Wszystko inne dotyczące ezoteryki i spraw poruszanych w Przebudzeniu.

Meandry życia

Post 01 sty 2007, 23:22

Witam Wszystkich bardzo serdecznie!
Jako nowy uczestnik Forum, tak naprawdę nie wiem, w jakim temacie mogę się wypowiedzieć. Moim głónym zainteresowaniem jest "Poszukiwanie Jaźni", ale teraz przygotowałem coś, co by pasowało do tematu "Życie", w nawiązaniu do niektórych spraw aktualnych. Jeżeli źle trafiłem, to proszę Administratora lub Moderatora o zamieszczenie mojej wypowiedzi w odpowiednim miejscu.

MEANDRY ŻYCIA

Ktoś kogoś przeklinał słowami: obyś żył w ciekawych czasach. Chyba właśnie teraz żyjemy w ciekawych czasach, a dla wielu są naprawdę ciekawe. Nie znaczy to, że są oni nieczuli na cierpienie, którego wydaje się być coraz więcej, szczególnie w ostatnim półwieczu. Proszę wybaczyć, że pisząc ten tekst dość mocno zahaczę o niektóre sprawy polityczne w Polsce, aby jego treść związać z bieżącym życiem.

Mówi się, że Stwórca nie poskąpił darów dla swego dzieła. Człowieka obdarzył przecież osobowością, wolą, sprawnym ciałem, bogactwem uczuć i emocji, inteligencją, wyobraźnią, zasobami Planety i Bóg wie czym jeszcze. „Poskąpił” jednak prawdy, wiedzy o sobie. Ten skarb nakazał zdobywać samemu. Widocznie taki jest Jego Plan Stworzenia.

Jak widać, aby zdobyć wiedzę o sobie, człowiek musi być „przeszkolony”. Nasza Planeta jest gigantyczną szkołą. Metoda nauczania jest poglądowa. Gdy człowiek błądzi – cierpi. Wszak Jezus powiedział: ... poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli. (Jan 8/32).

Chyba głównym kierunkiem w poszukiwaniu prawdy jest opanowanie pragnień związanych z osobowością, jest zrozumienie siebie jako „Jedności w Wielości i Wielości w Jedności” (słowa W. Witkowskiego), a narzędziem do tego jest jednocząca miłość. Słowa te można by chyba uznać za motto do ostatniej corocznej medytacji organizowanej przez Nieznany Świat pod hasłem: UWOLNIĆ PRAWDĘ.

Tyle wymądrzania (na wstępie), które dla wielu nie jest niczym nowym. Zastanówmy się jednak nad osobą ludzką. Zarówno ciało fizyczne jak psychika i umysł są genetycznie zorientowane na przetrwanie. Ciało instynktownie unika zagrożeń. Psychika reaguje podobnie, walczy lub ucieka. Jedynie umysł, władając myślą i wolą, zachowuje się nieco inaczej. Ale i w tym przypadku sprawą nadrzędną jest ochrona „ja”, ego. Na naszym szczeblu rozwoju - myśleniem włada głównie język. I właśnie językiem posługuje się umysł do ochrony ego.

Słowa, zwłaszcza rzeczowniki abstrakcyjne dotyczące przeżyć wewnętrznych, tworzą się tak, aby zamaskować binarną polaryzację pojęć i tym samym ułatwić racjonalizację psychiczną nieetycznego, egoistycznego postępowania (przepraszam za trochę akademicki zwrot).

Pisano już kiedyś o dwubiegunowości pojęcia, któremu przyporządkowano słowo „sprawiedliwość”. Biegun pozytywny jest nacechowany ufnością, ofiarnością i wybaczaniem, a biegun negatywny – odwetem, zemstą i zachłannością. Owym dwóm biegunom nie przyporządkowano oddzielnych, operatywnych słów, gdyż utrudniałyby one życie przeciętnemu człowiekowi. Nie są mu potrzebne. Podobnie jest z pojęciem „miłość”. Nie ma słów odróżniających miłość ofiarną, jednoczącą - od miłości egoistycznej, któ często przemienia się w nienawiść.

Ta nieuświadamiana zazwyczaj dwoistość znaczenia słów tworzy „przestrzeń” w której zdobywa się wiedzę o sobie. Pozwala dokonywać racjonalizacji psychicznej która, obok innego, nieuświadamianego procesu, projekcji psychicznej, stanowi „chleb powszedni” prawie każdego dzisiejszego człowieka.

Wydaje się, że nie ma w tym nic szczególnego i że świat powinien stale poprawiać się. Może by tak było, gdyby pod tym kotłem piekielnym nie palił diabeł. Duch wytapia się jak szlachetny kruszec z rudy w piecu hutniczym, w którym paliwem jest cierpienie. Jest ono podtrzymywane przez niewielki odsetek ludzi dotkniętych określonymi dewiacjami psychicznymi. Nie są oni zdolni oderwać się od wspomnianych, negatywnych biegunów. Mają wyredukowany rezonans uczuć wyższych i sugestywnie oddziałują na innych. Gdy to nie wystarcza – jesteśmy „dosmucani” wojnami i klęskami żywiołowymi.

Warto zatrzymać się nad owymi dewiacjami psychicznymi. Badania naukowe w tej dziedzinie nie są popularne. W czasie drugiej wojny światowej i krótko po wojnie prowadziła je utajniona grupa psychologów i psychiatrów w krajach obozu sowieckiego. Szybko jednak została wytropiona i zlikwidowana przez władze komunistyczne. Pozostał przy życiu najmłodszy adherent tych prac, Andrzej Łobaczewski, który przekroczył już osiemdziesiątkę. Badaniom nadał nazwę PONEROLOGIA – nauka o złu. Dotychczas jednak nie zdołał ich opublikować w żadnym znaczącym wydawnictwie naukowym. Mam egzemplarz części jego pracy wydanej prywatnie i spróbuję nakłonić autora, by zamieścił ją w internecie. Teraz wspomnę o jednej z owych dewiacji:

Uszkodzenia międzymózgowia, które stanowi ośrodek regulacyjny pracy mózgu, a także utrzymuje tonus hamowania w korze mózgowej, bywają przyczyną jednego z rodzajów charakteropatii. Ośrodek ten jest wrażliwy na agresje bakteriologiczne. Łobaczewski tak charakteryzuje tę dewiację:

(U takich ludzi) ... proces myślenia przebiega szybko, ale z obniżoną dokładnością. Bardzo łatwo spychają z pola świadomości skojarzenia niewygodne i przechodzą do wypowiedzi para-logicznych. Bywają skłonni do wyznawania różnych, niezbyt dojrzałych ideologii. Co obmyślą w ciągu bezsennych nocy, rano rzucają na papier z paranoidalnym poczuciem genialności. Są asteniczni i na co dzień bywają łagodni, ale rzeczową krytykę przyjmują z urazą, czasem reagując epitetami pod adresem krytyka. O jednym z cięższych przypadków tego typu tak pisał Wasylij Grossman: ” ... był zawsze delikatny i miękki, uprzejmy. A jednocześnie cechowała go niezmącona ostrość, bezwzględność i brutalność wobec przeciwników politycznych. Nigdy nie dopuszczał możliwości, że mogą oni mieć minimalną słuszność, lub że on sam może choć trochę nie mieć racji”.

Wiele wskazuje na to, że nosicielem opisanej tu charakteropatii był Lenin. Osoby takie znajdują rozległe pole działania gdy warunki życia, jak w ówczesnej Rosji, są trudne.

Innym przykładem może być dzisiejsza sytuacja w Polsce, gdzie po upadku władzy komunistycznej szerzy się korupcja, słabną uczucia patriotyczne i w ogóle jest dużo powodów do narzekania. Pisze o tym Waldemar Łysiak. Człowiek ten, w okresie dwóch ostatnich dekad, wydał około czterdziestu pozycji książkowych. Dysponuje środkami na profesjonalne, luksusowe wydania w ostatnich latach. Powołuje się na liczne wydarzenia historyczne oraz z dziedziny kultury i sztuki (najczęściej bez szczegółowych odnośników). A jednak w treści jego pisarstwa przeważa generalna krytyka wszystkiego. Ściąga do swego poziomu wszystko co go przerasta. Zwykle stawia osoby godne najwyższego uznania między łajdaków (stary, propagandowy chwyt ubecki). Na przykład pisze:

Kościół polski przetrwa ... (Różne na niego) ataki są bowiem „tylko” zagrożeniami zewnętrznymi. Dużo groźniejsza jest „piąta kolumna” w nadwiślańskim Gmachu Bożym – silna frakcja dywersantów („liberałów” vel „reformatorów”) wśród książąt Kościoła, torpedująca hierarchię patriotyczną i mająca wielkie nagłośnienie medialne. Wszystkie te Tichnery i Pieronki gadające językiem masonów i libertynów ... („Stulecie kłamców”str. 215).

Są stawiane liczne zarzuty o defraudację międzynarodowej pomocy finansowej – kierowane m. in. wobec takich sław jak Bujak, Kuroń czy Janas (j.w. str.230. Nie widziałem natomiast wzmianki o defraudacji, przez osoby podległe o. Rydzykowi, pieniędzy pochodzących ze zbiórki na ratowanie Stoczni Gdańskiej. MW).

Powie ktoś: przecież Chopin i Wojtyła (a nawet Wałęsa) są znani całemu światu! Tak, lecz jest bardzo wątpliwe czy Chopin zyskałby światowy rozgłos, gdyby nie był dzieckiem francuskiej krwi i francuskiej kultury; Jana Pawła II nienawidzi dużo większa część ludzkości (Żydzi, muzułmanie, hinduiści, protestanci, prawosławni, wszelcy sekciarze) niż ta która go kocha i szanuje; Wałęsa jest symbolem buntu antykomunistycznego tylko dla nieświadomych cudzoziemców ... (j.w. str. 233).

Antykomuna uczyniła dużo, aby zmitologizować płk. R. Kuklińskiego (który jako agent CIA zadał komunie ciężki prestiżowy cios), tymczasem okazało się, że jego przyjaciel i pełnomocnik nad Wisłą, J. Szaniawski, to wieloletni kapuś, który od czasów studenckich pracował dla SB i WSW ... (j.w. str. 234).

Popiełuszkę zamordował KGB, rękoma swoich zbirów. Rozkazy zdążył wydać jeszcze Andropow. Czyli Kreml i Łubianka. Czyli Moskwa. Czyli Rosja. A największym marzeniem wielkiego aktora i turysty, papieża globtrottera, było odwiedzić Rosję. Starał się o to uporczywie przez cały swój pontyfikat, pilnie bacząc, by czymkolwiek nie wkurzyć Rosji. Choćby kanonizacją zamordowanego przez Rosję księdza. („Najgorszy”, str. 170). W innym miejscu zarzuca Janowi Pawłowi II, że opóźniał kanonizację ks. Popiełuszki z zawiści, by rodak nie okazał się lepszy od niego.

Wyznaję, że nie mogłem więcej tego czytać, a przedstawione tu cytaty, którymi się brzydzę, podaję ze względu na ludzi młodych, dla których te wydarzenia są już historią, którą, jak widać, można aż tak, po orwelowsku zakłamywać.

Warto tu wspomnieć także o psychopatach. Psychopaci, inaczej niż charakteropaci, wolą działać z ukrycia. Idealnym miejscem dla nich są tajne służby. Wprost humorystyczne było szumne rozwiązanie w Polsce Wojskowych Służb Informacyjnych, przy czym okazało się, że nie kompletowano tam ewidencji zatrudnienia, a więc nie było kogo rozwiązywać. Można przypuszczać, że praca tych służb w dużym stopniu polegała na gromadzeniu tzw. „haków” w celu szantażowania ludzi, głównie pełniących funkcje państwowe i społeczne. A więc nadal mogą sprawowć „ukrytą władzę” posługując się strachem.

Godna szczególnej uwagi jest inna sprawa. Normalnie człowiek, przechodząc przez szkołę życia, rozwija swoją świadomość, zaczyna mocniej dostrzegać owe pozytywne bieguny pojęć. Wiem co mówię, bo doświadczyłem tego na sobie.

Michnik czy Kuroń przeżyli wewnętrzną przemianę. W związku z tym byli prześladowani. A ilu obecnych luminarzy politycznych uaktywniło się dopiero wtedy, gdy stało się jasne kto zwycięży i że niczym nie ryzykują? Również Jaruzelski i Kiszczak nie są tymi samymi ludźmi co dawniej. A w Ewangelii – nawet św. Paweł był kiedyś prokuratorem ścigającym chrześcijan (pomijając już przypowieść o synu marnotrawnym, którego ojciec umiłował nade wszystko, bo chyba dla niego właśnie ustanowiono tę szkołę życia).

Jeszcze inną sprawą jest taktyka działania politycznego. Na przykład niekwestionowany w Polsce autorytet, Józef Piłsudski, był posądzany o współpracę z wywiadem austriackim. Później należał do socjalistów, głoszących ideologię komunistyczną. Wreszcie, po zwycięstwie, wiarygodnie oświadczył, że „jechał czerwonym tramwajem jedynie do stacji Niepodległość”.

Organizując Okrągły Stół działacze Solidarności zrozumieli, że warunkiem sukcesu jest oddzielenie ludzi omamionych ideologią od psychopatów i zwyrodnialców. To nie było łatwe, ale okazało sie skuteczne.

Kościołowi Katolickiemu po II Soborze zarzucano, że zmienił swój stosunek do Sowietów, że potępia ich mniej niż przed Soborem. A przecież chodziło o to, żeby Kościół zaczął lepiej dostrzegać w ludziach Jaźń, Iskrę Bożą, a nie tylko zaślepienie ideowe. Przypomnijmy także słowa ks. Jerzego Popiełuszki: „Ja walczę ze złem, a nie z jego ofiarami”.

Na zakończenie chciałbym zachęcić osoby, które nie miały okazji zapoznać się z dziełami Rudolfa Steinera, aby przeczytały jego „Kronikę Akaszy”. Ten genialny austriacki jasnowidz, aktywny i wszechstronny działacz społeczny, przedstawia proces tworzenia i rozwoju życia we Wszechświecie. Mówi w jaki sposób Duch kształtuje materię. W procesie rozwojowym część nienadążająca zostaje oddzielona, aby część postępowa mogła nadal rozwijać się. Wynika to z binarnej polaryzacji bytu, jako podstawowego prawa rozwoju. Materia nieożywiona wyłoniła świat roślinny, a sama, w swej przeważającej masie, niejako „stwardniała”. Podobnie ze świata roślinnego wyłonił się świat zwierzęcy, a następnie pojawił się człowiek. Człowieka czeka z kolei dalszy rozwój, do którego nieuchronnie prowadzi globalizacja na naszej Planecie.
2006-12-31
Marian Wasilewski
marianwas@netzero.com
www.marian-wasilewski.pl
Ostatnio edytowano 05 lut 2007, 07:22 przez M. Wasilewski, łącznie edytowano 3 razy
Marian Wasilewski
Avatar użytkownikaM. Wasilewski Mężczyzna
Meandry życia
 
Imię: Marian
Posty: 68
Dołączył(a): 01 sty 2007, 20:17
Lokalizacja: USA
Droga życia: 7
Zodiak: baran

Post 07 sty 2007, 11:49

Wszystko się rozwija i nie tylko za sprawą globalizacji :wink: Tak było zawsze, bo nic nie może stać w miejscu, i to jest ok.

Wszystkie czasy są równie ciekawe, bo nie zależy to od epoki, a naszej świadomości.

Co do cierpienia to jest ono częścią nauki i rozwoju w tej gigantycznej "szkole" jaką jest Ziemia. Wiele cierpienia wynika z karmy poszczególnych ludzi, ich wzorców, wyobrażeń o świecie i sobie samych. Myślę że jest to również przyczyną części chorób psychicznych (głównie wrodzonych). Zastanawiam się tylko czy cierpienie jest naprawdę konieczne w tej szkole, ale to wątek na osobny temat.
aselune
 

Post 01 lut 2007, 23:11

Szczerze gratuluję Aselune wyważonej wypowiedzi. Dla mnie także wszystko bylo jaśniejsze gdy miałem 18 lat i dlatego teraz, gdy mam 78, mogę Ci tylko pozazdrościć.

Dziś, jak zawsze, rozwija się cywilizacja. Ale czy człowiek staje się lepszy? Ile ludzi ginie w nieustających wojnach i z głodu? Ktoś obliczył, że w krajach afrykańskich panowałby dobrobyt gdyby na gospodarkę wydawano 20% tego co pochłaniają zbrojenia i korupcja. Światowa cywilizacja opiera się na ropie, której wystarczy na 30 do 50 lat - a co potem? Czy wielkie koncerny dopuszczą do rozwoju nowych technologii energetycznych, jeśli nie skłoni ich do tego globalna, mądra władza na naszej Planecie? Za moich lat chłopięcych ludność Ziemi liczyła niewiele ponad 2 mld - a teraz chyba dochodzi do 7 mld. Do czego to prowadzi?

