Wszystko, co nas otacza - zdarzenia o globalnym zasięgu, konspiracje i podobne sprawy.

Czy chciałbyś/chciałabyś aby zalegalizwano eutanazję w Polsce?

tak
20
80%
nie
5
20%
 
Liczba głosów : 25

Post 03 wrz 2008, 11:19

Til: Wydaje mi się, że fantazjujesz. Myślisz, że ktoś będzie się bawił w fałszowanie podpisów?
1. Dużo łatwiej jest zastrzelić.
2. Lekarz jednak ma trochę serca i nie pójdzie na coś takiego.
3. Można i bez takich przepisów zrobić coś takiego, jak mówisz - choćby przekupić/zmusić anestezjologa, żeby popełnił błąd.
"A funcioning police state needs no police"
--William Burrougs, "Naked Lunch"
Avatar użytkownikaelwis Mężczyzna
 
Imię: Bartek
Posty: 86
Dołączył(a): 02 wrz 2008, 10:39
Lokalizacja: Gdańsk
Droga życia: 8
Zodiak: waga

Post 03 wrz 2008, 15:13

elwis napisał(a):Til: Wydaje mi się, że fantazjujesz. Myślisz, że ktoś będzie się bawił w fałszowanie podpisów?
1. Dużo łatwiej jest zastrzelić.
2. Lekarz jednak ma trochę serca i nie pójdzie na coś takiego.
3. Można i bez takich przepisów zrobić coś takiego, jak mówisz - choćby przekupić/zmusić anestezjologa, żeby popełnił błąd.


1. Łatwiej, ale gorsze konsekwencje. Takie fałszerstwo trudniej wykryć. Kulę, albo przynajmniej przestrzelinę łatwo znaleźć. Niepodważalny dowód fałszerstwa teoretycznie ważnego dokumentu o wiele trudniej. Szczególnie jeśli fałszujący ma odpowiednie plecy. Nie mówię że mógłby to zrobić każdy, ani nawet że większość. Ale pojedyncze osoby mające odpowiednie wpływy - owszem...

2. A słyszałeś o słynnej aferze w Łódzkim pogotowiu? O sprzedawaniu narządów? O handlu miejscami w kolejkach do transplantacji?
Wielu lekarzy ma serce. Wielu leczy dlatego że chce pomagać ludziom (ja dlatego jestem na studiach medycznych). Jednak są też ludzie którzy wybierają ten zawód ze względu na zarobki i prestiż. A żeby zostać lekarzem i pracować w zawodzie (może oprócz np. pediatrów itp.) - żeby być np. chirurgiem czy anestezjologiem, trzeba mieć narąbane w głowie - trzeba mieć zadatki na psychopatę (co amerykanie nawet badali i okazało się że 90% lekarzy ma takie zadatki). Pamiętajmy że lekarz nie jest przeciętnym człowiekiem z ulicy. Coś sprawiło że wytrzymał te lata ciężkiej nauki i grzebania się we wnętrznościach i innych niemiłych rzeczach.
Reasumując: jeśli ktoś jest zdolny do sprzedawania kolejki do życia lub śmierci (kolejki do transplantacji), sprzedawać narządy, albo wręcz zabijać ludzi żeby sprzedać ich narządy - będzie zdolny do zrobienia i czegoś takiego. Nie mówię że osób takich jest wiele. Ale nie musi być. Wystarczy kilka. Jeśli dzięki prawu zezwalającemu na eutanazję miałby czyste ręce - w końcu dostał legalny papier (sfałszowany? skąd jemu to wiedzieć, nie jest biegłym od papierów, tylko lekarzem), czemu miałby tego nie zrobić? Plecy ma kryte.

3. Pamiętaj, że taki błąd - którego rezultatem jest śmierć pacjenta, jest praktycznie automatycznym wykluczeniem z możliwości dalszej pracy zawodowej. Jeśli zdrowa osoba, mająca tylko zapalenie wyrostka robaczkowego i nic więcej umiera na stole operacyjnym - rozprawa sądowa murowana. A jeśli przez anestezjologa nie wybudził się ze śpiączki - anestezjolog żegna się z pracą, wita z więzieniem. Taka jest prawda. Moim zdaniem za duże ryzyko. Oczywiście, może się zdarzyć i taki przypadek. Jednak w tym przypadku anestezjolog nie ma pleców krytych papierkiem (o którym nie wiedział że sfałszowany - za fałszerstwo skazuje się fałszerza). O wiele, wiele większe ryzyko...

P.S. Pragnę zaznaczyć, że jak już pisałem jestem zwolennikiem eutanazji, bo widziałem ludzi, którzy cierpieli przez imo sadystyczny zakaz eutanazji. Uważam tylko, że prawo pozwalające na nią musiałoby być bardzo dobrze przemyślane i zawierać bardzo rygorystyczne ograniczenia i przepisy, bo inaczej mogłoby z łatwością zostać nadużyte do czyichś prywatnych interesów i do popełnienia zbrodni.
"Zgodnie z zasadami aerodynamiki trzmiel nie powinien latać,
ale trzmiel o tym nie wie, więc i tak lata."
"Cats are known to see within the dark. Yet, if you had sight like a cat, even for one day, would you really want to see what's in the dark?"
Avatar użytkownikaTil Mężczyzna
Poszukujący
 
Posty: 1614
Dołączył(a): 31 sty 2006, 02:56
Lokalizacja: Bolesławiec - Wawa
Droga życia: 11
Zodiak: tygrys

Post 03 wrz 2008, 17:28

1.Ci którzy wykorzystaliby taką sytuację, raczej nic sobie z prawa nie robią. Znajdą kulę? I co z tego? Broń zapewne niezarejestrowana, ślady zatarte. Ja tu problemu nie widzę.
2.Odpowiedzią na to jest pkt. 3 z mojego, poprzedniego posta.
3.Gadasz jak Ziobro. Nawet na zapalenie wyrostka można umrzeć, a błędy w sztuce się zdarzają i raczej nie są zbyt często powodem do wykluczenia z zawodu.
"A funcioning police state needs no police"
--William Burrougs, "Naked Lunch"
Avatar użytkownikaelwis Mężczyzna
 
Imię: Bartek
Posty: 86
Dołączył(a): 02 wrz 2008, 10:39
Lokalizacja: Gdańsk
Droga życia: 8
Zodiak: waga

Post 03 wrz 2008, 22:47

Til napisał(a):
"Każdy ma prawo palnąć sobie w łeb a jeżeli sam nie jest w stanie tego zrobić, to kogoś o to poprosić. Proste? Proste".


Tak, problem w tym, że o ile ktoś sobie palnie w łeb - ok. Chociaż w szpitalu gdzie leżą osoby ciężko chore nieco o to trudniej. Bo muszą mieć czym. A jeśli przypadkiem nie mają, to jak im to dasz, to narażasz się na oskarżenie o pomoc w samobójstwie. A jeśli to ty temu komuś 'palniesz w łeb', to wtedy już jesteś mordercą. Nawet gdybyś miał na papierze i potwierdzone przez 10 świadków, że ta osoba chciała swojej śmierci. Bo w naszym społeczeństwie chęć skończenia swojego życia jest uważana za chorobę psychiczną...


Ale żyjemy w "niby" demokracji, więc przepisy powinny pozwalać ludziom decydować o swoim życiu.

Til napisał(a):A co do nadużyć... Przeczytaj jeszcze raz to co pisałem o przykładowym polityku... Podpis łatwo sfałszować, szczególnie kiedy dana osoba odpowiednio komuś zajdzie za skórę...


Można zacząć wymagać innych dowodów. Oprócz podpisu nagrań na kamerę z wyrażaniem zgody, dyktafon. Świadka przy tym, którego sam chory wyznaczy...
Jeżeli takie zabiegi nie wyeliminują nadużyć, to przynajmniej utrudnią je tak, że nie będą się opłacać (Jaki lekarz zaryzykuje pójście do pierdla, karierę zawodową i wszystko inne przy takim ryzyku wpadki)?
Avatar użytkownikaObserwator Mężczyzna
Lord Szaleństwa
 
Imię: Artur
Posty: 67
Dołączył(a): 19 sie 2008, 12:03
Lokalizacja: Z kontowni
Droga życia: 1
Typ: 5w4 ^ 4w5
Zodiak: Baran

Post 04 wrz 2008, 08:37

Obserwator napisał(a):Można zacząć wymagać innych dowodów. Oprócz podpisu nagrań na kamerę z wyrażaniem zgody, dyktafon. Świadka przy tym, którego sam chory wyznaczy...
Jeżeli takie zabiegi nie wyeliminują nadużyć, to przynajmniej utrudnią je tak, że nie będą się opłacać (Jaki lekarz zaryzykuje pójście do pierdla, karierę zawodową i wszystko inne przy takim ryzyku wpadki)?


I właśnie o to mi chodzi. Takie prawo mogłoby być wprowadzone, ale użycie musiałoby być bardzo ściśle kontrolowane. Pojedynczy podpis (tak jak przy zgodach na operacje) to byłoby zdecydowanie za mało. Gdyby wprowadzić inne zabezpieczenia, tak jak piszesz, mogłoby być inaczej. Poza tym wytrąciłoby to z ręki jeden z koronnych argumentów przeciwników eutanazji. Bo w momencie kiedy przestają już, za przeproszeniem, pieprzyć o świętości życia, zaczynają mówić o potencjalnych zagrożeniach nadużyć...

Oczywiście w tym momencie dodatkowo wychodzi problem ustalenia poczytalności... Czy pozwalać na samobójstwo każdemu? Do tej pory osoby które próbowały popełnić samobójstwo się leczy... Wiele osób po leczeniu próbuje ponownie. Jednak również duży odsetek (precyzyjnych danych statystycznych nie mam w tej chwili, ale pamiętam że to była spora liczba, co najmniej 1/4) po leczeniu wraca do normalnego życia... Problemem może być zdecydowanie komu udostępnić eutanazję... Osoby co do których medycyna jest bezsilna i mają tylko leczenie podtrzymujące i opiekę paliatywną (czyli ułatwiającą zejście z mniejszym bólem etc.) - powinny mieć możliwość wyboru. Jednak co z osobami co do których istnieje choć najmniejsza szansa? I jak rozpatrywać różne terapie eksperymentalne nad którymi ciągle się pracuje?

P.S. A propo pieprzenia o świętości życia.... Mam na myśli głównie zwolenników kościoła, którzy nawijają tylko o świętości życia, a jednak kapelani polowi błogosławią żołnierzy wyjeżdżających w pole do walki. Kościół którego kapelani polowi błogosławili obie strony podczas I i II wojny światowej. I tak dalej... Rozumiem świętość życia. Świętość nie jest warta zupełnie nic dla samej świętości. To człowiek który egzystuje w tej 'świętości życia' powinien móc decydować kiedy może przestać.
"Zgodnie z zasadami aerodynamiki trzmiel nie powinien latać,
ale trzmiel o tym nie wie, więc i tak lata."
"Cats are known to see within the dark. Yet, if you had sight like a cat, even for one day, would you really want to see what's in the dark?"
Avatar użytkownikaTil Mężczyzna
Poszukujący
 
Posty: 1614
Dołączył(a): 31 sty 2006, 02:56
Lokalizacja: Bolesławiec - Wawa
Droga życia: 11
Zodiak: tygrys

Post 04 wrz 2008, 21:56

Til napisał(a):Oczywiście w tym momencie dodatkowo wychodzi problem ustalenia poczytalności... Czy pozwalać na samobójstwo każdemu? Do tej pory osoby które próbowały popełnić samobójstwo się leczy... Wiele osób po leczeniu próbuje ponownie. Jednak również duży odsetek (precyzyjnych danych statystycznych nie mam w tej chwili, ale pamiętam że to była spora liczba, co najmniej 1/4) po leczeniu wraca do normalnego życia... Problemem może być zdecydowanie komu udostępnić eutanazję... Osoby co do których medycyna jest bezsilna i mają tylko leczenie podtrzymujące i opiekę paliatywną (czyli ułatwiającą zejście z mniejszym bólem etc.) - powinny mieć możliwość wyboru. Jednak co z osobami co do których istnieje choć najmniejsza szansa? I jak rozpatrywać różne terapie eksperymentalne nad którymi ciągle się pracuje?


Obserwator napisał(a):"Każdy ma prawo palnąć sobie w łeb a jeżeli sam nie jest w stanie tego zrobić, to kogoś o to poprosić. Proste? Proste".


Można przekonać kogoś, kto skacze z okna do zaniechania tego, można osobie sparaliżowaną, chcącą eutanazji poprosić aby tego nie robiła, można do takich ludzi wysłać psychologa. Ale nie można zmuszać męczącego się człowieka, do dalszej męki.

Jeżeli jest niepoczytalny, to jego sprawa.
Avatar użytkownikaObserwator Mężczyzna
Lord Szaleństwa
 
Imię: Artur
Posty: 67
Dołączył(a): 19 sie 2008, 12:03
Lokalizacja: Z kontowni
Droga życia: 1
Typ: 5w4 ^ 4w5
Zodiak: Baran

Post 05 wrz 2008, 13:00

Obserwator napisał(a):Jeżeli jest niepoczytalny, to jego sprawa.


Problem w tym, że wiele niedoszłych ofiar samobójstw dziękuje później za powstrzymanie ich. Bo po leczeniu, albo i nawet bez leczenia, a po prostu w momencie kiedy dusili się powieszeni, albo krew wyciekała im z pociętych własnoręcznie tętnic - zaczynali dopiero wtedy rozumieć, że tak na prawdę nie chcą umierać, że chcą żyć...

Oczywiście z drugiej strony, są ci którzy i tak, i tak, mimo leczenia znów próbują. I znów. I do skutku...

To chyba jednak przykład tych ludzi którzy zostali 'wyleczeni' z chęci samobójstwa, może też dać do myślenia... Co jeśli dana osoba rozmyśli się w trakcie? Co jeśli zrozumie, że wcale nie chce jednak umierać?
"Zgodnie z zasadami aerodynamiki trzmiel nie powinien latać,
ale trzmiel o tym nie wie, więc i tak lata."
"Cats are known to see within the dark. Yet, if you had sight like a cat, even for one day, would you really want to see what's in the dark?"
Avatar użytkownikaTil Mężczyzna
Poszukujący
 
Posty: 1614
Dołączył(a): 31 sty 2006, 02:56
Lokalizacja: Bolesławiec - Wawa
Droga życia: 11
Zodiak: tygrys

Post 06 wrz 2008, 01:13

Til napisał(a):Problem w tym, że wiele niedoszłych ofiar samobójstw dziękuje później za powstrzymanie ich. Bo po leczeniu, albo i nawet bez leczenia, a po prostu w momencie kiedy dusili się powieszeni, albo krew wyciekała im z pociętych własnoręcznie tętnic - zaczynali dopiero wtedy rozumieć, że tak na prawdę nie chcą umierać, że chcą żyć...


To już jest ich problem. Jeżeli byli słabsi (psychicznie), to naturalną koleją rzeczy powinni odpaść. Jeżeli ktoś ich przekonał (nie powstrzymał), to znaczy, że nie byli słabsi (szczęście to kolejna umiejętność świadcząca o naszej sile).

Til napisał(a):Co jeśli dana osoba rozmyśli się w trakcie? Co jeśli zrozumie, że wcale nie chce jednak umierać?


To ma pecha. (Jak już mówiłem szczęście to kolejna umiejętność).
Avatar użytkownikaObserwator Mężczyzna
Lord Szaleństwa
 
Imię: Artur
Posty: 67
Dołączył(a): 19 sie 2008, 12:03
Lokalizacja: Z kontowni
Droga życia: 1
Typ: 5w4 ^ 4w5
Zodiak: Baran
Nie zaznaczylem zadnej opcji bo to nie taka prosta sprawa.

Jestem za eutanazją,ale:
1.Tylko wtedy kiedy chory tak zadecyduje,
2.Jesli chory nie jest w stanie podjąć żadnej decyzji (spiączka,nieprzytomny itp.) decyzję taka podejmuje najbliższa rodzina,
3.Lekarz nie może podjąć decyzji o eutanazji.Tylko wykonuje decyzje chorego lub jego rodziny.
4.Decyzja o eutanazji jest dopuszczalna jedynie w stanach nie majacych żadnych (nawet 10%) szans na wyleczenie.
5.Decyzja o eutanazji nie może byc podjeta wskutek silnego bólu.Obowiązkiem lekarza jest usmierzenie bólu a nie doprowadzanie chorych do takiego stanu,żeby chcieli byc uśmierceni.
stancom Mężczyzna
 
Imię: Jan
Posty: 188
Dołączył(a): 19 kwi 2009, 14:37
Lokalizacja: Kraków
Droga życia: 3
Typ: 8w7
Zodiak: Lew/koń
Ad. 1. To się tak na prawdę sprowadza do problemu poczytalności, bo w naszej kulturze i prawie uważa się chęć pozbawienia siebie życia za objaw choroby psychicznej.
Ad. 2. Dziadek zostawił sporo na koncie i duże mieszkanie...
Ad. 3. Z tym się mogę zgodzić. Częściowo. Czasem (a nawet przeważnie) rodzina wcale nie myśli logicznie - co normalne - na temat swojego ojca, męża, syna, matki, żony, córki, babci, dziadka... Co ich obchodzi to że na milion osób w śpiączce powyżej 6 miesięcy budzi się może z kilkanaście? A jeśli to będzie akurat ta jedna z szczęśliwych kilkunastu? Nadzieja jest bardzo silnym motorem... Dlatego czasem może też być potrzeba żeby kogoś odłączyć nawet wbrew rodzinie. Bo w dzisiejszych realiach, na pewno ktoś już czeka na to łóżko. A nawet jeśli nie, to służbie zdrowia puki co brakuje pieniędzy. Jeśli ktoś chce trzymać dziadka na własnym osobistym płucosercu (i stać go na to), to proszę bardzo, ale nie w szpitalu na sprzęcie który może komuś innemu uratować życie z tysiąckrotnie większym prawdopodobieństwem. Ale zgadzam się, że nie można zwalać tej decyzji na lekarzy. Lekarze mają już wystarczająco wiele ciężkich decyzji i odpowiedzialności w swojej pracy. (I z resztą o to rozbija się problem wynagrodzeń lekarzy - o pracę z ogromną odpowiedzialnością w razie błędów, o trudne decyzje - niewiele jest zawodów w których czasem nawet niewielki błąd może zaważyć na czyimś zdrowiu lub nawet życiu...)
Ad. 4. Z tego co mi wiadomo osoba która najdłużej przebywała w stanie śpiączki i w końcu wybudziła się z niej trwała w tym stanie ponad 10 lat. Były też zdaje się pojedyncze osoby które uważano za technicznie martwe (śmierć mózgowa), które jednak ożyły. Pojedyncze, ale jednak. W medycynie nie ma czegoś takiego jak 0% szans albo 100% szans. Jak powiedział pewien profesor na wykładzie "Są na niebie i ziemi takie rzeczy które się fizjologom nie śniły...". Dlatego bardzo trudne jest określenie co to znaczy że ktoś nie ma szans na wyleczenie. Zawsze to jest poważna odpowiedzialność i zadawane sobie wielokrotnie pytanie czy jeszcze przypadkiem nie posłać tego pacjenta na jeszcze jeden kurs chemioterapii, albo naświetlań. Czy nie dać większej dawki leku. Albo nie spróbować jeszcze czegoś innego, bo może jednak? Bo jeśli zdecyduje się że nie ma szans na wyleczenie, to może i zaoszczędzimy skarbowi państwa w skali kraju w ciągu roku ogromne pieniądze, ale ilu ludzi którzy mieli szansę na cud skazujemy jednak na śmierć? Nikt nie wie. Ale ja wiem że na 100% jako swojej specjalizacji nie wybiorę onkologii... Może i 80 parę procent pacjentów daje się wyleczyć z nowotworów, ale przeraża mnie reszta...
Ad. 5. W przypadkach kiedy może być rozważana eutanazja, czyli w rozmaitych stanach terminalnych choćby nowotworów bardzo często ból jest tak silny że na pacjenta już nie działają środki znieczulające, albo jedynie nieznacznie polepszają stan pacjenta, czyli sprawiają że odczuwa ciągły dojmujący ból zamiast zwijać się i krzyczeć. Dlatego z resztą rozważa się eutanazję. Tylko czy można o takiej osobie powiedzieć że podejmuje decyzję całkowicie świadomie? Wątpię. Więc co zrobić w takim wypadku? A z osobą która paliła przez całe życie papierosy a w wieku 70 lat dusi się, jej płuca są tak zniszczone że nie dostarczają wystarczająco tlenu do organizmu nawet gdy leży w łóżku bez żadnego wysiłku... Czy osoba która dusi się w dzień i w nocy być może od roku może podjąć decyzję całkiem świadomie? W świetle naszego prawa raczej też nie. Podobnie w większości innych tego typu stanów. Chęć skończenia cierpienia jest taka że popycha do samobójstwa jakim jest eutanazja. Tylko chce się je wykonać cudzymi rękami - bo tak łatwiej. Tylko skąd mamy wiedzieć że za 5 lat które ta osoba przeżyłaby w cierpieniu - ale jednak by przeżyła, nie znajdzie się metoda która pozwoliłaby polepszyć życie tej osoby tak diametralnie że dziękowałaby że nie pozwolono jej się zabić, bo teraz może ma przed sobą jeszcze 10 czy 20 lat życia?
"Zgodnie z zasadami aerodynamiki trzmiel nie powinien latać,
ale trzmiel o tym nie wie, więc i tak lata."
"Cats are known to see within the dark. Yet, if you had sight like a cat, even for one day, would you really want to see what's in the dark?"
Avatar użytkownikaTil Mężczyzna
Poszukujący
 
Posty: 1614
Dołączył(a): 31 sty 2006, 02:56
Lokalizacja: Bolesławiec - Wawa
Droga życia: 11
Zodiak: tygrys
Til napisał(a):Ad. 1. To się tak na prawdę sprowadza do problemu poczytalności, bo w naszej kulturze i prawie uważa się chęć pozbawienia siebie życia za objaw choroby psychicznej.
Ad. 2. Dziadek zostawił sporo na koncie i duże mieszkanie...
Ad. 3. Z tym się mogę zgodzić. Częściowo. Czasem (a nawet przeważnie) rodzina wcale nie myśli logicznie - co normalne - na temat swojego ojca, męża, syna, matki, żony, córki, babci, dziadka... Co ich obchodzi to że na milion osób w śpiączce powyżej 6 miesięcy budzi się może z kilkanaście? A jeśli to będzie akurat ta jedna z szczęśliwych kilkunastu? Nadzieja jest bardzo silnym motorem... Dlatego czasem może też być potrzeba żeby kogoś odłączyć nawet wbrew rodzinie. Bo w dzisiejszych realiach, na pewno ktoś już czeka na to łóżko. A nawet jeśli nie, to służbie zdrowia puki co brakuje pieniędzy. Jeśli ktoś chce trzymać dziadka na własnym osobistym płucosercu (i stać go na to), to proszę bardzo, ale nie w szpitalu na sprzęcie który może komuś innemu uratować życie z tysiąckrotnie większym prawdopodobieństwem. Ale zgadzam się, że nie można zwalać tej decyzji na lekarzy. Lekarze mają już wystarczająco wiele ciężkich decyzji i odpowiedzialności w swojej pracy. (I z resztą o to rozbija się problem wynagrodzeń lekarzy - o pracę z ogromną odpowiedzialnością w razie błędów, o trudne decyzje - niewiele jest zawodów w których czasem nawet niewielki błąd może zaważyć na czyimś zdrowiu lub nawet życiu...)
Ad. 4. Z tego co mi wiadomo osoba która najdłużej przebywała w stanie śpiączki i w końcu wybudziła się z niej trwała w tym stanie ponad 10 lat. Były też zdaje się pojedyncze osoby które uważano za technicznie martwe (śmierć mózgowa), które jednak ożyły. Pojedyncze, ale jednak. W medycynie nie ma czegoś takiego jak 0% szans albo 100% szans. Jak powiedział pewien profesor na wykładzie "Są na niebie i ziemi takie rzeczy które się fizjologom nie śniły...". Dlatego bardzo trudne jest określenie co to znaczy że ktoś nie ma szans na wyleczenie. Zawsze to jest poważna odpowiedzialność i zadawane sobie wielokrotnie pytanie czy jeszcze przypadkiem nie posłać tego pacjenta na jeszcze jeden kurs chemioterapii, albo naświetlań. Czy nie dać większej dawki leku. Albo nie spróbować jeszcze czegoś innego, bo może jednak? Bo jeśli zdecyduje się że nie ma szans na wyleczenie, to może i zaoszczędzimy skarbowi państwa w skali kraju w ciągu roku ogromne pieniądze, ale ilu ludzi którzy mieli szansę na cud skazujemy jednak na śmierć? Nikt nie wie. Ale ja wiem że na 100% jako swojej specjalizacji nie wybiorę onkologii... Może i 80 parę procent pacjentów daje się wyleczyć z nowotworów, ale przeraża mnie reszta...
Ad. 5. W przypadkach kiedy może być rozważana eutanazja, czyli w rozmaitych stanach terminalnych choćby nowotworów bardzo często ból jest tak silny że na pacjenta już nie działają środki znieczulające, albo jedynie nieznacznie polepszają stan pacjenta, czyli sprawiają że odczuwa ciągły dojmujący ból zamiast zwijać się i krzyczeć. Dlatego z resztą rozważa się eutanazję. Tylko czy można o takiej osobie powiedzieć że podejmuje decyzję całkowicie świadomie? Wątpię. Więc co zrobić w takim wypadku? A z osobą która paliła przez całe życie papierosy a w wieku 70 lat dusi się, jej płuca są tak zniszczone że nie dostarczają wystarczająco tlenu do organizmu nawet gdy leży w łóżku bez żadnego wysiłku... Czy osoba która dusi się w dzień i w nocy być może od roku może podjąć decyzję całkiem świadomie? W świetle naszego prawa raczej też nie. Podobnie w większości innych tego typu stanów. Chęć skończenia cierpienia jest taka że popycha do samobójstwa jakim jest eutanazja. Tylko chce się je wykonać cudzymi rękami - bo tak łatwiej. Tylko skąd mamy wiedzieć że za 5 lat które ta osoba przeżyłaby w cierpieniu - ale jednak by przeżyła, nie znajdzie się metoda która pozwoliłaby polepszyć życie tej osoby tak diametralnie że dziękowałaby że nie pozwolono jej się zabić, bo teraz może ma przed sobą jeszcze 10 czy 20 lat życia?



Til,żebysmy dobrze sie zrozumieli:
Popieram prawo do eutanazji w wyjątkowych wypadkach,podobnie,jak prawo do aborcji w wyjatkowych wypadkach.
Tymi wyjątkami powinno być w kazdym przypadku dobro chorego/ciężarnej.Nie może stać się regulą,jak juz się dzieje na Zachodzie, likwidacja trudnych lub terminalnych pacjentów z powodów ekonomicznych lub żeby ulatwic sobie życie.
Ad.1.Tak,wlasciwie o to chodzi.
Ad.2.Zakladam,że dziadek ma normalną,pragnąca jego dobra i kochająca rodzine.
Ad.3.Mozna wprowadzić obowiazek dostarczenia opinii bieglego lekarza o stanie pacjenta.Inna rzecz,że wiemy,jak takie opinie moga być "zalatwiane",sale patologie zawsze sa i bedą.
Ad.4.Mówie o prawdopodobieństwie.O każdego trzeba walczyc do końca,ale jakos musi byc ustalone kto jest nieuleczalnie chory i z grubsza ile jeszcze będzie żyl.Jest okreslenie "terminalny" - o to mi chodzi.
Moja matka jest lekarzem,inni w rodzinie tez pracowali w slużbie zdrowia,temat nie jest mi obcy.
Ad.5.Podobnie jak 4.
stancom Mężczyzna
 
Imię: Jan
Posty: 188
Dołączył(a): 19 kwi 2009, 14:37
Lokalizacja: Kraków
Droga życia: 3
Typ: 8w7
Zodiak: Lew/koń
Bardziej niz smierci boje sie raka i innych chorob, w rodzinie mialem stycznosc z tym pierwszym, jestem oczywiscie na tak zwlaszcza jesli do konca zycia zostalo tylko cierpienie.Ci ktozy sa przeciwko wolą cierpiec juz do konca swych dni przez 7dni w tygodniu? trzeba sie postawic w sytuacji chorego.A co do kk na temat eutanazji to jak dla mnie nie powinni miec tu nic do gadania, maja pieniadze a teraz chca wladzy, oczywiscie w imie boga.
snake Mężczyzna
 
Posty: 48
Dołączył(a): 15 lut 2010, 15:11
Droga życia: 1
Witam i ja.
ciekawa bardzo dyskusja. Tak to już dziwnie z ludźmi jest, że te najcięższe i najbardziej kontrowersyjne tematy zazwyczaj spychamy gdzieś na dno podświadomości i unikamy nawet myślenia na ten temat. Dopiero jak w jakiś sposób bezpośrednio zaczyna nas ten problem dotykać, to pojawia się problem i konieczność przyjęcia jakiegoś stanowiska co do danej sprawy. Nie będę wchodzić w szczegóły, ale w pewien sposób [link usunięty - Til]ostatnio oczekiwano ode mnie ustosunkowania się do problemu eutanazji. I ... musze powiedzieć, że stancom oddał idealnie istotę moich przemyśleń

stancom napisał(a):Nie zaznaczylem zadnej opcji bo to nie taka prosta sprawa.

Jestem za eutanazją,ale:
1.Tylko wtedy kiedy chory tak zadecyduje,
2.Jesli chory nie jest w stanie podjąć żadnej decyzji (spiączka,nieprzytomny itp.) decyzję taka podejmuje najbliższa rodzina,
3.Lekarz nie może podjąć decyzji o eutanazji.Tylko wykonuje decyzje chorego lub jego rodziny.
4.Decyzja o eutanazji jest dopuszczalna jedynie w stanach nie majacych żadnych (nawet 10%) szans na wyleczenie.
5.Decyzja o eutanazji nie może byc podjeta wskutek silnego bólu.Obowiązkiem lekarza jest usmierzenie bólu a nie doprowadzanie chorych do takiego stanu,żeby chcieli byc uśmierceni.


dziękuję.
Ostatnio edytowano 01 paź 2010, 15:27 przez Til, łącznie edytowano 1 raz
Powód: usunięcie linka - reklamy
przebbudona Kobieta
 
Posty: 8
Dołączył(a): 09 wrz 2010, 09:59
Zodiak: Waga
Szanse na wyleczenie są zawsze :)

tylko chory powinien podejmować decyzję o eutanazji, nikt inny.
Słońce gorące
Avatar użytkownikaluth
 
Imię: Alicja
Posty: 1085
Dołączył(a): 31 mar 2010, 23:06
Lokalizacja: Warszawa
Droga życia: 11
Typ: 7w8
Zodiak: Byk, Koza
luth napisał(a):Szanse na wyleczenie są zawsze :)

tylko chory powinien podejmować decyzję o eutanazji, nikt inny.


a na początek i przede wszystkim życzę sobie [link usunięty - Til] i nam wszystkim, żeby ten problem nigdy nie dotyczył nas bezpośrednio, ot i co.

hmm... no i tutaj właśnie nie do końca bym się zgodziła.... po pierwsze, są niestety przypadki, kiedy absolutnie nie ma szans na wyleczenie (np, jeśli uszkodzone są narządy wewnętrzne, to co wtedy?)
a co w przypadku, jeśli mózg chorego już praktycznie nie funkcjonuje, a przy życiu utrzymują go już tylko maszyny? nie jest wtedy siłą rzeczy w stanie podejmować jakiejkolwiek decyzji, więc co w takim przypadku?

podjęcie decyzji przez rodzinę wydaje się być wtedy zatem jedynym wyjściem...
Ostatnio edytowano 01 paź 2010, 15:25 przez Til, łącznie edytowano 2 razy
Powód: usunięcie linka - reklamy
przebbudona Kobieta
 
Posty: 8
Dołączył(a): 09 wrz 2010, 09:59
Zodiak: Waga

Powrót do działu „Świat”

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość