Reprezentuję, a raczej jestem wielkim sympatykiem ścieżki bhakti-yogi.
Twój punkt widzenia, choc opiera się na równie solidnej wiedzy z Ved, z której i ja korzystam garściami, jest jednak inny.
Mam inne zdanie na temat formuły duszy i Boga, którą zaprezentowałeś. Każdy podąża swoją ścieżką, lecz nie każdy dostąpi łaski. Jednak nie ma sięczego obawiać, wg Ved, w Bibli również da siezauważyć, że dusza ludzka jest nieśmiertelna, zatem po śmierci przybierzemy nowe ciała. Dla mnie to logiczne wyjaśnienie, to jest właśnie miłosierdzie Boga w moim przekonaniu. Za każdym razem, życie po życiu, mamy szanse naprawić, to co kiedyś zepsuliśmy, lub odwrotnie...
Twoje pojęcie "Boga", kończy się na Brahmanie, a ten jak zapewne wiesz, Stwarza świat tylko materialny, Pan Shiva, go niszczy, kiedy cykl czterech yug się kończy. Natomiast trzy ekspansje Visznu, przenikają to wszystko, co stworzył Pan Brahma. Jest to duchowa nauka, ale nie piszesz za wiele o samym Bogu, jak możesz kochać kogoś, kogo nie znasz?
Kochając tylko człowieka, który jest zlepkiem ograniczonych zmysłów, egoistycznych zapędów, kreujesz w sobie samym iluzję rozwoju duchowego, iluzję relacji. Zacznij kochać tego, który przejawia Najwyższej wartości cechy: piękna, nieskońcoznej wiedzy, współczucia, humoru, namiętności. Wtedy nasz wspólny atman, sam zacznie przejawiać takowe cechy, wcale nei tracąc przy tym swojej tożsamości duchowej, indywidualnej... a nie bezosobowej.
Ty jednak nie masz żadnej wiedzy o osobie Boga. Co możesz mi napisać o Bogu? Możesz jedynie napisać o sobie. Często jednak umysł tak zwodzi człowieka, że ten, myśli nawet, że jest wyzwolony... Jesteś lalką w rękasz swojego ego.
Zatem moje oczy, widzą ciebie jako spruchniałe drzewo, pozbawione soków życia.
Piszesz o czymś, co jest bezosobowe, czego nie znasz, co ignorujesz tak na dobrą sprawę, jeśli się nad tym zastanowisz.
Twoja droga prowadzi, do któregoś ze stopni wyzwolenia i wcale nie jest to piękna wizja, choć zapewne... moce mistyczne, tudzież cnoty się rozwiną... To jednak nie załata odwiecznego pragnienia duszy, na odnalezienie swojego największego skarbu, jakim jest... Na tym zakończe. Każdy ma swój czas i swoją drogę. Wyczerpałem formułę tego tematu. Pozdrawiam
x
Twój punkt widzenia, choc opiera się na równie solidnej wiedzy z Ved, z której i ja korzystam garściami, jest jednak inny.
Mam inne zdanie na temat formuły duszy i Boga, którą zaprezentowałeś. Każdy podąża swoją ścieżką, lecz nie każdy dostąpi łaski. Jednak nie ma sięczego obawiać, wg Ved, w Bibli również da siezauważyć, że dusza ludzka jest nieśmiertelna, zatem po śmierci przybierzemy nowe ciała. Dla mnie to logiczne wyjaśnienie, to jest właśnie miłosierdzie Boga w moim przekonaniu. Za każdym razem, życie po życiu, mamy szanse naprawić, to co kiedyś zepsuliśmy, lub odwrotnie...
Twoje pojęcie "Boga", kończy się na Brahmanie, a ten jak zapewne wiesz, Stwarza świat tylko materialny, Pan Shiva, go niszczy, kiedy cykl czterech yug się kończy. Natomiast trzy ekspansje Visznu, przenikają to wszystko, co stworzył Pan Brahma. Jest to duchowa nauka, ale nie piszesz za wiele o samym Bogu, jak możesz kochać kogoś, kogo nie znasz?
Kochając tylko człowieka, który jest zlepkiem ograniczonych zmysłów, egoistycznych zapędów, kreujesz w sobie samym iluzję rozwoju duchowego, iluzję relacji. Zacznij kochać tego, który przejawia Najwyższej wartości cechy: piękna, nieskońcoznej wiedzy, współczucia, humoru, namiętności. Wtedy nasz wspólny atman, sam zacznie przejawiać takowe cechy, wcale nei tracąc przy tym swojej tożsamości duchowej, indywidualnej... a nie bezosobowej.
Ty jednak nie masz żadnej wiedzy o osobie Boga. Co możesz mi napisać o Bogu? Możesz jedynie napisać o sobie. Często jednak umysł tak zwodzi człowieka, że ten, myśli nawet, że jest wyzwolony... Jesteś lalką w rękasz swojego ego.
Zatem moje oczy, widzą ciebie jako spruchniałe drzewo, pozbawione soków życia.
Piszesz o czymś, co jest bezosobowe, czego nie znasz, co ignorujesz tak na dobrą sprawę, jeśli się nad tym zastanowisz.
Twoja droga prowadzi, do któregoś ze stopni wyzwolenia i wcale nie jest to piękna wizja, choć zapewne... moce mistyczne, tudzież cnoty się rozwiną... To jednak nie załata odwiecznego pragnienia duszy, na odnalezienie swojego największego skarbu, jakim jest... Na tym zakończe. Każdy ma swój czas i swoją drogę. Wyczerpałem formułę tego tematu. Pozdrawiam
x
- Rafal_x
- Posty: 13
- Dołączył(a): 16 wrz 2009, 10:27
- Zodiak: Wodnik
Witam
Rafał napisał:
oraz:
Hola...hola....Rafale....zaskakujesz mnie swoimi stwierdzeniami, ponieważ ponad Brahmana nie ma nic. Brahman to już wszystko. Kolejną sprawą jest zbieżność nazw Brahman i Brahma. Na tej podstawie dochodzi czasami do pomyłki, która najwyraźniej stała się twoim udziałem. Brahman to nie to samo co Brahma. Jak inni bogowie powstał Brahma z pierwotnych wód stanowiących istotę Brahmana. Tak więc o ile ten ostatni może być rozważany w kategoriach filozoficznych, to Brahma jest ściśle związany z religią i kapłaństwem, a w zasadzie z mitologią, jego kult szybko bowiem zaniknął, Brahma to stwórca zapomniany. Jako ciekawostkę podam że w wisznuizmie Brahma nie jest konkretną osobą, a raczej pozycją, którą pobożna dusza osiąga w cyklu samsary. Na powierzchni Oceanu Przyczyn unosi się nieskończona ilość wszechświatów i każdy z nich zamieszkiwany jest przez innego Brahmę. Natomiast Brahman pozostaje absolutem nie dającym się opisać. Możemy tylko jeszcze dokonać rozróżnienia na jego dwa aspekty, mianowicie: Nirguna brahman, czyli bezpostaciowa, pozbawiona atrybutów najwyższa substancja przenikająca wszechświat i podtrzymująca go, inaczej Absolutna wewnętrzna treść wszechświata. A także Saguna brahman będący manifestacją Nirguna brahmana pod dowolną formą (jakiegokolwiek boga). Tutaj należy zaznaczyć bardzo istotną sprawę, którą najwyraźniej nie doceniłeś. Otóż Saguna brahman stanowi manifestację na potrzeby kultu, kapłanów, czcicieli itd. Hinduiści dedykują swe bhakti właśnie Saguna-brahmanowi, a najczęściej bogom Wisznu, Śiwie, Dewi tudziez Brahmie. Na zachodzie zas za sprawa ISKCON rozpowszechniony jest kult Pana Krishny. Ale to nie o takich bogach tutaj mówimy Rafale. Powinieneś dobrze o tym wiedzieć, że określenie sympatyk ścieżki bhakti-yogi jeszcze niczego tutaj nie determinuje. Równie dobrze może oznaczać żarliwe rozmodlonego i adorującego Boga z pomocą pieśni chrześcijanina. Każdy może sobie wybrać dowolną formę Boga, nawet Zeusa. Nie zrozum mnie źle, ale to też jest bhakti-yoga. Dlatego powinieneś sprecyzować to co powiedziałeś. Natomiast ja osobiście nie chcę odbierać ci tej możliwości.....
Pozdrawiam
Rafał napisał:
.....Twoje pojęcie "Boga", kończy się na Brahmanie, a ten jak zapewne wiesz, Stwarza świat tylko materialny, Pan Shiva, go niszczy, kiedy cykl czterech yug się kończy. Natomiast trzy ekspansje Visznu, przenikają to wszystko, co stworzył Pan Brahma. Jest to duchowa nauka, ale nie piszesz za wiele o samym Bogu, jak możesz kochać kogoś, kogo nie znasz?.....
oraz:
....Każdy ma swój czas i swoją drogę. Wyczerpałem formułę tego tematu......
Hola...hola....Rafale....zaskakujesz mnie swoimi stwierdzeniami, ponieważ ponad Brahmana nie ma nic. Brahman to już wszystko. Kolejną sprawą jest zbieżność nazw Brahman i Brahma. Na tej podstawie dochodzi czasami do pomyłki, która najwyraźniej stała się twoim udziałem. Brahman to nie to samo co Brahma. Jak inni bogowie powstał Brahma z pierwotnych wód stanowiących istotę Brahmana. Tak więc o ile ten ostatni może być rozważany w kategoriach filozoficznych, to Brahma jest ściśle związany z religią i kapłaństwem, a w zasadzie z mitologią, jego kult szybko bowiem zaniknął, Brahma to stwórca zapomniany. Jako ciekawostkę podam że w wisznuizmie Brahma nie jest konkretną osobą, a raczej pozycją, którą pobożna dusza osiąga w cyklu samsary. Na powierzchni Oceanu Przyczyn unosi się nieskończona ilość wszechświatów i każdy z nich zamieszkiwany jest przez innego Brahmę. Natomiast Brahman pozostaje absolutem nie dającym się opisać. Możemy tylko jeszcze dokonać rozróżnienia na jego dwa aspekty, mianowicie: Nirguna brahman, czyli bezpostaciowa, pozbawiona atrybutów najwyższa substancja przenikająca wszechświat i podtrzymująca go, inaczej Absolutna wewnętrzna treść wszechświata. A także Saguna brahman będący manifestacją Nirguna brahmana pod dowolną formą (jakiegokolwiek boga). Tutaj należy zaznaczyć bardzo istotną sprawę, którą najwyraźniej nie doceniłeś. Otóż Saguna brahman stanowi manifestację na potrzeby kultu, kapłanów, czcicieli itd. Hinduiści dedykują swe bhakti właśnie Saguna-brahmanowi, a najczęściej bogom Wisznu, Śiwie, Dewi tudziez Brahmie. Na zachodzie zas za sprawa ISKCON rozpowszechniony jest kult Pana Krishny. Ale to nie o takich bogach tutaj mówimy Rafale. Powinieneś dobrze o tym wiedzieć, że określenie sympatyk ścieżki bhakti-yogi jeszcze niczego tutaj nie determinuje. Równie dobrze może oznaczać żarliwe rozmodlonego i adorującego Boga z pomocą pieśni chrześcijanina. Każdy może sobie wybrać dowolną formę Boga, nawet Zeusa. Nie zrozum mnie źle, ale to też jest bhakti-yoga. Dlatego powinieneś sprecyzować to co powiedziałeś. Natomiast ja osobiście nie chcę odbierać ci tej możliwości.....
Pozdrawiam
Misterium Christi
- Apollo
- Imię: Apollo
- Posty: 397
- Dołączył(a): 26 mar 2008, 16:19
- Lokalizacja: Dublin, Irlandia
- Droga życia: 8
- Zodiak: Wodnik
Apollo napisał(a):Witam
T1000 napisał:....Wg mnie Bóg jest np. bytem osobowym, tzn. jest kimś, a nie tylko czymś. Wbrew mniemaniu niektórych bycie kimś nie oznacza, że nie jest się czymś. "Ktoś" to coś, co ma cechy osobowe, np. wolę. - ... lecz co to? Zwerbalizowało mi! .......
Tak naprawdę to ciężko uznać Boga za byt osobowy, bo na jakiej podstawie.....?
Bezpodstawnie, w ramach aktu wiary. Dopóki założenie, że jest osobą nie koliduje logicznie z resztą treści wiary - nie ma problemu. Wiara to podstawa!
Jedyną przesłanką jaka może tutaj zaistnieć i jest w miarę przystępna to zjawisko zwane personifikacją.
Tylko, że personifikacja jest psychicznym aktem nadania cech osobowych czemuś - i jako taka ma sens jeśli uprzednio założymy, że Bóg jest bezosobowy, zakłada więc inną wiarę. Sam zakładając, że Bóg jest osobowy mogę zarzucić depersonifikację komuś, kto utrzymuje, że jest odwrotnie, albo krytykować apersonifikację, gdy ktoś uważa, że to kwestia nierostrzygalna. Jałowa, teologiczna dysputa.
Według zupełnie innych założeń żadne jestestwo same w sobie nie jest bytem osobowym.
Ale jakich założeń? Ja nie dedukuję swojej wiary z żadnych założeń. Albo inaczej: szukając podstaw takiej dedukcji nie natrafiam na nic, w co musiałbym wierzyć uprzednio.
Jeżeli chodzi o człowieka osobowość jest tym czynnikiem jakiego nabiera w miarę wychowania, wykształcenia itp. A zatem (...)
Żadne "a zatem", bo popełniasz błąd ekwiwokacji. "Osobowość" jako to, co odróżnia byt osobowy od nieosobowego to jedno, a "osobowość", jako to, co się kształtuje i rozwija w czasie życia osoby to drugie.
Nie widzę w ogóle logicznych powodów do podważania treści wiary innych niż jej wewnętrzna sprzeczność. Oczywiście, może się zdarzyć, że uważanie Boga za osobę doprowadzi do sprzeczności, szczególnie, jeżeli za bardzo Boga się "zhumanizuje". Ale natrafianie na takie trudności powinno być wyzwaniem do ich przezwyciężenia i dotarcia do lepszego zrozumienia pojęcia osoby.
- T1000
- Imię: T1000
- Posty: 108
- Dołączył(a): 26 cze 2009, 01:15
- Zodiak: chyba robot
Witam
Ok. Teori dotyczących "osoby" jest co najmniej kilkanascie, być może tym masz swoją wlasna. Czym zatem jest dla Ciebie osoba, oraz czym jest osobowość, a czym bezosobowosc....? I drugie, czy swiadomosc sama w sobie jest osobowa czy bezosobowa......?
Pozdrawiam
Ok. Teori dotyczących "osoby" jest co najmniej kilkanascie, być może tym masz swoją wlasna. Czym zatem jest dla Ciebie osoba, oraz czym jest osobowość, a czym bezosobowosc....? I drugie, czy swiadomosc sama w sobie jest osobowa czy bezosobowa......?
Pozdrawiam
Misterium Christi
- Apollo
- Imię: Apollo
- Posty: 397
- Dołączył(a): 26 mar 2008, 16:19
- Lokalizacja: Dublin, Irlandia
- Droga życia: 8
- Zodiak: Wodnik
Sorry ,że tak wkraczam na 27 stronie,ale zgadzam się z Apollo. Braman to już wszystko,nic więcej nie ma.Braman nie jest Bogiem- jest stanem. A oto co piszeC.G.Jung o tym:
"Daremnie było by mówić o ćakrze sahasrarze,o lotosie o tysiącu płatkach-to koncepcja czysto filozoficzna,dla nas nie majaca zadnego znaczenia,ponieważ znajdująca się poza wszelką możliwością doświadczenia.W adżni dane jest jeszcze doświadczenia Jażni najwyrażniej róznej od obiektu,od Boga.W sahasrarze zaś pojmujeny,że róznica ta już nie istnieje-nie ma tu już Boga,jest tylko Brahman.Ponieważ wszystko stanowi jedno ze wszystkim,nie sposób tego doświadczyć,nie ma tu już żadnego obiektu na przeciwko,nie ma dwoistoisci,która znalazła się w stanie uśpienia,nie ma jej -jest nirwana.Mamy tu do czynienia z koncepcją w pełni filozoficzną ,z czysto logicznym wnioskiem wysnutym z przesłanek danych przez niższe czakry,przeto dla nas nie ma to żadnej wartości praktycznej."
Pozdro
"Daremnie było by mówić o ćakrze sahasrarze,o lotosie o tysiącu płatkach-to koncepcja czysto filozoficzna,dla nas nie majaca zadnego znaczenia,ponieważ znajdująca się poza wszelką możliwością doświadczenia.W adżni dane jest jeszcze doświadczenia Jażni najwyrażniej róznej od obiektu,od Boga.W sahasrarze zaś pojmujeny,że róznica ta już nie istnieje-nie ma tu już Boga,jest tylko Brahman.Ponieważ wszystko stanowi jedno ze wszystkim,nie sposób tego doświadczyć,nie ma tu już żadnego obiektu na przeciwko,nie ma dwoistoisci,która znalazła się w stanie uśpienia,nie ma jej -jest nirwana.Mamy tu do czynienia z koncepcją w pełni filozoficzną ,z czysto logicznym wnioskiem wysnutym z przesłanek danych przez niższe czakry,przeto dla nas nie ma to żadnej wartości praktycznej."
Pozdro
Listen to my muscle memory.
-
falko
wysłuhaj pamięci mych muskułów
- Posty: 706
- Dołączył(a): 13 lip 2007, 19:40
Apollo napisał(a):Witam
Ok. Teori dotyczących "osoby" jest co najmniej kilkanascie, być może tym masz swoją wlasna. Czym zatem jest dla Ciebie osoba, oraz czym jest osobowość, a czym bezosobowosc....? I drugie, czy swiadomosc sama w sobie jest osobowa czy bezosobowa......?
Pozdrawiam
Czym jest dla mnie osobowość czegoś? Okropnie trudno powiedzieć. Nie, nie mam swojej "teorii" na ten temat. Musiałbym ją zbudować dopiero, a i tak nie wierzę, że wyczerpałaby całą moją intuicję "osoby". Rozróżnienie między osobowym a nieosobowym nabywam niemal od początku życia. Może dlatego nie umiem go sformułować? Na drodze eksperymentu logicznego zastanawiam się czasem, co by było, gdyby magiczną różdżką nadać osobowość tej czy innej rzeczy. Czym by ją to uczyniło? Co by się zmieniło? To bardzo ciekawe i możnaby temu poświęcić osobny wątek.
Natomiast nie wydaje mi się, żeby świadomość była czymś osobowym, nawet przy moim przeświadczeniu, że pojęcie świadomości jest jednym z najbardziej mętnych i nie da się go określić. "Świadomość to za mało", mówiąc bardzo nieściśle. Chyba szkoda rozwijać temat świadomości tutaj, gdzie jest ona pojęciem-kluczem, rozumianym przez każdego inaczej.
Zresztą... ogólnie uważam, że rozprawianie o zbyt szerokich pojęciach takich jak "świadomość", "świat", "życie", "byt", "Bóg", "nieskończoność" jest nic nie warte i tak naprawdę jest łudzeniem samego siebie, że coś można w danym temacie rzeczywiście stwierdzić. Dlatego też zaproponowałem, żeby ktoś mi opisał Boga (gdzieś tam wyżej), żeby pokazać, iż pozytywne opisywanie Go jest równie naiwnym i beznadziejnym przedsięwzięciem, co uzasadnienie twierdzenia czy On istnieje. Ale ludzie lubią gadać, szczególnie w miejscach do tego przeznaczonych.
Gdyby ktoś zauważyl ten fakt wcześniej, moglibyśmy przejść do bardziej rzeczowej i sensownej dyskusji, aczkowiek o pozornie mniejszym "zasięgu poznawczym": do dyskusji o idei Boga, albo o "pojęciu Boga", albo o wierzeniach różnych ludzi. Bo kłócenie się na serio o to czy Bóg istnieje jest dobre dla umysłów tak nieinteligentnych albo nieoświeconych, że nie potrafią zauważyć nierostrzygalności tej kwestii. Podobnie kłócienie się o to "czym jest dusza", "byt" itp. Można jedynie wyłuskiwać niespójność czyichś poglądów, ich wewnętrzną sprzeczność lub niedorzeczność, nie ma ich jak odnieść do tego jaki jest świat, do tego co każdy widzi w ten sam sposób, więc nie można też dojść do porozumienia.
- T1000
- Imię: T1000
- Posty: 108
- Dołączył(a): 26 cze 2009, 01:15
- Zodiak: chyba robot
Witam
T1000 napisał: .
W myśl teologicznej dysputy pewnie tak to wygląda, niemniej na podstawie wewnętrznego doświadczenia przedstawia się już zupełnie inaczej......
T1000 napisał:
W myśl personalizmu świadomość jest osobowa ponieważ (osobowość jest jej integralna częścią) jest zawsze obecna gdy intensywnie angażujemy się w jakieś działanie; cierpi, gdy jesteśmy zranieni i doznaje radości w chwilach przyjemnych. Ona nabiera znaczenia, gdy stoimy przed podjęciem ważnej decyzji czy odpowiedzialności lub odrzucamy coś, co wydaje nam się niewłaściwe. A zatem wbrew pozorom na zachodzie temat ten wcale nie leży w powijakach. Również filozofia wschodu dosyć dobrze radzi sobie z tym zagadnieniem. Jedynie nasza niewiedza tworzy pewną barierę, ale nie powinno to być przeszkoda nie do nieprzeskoczenia. I tak świadomość w doświadczeniu medytacyjnym występuje jako czynnik oderwany od ciała, myśli i uczuć. Na zachodzie zwykło się go określać bardziej precyzyjnym terminem czyli: "samoświadomość". Z tą różnicą że "samoświadomość" w przeciwieństwie do myśli wschodu jest częścią psychiki i nie występuje tu jako czynnik transcendentny w stosunku do umysłu. Dlatego tak istotnym jest rozróżnienie paradygmatów. Niemniej w ramach personalizmu rozpowszechnionego na zachodzie słynny włoski psychiatra i psychoterapeuta, twórca psychosyntezy - Roberto Assagioli wykazał że ludzka "jaźń" składa się z części osobowej - świadomego Ja, które jest odbiciem Wyższego Jestem i jego projekcją na pole osobowości. Ten czynnik stanowi syntezę całej istoty oraz esencje prawdziwej egzystencji ludzkiej. To właśnie tą cześć wschód doświadcza jako emanację Absolutu w człowieku. Doświadczenie to nie jest teoretyczną koncepcją, lecz praktycznym przeżyciem wewnętrznym jakie daje medytacja. To właśnie wiedza o sobie, własnym byciem i kontakcie z obszarem Wyższego Ja, nazywamy w religii wiedzą duchową. Psychosynteza starając się zachować neutralność nie precyzuje tu dokładnie tej terminologii, ale pozwala na indywidualną interpretację znaczeń każdej osobie. Osoba dokonuje wyborów bycia bardziej świadomym w trakcie życia swej duchowej natury, która jest jednocześnie częścią duszy świata......
Źródła:
Roberto Assagioli - http://pl.wikipedia.org/wiki/Roberto_Assagioli
Psychosynteza - http://pl.wikipedia.org/wiki/Psychosynteza
Instytut psychosyntezy - http://www.psychosynteza.home.pl/pl
Personalizm - http://pl.wikipedia.org/wiki/Personalizm
Pozdrawiam
T1000 napisał: .
.....Tylko, że personifikacja jest psychicznym aktem nadania cech osobowych czemuś - i jako taka ma sens jeśli uprzednio założymy, że Bóg jest bezosobowy, zakłada więc inną wiarę. Sam zakładając, że Bóg jest osobowy mogę zarzucić depersonifikację komuś, kto utrzymuje, że jest odwrotnie, albo krytykować apersonifikację, gdy ktoś uważa, że to kwestia nierozstrzygalna. Jałowa, teologiczna dysputa........
W myśl teologicznej dysputy pewnie tak to wygląda, niemniej na podstawie wewnętrznego doświadczenia przedstawia się już zupełnie inaczej......
T1000 napisał:
.....Natomiast nie wydaje mi się, żeby świadomość była czymś osobowym, nawet przy moim przeświadczeniu, że pojęcie świadomości jest jednym z najbardziej mętnych i nie da się go określić. "Świadomość to za mało", mówiąc bardzo nieściśle. Chyba szkoda rozwijać temat świadomości tutaj, gdzie jest ona pojęciem-kluczem, rozumianym przez każdego inaczej........
W myśl personalizmu świadomość jest osobowa ponieważ (osobowość jest jej integralna częścią) jest zawsze obecna gdy intensywnie angażujemy się w jakieś działanie; cierpi, gdy jesteśmy zranieni i doznaje radości w chwilach przyjemnych. Ona nabiera znaczenia, gdy stoimy przed podjęciem ważnej decyzji czy odpowiedzialności lub odrzucamy coś, co wydaje nam się niewłaściwe. A zatem wbrew pozorom na zachodzie temat ten wcale nie leży w powijakach. Również filozofia wschodu dosyć dobrze radzi sobie z tym zagadnieniem. Jedynie nasza niewiedza tworzy pewną barierę, ale nie powinno to być przeszkoda nie do nieprzeskoczenia. I tak świadomość w doświadczeniu medytacyjnym występuje jako czynnik oderwany od ciała, myśli i uczuć. Na zachodzie zwykło się go określać bardziej precyzyjnym terminem czyli: "samoświadomość". Z tą różnicą że "samoświadomość" w przeciwieństwie do myśli wschodu jest częścią psychiki i nie występuje tu jako czynnik transcendentny w stosunku do umysłu. Dlatego tak istotnym jest rozróżnienie paradygmatów. Niemniej w ramach personalizmu rozpowszechnionego na zachodzie słynny włoski psychiatra i psychoterapeuta, twórca psychosyntezy - Roberto Assagioli wykazał że ludzka "jaźń" składa się z części osobowej - świadomego Ja, które jest odbiciem Wyższego Jestem i jego projekcją na pole osobowości. Ten czynnik stanowi syntezę całej istoty oraz esencje prawdziwej egzystencji ludzkiej. To właśnie tą cześć wschód doświadcza jako emanację Absolutu w człowieku. Doświadczenie to nie jest teoretyczną koncepcją, lecz praktycznym przeżyciem wewnętrznym jakie daje medytacja. To właśnie wiedza o sobie, własnym byciem i kontakcie z obszarem Wyższego Ja, nazywamy w religii wiedzą duchową. Psychosynteza starając się zachować neutralność nie precyzuje tu dokładnie tej terminologii, ale pozwala na indywidualną interpretację znaczeń każdej osobie. Osoba dokonuje wyborów bycia bardziej świadomym w trakcie życia swej duchowej natury, która jest jednocześnie częścią duszy świata......
Źródła:
Roberto Assagioli - http://pl.wikipedia.org/wiki/Roberto_Assagioli
Psychosynteza - http://pl.wikipedia.org/wiki/Psychosynteza
Instytut psychosyntezy - http://www.psychosynteza.home.pl/pl
Personalizm - http://pl.wikipedia.org/wiki/Personalizm
Pozdrawiam
Misterium Christi
- Apollo
- Imię: Apollo
- Posty: 397
- Dołączył(a): 26 mar 2008, 16:19
- Lokalizacja: Dublin, Irlandia
- Droga życia: 8
- Zodiak: Wodnik
W myśl teologicznej dysputy pewnie tak to wygląda, niemniej na podstawie wewnętrznego doświadczenia przedstawia się już zupełnie inaczej......
Więc niech każdy sobie doświadcza i nie polemizuje z cudzym doświadczeniem.
Jeszcze małe a propos samoświadomości - wydaje mi się, że "samoświadomość", albo "samowiedza" jest tylko pobożnym życzeniem pewnych ludzi względem tego, co uważają za "siebie samych" (cokolwiek to znaczy), taki postulat poznawczy, który nigdy nie jest autentycznie spełniony, albo, żeby być jeszcze przykrzejszym: nigdy nie wiadomo, czy jest spełniony i nawet jego "absolutnie pewnym" niespełnieniem nie można się podeprzeć.
Dzięki za wikipedię, na mój chłopski rozum jest w tych cytatach więcej treści domagającej się wyjaśnienia niż tej, która coś wyjaśnia. Sam pojmuję świadomość zupełnie instrumentalnie, "informatycznie" możnaby rzec, jako pewną formę zachowania, która nie istnieje "w" czymś, tylko "przez" coś, nawet przez protezę zębową w żywym ciele, z czym się pewnie wielu nie zgodzi, bo i "skąd świadomość w protezie?"... Sama idea informacji jest prosta, ale informacji nie sposób pojąć bez założenia istnienia pewnej świadomości albo przynajmniej istnienia samych idei - niestety, a może i na szczęście. Zaś do osoby i "czynu świadomego" w stylu Wojtyły stąd jeszcze jest bardzo daleko.
...jeśli to ma jakiekolwiek znaczenie.
- T1000
- Imię: T1000
- Posty: 108
- Dołączył(a): 26 cze 2009, 01:15
- Zodiak: chyba robot
Dla mnie dowodem na istnienie Boga jest świat... Na każdym kroku dostrzegam jego obecność.
Innych dowodów nie potrzebuję
Innych dowodów nie potrzebuję
Nie bój się cieni, one świadczą o tym, że gdzieś znajduje się światło. (Oscar Wilde)
-
Vivien
Szepcząca w Mroku
- Imię: Vivien
- Posty: 8
- Dołączył(a): 29 paź 2009, 13:45
- Droga życia: 7
- Typ: Entuzjasta
- Zodiak: Ryba
kiedys wierzylam w boga lecz juz zwątpiłam...nie rozumiem dlaczego bog pozwolil tak cierpiec jezusowi??
pszystapilam juz do komuni ś.w. i powinnam wierzyc...lecz naukowcy kluca sie z pismem świetym...
mój katecheta mowi nam caly czas ze naukowcy sa katolikami...ale czy to cos zmienia ??
gdyby bog naprawde nas kochal to nie pozwalal by nam na to zebysmy szli do piekla...lecz nie wierze ani w piekło ani w raj...
naprawde chciala bym dowiedziec sie czy "bog" istnieje...
osobiscie to jest moje zdanie...
pszystapilam juz do komuni ś.w. i powinnam wierzyc...lecz naukowcy kluca sie z pismem świetym...
mój katecheta mowi nam caly czas ze naukowcy sa katolikami...ale czy to cos zmienia ??
gdyby bog naprawde nas kochal to nie pozwalal by nam na to zebysmy szli do piekla...lecz nie wierze ani w piekło ani w raj...
naprawde chciala bym dowiedziec sie czy "bog" istnieje...
osobiscie to jest moje zdanie...
-
anita
nitka
- Imię: Anita
- Posty: 1
- Dołączył(a): 09 lis 2009, 20:16
- Zodiak: wodnik
Bóg istnieje. Udowodnisz to sobie sama.
Ja nie szukałem Boga w kościele ani w religiach, Nie szukałem w mieście.
Szukałem na wsi.
Ja nie szukałem Boga w kościele ani w religiach, Nie szukałem w mieście.
Szukałem na wsi.
-
Benedykt48
Jest tylko jedna Miłość.
- Imię: Benedykt
- Posty: 39
- Dołączył(a): 23 paź 2009, 19:50
- Droga życia: 33
- Zodiak: koziorożec
I w której gminie Go wypatrzyłeś?
- T1000
- Imię: T1000
- Posty: 108
- Dołączył(a): 26 cze 2009, 01:15
- Zodiak: chyba robot
rotfl rotfl rotfl
...all these words I don't just say...
- leaozinho
- Posty: 892
- Dołączył(a): 28 lip 2006, 15:37
- Lokalizacja: Ciapuły Dolne
- Droga życia: 1
Proponuję lekturę Sitchina "Zaginiona księga Enki".
- oczko
- Posty: 36
- Dołączył(a): 12 gru 2009, 23:22
- Droga życia: 8
Ja polecam anime Death Note, Benedykt48 a jeśli mieszkam w małym miasteczku lecz miasteczku bo mamy polo,zabke i biedronke to juz miasto wtedy jest to tez mam szanse znalezc ?
- snake
- Posty: 48
- Dołączył(a): 15 lut 2010, 15:11
- Droga życia: 1
Kto przegląda forum
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 2 gości