Przypuszczam, że tych problemów nie da się rozwiązać bez globalizacji. Wielu ludzi to dostrzega i działa w odpowiednim kierunku. Droga jest jednak wyboista. Często panuje stary model myślenia politycznego, który nie jednoczy lecz prowadzi do podziału. Np. mylony jest patriotyzm z nacjonalizmem.

Po tej mojej wypowiedzi proszę jednak nie posądzać mnie o czarnowidztwo. Głęboko ufam, że Iskra Boża w każdym człowieku, przykryta kirem egoizmu, znajdzie i utoruje prawidłową drogę do pokonania wszelkich przeciwności.
Ostatnio edytowano 13 lut 2007, 17:54 przez M. Wasilewski, łącznie edytowano 2 razy
Marian Wasilewski
Avatar użytkownikaM. Wasilewski Mężczyzna
Meandry życia
 
Imię: Marian
Posty: 68
Dołączył(a): 01 sty 2007, 20:17
Lokalizacja: USA
Droga życia: 7
Zodiak: baran

Post 01 lut 2007, 23:39

Naprawde masz 78 czy 75 lat? (nie wiem dokładnie?). Czy raczej może jesteś Dzieckiem Neostrady usiłującym wzbudzić sensacje podając się zakogoś kim nie jest? :)

http://www.marian-wasilewski.pl/
Gruntz Mężczyzna
Mistyk
 
Posty: 172
Dołączył(a): 22 gru 2006, 17:57
Lokalizacja: Breslau
Droga życia: 9
Zodiak: lew/tygrys

Post 01 lut 2007, 23:43

E tam a kiedyś było lepiej...
Skoro tyle przeżyliśmy to przeżyjemy więcej.
A co do "obyś żył w ciekawych czasach" to kurcze albo jestem jakiś inny ale dla mnie to no coś takiego jak "wszystkiego najlepszego" dla reszty świata. to tak nawiasem tylko.
Co do postępu to wszystko ma blaski i cienie, nawet ja :D
ach łatwiej jednosce jest się oświecić niż cywilizacji zmądrzeć choć trochę.
ech niezbyt to chyba z tematem związane, no ale to takie luźne myśli.
Trust I seek and I find in you
Every day for us something new
Open mind for a different view
And nothing else matters

http://inm.webd.pl/img/userbary/userbar.jpg
Avatar użytkownikaSeginus Mężczyzna
 
Posty: 118
Dołączył(a): 07 sty 2007, 17:14
Droga życia: 33

Post 02 lut 2007, 00:02

Gruntz, To dziwne, ale coś mnie odmłodziło o 3 lata. Urodziłem się 9 IV 1929r.
MW

[Już w porządku, poprawiłem datę w profilu - Nazcain]
Marian Wasilewski
Avatar użytkownikaM. Wasilewski Mężczyzna
Meandry życia
 
Imię: Marian
Posty: 68
Dołączył(a): 01 sty 2007, 20:17
Lokalizacja: USA
Droga życia: 7
Zodiak: baran

Post 02 lut 2007, 00:55

marianwas napisał(a):Ktoś kogoś przeklinał słowami: obyś żył w ciekawych czasach. Chyba właśnie teraz żyjemy w ciekawych czasach

Każde czasy są ciekawe, tyle że są mniej znane.
marianwas napisał(a):Jest ono podtrzymywane przez niewielki odsetek ludzi dotkniętych określonymi dewiacjami psychicznymi. Nie są oni zdolni oderwać się od wspomnianych, negatywnych biegunów. Mają wyredukowany rezonans uczuć wyższych i sugestywnie oddziałują na innych. Gdy to nie wystarcza – jesteśmy „dosmucani” wojnami i klęskami żywiołowymi.

Zwykle dewiacje psychiczne są właśnie indukowane przez otoczenie, a nie odwrotnie.
marianwas napisał(a):(U takich ludzi) ... proces myślenia przebiega szybko, ale z obniżoną dokładnością. Bardzo łatwo spychają z pola świadomości skojarzenia niewygodne i przechodzą do wypowiedzi para-logicznych. [...]”.

To akurat cechy wielu zaburzeń psychicznych. Można to dopasować do dużej części społeczeństwa. Z resztą jeżeli chodzi o dewiacje, to każdy ma jakąś. Normalność to jedynie wypadkowa wszystkich naszych rzeczywistych cech i idei.
Dziś samą dewiacją czy zaburzeniem psychicznym, na które zwraca się uwagę z punktu widzenia klinicznego jest takie odchylenie od normalnego funkcjonowania, które szkodzi tej osobie, bądz innym w sposób bezpośredni.
marianwas napisał(a):Warto tu wspomnieć także o psychopatach. Psychopaci, inaczej niż charakteropaci, wolą działać z ukrycia. Idealnym miejscem dla nich są tajne służby.

Psychopaci zwykle uzewnętrzniają swoje silne potrzeby, trudno więc mówić o skryciu. Wątpię czy psychopata trafiłby do takich służb. Co najwyżej, mógłby ktoś tam stać się psychopatą.
marianwas napisał(a):Można przypuszczać, że praca tych służb w dużym stopniu polegała na gromadzeniu tzw. „haków” w celu szantażowania ludzi, głównie pełniących funkcje państwowe i społeczne. A więc nadal mogą sprawowć „ukrytą władzę” posługując się strachem.

Gromadzenie tych "haków" miało ochraniać a nie służyć do szantażu (chociaż takie informacje mogły być do tego nielegalnie wykorzystane. Osoby związane z ważnymi dla państwa sprawami i tajemnicami musiały być sprawdzane, ponieważ ktoś kto miałby jakąś "skazę" mógłby być właśnie szantażowany dla wydobycia informacji lub współpracy. Całe zło gromadzenia tych informacji wymyślone zostało przez opinię publiczną, która nie ma pojęcia o celowości takich działań.
marianwas napisał(a):A przecież chodziło o to, żeby Kościół zaczął lepiej dostrzegać w ludziach Jaźń, Iskrę Bożą, a nie tylko zaślepienie ideowe.

Kościół nie lubi "wrogich ideologii" bo nie pozwalają one mu utrzymywać włąsnej. Jest to walka z konkurencją.
marianwas napisał(a):Przypomnijmy także słowa ks. Jerzego Popiełuszki: „Ja walczę ze złem, a nie z jego ofiarami”

Błąd który chrześcijaństwo podniosło niemal do idei (inne religie podobnie), to walka ze złem. Czy walcząc nie tworzy się kolejnego zła? A nie lepiej po prostu szerzyć dobro?
PRAWDA ZAWSZE SIĘ OBRONI, JEŚLI NIKT TEGO NIE ZABRONI ANI NIE OGRANICZY
Avatar użytkownikaNightwalker Mężczyzna
Racjonalista
 
Posty: 537
Dołączył(a): 11 maja 2005, 16:26

Post 02 lut 2007, 01:43

Dziś chciałbym uzupełnić moją noworoczną wypowiedź kolejnym tekstem:


MEANDRY ŚWIADOMOŚCI

Jak to właściwie jest ze świadomością i z cierpieniem? Świadomość nie poddaje się badaniu z zastosowaniem rygorystycznych metod naukowych choćby dlatego, że nie spełnia wymaganych warunków powtarzalności. Metafizyka, krążąc po wielu manowcach, także nie dużo mówi o istocie świadomości. Wiedza starożytna i średniowieczna, jak również orientalna, choć szanowana, nigdy dotąd nie osiągnęła rangi naukowej także dlatego, że nie mieściła się w uznawanych na Zachodzie kategoriach religijnych. Przekazy channelingowe lub fenomeny paranormalne traktuje się jak niepojęte ciekawostki, dla których zwykle traci się zainteresowanie gdy tylko zaczną skłaniać człowieka do pracy nad sobą. Dopiero współczesne badania Martina Heideggera i niektórych poprzedzających go, choć nie zawsze rozumianych, innych filozofów, nadały nową rangę pojmowaniu świadomości. Próbowałem opisać to szerzej na Forum <www.wingmakers.fora.pl> w temacie "Teksty archiwalne".

Dziś chciałbym wspomnieć o pewnych wyobrażeniach wynikających z obserwacji życia. Gdy mówi się o rozwoju świadomości nasuwa się obraz drabiny w której kardynalne szczeble są związane z kolejnymi stadiami rozwoju życia. Ostatnio owe kardynalne szczeble czasem nazywa się gęstościami świadomości. Najniższy, pierwszy stopień gęstości ma świadomość roślin. Wyższe stopnie mają odpowiednio zwierzęta i ludzie. Ponoć w tym stuleciu część gatunku ludzkiego ma przejść do czwartej gęstości.
Wspominam tylko o tych szczeblach drabiny, które są lub mogą być w zasięgu ludzkiego postrzegania. Chyba drabina owa rozciąga się w dół i w górę, ale nie zawsze musi dotyczyć tego co potocznie nazywamy życiem. Między kardynalnymi szczeblami (gęstościami) istnieją szczeble pośrednie. Obowiązuje przy tym ogólna reguła, że postrzega się tylko to, co znajduje się lub dzieje się na szczeblu własnym i na szczeblach niższych. Zjawiska zachodzące na szczeblach wyższych, jeśli w ogóle postrzega się, są redukowane do pojęć właściwych dla własnego szczebla.

Weźmy jako przykład psa i jego pana. Pies rozumie swego pana gdy chodzi o pożywienie, polowanie, lub może nawet zabawę w chowanego. Natomiast nie pojmuje jak można spokojnie czytać książkę lub słuchać muzyki gdy tuż obok przebiega zając. Może to nie jest najlepszy przykład, dlatego zwróćmy uwagę na szczeble pośrednie. Złodziej uważa altruistę za głupca, szczególnie gdy ma on okazję do kradzieży, ale nie kradnie. Chyba, że złodziej podejrzewa go o tak zręcznie dokonywaną kradzież, że sprawca nigdy nie daje się na niej przyłapać. Wtedy może nawet nabrać dlań respektu.
Otóż pokonywanie tych pośrednich szczebli wymaga wiele czasu i trudnych doświadczeń, a także cierpień. Przykładowy złodziej może doznać wtajemniczenia, "awansu" na wyższy szczebel, gdy na przykład ów altruista bezinteresownie wybawi go z ciężkiego nieszczęścia i trwogi. Myślę, że ten aspekt rozwoju świadomości (ściślej mówiąc - rozwoju samoświadomości, gdyż właściwie rozwojowi podlega materialna forma z którą świadomość utożsamia się) rzuca światło na rolę cierpienia w ogóle.

Przekonująca jest interpretacja ewangelicznego nauczania: Jeśli cię kto uderzy w policzek, nadstaw mu i drugi. Jeśli bierze ci płaszcz, nie broń mu i szaty (Łuk. 6/29). A jednak Jezus przecież jawnie i ostro występował przeciw zakłamaniu ówczesnych władz żydowskich. Chodzi więc o to, aby nie dać się ściągnąć na niższy szczebel świadomości i nie walczyć bronią narzuconą przez przeciwnika, dla którego niedostępna jest miłość bliźniego. Kościół w Polsce, w czasie władzy komunistycznej, dobrze stosował nauki Jezusa (pomimo ugięcia się niektórych kapłanów), nie dając się wciągnąć do rozgrywek politycznych i działając z wyższego szczebla świadomości, niedostępnego dla ówczesnych władz państwowych. Podobnie skutecznie, bez używania przemocy, działał Gandhi. Stalin natomiast ironicznie zapytywał ile Papież ma dywizji wojska. Okazało się, że dość dużo.

Warto tu także nawiązać do sprawy, którą badał Andrzej Łobaczewski, polski psycholog-klinicysta. Chodzi o ponerologię, naukę o złu. Autor badań przytacza charakterystykę psychopatii (zjawiska złogennego) stwierdzając uprzednio, że psychopaci są ludźmi zdrowymi psychicznie i fizycznie. Ich anomalia sięga strefy instynktu i polega na wymazaniu pewnych rezonansów uczuciowych właściwych normalnemu człowiekowi:
Istotę zjawiska stanowi częściowy deficyt naturalnych, ludzkich odpowiedzi instynku, tego pierwszego wychowawcy człowieka. Na podłożu tego deficytu w procesie rozwojowym wytwarza się korespondujący deficyt uczuciowości wyższej oraz ubogie i zniekształcone pojęcia światopoglądu psychologicznego i społeczno-moralnego. To prowadzi do uczucia obcości w świecie, gdzie dominują ludzie normalni i który stawia im nader trudne wymagania. Buntują się przeciw takiemu społeczeństwu, gdzie się "wciąż gada o tych głupich", niezrozumiałych teoriach moralnych, aby nimi potępić ich swobodę i radość życia.
Poczucie odmienności rodzi się u nich bardzo wcześnie ... Podobnie wcześnie pojawia się charakterystyczna zdolność, pewien swoisty rezonans, który ułatwia wzajemne rozpoznanwanie się ... Znają więc pewne fakty biopsychiczne, z których istnienia przeciętny człowiek nie zdaje sobie sprawy, a których nauka nie wyjaśniła jeszcze dostatecznie i nie spopularyzowała
(podkr. MW).

Otóż można chyba przypuszczać, że inna charakterysyczna zdolność, inny rezonans (niejako przeciwstawny do psychopatycznego), ułatwia wzajemne rozpoznawanie się ludzi bliskich przebudzenia, czyli zapowiadanego przejścia do czwartej gęstości świadomości. Podobnie jak w przypadku psychopatii - tego faktu biopsychicznego, czy duchowego, nauka również jeszcze nie rozpoznała i nie spopularyzowała.
Marian Wasilewski
Avatar użytkownikaM. Wasilewski Mężczyzna
Meandry życia
 
Imię: Marian
Posty: 68
Dołączył(a): 01 sty 2007, 20:17
Lokalizacja: USA
Droga życia: 7
Zodiak: baran

Post 02 lut 2007, 05:53

Nightwalker No to ładnie mnie wypunktowałeś. Podziwiam autorytarność i pewność siebie przy wydawaniu opinii. Przypuszczam, że gdzieś już widziałem Twój emblemat "nocnego przechodnia". Posiadając ugruntowaną wiedzę nie krępowałbym się ukazać swoje oblicze. Twoje krytyczne uwagi przyjmuję jednak z pełnym zrozumieniem.
Wybacz, że zaoszczędzę sobie czas nie ustosunkowując się do poszczególnych punktów Twego postu. Załączam natomiast mój wywiad dla Głosu Ameryki sprzed dwudziestu paru lat. Przpraszam za niektóre fragmenty, które powtórzyłem w moich obecnych postach (szczególnie jeśli chodzi o cytaty). W oddzielnym poście podaję artykuł w którym komentuję wypowiedź ks. Jerzego Popiełuszki. Może kogoś to zainteresuje. Zachęcam także do przeczytania książki Psychiczne żródła komunizmu na mojej stronie internetowej. Życzę pomyślności. MW


KORZENIE ZŁA - DLACZEGO TAK CZĘSTO RZĄDZĄ NAMI PSYCHOPACI?

Cóż to jest owo zło? Jeśli uznać, że jest przyczyną cierpienia to już Budda, na swój sposób, rozprawił się z nim. A jednak stale ono nas nęka.

Mieszkając w USA miałem szczęście poznać Andrzeja Łobaczewskiego, który jako psycholog-klinicysta ukuł zaczerpnięty z greki termin Ponerologia.
Terminem tym określił wyniki swoich wieloletnich badań, stanowiących swego rodzaju uzupełnienie etyki, ale w ujęciu niejako psychiatrycznym. Niestety, nie zawsze miał możliwość przebicia się ze swoją wiedzą i większość jego prac, o ile wiem, nie była opublikowana.

Bliższy kontakt z Andrzejem Łobaczewskim skłonił mnie do zapoznania się także z innymi materiałami o podobnej problematyce, przemyconymi z byłego Związku Sowieckiego i z Węgier. Ponieważ w tamtym czasie (był to rok 1984-ty) udzieliłem szeregu wywiadów związanych z wydaniem mojej książki Psychiczne źródła komunizmu - postanowiłem dodatkowo przeznaczyć jeden wywiad radiowy temu właśnie tematowi. Zawarte w nim wypowiedzi były poprzednio sformułowane wspólnie z Andrzejem Łobaczewskim, który w owym czasie nie ujawniał swego autorstwa. Chociaż było to dość dawno - przypuszczam, że temat nie jest jeszcze dostatecznie spopularyzowany.
Przytaczam więc wymieniony wywiad, przeprowadzony przez Andrzeja Holika, redaktora radia Głos Ameryki.

ANDRZEJ HOLIK: Mówił Pan kiedyś o wpływie osób dotkniętych pewnymi anomaliami psychicznymi - na rozwój stosunków społecznych. Także jeden z rozdziałów Pana książki ma tytuł Społeczne struktury zła. Czy zechciałby Pan powiedzieć o tym coś więcej?

MARIAN WASILEWSKI:
Cieszę się, że Pan o to właśnie pyta, chociaż temat częściowo wykracza poza treść opublikowanej pracy. Z niektórymi wynikami badań psychologicznych zetknąłem sie już po jej napisaniu i dlatego chętnie o nich tu powiem. Wymagają jednak pewnej wypowiedzi przygotowawczej, bez której trudno uchwycić istotę sprawy.

Przede wszystkim chciałbym nawiązać do tzw. filtrów społecznych, stanowiących barierę ograniczającą świadomość normalnych, psychicznie zdrowych ludzi. Wiadomo, że jednym z tych filtrów jest język. Z pełnienia przez język takiej właśnie roli pochodzi wieloznaczność, a właściwie dwoistość znaczenia słów, umożliwiająca ochronę naszego ja, w tym także racjonalizację psychiczną, ułatwiającą spełnianie egoistycznych pragnień. Innym filtrem jest dwuwartościowa logika (prawda - fałsz), dominująca w naszej kulturze. Jest przystosowana głównie do poznawania świata zewnętrznego, a nie psychiki człowieka. Jeszcze innym - społeczna treść doświadczeń. Każe ona przystosowywać się do postawy i poglądów innych ludzi, aby uniknąć izolacji w przypadku gdy nasze poglądy i postępowanie nie są powszechnie akceptowane. Ponadto istotną rolę pełnią wierzenia, stereotypy, nawyki, itp.

W tych warunkach wytworzył się system myślenia zdroworozsądkowego. Uszlachetniony zdrowy rozsądek usiłuje pogodzić realia świata zewnętrznego z całokształtem naszych reakcji uczuciowych i postaw emocjonalnych. Kształtuje normy współżycia, akceptuje moralne oburzenie w przypadku ich naruszenia. Jest - i słusznie zresztą - powszechnie szanowany.
Nasz zdrowy rozsądek zamyka się jednak w obszarze ograniczonym ową barierą, utrudniającą obiektywne spojrzenie na świat, a głównie na siebie, na innych ludzi i w ogóle na sprawy społeczne.

A. H. : Czy oznacza to, że psychologia może tę barierę przełamać?

M. W.:
Może nie tyle przełamać, co przekroczyć. Chyba można już dziś twierdzić, że rozwój psychologii głębi, a przede wszystkim ogromny postęp w dziedzinie badań testowych, jaki dokonał się w ciągu ostatnich kilkunastu lat, umożliwia przekroczenie tej bariery w oparciu o obiektywne badania naukowe. Pozostaje jednak jeszcze do pokonania to, co można by nazwać bezwładnością paradygmatu naszej kultury. Trzeba także pamiętać, że naukowcy są też ludźmi podlegającymi owym ograniczeniom.

Powrócę jednak do głównego tematu. Otóż światowe statystyki wykazują, że w różnych krajach i warunkach życia od 2% do 4% ludzi stanowią jednostki psychicznie chore lub upośledzone. Mają one zwykle różnego rodzaju ubytki sprawności psychicznej, ale nie stanowią poważniejszego zagrożenia dla innych ludzi, a w każdym razie zagrożenia na skalę społeczną.

Ludzie normalni są zwykle bardzo zróżnicowani pod względem charakteru, typów psychicznych, kierunku zainteresowań i sprawności. Jest to wielkim darem natury, umożliwia bowiem wszechstronny rozwój ludzkości.

Istnieje jednakże pewien rodzaj chorób lub deficytów psychicznych, których objawy są na tyle umiarkowane lub pokryte dysymulacją, że otoczenie ich nie postrzega i ocenia zazwyczaj postępowanie takich osób w zdroworozsądkowych kategoriach moralnych.

A. H. : Takie choroby, jeśli istnieją, to prawdopodobnie musiały istnieć zawsze. Czy postrzeganie ich umożliwiają dopiero nowoczesne metody badań psychologicznych? Czy dawniej nic o nich nie wiedziano?

M. W. :
Oczywiście istniały one zawsze i były postrzegane przez licznych specjalistów. Nie dostrzegało ich jednak i nadal nie dostrzega społeczeństwo, zwyczajni ludzie. Specjaliści natomiast mieli trudności w diagnostyce. Nowoczesna diagnostyka, a głównie metody testowe pozwalają dziś wyodrębnić tego rodzaju przypadki. Ich liczba przekracza około dwukrotnie liczbę innych osób chorych lub psychicznie upośledzonych w stopniu postrzegalnym dla otoczenia. Lecz tylko niektóre z nich, stosunkowo nieliczne, można uznać za złogenne, tzn. mogące szkodzić innym ludziom bądź to z ich bezpośredniego otoczenia, bądź też na skalę społeczną.

A. H. : Jakiego rodzaju schorzenia ma Pan na myśli? Czy może Pan podać jakieś charakterystyczne przykłady?

M. W. :
Specjaliści wskazują na niektóre charakteropatie, spowodowane organicznymi uszkodzeniami mózgu. Na przykład pola frontalne kory mózgowej stanowią ośrodek wewnętrznej projekcji pojęć abstrakcyjnych i wyobraźni, pozwalający na ich ogląd i krytyczne przetwarzanie. Uszkodzenie tych pól, szczególnie dokonane we wczesnym dzieciństwie lub w czasie porodu, powoduje wyrastanie dotkniętych nim osób na patologicznych egotyków, mściwych fascynatów i fanatyków.

Jeżeli matka, na przykład, jest dotknięta takim ubytkiem psychicznym odbija się to nieuchronnie, w fatalny sposób, na wychowaniu dzieci, powodując u nich ciężkie dewiacje psychiczne. Wpływ matki przechodzi bowiem na dzieci na drodze identyfikacji, sugestii, fascynacji, albo wyzwalając postępowanie protestujące, odwrotne do tych wpływów.

Środowisko społeczne, jak już wspomniałem, uznaje zwykle takie jednostki za psychicznie normalne, a ich postępowanie interpretuje w kategoriach moralnych. Umożliwia to im fascynatorskie oddziaływanie, nieraz na szeroką skalę społeczną.

Wiele wskazuje na to, że do tej kategorii osób można zaliczyć Stalina, Pol Pota czy Chomeiniego. Na podstawie opinii specjalistów, których nazwiska nie mogą być tu podane, przekazanych głównie ze Związku Sowieckiego, można przypuszczać, że Breżniew nie zdradzał żadnych tego typu ubytków psychicznych. Natomiast u Andropowa dopatrują się wyraźnych symptomów psychopatycznych. Takie makroskopowe oceny powinno się potwierdzić szczegółowymi badaniami klinicznymi, co praktycznie nie wydaje się możliwe. Do anomalii psychopatycznej, jako szczególnie znaczącej, powrócę jeszcze później.

Innym rodzajem schorzenia organicznego są uszkodzenia międzymózgowia, które jest ośrodkiem regulacyjnym samej pracy mózgu. Utrzymuje także tonus hamowania w korze mózgowej. Ośrodek ten jest wrażliwy na agresje bakteriologiczne.

W celu zilustrowania tego typu schorzenia przytoczę tu wypowiedź pewnego polskiego klinicysty (niestety jeszcze nieopublikowaną), którego nazwiska również nie mogę podać:

Proces myślenia przebiega u nich szybko, ale z obniżoną dokładnością. Bardzo łatwo spychają z pola świadomości skojarzenia niewygodne i przechodzą do wypowiedzi paralogicznych. Bywają skłonni do wyznawania różnych, niezbyt dojrzałych ideologii. Co obmyślą w ciągu bezsennych nocy, rano rzucają na papier z paranoidalnym poczuciem genialności. Są asteniczni i na codzień bywają łagodni, ale rzeczową krytykę przyjmują z urazą, czasem reagując epitetami pod adresem krytyka.
O jednym z cięższych przypadków tego typu tak pisał Wasylij Grossman: "... był zawsze delikatny i miękki, uprzejmy. A jednocześnie cechowała go niezmącona ostrość, bezwzględność i brutalność wobec przeciwników politycznych. Nigdy nie dopuszczał możliwości, że mogą oni mieć minimalną słuszność, lub że on sam może choć trochę nie mieć racji".


Ludzie tacy wykazują pewną podwójność osobowości. Zachowują bowiem normalne ludzkie dziedzictwo, oparte na prawidłowym podłożu instynktowym. Ich twórczość, po odfiltrowaniu patologicznych zniekształceń, w wielu przypadkach może służyć dobru społeczeństwa. Dlatego trudno się dziwić, że często znajdują oddźwięk w świadomości innych ludzi, osłabiając ich zdolność do posługiwania się zdrowym rozsądkiem.

A. H. : Opis ten chyba odpowiada osobowości Lenina. Czy zgadłem?

M. W. :
Być może. Myślę jednak, że należy zachować pewną powściągliwość w ocenie twórców ideologii. Chciałem tylko pokazać, że twórczość ta może być nośnikiem wpływów patologicznych, atakujących świadomość społeczeństwa. Na przykład dotychczas nie jest wyjaśniona naukowo zagadka, jak mogło dojść do tego, że naród niemiecki wybrał sobie na przywódcę psychopatę, a następnie wykonywał jego rozkazy także w czasie, gdy Hitler był już psychicznie chory w stanie kwalifikującym do leczenia zamkniętego?

Omówię teraz pewną anomalię psychiczną, która ma zasadniczy wpływ na przebieg procesów złogennych w skali społecznej. Przedstawione już charakteropatie mają zwykle znaczenie inicjatywne, tworzą zaczyn chorobowy, wgryzający się w tkankę humanitarnych ideologii i działający fascynująco na otoczenie. Potem przychodzą inni bez których procesy złogenne nie mogłyby rozwinąć się na tak wielką skalę, jaką wyrażają się dziś ustroje totalitarne. Ci inni to osoby dotknięte psychopatią.

Chyba wiekszość specjalistów nie wątpi już dziś, że tzw. psychopatia właściwa przekazuje się dziedzicznie. Częstotliwość występowania jest w przybliżeniu równa częstotliwości daltonizmu i wynosi okolo 3-ch promil. Jednakże badanie samej anomalii i jej wpływu na procesy złogenne wymaga wyodrębnienia różnych odmian psychopatii właściwej od zjawisk patologicznych o podobnej symptomatyce, których jest ponad 10-krotnie więcej. Jest bardzo prawdopodobne dziedziczenie psychopatii właściwej (według wspomnianego psychologa-klinicysty) przez chromosom X, ale przez gen niezupełnie dominujący.

A. H. : Wspomniał Pan już kiedyś, że psychopata jest człowiekiem zdrowym ...

M. W. :
Tak. Jest zdrowy psychicznie i fizycznie. Jego anomalia polega na wymazaniu pewnych rezonansów uczuciowych, właściwych zwyczajnemu człowiekowi. Aby lepiej scharakteryzować tę anomalię - zacytuję znów fragment owej nieopublikowanej pracy klinicysty:

Istotę zjawiska stanowi częściowy deficyt naturalnych, ludzkich odpowiedzi instynku, tego pierwszego wychwawcy człowieka. Na podłożu tego deficytu, w procesie rozwojowym, wytwarza się korespondujący deficyt uczuciowości wyższej oraz ubogie i zniekształcone pojęcia światopoglądu psychologicznego i społeczno-moralnego. To prowadzi do uczucia obcości w świecie, gdzie dominują ludzie zwyczajni i który stawia im nader trudne wymagania. Buntują się przeciw takiemu społeczeństwu, gdzie się "wciąż gada o tych głupich", niezrozumiałych teoriach moralnych, aby nimi potępić ich swobodę i radość życia.

Poczucie odmienności rodzi się u nich bardzo wcześnie (...). Podobnie wcześnie pojawia się charakterystyczna zdolność, pewien swoisty rezonans, który ułatwia im wzajemne rozpoznawanie się. Nie tylko tworzą szybko własne siatki więzi wewnątrz społeczeństw, ale także zdają sobie sprawę z tego, że istnieją wszędzie, we wszystkich grupach społecznych i we wszystkich krajach. Znają więc pewne fakty biopsychiczne, z których istnienia przeciętny człowiek nie zdaje sobie sprawy, a których nauka nie wyjaśniła jeszcze dostatecznie i nie spopularyzowała.

Typowych psychopatów spotykamy wszędzie gdzie działa już zło zapoczątkowane, gdzie działa się sprytem i bezwzględnością, i pogardza obyczajem normalnego człowieka. Organizowali czekę, byli i są komendantami, nadzorcami i esesmanami w obozach koncentracyjnych i zagłady, organizują mafie i handel narkotykami, stanowią główny człon bezpieki. Bywają (...) także pozornie gładkimi a odrażającymi dyplomatami.


Ciekawe jest, że inteligencja psychopatów niewiele ustępuje inteligencji ludzi zwyczajnych. W teście Wechslera (na inteligencję) skala słowna jest u nich zawsze wyższa od czynnościowej. Są więc elokwentni. Brak tylko umysłów o najwyższej skali uzdolnień. Ich świat jest zawsze podzielony na my i oni.

Społeczeństwo, w którym władzę sprawują ludzie normalni, potępia psychopatów, podporządkowuje swoim prawom i spycha na margines życia, często przestępczy. Odczuwają to boleśnie, jako rażącą niesprawiedliwość. Dlatego, jak bakterie, aktywnie włączają się we wszelkie ruchy społeczne, a szczególnie takie, które noszą już w sobie patologiczny zaczyn, wprowadzany przez osobowości charakteropatyczne lub działające pod wpływem takich osobowości. Psychopaci znajdują dla siebie wyjątkowe szanse w ruchach rewolucyjnych. Budują sieć patologicznej tkanki i zaczynają naginać sens ruchu do swoich potrzeb. Pociągają za sobą ludzi u których inne deficyty psychiczne osłabiły krytycyzm, a także słabych i przeciętnych.

Ideologia stanowi dla nich nieodzowny pancerz. Im więcej niesie w sobie treści pozytywnych tym dłużej służy jako zewnętrzna forma, podczas gdy wewnętrzną treść ruchu toczy już tajemnicza choroba. Rzeczywistych wyznawców ideologii uznaje się wówczas za odszczepieńców i traktuje jak najgorszych wrogów, bo też w istocie są nimi.

Między omówionym tu społecznym procesem złogennym a przywłaszczoną przez niego ideologią zachodzi podobny stosunek jak między chorobą psychiczną, a systemem towarzyszacych jej urojeń.

A. H. : Jakie widzi Pan środki zaradcze? Jaka powinna być stosowana terapia do usuwania tej dziwnej choroby?

M. W. :
Przede wszystkim należałoby mówić o profilaktyce. Już samo stworzenie warunków do prowadzenia nieskrępowanych badań naukowych w tej dziedzinie wymaga pokonania owej bezwładności wiedzy, o której mówiłem na początku naszej rozmowy. Nie jest to sprawa łatwa. Oprócz oporu wielu specjalistów, który jest zjawiskiem naturalnym, występującym w każdej dziedzinie wiedzy jako reakcja na fundamentalne koncepcje rozwojowe, należy również przekroczyć zdroworozsądkową postawę społeczną - na rzecz postawy obiektywnej, trudnej do zaakceptowania przez wielu ludzi.

Warto także wspomnieć o zarzutach, jakie wysuwa sie przeciw takim badaniom. Mówi się mianowicie, że zmierzają one do ograniczania wolności osobistej, stwarzając możliwość przypinania ludziom etykietek. Takie niebezpieczeństwo oczywiście istnieje. Wystarczy wspomnieć, że psychiatrię w Związku Sowieckim zorientowano prawie wyłącznie na zwalczanie opozycji politycznej. Jednakże prawdopodobnie najskuteczniejszą terapią przeciw społecznym skutkom działania procesów złogennych będzie w przyszłości samo rozpowszechnianie wiedzy w tym zakresie, głównie w trakcie wychowania i kształcenia młodzieży. Uodpornienie tą drogą ludzi na fascynatorskie wpływy złogenne może działać jak uzdrawiający antybiotyk i dezintegrować, rozbijać społeczne struktury zła.

Zrozumienie tego makroskopowego zjawiska zła, które rozprzestrzeniło się na wielkiej części globu, a właściwie nęka wszystkich, gdyż infekuje resztę - nie wydaje sie możliwe wyłącznie w obszarze pojęć zdroworozsądkowych i przy pomocy języka naturalnego. Leży bowiem poza zasięgiem stosowalności tego języka, podobnie jak budowa atomu leży poza zasięgiem geometrii euklidesowej. To jest także tajemnicą potęgi i nieuleczalności ustroju komunistycznego, jak również słabości demokracji, gdyż demokracja opiera się wyłącznie na afirmacji pojęć zawartych w języku naturalnym.

Opieka nad osobami, które zostały dotknięte złogennymi ubytkami psychicznymi, wymaga oddzielnych, rozległych badań. W każdym jednak razie powinna być nacechowana troską i - nie waham się powiedzieć - miłością. Należy postępować w taki sposób, aby eliminować negatywne skutki ich działania, a równocześnie unikać represji pochodzących z oburzenia moralnego.

Autorzy omawianych tu badań utrzymują, że moralne oburzanie się nie tylko nie prowadzi do przyczynowego przeciwstawienia się złu, ale wręcz przeciwnie: do moralizującej interpretacji przejawów patologicznych, do emocjonalnego zaangażowania, które rodzi żądzę karania i mściwe uczucia, wiodące z kolei do nowego zła.

Chciałbym jeszcze zauważyć, że niemożliwe jest przyczynowe, a więc skuteczne eliminowanie społecznych struktur zła, bez wyraźnego oddzielenia ideologii od ukrywającej się pod jej osłoną choroby. Jeżeli chcemy zrozumieć zjawisko w jego procesie historycznym, a następnie umiejętnie, przyczynowo przeciwstawić się jemu - najpierw trzeba wyróżnić te jego dwa człony.

Mówienie że jakaś ideologia jest fałszywa lub prawdziwa wynika więc z uproszczenia i jest z tego punktu widzenia niesłuszne. Atakowanie ideologii jedynie wzmacnia proces chorobowy. Zwalczanie ideologii odnosi podobny skutek jak bezpośrednia deziluzja obrazów imaginacyjnych u psychicznie chorego: nie łagodzi a raczej zaostrza proces chorobowy. Treść ideologii jest w tym przypadku sprawą drugorzędną, tak jak nieistotny jest rodzaj iluzji psychicznie chorego, chociaż ludzie, a czasem nawet lekarze, na podstawie treści iluzji utrzymują, że ktoś zachorował na tę samą chorobę na tle seksualnym, religijnym, albo politycznym. Zafascynowanie treścią ideologii - co zwykle zachodzi w sferze zdroworozsądkowego myślenia - przesłania więc rzeczywiste przyczyny procesu chorobowego.

Istotnym krokiem terapeutycznym jest pozbawienie tej choroby jej oparcia ideologicznego, co należałoby osiągnąć odfiltrowując pozytywne treści ideologii i w miarę możliwości uwzględniając je w procesie rozwojowym społeczeństw.

Chciałbym zakończyć akcentem optymistycznym, wyrażającym niezmienność natury ludzkiej, ukształtowanej w oparciu o instynkt i zdolność myślenia, przekazane w drodze filogenezy pokoleń. Powtórzę więc powiedzenie owego psychologa-klinicysty:

Gdyby władza, złożona z samych osobników, którzy nie rozróżniają kolorów czerwonych i zielonych, chciała zmusić całe społeczeństwo, aby przestało odróżniać pomidory dojrzałe, czerwone od zielonych - wówczas wielu obywateli, pod okiem srogich nadzorców, byłoby skłonnych zjeść zielonego pomidora. Po odejściu zaś przedstawicieli takiej władzy - zakropiliby jednym głębszym, a potem zrobiliby sałatkę z dobrze dojrzałych pomidorów.
Ostatnio edytowano 13 lut 2007, 17:59 przez M. Wasilewski, łącznie edytowano 2 razy
Marian Wasilewski
Avatar użytkownikaM. Wasilewski Mężczyzna
Meandry życia
 
Imię: Marian
Posty: 68
Dołączył(a): 01 sty 2007, 20:17
Lokalizacja: USA
Droga życia: 7
Zodiak: baran

Post 02 lut 2007, 12:52

marianwas napisał(a):Łobaczewski tak charakteryzuje tę dewiację:
(U takich ludzi) ... proces myślenia przebiega szybko, ale z obniżoną dokładnością

marianwas napisał(a):którego nazwiska również nie mogę podać:
Proces myślenia przebiega u nich szybko, ale z obniżoną dokładnością

hmm... ;)

Jeżeli chodzi o pojęcie zła, to w analizach psychologicznych dualistyczne rozpatrywanie jest złudne. Przy tego typu alalizie trzeba starać się wyzbyć takiego oceniania, ponieważ jest to subiektywna ocena nas samych.

Co do psychopatów - większość z cech tu wypisanych bardziej pasuje do BPD lub jeszcze innych zaburzeń niż do psychopatii. Psychopatą może zostać każdy, u którego zaburzy się pewne funkcje. Dużą rolę odgrywają tu predyspozycje do różnego rodzaju nerwic czy depresji związane najczęsciej ze złą gospodarką neuroprzekaźników w mózgu (co praktycznie dotyczy każdego). Same fizyczne przyczyny psychopatii są rzadkie - są to np. predyspozycje genetyczne lub nabyte związane z dysfunkcją układu limbicznego itd.
PRAWDA ZAWSZE SIĘ OBRONI, JEŚLI NIKT TEGO NIE ZABRONI ANI NIE OGRANICZY
Avatar użytkownikaNightwalker Mężczyzna
Racjonalista
 
Posty: 537
Dołączył(a): 11 maja 2005, 16:26

Post 02 lut 2007, 15:01

CO BĘDZIE Z KARĄ ŚMIERCI W POLSCE?

W październiku 2004 roku oglądałem program telewizyjny w TV Polonia nadany z okazji rocznicy śmierci Księdza Jerzego Popieluszki. W programie tym było wiele wspomnień ludzi znających osobiście Księdza, a także współpracujących z nim. Zastanowiła mnie wypowiedź kobiety (nazwiska nie pamiętam), która była świadkiem krytykowania Księdza za to, że w swoich kazaniach potępiając zło nie wymienia nazwisk konkretnych osób. Słysząc to Ksiądz na długo zasłonił dłońmi twarz, a potem powiedział: "Przecież wy nic nie rozumiecie. Ja walczę ze złem, a nie z jego ofiarami". Byłem wstrząśnięty trafnością tej wypowiedzi. Przecież zło i powodowane nim cierpienie jest przejawem ludzkiej niewiedzy o sobie i innych, wspartej egotycznymi pragnieniami. Jego ofiarami są także ci którzy cierpienie zadają. Zrozumienie tego nie jest łatwe, wymaga wiele czasu i doświadczeń, a przede wszystkim pokonania w sobie pewnego rezonansu uczuciowego, skłaniającego do odwetu i zemsty.

Można chyba powiedzieć, że czyniący zło są jego czynnymi ofiarami, a pokrzywdzeni są ofiarami biernymi. W tym ujęciu walka ze złem, aby oszczędzić cierpień krzywdzonym, wymaga szczególnego zajęcia się czynnymi ofiarami zła. Niewątpliwie potrzebne są do tego rozległe badania psychologiczne, prawne i organizacyjne.

Rocznica zabójstwa ks. Jerzego Popiełuszki dziwnym trafem zbiegła się w czasie z debatą w Sejmie Polskim nad przywróceniem kary śmierci. Debata ta może kojarzyć się ze średniowiecznym paleniem czarownic. Uważano przecież wówczas, że cierpienie jest zadawane szatanowi, który opętał czlowieka, a człowiek ginie niejako "przy okazji", bo nie da się inaczej przepędzić szatana. Podobno w początkowym stadium komputeryzacji, gdy systemowi zadano pytanie jak zwalczyć raka, odpowiedź brzmiala: uśmiercić pacjenta. Jeszcze dziś niektórzy egzorcyści sądzą że zły duch, który opętał człowieka, jest bardziej niż człowiek podatny na ból. Zadawanie bólu opętanemu (może także elektrowstrząsami, bo przecież żyjemy w czasach rozwiniętej techniki) ułatwia pozbycie się demona. Czytałem gdzieś, że w którymś z prymitywnych krajów karę śmierci dawniej wykonywano przez "rozerwanie", przywiązując nogi ofiary do wierzchołków dwóch nagiętych młodych drzew. Postęp techniczny usprawnił tę kaźń, gdyż zamiast drzew używa się teraz dwóch traktorów.

Zwolennicy kary śmierci są zaślepieni owym rezonansem emocjonalnym tak jakby nie dostrzegali statystyk, które wykazują, że w krajach stosujących karę śmierci ilość zbrodni, nawet najbardziej okrutnych, wcale nie maleje w porównaniu z innymi krajami. Mają oni na ustach słowa "sprawiedliwość" i "bezpieczeństwo". A przecież oba te wymagania mogą być spełnione bez pozbawiania życia czynnych ofiar zła.

Zachowanie bezpieczeństwa jest oczywiście istotną sprawą. Tu jest właśnie olbrzymi ugór, pole dla psychologów i prawników. Przede wszystkim czynne ofiary zła nie powinny być ciężarem dla społeczeństwa. Mogą zarabiać na swoje utrzymanie będąc pozbawionymi możliwości krzywdzenia innych. Chyba w tym kierunku będą przebiegać zmiany w systemie penitencjarnym. Szczególną uwagę należałoby poświęcić osobom ze złogennymi obciążeniami dziedzicznymi.

Być może w przyszłości korzystanie z biernego prawa wyborczego do różnych władz państwowych i społecznych będzie uwarunkowane odpowiednimi badaniami psychologicznymi, aby ustrzec się przed psychopatami. Z drugiej jednak strony chyba nie jest to dobry pomysł, gdyż otwiera drogę do nadużyć. Wystarczy przypomnieć, że w byłym Związku Sowieckim psychiatria była wykorzystywana prawie wyłącznie do zwalczania opozycji politycznej. Może na początek skuteczniejszy byłby jakiś prostszy sposób, nie wymagający tak rozległych badań.

Wspominam mądre słowa mego wychowawcy ze Szkoły Powszechnej (tak się wówczas nazywała Szkoła Podstawowa): Pamiętajcie, jeśli ktoś jest uczciwy i rzetelny w drobnych sprawach, to w sprawach wielkich może być lub nie być uczciwy. Natomiast jeśli jest nieuczciwy w drobnych sprwawach to jest prawie pewne, że w sprawach poważnych nie będzie uczciwy. Jakże łatwo przełożyć to na sprawy społeczne. Na przykład w Warszawie jest (lub był) Hotel Poselski dla posłów dojeżdżających z prowincji. Zdarzały się jednak przypadki korzystania przez posłów, na koszt Państwa, z dużo droższych luksusowych hoteli. Znane są też przypadki nadużywania immunitetu lub rażącej arogancji ze strony przedstawicieli władzy. Otóż takie drobne sprawy mogłyby być rygorystycznie oceniane - z pozbawianiem pełnionej funkcji co najmniej na dłuższy czas. Świadczą bowiem o pewnej rewersji etycznej, polegającej na traktowaniu obdarzenia wyborem społecznym jako "namaszczenia" jedynie do władania, a nie do służenia.

Może na tym polega naprawa demokracji, która nie jest ustrojem doskonałym, ale lepszego ustroju na razie nie widać.

2004-10-02
Ostatnio edytowano 03 lut 2007, 18:32 przez M. Wasilewski, łącznie edytowano 1 raz
Marian Wasilewski
Avatar użytkownikaM. Wasilewski Mężczyzna
Meandry życia
 
Imię: Marian
Posty: 68
Dołączył(a): 01 sty 2007, 20:17
Lokalizacja: USA
Droga życia: 7
Zodiak: baran

Post 02 lut 2007, 20:28

Zabrzmi dość dziwnie i kontrowersyjnie - ale na psychopatie, schizofrenie i wiele innych pewnych głębokich zaburzeń często wystarcza dobry.... ezgorcyzm :) Dziwne, wiem, ale osobiście znam wielu ludzi którym po tym przeszło - tak zaburzenia psychiczne jak i nawet choroby fizyczne ;-) Niewypowiadam się o co w tym biega - odnotowuje tylko fakt.
Gruntz Mężczyzna
Mistyk
 
Posty: 172
Dołączył(a): 22 gru 2006, 17:57
Lokalizacja: Breslau
Droga życia: 9
Zodiak: lew/tygrys

Post 02 lut 2007, 20:51

Egzorcyzm pomaga jedynie na pewne objawy fanatyzmu religijnego. Na zaburzenia psychiczne nie. Gdyby tak było kościelni czarodzieje leczyliby ludzi jak lekarze - a gdyby to działało, z pewnością nie darowaliby sobie szansy zarobienia.
przeciwko większości zburzeń działałaby profilaktyka, ale to jak na razie utopia. Pozostają więc tylko neuroleptyki, a te działają naprawdę - może nawet wyleczyłyby co niektórych z wiary w bóstwa, cuda i wielką misje KK. :)
PRAWDA ZAWSZE SIĘ OBRONI, JEŚLI NIKT TEGO NIE ZABRONI ANI NIE OGRANICZY
Avatar użytkownikaNightwalker Mężczyzna
Racjonalista
 
Posty: 537
Dołączył(a): 11 maja 2005, 16:26

Post 02 lut 2007, 21:56

Egzorcyzm pomaga często w najcięższych chorobach psychicznych - i to jest fakt, z doświadczenia z własnego otoczenia mówie. Wiem że to dziwne, ale faktom nie zaprzecze :)

Nie mówie o egzorcyzmach katolickich - nie wiem na ile te bywają skuteczne, tu mi brakuje faktów, ale wiem że jak coś to są bardzo długotrwałe (ksiądz potrafi "męczyć" "klienta" nawet od 5 do 14 lat, przy czym egzorcyzmy wykonywane są regularnie co tydzień - tak podaje przynajmniej katolicki egzorcysta Ojciec G. Amorth, oto cytat: "Jestem bardzo szczęśliwy , kiedy udaje mi się wyzwolić daną osobę od szatana po czterech czy pięciu latach egzorcyzmów , dokonując około jednego egzorcyzmu tygodniowo. Znam takie osoby, które zostały uwolnione od szatana po dwunastu czy czternastu latach ciągłych egzorcyzmów – to znaczy, że wiele egzorcyzmów dokonywanych jest na tej samej osobie."

To jest akurat jakaś paranoja, ja mówie oegzorcyzmach dobrze wykonanych podcza jednego zabiegu, które skuteczne były w chorbach od psychopatycznego samookaleczania się po schizofrenie.


Co do neuroleptyków czy psychotropów - to nie widziałem by kogokolwiek skutecznie wyleczyły (to był m.in powód że te osoby szukały pomocy już nawet we wszelkich niekonwencjonalnych i dziwnych metodach). Psychotropy mogą "zaleczyć" ale żeby wyleczyć?? - osobiście nie spotkałem. Conajwyżej te osoby były tak znieczulone lub otumanione po tych psychotropach że nie miały siły reagować na płynącą z ich umysłów "destrukcje". Czasem te objawy zdają się zaleczone, ale te osoby ani nie wyglądająna szczęsliwe, ani przyczyna nie została usunięta -dalej w nich jest, tylko albo zduszona, albo znieczulona albostłamszona a oni w dlaszym ciągu gdzieś w środku się z nią "szarpią".


Za to widziałem przypadki gdzie przyczyne można uzdrowić w intensywnej psychoterapii. Tyle że..... jest wiele psychoterapii które żeby móc podjąć to trzeba odłożyć psychotropy i nie brać ich przez jakiś tam okres czasu - dla trzeźwości! - już chyba samo to o czymś świadczy??


To tyle moich obserwacji :-D
Pamiętajmy - skuteczność ponad wszystko, skuteczność ponad rozum, skuteczność ponad wyobrażenia. To powinno nas interesować -skuteczność. To uczciwe :)
Gruntz Mężczyzna
Mistyk
 
Posty: 172
Dołączył(a): 22 gru 2006, 17:57
Lokalizacja: Breslau
Droga życia: 9
Zodiak: lew/tygrys

Post 02 lut 2007, 22:11

Jeżeli ten egzorcysta męczył kogoś tak długo, to mogła to być taka brutalna psychoterapia. Nie wierzę w to, że źródłem zaburzeń jest szatan albo demony.

Gruntz napisał(a):Co do neuroleptyków czy psychotropów - to nie widziałem by kogokolwiek skutecznie wyleczyły (to był m.in powód że te osoby szukały pomocy już nawet we wszelkich niekonwencjonalnych i dziwnych metodach). Psychotropy mogą "zaleczyć" ale żeby wyleczyć??

To akurat prawda, jednak tu nie chodzi o leczenie bezpośrednie. Takie leki łagodząc pewne stany pomagają człowiekowi się "przeprogramować". Bez tych leków stan ich by się tylko pogłębiał. Oczywiście istnieją zaburzenia, których nie da sie całkowicie lub prawie całkowicie zniwelować. Problem z leczeniem lekami stanowi brak uświadamiania psychiatrów o potrzebie zmiany otoczenia i trybu życia a także źle prowadzone psychoterapie.
PRAWDA ZAWSZE SIĘ OBRONI, JEŚLI NIKT TEGO NIE ZABRONI ANI NIE OGRANICZY
Avatar użytkownikaNightwalker Mężczyzna
Racjonalista
 
Posty: 537
Dołączył(a): 11 maja 2005, 16:26

Powrót do działu „Inne”

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość