No co jest? Nikt nie wie? To po co cała ta dyskusja?
Aj, ściemniacze! Czyli tylko tak udajecie, że wiecie o czym mowa, a jak przychodzi co do czego, to cisza na sali!
jajurku drogi, błędnie domniemujesz mojego emocjonalnego stosunku do Boga z pytań, które zadaję. Pytam naiwnie i z rezerwą - co to jest Bóg? A jeszcze dokladniej: co oznacza słowo "Bóg"? Jak mi ktoś odpowie c z y m "Bóg" jest, to ja odpowiem c z y jest.
Aj, ściemniacze! Czyli tylko tak udajecie, że wiecie o czym mowa, a jak przychodzi co do czego, to cisza na sali!
jajurku drogi, błędnie domniemujesz mojego emocjonalnego stosunku do Boga z pytań, które zadaję. Pytam naiwnie i z rezerwą - co to jest Bóg? A jeszcze dokladniej: co oznacza słowo "Bóg"? Jak mi ktoś odpowie c z y m "Bóg" jest, to ja odpowiem c z y jest.
- T1000
- Imię: T1000
- Posty: 108
- Dołączył(a): 26 cze 2009, 01:15
- Zodiak: chyba robot
Witam
Jestes leniwy przyjacielu..... Nawet nie pofatygowales sie o sprawdzenie czy tego rodzaju kwestie zostaly juz poruszone w tym temacie. Prawda jest taka, ze sie powtarzasz, a poza biciem tej samej piany nie wnosisz niczego oryginalnego. Jedyne co mi wypada w tej sprawie to cytowanie samego siebie, oraz innych uzytkownikow forum. A to na poczatek....
albo:
Pozdrawiam
Jestes leniwy przyjacielu..... Nawet nie pofatygowales sie o sprawdzenie czy tego rodzaju kwestie zostaly juz poruszone w tym temacie. Prawda jest taka, ze sie powtarzasz, a poza biciem tej samej piany nie wnosisz niczego oryginalnego. Jedyne co mi wypada w tej sprawie to cytowanie samego siebie, oraz innych uzytkownikow forum. A to na poczatek....
To czy Bog istnieje, czy nie istnieje jest pojeciem wzglednym, poniewaz zalezy od definicji tego co uwazamy za Boga. Kolejna sprawa jest aparat naukowy jakim chcemy przeprowadzic dowod. Klasyczna nauka opiera sie z regoly na rachunku matematycznym. Niemniej odzwierciedlenie rzeczywistosci w postaci zalerznosci matematycznych niejednokrotnie zawodzi. Najlepszym przykladem jest tutaj z pewnoscia ludzka swiadomosc. Paradoksem jest tu fakt, ze pomimo pewnosci jej posiadania na dzien dzisiejszy nie mamy mozliwosci przeprowadzenia dowodu jej istnienia w oparciu o caly aparat naukowy jaki dotychczas zbudowalismy. Sa zatem regiony w ktore nauka jeszcze nie zajrzala, ze wzgledu na jej ograniczenia. Po prostu nie posiadamy stosownych narzedzi badawczych azeby udowodnic ludzkie jestestwo a co dopiero jestestwo Boga. Nie mniej, nie jest to niemozliwe a w miare rozwoju tematu podam konkretne rozwiazania. Poprostu to czym jest Bog znacznie rozni sie od tego w co ludzie wierza. Niemniej wcale to nie oznacza, ze go nie ma......
albo:
......Tak naprawdę ludzie zaprzeczają istnieniu Boga ponieważ sa rozczarowani ludzkimi dogmatami. Od dzieciństwa rożni ludzie budują nam wewnętrzne wyobrażenia Boga, każdy na swój sposób, a jest tyle różnych wizji ilu ludzi na świecie. Uogólniając te zjawisko powiemy że istnieje wizja Katolicka i Protestancka, wizja Świadków Jehowy i Adwentystów, Mormonów, Żydów itd - wszystko to są konstrukty psychologiczne w które się wierzy i nierzadko oddaje się im cześć. Natomiast same już ołtarze, święte obrazki i tym podobne, są niczym innym jak zewnętrzną projekcją tych wyobrażeń. Musimy tu jeszcze zaznaczyć i podkreślić grubą kreską że pojęcie "nie ma Boga" - to również wyobrażenie na temat Boga, a stąd mamy także oryginalne wizje ateistów, fizyków, agnostyków itp. Podobnie stymulacja pewnych obszarów mózgu za pomocą chemii oraz innych środków powoduje jedynie uwolnienie naszych wcześniej nabytych wyobrażeń. Tak wiec ludzie szukają dowodu własnych interpretacji, albo zaprzeczają stercie dogmatów, które sami stworzyli. Jednym słowem podświadomie dostrzegają beznadziejność własnych wyobrażeń na ten temat. Ale powiedzmy sobie szczerze, odnoszenie naszych błędnych pojęć do rzeczywistości jeszcze nie wyklucza istnienia Boga....
Pozdrawiam
Misterium Christi
- Apollo
- Imię: Apollo
- Posty: 397
- Dołączył(a): 26 mar 2008, 16:19
- Lokalizacja: Dublin, Irlandia
- Droga życia: 8
- Zodiak: Wodnik
Mnie chodzi o co innego, zresztą treść tych ramek jest bardzo ogólna i nie do końca się zgadzam - np. z tym, że kwestia istnienia Boga jest jakimś "pojęciem" (???), albo że jest pojęciem względnym. Albo np. takie kwiatki:
Jeżeli ktoś wątpi w istnienie ludzi, a zarazem zamieszcza taki tekst na forum internetowym do poczytania przez innych, to chyba sam nie wierzy w to co pisze - po prostu swoim działaniem przeczy stawianym przez siebie tezom.
Ale, wracając do tematu, nie oczekuję, że zaraz się wykrystalizuje jakaś uznawana przez wszystkich wersja postaci Boga, co do której istnienia się wypowiem. Nie, ja chcę, żeby ktoś przedstawił mi własną wizję Boga - jaki On jest, albo dokładniej - kim albo jaki byłby Bóg, gdyby istniał, jeżeli ktoś nie potrafi oddzielić kwestii egzystencjalnych od esencjalnych. Wtedy na ten opis esencji odpowiem statusem egzystencjalnym. Nie będę polemizował - że Bóg taki nie jest, chyba, że sam opis będzie wewnętrznie sprzeczny. Jeżeli opis będzie zbyt niedookreślony, mętny, powiem, że nie wiem czy coś takiego istnieje.
Przykład:
Ktoś powie, że Bóg jest drewnianym szkłem. Sprzeczność, szkło nie może być drewniane. Więc załóżmy, że Bóg jest szklanym szkłem. Moja odpowiedź - Bóg, który jest taki jak w twoim opisie istnieje - bo istnieje szklane szkło - i sprawa rozwiązana!
Czy to naprawdę takie skomplikowane? Jeśli ktoś ma jaja, to odczyta drugie dno tej całej zgadywanki, ale być może ona musi się najpierw w tym celu rozpocząć.
Po prostu nie posiadamy stosownych narzedzi badawczych azeby udowodnic ludzkie jestestwo
Jeżeli ktoś wątpi w istnienie ludzi, a zarazem zamieszcza taki tekst na forum internetowym do poczytania przez innych, to chyba sam nie wierzy w to co pisze - po prostu swoim działaniem przeczy stawianym przez siebie tezom.
Ale, wracając do tematu, nie oczekuję, że zaraz się wykrystalizuje jakaś uznawana przez wszystkich wersja postaci Boga, co do której istnienia się wypowiem. Nie, ja chcę, żeby ktoś przedstawił mi własną wizję Boga - jaki On jest, albo dokładniej - kim albo jaki byłby Bóg, gdyby istniał, jeżeli ktoś nie potrafi oddzielić kwestii egzystencjalnych od esencjalnych. Wtedy na ten opis esencji odpowiem statusem egzystencjalnym. Nie będę polemizował - że Bóg taki nie jest, chyba, że sam opis będzie wewnętrznie sprzeczny. Jeżeli opis będzie zbyt niedookreślony, mętny, powiem, że nie wiem czy coś takiego istnieje.
