Psychologia, działanie mózgu.
" A fobie gdy zostaną wyparte wracają. Każde wyparcie wraca gdzie indziej nawet ze zdwojoną siłą. Wyobrażmy sobie, pokonasz swoją fobię choćby cudem i jak myślisz, będziesz żyć bez swej historii ? Napewno sukces Cię odciąży, a nie uważam że życie bez takiego bagażu , bagażu którego narazie wypełniasz pozbędziesz sie lekko.Musiałbyś opuścić pewny aktualny stan umysłu czy tok myślowy, sam nie przestawisz zwrotnicy, są od tego inni inspiratoratorzy, Straciłbyś a inaczej mówiąc w walce z fobią zostawiaśz zbyt dużo z samego siebie,dlatego po spełnieniu swojego marzenia będziesz 'po przejściach''. "


Twoje słowa a ja odniosę się do tego tak :) wiesz co ? może Ty nie wierzysz i zbyt mocno siedzisz w przekonaniu innych lub własnego siebie a ja wiem , że tak jak trenuje się ciało ( z chuderlaka po mistrzostwa świata w kulturystyce ) tak samo myślę , że da rade wyjść z tego stanu umysłu jakim jest fobia i po prostu zapomnieć o tym :) jest wielu znanych psychologów co sami opowiadali , że mieli fobie - 5lat nie wychodzenia z domu a teraz siedzą na szkoleniach przed 100 osobami i nie czują lęku - wątpie by każda z tych osób kłamała :) wszystko da się osiągnąć wierząc i tego będe bronić choćbym miał 5 lat jeszcze się z tym " stanem " umysłu borykać to i tak osiągnę swój cel cel który da mi pewność siebie i radość życia. Może kiedyś jak czytałem w necie zdania słabych ludzi " z tego nie da się wyjść to koniec życia " przejmowałem się i czasem wierzyłem w to lecz aktualnie nic nie zbije mnie z tropu i żadnych negatywnych sugestii nie dam sobie wmówić bo tak jak wyżej mówią osoby słabe które po prostu nie dają sobie szansy bo się boją . Ja zapisałem się na psychoterapie i po prostu staram się i głeboko wierze , że kiedyś będę pewną siebie osobą bo taką kiedyś byłem !!! nie urodziłem się z tym ani nie żyłem całego życia z tym więc skończy się to. Nie wierze , że nie da się rozumiesz ? fakt jest ciężko bo to nie jest strup na kolanie lecz lęk przed najważniejszym aspektem życia - ludzie ale wiem , że da radę się tego wyzbyć . Wielu ludzi pokonało fobie nawet na forum czytałem jak koleś 6 lat z domu bał się wyjść i w końcu pokonał to i np. nie czerwieni się już wśród ludzi. Wiara góry przenosi - nie wierzysz - nie wygrywasz - prosty mechanizm. Osoba która dzień w dzień pogrążać się będzie i mówić " nie da rady " z góry przegrała a ja tak nie zamierzam. Owszem mam ciężkie dni szczególnie w pracy ale wiem , że sukces gdzieś jest , że ta osoba pewna siebie jest we mnie tylko muszę ją odkopać i wiem jak warto starać się bo wiem jakie piękne życie jest teraz a jakie może jeszcze piękniejsze być. Mam silną i ogromną wiarę , że dam radę . Nie interesuje mnie to , że teraz boje się wejść w grupę 10 ludzi. Choćbym miał 5 lat dążyć do tego lub 10 lat to i tak dojdę. Nigdy się nie poddam i traktuje to jako wyzwanie !! Wyzwanie szczęścia i piękna choćbym miał jeszcze wiele trudnych chwil przejść to przejdę ten szary las i pokonam wszystkie góry za którymi będzie światło pięknego słońca i polana pełna piękna i szczęścia - tylko taką drogę widzę. Widzę tunel i światło na końcu i boczne trudnośći które przejdę . Kiedyś byłem bardzo chudy miałem ramiona jak chuda kobieta :) nigdy nie wierzyłem ani nigdy nie pomyślałbym , że teraz jestem zbudowany i silny ( nie brałem sterydów ) . Teraz ludzie mówią mi ale mięśnie ale sylwetka - kiedyś tylko krytyka ale osiągnąłem ten cel który sobie postawiłem wiadome , że z fobia troszkę ciężej ale też dam radę i będę silny :) wiem , że na pewno jest jakieś wyjście z tej sytuacji i wyjdę z tego. Będę sobie to tak długo powtarzać aż w końcu bodziec który już i tak we mnie się narodził przeistoczy się w podwójny bodziec który sprawi , że fobia odejdzie w zapomnienie. I wiem , że napotkam osoby czy to w necie czy to może na żywo któe będą mi mówić " nie da rady " bo same nie spróbowały ale nie interesuje mnie to - jestem na to nastawiony , że tak będzie i odrzucę to od siebie. Robiąc coś czas upłynie zarówno jak nie robiąc nic - i to jest b.ważne. Nie jest teraz łatwo ale życie łatwe nie jest i być może dostałem ten dar od Boga ? czemu dar ? a bo na 100% to sprawiło , że stałem się lepszym człowiekiem . Może uznacie mnie za wariata ale to sprawiło , że troche inaczej patrze na świat pomimo , że niektórzy nie mają do mnie szacunku ja do nich mam i bardziej otwarty na miłość jestem. Kiedyś potrafiłem się bić , wyzywać - aktualnie nie mógłbym i to nie z powodu , że się boje czy coś lecz z powodu lepszego rozumu siebie. Mocno wierze w Boga i czuje naprawdę jego oparcie. Dla osób nie wierzacych może są to brednie ale ja czuje jego moc i wiem , że on nie pozwoli mi wpaść w dziurę bez dna. On pozwala wpaść w dziurę ale po to by stać się lepszym człowiekiem - doświadczyć dzięki temu " dobra " lepszych rzeczy. Piszę to z serca bo wiem , że moje serce bije pompuje dla mnie krew i domaga się ode mnie bym żył pełnią szczęścia bo wiem , że w moim sercu jest pełno miłości. Pomimo , że nie jest łatwo dam radę i wybaczcie , że tyle razy to powtarzam ale mam tą energie która pozowli mi sobie z tym poradzić. Może kto wie ? kiedyś będę mógł pomóc innym ? może stane się osobą która będzie w stanie pomagać innym takim osobom ? Kto wie ? życie to wielka niewiadoma. Dziś budzę się a jutro może mnie nie być i dlatego warto się nie poddawać. Nie chcę usiąść w wieku 70 lat ( o ile Bóg pozwoli ) i płakać i ubolewać nad życiem któego się bałem nad życiem w którym nic nie osiągnąłem. NIe chcę i tak nie będzie.


Mógłbym książkę napisać mógłbym cała noc napisać kilka a nawet kilkanaście stron tej mobilizacji która we mnie płynie.

WIARA CZYNI CUDA I WIERZĘ Z CAŁEGO SERCA , ŻE OSIĄGNE TO CO JEST DLA MNIE B.WAŻNE. Wiem , że to już we mnie jest tylko muszę się tam dostać !!
Michał1990
 
Imię: Michał
Posty: 66
Dołączył(a): 01 lip 2012, 14:43
"Pewien profesor na swoich zajęciach wyciągnął banknot 20$
Podniósł go do góry i spytał: kto chciałby ode mnie dostać za nic ten banknot?
Większość osób podniosła ręce.
Profesor zgniótł tym razem ten sam banknot i jeszcze raz zadał to samo pytanie. Podniosły się te same ręce.
Profesor tym razem rzucił go na podłogę i nadepnął, po czym podniósł i znów zadał to samo pytanie. Wciąż liczba osób była tak samo liczna.
Profesor rzekła na to:
Zapamiętajcie tą lekcję do końca życia, jakkolwiek by was nie traktowali i za co by was nie mieli - zawsze będziecie tak samo wartościowi - jak podczas upadków i wzlotów."
Avatar użytkownikaSinbard Mężczyzna
Blackbird
 
Imię: Mariusz
Posty: 1888
Dołączył(a): 20 kwi 2011, 13:05
Lokalizacja: Multiwersum.
Zodiak: Wodny Smok
Mozna zrobić szynkę o smaku banana ale czy ma to tę samą wartość? Wszystko można, a najtrudniej dojrzeć w młodym wieku posłannictwo rezygnacji, bo to takie nie na czasie. Dla wyciszenia mobilizacji cicha poezja:


„Wielki świat”

Wielki świat odkryła mgła
Jak zawiłe miasto co zagubia
Młodzieńcza ciekawość dokąd gna?
Jak strzała z łuku wypuszczona

A ten wielki małą perłą się okaże
Perłą zagubioną w kieszeni dziurze
Ktoś inny tę perłę-świat odnajdzie
A mgła wróci i w większym mniejsze zawrze

Jak zwodnicze są marzenia
Te co domagają się spełnienia
Jak niebezpieczny tej strzały lot
Gdy dosięga celu, ten to był chłop


:)
Listen to my muscle memory.
Avatar użytkownikafalko Mężczyzna
wysłuhaj pamięci mych muskułów
 
Posty: 706
Dołączył(a): 13 lip 2007, 19:40
Osoby bardziej wrażliwe, bardziej 'otwarte", silniej niż inni odbierają negatywne bodźce. Jak sobie z tym radzić w praktyce? Trzeba zmienić sposób myślenia. Jak? Przez wtłaczanie do podświadomości nowego sposobu myślenia. Wypraktykowałam na sobie, to działa. 1- JA. -tu imię,/- jestem osobą wartościową. I dalej trzeba dodać to, z czym sobie nie radzimy. np. w tym wypadku np. jestem silny, odważny, znam swoją wartość i zawsze potrafię odpowiednio się zachować.---to musi być osobiste, czyli to, co chcemy zmienić. ---To są afirmacje i nie wystarczy powiedzieć, pomyśleć to raz. Tu trzeba pracy i to dość długiej, by zmienić to, co chcemy zmienić. Ja pisałam , bo ta forma najbardziej mi odpowiadała. Pierwsze wpisy wydawały mi się niezbyt prawdziwe, ale pisałam do momentu, aż moja podświadomość to zaakceptowała. ---To działa!!!
baska Kobieta
 
Imię: Barbara
Posty: 918
Dołączył(a): 07 lut 2013, 08:27
Droga życia: 7
Zodiak: koza, strzelec
baska napisał(a):Osoby bardziej wrażliwe, bardziej 'otwarte", silniej niż inni odbierają negatywne bodźce. Jak sobie z tym radzić w praktyce? Trzeba zmienić sposób myślenia. Jak? Przez wtłaczanie do podświadomości nowego sposobu myślenia.

Zawsze mnie zastanawiało, dlaczego ludzie tak bardzo lubią oszukiwać siebie. Stają codziennie przed lustrem i powtarzają: "lubię siebie, jestem wartościowy, dobry, silny, wspaniały, dziś naprawię świat", sądząc że są w stanie zahipnotyzować się tą sugestią, by czuli się lepiej. Przynajmniej przez chwilę. A co, jeśli zrozumieją, (czy może ktoś im powie), że nie są wartościowi? Co, jeśli okaże się, że nie są dobrzy? Wówczas będą płakać, cierpieć, kto wie, może popełnią samobójstwo, a może... w końcu zauważą, że to nie ma najmniejszego znaczenia dla nikogo, że przecież żaden opis nie odnosi się do ich istoty, że wcześniej wmawiali sobie jedno kłamstwo, by potem zastępować je innym, może ładniejszym dla ucha, ale przecież i tak pozostającym kłamstwem, że zamiast wyleczyć wygenerowany przez siebie problem, stosowali jedynie leki uśmierzające ból.

Może już pora wyjrzeć poza te granice, poza wymysły opinii o sobie i innych? Co to znaczy, że osoby wrażliwe, czy "otwarte" odbierają silniej negatywne bodźce? Co to są w ogóle negatywne bodźce? Bodźce nie są przecież negatywne, ani pozytywne, są tylko bodźcami. To, jak są interpretowane, jest zależne od danej istoty. Hmm... czy chodzi o to, że jeśli osoba bardziej "otwarta" złamie rękę, ta będzie bardziej ją bolała, niż osobę bardziej "zamkniętą", czy raczej, że będzie bardziej nieszczęśliwa z powodu wypadku, niż osoba "zamknięta", która rozumiejąc, że nie ma wpływu na tą sytuację, pogodzi się z nią?
Avatar użytkownikaAletheia
 
Imię: Aletheia
Posty: 289
Dołączył(a): 27 paź 2011, 23:17
Droga życia: 33
Typ: 9w1
Hm.
Ten paradoks brania do siebie słów i przejmowania się nimi swego czasu bardzo mnie intrygował.
Dostrzegłem paradoks tego zjawiska, jego bzdurność.

Wtenczas pojawiły się słowa, że:
Nasza natura nie jest opisywalna, że to czym w Istocie jesteśmy, nie jest opisywalne, bo gdyby było, musiało by być dokonane... a my musielibyśmy być martwi.
A skoro jesteśmy pośród życia, żaden przymiotnik określenie nie może ustać w nas.
Ponieważ ciągle się ruszamy, wszystko się zmienia.
Z takiej perspektywy słowa stają się ponownie tylko słowami.
Oddzielnym obiektem, który nie dotyka nas bezpośrednio.

Potem pojawiło się moje ulubione pytanie:
"Dlaczego?"

Dlaczego bierzemy to wszystko do siebie?
Otóż.
Rodzimy się tutaj.
Jest dziecko.
Zauważmy teraz jak dziecko reaguje na wszystkie stany "przeciwko" jego woli. (po raz pierwszy, zanim mogliśmy wytłumaczyć mu różne rzeczy)
Kiedy czegoś nie dostanie, cierpi.
Czasami nawet bardzo, w ogromnej dysproporcji do zdarzenia.

Dlaczego?

Ponieważ dziecko żyje jakby było tylko ono.
Nie wie, że są tutaj inni ludzie.
Ponieważ nikt nie postawił granicy i nie powiedział "tu kończysz się ty, a zaczynam ja".
I jeśli nie zostanie wyłożona pewna prawda.
I pewnego rodzaju naszej odmienności.
To malutkie istnienie będzie rosło w tym nawyku.
Cierpienia z powodu, jego poczucia jedności.
Dziecko czuje się jedne ze wszystkim, w sposób naturalny, nie mentalny, ponieważ nie zna intelektualnie konceptów jedności.
Dlatego cierpienie dziecka jest bardzo szczere.
A cierpi dlatego że w swojej najszczerszej naiwności, nie spodziewa się, że cokolwiek będzie przeciw jego woli.
Bo nie ma nic innego w świecie, który postrzega.

A tu powiedzmy pojawi się obiekt, będzie wyzywał i zaczebiał.
To jako taka mucha dostanie bęcka, by osoba wyzywana mogła "powrócić" do poczucia jedności.
Tak jak w zabawie w której bije młotkiem się wyskakujące z norek zabawkowe kreciki.
Dziecko poprzez bicie pragnie "zniknąć", "wygonić" coś co stoi w jego odczuciu przeciw temu co zamierzało.

Jednak jeśli istnienie nie wyrabia sobie podczas swojego życia nawyku dawania bęcków.
Pozostaje mu zaakaceptować to że nie jest tu ze swoją wolą same.
I na tym zrozumieniu, nie wchodźmy na razie w to czy to jedyne i słuszne zrozumienie...
I na tym zrozumieniu dostępne są mu dwie możliwości.
Zwrócić się o pomoc do innych ludzi.
Bo skoro jest ktoś "drugi ode mnie" i mi dokucza to znajdę takich, którzy mi pomogą.
Albo zachowa się biernie i przyjmie czyjeś słowa do siebie, czyjeś zachowanie jako fakt.
"Ja po prostu taki już jestem, ja jestem taki i taki, takie jest życie"

Jak to widzicie, w swojej najprostszej dziecięcej radości?

Aha apropo zmiany nawyków myślowych...

Poznałem dzisiaj swojego anioła stróża.
Mieliśmy przygody w deszczu na rowerach i bardzo dużo sobie opowiadaliśmy.
Dawno się tak nie śmiałem. : )))
Pan jest w średnim wieku i jest specjalistą od spraw drobnych.
Naprawiał za swojego życia rzeczy.

Pięknie mi się dzisiaj śniło. : D

Piękny przykład tego, że branie życia jako tylko i wyłącznie konkretny obiekt, kończy się tym, że zdarza się takie doświadczenie, które obraca naszą myśl do góry nogami. : )))

Pozdrawiam i promyczek! : D
Avatar użytkownikaSinbard Mężczyzna
Blackbird
 
Imię: Mariusz
Posty: 1888
Dołączył(a): 20 kwi 2011, 13:05
Lokalizacja: Multiwersum.
Zodiak: Wodny Smok
Nie chodzi nawet o branie słów do siebie. Chodzi o samo nastawienie, chęć bycia postrzeganym w określony sposób. Chęć bycia dobrym, wspaniałym, ważnym, chęć bycia wartym czegoś do tego stopnia, by wmawiać sobie coś nieprawdziwego i zbędnego, robić sobie małe pranie mózgu.

