Dyskusje na temat wszelakich praktyk duchowych - medytacji, pracy z energią, aurą, czakrami, itp.

Borderline a medytacje

Post 25 lis 2012, 00:34

Cześć : )

Zarejestrowałam się specjalnie po to by zadać podstawowe dręczące mnie pytanie : )

Czy mając zaburzenie osobowości, stabilnie niestabilne borderline, mogę medytować?

Często mam ataki i napady lękowe, robię sobie krzywdę, szczegolnie ostatnio mnie to męczy, mam wiele natrętnych myśli, bardzo źle myślę o sobie, wiele we mnie gniewu do świata, ludzi i zwierząt, wiele nienawiści do siebie - właśnie za to, że np. zamiast pogłaskać swojego psa to po prostu go uderzę czasami. Wszystko bardzo mnie drażni. Co prawda idę do psychiatry, jednak nie chcę, bardzo nie chcę brać leków.

Bardzo bym chciała uczynić swoje życie lepszym, żyć normalnie, a nie egzystować. Chciałabym patrzeć na swoje myśli i emocje z boku, obserwować je świadomie.

Czy ktoś może tutaj miał podobny problem?

Nie chcę też zostać źle odebrana czy potępiona. Wydaje mi się, że nie jestem zła. Że żaden człowiek nie jest zły. Czasem jest dobry, a czasem zły, ale jeśli jest uświadomiony to zawsze będzie dobry...

Czytałam, ze medytacja może nasilić takie objawy. Może musiałabym jakoś usunąć te ataki lękowe i złe myśli? Jak to zrobić? Nie chciałabym doprowadzić do pogorszenia się mojego stanu. Chciałabym aby była harmonia...

Eh, już nie wiem co dalej napisać. Proszę o odpowiedź, pozdrawiam...
Avatar użytkownikalaurapyziak
 
Posty: 37
Dołączył(a): 25 lis 2012, 00:13
Zodiak: waga

Re: Borderline a medytacje...

Post 25 lis 2012, 12:10

Witaj Lauro...nie jestem pewna czy mysl potraktowania medytacji jako leku jest w tym stanie akurat tym co jest Ci potrzebne- medytacja jest stanem istnienia, bycia Ciebie, a przy balansowaniu na granicy - Ciebie i tego co Twoje latwo moze pociagnac w strone odwrotna - zamiast przywrocic spokoj
Twoim myslom, przewrocic Ciebie...a powiedz- ta historia z psem...kto chce poglaskac a kto uderza? Na ile dzielisz siebie...Ty jestes niepodzielnie jedna, wiec? Co podszywa sie pod Ciebie?
Ania ayalen
 

Re: Borderline a medytacje...

Post 25 lis 2012, 14:11

Medytacja jest szukaniem prawdziwego istnienia w sobie. Istnienia, które po prostu JEST i nic poza tym. Istnienia, które nie myśli, nie poddaje się emocjom tylko... istnieje i obserwuje.

Czy szukanie tego czym naprawdę jesteśmy może być groźne? Być może. Zależy jakimi drogami tego szukamy.

Spróbuj, zobacz. Skoro myślisz o medytacji, coś Cię do tego ciągnie. Być może Twoje istnienie chce byś je w końcu poznała i chce Cię ukoić :). Nie ma innej drogi by się dowiedzieć czy to Ci posłuży niż spróbować. Żadne mądre głowy nie zastąpią Twojego osobistego doświadczenia i intuicji.
Słońce gorące
Avatar użytkownikaluth
 
Imię: Alicja
Posty: 1085
Dołączył(a): 31 mar 2010, 23:06
Lokalizacja: Warszawa
Droga życia: 11
Typ: 7w8
Zodiak: Byk, Koza

Re: Borderline a medytacje...

Post 25 lis 2012, 17:50

czy zatem trzeba szukac tego co jest...skoro to co nie jest prawdziwe nie istnieje...kto wiec i w czym szuka?
Ania ayalen
 

Re: Borderline a medytacje...

