Dyskusje na temat wszelakich praktyk duchowych - medytacji, pracy z energią, aurą, czakrami, itp.

Czy mogę medytować?

Post 25 wrz 2012, 20:48

Powróciłem po dłuższym czasie nieobecności. Opuściłem rozwój wewnętrzny myśląc, ja głupi, że jak trochę potrenuję czy zajmę się czymś to... W sumie nie wiem na co liczyłem. Przyznaję się - jestem zagubiony. Mogłem zamienić się w "czarną dziurę" istnienia, mogłem wyzbyć się całkowicie uczuć i skończyć w wariatkowie. Z samotności. Byłem blisko. Na szczęście w krytycznym momencie spotkałem moją Siostrę, jedyną osobę z którą mam kontakt duszy. Tylko 12 dni z nią a podziałało jak detox, oczyszczenie. Ale 12 dni minęło dawno a ja znów zaczynam wracać do uprzedniego stanu. Przepraszam za chaos w mojej wypowiedzi - co wewnątrz to na zewnątrz.

Mam wewnętrzne przeczucie, że medytacja pozwoli mi poznać dlaczego tak jest, dlaczego jestem zagubiony i kim jestem żeby zadawać sobie pytanie "kim jestem?" Wg tej kobiety która mówi o Kundalini moje problemy są lewostronne. Jest podane na stronie jak medytować ale ten rodzaj medytacji, ta symbolika i modlitwy do Boga to mnie odrzuca... Ale jest to odrzucenie przez moją Istotę czy Ego? Czy ja naprawdę tego nie lubię czy to złudzenie nawyków? Jak poznać? Jest także wiele rodzajów medytacji... Czy ten filmik ukazuje jeden z prawidłowych metod jej "uprawiania"? http://www.youtube.com/watch?v=ksLnbmSa6TM

I ostatnia najważniejsza sprawa. Czytałem temat "Niebezpieczeństwo medytacji" ale odpowiedzi jest tyle ile ludzi które się tam wypowiedziały. Czy ja w obecnej chaotycznej psychice jestem w ogóle zdolny do medytacji a jeśli tak to czy mogę ją praktykować?
Użytkownicy, którzy podziękowali za post: Gothic
Buzzeard Mężczyzna
Jednakże Trwający...
 
Posty: 15
Dołączył(a): 13 wrz 2011, 18:50
Droga życia: 8
Typ: 4w5
Zodiak: Baran

Re: Czy mogę medytować?

Post 25 wrz 2012, 21:03

Witaj:). Na forum iw temacie. A co chcesz medytowac i w czym sie pogubiles, potrafisz to wyizolowac. Faktycznie, mam wrazenie ze nieco straciles rownowage, i zatracila Ci sie os, pion, czy tak?
Ania ayalen
 

Re: Czy mogę medytować?

Post 25 wrz 2012, 21:09

Moim celem medytacji jest poznanie siebie. Nie wiem jednak która medytacja mi na to pozwoli.To także jest moje pytanie do Was, która medytacja pozwoli mi na poznanie siebie? Muszę poznać problem wiedzieć gdzie jest umiejscowiony żeby wiedzieć jak go naprawić. Powiedzmy że miotam się pomiędzy dwoma granicami górną i dolną, nigdy nie będąc na osi która jest punktem harmonii. Nigdy stabilny.
Buzzeard Mężczyzna
Jednakże Trwający...
 
Posty: 15
Dołączył(a): 13 wrz 2011, 18:50
Droga życia: 8
Typ: 4w5
Zodiak: Baran

Re: Czy mogę medytować?

Post 25 wrz 2012, 21:26

To znaczy ze chcesz medytowac siebie. I bardzo slusznie. To kto kogo?
Poszukajmy tego pionu, osi Ciebie zebys sie nie przewrocil. Mowisz ze sie zagubiles... To znaczy kto i w czym? Osia jestes niezaprzeczalnie Ty. Co Cie miota?
Aha, wspomniales w pierwszym poscie o poszukiwaniu siebie, o rozwoju duchowym. Mam takze wrazenie ze strasznie naszpikowales sie teoria i pogubiles sie nieco w tym, raz Ci wszystko pasuje a raz nic, tak?
Ania ayalen
 

Re: Czy mogę medytować?

Post 25 wrz 2012, 21:33

Mam taką cichą odpowiedź że moje Ja, moja dusza rozdzieliła się od świadomości. Moja świadomość jest teraz jak wolny elektron siłą wyrwany od jądra, jest przyciągany przez wszystko zewnętrze i nigdy nie jest tam gdzie być powinien czyli złączony z jądrem. Najprawdopodobniej tak, naszpikowałem się teorią ale za dużo jej, więc znów się pogubiłem. Wiem że ten sposób z filmiku będzie mi odpowiadał ale czy jest to dobry sposób medytacji?
Buzzeard Mężczyzna
Jednakże Trwający...
 
Posty: 15
Dołączył(a): 13 wrz 2011, 18:50
Droga życia: 8
Typ: 4w5
Zodiak: Baran

Re: Czy mogę medytować?

Post 26 wrz 2012, 10:48

No wlasnie widac efekty.:) jaka dusza, jaka swiadomosc, co od czego sie oderwalo i dokad? Laduj chlopie, bo jak uwierzysz w to wszystko to moze byc krucho.
Zapomnij o teorii, zapomnij o medytacji. Ty jestes osia, pionem wokol ktorego budujesz cala reszte. Pion wychodzi z podstawy, drzewo wyrasta z ziemi. Co jest Twoja podstawa? Podstawa Twojego istnienia? Pamietaj o jednym zasadniczym elemencie: tym co jest nieporuszone, niezachwiane- stwierdzenie : JESTES.
Wiesz ze jestes? Skad, jak to stwierdzasz? Poszukaj swojej obecnosci w zyciu. Odczuj ja, kazda komorka, uwaznie i bacznie obserwujac to odczuwanie siebie.
Mowie zebys zapomnial o medytacji bo w istocie caly czas jestes w stanie medytacji...
zagluszasz cisze niepokojem mysli, to one sie pogubily w poszukiwaniu Ciebie, a nie Ty w sobie. Ty jestes jednym, nie rozdzieraj tej jednosci...przyciez wiesz ze jestes, prawda?
Ania ayalen
 

Re: Czy mogę medytować?

Post 26 wrz 2012, 14:04

Nie wiem w co wierzę. Nie wiem co jest moją podstawą, nie wiem dlaczego istnieję. Drzewo bez korzeni usycha. Wiem że jestem ale nie umiem siebie do tego przekonać. Dawno temu ludzie sprawili że odszedłem od tego kim być powinienem - sobą. Teraz nie wiem jak powrócić do stanu pierwotnego. Rozpaczliwie próbuję znaleźć ten środek który pozwoli mi wrócić, być sobą.
Buzzeard Mężczyzna
Jednakże Trwający...
 
Posty: 15
Dołączył(a): 13 wrz 2011, 18:50
Droga życia: 8
Typ: 4w5
Zodiak: Baran

Re: Czy mogę medytować?

Post 26 wrz 2012, 15:18

Buzzeard napisał(a):Nie wiem w co wierzę.


Dlaczego dążysz by twoje postrzeganie było ograniczone, miało podmiot?

Nie wiem co jest moją podstawą, nie wiem dlaczego istnieję.


Dlaczego skazujesz się na tułaczkę, wierząc w koncept, który może tobie zaprzeczać?

Drzewo bez korzeni usycha.


Kto to dostrzegł?

Wiem że jestem ale nie umiem siebie do tego przekonać.


Przekonujesz się do każdej oczywistości? : )

Dawno temu ludzie sprawili że odszedłem od tego kim być powinienem - sobą. Teraz nie wiem jak powrócić do stanu pierwotnego.