Tymczasem jesteśmy, czym jesteśmy. Co czyni nas czegoś wartymi, a co nic niewartymi? Co czyni nas wspaniałymi, zaś co nie? Kto wymyślił te podziały? Jak rozstrzygnąć, czy całe życie istniejące we wszechświecie jest czegoś warte? Ot, pytania szaleńca, dotyczące czegoś zupełnie nieistotnego i nierozstrzygalnego.
W jaki bowiem sposób możemy porównywać się z innymi ludźmi? To nie ma najmniejszego sensu, ani najpłytszej podstawy. Skąd bowiem moglibyśmy wiedzieć, kim my bylibyśmy, gdybyśmy mieli takie dzieciństwo jak tamta osoba, gdyby dotknęły nas takie same zdarzenia, takie same choroby i troski, gdybyśmy śnili takie same sny, gdyby płynęły przez nas te same myśli? Być może nasze mózgi ukształtowały by się tak samo, być może wówczas postępowalibyśmy w ten sam sposób, mieli takie same motywy i światopogląd?

Tak więc porównywanie i ocenianie istot, z całą ich złożonością nie ma najmniejszego sensu. Ba, sensu nie ma również zauważalne w społeczeństwie, szalone dążenie do tego by stawać się "lepszym"? Co to w ogóle znaczy? Kto to wymyślił? Stale mnie to zastanawia. "Od jutra stanę się lepszą małpą. Będę myć uszy dwa razy dziennie i rzadziej dłubać w nosie. To z pewnością uczyni mnie lepszym, moje zdjęcie wówczas z pewnością ukaże się w katalogu zwierząt z ZOO, a może i dostanę smakołyka od opiekuna":D.
Avatar użytkownikaAletheia
 
Imię: Aletheia
Posty: 289
Dołączył(a): 27 paź 2011, 23:17
Droga życia: 33
Typ: 9w1
Aletheia napisał(a):Nie chodzi nawet o branie słów do siebie. Chodzi o samo nastawienie, chęć bycia postrzeganym w określony sposób. Chęć bycia dobrym, wspaniałym, ważnym, chęć bycia wartym czegoś do tego stopnia, by wmawiać sobie coś nieprawdziwego i zbędnego, robić sobie małe pranie mózgu.

Tymczasem jesteśmy, czym jesteśmy. Co czyni nas czegoś wartymi, a co nic niewartymi? Co czyni nas wspaniałymi, zaś co nie? Kto wymyślił te podziały? Jak rozstrzygnąć, czy całe życie istniejące we wszechświecie jest czegoś warte? Ot, pytania szaleńca, dotyczące czegoś zupełnie nieistotnego i nierozstrzygalnego.
W jaki bowiem sposób możemy porównywać się z innymi ludźmi? To nie ma najmniejszego sensu, ani najpłytszej podstawy. Skąd bowiem moglibyśmy wiedzieć, kim my bylibyśmy, gdybyśmy mieli takie dzieciństwo jak tamta osoba, gdyby dotknęły nas takie same zdarzenia, takie same choroby i troski, gdybyśmy śnili takie same sny, gdyby płynęły przez nas te same myśli? Być może nasze mózgi ukształtowały by się tak samo, być może wówczas postępowalibyśmy w ten sam sposób, mieli takie same motywy i światopogląd?

Tak więc porównywanie i ocenianie istot, z całą ich złożonością nie ma najmniejszego sensu. Ba, sensu nie ma również zauważalne w społeczeństwie, szalone dążenie do tego by stawać się "lepszym"? Co to w ogóle znaczy? Kto to wymyślił? Stale mnie to zastanawia. "Od jutra stanę się lepszą małpą. Będę myć uszy dwa razy dziennie i rzadziej dłubać w nosie. To z pewnością uczyni mnie lepszym, moje zdjęcie wówczas z pewnością ukaże się w katalogu zwierząt z ZOO, a może i dostanę smakołyka od opiekuna":D.


Alicjo!
Nie wierzę!
Ty fibzdulisz! : ))))))
Avatar użytkownikaSinbard Mężczyzna
Blackbird
 
Imię: Mariusz
Posty: 1888
Dołączył(a): 20 kwi 2011, 13:05
Lokalizacja: Multiwersum.
Zodiak: Wodny Smok
Każdy z nas jest cudowną, niepowtarzalną istotą. Każdy może osiągnąć wszystko, co zamierza. Brak wiary w siebie, to zwykle kwestia wychowania lub wpływów zewnętrznych. Aby coś osiągnąć trzeba w siebie wierzyć. Jak to zrobić, gdy mamusia od dziecka mówiła, że jesteś nieudacznikiem? I właśnie to nasza podświadomość zaakceptowała, przyjęła za wizję swej osoby? TRZEBA TAK JAK DZIECKO SIĘ UCZYŁO, NAUCZYĆ SIĘ SAMEMU, OD NOWA , STWORZYĆ NOWY OBRAZ SWEJ OSOBY. Jak się uczyć? Trzeba wtłoczyć do podświadomości inne wyobrażenie o sobie, nowe, lepsze. Nie ma obawy, że zrobimy z siebie narcyza. Narcyza mogła stworzyć mamusia, gdy wmawiała dziecku, że jest cudowne i wspaniałe, a nie nauczyła go pracy i dążenia do celu. Jeśli ktoś pragnie się zmienić, to zwykle dąży do tego, by lepiej sobie radzić w życiu. A do tego potrzebna jest wiara we własne siły, wiara w sukces. ...Aktor...jakie mamy wyobrażenie o nim? Ano że powinien być przystojny, piękny...a tym czasem najwięksi aktorzy, znani i cenieni, najczęściej są brzydcy i niezgrabni. Liczy się osobowość. Nie oznacza to, że każdy może zostać aktorem, bo jednak trzeba robić to, do czego ma się predyspozycje. ---Kiedyś czytałam książkę motywującą innych do działania /autor znany i ceniony/ a jak sam przyznał, zrobił swemu dziecku krzywdę. Po prostu narzucił mu swoją wizję jego przyszłości, dziecko sobie nie radziło, spisał je na straty i "odpuścił" mówiąc :rób co chcesz. I dzieciak poszedł w swoją stronę. I okazało się że w dziedzinie która go interesowała, osiągnął sukces. A ile dzieci rodzice przymuszają, by działali wbrew swoim predyspozycjom? Ile z tych dzieci uwierzyło, że są do niczego? DUŻO. Więc jak chcą coś zmienić, to muszą się nauczyć doceniać to, co w nich dobre. I WTŁOCZYĆ TO DO PODŚWIADOMOŚCI, bo to ona decyduje. WIĘC POWTARZAJMY SOBIE, ŻE JESTEŚMY WARTOŚCIOWI, JEDYNI I NIEPOWTARZALNI I ZACZYNAJMY NOWE, LEPSZE ŻYCIE.
baska Kobieta
 
Imię: Barbara
Posty: 918
Dołączył(a): 07 lut 2013, 08:27
Droga życia: 7
Zodiak: koza, strzelec
Aletheio, zgadzam sie z Toba w 100%, mysle ze wazne jest wyposrodkowanie stosunku do tego co do nas przychodzi- ze swiadomoscia ze jest poczta zwrotna. Wiec ani ,,branie''do siebie- to.jest nadwrazliwosc, ani nie ignorowanie, bo to juz bylaby niewrazliwosc. Slowa sa jak ludzie, bywaja niedoceniane, bywaja przeceniane. A kazde jest warte by przystanac i posluchsc go. Zyczliwie z uwaga.
Basiu, a nie sadzisz ze znacznie celowiej byloby wykopac sie spod wyobrazen siebie przejetych od innych, narzuconych, wyuczonych, i zakodowanych jako ,,ja''- jakas, jakis- niz okrywanie.tego.kolejnymi? Jesli nie wygrzebiesz sie z tych starych, wczesnie czy pozniej wylaza, chocby w postaci koszmarow. Juz pomijajac fakt ze zawsze lepiej jest wiedziec niz wierzyc. To co.proponujesz, kojarzy mi sie troszke z poboznymi zyczeniami ktorymi probuje sie zaczarowac samego siebie, ucieczka od siebie. Wiesz- ja moge sobie wmawiac ze jestem cudna i swiat jest cudny i wszytko cacy...a potem diabli wiedza skad to goowienko na nodze i.smrod juz nie jest cudny. Albo bol w zderzeniu ze slupem ktory cholera wie czemu stanal nam na drodze...jaka roznica czy Ty sobie cos wmawiasz , czy ktos to robi?
Ania ayalen
 
Jednak jeśli istnienie nie wyrabia sobie podczas swojego życia nawyku dawania bęcków.
Pozostaje mu zaakaceptować to że nie jest tu ze swoją wolą same.
I na tym zrozumieniu, nie wchodźmy na razie w to czy to jedyne i słuszne zrozumienie...
I na tym zrozumieniu dostępne są mu dwie możliwości.
Zwrócić się o pomoc do innych ludzi.
Bo skoro jest ktoś "drugi ode mnie" i mi dokucza to znajdę takich, którzy mi pomogą.
Albo zachowa się biernie i przyjmie czyjeś słowa do siebie, czyjeś zachowanie jako fakt.
"Ja po prostu taki już jestem, ja jestem taki i taki, takie jest życie"

Jak to widzicie, w swojej najprostszej dziecięcej radości?


Jeśli nie wyrabia nawyku bęcków i kuksańców znaczy że nie podejmuje zadnej decyzji i w tym braku sposobu zachowuje się biernie prawdopodobnie do końca swych statycznych dni.
Drugim jeśli zabierze się młoteczek kijek lub inne narzędzie do zadawania bęcków ma poczucie dorywczego braku prawdopodomnie do konca swych dynamicznych dni.
Ci pierwsi akceptują że "ze swoją wolą nie są tu same" i proszą o pomoc byle nie tych z kijami i pałami!
Podzieliliśmy charaktery na dwa obozy, jest trzecia możliwość? jest, nazywa się kapłan który nie wybrał w życiu żadnej z tych dwu opcji.
Pewien autor kupił samochód w taki sposób jak kupuje szejk albo wariat,bez wachań ,sprzedający zdumiał się bo zapomniał że istnieje trzecia opcja, on, autor.
Znalalazł kij kończący się trzecim końcem!D

No jakos tak to rozumiem.
Listen to my muscle memory.
Avatar użytkownikafalko Mężczyzna
wysłuhaj pamięci mych muskułów
 
Posty: 706
Dołączył(a): 13 lip 2007, 19:40
bo to Falkonauto jest,,pomiedzy''. Ten trzeci koniec- buforowy. Tez tylko jakos to rozumiem, ale czujr czasem jak cholera. Lewa reka wali prawa a mnie sie obrywa po lbie. Za co?
Ania ayalen
 
MY się nie dzieli przez trzy, każdy kij ma dwa końce ,zwłaszcza partnerstwo To jest to "My". Odnieśmy to do sentencji"co bóg złączył człowiek niech nierozłącza" W takim trójkącie trzeci jest, no.. do czego? I obrywa za nic a własciwie nie może zaistnieć. Trójkąty nieformalne są najlepsze, wtedy każdy zna swój moment, zaczyna się gra, w której każdy z trójki może być raz początkiem( inicjatorem) raz końcem.

Pomiędzy? Ania, jak pomiędzy? Pomiędzy może być mediatorem,słuchaczem, lub mówcą który jest biernym obserwatorem mimo zmiennej funkcji bo nie dostrzega ruchu potencjału w Triadzie. Naprawdę tylko wrażliwi triadę utworzą. Zresztą ta gra jest bardzo krótka, ulotna jak czas. Ale tym jest dla mnie ruch( duszy/potencjału)

Tak to widzę w teorii.

Ja też długo czułem się "pomiędzy" .Mama , tata, brat i ja czyli było nas czterech a z czwórką jest taki kłopot że czwarty ( w dodatku najmłodszy) nie chce iść. Siła wyższa, w grupie czwarty nie chce iść. Odłacza się. Pierwsi utworzą mentalną triadę najszybciej, spóżniony ten czwarty jest wtedy na przegranej pozycji. I co z nim? został mu element 5-ty....telewizor :P non stop uświadamiający patologię.

Tak to rozkminiłem, umiem liczyć?
Listen to my muscle memory.
Avatar użytkownikafalko Mężczyzna
wysłuhaj pamięci mych muskułów
 
Posty: 706
Dołączył(a): 13 lip 2007, 19:40
Sinbard napisał(a):Alicjo!
Nie wierzę!
Ty fibzdulisz! : ))))))

Sinbardzie, możesz nieco konkretniej? Nie wiem co miałeś na myśli i trudno mi ustosunkować się do Twych słów.

Baska napisał(a):Każdy z nas jest cudowną, niepowtarzalną istotą. Każdy może osiągnąć wszystko, co zamierza. Brak wiary w siebie, to zwykle kwestia wychowania lub wpływów zewnętrznych. Aby coś osiągnąć trzeba w siebie wierzyć. Jak to zrobić, gdy mamusia od dziecka mówiła, że jesteś nieudacznikiem? I właśnie to nasza podświadomość zaakceptowała, przyjęła za wizję swej osoby? TRZEBA TAK JAK DZIECKO SIĘ UCZYŁO, NAUCZYĆ SIĘ SAMEMU, OD NOWA , STWORZYĆ NOWY OBRAZ SWEJ OSOBY.