Post 25 lis 2012, 21:40

Nie wiem na ile dzielę siebie. Jeśli ja jestem tak beznadziejna, że biję psa to wolę nie żyć. Ale jednocześnie chcę żyć. Więc mam z tego powodu lęki. W ogóle to kiedyś miałam lepsze uczucia, pozytywniejsze. Teraz boję się, że jestem psychopatka i zostanę nią. Zauważyłam, że jak mam możliwość siedzenia w pustym domu u babci, gdzie wiem, że nikt nie wejdzie i np. słuchania muzyki, lub czytania książki to relaksuję się. Za to odwrotnie działa na mnie komputer. Obojętnie czy piszę posta tak jak tu teraz. Komputer mnie denerwuje. Mimo, że robię na nim zdjęcia, taka moja pasja.

W ogóle jestem dość utalentowana. Zawsze wszyscy mówią, że jak ktoś uzdolniony to i dobry, wrażliwy. Ja tam czuję się potworem. I ciągle nie mam dostępu do świadomości swojej prawdziwej, swojego ja, jednego jedynego istnienia / nazwij to jak chcesz/...

Bardzo bym prosiła, była wdzięczna, na prawdę, aby ktoś kto może też miałzaburzenia osobowości lub wielkie problemy z opanowaniem złości i gniewu, a medytował - wypowiedział się tutaj.

Teraz co do mojego podejścia do medytacji - nigdy nie medytowałam, nie do końca wiem o co z tym chodzi, za to od dziecka mam problem z 100% ową ulgą, pełnym stanem relaksu - a tylko wtedy wg mnie można doświadczyć stanu podobnego do medytacji, do skupienia się na sobie względem do świata i odwrotnie, na istnieniu.

Przecież skoro jest jakikolwiek lęk to jest jakakolwiek agresja. A ja mam ciągle w sobie niepokój - czy już nigdy nie będę mogłą być uspokojona w jakiś sposób i... szczęśliwa?

Podobno borderline to zaburzenie które rzadko kiedy jest 'uleczalne'. Boję się, że nie podołam [ i znowu lęk / obawa ]

Dlatego myślałam, że może medytacja mi pomoże. Jeśli nie - to proszę, także piszcie szczerze. Ja wiem, że niektórzy nie napiszą typowo naukowo, ale myślę że to i tak będzie dobre, gdy przeczytam jakąś nową opinię.
Avatar użytkownikalaurapyziak
 
Posty: 37
Dołączył(a): 25 lis 2012, 00:13
Zodiak: waga

Re: Borderline a medytacje...

Post 25 lis 2012, 22:07

Malujesz może? : )
Avatar użytkownikaSinbard Mężczyzna
Blackbird
 
Imię: Mariusz
Posty: 1888
Dołączył(a): 20 kwi 2011, 13:05
Lokalizacja: Multiwersum.
Zodiak: Wodny Smok

Re: Borderline a medytacje...

Post 25 lis 2012, 22:09

Tak, malowałam. Zaprzestałam, bo na razie nie mam warunków, mam... nie taki dom... by cokolwiek robić w sumie ; )

A Ty?
Avatar użytkownikalaurapyziak
 
Posty: 37
Dołączył(a): 25 lis 2012, 00:13
Zodiak: waga

Re: Borderline a medytacje...

Post 25 lis 2012, 22:28

laurapyziak napisał(a):Tak, malowałam. Zaprzestałam, bo na razie nie mam warunków, mam... nie taki dom... by cokolwiek robić w sumie ; )

A Ty?


"Nie taki dom"?
Kurczę myślałem, że maluje się pędzlem, albo kredkami. : )

Tak.
Maluję dość sporo.
Wiesz mam taki sposób, by malować swoje uczucia.
I obserwować moje reakcje i myśli, podczas takiego malowania.
Pozwala to zrozumieć pewne rzeczy.
Uwolnienie postrzegania i czyste obserwowanie, które nie ma na celu ukazanie niczego w konkretnych barwach jest bardzo potężnym narzędziem samopoznania.

