Psychologia, działanie mózgu.
Jeśli obie osoby na prawdę kochają nie ma żadnej potrzeby dla zdrady. Albo wystarczają sobie (zazwyczaj) same i nie potrzebują nikogo dodatkowego, albo jeśli mają takie upodobania i preferencje, to razem decydują się dodać kogoś do tego układu do trójkąta, czy dowolnego innego wielokąta... Jeśli jest inaczej, jeśli jedna osoba musi drugiej coś wybaczać, to należy się zastanowić gdzie leży środek równowagi w tym związku i w tym 'kochaniu'... Tudzież kto kocha a kto jest zakochany, bo wbrew powszechnemu mniemaniu to zupełnie różne stany...

P.S. Naukowo dowiedziono że 'chemia' zakochania zwykle kończy się po około 2 latach - dlatego jest tak duży odsetek zdrad tudzież rozwodów właśnie w okresie 1,5-3 lat od rozpoczęcia związku ;P
"Zgodnie z zasadami aerodynamiki trzmiel nie powinien latać,
ale trzmiel o tym nie wie, więc i tak lata."
"Cats are known to see within the dark. Yet, if you had sight like a cat, even for one day, would you really want to see what's in the dark?"
Avatar użytkownikaTil Mężczyzna
Poszukujący
 
Posty: 1614
Dołączył(a): 31 sty 2006, 02:56
Lokalizacja: Bolesławiec - Wawa
Droga życia: 11
Zodiak: tygrys
Tej kwestii warto się przyjrzeć, bowiem co to w ogóle jest zdrada? Co ciekawe, nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. Niektórzy uznają za zdradę np. oglądanie przez drugą połówkę filmów porno (jako swoisty „mentalny stosunek” z obcym człowiekiem), czy nawet myśli o podtekście seksualnym, ujawnione jako „oglądanie się” za osobami przeciwnej płci na ulicy. Tak przynajmniej wynika z raportów sądowych i informacji podawanych przez psychologów pracujących w zawodzie. Zresztą, Til – ty jako mężczyzna, prawdopodobnie szczególnie dobrze zdajesz sobie sprawę z tego, iż można uprawiać seks z inną osobą nie odczuwając „miłości” w stosunku do niej, a jedynie coś w rodzaju fizycznego pociągu. Tak więc, czy seks bez miłości z obcym człowiekiem jest zdradą? Oczywiście zależy to od rozumienia definicji zdrady.

W ogólnym sensie, jakkolwiek ograniczymy lub rozgraniczymy to zjawisko, zdrada jest – i zawsze była – narostem kulturowym, wynikłym tylko i wyłącznie z przedmiotowej chęci posiadania partnera. Nie rozumiem tu argumentów dotyczących „ranienia” drugiej strony. W całkowitej ogólności powinna ona przecież chcieć szczęścia swego partnera, nie zaś monopolu na jego „miłość”, ciało, czy coś zgoła innego. „Zranienie" jest więc jedynie nakładką, wyuczonym zachowaniem, z miłością niewiele mającym wspólnego.

Prawdopodobnie doskonale wiecie o tym, iż małżeństwa dopiero od stosunkowo niedawna są dokonywane dobrowolnie przez zainteresowanych tym ludzi. Jeszcze małżeństwo moich pradziadków było aranżowane (warto dodać, iż różnica wieku między tak owymi wynosiła 17 lat, zaś prababcia była nieletnia). Od zarania wieków, w społeczeństwach o strukturach patriarchalnych zwykle kobietę się po prostu „kupowało” od jej rodziców, za kilka świń, czy krów, ewentualnie (w późniejszych czasach) wydawało za człowieka jak najbardziej zamożnego, potrafiącego zapewnić jak najlepsze warunki kobiecie i jej potomstwu. W tym rozumieniu zdrada (czy cudzołóstwo) była po prostu aktem zwykłej kradzieży.

Obecnie w naszej kulturze akceptowana jest jedynie monogamia, zapewne jednak wiecie, iż np. u Słowian bardzo popularna była poligamia, polegająca na posiadaniu przez mężczyznę kilku żon (nie odwrotnie). W tamtym okresie nikt nie miał nic przeciwko takiej konstrukcji rodziny, choć dziś może nam się wydawać ona szokująca. Zresztą, w czasach wspólnot plemiennych kobiety nie miały na nic wpływu, z wyjątkiem kwestii wychowania potomstwa tak, by poprawnie funkcjonowało w systemie patriarchalnym. Dziewczynkę, która nie była niczyją własnością (tj. nie była niczyją żoną), można było bezkarnie zabić na ulicy i nikt się tym nie przejmował (podczas, gdy za zabicie chłopca tradycyjnie, w ramach ochrony „dobrego imienia” Rodu, trzeba było przedsięwziąć zemstę). Ale to już inna historia, na inną opowieść...

