, racjonalnych ram?! Jak możesz wiecznie mówić "widziałem" skoro nie istnieją dwa takie same zachody słońca! Nie istnieją dwie takie same źrenice! Dwa takie same odciski palca!!!! Jesteś czymś prawdziwie niepowtarzalnym! Dlaczego godzisz się na udawaną miłość? Udawane związki, odgrywane wedle reguł wyczytanych z książki! Reguły powstały z prawdziwego doświadczenia! Ale są poezją!

Intymnym i Unikatowym Krzykiem Radości, Ekstazy, Uniesienia!!!

Dowodem na to, że coś takiego jest możliwe! Świadectwem możliwości! Ale nigdy nie jest to czymś gwarantowanym! Nigdy nie jest czymś pewnym! Bo życie jest ciągłą zmianą! Życie nie jest stałe! Życie to wzrost! To rozwój! To sięganie szczytów skrytych w chmurach! Zamiast ciągle wzorować się na kimś szukaj w Sobie odpowiedzi na pytania "Jak jeszcze jest?", "Jak jeszcze może być?"
Bo one doprowadzą cię do obcowania ze zrozumieniem, do ciągłej spontanicznej ekstazy odkrywania tego co nowe, żywe!
Do wielkiej dumy i radości, rozpalonej we wnętrzu. Samozapłon istnienia ku boskości tworzenia tej rzeczywistości, którą zastaliśmy przy narodzinach ku czemuś pięknemu, ku czemuś większemu, ku miejscu w którym Wszystko ma Racje Bytu.
Współ-rozwój, wspólnej kreacji. O tym jest życie! O tworzeniu, wyrażaniu swego zachwytu nawet z niewielkich spraw! Życie to nie przesuwanie cyferek w kolumienkach od poniedziałku do soboty! Życie to nie miłość według podręczników i starodawnych manuskryptów!

Życie to Współistnienie zgodnie ze Swym Serce.

Obcowanie pośród ludzi tak, abyśmy niczego nie żałowali.


I tego się nie "robi". Tego nie można "zrobić" Wystarczy tylko Patrzeć i Słuchać. W działaniu kierować się tylko Współczuciem.
I nie dawać światu nic prócz swej Wdzięczności! I to już masz! To jest kwintesencja twojego człowieczeństwa.

Najprostsze odruchy, które dane ci są od pierwszego uderzenia serca!
Zdolność wypowiadania swojego podziwu, dana z pierwszym wdechem!


Każdy z nas jest doskonałym lecz unikatowym zdolnym do miłości bytem. Niektórym jednak wpojono wiarę... Że miłość, szczęście, życie poczucie spełnienia i wartości to coś o co należy zabiegać, ubiegać i prosić na klęczkach cały świat...

Bzdura...

Miłość to cały Ty.

Wynikające z niej Pięć Wielkich Cnót:
Dobroć, Współczucie, Wdzięczność, Życzliwość i Szacunek już Są częścią Ciebie.
Tak jak pięć palców jest częścią twojej dłoni.

A właśnie te rzeczy czynią życie życiem. Nie lękaj się innych. Bo gdy spoglądasz na życie oczami strachu... Sam je sobie odbierasz.

Otacza cię wiele życzliwości. Wiele piękna. Wiele serc, którym jesteś bliski. Zamiast "wiem" powiedz - "dziękuję".
Zamiast "daj mi to" spytaj "czy pokażesz mi jak jeszcze jest?"

I są ludzie, którzy słysząc szczerość, i czyste pragnienie z twoich ust, zrobią wszystko za ciebie, abyśmy mogli połączyć się w jedności Doświadczania, Jedności Obcowania. Niektórzy tylko czekają, wyczekują intencji, aby zalać otoczenie ciepłem uśmiechu. Być może jeszcze nawet jeszcze żadnego nie poznałeś. Ale Jesteśmy. Żyjący i pełni pasji do Życia.

Skąd to wiem?

Jednen z "nich" to właśnie ja. : )))

Jestem Poezją. Czymś nieuchwytnym. Nie możesz mnie mieć. Nie możesz kupić, nie możesz przywłaszczyć, nie możesz ograniczyć, spętać. Nie możesz opisać regułą ani przypisać mi żadnej wartości. Nie możesz wycisnąć ze mnie żadnej wiedzy, ani skłonić do poparcia.

Bo ja nie wierzę w żadne swoje słowo.


Nie muszę w nie wierzyć i ich dźwigać...

Ja jestem Rozkoszą Obcowania, z której słowa mają początek.

Nie jestem szczęśliwy, bo mówię...

Tylko mówię, bo jestem szczęśliwy.

Moja Obecność na ramionach rozpłakanych w radości rodziców była pierwsza.

Słowa wynikły z intymnego odkrywania Prawdy.

Ja Jestem stało się Poezją.

Poezją Miłości.

I nie pomoże ci nauczenie się mych słów na pamięć.

Nie pomoże ci w wiara we mnie, albo w to co mówię.

Tylko odkrycie Tego Zachwytu, który przemawia przeze mnie w Samym Sobie.

I danie Temu światu czegoś unikatowego - Swojej Prawdy.

Swojej Poezji!!!

Bo tak pięknie jak ty nie zaśpiewa nikt inny!!!

Bo mimo, że gamy dźwięków są dla nas wspólne...

Rozbrzmiewa w Tobie Dźwięk, z którego nikt inny nie może skorzystać...

Usłyszeć możesz go tylko Ty.

Tylko ty możesz dać Życie czemuś nad czym wzruszy się cały świat.

Życie, Poezję, nad którą zapłaczę ze wzruszenia również ja.

Czegoś tak unikatowego i ulotnego, że Nikt tego nie odtworzy!

Tylko w Czym będzie się Radował cały świat!

Nieuchwytna w słowa Radość to cały ja.

A pod tym względem Jesteśmy Tym samym.

Różnią się tylko nasze imiona.

Nasz intymny, wewnętrzny Ton.

Nazwy nadane temu czym wspólnie Już Jesteśmy.

Jesteśmy Życiem.

Jesteśmy Egzystencją.

Jesteśmy 100%

WE ARE 100%


Namaste.

Om
Avatar użytkownikaSinbard Mężczyzna
Blackbird
 
Imię: Mariusz
Posty: 1888
Dołączył(a): 20 kwi 2011, 13:05
Lokalizacja: Multiwersum.
Zodiak: Wodny Smok

Re: Sinbard - Ja Jestem

Post 06 lut 2012, 05:16

Sinbard napisał(a):SINBARD BLACKBIRD - Ludzie, Życie i Miłość.

Napisał do mnie niedawno pewien człowiek. Powiedział między innymi, że napisał wczoraj do dziewczyny i mu do dzisiaj nie odpisała! I był w niewyobrażalnym stanie rozczarowania i smutku. Byłem w szoku, kompletnie zbity z tropu, bo widziałem coś skrajnie nieproporcjonalnego. Zgłębiłem pana i zapytałem:
-Ile razy w myślach już się z nią kochałeś? Kochałeś się z nią w myślach? - zapytałem.

Odpowiedzi nie muszę chyba zdradzać? Wystarczy, że nadmienię iż była twierdząca. Umysł opierający się na dokonanych faktach z przeszłości tworzy w głowie scenariusze. Całkowicie porzuca rzeczywistość, dążenie, ubieganie się, trwanie miast tego wymaga!



Dziwny koleś, nie kumam tego.......... :D :D :D
jay-z Mężczyzna
 
Posty: 34
Dołączył(a): 12 sie 2011, 15:36

Re: Sinbard - Ja Jestem

Post 06 lut 2012, 11:21

Czasami spotykamy osoby i miejsca, które wydają się nam "szczególne"...
Przedmioty, zjawiska, które wywołują w nas wielkie "drgnięcie"...
Poruszenie w środku...
I wiadomo wtedy, że to co teraz widzę, słyszę, smakuję powstało dla mnie...

Tak jak ta piosenka...

Melodia skomponowana z miłości do prawdy...

Do najsłodszych ust pełnych radości...

I najgłębszych źrenic pełnych spokoju...

Jon Allen - In Your Light

When the sun is gone away------------------------Gdy słońce zaszło już
In the darkness of the night-------------------------W mroku nocy
I don't have to look too hard to see---------------Nie muszę skupiać się zbytnio aby zobaczyć
That I'm living in your light---------------------------Że żyję w twoim świetle

When I look into your eyes--------------------------Kiedy spoglądam w twoje oczy
It all makes perfect sense to me------------------Wszystko staje się dla mnie tak jasne
I didn't know that I could feel this way------------Nie wiedziałem, że można czuć w ten sposób
I am happy just to be----------------------------------Jestem szczęśliwy po prostu że mogę być

In your light, in your light------------------------------W twoim świetle, w twoim świetle
There's no shadow there's no darkness--------Nie ma cienia, nie ma mroku

I don’t feel alone without you-----------------------Nie czuję się samotny bez ciebie
Cause I’m living in your light------------------------Bo żyję w twoim świetle

When I wake up to your face-----------------------Kiedy budzę się i widzę twoją twarz
You don’t have to say that it's alright-------------Nie musisz mówić, że wszystko jest w porządku
When I feel you lyin here by me--------------------Kiedy czuję cię leżącą obok mnie
I know I'm living in your light-------------------------Wiem, że żyję w twoim świetle.

In your light, in your light------------------------------W twoim świetle, w twoim świetle
There's no shadow, there's no darkness--------Nie ma cienia, nie ma mroku

I don’t feel alone without you-----------------------Nie czuję się samotny bez ciebie
Cause I’m living in your light------------------------Bo żyję w twoim świetle

In your light, in your light------------------------------W twoim świetle, w twoim świetle
There's no shadow there's no darkness--------Nie ma cienia, nie ma mroku

I don’t feel alone without you-----------------------Nie czuję się samotny bez ciebie
Cause I’m living in your light------------------------Bo żyję w twoim świetle


Obrazek

W świetle prawdy...

Miłości oddany...

Cały Ja. : )))
Avatar użytkownikaSinbard Mężczyzna
Blackbird
 
Imię: Mariusz
Posty: 1888
Dołączył(a): 20 kwi 2011, 13:05
Lokalizacja: Multiwersum.
Zodiak: Wodny Smok

Re: Sinbard - Ja Jestem

Post 07 lut 2012, 14:48

Obserwując ekran nieba.
Zrozumienie witam znów.
Wszak nic więcej nie potrzeba.
Aby życie spędzić Tu.

Całe życie puste dłonie.
Wszystko warte w Sercu mam.
Cała dusza błogo tonie.
Wszelką czułość Tobie dam.

I jak mój rozkwit, który dzieje się.
Wróci tam, gdzie początek nastał gwiazd.
Całością naszych barw otulę Cię.
Dla tego Uczucia zatrzymując Czas.

Namaste.

Om

Obrazek
Avatar użytkownikaSinbard Mężczyzna
Blackbird
 
Imię: Mariusz
Posty: 1888
Dołączył(a): 20 kwi 2011, 13:05
Lokalizacja: Multiwersum.
Zodiak: Wodny Smok