Podkreślam słowo SAMO ponieważ z innych ust usłyszymy zazwyczaj o tym co z nami jest "nie tak".
Do pewnego momentu jest to coś dobrego.
Ale potem strasznie zamyka, gdy nie nauczymy się dojrzeć do stanowienia o sobie samym.

Z moich obrazków lubię bardzo ten:

http://sphotos-c.ak.fbcdn.net/hphotos-a ... 2805_n.jpg

Ponieważ powstał w pięknym uczuciu. : )

Może też spróbujesz?
Wystarczy Gimp i trochę czułości.
Albo kartka i jakiś maziak. : )
Użytkownicy, którzy podziękowali za post: free
Avatar użytkownikaSinbard Mężczyzna
Blackbird
 
Imię: Mariusz
Posty: 1888
Dołączył(a): 20 kwi 2011, 13:05
Lokalizacja: Multiwersum.
Zodiak: Wodny Smok

Re: Borderline a medytacje...

Post 25 lis 2012, 22:40

Nigdy nie tworzyłam w gimpie. Powstał w pięknym uczuciu - to najważniejsze... ; )

Rysuję : )
Jeszcze czasem. Rysuję postacie. Wg mnie najlepiej malować i rysować jest tak jak robisz to Ty - z uczuciem.

Ja mam zabite uczucia. Dostałam wyróżnienie na konkursie w szkole plastycznej 2 lata temu - http://4.bp.blogspot.com/-V-D9BkF3DoM/U ... 1600/k.jpg za to. Ja nie uważam tego za sztukę. Zrobiłam to dobrze, tak aby dostać 5. Dostałam 5 i moja praca została wysłana na konkurs. Teraz trochę mi trudno powrócić do malowania. Tego prawdziwego.
Avatar użytkownikalaurapyziak
 
Posty: 37
Dołączył(a): 25 lis 2012, 00:13
Zodiak: waga

Re: Borderline a medytacje...

Post 26 lis 2012, 00:10

Ja mam zabite uczucia.


Takie słowa płyną z twojego intymnego obcowania sama z sobą.
Masz do nich prawo, bo to twój czas i spędzisz go naprawdę jak zechcesz.
Nie jestem jednak do końca pewny, czy zdajesz sobie sprawę z tego, że to ty determinujesz samą siebie.

W takim świetle.
Słowa "mam zabite uczucia" brzmi, jakby nie patrzeć dosyć masochistycznie, nieprawdaż?

No bo po co wpajać sobie taką siebie?
Po co powielać to postrzeganie skoro wiesz gdzie prowadzi?

Jesteś Życiem.
Ludzką istotą.
I nawet te słowa są już za ciasne, by opisać to Czym Jesteśmy.

Ponieważ to czym jesteśmy jest zbyt święte, by o tym mówić.

Istny bezmiar zamknięty z ludzkim naczyniu.

Dlatego bardzo grzeszę.
Poprzez te wszystkie posty, które tutaj napisałem.
Bo często wynikają z postrzegania, ze coś jest "nie tak".
Że coś wymaga poprawy.
Może być lepsze.

A tak do końca nie wiem.
Nie mogę wiedzieć.
Czy to co widzę po prostu to szalony i piękny Bóg?
Może tak właśnie wygląda.

Może jest w połowie cierpieniem.

Ale powołując się na wolną wolę.
Wybieram, by pokazywać Jego Oblicze na Mój Sposób.
I we mnie, przy mnie, Bóg jest taki jakim go Ukazuję.

Chciałbym powiedzieć, że żadne słowo nie ma wpływu, ale można by to zrozumieć bardzo kierunkowo.
Mogłoby być zrozumiane, że neguję słowa, że je odrzucam.

A są one sposobnością.
Każde słowo otwiera świat.
Wyodrębnia z Jedni zjawiska, które możemy smakować pojedynczo.

To jest drzewo.
To jest dobre życie.
To jest złe życie.
To jest miłość.
To jest kolor zielony.

I nagle WIDZISZ OBIEKT.

Jest, stoi, wisi, albo leży.
I jako taki obiekt widzimy również Siebie.
Stajemy się dla Siebie poznawalni, skończeni, martwi.
Mimo, ze jesteśmy cudem istnienia.

Wybieramy być tym, albo tamtym.
Wolimy mówić o sobie ustawiając się w ciągu jakiś historii.
Sami ograbiamy się z boskości.

Synowie i córki marnotrawni.
Wędrujący przez fragmenty do których okroiliśmy nasze życia.

Wszystko Jest.

Czy w obliczu TEGO.
Pragniesz uważać się za kogoś niewartego?
Czegoś ci za mało?
Ludzie nie otaczają cię uczuciem?
Minione doświadczenie, skłaniają cię do innego myślenia?

Zrób więc miejsce na nowe.
Odkryj w sobie uczucie, które nie wymaga innych.
I twórz, bo nie istnieje większe bogactwo, niż dać światu Coś czego nie potrafi wykonać świat.

Tylko Ty i Twoja przygoda.

Zrozumieć słowa krytyki.
Zrozumieć to, ze nie jesteśmy już dłużej absolutni.

Nikt nie jest.

Nikt naprawdę nie ma racji.
Ponieważ gdy zaczyna się o nią ubiegać - automatycznie pokazuje, ze nie wie o czym mówi.
Jest jednak pewien zamysł, który jest "na wzór".

Spojrzenie totalnie neutralne, które nie stoi w opozycji.
Dlatego przenika wszystko.

I jeśli istnieje Bóg, to wierzę, że również nimi patrzy.
Miłość, która jest najwyższą akceptacją.
Miłość, która która daje najwyższą wolność, nawet, gdy twoje dzieło odwraca się do ciebie plecami.

I ta radość zalana łzami.

Gdy jednak z nieprzymuszonej woli owoc twojej miłości wraca do Ciebie i pragnie kochać tak jak Ty kochasz.

Uczucie poza wszelką skalą.

Które nawet jeśli nie istnieje Bóg.
Jest w stanie powołać Go do Życia.

W takim akcie człowiek stworzył Boga.
Gdy dotknął Zamysłu, z którego utkany jest ten świat.

Wzrost.
Przestrzeń.
W tym Uczuciu.
Które sprawia Zakwit.

Zaprawdę nie ma nic więcej.

Niektórzy wybierają jedynie wyrastać z większej głębiny.
Wybierają doświadczać negatywu, by ich zakwit był jeszcze znakomitszy .
By ich wędrówka tutaj stała się jeszcze bardziej ekstatyczna.

Chcemy pokazać, jak wiele jesteśmy w stanie przełamać.
Podczas zakwitu.

I wtenczas możemy powiedzieć, że byłam tu i tu.
Widziałem to i to.
A to smakuje tak i tak.

Ale czy dasz wiarę, że nie istnieje takie miejsce, gdzie musisz pójść, bo gdziekolwiek nie pójdziesz, zawsze będzie to TU.
Nie ma uczucia, o które możesz się upominać albo zabiegać, bo zawsze będziesz je czuć TY.
I nie ma żadnej chwili innej od TERAZ, to nawet gdy myślisz o tym co było, albo co będzie dzieje się to właśnie TERAZ.

Nie ma nic innego niż te trzy rzeczy.
Ale korzystając z danej nam wolności, stworzyliśmy w tej Przestrzeni całe państwa i tomy konstruktów.
Całe tomy wiedzy tajemnej, praw i zależności.

Przez to Tylko Przegrywamy.

Czas sprawia, ze możemy być albo za wcześnie, albo zbyt późno.
Skoro wyrażasz swoją wolność, to musisz bronić swojego zdania.
A skoro jesteś tutaj to nie możesz być tam, bo to kosztuje.

Ten świat jest piękny.
Ale jest też szalony.
I to szaleństwo umieściliśmy tutaj my.

Możemy utonąć w morzu winy i katować sprawców na zmianę.
Raz my ich.
A raz oni nas.
Za karę.

Albo wyjść z tej bujdy.
Odciąć się od tej gry.
Przestać przegrywać.
Przestać uważać,że coś ze mną nie tak.
Że tego i tego mi brak.

Następnie przestać grać w gry swojego umysłu.
Zrozumieć myśl.
Przestać przegrywać w swojej głowie.

Wtenczas rodzi się w istnieniu zrozumienie.

Że Wszyscy Jesteśmy Wygrani.

Nie ma większej rozkoszy niż budzić się w tym zrozumieniu.

Otwierać Oczy.

I widzieć Siebie.

Tutaj.

Teraz.

Wszystko Jest.
Użytkownicy, którzy podziękowali za post: falko, Aletheia
Avatar użytkownikaSinbard Mężczyzna
Blackbird
 
Imię: Mariusz
Posty: 1888
Dołączył(a): 20 kwi 2011, 13:05
Lokalizacja: Multiwersum.
Zodiak: Wodny Smok

Re: Borderline a medytacje...

Post 26 lis 2012, 00:25

hmm.. ja bym napisala ze jestem 'za', bo z doswiadczenia wiem medytacja moze pomoc w takich i owakich stanach umyslowych, z ktorymi ciezko sie uporac, bo mozna rozwinac samokontrole. Mozna, albo i nie-mozna, wszystko zalezy od osoby.

Pozdrawiam :)
Eruanis
 

Re: Borderline a medytacje...

Post 27 lis 2012, 13:35

Laurapyziak napisał(a):Czytałam, ze medytacja może nasilić takie objawy. Może musiałabym jakoś usunąć te ataki lękowe i złe myśli? Jak to zrobić? Nie chciałabym doprowadzić do pogorszenia się mojego stanu. Chciałabym aby była harmonia...

A czy nie lepiej poszukac fora zwiazanych z Twoja dolegliwoscia?Takich jak np:
http://borderline.p2a.pl/
A juz najlepiej poszukac jakiegos dobrego specjalisty ktory ustawilby leczenie,tez moze na forum ktos to doradzi kto jest dobry w tej dziedzinie .Warto poszukac bo od tego duzo zalezy.Sama napisalas ze medytacja moze nasilic te objawy wiec po co ryzykowac?
Zapytaj lekarza psychiatre,czy psychologa.Nikt nie jest osoba kompetentna na tym forum zeby sie wypowiedziec w tej sprawie .bordeline jest na tle organicznym wiec musisz miec pewnie zupelnie inna struktore fal mozgowych .Jak masz np nadmiar fal alfa to jesli je sobie zwiekszysz przez medytacje to czy ktos wie jakie moga byc tego skutki?
to jest bardzo powazna sprawa nielekcewazyl bym tego.tylko odpowiedni specjalista moze stwierdzic co jest dobre a co zle.Kazdy przypadek bordeline jest inny ,wiec moze zamiast lekow mozesz miec psychoterapie behawioralna kto wie.A jesli nawet leki to nieznaczy ze na dlugo ,a ich zazywanie moze okazac sie lepsze od zaniechania leczenia.
Im wczesniej zaczniesz leczenie tym lepiej .Mozg wykazuje pewne mozliwosci plastyczne i o wieel jest latwiej cos zrobic, im sie jest mlodszym.A juz w dziecinstwie wiele przypadkow o.u.n jest prawie wpelni jest rekompesowalnych,poniewaz mozg dziecka nie jest jeszcze wpelni uksztaltowany i jest o wiele bardziej plastyczny.
mak123
 
Imię: Maciek
Posty: 387
Dołączył(a): 24 lip 2012, 15:01
Typ: 9
Zodiak: strzelec

Re: Borderline a medytacje...

Post 27 lis 2012, 19:43

Jeśli "medytację" rozumieć jako stan przytomności, odczuwania ciała, przyjemności, "bycia" - cokolwiek się robi, to nie może ona zaszkodzić:) Pomaga raczej złapać ten punkt w sobie, przez który "przelatuje się" z prędkością światła, wpadając w różne stany. Znaleźć takie spokojne miejsce wewnątrz, w którym można odpocząć od natłoku myśli. Ono JEST, można je poczuć w okolicy serca:)

Ale od czegoś trzeba zacząć, żeby ogarnąć swoją rozchybotaną łódź;) Można czuć przez cały dzień swój oddech, koncentrować się tylko na nim i na rozluźnianiu ciała, koniecznie ignorując myśli;) Może pomóc Technika Interaktywna
i picie strukturyzowanej wody, jako wsparcie w zmianie częstotliwości ciała na zharmonizowaną. A na pewno robienie tego, co sprawia przyjemność.

Przestać wierzyć swoim myślom, widzieć je i nie reagować - to być uleczonym.
I dotyczy to każdego człowieka, bdp jest tylko przerysowanym obrazem tego, jaka jest ludzka natura;) Takie jest moje zdanie.
(:ıɯɐƃou ʎɹoƃ op ɹoʇıuoɯ zsɐɯ
Avatar użytkownikafree Kobieta
 
Posty: 12
Dołączył(a): 05 wrz 2007, 16:34
Lokalizacja: CentrumWszechświata;)
Zodiak: Koooń

Re: Borderline a medytacje...

Post 28 lis 2012, 01:56

Laura jeśli chcesz napisz do mnie na pw.

Już czas moje pewne sprawy napisać bo Ja jestem sobie sterem, żeglarzem i okrętem i nikt ani nic nie wejdzie w mój umysł, ani mnie na odległość nie zabije ani nic z tych rzeczy.

Byłam w dzieciństwie wykorzystana seksualnie. Jesli nic więcej nie musze pisać to napisz a podam Ci miejsce gdzie mozesz znaleźć pomoc choćby na odległość.Borderline wiąże się z różnymi przezyciami ale w wiekszości z wykorzystaniem ale jestem dorosła i wiem,że mogło to Ciebie nie dotyczyć, wtedy skorzystaj z porady powyższej i chocby przez neta ze strony o borderline, ciężko jest do momentu gdy się nie obudzi i nie zobaczy siebie.

Na to nie ma jednego sposobu.


Sinbard pisze się kredkami ale jeśli otoczenie w domu jest na tyle toksyczne by Ciebie sobą apsorbować to nic nie namalujesz. Powiem z miłością do siebie i zrozumieniem do Ciebie : jeśli miałes ciepły dom, rodzinę więc świętuj i się ciesz i maluj pięknie.Sinbard pięknie piszesz i pieknie malujesz rozwijaj to bo jak będziesz miał tyle lat co Ja czyli 35 i zobaczysz w końcu, że życie jest rajem tylko ty tego nie widziałeś to może być za póżno. Tyle.

Muszę jeszcze coś poczuć bez wiary w cokolwiek albo się postaram wierzyć w to co chcę. Wiedza innych unosi ale i daje kopa do myślenia.

Pozdrowienia. miłej nocy.

A może się już nie nadaję i muszę zrobić przerwę od komputera też bo TV już mi się nie chce oglądać gadających głów.

w każdym razie wszystkiego najlepszego, jutro też jest dzień.
Ziarenko Kobieta
 
Posty: 443
Dołączył(a): 08 sie 2011, 01:11
Droga życia: 5

Re: Borderline a medytacje...

Post 28 lis 2012, 07:42

Ziarenko Kochane, trzymam Cie mocno za lapke, jako i Ty trzymasz mnie...trzymajmy sie siebie.Wszyscy. BL jest balansowaniem na granicy, w glebokiej medytacji czesto przekraczmy te granice wkraczajac w przestrzen bez ograniczen...potem trzeba wrocic, z niestabilna osobowoscia to moze byc trudne, trzeba wielkiej sily i stabilnej psychiki..sa medytacje relaksujace umysl, mysle ze one bylyby pomocne.
Dobrego dnia wszystkim...u mnie swit roztanczyl sie kolorami...nieprawdopodobne piekno
Ania ayalen
 

Powrót do działu „Praktyka”

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 2 gości

cron