Czasy się zmieniły. Dziś promujemy typową monogamię, związywanie się węzłami małżeńskimi po przysłowiową deskę grobową. Zmieni się ta swoista „moda” niebawem na rzecz otwartych związków partnerskich i prawdopodobnie wtedy nikt nie będzie rozumiał naszych dzisiejszych tendencji i problemu „zdrady”. Tak jak pisał Til, związki partnerskie, oparte na zrozumieniu, a także zgodzie na zachowanie indywidualności i odrębności drugiej osoby wydają się naturalniejsze, niż postrzeganie innego człowieka w sposób przedmiotowy, materialistyczny, niejednokrotnie doprowadzający do „przywłaszczenia" życia partnera w imię „miłości” oraz formułowanie absurdalnych oczekiwań w stosunku do niego.

Oczywiście, w sensie czysto biologicznym, tak jak wspominał Til, dążeniem mężczyzny jest spłodzić jak najwięcej potomstwa, z jak najbardziej różnorodną genetycznie pulą kobiet, zaś dążeniem kobiet jest dłuższe "posiadanie" jednego, zamożnego lub gospodarnego samca, który w sensie materialnym pozwoliłby przeżyć jej i potomstwu. Biolodzy uważają, iż okres wspomagania hormonalnego związku (określany potocznie jako „zakochanie”) długości dwóch lat, w najbardziej wydajny sposób łączy potrzeby biologiczne osób odmiennych płci. Samiec może po tym okresie ruszać na poszukiwanie nowej samicy, zaś samica ma względnie odchowanego potomka, który przetrwał najbardziej krytyczny moment swojego życia. Oczywiście, to czysto biologiczny schemat, do życia średnio się odnoszący, ze względu choćby na wykształconą przez ludzi kulturę i mentalność społeczną.
Avatar użytkownikaAletheia
 
Imię: Aletheia
Posty: 289
Dołączył(a): 27 paź 2011, 23:17
Droga życia: 33
Typ: 9w1
Aletheia napisał(a):Zresztą, Til – ty jako mężczyzna, prawdopodobnie szczególnie dobrze zdajesz sobie sprawę z tego, iż można uprawiać seks z inną osobą nie odczuwając „miłości” w stosunku do niej, a jedynie coś w rodzaju fizycznego pociągu.

Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę ale to co mówisz to jawny seksizm ;P
Otóż oświadczam że do tej pory byłem w 3 związkach, za każdym razem z kobietą którą kochałem całym sercem, trwających odpowiednio bodaj 2; 3,5-4; oraz 2 lata, przy czym ostatni związek był z moją najbliższą, wieloletnią przyjaciółką z którą oboje podobamy się sobie nawzajem od zawsze więc postanowiliśmy spróbować... Po tych ~2 latach oboje razem stwierdziliśmy że ten związek to jednak nie jest to, bo to nie ten rodzaj miłości - bardziej był przyjaźnią z okazjonalnym seksem niż związkiem w jakim byśmy chcieli być...
Dodam jeszcze a propo seksizmu, że mimo starannie utrwalanych przez telewizję i media wizerunku samca, większość facetów jakich znam była w pojedynczych związkach, długotrwałych, a nie pukało co popadło i gdzie się dało... Może to kwestia środowiskowa, ale obracając się w grupach ludzi z rodzin wykształconych średnio i wyżej zamożnych, praktycznie nie słyszę nawet o takich facetach, bo w takich środowiskach coś takiego nie jest oznaką 'bycia cool', tylko jest wręcz wstydliwe że ktoś nie ma zupełnie poszanowania dla tych dziewczyn...
Za to znam kilka kobiet które zmieniały/zmieniają facetów jak rękawiczki (im z kolei 'dobrze się powodzi', choć też nie do końca, bo jednak większości ludzi to się nie podoba ;P ).
Więc nie uogólniajmy ;)
W ogólnym sensie, jakkolwiek ograniczymy lub rozgraniczymy to zjawisko, zdrada jest – i zawsze była – narostem kulturowym, wynikłym tylko i wyłącznie z przedmiotowej chęci posiadania partnera. Nie rozumiem tu argumentów dotyczących „ranienia” drugiej strony. W całkowitej ogólności powinna ona przecież chcieć szczęścia swego partnera, nie zaś monopolu na jego „miłość”, ciało, czy coś zgoła innego. „Zranienie" jest więc jedynie nakładką, wyuczonym zachowaniem, z miłością niewiele mającym wspólnego.