Co to znaczy "żeby coś osiągnąć trzeba w siebie wierzyć"? Co osiągnąć? Czym jest ten opisywany sukces? Czy żeby oddychać musisz wierzyć w siebie?

Co zaś jeśli mama mówiła, że jest nieudacznikiem? Czy dużą różnicą byłoby, gdyby mówiła, że jest wspaniałym, idealnym dzieckiem? Tak samo to przywiązuje uwagę do konceptu "wartościowości" ludzkiej, która nie ma racji bytu. Jeśli człowiek byłby od niej wolny, mógłby wówczas zastanowić się, co tak naprawdę mama chciała mu powiedzieć. Może tylko to, że była w tamtej chwili zdenerwowana, że jej potrzeby nie zostały zrealizowane i w ten sposób postanowiła ten sygnał uzewnętrznić.
W przeciwnym przypadku, gdy człowiek postanowi wmówić sobie jakiś swój obraz, nadal będzie na huśtawce, troszcząc się by jego uczucie wartości było wysokie, w swym pokoju z luster. Dokładnie tak, jak to opisywała Ania.
Tymczasem te sprawy nie mają tu najmniejszego znaczenia. Czy jesteśmy wartościowi, czy nie? To przecież niemożliwe do rozstrzygnięcia. Czy jesteśmy cudowni, czy nie? Czy cudowna jest ameba żyjąca w oku małego, murzyńskiego dziecka w Afryce, która wkrótce go oślepi?

A ile dzieci rodzice przymuszają, by działali wbrew swoim predyspozycjom? Ile z tych dzieci uwierzyło, że są do niczego? DUŻO. Więc jak chcą coś zmienić, to muszą się nauczyć doceniać to, co w nich dobre. I WTŁOCZYĆ TO DO PODŚWIADOMOŚCI, bo to ona decyduje. WIĘC POWTARZAJMY SOBIE, ŻE JESTEŚMY WARTOŚCIOWI, JEDYNI I NIEPOWTARZALNI I ZACZYNAJMY NOWE, LEPSZE ŻYCIE.

Według mnie nie ma potrzeby, by sobie cokolwiek wmawiać. Wystarczy zrozumienie, że takie myślenie nie ma sensu. Czytając Twój tekst, przypomniała mi się wyszperana u de Mello opowieść o bojaźliwym chłopcu, któremu matka powiedziała, że po zapadnięciu zmroku na ulice wychodzą duchy, gdyż nie mogła żadnym innym sposobem sprawić, by chłopiec przychodził z podwórka o rozsądnej porze. Ta metoda natomiast podziałała. Lata mijały i mały chłopiec stał się dorosłym mężczyzną. Miał jednak pewien problem. Z powodu duchów śmiertelnie bał się chodzić samemu nocą, a nieraz zdarzało się, że kończył pracę po zmierzchu. Nie wiedząc co zrobić, poszedł do pobliskiego księdza, od którego dostał święty medalik i zapewnienie, że z nim będzie bezpieczny. Odtąd mężczyzna zaczął odważniej wracać nocą do domu, kurczowo trzymając uświęcony medalik. Teraz był bezpieczny.
Czy nie lepiej jednak dla niego byłoby zrozumieć, że duchów - których się tak bardzo obawia - nie ma i nigdy nie było oraz wyzbyć się absurdalnego strachu?

Co to jest to "lepsze życie"? Czym jest pragnienie, by odnieść sukces? Co, jeśli go nie odniesiesz? Co jeśli staniesz się pewnym siebie człowiekiem, a ludzie nie będą nadal śmiać się z Twych żartów, ani uważać, że jesteś fajna? Co jeśli odniesiesz sukces, zostaniesz pogłaskana, gdy ludzie przyznają się, że popełnili błąd, że jednak jesteś czegoś warta? W jaki sposób objawiać się będzie Twa "lepszość"? W stosunku do czego będzie się ona objawiać?
Avatar użytkownikaAletheia
 
Imię: Aletheia
Posty: 289
Dołączył(a): 27 paź 2011, 23:17
Droga życia: 33
Typ: 9w1
Falko, ja nie wiem jak Ty liczysz, moze sprowadz to do jedynek? Do relacji jeden- jeden? Tylko widzisz: to.moze byc jeden z jednym albo jeden naprzeciw jednego.Suma albo roznica. Jak kto woli. Mnie tam 1+1= 1w trojce. Trzecia jest suma. scalajaca jedynki.
Ania ayalen
 

Powrót do działu „Psychologia”

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 2 gości