Re: Sinbard - Ja Jestem

Post 07 lut 2012, 19:20

Paul Collier - No Mind

Czuje teraz coś co czułem bardzo niedawno...
Leżałem wtedy na łóżku w ciemnym pokoju...
Noc wyszła na ulicę, a ja pogrążony w muzyce oddychałem spokojnie, świadomy każdego poruszenia we mnie jak i na zewnątrz...
Zwróciłem uwagę na światło samochodu przebijające się przez firankę malując na suficie obraz w ruchu.
Błysk przypomniał mi na chwilę kształt kasetonów w dużym pokoju, w którym stoi moje łóżko.
Wypełniało mnie szczególne uczucie ciepła i miękkości.
W odcieniu, barwie, smaku, którego jeszcze nie miałem możliwości kosztować.
Uczucie to niemalże rozrywało mnie bezgłośnie na strzępy.
Przy zamkniętych oczach, goniłem nuty.
Niemalże namacalne.
Uczucie, które napawało mnie rozkoszą, której nie umiem przedstawić w słowach wypełniało każdy szczegół...
Nieopisywalna radość była miejscem, z którego obserwuję.
Ekstatyczne uczucie stało się źródłem mojego doświadczania.
Gramatura, powierzchnie i kształty...
Tak miękkie a takie wyraźne...
Jakbym mógł je obserwować, bez żadnej odległości...
Tylko z jakiegoś paradoksalnego panoramicznego ale całkowitego zbliżenia...
Położyłem rękę na klatce piersiowej.
Moje serce biło tak cichutko...
Tak lekko i skromnie...
Pamiętam, że bardzo rozczuliłem się nad tym...
Jakby było tak czułym i wdzięcznie bijącym okruchem...
Wszystko stało się tak bezodległościowe...
Tak nienachalne...
A jednocześnie takie bliskie...
W majstersztyku muzycznej kwintesencji...
W totalnym akcie oddania i miłości...
Poczułem jak moje serce przestało bić.
Stanęło.
W kompletnej ciszy...
Bez ani jednego słowa...
Bez ani jednej myśli...
Bez ani jednej zmarszczki na powierzchni oceanu...
Poczułem jakbym spadał...
Jakbym zapadał się przez materię w dół...
W gęsty żółto-różowy, ciepły mus...
W jakąś nienamacalną masę nie stawiającą mi żadnego oporu.
Jakby to uczucie, które czułem w środku wpadło w samo siebie...
Prędkość stawała się coraz większa...
Aż stałą się tak wielka, że w ogóle jej nie mogłem wyczuć, albo jakby kompletnie zahamowała, bez działania siły bezwładności...
Naprawdę trudno mi teraz, patrząc na to zjawisko ubrać to w słowa...
Poczułem...
Poczułem, że nie ma Żadnej Różnicy...
"Tu" nie różni się od "Tam".
Są Tym Samym.
Uczucie, które mieszka we mnie nie różni się od tego, które otacza mnie tu.
Ta myśl uderzyła we mnie jak piorun...
Jak skoncentrowany promień światła...
I wtedy poczułem jakbym w ułamku sekundy nabierał wielkiego pędu, jakby wszystko zaczynało nabierać kształtów i form, które czułem.
Całym sobą.
Zerwałem się z otwartymi oczami.
Rozejrzałem się wokoło.
Pamiętam myśl, która mnie bardzo zdziwiła. : )))
"Muszę iść umyć zęby, trzeba umieć zęby". - poszedłem troszkę otumaniony.
Nalałem sobie wody do kubka.
Wziąłem szczoteczkę i gdy nakładałem pastę spojrzałem w lustro.
I nie poznałem sam siebie.
Byłem bardzo zszokowany tym co widzę.
Całkowicie zbity z tropu.
Patrzyłem na nos, policzki, usta, zarost, dotykałem twarzy...
A gdy spojrzałem w lustrze w odbicie moich oczu...
Wszystko co widziałem, każdy kształt i barwa, zaczęły wirować jak kalejdoskopie.
Każde zakrzywienie wynikało z poprzedniego i tworzyło kolejne.
Jednak czułem wielką stabilizację, nie zachwiałem się ani na chwilę.
Nie jestem w stanie powiedzieć ile czasu to trwało.
Ani opisać tego zjawiska dokładniej, nie jestem pewien czy umiałbym to nawet namalować odpowiednio...
Wtedy zdarzyło się coś co również wprawiło mnie, mój punkt patrzenia w rozbawienie.
Doświadczając tego kalejdoskopowego zjawiska...
Nagle wszystko stało się jasne.
Wszystko.
Każdy szczegół mojego życia.
Wszystko zacząłem widzieć z jeszcze bardziej spotęgowaną klarownością...
Widziałem przyczynę i skutki wszystkich moich działań.
Jakby całe to życie pokazało mi się na sznurkach powiązanych miejscami zdarzeń.
I nagle okazało się że skończyłem myć zęby.
I odkładam szczoteczkę do kubka.
Ciągle patrząc jednak w lustro.
Pamiętam jak powiedziałem wtedy "ja pie***" odwróciłem się na piecie i wyszedłem z łazienki jak gdyby nigdy nic.
Bez żadnej myśli.
Bez jakiegoś palącego pytania wymagającego odpowiedzi.
Poczułem wielki żar, wielkie pragnienie napisać coś...
Usiadłem i wtedy w wielkim natchnieniu napisałem:
"SINBARD – Świadomość, Percepcja a Doświadczanie Życia cz. 1, 2 i 3." [28 strona mojego kącika]
Gdy skończyłem poczułem się jakbym stworzył dzieło doskonałe.
Największą możliwą dla mnie pieśń.
Coś tak perfekcyjnego, że już więcej nic nie napiszę.
To był pierwszy raz, kiedy całkowicie opuściło mnie zmęczenie.
Gdy sen przestał być koniecznością.
Od tamtego momentu każdy kolejny dzień przebija kolejny.
Każda chwila jest kolejnym szczytem...
Każde zdarzenie czymś prawdziwie intymnym i niepowtarzalnym.
Wszystko, każdy człowiek, każda rzecz skrywa w sobie wielką tajemnicę.
Z każdym dniem bardziej.
Głębiej.
Jeszcze i jeszcze.
Gdy zaczynałem dzisiaj pisać te słowa.
Czułem To uczucie, które towarzyszyło mi tamtego dnia.
Miałem wrażenie, że jak "uwolnię" to co mnie wypełnia...
Jak pozwolę, aby mnie to poniosło to odejdę całkowicie...
Patrzyłem na tą pewność pełną spokoju...
Na granicy, gdy myślałem, że zaraz się rozpłaczę i wszystko rozpłynie się w tym uczuciu miękkości...
Pojawił się jakby niesłyszalny głos.
Jakby najintymniejsze drgnięcie woli...

"Pozwól mi tu jeszcze być."
"To coś wspaniałego, chce na to jeszcze patrzeć".
"Chcę być tu pośród tego wszystkiego."
"Pozwól mi tu być".

I zostałem...

Jestem...

Śpiewam "Tu" o tym jak jest "Tam"...

Jestem Bardem.

Kochankiem poezji...

Czarnym wolnym ptakiem...

Ja Jestem...

Namaste...

Om
Avatar użytkownikaSinbard Mężczyzna
Blackbird
 
Imię: Mariusz
Posty: 1888
Dołączył(a): 20 kwi 2011, 13:05
Lokalizacja: Multiwersum.
Zodiak: Wodny Smok

Re: Sinbard - Ja Jestem

Post 09 lut 2012, 02:01

http://www.youtube.com/watch?v=eWMYaiqm ... ure=fvwrel

Dzisiejszy dzień...

Dzisiejszy dzień sprawił...

Że mój Ton osiągnął Bezdźwięk.

Mój instrument został dostrojony do tego dzięki wszystkiemu co mnie dzisiaj spotkało.
Doświadczenie i głębia tak wielkie, że musiałbym poświęcić życie, aby opisać wszystko, nazwać i nakreślić.
Piękno tak ulotne, że nie można podzielić się nim z nikim innym.
Coś dostępnego tylko dla współtworzących w danej chwili i odchodzącego po swoim zaistnieniu.

Czytałem dzisiaj swój dziennik podróży...

Która zmieniła wszystko...

Jestem Zither.

http://www.youtube.com/watch?v=2es7oZzw ... re=related
Ostatnio edytowano 09 lut 2012, 12:10 przez Sinbard, łącznie edytowano 1 raz
Avatar użytkownikaSinbard Mężczyzna
Blackbird
 
Imię: Mariusz
Posty: 1888
Dołączył(a): 20 kwi 2011, 13:05
Lokalizacja: Multiwersum.
Zodiak: Wodny Smok

Re: Sinbard - Ja Jestem

Post 09 lut 2012, 10:28

SINBARD BLACKBIRD - Prawda.


Wszystko jest Jednym.


Miłość i nienawiść jest jedną i tą samą energią, w dwóch skrajnych położeniach, czyż nie? To co jest miłością, może w ułamku sekundy przemienić się w nienawiść. Nienawiść może za pośrednictwem wybaczenia stać się złotem miłości. Ty i ja jesteśmy jedną energią w dwóch unikatowych położeniach. Nasze życia są czymś unikatowym i niepowtarzalnym. Każdy z nas jest takim mikro kosmosem, możemy mieć różne odmienne punkty widzenia i zgadzać się lub nie w wielu różnych kwestiach, lecz jesteśmy tym samym w sensie egzystencjalnym - jesteśmy życiem, siłą życiową o praktycznie nieskończonym potencjale. Słońce i księżyc są jedną energią. Różnią się tym, że słońce świeci z racji swojej budowy chemicznej, a księżyc przybrał formę odbijającą. Słońce daje, księżyc jest odbierającym. Słońce wysyła światło księżyc przekazuje je dalej.

Widzimy więc, że wszelki podział zawiera się w czymś większym. Gdy przekroimy kulę ziemską w pionie - otrzymamy dwie połowy, pierwszą i druga, lewą i prawą, wschodnią i zachodnią. Lecz jest to podział koncepcyjny, ziemia nie ma czegoś takiego jak "pion", nie ma takiego miejsca na ziemi, jest to pojęcie abstrakcyjne, "pion ziemi" jest zjawiskiem umownym.

Nic co jest umowne nie może być prawdziwe, czyż nie?

Podczas takiego mentalnego podziału coś zostanie stracone, coś w tym podziale zawsze zginie. Gdy oderwiemy wszystkie płatki róży "zadzieje się" coś więcej niż odłączenie płatków - zniknie z kwiatu całe piękno. Bezpowrotnie. Nie możliwe jest przywrócenie życia zniszczonemu kwiatu. To samo tyczy się wszystkich innych zjawisk. Dzieląc coś na mniejsze części niszczymy wszelkie piękno. Efekt podziału, rozbiórki jest zalążkiem czegoś nowego i prowadzi do sztuki, nowych koncepcji, do wynalazczości, do czegoś świeżego do nowych idei, ale sęk w tym, że to "dzielenie" odbywa się w również głowie. Nie jest to podział fizyczny, jawny, nie jest to namacalne - dlatego jest kompletnie niezauważalne. Zabijanie piękna w myślach umyka naszej odpowiedzialności, bo nie ma fizycznego dowodu, widzialnego przejawu naszej "zbrodni", którego moglibyśmy być Świadomi. Dlatego nieświadomie pozwalamy niszczyć ulotne piękno. Nieświadomie, bo nie widzimy oczywistych konsekwencji naszego podejścia do życia, które mogłyby nas uprzytomnić. W myślach możemy wyczarować sobie dowolny kwiat i zrobić z nim co zechcemy, po czym zastąpić go nowym i kierować tak dowolnym urojonym doświadczaniem. Urojonym w takim znaczeniu, że nasze myśli nie oddziaływują na otoczenie same z siebie. Potrzebują naszej skupionej uwagi oraz wiary, myśli, idee potrzebują wyznawców, aby zostały urzeczywistnione.

Nie istnieje idea, która nie posiada wyznawcy.

Umysł to piękne narzędzie. Niezwykle potężne. Boskie. Umożliwia stworzenie dowolnego urojonego doświadczenia, dowolnej iluzji tak realnej, że bez trudu w nią uwierzysz. Kompletnie bez wysiłku. Gdy wierzysz myślom nakałdasz na rzeczywistość filtr, mentalną warstwę. Wiąże się to z wielkim przywiązaniem i identyfikacją z czymś kompletnie nierealnym. Życie staje się czymś nienaturalnym. Nie rodzimy się ze zdolnością oceniania, logicznego rozumowania i wyciągania ze wszystkiego wniosków. Zostaje to wpojone, dane i jest to naturalna kolej rzeczy. Lecz dziecko pozostawione w nakazach i regułach nigdy nie dorośnie. Nigdy prawdziwie nie rozkwitnie. Nigdy nie doświadczy tego, co było przyczyną powstania reguł. Nigdy nie rozwinie się na tyle, aby wyjść z zakłamania, aby przestało kłamać, oszukiwać, poświęcać wiele czasu na gonitwę za rzeczami marnymi, dorobkiem materialnym i prestiżem.

Wyjście ze swoich uwarunkowań samemu jest tak trudne, że niemalże niemożliwe. Umysł znający tylko logikę dąży to samodestrukcji, bo skoro życie jest czymś poznawalnym i całkowicie wytłumaczalnym. Czyli "to - to serce, serce bije, krew krąży, to - to płuca, płuca masz dwa, płuca oddychają - a ty masz chodź do pracy i zachowywać się właściwie" - wszystko staje się bezsensowne, mimo, że logika jest czymś wyjątkowo sensownym. Ulogicznianie życia, nieustanne ubieranie go w zasady wywołuje wielkie spięcie, konflikt w umyśle, prowadzi to do emocjonalnego spustoszenia, zdrowotnego wyniszczenia. Pomoc mogą przynieść tylko "otępiacze" wszelkiej maści leki, wierzenia i religie, które otępią umysł tak bardzo, uczynią człowieka tak głupim, tak słabym, brudnym i zamkniętym w sobie, że społeczeństwo, będzie mogło kontynuować powolne zamienianie tej planety w dom wariatów. Gdzie logika, aby na dolegliwość mentalną podawać fizyczny lek? To czysty idiotyzm. Te rzeczywistości - fizyczna i mentalna nigdy się nie spotykają, nigdy. Zamiast uświadomić przyczynę problemu, spycha się go głębiej do podświadomości i odprawia rytualne branie tabletek. To absurd. Jeden wielki żart. Jeden wielki efekt placebo. Całkowity brak przytomności, jakiegokolwiek rozeznania.

Fizyczność to co innego niż myśli - przestańmy się więc oszukiwać.

Czas na proste pytanie i banalną odpowiedź: Jak nie zachorować, na żadną chorobę?

Nie wierz ani w jedno Swoje słowo.

Ludzie mówią Ci, abyś nie wierzył nikomu prócz sobie, ale gdzie to Cię zaprowadzi? Do paranoi, do stanów lękowych, trwania w strachu, bo nie możesz ufać nikomu, a sam nie jesteś wystarczalny. Uwierzyłeś w mentalną zagrywkę. Umysłowy gambit. Wpuściłeś truciznę do Swojej Świadomości. Zaufanie jest najbardziej naturalnym odruchem, pragniemy ufać. Stanowi to naszym człowieczeństwie. Społeczeństwo jest jednak mentalnie chore. Patologiczne. Lekarstwo musi być podane na tej samej płaszczyźnie, na tym samym spektrum co choroba. Dlatego ja mówię coś kompletnie przeciwnego:

Ufaj Wszystkim prócz Samemu Sobie.

Nie ufaj żadnym myślom pojawiającym się w Twojej głowie. Nie ufaj żadnym wnioskom i regułom, które są Twoim dziełem. Nie wiąż się z żadnym uczuciem, które teraz czujesz, na stałe. Nie pozwól, aby zrodził się w Tobie ani okruch wiedzy. Niech wszystko przepływa przez Ciebie. Wiara zatrzymuje przepływ. Wiara to wegetacja.

Wiara to szykowanie i strojenie swojej trumny... gdy jeszcze żyjesz!

Wszystko co pragniesz używać - zniszczy cię - porzuć wszystko. Wartości, którym pragniesz oddać swoje życie - obrócą się przeciwko Tobie. Każda religia i system wierzeń doprowadzą Cię do chwili, w której będziesz musiał o nie walczyć. Walczyć o swoje myśli! Porzuć konsekwencję za w czasu, abyś nie musiał później z przerażeniem oglądać swoich zakrwawionych rąk. Nie potrzebujesz tego. Nie warto tego widzieć.

Nie warto umrzeć za żaden ideał, ani osobowość.

Nie warto sprzedać duszy za żadne skarby świata.

Życie jest po to, aby żyć, aby w nim Trwać pośród Tego Wszystkiego.


Żyję dlatego nie ufam sobie, ale jest we mnie zaufanie w życie, w ludzi, w to czego mogę być częścią. Nie ufam swojej osobowości i nie wieże w swoje słowa. Nie przywiązuje swojej ekspresji do aktu doświadczania. Nie ubezwłasnowalniam spontaniczności życia poprzez doczepienie do wszystkiego praw autorskich. Nie mam Prawdy na wyłączność. Nie można "mieć" Prawdy. Z Prawdy wynika fakt naszego istnienia. Nie ma tu monopolu na Prawdę. Bo nie można jej ubrać z założenia, reguły, wiedzę. Nie można o nią, zabiegać, usilnie starać się. Prawda nie jest czymś dokonanym. Nie jest skończonym, kompletnym przedmiotem o konkretnych cechach! Prawda jest życiem! Trwanie jest dowodem Prawdy. Jej Ekspresją.
Stwierdzenie "jestem człowiekiem" nie jest prawdziwe. To myśl. Myśl nie warunkuje rzeczywistości. Myśl zaburza rzeczywistość. Zanieczyszcza. Świat robi się ociężały. Nie możesz być człowiekiem, nie może być to Prawdą. Bo umrzesz. Prawda nie może odejść. Nie może umrzeć razem z Tobą. Bo nie jest do Ciebie przywiązana. Koncepcyjnie można Ją umieścić wszędzie, jako podstawę myślenia abstrakcyjnego. Ale ostatecznie prawda nie ma stanu przedmiotowości sama z Siebie. Nie jest podmiotowa. Mówiąc, że coś jest Prawdziwe, mówimy nie-prawdę. Prawda nie jest żadnym zjawiskiem które przychodzi i odchodzi. Nie jest niczym na co możemy wskazać. Nie jest niczym co przemija. Nie jest niczym co może zostać zepsute albo naprawione. A niemalże wszystko co możesz doświadczyć jest zniszczalne. Myśli i idee można podważyć, uczucia zniszczyć, materię skruszyć na proch. Wszystko przychodzi i odchodzi, poza Jednym.

Wszystko odchodzi poza Prawdą.

Prawda nie jest ani w akcie narodzin, ani w chwili śmierci. Ani tu, ani tam. Prawda nie rodzi się i nie umiera. Nie może tego dokonać. Prawda niczego nie robi, nie jest robiącym. Prawda nie jest przedmiotem, nie jest czymś odrębnym, oddzielnym. Prawda jest Świadkiem. Życie wynika z Prawdy, ale nie jest Nią. Życie jest skazą na Oceanie Prawdy. Dlatego musi odejść. Życie wprowadza zgiełk, chaos. Musi zostać w końcu uciszone. Nie ufam sobie, bo jakkolwiek piękny bym nie był... Nie mogę być prawdziwy. Jestem również namacalny, fizyczny możesz mnie dotknąć, usiąść obok na ławce, możesz mnie widzieć, spędzić ze mną wspaniałe chwile, ale nie ma to żadnego związku z Prawdą. Wszystko to co możesz widzieć i opisać patrząc na mnie odejdzie. Wszystko kiedyś przeminie. To co odchodzi nie może być Prawdziwe. Tak jak myśli pojawiają się i znikają. Nie są prawdziwe. Mają moc, aby skłonić cię do wiary w nie. Mogą stać się czymś namacalnym. Ale i to złudzenie minie, może zostać rozwiane. Ostatecznie nic się przy Tobie nie uchowa.

Twoje dłonie na końcu będą Puste.

Nie istnieje taka rzecz, która zostanie przy tobie na zawsze. Bo nawet "Ty" odejdziesz. Uwalniając spod swojej zaborczości wszelkie przedmioty i przymioty jakimi się otaczałeś. Wszystko na co mówiłeś "moje" nigdy tak naprawdę nie należało do Ciebie. Nie mogło należeć. Bo Twoje ciało nie jest czymś Wiecznym. Nie jest czymś Prawdziwym. Dlatego Twoje "posiadanie przedmiotów" nie jest Prawdziwe. Wiara, wiedza i wszelki przedmioty są balastem. Ciągłym brzemieniem, które dźwigasz każdego dnia. Przez całe życie zbierasz tyle przedmiotów, gromadzisz piękne słowa, którymi się opisujesz, uzależniasz się od ich wpływu, stają się "częścią twojego życia". Od kiedy życie to coś twojego? Widzisz? Ubezwłasnowolniłeś nawet Życie. Nawet na coś tak nienamacalnego nakleiłeś kartkę ze swoim imieniem. Pełen pychy rościsz sobie "Prawo do Życia"! Życie nie jest namacalne, jest czystym przejawem Prawdy. Nie możesz pokazać aktu życia. Możesz pokazać scenę, zdarzenie, fotografię z uśmiechniętymi ludźmi...

Ale nie możesz w tym nawet tknąć Życia, tak jak nie możesz tknąć Prawdy.

To nie jest sfera gęstości, wymiarowości. To strefa Subtelna, Niewidoczna, Tajemna. Życie jest egzystencjalne - twoje ciało nie - umrze. Ciało, umysł jest czymś wymiarowym, czymś fizycznym, jest balastem. Jest wspaniałą możliwością, wspaniałą sposobnością, ale musi być "dźwigane" przez życiową energię. Nie jest samowystarczalne, dlatego kiedyś odejdzie.

Zwróćmy jednak uwagę na to co determinuje życie tutaj pomiędzy tymi dwoma punktami, na to co wpływa na wszystko pomiędzy narodzinami i śmiercią. Z prostego odnotowania, że to co narodziło się - kiedyś umrze ludzki umysł stworzył "pierwszą logikę". Pierwszą zasadę. W tym momencie ludzkość przez całe tysiąclecia, wszystkie epoki zaczęła nieświadomie dążyć do zagłady życia poprzez kontynuację tego logicznego wniosku. Życie stało się czymś śmiertelnym. Przywiązanym do naszych ciał. Uwarunkowanym naszymi ciałami. Pojawił się strach, lęk, pragnienia wypełnienia życia samymi sukcesami.

Tak, chęć "posiadania dobrego, godnego życia" uczyniła z ludzkości potwory, przelewające krew bestie.

W konsekwencji pojawił się strach przez życiem. Pojawiło się tabu. Pojawił się grzech. Nieczystość. Skaza. Nasza obecność tutaj stała się naprawdę palącą sprawą! Kłopotem! Kiedy umysł powiązał w logiczne więzy akt narodzin i akt śmierci... Pojawiło się ego. Ego nie jest czymś prawdziwym. Jest logicznym, wytłumaczalnym zjawiskiem. Mentalną konstrukcją. Trybem przetrwania. Może zostać w pełni zrozumiane. Ego jest konceptem, z którego możesz się uwolnić.

Prawda jest czymś niezrozumiałym. Czymś niespójnym i spontanicznym. Żywym. Nie jest materialna. Dlatego nie istnieje żaden konkretny jej przejaw w fizycznym świecie. Nie istnieje żaden "Prawdziwy" przedmiot. Bo wszystko można zniszczyć. Przedmioty są zaledwie materialne, namacalne, nie są Prawdziwe - ich fakt istnienia wynika z Prawdy. Zawierają się w potencjalnej egzystencjalnej ekspresji przejawu Prawdy. Można ich doświadczyć, ale nie są czymś Prawdziwym. Prawda jest czymś subtelnym, czymś nieuchwytnym. Bo nie jest fizyczna. Nie może być. Nic co jest fizyczne nie może być Prawdziwe. Góry mimo, że wyglądają tak solidnie i monumentalnie nie są prawdziwe. Ciągle się formują. Prawda nie może się zmieniać, bo nie posiada żadnego stanu, żadnego przymiotu.

Prawda Jest.

Prawda jest czymś egzystencjalnym. Życie wynika z Prawdy. Życie jako trwanie jest Prawdą. Gdy porzucona zostanie przeszłość wraz z aktem narodzin oraz przyszłość z zawieszonym w niej momentem śmierci - wszystko staje się Trwaniem. Czymś wiecznym, ciągłym, bezwysiłkowym, pozbawionym strachu, czymś tajemniczym. Ta trwająca chwila stanie się wiecznością. Czymś lekkim, naturalnym i bardzo intymnym. Gdy wszelkie myśli, wnioski i opisy, nie staną się dla nas czymś stałym. Gdy nie będziemy dźwigać na sobie żadnego mentalnego hałasu. Może zdarzyć się rzecz niezwykła. Gdy porzucone zostanie Wszystko oprócz Tej właśnie chwili. Wszystko poza Trwaniem. Gdy odrzucimy całą wiarę, religię, wierzenia, swoje cielesne człowieczeństwo... Gdy w swoim wnętrzu staniemy się kompletnie nadzy. Gdy "Ja" oznaczać będzie tylko i wyłącznie kompletny Bezruch i Ciszę. Gdy nasze oczy staną się niewinne, czyste i pozbawione wiedzy. Może zdarzyć się coś co jeszcze nie miało miejsca. Coś nieprawdopodobnego. Coś co jest koncepcyjnie niemożliwe.

Możesz odkryć To co nigdy nie było zakryte. Możesz zobaczyć to czego nie widzą oczy. Poczuć i posmakować to co nie posiada kształtu ani formy. Bo istnienie, które wybierze aby trwać... Staje w obliczu nie posiadającej twarzy Prawdy. Prawdy bezprzymiotowej i bezosobowej. Istnienie jako życiowa energia może wyjść Poza wszelkie koła, które pochłaniają energię. Wszystkie koła tworzy dualizm. Wszelkie cykle wynikają z podziału i są ograniczeniem. Wszelkie zasady i wiara zabiją życie. Powoli stopniowo trawią twoje ciało i skołatane serce. Schizofreniczny, zapętlony w sobie umysł niszczy życie. Zabija swojego żywiciela.

Każda chwila rozgoryczenia, gniewu, bezradności odbiera ci tą chwilę z życia.

W nienawiści nie ma radości. Nie ma egzystencji. Nie ma życia. Nie ma Prawdy. Nienawiść to samodestrukcja. Powolna agonia wśród urojonych lęków i chaotycznych myśli.

Chowanie urazy to picie trucizny w nadziei że pozabija naszych wrogów.


Porzuć nadzieję. Porzuć wszelką wiarę. Przestań cokolwiek udowadniać. Przestań szamotać się z życiem. Odpocznij, medytuj, rozluźnij się. Pozwól Sobie na to. Pozwól Sobie czuć Rozkosz. Nawet bez powodu. Szczególnie bez powodu! Życie to coś prawdziwie bogatego. Nasłuchuj i patrz. Zasiej w sobie ziarno Zachwytu. Pielęgnuj je. Nie ma tu miejsca na kontrolę i układanie życia, bo w takiej rozgrywce możesz tylko przegrać. Nie możesz równać się z egzystencją. Nie masz szans.

Poddaj Się.

Walczący zabija samego siebie, napełniając swoje oczy obrazami krwi i rzezi. Nie ufaj Sobie, bo tylko Ty możesz Sobie zaszkodzić. Tylko Ty możesz Siebie skrzywdzić. Tylko Ty możesz zamknąć się w więzieniu, gdy zaczynasz wierzyć. Nikt inny nie ma takiej mocy. Bo wszelki opis nie tyczy się Ciebie, wszelkie słowa i uczucia nie są dla Ciebie ani karą ani nagrodą. Życie nie dzieje się Tobie, tylko PRZED Tobą. Jesteś jedyną osobą stojącą na drodze do szczęścia. Jedynym demonem, z którym musisz się zmierzyć.

Porzuć więc Siebie Teraz. Nie marnuj ani chwili na walkę ze Swoim cieniem.

Zaufaj światu. Totalnie. Zaufaj egzystencji. Całkowicie. Wszystkiemu, ale nikomu i niczemu szczególnemu. Nie podążaj za nikim. Nie chodź udeptanymi szlakami. Otwórz swe ramiona. Oddaj się wszystkiemu jako Całości. Świętuj to co wtedy nadejdzie. Świętuj aż postradasz zmysły, aż wyjdziesz Poza, aż wszystko dotknie Twojego Rdzenia, Twej Intymności. Niech wszystko zagra w Tobie, stanie się ekstazą, namaszczeniem, komunią. Kochaj tak totalnie aż staniesz się kochankiem całej egzystencji. Aż znikniesz. Aż zostanie tylko Miłość. Raduj się totalnie, miłuj i nigdy nie zatrzymuj się, wciąż pragnij dawać jeszcze więcej. Stań się absurdalny, szalony z wdzięczności za to wszystko, za ten świat, za te uczucia. Ale nie wierz Sobie. Nie chwal samego Siebie. Nie poświęcaj Sobie ani grama uwagi. Wejdź całym Sercem w to uczucie, które w Tobie zamieszkało. Wyjdź poza wiarę, logikę i racjonalizm. Utoń w tym tantrycznym tańcu. Zniknij. Bo wtenczas zdarzy się Cud. Wtedy Twe Serce pozna smak Wiecznego. Gdy ciało, uczucia i dusza pojednają się z Światłem Prawdy. Gdy wszystko w boskiej harmonii zagra w Tobie... Przyjdzie Zrozumienie. Nie w formie myśli, ani uczucia. Nie w formie osobowości ani żadnego zstępującego z niebios awatara... Tylko ciche, intymne, pełne czułości odkrycie,

że...

JEST TYLKO TRWANIE...

W NIM I PRZEZ NIE...

WSZYSTKO JEST.


Namaste.

Om
Ostatnio edytowano 09 lut 2012, 23:01 przez Sinbard, łącznie edytowano 2 razy
Avatar użytkownikaSinbard Mężczyzna
Blackbird
 
Imię: Mariusz
Posty: 1888
Dołączył(a): 20 kwi 2011, 13:05
Lokalizacja: Multiwersum.
Zodiak: Wodny Smok

Re: Sinbard - Ja Jestem

Post 09 lut 2012, 10:50

Avatar użytkownikaSinbard Mężczyzna
Blackbird
 
Imię: Mariusz
Posty: 1888
Dołączył(a): 20 kwi 2011, 13:05
Lokalizacja: Multiwersum.
Zodiak: Wodny Smok

Re: Sinbard - Ja Jestem

Post 09 lut 2012, 11:36

Sinbard napisał(a):Nie wież ani w jedno Swoje słowo.

No to pojechałeś :lol:

Sztywny Pal Azji - Wieża Radości, Wieża Samotności
Mieszkam w wysokiej wieży otoczonej fosą
Mam parasol, który chroni mnie przed nocą
Oddycham głęboko, stawiam piedestały
Jutro będę duży, dzisiaj jestem mały

Stawiam świat na głowie do góry nogami
Na odwrót i wspak bawię się słowami
Na białym czarnym kreślę jakieś plamy
Jutro będę duży, dzisiaj jestem mały

Mieszkam w wysokiej wieży, ona mnie obroni
Nie walczę już z nikim, nie walczę już o nic
Palą się na stosie moje ideały
Jutro będę duży, dzisiaj jestem mały

Stawiam świat na głowie do góry nogami
Na odwrót i wspak bawię się słowami
Na białym czarnym kreślę jakieś plamy
Jutro będę duży, dzisiaj jestem mały

:)
Intencja jest przenikającą wszystko siłą, która sprawia, że postrzegamy. Nie dlatego stajemy się świadomi , że postrzegamy - do percepcji dochodzi pod naciskiem napierającej intencji..
[C. Castaneda]
Avatar użytkownikasinsemilla
 
Posty: 1675
Dołączył(a): 26 maja 2010, 15:45

Re: Sinbard - Ja Jestem

Post 09 lut 2012, 12:53

Sinbard napisał(a):Ludzie mówią Ci, abyś nie wierzył nikomu prócz sobie, ale gdzie to Cię zaprowadzi? Do paranoi, do stanów lękowych, trwania w strachu, bo nie możesz ufać nikomu, a sam nie jesteś wystarczalny. Uwierzyłeś w mentalną zagrywkę. Umysłowy gambit. Wpuściłeś truciznę do Swojej Świadomości. Zaufanie jest najbardziej naturalnym odruchem, pragniemy ufać. Stanowi to naszym człowieczeństwie. Społeczeństwo jest jednak mentalnie chore. Patologiczne. Lekarstwo musi być podane na tej samej płaszczyźnie, na tym samym spektrum co choroba. Dlatego ja mówię coś kompletnie przeciwnego:

Ufaj Wszystkim prócz Samemu Sobie.

Przeczytaj to jeszcze raz Sinbardzie. Rozumując Twym tokiem myślenia, ufanie innym (miast sobie) doprowadzi do powstania absurdalnych oczekiwań w stosunku do innych ludzi, jako że są oni ponoć całkowicie godni zaufania. Taki człowiek może potem cierpieć z powodu takich oczekiwań, kiedy nie zostaną spełnione. Argument w zasadzie podobny do zastosowanego przez Ciebie...

Według mnie sprawa jest zupełnie inna. Jeśli ufasz sobie, nie potrzebujesz ufać lub nie-ufać innym, gdyż ufność w stosunku do siebie jest po prostu pewnym stanem stabilności. Wtedy możesz podejmować decyzje niewzruszony, patrząc spoza "lustra". Działać, nie potrzebując potwierdzenia od innych, czy twe działania są "słuszne". Zapewniam, że do żadnej paranoi to nie doprowadza, może nawet wręcz przeciwnie.

Sinsemilla ze swego rodzaju bystrością zauważyła zabawność Twego stwierdzenia. Jej komentarz nie jest dosłowny, ale całkiem trafny.

Sinbard napisał(a):Każda chwila rozgoryczenia, gniewu, bezradności odbiera ci tą chwilę z życia.

To też jest zabawne. Szczególnie, iż w następnym akapicie, sam sobie przeczysz:). Hej, Sinbardzie, nie bój się być zły, ani smutny. Rozgoryczenie, gniew, bezradność to tylko emocje, przemijające wraz z chwilą. Pozwól sobie na ich odczuwanie, w przeciwnym wypadku zdestabilizujesz swój organizm (nie musisz jednak poddawać się ich wpływowi, po prostu poczuj je). Naprawdę wielką radość przynosi ich doświadczanie:3.


Pozdrawiam:)
Ostatnio edytowano 09 lut 2012, 13:13 przez Aletheia, łącznie edytowano 1 raz
Avatar użytkownikaAletheia
 
Imię: Aletheia
Posty: 289
Dołączył(a): 27 paź 2011, 23:17
Droga życia: 33
Typ: 9w1

Re: Sinbard - Ja Jestem

Post 09 lut 2012, 13:00

Aletheia napisał(a):Ufaj Wszystkim prócz Samemu Sobie.
Przeczytaj to jeszcze raz Sinbardzie.


Nie.
To jest "lekarstwo".
Nie potrzebujesz - nie bierz.
To nie jest coś o czym możemy sobie podyskutować.
Avatar użytkownikaSinbard Mężczyzna
Blackbird
 
Imię: Mariusz
Posty: 1888
Dołączył(a): 20 kwi 2011, 13:05
Lokalizacja: Multiwersum.
Zodiak: Wodny Smok

Re: Sinbard - Ja Jestem

Post 09 lut 2012, 13:15

Sinbard napisał(a):Nie.
To jest "lekarstwo".
Nie potrzebujesz - nie bierz.
To nie jest coś o czym możemy sobie podyskutować.

Lol. Lekarstwo? Na co? Dlaczego nie możemy o tym dyskutować?
Avatar użytkownikaAletheia
 
Imię: Aletheia
Posty: 289
Dołączył(a): 27 paź 2011, 23:17
Droga życia: 33
Typ: 9w1

Re: Sinbard - Ja Jestem

Post 09 lut 2012, 13:24

Sinbard napisał(a):
Aletheia napisał(a):Ufaj Wszystkim prócz Samemu Sobie.
Przeczytaj to jeszcze raz Sinbardzie.


Nie.
To jest "lekarstwo".
Nie potrzebujesz - nie bierz.
To nie jest coś o czym możemy sobie podyskutować.


Myślę, że oboje popłniacie jeden podstawowy błąd o którym m.in. jest mowa np. tutaj:

http://www.youtube.com/watch?v=k6jD2haX ... u.be&t=20s
"Pamiętasz jak mówiłam o tym w jaki sposób dzielimy/segmentujemy nasze życie?
Zasadniczą segmentacją jaką wymyślamy jest podział na zewnętrzne i wewnętrzne. (ja i wy)
To fałszywy podział"

Mam jedną recepte na nasze (chciałem już napisać wasze :lol: ) chore umysły.

Zaufaj(my) Sobie, bo mamy tylko Siebie.
Mamy tylko Siebie.
Avatar użytkownikanuntisunya81
 
Posty: 554
Dołączył(a): 16 lut 2011, 15:27

Powrót do działu „Ludzie”

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 2 gości

cron