Kto widzi ten ruch?
Kto widzi siebie, który odszedł.
Siebie, który chce wrócić.
Siebie, który nie może.

Kto widzi tą historyjkę?

Rozpaczliwie próbuję znaleźć ten środek który pozwoli mi wrócić, być sobą.


Środek to nie punkt, nie jest materialny.
Środek do którego się odnosisz to metafora.
Harmonia.
Harmonia to nie punkt.
Harmonia jest.
Harmonia to synonim dla życia.
Już jesteś żywy.
W tej materii nic więcej nie musi się stać.
Już wyciągasz z abstraktu swoje doświadczenie.
Stwarzasz każdą chwilę poprzez skupianie swojej uwagi na zjawiskach, które możesz określać.

Zauważ, że gdybyś myślał inaczej, doświadczałbyś innych rzeczy.
Bo twoje czyny bazują na twoich myślach.
Myśli są wynikiem tego co zapraszasz do Siebie.
A jesteś tym co dajesz.
Doświadczasz tego co stworzysz.

Harmonia.
Energia.
Droga.
Koło.
Avatar użytkownikaSinbard Mężczyzna
Blackbird
 
Imię: Mariusz
Posty: 1888
Dołączył(a): 20 kwi 2011, 13:05
Lokalizacja: Multiwersum.
Zodiak: Wodny Smok

Re: Czy mogę medytować?

Post 26 wrz 2012, 19:34

W dzieciństwie postrzegałem wiele, widziałem mnóstwo możliwych przypadków dla zdarzeń, możliwych rozwiązań problemu. Nie potrafiłem sobie z tym poradzić, więc ograniczyłem swoje postrzeganie. Chyba że nie mówimy o tym samym postrzeganiu. Zamknąłem się na siebie, bo wstydziłem się tego kim jestem.

Mam swój własny koncept stworzony na podstawie tego co się dzieje na tym świecie i tego czego nie widać, zależności które możemy tylko poczuć, nie zauważyć. Koncept energetyczny. I wiem że on mi odpowiada, bo ja go stworzyłem. Ale w niego nie wierzę. Czemu? Z każdej odpowiedzi wynika że ja dałem się ukształtować innym, bo wstydziłem się własnego kształtu.

Drzewo bez korzeni usycha, nawet jeśli jest w stanie istnieć. Jak może istnieć drzewo które porwać może najlżejszy wiatr(bo nie ma korzeni)? Moje zostały wycięte.

Ja wiem że tak jest, ale moja podświadomość tego nie wie. Nie umiem się dogadać sam ze sobą.

Może powiem Ci, Sinbardzie mój obraz problemu, jakim go widzę. Otóż, ta część która przemawia, została ona oddzielona od reszty, oddzielona w ten sposób by była akceptowalna przez środowisko zewnętrzne. Ta część która przemawia znajduje się w labiryncie w kształcie koła, labiryncie w którym każdy zaułek jest ślepy, nie ma wyjścia z labiryntu. Bo jego celem było nie dopuścić mnie, tego który mówi, do środka. W środku labiryntu jest nagroda - reszta mnie. Jedynym sposobem to rozwalić ścianę ale w którą stronę się przebijać? I niszczenie marmuru zostawia mnie wyczerpanego z krwawiącymi rękoma. A ściana się odbudowuje.

I odwołując się do mojej wcześniejszej wypowiedzi - czy elektron da się ustabilizować, uspokoić? Bo elektron to metafora mnie, który przemawia.Czy można osiągnąć harmonię która jest spokojem i spokój który jest harmonią jeśli zachowuję się jak wolny elektron? Twoja ostatnia wypowiedź jest częścią mojego konceptu energetycznego.
Buzzeard Mężczyzna
Jednakże Trwający...
 
Posty: 15
Dołączył(a): 13 wrz 2011, 18:50
Droga życia: 8
Typ: 4w5
Zodiak: Baran

Re: Czy mogę medytować?

Post 26 wrz 2012, 20:21

Ech...nie wiesz co jest podstawa. Proponuje mocnego szczypa, a potem skopanie ogrodka przy maksymalnej koncentracji na tym co czujesz, jak czujesz. Zamien sie w czucie, kaz swojemu umyslowi zamiast ganiac kroliki - zajac sie tym do czego sluzy- do zycia. A potem odszukaj tego kto obserwuje to czucie:). To taka medytacja w ruchu, przyjemme z pozytecznym. Duzo sobie wmawiasz, nie wiem po co. Zycie jest maksymalnie proste dopoki nie pokreci go nasz stukniety kolega umysl. Ale on jest Twoj a nie Ty jego, wiec niech zacznie Ci sluzyc a nie poslugiwac sie Toba... I wiesz- kim bys nie byl i jaki bys nie byl, jedno nie zmienia sie- Ty jestes tym ktory mowi: ja jestem. Jestes soba. Najpiekniejsza, najprostsza sprawa. Ty jestes tym ktory jest, i nikt nie moze byc Toba, ani Ty nigdy nie przestajesz byc soba:). Poczuj to. Ty jestes...poczuj ze jestes, calym soba. A potem znajdz tego ktory czuje...zjednocz to. To Twoja os, centrum...zapomnij o konceptach, o pojeciach. Po prostu zacznij byc- to podstawa. Ta ktorej szukasz w myslach. Popatrz- gdyby nie bylo Ciebie- nie mialoby kogo nie byc, prawda? Ty wynikasz z tego ze jestes. Wiec jestes, po prostu zaczales z niewlasciwej strony, nic strasznego.:)Powodzenia, moze to o czym mowie pomoze Ci choc troszke ....w zyciu, ono jest w Tobie tak jak Ty w nim, a nie w myslach.
A swoja droga, przedziwnie na manowce wiedzie ludzi zarowno bezmyslnosc jak i nadmierne myslenie.
Ania ayalen
 

Re: Czy mogę medytować?

Post 26 wrz 2012, 20:49

Pomoże jeśli zdolny będę zrobić to o czym mówisz. Dopuścić do siebie uczucia. Jestem jeszcze ciekaw czy Sinbard ma coś do powiedzenia na moją odpowiedź bo bardzo ciekawi mnie jego tok myślenia - jest zbieżny z moim...
Buzzeard Mężczyzna
Jednakże Trwający...
 
Posty: 15
Dołączył(a): 13 wrz 2011, 18:50
Droga życia: 8
Typ: 4w5
Zodiak: Baran

Re: Czy mogę medytować?

Post 26 wrz 2012, 21:25

O masz. Zas od drugiej strony:p. Ty nie dopuszaj czucia tylko odpusc myslom. Czujesz zycie caly czas, tylko przeslaniaja Ci to mysli. Wypusc je, jak latawce, a Ty cala uwage skoncentruj na obserwowaniu bycia w tu i teraz. Wiesz- jesli nie odnajdziesz siebie na ziemi, zapomnij o niebie.
Ania ayalen
 

Re: Czy mogę medytować?

Post 26 wrz 2012, 21:35

Twoja ostatnia wypowiedź jest częścią mojego konceptu energetycznego.


Jest taka jedna myśl.
To bardzo piękna myśl...
Że wędrowcy spotykają na swojej drodze osoby tylko o zbliżonym doświadczeniu.

Czy można osiągnąć harmonię która jest spokojem i spokój który jest harmonią jeśli zachowuję się jak wolny elektron?


Pies trącał taki spokój, który można/trzeba osiągnąć.
Bo on odejdzie.
Możemy go witać, radować się nim, ale wszystko co przyszło, kiedyś zniknie.

Do czego odwołuje się harmonia, którą można osiągnąć?
Na czego wzór powstała?

Co już było, i w czym dostrzegliśmy przejawianie się początku i końca wszelkich rzeczy?

Co było wcześniejsze niż koncepcyjny umysł? : )

I co najważniejsze...

CZY TO, ŻE ISTNIENIE LUDZKIE.
ZACZĘŁO TWORZYĆ SCHEMATY I MENTALNE FILTRY...

I ISTOCIE ZMIENIŁO TO CO BYŁO PRZED NAMI?

W dzieciństwie postrzegałem wiele, widziałem mnóstwo możliwych przypadków dla zdarzeń, możliwych rozwiązań problemu. Nie potrafiłem sobie z tym poradzić, więc ograniczyłem swoje postrzeganie. Chyba że nie mówimy o tym samym postrzeganiu. Zamknąłem się na siebie, bo wstydziłem się tego kim jestem.


M.

Bycie samo-świadomym to jedno.
Bycie świadomym abstraktu to drugie.
Bycie świadomym nieskończonych abstrakcyjnych wariacji obecnej chwili w tej chwili to trzecie.
Świadome wybieranie naszego doświadczenia w tej chwili to czwarte.

Bycie samo-świadomym, czyli możliwość obserwowania siebie, ciała, które nam przypadło, myśli, emocji pojawiających się w nas sprawia, z wolnej perspektywy, to piękne doświadczenie.
Dużo wolności, bo stajemy się jakby "opiekunem" nas samych.

Dojście do zrozumienia Abstraktu Potencjału jest drugim takim "kamieniem milowym", który można wyodrębnić, żeby mieć o czym pogadać. : )
W moim przypadku dostrzegłem to, gdy uzmysłowiłem sobie w jakiejś upierdliwej sytuacji, że "gdybym uważał inaczej, doświadczałbym teraz czegoś innego".
Ta myśl mnie wstrząsnęła.
Bo nagle zacząłem dostrzegać jak wiele MOGĘ, gdy moje myśli nie idą "zwyczajowym" torem.
Zacząłem dostrzegać rzeczy, które zawsze mi umykały.
Zacząłem dostrzegać potencjał chwili.
I abstrakcyjną zależność niektórych myśli do doświadczenia.
Ponieważ niektóre skrajnie koncepcyjne doświadczenia wymagają takich też myśli.

Jest więc pula doświadczeń, które obcują ze sobą harmonijnie i nie zaprzeczają sobie.
Są też te "dalsze", które prowadzą wąskimi ścieżkami, które nacechowane są przyczyną i skutkiem.
To wszystko składa się na abstrakcyjny potencjał tej chwili.
Abstrakcyjny ponieważ te myśli, wersje danej chwili, wszystkie są niematerialne.
Dopiero to my, poprzez kierowanie naszej uwagi, czy to świadomie lub nie, sprowadzamy z abstraktu zamysł, który wcielamy do życia.
A właściwie wciela się w głównej mierze sam, i jest możliwy do dostrzegania przez inne istoty, inne umysły.

Wybieranie doświadczenia, które spełnia nas najbardziej...

Oczywiście można to robić myśląc o tym i pewnie na początku tak właśnie będzie.
Lecz w miarę dojrzewania naszego punktu postrzegania coś się zmienia...
Bo nie trzeba myśleć o rzeczach oczywistych.
Z tym, że te "oczywistości" to bardzo wielkie narzędzia.

Ale jak mówiłem uwolnienie swojego punktu postrzegania i nawet najmniejsze dotknięcie abstraktu to wspaniałe doświadczenie.
Ponieważ, gdy zaznamy wizji świata innej niż nasza utrwalona, niż ta którą sobie opowiadamy...
Nagle okazuje się, że doświadczamy i ciągle od zawsze doświadczaliśmy...
Ciężko to ubrać w słowa...
Symfonii?

Porównując nasze życie do jednej linii z napaćkanymi nutkami.
To tak, nagle robi się z tego symfonia.
I jako integralna, nierozerwalna część tego muzycznego aktu, zaczynasz grać.

Zaczynasz mówić, czuć, dostrzegać tak wiele.
I jest to moment ogromny.

Bo istnienie, nie stąpa już po "utartych ścieżkach".
Nie robi tego do czego zostało przyuczone, co zostało nakazane...
Stało się pionierem.
Poprzez swoją wolę i sumienie wyciąga z abstraktu do egzystencji chwile, które nie są wynikiem zależności.
Jest w tym nieopisana świeżość, nawet gdy efekt jest podobny do tego czego nas nauczono.
To jest to przejaw naszej niepodległości, ponieważ zostało odkryte to co złożyło się na zaistnienie zachować, wzorców, których nas uczono.
Intuicyjnie z abstraktu możliwe są do wyłowienia doświadczenia, które ominęły nasze ciało, a które składają się na obecny kształt świadomości, w tym również naszej, osobowej.

Przyjęcie pełnej odpowiedzialności za własne doświadczenie jest bardzo trudne dla większości dusz.
Stanowienie o samym sobie w fizycznym, materialnym świecie, dla abstrakcyjnego, niefizycznego zjawiska jakim jest nasza dusza, to jedno z "niemożliwych" zadań, które może się nam udać.

A dusza doświadczając osobowego bólu, cierpienia, cielesnych urazów, ma tendencję do zamykania się na fizyczny przejaw i pozorne utonięcie w abstrakcie, fantazjach, opowiastkach w głowie.

Nieukorzeniona w ciele dusza, będzie unikać odpowiedzialności, będzie wymagać, będzie w tym tępa złość, poczucie niezrozumienia.
Bo dusza staje się jakby na nowo jedna z Domem.
"pie*** taki interes, ja się nie pisałam na cierpienie, na ból, wszystko jest głupie, spadam stąd".
Ale na Ziemi zostało jednostkowe ciało, zostały też inne dusze, które mniej, lub bardziej udanie będą krążyć wokół swojej jednostkowości.

I to jest doświadczenie, na które najczęściej mówi się "rozdarcie".
Kiedy nie jesteś ani w Domu, bo doświadczasz mimowolnie obecności tutaj.
Oraz kiedy nie chcesz być tutaj i uciekasz w abstrakcyjne wymiary, które są dla ciebie dostępne, ale nie możesz ich wcielić w życie, ponieważ są to te "dalsze", mniej harmonijne, bardzo koncepcyjne wymiary.

I co?

I dupa.

Robisz, ale nie chcesz robić, bo w abstrakcie nie musisz, bo obracasz się w rzeczach niefizycznych.
Ale sęk w tym, że nie możesz tego nikomu pokazać, bo nie sprowadzasz do życia, do fizycznego przejawu doświadczeń, w których mógłbyś współistnieć z innymi twórcami.

I tak wiele dusz rozkłada się na łopatki.
Miało być życie z rozmachem...
A wyszedł zamach i przyfasolenie sobie w czoło.

Mam swój własny koncept stworzony na podstawie tego co się dzieje na tym świecie i tego czego nie widać, zależności które możemy tylko poczuć, nie zauważyć. Koncept energetyczny. I wiem że on mi odpowiada, bo ja go stworzyłem. Ale w niego nie wierzę. Czemu? Z każdej odpowiedzi wynika że ja dałem się ukształtować innym, bo wstydziłem się własnego kształtu.


Tak ja też mam takie intymne biurko, na którym zawsze mam porządek i na którym, gdy coś sobie kreślę to mi się zawsze udaje.
I też w to biurko nie wierzę, korzystam od czasu do czasu, łączę, bawię się w alchemika...
Ale wiem, ze koncept to koncept, zamysł nie ważne jak szczery nie jest powodem wymogu, oraz, że "gdy chcesz mieć coś zrobione dobrze, zrób to dobrze."

"Wstydziłem się swojego kształtu".

Dusza, wstydzi się swojego kształtu, ponieważ nie pasuje on do najwyższego zamysłu, jaki nosimy w Sobie.
Czucie małości, niesytości, straty jest spowodowane tym, że pozwalamy myśleć "za nas".
Ponieważ chcieliśmy żyć z ludźmi wyłącznie jako dusza, chcemy ufać wszystkim, czuć dobroć pośród wszystkich, bo te ekspresje są Domem.
Bliskość, harmonia, brak krzywdy, tym jest dusza.
Jest nieskończonym abstraktem, który nie jest zdolny do wyrządzenia sobie krzywdy, ponieważ nie jest przejawem materii, nie porusza się pośród rzeczy stałych, nie musi nic przesuwać, pracować, tylko z tytułu bycia zjawiskiem w pełni abstrakcyjnym, wszystko jest dla niej dostępne, zawsze, w każdej chwili.
Problem zaczyna się, gdy duszy przypadło ciało.
Gdy została sprowadzona tutaj, do fizycznego wymiaru i próbuje żyć tutaj bez akceptacji swojego szokującego położenia.
Dziecko ufa bezgranicznie, ponieważ dopiero co przybyło na ten świat w cielesnej formie, stąd jego zachowanie cechuje wysoka "duchowość" i fascynacja materią.
Dziecko jest zafascynowane tym światem, kształtami, barwami, które teraz są czymś oddzielnym.
Ale szybko okazuje się, że istoty, żyjące tutaj posiadają przedziwny nawyk...

Mianowicie sprzedanie ducha w zamian za materię.

Tym samym determinując fizyczny przejaw świata, który będą doświadczać inne dusze.
Dlatego ten świat wygląda tak jak wygląda.
Bo dusze doświadczają "Władzy".
A jest to bardzo skrajne i jedno z najbardziej koncepcyjnych zjawisk.
Bardzo daleko od harmonii.
Bardzo, bardzo daleko, sam kraniec możliwości.

Dzieje się tak dlatego, ponieważ nie nauczono nas jak w harmonijny sposób być człowiekiem, ciałem, świadomością jednostkową...
Dostaliśmy wiele nakazów, reguł, z których nic nie wynika, bo nie są przestrzegane przez wszystkich.
I jeśli nie odkryjemy w sobie, dlaczego szacunek, prawdo-mówstwo, troska są ważne...
To wyrzucimy je, zostaną odrzucone przez umysł.

Umysł został nam dany do analizy, dedukcji.
I jeśli dusza nie zgrała się z ciałem...
To będzie zachowywała się tak jak jej wygodniej...
Będzie obarczała winą innych, bo sama neguje pracę.
Będzie negowała, niszczyła dzieła innych, bo nie czuje wartości pracy jaką włożyła "inna" dusza, by urzeczywistnić doświadczenie, by reszta mogła z niego również korzystać.
I ostatecznie będzie niszczyła samą siebie, poprzez sprowadzanie skrajnych doznań cierpienia, okaleczenia, wysoce negatywnych stanów, by ciało "poddało się" a dusza mogła z powrotem powrócić do Abstraktu jako Jego nierozerwalna część.


Drzewo bez korzeni usycha, nawet jeśli jest w stanie istnieć. Jak może istnieć drzewo które porwać może najlżejszy wiatr(bo nie ma korzeni)? Moje zostały wycięte.


Nikt nie ukorzeni się za Ciebie.
Możemy ci podpowiadać, możemy podsuwać rzeczy do rozważenia lub wypróbowania...
Ale korzonki zapuszczasz Ty.
A takiej ziemi, która jest ci "najbliższa".

Ja wiem że tak jest, ale moja podświadomość tego nie wie. Nie umiem się dogadać sam ze sobą.


Koncept podświadomości ma sens tylko w ustach nauczyciela, by wyjaśnić pewne zagadnienia.
Ponieważ jeśli ty Wiesz, co jest nie tak, to problem nie istnieje.

Może powiem Ci, Sinbardzie mój obraz problemu, jakim go widzę. Otóż, ta część która przemawia, została ona oddzielona od reszty, oddzielona w ten sposób by była akceptowalna przez środowisko zewnętrzne. Ta część która przemawia znajduje się w labiryncie w kształcie koła, labiryncie w którym każdy zaułek jest ślepy, nie ma wyjścia z labiryntu. Bo jego celem było nie dopuścić mnie, tego który mówi, do środka. W środku labiryntu jest nagroda - reszta mnie. Jedynym sposobem to rozwalić ścianę ale w którą stronę się przebijać? I niszczenie marmuru zostawia mnie wyczerpanego z krwawiącymi rękoma. A ściana się odbudowuje.


W pełni rozumiem.
Ale widzę, że zrobiłeś z tego misję-doświadczenie.
Niepotrzebnie.
Choć pewnie będziesz miał z tego owoc, którego na przykład ja nigdy nie kosztowałem.
Dlatego pewne historie opowiadam Ci ja.
A niektóre opowiesz mi Ty.

To najnaturalniejsza rzecz Tutaj.

Wystarczy troszkę się przyzwyczaić...
Pozwolić światu się mylić...
I robić swoje.
Sprowadzać do życia te doświadczenia, pośród których chciałbyś spędzić to życie z innymi.

I tak umrzemy.
Niech to będzie dobry czas.
Dużo pięknych historii.
W objęciach wzajemnego docenienia.

Nie jesteś sam.
Mimo, że w Sercu wszystko jest Jedne. : )
Avatar użytkownikaSinbard Mężczyzna
Blackbird
 
Imię: Mariusz
Posty: 1888
Dołączył(a): 20 kwi 2011, 13:05
Lokalizacja: Multiwersum.
Zodiak: Wodny Smok

Re: Czy mogę medytować?

Post 26 wrz 2012, 21:42

Dopisze bo juz nie moge edytowac: jak powiedzialam: jesli nie bedziesz w tu i teraz, nie odnajdziesz wiecznosci. Jesli nie bedziesz swiadomy tego ze jestes,nie odnajdziesz siebie...to kim jestes wynika z tego ze jestes. O ile wiesz ze jestes. Uszczypnij sie. Wiesz, najwieksza frajde sprawilo mi odkrycie co tak naprawde oznacza slowo swiadomosc...po prostu przytomna obecnosc. Przytomnosc siebie. Bycia soba w chwili ktora swiadomie przezywasz:)
Ania ayalen
 

Re: Czy mogę medytować?

Post 28 wrz 2012, 19:06

Hmm.. To ja powiem po swojemu ;) Może Ci to pomoże. Bądź konkretny w swoim działaniu, wybierz jedną z metod i wypróbuj.. nie uda sie to wybierz inną. Jeżeli w końcu się na coś nie zdecydujesz to będziesz się tak wachał jak wachadło;) Gdybym ja był Tobą to znalazłbym jakieś ciche miejsce, usiadł na 4 literach ;) , zamknał oczy i skupił się na oddechu. Wiadomo, że będzie zaraz milion myśli na minute, to norma. Ale później zastanowiłbym się w tej "medytacji" kim jestem ? No i wiesz czekał na jakieś odpowiedzi, wszystko brał pod uwagę co mi podsunie umysł, później pytanko: Co ja tu robię ?.. odpowiedź w sumie oczywista: medytuje.. alee można podejśc głębiej do tego..;) i tak dalej i tak dalej. Po prostu, weź coś konkretnie zrób :) i daj znac jak efekty.
>> !! http://www.meditationforworld.wordpress.com !! <<

"MAMY TENDENCJĘ DO ULEGANIA PRZEŚWIADCZENIU, ŻE "NASZ" MODEL RZECZYWISTOŚCI SAM W SOBIE JEST RZECZYWISTOŚCIĄ, ZAPOMINAJĄC, ŻE OGRANICZONE SĄ WSZYSTKIE MODELE."

NAZCAIN NIE USUWAJ FORUM ;):D THX ;)
Avatar użytkownikaGothic Mężczyzna
Made in Universe
 
Imię: Adrian
Posty: 584
Dołączył(a): 30 lis 2005, 20:04
Lokalizacja: Ta fajna :D
Droga życia: 8

Powrót do działu „Praktyka”

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 5 gości

cron