Przykład:
Ktoś powie, że Bóg jest drewnianym szkłem. Sprzeczność, szkło nie może być drewniane. Więc załóżmy, że Bóg jest szklanym szkłem. Moja odpowiedź - Bóg, który jest taki jak w twoim opisie istnieje - bo istnieje szklane szkło - i sprawa rozwiązana!
Czy to naprawdę takie skomplikowane? Jeśli ktoś ma jaja, to odczyta drugie dno tej całej zgadywanki, ale być może ona musi się najpierw w tym celu rozpocząć.
- T1000
- Imię: T1000
- Posty: 108
- Dołączył(a): 26 cze 2009, 01:15
- Zodiak: chyba robot
Bóg jest prostotą dla prostych, nieskomplikowanych ludzi.
Bóg jest tajemnicą dla umysłów, które starają się dociec jego istnienia, stworzenia.
W obu przypadkach, uważam, że mamy do czynienia z jego łaską, zabawą.
O ile "On-Ona-Ono" w ogóle istnieje.
W moim przekonaniu, istnieje.
Nie koniecznie musi spełniać moje prośby, zachcianki itd... Nie.
Może nawet nigdy nie doswiadczyłem jego obecności (w różnej formie, poza płcią), ale nielogicznym wydaje mi się twierdzenie, że tak dokładna masyzna jak natura, wszechświat, powstało w wyniku przypadku...
Przypadkiem oczywiście, może się okazać, że nie ma Boga...
Nawet jeżeli istnieje, nie objawi się byle komu, choć przyznam, że chciałbym go osobiście poznać. W Vedach, są sposoby, potężnych wyrzeczeń, które mają na celu, zwrócenie uwagi tej Najwyższej Osoby. Podobno były przypadki, które opisują, że powielu miesiącach ów wyrzeczeń, następowała ta chwila... Jednak raczej chodzi tutaj o łaskę, a nie o wiedzę i wyrzeczenia. Jedno i drugie, jest narzędziem, które ów łaskę, może urzeczywistnić.
Dowody? Jakie mogę dać wam dowody?
Ani ze mnie kleryk, ani naukowiec, bliżej mi do jogina wschodu, niż do zachodniego filozofa.
W tej sferze, nie będzie nigdy jasnych dowodów, jezeli on istnieje, zawsze będzie poza uchwyceniem go poprzez nasze ograniczone zmysły. To podróż indywidualna, w głąb siebie, w głąb własnej boskości, maleńkiej, niczym kropla...
Naukowcy robią kawał dobrej roboty, pokazują nam część maszyny,którą On zaprojektował.
Gdybym był Bogiem, nie potrzebowałbym, poklasku, nie zastanawiałbym się nad zniewagami. Po prostu bym się bawił i oddawał przyjemnością, a gdyby i to mi sięznudziło, przybierałbym formę męczenników i ascetów, udawałbym głupca, sporządzałbym nowy projekt na temat zasiedlenia Marsa, grabym w piłkę, kochałbym się z kobietą, kochałbym się z mężczyzną... Bóg jest blisko i jednocześnie daleko.
Logika w pewnym momencie jest zbędna, ale bez niej bylibysmy naiwni jak stado owiec, prowadzonych na rzeź.
x
Bóg jest tajemnicą dla umysłów, które starają się dociec jego istnienia, stworzenia.
W obu przypadkach, uważam, że mamy do czynienia z jego łaską, zabawą.
O ile "On-Ona-Ono" w ogóle istnieje.
W moim przekonaniu, istnieje.
Nie koniecznie musi spełniać moje prośby, zachcianki itd... Nie.
Może nawet nigdy nie doswiadczyłem jego obecności (w różnej formie, poza płcią), ale nielogicznym wydaje mi się twierdzenie, że tak dokładna masyzna jak natura, wszechświat, powstało w wyniku przypadku...
Przypadkiem oczywiście, może się okazać, że nie ma Boga...
Nawet jeżeli istnieje, nie objawi się byle komu, choć przyznam, że chciałbym go osobiście poznać. W Vedach, są sposoby, potężnych wyrzeczeń, które mają na celu, zwrócenie uwagi tej Najwyższej Osoby. Podobno były przypadki, które opisują, że powielu miesiącach ów wyrzeczeń, następowała ta chwila... Jednak raczej chodzi tutaj o łaskę, a nie o wiedzę i wyrzeczenia. Jedno i drugie, jest narzędziem, które ów łaskę, może urzeczywistnić.
Dowody? Jakie mogę dać wam dowody?
Ani ze mnie kleryk, ani naukowiec, bliżej mi do jogina wschodu, niż do zachodniego filozofa.
W tej sferze, nie będzie nigdy jasnych dowodów, jezeli on istnieje, zawsze będzie poza uchwyceniem go poprzez nasze ograniczone zmysły. To podróż indywidualna, w głąb siebie, w głąb własnej boskości, maleńkiej, niczym kropla...
Naukowcy robią kawał dobrej roboty, pokazują nam część maszyny,którą On zaprojektował.
Gdybym był Bogiem, nie potrzebowałbym, poklasku, nie zastanawiałbym się nad zniewagami. Po prostu bym się bawił i oddawał przyjemnością, a gdyby i to mi sięznudziło, przybierałbym formę męczenników i ascetów, udawałbym głupca, sporządzałbym nowy projekt na temat zasiedlenia Marsa, grabym w piłkę, kochałbym się z kobietą, kochałbym się z mężczyzną... Bóg jest blisko i jednocześnie daleko.
Logika w pewnym momencie jest zbędna, ale bez niej bylibysmy naiwni jak stado owiec, prowadzonych na rzeź.
x
- Rafal_x
- Posty: 13
- Dołączył(a): 16 wrz 2009, 10:27
- Zodiak: Wodnik
T1000
Odnoszę wrażenie, że traktujesz ten temat wyłącznie jako ćwiczenie z retoryki, logiki czy czegoś tam jeszcze...
Widzisz, moim zdaniem, nie można udowodnić istnienia Boga tymi narzędziami. Zaprzeczyć, a i owszem można! - i tutaj masz tą przewagę, z której, jak mniemam zdajesz sobie sprawę.
pozdrawiam - Jurek
Odnoszę wrażenie, że traktujesz ten temat wyłącznie jako ćwiczenie z retoryki, logiki czy czegoś tam jeszcze...
Widzisz, moim zdaniem, nie można udowodnić istnienia Boga tymi narzędziami. Zaprzeczyć, a i owszem można! - i tutaj masz tą przewagę, z której, jak mniemam zdajesz sobie sprawę.
pozdrawiam - Jurek
Jeśli nie będziesz sobą, kto nim będzie?
- jajurek
- Imię: jurek
- Posty: 9
- Dołączył(a): 12 lip 2009, 04:00
- Droga życia: 6
- Typ: 4w5
- Zodiak: smok
Witam
T1000 napisał:
oraz:
Widzisz przyjacielu.... I właśnie w takich kwestiach nie domagasz, a powinieneś był przeczytać uważnie. Ponieważ rzecz właśnie na tym polega. O co chodzi...? Już wyjaśniam. Mianowicie nauki przyrodnicze (fizyka, chemia etc.) do opisu świata stosują tzw. aparat matematyczny i przy pomocy tegoż narzędzia badają wszystko. Paradoks tkwi jednak w tym, że nie można opisywać w kategoriach matematycznych struktury naszego jestestwa, ponieważ aparat ten zawodzi ze względu na inną logikę. A skoro zawodzi w przypadku jestestwa ludzkiego, to o ileż bardziej jest niewydolny w opisie jestestw zupełnie na innym stopniu ewolucyjnym np. tym niższym - zwierzęcym. A zatem to z czym sobie dobrze radzi nauka, to zaledwie jedna z części rzeczywistości. Do opisu natury człowieka trzeba zatem użyć zupełnie innych narzędzi poznawczych, oraz analogicznie należy użyć tych samych procedur do przeprowadzenia dowodu na istnienie bytu Boga. Natomiast przedstawienie go w taki sam sposób jak przedstawia się istnienie szkła zupełnie mija się z celem. Ponad to uporczywe opieranie się na tzw. "młocie logiki" - na twoją szkodę tez niewiele będzie tutaj przydatne, bo funkcjonuje on tylko w ramach regulaminu zwanego paradygmat. Jeżeli to zrozumiesz wówczas będziemy mogli pójść dalej.....
Pozdrawiam
T1000 napisał:
....Jeżeli ktoś wątpi w istnienie ludzi, a zarazem zamieszcza taki tekst na forum internetowym do poczytania przez innych, to chyba sam nie wierzy w to co pisze - po prostu swoim działaniem przeczy stawianym przez siebie tezom......
oraz:
......Ktoś powie, że Bóg jest drewnianym szkłem. Sprzeczność, szkło nie może być drewniane. Więc załóżmy, że Bóg jest szklanym szkłem. Moja odpowiedź - Bóg, który jest taki jak w twoim opisie istnieje - bo istnieje szklane szkło - i sprawa rozwiązana!.......
Widzisz przyjacielu.... I właśnie w takich kwestiach nie domagasz, a powinieneś był przeczytać uważnie. Ponieważ rzecz właśnie na tym polega. O co chodzi...? Już wyjaśniam. Mianowicie nauki przyrodnicze (fizyka, chemia etc.) do opisu świata stosują tzw. aparat matematyczny i przy pomocy tegoż narzędzia badają wszystko. Paradoks tkwi jednak w tym, że nie można opisywać w kategoriach matematycznych struktury naszego jestestwa, ponieważ aparat ten zawodzi ze względu na inną logikę. A skoro zawodzi w przypadku jestestwa ludzkiego, to o ileż bardziej jest niewydolny w opisie jestestw zupełnie na innym stopniu ewolucyjnym np. tym niższym - zwierzęcym. A zatem to z czym sobie dobrze radzi nauka, to zaledwie jedna z części rzeczywistości. Do opisu natury człowieka trzeba zatem użyć zupełnie innych narzędzi poznawczych, oraz analogicznie należy użyć tych samych procedur do przeprowadzenia dowodu na istnienie bytu Boga. Natomiast przedstawienie go w taki sam sposób jak przedstawia się istnienie szkła zupełnie mija się z celem. Ponad to uporczywe opieranie się na tzw. "młocie logiki" - na twoją szkodę tez niewiele będzie tutaj przydatne, bo funkcjonuje on tylko w ramach regulaminu zwanego paradygmat. Jeżeli to zrozumiesz wówczas będziemy mogli pójść dalej.....
Pozdrawiam
Misterium Christi
- Apollo
- Imię: Apollo
- Posty: 397
- Dołączył(a): 26 mar 2008, 16:19
- Lokalizacja: Dublin, Irlandia
- Droga życia: 8
- Zodiak: Wodnik
Ten żart, że logika funkcjonuje w ramach jakiegoś regulaminu, to chyba wymyśliłeś niedawno. Zastanawiam się, czy wiesz, co może być paradygmatem logiki. Może podaj przykład, to się pośmiejemy. I zejdź z tematu mnie! - przestań mi wmawiać jakieś scjentystyczne uprzedzenia, ktore nijak się mają do głównego wątku. Nigdzie nie próbuję opisywać czysto naukowo człowieka ani Boga, wiec twoje argumenty trafiają w próżnię. Skąd pomysł, że jeśli człowieka nie można opisać, to Boga tym bardziej nie??? Co to za retoryczne wybryki, na czym to oparte, na stopniowaniu niesamowitości?
Człowiek to człowiek. A teraz mówimy o Bogu, o Jego istnieniu bądź nieistnieniu i o tym jaki On mógłby być.
I nie obrzucajmy się zarzutami o stosowanie jakichś niewydolnych narzędzi poznawczych - przecież ja tylko oddaję głos innym!! To takie proste, ale Ty widzisz w tym jakiś problem, węszysz spisek, zarzucasz mi jakieś złe podejście. O co chodzi??? Niechże się każdy wypowie JAK CHCE !
Może bądź pionierem i odważ się zwerbalizować cechy, ktore przypisujesz Bogu (jeżeli jesteś zdolny do takiej autorefleksji), a ja się ustosunkuję w kwestii Jego istnienia. Może czegoś się dowiemy.
Człowiek to człowiek. A teraz mówimy o Bogu, o Jego istnieniu bądź nieistnieniu i o tym jaki On mógłby być.
I nie obrzucajmy się zarzutami o stosowanie jakichś niewydolnych narzędzi poznawczych - przecież ja tylko oddaję głos innym!! To takie proste, ale Ty widzisz w tym jakiś problem, węszysz spisek, zarzucasz mi jakieś złe podejście. O co chodzi??? Niechże się każdy wypowie JAK CHCE !
Może bądź pionierem i odważ się zwerbalizować cechy, ktore przypisujesz Bogu (jeżeli jesteś zdolny do takiej autorefleksji), a ja się ustosunkuję w kwestii Jego istnienia. Może czegoś się dowiemy.
- T1000
- Imię: T1000
- Posty: 108
- Dołączył(a): 26 cze 2009, 01:15
- Zodiak: chyba robot
Witam
T1000 napisal:
Nie....To nie jest zart, tylko wychodzi twoje niedouczenie. Musisz zrozumiec ze twoja retoryka jest zupelnie z innej bajki i jezeli bedzie to tak dalej trwalo to nigdy sie nie zrozumiemy, a twoje obsmiewanie sie bedze poprostu irytujace. Jezeli chcesz wogole cokolwiek pojac z tego co czytasz na tym forum to musisz przede wszystkim zmienic swoj paradygmat, ktory z grubsza dotyczy fundamentalnych zalorzen co do natury rzeczywistosci. Wybór paradygmatu ma ogromny wpływ na dobór przekonan, a także istotnie wpływa na preferencje porozumiewania sie pomiedzy osobnikami......
dalej T1000 napisal:
Z bytem Boga jest podobnie jak naszą jaźna. Otoz każdy nosi ja w sobie jako nieuświadomioną cześć psychiki. Musimy tu zaznaczyć i jasno podkreślić, ze większość ludzi posiadających tzw. świadomość normalną (dzienną) najwyraźniej nie zdaje sobie sprawy z posiadania własnej jaźni (świadomości duchowej). Wszyscy jak od szablonu utożsamiają się z własnymi myślami (tzw. świadomość psychiczna, egotyczna). A jeszcze inni z własnym ciałem (najniższa świadomość cielesna, zwierzęca, chtoniczna).... Niemniej jeżeli byśmy urzeczywistniali w sobie tą drabinę stanów psychicznych, uświadamiając sobie coraz to kolejne jej stopnie, w efekcie doszlibyśmy do etapu poznawania już nie tyle własnej Jaźni, ale także jej struktury osadzonej w boskim bycie. A zatem, w myśl idei Kena Wilbera i założeń psychologi transpersonalnej jest to nic innego jak kolejny etap wewnętrznej ewolucji z którym wcześniej czy później cała ludzkość się zmierzy. Dlatego tak niezmiernie waznym jest poznanie samego siebie, poniewaz od tego uzaleznione jest poznanie Boga....
dalej T1000 napisal:
Pewnych rzeczy poprostu nie da sie zwerbalizowac, poniewaz sprowadzilibysmy dyskusje do stworzenia jakiegos dogmatu wyrazajacego nasze najszczersze zyczena wzgledem czegos, co umownie zwiemy Bogiem. Bo czymze sa dogmaty, jezeli nie werbalizacja pewnych transcendentnych zalozen. Podwazenie tak stworzonej definicji nie powinno sprawic nikomu trudnosci i wyciaganie na tej podstawie wniosku - ze nie ma Boga, moze zostac odebrane jako zachowanie troche naiwnie....
Inaczej rzecz ma sie z doswiadczeniem, podczas ktorego osoba uswiadamia sobie pewne fakty ktorych jakie kolwiek proby werbalizacji moga skonczyc sie niepowodzeniem. Oczywiscie mozemy roboczo ustalic odowiednie slownictwo typu, Bog musi byc wszechmogacy, wszechobecny itp. niemniej stajemy wobec problemu, czy wogole wlasciwym jest nazywanie czegos o czym nie ma sie zielonego pojecia. A wiec zanim sie tego nie uswiadomi w akcie bezposredniego doswiadczenia nie mozemy formulowac zadnych wnioskow okreslajacych istote rzeczy. Stad medytacja stanowi najlepsze narzedzie umozliwiajace spelnienie tych oczekiwan, ktore wykraczaja poza nasze wyobrazena i nalecalosci kulturowe. A zatem pozostaje jedynie doswiadczenie i uzycie takiego narzedzia badawczego ktore byloby wiarygodne. Takim narzedzem jest swiadomosc, i jezeli tego ne zaakceptujemy bedzemy skazani na swiat mtologii i zwiazanych z nia symboli....
Pozdrawiam
T1000 napisal:
......Ten żart, że logika funkcjonuje w ramach jakiegoś regulaminu, to chyba wymyśliłeś niedawno......
Nie....To nie jest zart, tylko wychodzi twoje niedouczenie. Musisz zrozumiec ze twoja retoryka jest zupelnie z innej bajki i jezeli bedzie to tak dalej trwalo to nigdy sie nie zrozumiemy, a twoje obsmiewanie sie bedze poprostu irytujace. Jezeli chcesz wogole cokolwiek pojac z tego co czytasz na tym forum to musisz przede wszystkim zmienic swoj paradygmat, ktory z grubsza dotyczy fundamentalnych zalorzen co do natury rzeczywistosci. Wybór paradygmatu ma ogromny wpływ na dobór przekonan, a także istotnie wpływa na preferencje porozumiewania sie pomiedzy osobnikami......
dalej T1000 napisal:
.....Skąd pomysł, że jeśli człowieka nie można opisać, to Boga tym bardziej nie??? Co to za retoryczne wybryki, na czym to oparte, na stopniowaniu niesamowitości?.......
Z bytem Boga jest podobnie jak naszą jaźna. Otoz każdy nosi ja w sobie jako nieuświadomioną cześć psychiki. Musimy tu zaznaczyć i jasno podkreślić, ze większość ludzi posiadających tzw. świadomość normalną (dzienną) najwyraźniej nie zdaje sobie sprawy z posiadania własnej jaźni (świadomości duchowej). Wszyscy jak od szablonu utożsamiają się z własnymi myślami (tzw. świadomość psychiczna, egotyczna). A jeszcze inni z własnym ciałem (najniższa świadomość cielesna, zwierzęca, chtoniczna).... Niemniej jeżeli byśmy urzeczywistniali w sobie tą drabinę stanów psychicznych, uświadamiając sobie coraz to kolejne jej stopnie, w efekcie doszlibyśmy do etapu poznawania już nie tyle własnej Jaźni, ale także jej struktury osadzonej w boskim bycie. A zatem, w myśl idei Kena Wilbera i założeń psychologi transpersonalnej jest to nic innego jak kolejny etap wewnętrznej ewolucji z którym wcześniej czy później cała ludzkość się zmierzy. Dlatego tak niezmiernie waznym jest poznanie samego siebie, poniewaz od tego uzaleznione jest poznanie Boga....
dalej T1000 napisal:
.....Może bądź pionierem i odważ się zwerbalizować cechy, ktore przypisujesz Bogu (jeżeli jesteś zdolny do takiej autorefleksji), a ja się ustosunkuję w kwestii Jego istnienia. Może czegoś się dowiemy.......
Pewnych rzeczy poprostu nie da sie zwerbalizowac, poniewaz sprowadzilibysmy dyskusje do stworzenia jakiegos dogmatu wyrazajacego nasze najszczersze zyczena wzgledem czegos, co umownie zwiemy Bogiem. Bo czymze sa dogmaty, jezeli nie werbalizacja pewnych transcendentnych zalozen. Podwazenie tak stworzonej definicji nie powinno sprawic nikomu trudnosci i wyciaganie na tej podstawie wniosku - ze nie ma Boga, moze zostac odebrane jako zachowanie troche naiwnie....
Inaczej rzecz ma sie z doswiadczeniem, podczas ktorego osoba uswiadamia sobie pewne fakty ktorych jakie kolwiek proby werbalizacji moga skonczyc sie niepowodzeniem. Oczywiscie mozemy roboczo ustalic odowiednie slownictwo typu, Bog musi byc wszechmogacy, wszechobecny itp. niemniej stajemy wobec problemu, czy wogole wlasciwym jest nazywanie czegos o czym nie ma sie zielonego pojecia. A wiec zanim sie tego nie uswiadomi w akcie bezposredniego doswiadczenia nie mozemy formulowac zadnych wnioskow okreslajacych istote rzeczy. Stad medytacja stanowi najlepsze narzedzie umozliwiajace spelnienie tych oczekiwan, ktore wykraczaja poza nasze wyobrazena i nalecalosci kulturowe. A zatem pozostaje jedynie doswiadczenie i uzycie takiego narzedzia badawczego ktore byloby wiarygodne. Takim narzedzem jest swiadomosc, i jezeli tego ne zaakceptujemy bedzemy skazani na swiat mtologii i zwiazanych z nia symboli....
Pozdrawiam
Ostatnio edytowano 25 wrz 2009, 04:51 przez Apollo, łącznie edytowano 4 razy
Misterium Christi
- Apollo
- Imię: Apollo
- Posty: 397
- Dołączył(a): 26 mar 2008, 16:19
- Lokalizacja: Dublin, Irlandia
- Droga życia: 8
- Zodiak: Wodnik
…innymi słowy: Otwórz drzwi, wejdź (droga jest znana), a to czego doświadczysz spróbuj udowodnić, a gdy to udowodnisz będziesz mógł to poddać wnikliwej krytyce – powodzenia!
Gdy jednak doświadczysz, będziesz się śmiał ze swego pomysłu, aby to udowadniać…
Jurek
Gdy jednak doświadczysz, będziesz się śmiał ze swego pomysłu, aby to udowadniać…
Jurek
Jeśli nie będziesz sobą, kto nim będzie?
- jajurek
- Imię: jurek
- Posty: 9
- Dołączył(a): 12 lip 2009, 04:00
- Droga życia: 6
- Typ: 4w5
- Zodiak: smok
Widze, że niezły strach posiałem, haha
Czyli nikt nie odważy się pisać o Bogu? Zamiast tego troszkę zmyłkowych rozważań na temat porozumienia, tak? "Paradygmat logiki" A za chwilę lekko wygięty cytacik z encyklopedii o paradygmacie nauk empirycznych.
(założeń, nie zalorzen, trochu patriotyzma!) Tak jakby logika była empirią... więcej uczciwości! Ja wylewam czasem komuś wiadro na głowę bo sam uważam, że jest to metoda na wydobycie ziarenka prawdy. (Oczywiście można to też rozpatrzyć jako formę słownej agresji i tłumaczyć mi, że jestem "źle zaprogramowany").
To jest WĄTEK O BOGU, proszę pisać o Bogu. Nie o mnie, ja nie jestem Bogiem.
Od razu uprzedzę pewien trik, który się na tym forum bardzo często przewija, mianowicie odpowiedź typu:
albo coś w stylu:
a) jest to unikanie odpowiedzi
b) jest to robienie idioty z rozmówcy
c) nic to nie mówi o Bogu (świecie)
d) jest to wymądrzanie się, bo rozmówca sam najlepiej wie czy Bóg (świat) jest taki, jakim by się Go chciało
Apollo:
Zwerbalizuj COKOLWIEK. Może sam zacznę, bo widzę, że jest z tym jakiś problem. Wg mnie Bóg jest np. bytem osobowym, tzn. jest kimś, a nie tylko czymś. Wbrew mniemaniu niektórych bycie kimś nie oznacza, że nie jest się czymś. "Ktoś" to coś, co ma cechy osobowe, np. wolę. - ... lecz co to? Zwerbalizowało mi!
O, blisko, blisko! Czy można więc dyskutować o istnieniu czegoś, o czym nie ma się pojęcia, hę? W zasadzie kieruję moją pierwszą prośbę do Certoipus'a, który zdaje się mieć jaką koncepcję Boga, ale nie wiadomo jaką, więc i nie wiadomo jak mu odpowiedzieć, czy Bóg istnieje.
Czyli nikt nie odważy się pisać o Bogu? Zamiast tego troszkę zmyłkowych rozważań na temat porozumienia, tak? "Paradygmat logiki" A za chwilę lekko wygięty cytacik z encyklopedii o paradygmacie nauk empirycznych.
, ktory z grubsza dotyczy fundamentalnych zalorzen co do natury rzeczywistosci
(założeń, nie zalorzen, trochu patriotyzma!) Tak jakby logika była empirią... więcej uczciwości! Ja wylewam czasem komuś wiadro na głowę bo sam uważam, że jest to metoda na wydobycie ziarenka prawdy. (Oczywiście można to też rozpatrzyć jako formę słownej agresji i tłumaczyć mi, że jestem "źle zaprogramowany").
To jest WĄTEK O BOGU, proszę pisać o Bogu. Nie o mnie, ja nie jestem Bogiem.
Od razu uprzedzę pewien trik, który się na tym forum bardzo często przewija, mianowicie odpowiedź typu:
"Bóg (resp.świat) jest taki, jakim chcesz go widzieć."
albo coś w stylu:
Twój Bóg (resp.świat) jest twojego autorstwa.
a) jest to unikanie odpowiedzi
b) jest to robienie idioty z rozmówcy
c) nic to nie mówi o Bogu (świecie)
d) jest to wymądrzanie się, bo rozmówca sam najlepiej wie czy Bóg (świat) jest taki, jakim by się Go chciało
Apollo:
Pewnych rzeczy poprostu nie da sie zwerbalizowac
Zwerbalizuj COKOLWIEK. Może sam zacznę, bo widzę, że jest z tym jakiś problem. Wg mnie Bóg jest np. bytem osobowym, tzn. jest kimś, a nie tylko czymś. Wbrew mniemaniu niektórych bycie kimś nie oznacza, że nie jest się czymś. "Ktoś" to coś, co ma cechy osobowe, np. wolę. - ... lecz co to? Zwerbalizowało mi!
niemniej stajemy wobec problemu, czy wogole wlasciwym jest nazywanie czegos o czym nie ma sie zielonego pojecia
O, blisko, blisko! Czy można więc dyskutować o istnieniu czegoś, o czym nie ma się pojęcia, hę? W zasadzie kieruję moją pierwszą prośbę do Certoipus'a, który zdaje się mieć jaką koncepcję Boga, ale nie wiadomo jaką, więc i nie wiadomo jak mu odpowiedzieć, czy Bóg istnieje.
- T1000
- Imię: T1000
- Posty: 108
- Dołączył(a): 26 cze 2009, 01:15
- Zodiak: chyba robot
Witam
T1000 napisał:
Tak naprawdę to ciężko uznać Boga za byt osobowy, bo na jakiej podstawie.....? Jedyną przesłanką jaka może tutaj zaistnieć i jest w miarę przystępna to zjawisko zwane personifikacją. Oczywiście nie oznacza to jeszcze niczego poza przystosowaniem zrozumienia istoty Boga do własnych potrzeb rozumowych. Tutaj mamy doskonały przykład odmienności paradygmatów. Według zupełnie innych założeń żadne jestestwo same w sobie nie jest bytem osobowym. Co to oznacza...? Jeżeli chodzi o człowieka osobowość jest tym czynnikiem jakiego nabiera w miarę wychowania, wykształcenia itp. A zatem osobowość jest tutaj niejako przypadłością a nie cechą własną. Jakby tego było mało również wolna wola nie jest cechą osobowości. Niemniej to co ją najbardziej konstytuuje jest charakter jaki nabiera określony byt. Czy zatem Bóg posiada charakter....? Odpowiedzieć na to pytanie możemy wówczas jeżeli przyjrzymy się samym sobie i spenetrujemy to co nazywamy podstawą ludzkiego bytu......
Pozdrawiamy
T1000 napisał:
....Wg mnie Bóg jest np. bytem osobowym, tzn. jest kimś, a nie tylko czymś. Wbrew mniemaniu niektórych bycie kimś nie oznacza, że nie jest się czymś. "Ktoś" to coś, co ma cechy osobowe, np. wolę. - ... lecz co to? Zwerbalizowało mi! .......
Tak naprawdę to ciężko uznać Boga za byt osobowy, bo na jakiej podstawie.....? Jedyną przesłanką jaka może tutaj zaistnieć i jest w miarę przystępna to zjawisko zwane personifikacją. Oczywiście nie oznacza to jeszcze niczego poza przystosowaniem zrozumienia istoty Boga do własnych potrzeb rozumowych. Tutaj mamy doskonały przykład odmienności paradygmatów. Według zupełnie innych założeń żadne jestestwo same w sobie nie jest bytem osobowym. Co to oznacza...? Jeżeli chodzi o człowieka osobowość jest tym czynnikiem jakiego nabiera w miarę wychowania, wykształcenia itp. A zatem osobowość jest tutaj niejako przypadłością a nie cechą własną. Jakby tego było mało również wolna wola nie jest cechą osobowości. Niemniej to co ją najbardziej konstytuuje jest charakter jaki nabiera określony byt. Czy zatem Bóg posiada charakter....? Odpowiedzieć na to pytanie możemy wówczas jeżeli przyjrzymy się samym sobie i spenetrujemy to co nazywamy podstawą ludzkiego bytu......
Pozdrawiamy
Misterium Christi
- Apollo
- Imię: Apollo
- Posty: 397
- Dołączył(a): 26 mar 2008, 16:19
- Lokalizacja: Dublin, Irlandia
- Droga życia: 8
- Zodiak: Wodnik
T1000
Wychowywałem się w wierze chrześcijańskiej. Tam niestety o Bogu, poza jego wysłannikami i współczuciu, nie ma właściwie żadnych informacji... Toteż wyruszyłem w podróż na wschód. Dowiedziałem się, że na wschodzie, dużo więcej jest napisane o Osobie Boga, o jego charakterze, zabawach, inkarnacjach... Swoją wiedzę opieram na Vedach. Twierdzę, że bardziej naukowego podejścia do świata duchowego, nie ma na ziemi. Chcesz się dowiedzieć o Bogu? Poznaj Vedy.