One moment, to znaczy że ta osoba powinna rozumieć wszelkie zachcianki swojego partnera i na nie pozwalać, a partner może robić co zechce? Coś tu chyba jest nie tak, to co opisujesz jest związkiem ze strasznie przesuniętą równowagą w taki sposób że jedna osoba dopasowuje się ciągle do drugiej, a druga nie chce się dopasować do pierwszej. Jednostronna miłość nie jest bynajmniej dobrym związkiem.
W dobrym związku obie osoby mają na uwadze uczucia drugiej osoby, dlatego jeśli coś robią, to robią to bo obie chcą, albo bo jedna chce a druga jest w stosunku do tego neutralna, nie przeszkadza jej to. Oczywiście zawsze jest pole do dialogu, przekonywania, ale jeśli jedna osoba robi coś co by się nie spodobało drugiej, to już jest bardzo podejrzane, bo to znaczy że własne, osobiste odczucia, korzyści, wartości uważa za zdecydowanie ważniejsze, a nie równoważne uczuciom, korzyściom i wartościom partnera.
I z kultury to może częściowo wyrastać, ale nie musi mieć z nią związku. Są pary które robią razem rzeczy nieakceptowane przez 'kulturę' i 'społeczeństwo', ale robią je, razem, bo obojgu się to podoba i chcą to robić...

A 'zranienie' o którym piszesz nie jest czymś wyuczonym, tylko poprawną reakcją na oznaki że partnerowi nie zależy na danej osobie tak jak jej na partnerze. Prawdziwa miłość to równość, nie nadrzędność żadnej ze stron.

Oczywiście istnieje chorobliwa zazdrość i inne takie stany, ale to nie ma już nic wspólnego z miłością, jest głównie oznaką okłamywania siebie samego...
"Zgodnie z zasadami aerodynamiki trzmiel nie powinien latać,
ale trzmiel o tym nie wie, więc i tak lata."
"Cats are known to see within the dark. Yet, if you had sight like a cat, even for one day, would you really want to see what's in the dark?"
Avatar użytkownikaTil Mężczyzna
Poszukujący
 
Posty: 1614
Dołączył(a): 31 sty 2006, 02:56
Lokalizacja: Bolesławiec - Wawa
Droga życia: 11
Zodiak: tygrys
Til napisał(a):Jeśli obie osoby na prawdę kochają nie ma żadnej potrzeby dla zdrady. Albo wystarczają sobie (zazwyczaj) same i nie potrzebują nikogo dodatkowego, albo jeśli mają takie upodobania i preferencje, to razem decydują się dodać kogoś do tego układu do trójkąta, czy dowolnego innego wielokąta... Jeśli jest inaczej, jeśli jedna osoba musi drugiej coś wybaczać, to należy się zastanowić gdzie leży środek równowagi w tym związku i w tym 'kochaniu'... Tudzież kto kocha a kto jest zakochany, bo wbrew powszechnemu mniemaniu to zupełnie różne stany...

P.S. Naukowo dowiedziono że 'chemia' zakochania zwykle kończy się po około 2 latach - dlatego jest tak duży odsetek zdrad tudzież rozwodów właśnie w okresie 1,5-3 lat od rozpoczęcia związku ;P


Til, tym razem się z Tobą zgadzam :)
Avatar użytkownikamandalka
 
Posty: 16
Dołączył(a): 07 lis 2011, 14:06
Til napisał(a):Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę ale to co mówisz to jawny seksizm ;P

Hmm, chyba faktycznie jest to seksizm;). Opierałam się na twierdzeniach wielu znajomych, dotyczących tego, iż stosunek seksualny dla mężczyzn może być aktem czysto fizycznym, całkiem nie związanym z „miłością” (co nie znaczy, że zawsze jest) i postrzegają go całkiem inaczej, niż niewiasty. Słyszałam, iż by podniecić mężczyznę i doprowadzić do jego orgazmu, wystarczy dość mechanicznie stymulować jego prącie. Nie wydaje się to natomiast działać na kobiety, które raczej podniecają się pod wpływem emocji, niż prostej stymulacji fizycznej. Oczywiście, jest to bardzo ogólna konstrukcja i zapewne nie oddaje nawet w małym stopniu istoty rzeczywistości. W tym znaczeniu jest to nie tylko seksizm, ale powielanie przekonań społecznych, które oczywiście nie muszą być prawdziwe. Wybacz, nie chciałam Cię urazić, ani nic zasugerować.

Til napisał(a):Otóż oświadczam że do tej pory byłem w 3 związkach.

Bardzo się cieszę z tego powodu. Nie chodziło mi o Ciebie osobiście, ale raczej o fakt, iż jesteś samcem i masz dostęp do niektórych samczych zasobów, związanych z seksualnością (inaczej, niż Twe poprzedniczki dyskutujące o temacie).

Til napisał(a):One moment, to znaczy że ta osoba powinna rozumieć wszelkie zachcianki swojego partnera i na nie pozwalać, a partner może robić co zechce? Coś tu chyba jest nie tak, to co opisujesz jest związkiem ze strasznie przesuniętą równowagą w taki sposób że jedna osoba dopasowuje się ciągle do drugiej, a druga nie chce się dopasować do pierwszej. Jednostronna miłość nie jest bynajmniej dobrym związkiem.


Zupełnie nie miałam na myśli tego, by ktoś się do kogoś przystosowywał. Wręcz przeciwnie, chciałam zaznaczyć, iż związek partnerski tworzą dwie, odrębne, równe jednostki, z całą świadomością decydujące się spędzać razem czas lub tego nie robić. Związek w tym znaczeniu nie jest jednym organizmem, ale aktywną współpracą dwóch ludzi, którzy być może mają odmienne zainteresowania i nastawienie do życia seksualnego. Nie musi być to jednak regułą. Nikt tu w tym znaczeniu do nikogo się nie przystosowuje, ani nie zmusza do zmiany swych zachowań, w imię domniemanego „lepszego samopoczucia” drugiej strony (chyba, że zachowanie to bezpośrednio dotyka sfery prywatności drugiej osoby, wtedy raczej normalny będzie z jej strony protest).

Widzisz, po prostu patrzymy na sprawę z całkiem różnych perspektyw. Dla mnie próba pokazywania drugiej osobie „że nam na niej zależy” jest dość wypaczonym zachowaniem, jeśli wynika z chęci ingerencji w prywatne terytorium partnera, czy jest jakąś formą kontroli nad nim. Wielokroć spotkałam się z zupełnie śmiesznymi sytuacjami, gdzie np. kobieta była nieszczęśliwa, gdyż cały dzień gotowała obiad dla mężczyzny, a ten bez uprzedzenia poszedł z kumplami na piwo, zamiast zjeść ten cudowny, pyszny obiad, kiedy jeszcze był gorący. Straszny bydlak, nie? Zwłaszcza, iż nie wiedział, że taka sprawa może być istotna dla kobiety. Co wydaje Ci się wyjściem z tej sytuacji? By następnym razem mężczyzna nie wychodził z kumplami na piwo, ale prosto wracał do domu, by nie „zranić” kobiety, czy by niewiasta zrozumiała, że jej partner może mieć własne życie towarzyskie, a obiad (który przecież może zostać odgrzany) nie jest tak istotny jak drugi człowiek?

Til napisał(a):Prawdziwa miłość to równość, nie nadrzędność żadnej ze stron.

Owszem. Podkreśliłabym tu wyraz "żadnej";).

Pozdrawiam;)
Avatar użytkownikaAletheia
 
Imię: Aletheia
Posty: 289
Dołączył(a): 27 paź 2011, 23:17
Droga życia: 33
Typ: 9w1
Aletheia napisał:
Zmieni się ta swoista „moda” niebawem na rzecz otwartych związków partnerskich i prawdopodobnie wtedy nikt nie będzie rozumiał naszych dzisiejszych tendencji i problemu „zdrady”. Tak jak pisał Til, związki partnerskie, oparte na zrozumieniu, a także zgodzie na zachowanie indywidualności i odrębności drugiej osoby wydają się naturalniejsze,


piszesz jak encyklopedysta,a w tym fragmencie prorokujesz ze coś się zmieni,Nic się nie zmieni, kazdy nadal bedzie rozumiał zdrade jako zdrade w związku uczuciowym,Związki otwarte partnerskie i przyzwolenie na innych partnerów czyli "zdrade" wcale nie są naturalniejsze,bo nie chodzi o to aby zyc w zgodzie ze swoją naturą a o to ze człowiek jest istotą cywilizowaną i natura moze mu wyządzić szkodę,Swoboda i rewolucje obyczajowe,tu chyba mówimy o rewolucji seksualnej nic dobrego nie przyniosła.
Nie ma czegoś takiego jak zrozumienie swojej natury czy natury partnera ,mając na uwadze ponoc biologiczny popęd i rozsiewanie swoich genów ,bo nikt nie zna swojej natury,Zaden myslący człowiek nie potwierdzi ,ze powinien zyc w zgodzie z naturą,i zdobyć jak najwięcej zapłodnionych samic,więc dobór naturalny Darwina to hipoteza wątpliwa.
Nigdy nie będzie na powrót dziko i swobodnie.
Listen to my muscle memory.
Avatar użytkownikafalko Mężczyzna
wysłuhaj pamięci mych muskułów
 
Posty: 706
Dołączył(a): 13 lip 2007, 19:40
Alatheia napisał(a):Niektórzy uznają za zdradę np. oglądanie przez drugą połówkę filmów porno (jako swoisty „mentalny stosunek” z obcym człowiekiem), czy nawet myśli o podtekście seksualnym, ujawnione jako „oglądanie się” za osobami przeciwnej płci na ulicy.

"Boże, wybacz mi moje biologiczne potrzeby".
Zresztą, Til – ty jako mężczyzna, prawdopodobnie szczególnie dobrze zdajesz sobie sprawę z tego, iż można uprawiać seks z inną osobą nie odczuwając „miłości” w stosunku do niej, a jedynie coś w rodzaju fizycznego pociągu.

Inaczej żądza. Słyszałem o wielu podobnych przypadkach, ale nigdy nie zależały od płci, a od mentalności. Z mojego punktu widzenia jeśli przygodny seks zdarza się jakiejś wrażliwej osobie, ciężko to znosi. Nie wynika to wyłącznie z założeń kulturowych, ale pragnienia realnego połączenia z drugą osobą. (oraz poczucia zdrady siebie)
Czasy się zmieniły. Dziś promujemy typową monogamię, związywanie się węzłami małżeńskimi po przysłowiową deskę grobową

Swoją drogą, przypomnij sobie zakończenie "Świtezianki". Kiedyś to były kary. :)

#falko
człowiek jest istotą cywilizowaną

Jeśli spojrzeć na całą znaną historię człowieka, życie w cywilizacji będzie jej ułamkiem. Żaden ze mnie biolog, ale na Twoim miejscu zwróciłbym uwagę na teorię rekapitulacji. Nosimy w sobie więcej elementów z przeszłości niż z teraźniejszości.
nikt nie zna swojej natury

Przekonałeś mnie.
Jesteśmy tacy sami, myślimy tak samo - mówimy tylko to w innych językach.
http://chomikuj.pl/aver37
Avatar użytkownikaAver
 
Posty: 141
Dołączył(a): 29 mar 2011, 14:53
Aver,napisałem że nikt nie zna swojej natury i cie przekonałem?:)sory ale sytuacja nie jest az tak beznadziejna,mówiłem że człowiek jest cywilizowany to znaczy ze najpierw musi odnależć jakiś związek z samym sobą,dopiero po tym moze poznać innego.
Teoria rekapitulacji odnosi się do samego tytułu tego wątku,jesli zbudowani jestesmy ze wszsytkiego co istniało i istnieje i mielibysmy swiadomosc tego wszechswiata to byłoby wspaniale ,wiec odpowiedz jest taka ;że niczego nie mozemy wymazac z pamięci samodzielnie,wszystko jest, nic nie znika.
Na ludzkiej (ziemskiej) płaszczyznie mozemy z niechcianych rzeczy:wyprzeć, lub co lepsze,wyrosnąć.
Listen to my muscle memory.
Avatar użytkownikafalko Mężczyzna
wysłuhaj pamięci mych muskułów
 
Posty: 706
Dołączył(a): 13 lip 2007, 19:40
Aletheia napisał(a):Słyszałam, iż by podniecić mężczyznę i doprowadzić do jego orgazmu, wystarczy dość mechanicznie stymulować jego prącie. Nie wydaje się to natomiast działać na kobiety, które raczej podniecają się pod wpływem emocji, niż prostej stymulacji fizycznej.


Prawda, ale z kobietą też się da to zrobić, trzeba tylko umieć, bo jest to odrobinę trudniejsze ;P , i rzeczywiście dla kobiet zwykle czynnik psychiczny jest ważniejszy, ale dla mężczyzn często też jest nie bez znaczenia.
To trochę jak z grą wstępną - sporo facetów też potrzebuje tego i to lubi, a sporo kobiet uważa że tylko one tego potrzebują ;P

Wielokroć spotkałam się z zupełnie śmiesznymi sytuacjami, gdzie np. kobieta była nieszczęśliwa, gdyż cały dzień gotowała obiad dla mężczyzny, a ten bez uprzedzenia poszedł z kumplami na piwo, zamiast zjeść ten cudowny, pyszny obiad, kiedy jeszcze był gorący. Straszny bydlak, nie? Zwłaszcza, iż nie wiedział, że taka sprawa może być istotna dla kobiety. Co wydaje Ci się wyjściem z tej sytuacji? By następnym razem mężczyzna nie wychodził z kumplami na piwo, ale prosto wracał do domu, by nie „zranić” kobiety, czy by niewiasta zrozumiała, że jej partner może mieć własne życie towarzyskie, a obiad (który przecież może zostać odgrzany) nie jest tak istotny jak drugi człowiek?

Hmmm... Wszystko zależy np. czy to jednorazowa sytuacja czy powtarzająca się chociażby...
Ja osobiście wiem, że jeśli coś ugotuję, to sprawia mi ogromną radość jeśli smakuje to osobom na których mi zależy. Jeśli wkłada się w coś serce i energię, zwykle chce się żeby zostało to odpowiednio docenione...
Z jednej strony owszem, jeśli coś takiego zdarza się raz - to osoba która gotowała nie powinna raczej robić scen i być szczególnie zła - zdarza się, każdy ma swoje zainteresowania, swoje życie towarzyskie.
Natomiast jeśli się powtarza, to znaczy że osoba wychodząca z kumplami na piwo wyraźnie nie ma na względzie uczuć osoby która spędza parę godzin gotując tenże posiłek. I nie, odgrzewane nigdy nie jest tak dobre jak świeże, chyba że jest to bigos ;P
Poza tym, na prawdę tak bardzo boli zadzwonić do partnera/partnerki i spytać czy będzie w porządku jeśli się wyjdzie ze znajomymi bez wracania na obiad/kolację? Myślę że nie. Tylko że ta myśl musi przejść w ogóle przez głowę, jeśli nie przechodzi - to coś jest nie tak. Z jednej strony pytanie - nie chodzi tu o jakieś upraszanie, błaganie - z drugiej zrozumienie i przyzwolenie skoro nie jest to coś rzeczywiście złego... Obustronne zrozumienie uczuć i potrzeb obu stron. Tak to powinno działać.
Z jednej strony osoba ciągle wychodząca z kumplami zamiast zostać na ten przygotowany obiad (chyba zwykle wie z wyprzedzeniem że druga połówka gotuje, nie?), tudzież nie dająca znać, chyba że dopiero po fakcie, z drugiej strony osoba która nawet przy pierwszej czy rzadkiej takiej okazji robi z tego scenę, czy traktuje to jako zdradę - w obu przypadkach coś jest nie w porządku.
"Zgodnie z zasadami aerodynamiki trzmiel nie powinien latać,
ale trzmiel o tym nie wie, więc i tak lata."
"Cats are known to see within the dark. Yet, if you had sight like a cat, even for one day, would you really want to see what's in the dark?"
Avatar użytkownikaTil Mężczyzna
Poszukujący
 
Posty: 1614
Dołączył(a): 31 sty 2006, 02:56
Lokalizacja: Bolesławiec - Wawa
Droga życia: 11
Zodiak: tygrys
Z jednej strony osoba ciągle wychodząca z kumplami zamiast zostać na ten przygotowany obiad (chyba zwykle wie z wyprzedzeniem że druga połówka gotuje, nie?), tudzież nie dająca znać, chyba że dopiero po fakcie, z drugiej strony osoba która nawet przy pierwszej czy rzadkiej takiej okazji robi z tego scenę, czy traktuje to jako zdradę - w obu przypadkach coś jest nie w porządku.


Ja uwazam ze rozbiór umysłowy tego hipotetycznego banalnego przykłady nieporozumienia między dwojgiem w związku ,nie prowadzi do niczego decydującego,nie ma rozwiazania, Ogólnie uwazam ze psychika ( a nie o rozum tu chodzi,który zresztą w 18 wieku popełnił samobója) męzczyzny i kobiety się rózni. Ten powód do nieporozumienia nawet dwojga kochanków(piwko z kumplami czy obiad) jest bardzo prozaiczny ,są większe powody ,np wychowywanie syna czy córki. I tu tez nie mam na mysli" wychowywanie"w potocznym rozumieniu ,biore w cudzysłów bo tak w istocie nie ma czegoś takiego,innymi słowy dziecko wyrasta i kształtuje się w wyniku zderzenia osobowosci rodziców z indywidualną dyspozycją dziecka.
Takze ta wielka dramatyczna sytuacja z obiadkiem znalazła banalne i nudne rozwiązanie,bo kochanek zszedł z placu boju i kontynuację sporu pozostawił kolezance swojej partnerki czy tesciowej na przykład. A tu widzę ze facet chce na drodze rozumku rozwiązać coś tak błachego, bo chyba jednak nie umiał dogadać się dajmy na to z zonką i tu na forum my angazujemy się w to i twierdzi Til ,że coś jest nie wporządku i niepowinno tak być.
Mówię; tak powinno byc i wszystko jest w porządku.
Tak działają archetypy czyli kamienie węgielne konstrukcji psychicznej inny u męzczyzny inny u kobiety, Takze tego typu spory mogą trwac w nieskonczonosć bo ta gra miłosci i nienawisci taka własnie jest,nie ma konca.początku zresztą tez,Te archetypy ukryte są w nieswiadomosci(naszym wewnętrznym swiecie )i stoją bardzo daleko od swiadomosci,w normalnym stanie nigdy lub jedynie z rzadka dają się poznać,

Inna wykładnia tego nieszczęsnego obiadku który dał powód do kłótni ,wybuchu emocji, złosci i gniewu,istnieje w koncepcji czakr,Tu dała o sobie znac czakra trzecia ,manipura która jest siedliskiem ognia,emocjonalnosci i wszelkiego zaru i siły.Wiadomo posiadac taki zar i gniew to zródło nieporozumien i konfliktów,jednak bez tego jestesmy martwi i pusci,ckliwymi intelektualistami,Własnie tam tez tkwi płomień który daje ciepło,bezpieczenstwo i zaufanie jakze potrzebne w związkach,I zatem jesli zrobimy krok wzwyz do nastepnej czakry wtedy cała złosc mija,nieporozumienie traci na znaczeniu ,było jedynie wynikiem afektu,okazało sie ze kobitka kreciła nosem a facet poczuł uraz swej męskiej dumy,no czy coś w tym sensie.

I trzecia koncepcja.Zdrowy człowiek (zdrowy w sensie Nietzeanskim)trawi to co przezywa,a jesli ma hamowany afekt to cierpi na niestrawnosc obarczoną resentymentem.
Listen to my muscle memory.
Avatar użytkownikafalko Mężczyzna
wysłuhaj pamięci mych muskułów
 
Posty: 706
Dołączył(a): 13 lip 2007, 19:40
falko napisał(a):Aver,napisałem że nikt nie zna swojej natury i cie przekonałem?:)sory ale sytuacja nie jest az tak beznadziejna,mówiłem że człowiek jest cywilizowany to znaczy ze najpierw musi odnależć jakiś związek z samym sobą,dopiero po tym moze poznać innego.
Teoria rekapitulacji odnosi się do samego tytułu tego wątku,jesli zbudowani jestesmy ze wszsytkiego co istniało i istnieje i mielibysmy swiadomosc tego wszechswiata to byłoby wspaniale ,wiec odpowiedz jest taka ;że niczego nie mozemy wymazac z pamięci samodzielnie,wszystko jest, nic nie znika.
Na ludzkiej (ziemskiej) płaszczyznie mozemy z niechcianych rzeczy:wyprzeć, lub co lepsze,wyrosnąć.

Możemy dowolnie samodzielnie ( jesteś sam, jak i nie jesteś ) wymazywać, coś może zniknąć.
Możemy co chcemy.
Nie możemy tego, co uważamy za niemożliwe. Możliwe jest wszystko.
To co istniało, może nieistnieć. Aby to pojąć potrzeba zrozumienia poza teraźniejsze rozumienie dla większości.
Poza to co myślisz, poza to co Cię tworzy.
Twoja wszchwiedza jest równa wszyskiemu.
Avatar użytkownikaCyborg Mężczyzna
 
Imię: Przemek
Posty: 209
Dołączył(a): 08 maja 2010, 15:15
Cyborg Ty nie wziąłes jakiegoś dopalacza?:) Bo to co sądzisz brzmi jak głos ze szczytów,
Tez mam swoje szczyty pojmowania rozumienia doswiadczenia,Tylko ze ja czasem schodzę schodkami w dół ,zeby wyrazić na nizszych stopniach coś czego na wyzszych nie umiem wyrazić.
Nawet gdy człowiek doszedł do doskonałosci to w takim przypadku najlepsze co moze zrobic to osłabić swoje dokonania i nadac klęskę swoim sukcesom.
Listen to my muscle memory.
Avatar użytkownikafalko Mężczyzna
wysłuhaj pamięci mych muskułów
 
Posty: 706
Dołączył(a): 13 lip 2007, 19:40
Jadę na muzyce. :)
Pierwszy krok w pojmowniu ponadstandartowym, to taki, że się rozumie, że się nie rozumie. I nie twierdzi się że, nie jest możliwe. Można ewentualnie mówić: nie znam sposobu.
Czy odcięta ręka może odrosnąć. Może. Zaspytasz jak, więc ja odpowiem: nie wiem. Nie jest to nie możliwe, tylko dlatego, że ja nie wiem jakim sposobem.
To znaczy, że jak umysł nie znajduje w swoim zbiorze odpowiedzi na dane zagadnie, to daje odpowiedz o niemożliwości danego zagadnienia.
Jakby to ująć najprościej :-k
Wsystko i nic = zero
2+2 może = 254, albo 2+2 może wcale się nie równać.
Czy musisz podjąć decyzje ile to jest 2+2. Nie nie musisz.
Odsuń to czego do tej pory się nauczyłeś, przeczytałeś.
W szczególności wieloletnia nauka w wyższych szkołach, może być przeszkodą.
Przykład:
Ktoś wystudiował przez wile lat fizyke. Więc dla niego, coś co upuści, musi spaść. Dla niego nie może być inaczej. Przez parę lat profesorowie uczyli go o prawach fizyki. Jego postrzeganie wypełnione jest informacjami o " straromodnych " prawach zachowania energi.
Ciężko umysłowi takiej osoby, dopuścić możliwość, że jak coś upuści, to może polecieć do góry.
Z reguły mało z fizyków rozumie, że prawa fizyki wytwarza, generuje jego świadomość, na podstawie natłuczonych w trakcie szkół i, i ziemskiej egzystencji informacji.
I nie chodzi mi tu tylko o fizyków.
Człowiek nie musi dochodzić do doskonałości.
Człowiek jest doskonały.
Jak chce jest doskonały. Gdy chce jest doskonały.
Jak chce jest tylko człowiekiem. Jak chce jest otoczeniem.
Jesteś, czym chcesz.
Wiesz lub nie wiesz, co chcesz.
Teraz wiesz, gdy wybiegasz do przodu, nie wiesz, lub też wiesz, lub wiesz i nie wiesz.
Ciężko mi to zobrazować, gdyż możliwość wypowiedzi, w tym wymiarze może być płytka.
Ostatnio edytowano 18 lis 2011, 12:43 przez Cyborg, łącznie edytowano 1 raz
Avatar użytkownikaCyborg Mężczyzna
 
Imię: Przemek
Posty: 209
Dołączył(a): 08 maja 2010, 15:15
Jak chce jest tylko człowiekiem. Ja chce jest otoczeniem.

Wlasnie w głowie siedzi mi taka idea,ze to co cytuję jest w psychologii po prostu przystosowaniem, Jak bedziesz chodził to do niczego nie dojdziesz bo nogi mamy z gówna,
To ciekawe stwierdzenie że; jak chcesz być człowiekiem to...coś tam.Nasuwa mi to odpowiedz ze koniec swiata juz nastąpił człowieczenstwo w dawnym rozumieniu zostało utracone i nie powstało nic co mogło by zastąpić to miejsce.Ludzie się rozpadli/rozlozyli na matematyków i mistyków,umysły scisłe versus humanistyczne.Ład i komunikacja są niemozliwe.Nie jestesmy jednoscią,jednosc jest brakiem refleksji.

Jedziesz na muzyce? to najwytworniejszy dopalacz,zobacz jakie zycie ! widac na koncertach,ten ruch sila zycia odczucie etc,to stokroc lepsze niz pasc na kolana przed ołtarzem.
Ostatnio edytowano 18 lis 2011, 12:44 przez falko, łącznie edytowano 1 raz
Listen to my muscle memory.
Avatar użytkownikafalko Mężczyzna
wysłuhaj pamięci mych muskułów
 
Posty: 706
Dołączył(a): 13 lip 2007, 19:40
Falko - jesteś niezły :D
Ludzie to jedna z opcji.
Człowieczeństo też.
Jedność przez różnorodnośc.
Czy to nie piękne???
Avatar użytkownikaCyborg Mężczyzna
 
Imię: Przemek
Posty: 209
Dołączył(a): 08 maja 2010, 15:15

Powrót do działu „Psychologia”

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 0 gości

cron