Bóg ma osobowość, jednocześnie jest absolutem przenikających wszystko, jako siła napędowa zasad natury, wszechświata, karmy. Jest tym, któremu podobają się kobiety, jest tym, który przejawia miłość do jednej kobiety. Jest również kobietą, która wspomina go i wzdycha na jego temat, w świetle księżyca nad świętą rzeką. Jest tym, który ma wiele imion (chcesz konkretów, proszę): Visznu, Narayana, Jahwe, Allah, Rama, Balaram, Caitanya Mahabraphu itd... To bardzo osobowe spojrzenie na koncepcje Boga. Uwielbia nęcić wiedzę uczonych, bawiąc się z nimi pod postacią dziecka, udając niewinne, beztroskie brzdące, sikające w spichlerzu na masło, śmietane. Bóg jak najbardziej ma osobę, swoją ulubioną, ale objawia się ludziom, wg ich potrzeb. Uczonemu filozofowi objawi mu się pod postacią miliardów stron wiedzy do przebrnięcia, koncepcji, zasad działania świata materialnego. Właściwie ukryje się w swej prostocie pod ów postacią niekończących się analiz i koncepcji... Wiedza jest jak najbardziej wskazana. Jednak, każdy człowiek ma różne potrzeby, to też Bóg przybiera formę bezosobową, dla mayavadi, tych, którzy zaprzeczają, że Bóg jest osobą itd... Dla każdego jest ścieżka, ale dla nielicznych jest łaska spotkania go 1vs1. On ma w paluszku wiedze wszystkich wszechświatów, wszytskich siedmiu systemó planetarnych, planet niebiańskich, planet piekielnych, planet pośrednich, jak ziemia. Co jeszcze może zrobić Byt, który jest wszystkim i wszystko przenika, aby się nie nudzić? Bawi się, morduje, wciela się w skórę tego, który uczy się go pojąć itd.
Mądrze i głupio zarazem powiedzieć, że każdy z nas jest bogiem. Bliższe prawdzie jest powiedzenie, że każdy z nas jest jego mniejszą częścią. My jesteśmy kroplą, On jest morzem. Mamy takie same możliwości urzeczywistnienia mocy, ale my w granicach kropli, On w granicach morza i daleko poza nim. Zatem Bóg jest skomplikowany i prosty. Logika tego nie kupi...
Apolo
Spekulacje, nie wnoszą nic do dyskusji poza eksponowaniem nadymanego EGO, które chwali się zasobem i terminologią ponadprzeciętną. Jednak to tylko głuche szczekanie psa, który został pozbawiony swojej ulubionej kości.
x
Wychowywałem się w wierze chrześcijańskiej. Tam niestety o Bogu, poza jego wysłannikami i współczuciu, nie ma właściwie żadnych informacji... Toteż wyruszyłem w podróż na wschód. Dowiedziałem się, że na wschodzie, dużo więcej jest napisane o Osobie Boga, o jego charakterze, zabawach, inkarnacjach... Swoją wiedzę opieram na Vedach. Twierdzę, że bardziej naukowego podejścia do świata duchowego, nie ma na ziemi. Chcesz się dowiedzieć o Bogu? Poznaj Vedy.
Bóg ma osobowość, jednocześnie jest absolutem przenikających wszystko, jako siła napędowa zasad natury, wszechświata, karmy. Jest tym, któremu podobają się kobiety, jest tym, który przejawia miłość do jednej kobiety. Jest również kobietą, która wspomina go i wzdycha na jego temat, w świetle księżyca nad świętą rzeką. Jest tym, który ma wiele imion (chcesz konkretów, proszę): Visznu, Narayana, Jahwe, Allah, Rama, Balaram, Caitanya Mahabraphu itd... To bardzo osobowe spojrzenie na koncepcje Boga. Uwielbia nęcić wiedzę uczonych, bawiąc się z nimi pod postacią dziecka, udając niewinne, beztroskie brzdące, sikające w spichlerzu na masło, śmietane. Bóg jak najbardziej ma osobę, swoją ulubioną, ale objawia się ludziom, wg ich potrzeb. Uczonemu filozofowi objawi mu się pod postacią miliardów stron wiedzy do przebrnięcia, koncepcji, zasad działania świata materialnego. Właściwie ukryje się w swej prostocie pod ów postacią niekończących się analiz i koncepcji... Wiedza jest jak najbardziej wskazana. Jednak, każdy człowiek ma różne potrzeby, to też Bóg przybiera formę bezosobową, dla mayavadi, tych, którzy zaprzeczają, że Bóg jest osobą itd... Dla każdego jest ścieżka, ale dla nielicznych jest łaska spotkania go 1vs1. On ma w paluszku wiedze wszystkich wszechświatów, wszytskich siedmiu systemó planetarnych, planet niebiańskich, planet piekielnych, planet pośrednich, jak ziemia. Co jeszcze może zrobić Byt, który jest wszystkim i wszystko przenika, aby się nie nudzić? Bawi się, morduje, wciela się w skórę tego, który uczy się go pojąć itd.
Mądrze i głupio zarazem powiedzieć, że każdy z nas jest bogiem. Bliższe prawdzie jest powiedzenie, że każdy z nas jest jego mniejszą częścią. My jesteśmy kroplą, On jest morzem. Mamy takie same możliwości urzeczywistnienia mocy, ale my w granicach kropli, On w granicach morza i daleko poza nim. Zatem Bóg jest skomplikowany i prosty. Logika tego nie kupi...
Apolo
Spekulacje, nie wnoszą nic do dyskusji poza eksponowaniem nadymanego EGO, które chwali się zasobem i terminologią ponadprzeciętną. Jednak to tylko głuche szczekanie psa, który został pozbawiony swojej ulubionej kości.
x
- Rafal_x
- Posty: 13
- Dołączył(a): 16 wrz 2009, 10:27
- Zodiak: Wodnik
Witam
Chcesz mnie pokąsać Rafale....? Nie ma to najmniejszego sensu, ponieważ idee które odzwierciedlam nierzadko pochodzą rodem ze wschodu. Tak również jest w tym temacie, gdzie Brahman jest bezosobowy. Tutaj najwyraźniej popadłeś w pułapkę umysłu, ponieważ problem dotyczy czegoś zgoła innego. Oczywiście to prawda że Bóg objawia się w naturze, wiedzy itp. Niemniej należy to rozumieć na zasadzie ekspresji. W gnozie zachodniej istnieje takie ładne określenie emanacji. I tutaj właśnie mamy to co mówiłem o różnicy paradygmatów. Bowiem w przeciwieństwie do zachodu, gdzie Bóg jest odrębną istotą, na wschodzie jest on tożsamy z całym wszechświatem. Ba...cały wszechświat emanuje z niego tak jak płomień emanuje ze świecy. Na wschodzie przedstawia się to obrazowo w postaci kosmicznych okresów wydechu i wdechu. Obecnie determinuje go to pierwsze. Dlatego też mówiąc o Bogu tak naprawdę możemy mówić o czymkolwiek, ponieważ jest on wszystkim, drzewem, kwiatem, krową, ale jest przede wszystkim nami samymi. A zatem człowiek jako element natury wszechświata może doświadczyć Boga poprzez samego siebie. Dokładnie, jesteśmy jego obrazem i podobieństwem. Dlatego też celem doświadczenia medytacyjnego jest podróż wewnętrzna do źródła tego objawienia czy ekspresji. Jakby to nie ując, w miarę nabierania doświadczenia schodzimy poza osobowościowe obszary ludzkiej psychiki i przeżywamy tam samych siebie u podstawy bytu. Tę podstawę bytu, którą na zachodzie ładnie zwiemy "jaźnią", natomiast na wschodzie "atmanem" doświadczamy jako bezpośrednią emanację Brahmana.. Prawda jest taka Rafale, że nasze najgłębsze "Ja", w przeciwieństwie do "ego" jest bezosobowe. Dlatego też tak bardzo istotnym jest rozgraniczenie na jakim poziomie doświadczenia mówimy o Bogu. Jeżeli na poziomie "jaźni" to jest on bezosobowy, jeżeli na poziomie "ego" to wówczas jest jak najbardziej osobowością, natomiast jeżeli na poziomie fizycznym to jest on niczym innym jak materią. Ale możemy powiedzieć także ogólnie, że Bóg jest wszystkim we wszystkim i także nie będzie problemu......
Pozdrawiam
Chcesz mnie pokąsać Rafale....? Nie ma to najmniejszego sensu, ponieważ idee które odzwierciedlam nierzadko pochodzą rodem ze wschodu. Tak również jest w tym temacie, gdzie Brahman jest bezosobowy. Tutaj najwyraźniej popadłeś w pułapkę umysłu, ponieważ problem dotyczy czegoś zgoła innego. Oczywiście to prawda że Bóg objawia się w naturze, wiedzy itp. Niemniej należy to rozumieć na zasadzie ekspresji. W gnozie zachodniej istnieje takie ładne określenie emanacji. I tutaj właśnie mamy to co mówiłem o różnicy paradygmatów. Bowiem w przeciwieństwie do zachodu, gdzie Bóg jest odrębną istotą, na wschodzie jest on tożsamy z całym wszechświatem. Ba...cały wszechświat emanuje z niego tak jak płomień emanuje ze świecy. Na wschodzie przedstawia się to obrazowo w postaci kosmicznych okresów wydechu i wdechu. Obecnie determinuje go to pierwsze. Dlatego też mówiąc o Bogu tak naprawdę możemy mówić o czymkolwiek, ponieważ jest on wszystkim, drzewem, kwiatem, krową, ale jest przede wszystkim nami samymi. A zatem człowiek jako element natury wszechświata może doświadczyć Boga poprzez samego siebie. Dokładnie, jesteśmy jego obrazem i podobieństwem. Dlatego też celem doświadczenia medytacyjnego jest podróż wewnętrzna do źródła tego objawienia czy ekspresji. Jakby to nie ując, w miarę nabierania doświadczenia schodzimy poza osobowościowe obszary ludzkiej psychiki i przeżywamy tam samych siebie u podstawy bytu. Tę podstawę bytu, którą na zachodzie ładnie zwiemy "jaźnią", natomiast na wschodzie "atmanem" doświadczamy jako bezpośrednią emanację Brahmana.. Prawda jest taka Rafale, że nasze najgłębsze "Ja", w przeciwieństwie do "ego" jest bezosobowe. Dlatego też tak bardzo istotnym jest rozgraniczenie na jakim poziomie doświadczenia mówimy o Bogu. Jeżeli na poziomie "jaźni" to jest on bezosobowy, jeżeli na poziomie "ego" to wówczas jest jak najbardziej osobowością, natomiast jeżeli na poziomie fizycznym to jest on niczym innym jak materią. Ale możemy powiedzieć także ogólnie, że Bóg jest wszystkim we wszystkim i także nie będzie problemu......
Pozdrawiam
Misterium Christi
- Apollo
- Imię: Apollo
- Posty: 397
- Dołączył(a): 26 mar 2008, 16:19
- Lokalizacja: Dublin, Irlandia
- Droga życia: 8
- Zodiak: Wodnik
"Jaźń", "ego", to jedne z materialnych elementów budujących rzekomą rzeczywistość.
Piszesz o aspekcie bezosobowym. Dobrze. Jednak ja się nie zgadzam z twoją tezą.
Dusza ma wieczną osobowość. Dusza jest poza jaźnią, ego, gdyż ta (dusza), jest niematerialna, wiecznie transmigrująca, okryta róźnymi przymiotami, które wraz ze śmiercią przestają istnieć. Popełniasz duchowe samobójstwo godząc się, stawać bytem bezosobowym. Tudzież dążyć do takiego stanu...
Dojdziesz do promieni nazywanych brahmajyoti i będziesz sam w nich lśnił. Dlatego tak wielu joginów upada z ów "nirvany", ponieważ w samotności nie jesteś w stanie dzielić się z innymi duszami uczuciami. Emocje duszy różnią się od emocji "ego". Jednak aby oczyścić się do tego stopnia, trzeba dostąpić łaski, poczuć potrzebę dojścia do celu. Trzeba wyruszyć w podróż, aby stopniowo warstwy odpadały, ukazując obraz formy bez wątpliwości, gdzie są uczucia, ale nie są zabrudzone wpływem ego. Jak miałbyś to zrozumieć, poczuć, stając się bezosobowym brahmanem?
Samo słowo, "bezosobowy", wyklucza jakiekolwiek uczucia, zatem popełniasz duchowe samobójstwo...
Jesteś niczym pijany bankier, ledwo widzący drogę do domu.
Widzę, jak bardzo wierzysz w to co prezentujesz i ubolewam nad twoim zamiłowaniem do bezosobowego...
x
Piszesz o aspekcie bezosobowym. Dobrze. Jednak ja się nie zgadzam z twoją tezą.
Dusza ma wieczną osobowość. Dusza jest poza jaźnią, ego, gdyż ta (dusza), jest niematerialna, wiecznie transmigrująca, okryta róźnymi przymiotami, które wraz ze śmiercią przestają istnieć. Popełniasz duchowe samobójstwo godząc się, stawać bytem bezosobowym. Tudzież dążyć do takiego stanu...
Dojdziesz do promieni nazywanych brahmajyoti i będziesz sam w nich lśnił. Dlatego tak wielu joginów upada z ów "nirvany", ponieważ w samotności nie jesteś w stanie dzielić się z innymi duszami uczuciami. Emocje duszy różnią się od emocji "ego". Jednak aby oczyścić się do tego stopnia, trzeba dostąpić łaski, poczuć potrzebę dojścia do celu. Trzeba wyruszyć w podróż, aby stopniowo warstwy odpadały, ukazując obraz formy bez wątpliwości, gdzie są uczucia, ale nie są zabrudzone wpływem ego. Jak miałbyś to zrozumieć, poczuć, stając się bezosobowym brahmanem?
Samo słowo, "bezosobowy", wyklucza jakiekolwiek uczucia, zatem popełniasz duchowe samobójstwo...
Jesteś niczym pijany bankier, ledwo widzący drogę do domu.
Widzę, jak bardzo wierzysz w to co prezentujesz i ubolewam nad twoim zamiłowaniem do bezosobowego...
x
- Rafal_x
- Posty: 13
- Dołączył(a): 16 wrz 2009, 10:27
- Zodiak: Wodnik
Witam
Rafał napisał:
Nie wiem Rafale jaką szkołę reprezentujesz, być może są to twoje własne przemyślenia, tudzież dorobek wieloletni. Niemniej kłania ci się powtórka z antropologi człowieka, a szczególnie jego podział w myśli filozofii wschodu. Bowiem "Jaźń" (Atman) występuje tam jako to, co ludzie na zachodzie zazwyczaj nazywają nieśmiertelną dusza. Jaźń to świadomość istniejąca poza ego. Jest to najgłębsze, indywidualne "ja" człowieka (dźiwatman), tożsame z uniwersalną duszą wszechświata (paramatman). A zatem poza Jaźnią jest już tylko Brahman. Natomiast uchwycenie owej identyczności (streszcza ją zawarta w upaniszadach formuła Tat tvam asi - "Ty jesteś tym", tj, brahmanem) stanowi zasadniczy warunek wyjścia z kręgu sansary i osiągnięcia wyzwolenia (moksza). Bardzo przystepnie ujmuje to Wikipedia:
dalej Rafał napisał:
Tak to prawda, emocje duszy różnią się od emocji "ego", które składa się z natury psychicznej i emocjonalnej. Zarówno jedno jak i drugie odpada od nas w trakcie wewnętrznej podróży do źródła. Ale to wcale nie oznacza że pozostaniemy wyzuci niejako z człowieczeństwa. Nie to nieprawda, ponieważ wówczas pojawiają się cnoty, które są cechą charakterystyczną świetlistej "jaźni" odzwierciedlającej w ten sposób brahmana.... Cnoty to coś bardziej znaczniejszego od egoistycznych emocji Rafale....
dalej Rafał napisał:
Drogi Rafale, cały problem rozbija się tutaj o paradygmat osobowości. To bardzo ważne ażeby rozpatrywać ta sprawę pod tym katem. Ponieważ na zachodzie dominuje w tej kwestii personalizm przykładający szczególna wagę do osoby w znaczeniu persona (ego), czyli utożsamia się ja z tożsamością (Jaźnią). Natomiast na wschodzie tożsamość występuje jako czynnik transcendentny w stosunku do persony (lac. persona - pierwotnie maska). Czym zatem jest taka osobowość.....? Otóż jest to zespół cech nabytych w trakcie wychowania, wykształcenia, wpływów otoczenia itp. Dzieci tez rodzą się bez takiej osobowości, ale wcale nie oznacza to ze nie posiadają własnej tożsamości. Jedynie osobowość stopniowo nabierają pod wpływem czynników zewnętrznych....A zatem osobowość jest tworem który nie ma nic wspólnego z twoja prawdziwa natura. Z kolei wyciszenie tych naleciałości w sobie (medytacja), pozwala ci egzystować w zupełnie inny sposób, ale wcale nie oznacza to duchowego samobójstwa. Wręcz przeciwnie, jest to najlepsza droga do przebudzenia.... Ja osobiście na co dzień potrafię funkcjonować w sposób bezosobowy, albo raczej nad-osobowy i jakoś mi to w życiu nie przeszkadza. Osobowość jest dla mnie jedynie narzędziem umożliwiającym kontakty międzyludzkie. Jeżeli wiec chcielibyśmy podążyć tym tropem jaki wyznaczył T1000 to powinniśmy postawić pytanie nie tyle o osobowość Boga co o jego świadomość. Czy zatem Bóg jest bytem osobowym czy bytem świadomym.....? Według mnie, jest jak najbardziej bytem świadomym...! Ba...jest samą świadomością całego wszechświata - Jaźnią kosmiczną, Brahmanem...! A jakby mało tego było, to jest świadomością każdego z nas. Dlatego tez zaprzeczanie istnieniu Boga jest równoznaczne z zaprzeczaniem istnieniu człowieka, co jest oczywiście bardzo naiwne z punktu widzenia paradygmatu tożsamości. Aczkolwiek rozpatrywanie osobowego bytu Boga tez jest możliwe, ale co najwyżej w przypadku jego wcielenia (Avatara).....
Ależ się roztańczyłem......
Pozdrawiam
Rafał napisał:
....."Jaźń", "ego", to jedne z materialnych elementów budujących rzekomą rzeczywistość.
Piszesz o aspekcie bezosobowym. Dobrze. Jednak ja się nie zgadzam z twoją tezą. Dusza ma wieczną osobowość. Dusza jest poza jaźnią, ego, gdyż ta (dusza), jest niematerialna, wiecznie trans migrująca, okryta rożnymi przymiotami, które wraz ze śmiercią przestają istnieć......
Nie wiem Rafale jaką szkołę reprezentujesz, być może są to twoje własne przemyślenia, tudzież dorobek wieloletni. Niemniej kłania ci się powtórka z antropologi człowieka, a szczególnie jego podział w myśli filozofii wschodu. Bowiem "Jaźń" (Atman) występuje tam jako to, co ludzie na zachodzie zazwyczaj nazywają nieśmiertelną dusza. Jaźń to świadomość istniejąca poza ego. Jest to najgłębsze, indywidualne "ja" człowieka (dźiwatman), tożsame z uniwersalną duszą wszechświata (paramatman). A zatem poza Jaźnią jest już tylko Brahman. Natomiast uchwycenie owej identyczności (streszcza ją zawarta w upaniszadach formuła Tat tvam asi - "Ty jesteś tym", tj, brahmanem) stanowi zasadniczy warunek wyjścia z kręgu sansary i osiągnięcia wyzwolenia (moksza). Bardzo przystepnie ujmuje to Wikipedia:
.....Według Upaniszad atman jest więc kluczem do wyzwolenia, jedyną drogą poznania Brahmana - prawdziwej rzeczywistości i najwyższej, transcendentnej zasady bytu. Poznanie atmana-brahmana jest możliwe przez wgląd w siebie, przy czym należy posłużyć się intuicją, by obejść przesłaniającego atmana osobowe, związane z bieżącą inkarnacją ego, które omamione mają ulega iluzji oddzielenia od Absolutu oraz od reszty istot.......
dalej Rafał napisał:
.........Emocje duszy różnią się od emocji "ego". Jednak aby oczyścić się do tego stopnia, trzeba dostąpić łaski, poczuć potrzebę dojścia do celu. Trzeba wyruszyć w podróż, aby stopniowo warstwy odpadały, ukazując obraz formy bez wątpliwości, gdzie są uczucia, ale nie są zabrudzone wpływem ego. Jak miałbyś to zrozumieć, poczuć, stając się bezosobowym brahmanem?
Tak to prawda, emocje duszy różnią się od emocji "ego", które składa się z natury psychicznej i emocjonalnej. Zarówno jedno jak i drugie odpada od nas w trakcie wewnętrznej podróży do źródła. Ale to wcale nie oznacza że pozostaniemy wyzuci niejako z człowieczeństwa. Nie to nieprawda, ponieważ wówczas pojawiają się cnoty, które są cechą charakterystyczną świetlistej "jaźni" odzwierciedlającej w ten sposób brahmana.... Cnoty to coś bardziej znaczniejszego od egoistycznych emocji Rafale....
dalej Rafał napisał:
.....Samo słowo, "bezosobowy", wyklucza jakiekolwiek uczucia, zatem popełniasz duchowe samobójstwo...Jesteś niczym pijany bankier, ledwo widzący drogę do domu.......
Drogi Rafale, cały problem rozbija się tutaj o paradygmat osobowości. To bardzo ważne ażeby rozpatrywać ta sprawę pod tym katem. Ponieważ na zachodzie dominuje w tej kwestii personalizm przykładający szczególna wagę do osoby w znaczeniu persona (ego), czyli utożsamia się ja z tożsamością (Jaźnią). Natomiast na wschodzie tożsamość występuje jako czynnik transcendentny w stosunku do persony (lac. persona - pierwotnie maska). Czym zatem jest taka osobowość.....? Otóż jest to zespół cech nabytych w trakcie wychowania, wykształcenia, wpływów otoczenia itp. Dzieci tez rodzą się bez takiej osobowości, ale wcale nie oznacza to ze nie posiadają własnej tożsamości. Jedynie osobowość stopniowo nabierają pod wpływem czynników zewnętrznych....A zatem osobowość jest tworem który nie ma nic wspólnego z twoja prawdziwa natura. Z kolei wyciszenie tych naleciałości w sobie (medytacja), pozwala ci egzystować w zupełnie inny sposób, ale wcale nie oznacza to duchowego samobójstwa. Wręcz przeciwnie, jest to najlepsza droga do przebudzenia.... Ja osobiście na co dzień potrafię funkcjonować w sposób bezosobowy, albo raczej nad-osobowy i jakoś mi to w życiu nie przeszkadza. Osobowość jest dla mnie jedynie narzędziem umożliwiającym kontakty międzyludzkie. Jeżeli wiec chcielibyśmy podążyć tym tropem jaki wyznaczył T1000 to powinniśmy postawić pytanie nie tyle o osobowość Boga co o jego świadomość. Czy zatem Bóg jest bytem osobowym czy bytem świadomym.....? Według mnie, jest jak najbardziej bytem świadomym...! Ba...jest samą świadomością całego wszechświata - Jaźnią kosmiczną, Brahmanem...! A jakby mało tego było, to jest świadomością każdego z nas. Dlatego tez zaprzeczanie istnieniu Boga jest równoznaczne z zaprzeczaniem istnieniu człowieka, co jest oczywiście bardzo naiwne z punktu widzenia paradygmatu tożsamości. Aczkolwiek rozpatrywanie osobowego bytu Boga tez jest możliwe, ale co najwyżej w przypadku jego wcielenia (Avatara).....
Ależ się roztańczyłem......
Pozdrawiam
Misterium Christi
- Apollo
- Imię: Apollo
- Posty: 397
- Dołączył(a): 26 mar 2008, 16:19
- Lokalizacja: Dublin, Irlandia
- Droga życia: 8
- Zodiak: Wodnik
Kto przegląda forum
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość