Dyskusje na temat wszelakich praktyk duchowych - medytacji, pracy z energią, aurą, czakrami, itp.
Jak sądzicie, czy zmiany, które zachodzą w Was pod wpływem rozwoju duchowego/ przebudzenia/ jak zwał tak zwał/ powodują ukształtowanie się nowego człowieka czy raczej wydobywają one na zewnątrz to co zawsze było w środku każdego tylko głęboko ukryte?

W moim życiu wiele się zmieniło- od pracy, znajomych (jedni odeszli ale pojawili się inni), celów życiowych (tak naprawdę przestałam je mieć, cieszę się tym co mam), reakcji na stresowe i przykre sytuacje, sposobu ubierania się, jedzenia a ostatnio nawet wystroju mieszkania (kiedyś- 2 storczyki w mieszkaniu, aktualnie- jak w oranżerii).
Z ostatniej rozmowy z moją Mamą dowiedziałam się, że przypominam jej dziecko, jakim kiedyś byłam...

A jak to jest u Was?
Avatar użytkownikaIsabellaSempere Kobieta
...
 
Imię: Isabella
Posty: 86
Dołączył(a): 23 lis 2012, 00:12
Droga życia: 5
Zodiak: Lew
U mnie wydobywają to, co było ukryte.
Odkrywam nowe, a mam głębokie przekonanie /nie zawsze/ że to jest mi znane, bliskie i takie normalne.
Uczę się nazywać to, czego doświadczam. Uczę się mówić o tych odczuciach normalnym językiem.
Więcej rozumiem, ale to i tak zawsze było we mnie.
W moim życiu nie wiele nastąpiło zmian.
Nie było jakiegoś przebudzenia, jedynie zrozumienie tego, co od dawna doświadczam.
baska Kobieta
 
Imię: Barbara
Posty: 918
Dołączył(a): 07 lut 2013, 08:27
Droga życia: 7
Zodiak: koza, strzelec
Osobiście coraz częściej żyje w teraźniejszości i daje mi to wewnętrzne ukojenie. Cieszenie się tym, co doznaje w danej chwili jak dziecko. Zaobserwowałem u siebie wyhamowanie procesu starzenia. Oczy nabrały jakiejś głębi i wewnętrznej radości jakbym cały czas był zakochany. Mam wrażenie, że promieniuje coraz silniej pozytywnymi wibracjami, co wiąże się z tym, że ludzie pod wpływem mojej bliskości stają się lepsi.

Kiedyś przed tym stanem, kiedy ktoś pisali, że trzeba być świadomym tu i teraz. Dziwiłem się i pytałem samego siebie. Co on chce? Przecież ja jestem świadomy teraźniejszości. Teraz wiem, że to okłamywanie siebie….. Rzecz polega na skoku a raczej podwyższeniu swojej świadomości do poziomu, w która staje się obserwatorem fałszywych ja produkowanych przez nasze rozdmuchane ego.

Ten wyższy poziom można osiągnąć poprzez pracę nad sobą i obserwacji tego, co się ze mną dzieje pod wpływem jakiegoś impulsu. Większość ludzi wokół nas zachowuje się cały czas podobnie i schematycznie…
Może wypada spojrzeć na siebie bardziej krytycznie, bo przecież warto osiągnąć kolejny stopień rozwoju wewnętrznego, czy duchowego jak kto woli. Spój z na siebie. Identyfikujesz się ze swoim ego tym nadmuchanym przez lata balonem, który jest czuły na wszystko. Nawet pod wpływem złej pogody narzekasz jakby to było coś złego, to przecież normalne. Ktoś na mnie podniesie głos wybucham złością, ktoś mnie urazi a raczej moje ego i się mszczę na przykład docinkiem, potknę się przeklinam, spotykam człowieka, którego nie lubię moją twarz wykręca wstręt i tak dalej i dalej.
Trzeba oddzielić się od ego. Stanąć jakby obok i być czujnym aby zablokować złe emocje i brudne wibracje uczuć, które produkujemy nieustannie.

Moje początki też były trudne. To nie jest łatwe, bo umysł ma tendencje do powrotu do poprzedniego stanu i dajemy mu się ponieść i uśpić, i wstyd nam przed sobą, że tak krótko byliśmy świadomi tu i teraz, czasem po paru godzinach nagle okazuje się - zaraz przecież ja miałem siebie obserwować i już za chwilę kolejny odlot, może na dzień, a może poddamy się kolejny raz, aż do kolejnego postu….

I nie chodzi tu o rozważanie teoretyczne. To kolejna pułapka, w którą się łatwo wpada. Trzeba po prostu spróbować, wykonać pierwszy krok, potem drugi. Wyjść z tego śnienia i letargu na jawie…
Po jakimś czasie, dla jednych krótrzym dla innych dłuższym, nastąpi skok na wyższy poziom i nagle stanie się to łatwe, otwierają sie przed człowiekiem kolejne poziomy wewnętrznego spokoju, ulgi, wolności, szczęścia, pewności tego, że to słuszna droga i rozwijasz się dalej i dalej...

Arkady
Arkady Mężczyzna
pilnuj swojego wnętrza
 
Imię: Arkadiusz
Posty: 15
Dołączył(a): 17 sie 2006, 15:40
Droga życia: 5
Typ: mediator
Zodiak: byk
Przebudzenie dla mnie było dla mnie wielkim wstrząsem, znalazłam się na dnie a w środku czułam taki ból, że nie miałam siły żyć, wszystko straciło sens. Był to rodzaj pewnej agonii wewnętrznej, wyłam i Błagałam Boga aby mi pomógł, moim bliscy byli przerażeni bo nie wiedzieli co się dzieje. Kiedyś w trakcie, tego błagania odpowiedz przyszła szybko, zadzwonił telefon, a znajoma dalsza zapytała się mnie co się ze mną dzieję ? W ciągu 3 dni znalazłam się u terapeutki i trenerki rozwoju duchowego.
Jedną z pierwszych rzeczy jakie usłyszałam, było pytanie i stwierdzenie : Że jeśli zdecyduję się na pracę ze sobą, to muszę być świadoma że tym kim byłam i jaka byłam na tamtą chwilę muszę się pożegnać i że stanę się kimś innym. Zdecydowałam się i tak się zaczęło ..... kilka lat pracy, najgorsze przerabianie traum ..ale zawsze po tym ta ulga, i spokój. Świetne samopoczucie , nagle kiedy wychodziło coś do przerobienia znów praca , ale zawsze do przodu ... były momenty kiedy żałowałam, i miałam ochotę już nic nie wiedzieć ...ale zawsze wraca to co dzięki temu osiągnęłam, spokój,ciszę w umyślę i sobie ponieważ o to mi chodziło.
W świecie materialnym było coraz gorzej, ale udało mi się uratować małżeństwo ... jakoś jest, może gdyby wiedziała parę rzeczy wcześniej inaczej bym podejmowała decyzję, może było by lżej. Cały czas trwam tu i teraz, nauczyłam się doceniać, być wdzięczna, akceptować to na co nie ma wpływu zwłaszcza na ludzi, nauczyłam się szacunku do siebie i innych, uczę i kocham się taką jaka jestem, przestałam gonić czego tak naprawdę nie pragnęłam, wiem czego nie chcę , a co chcę jeszcze pracuję. Choć czasem nie jest mi łatwo, czuję w środku szczęście, jeśli o moje rozwijanie dostałam więcej niż chciałam.
Nauczyłam się pokory , nauczyłam się żyć bez osądzania i oceny innych i siebie , jestem świadoma swojego ego i choć bywa że się odzywa, decyzję podejmuję teraz ja. Ogólnie miło, ale nie było łatwo.
Wiem że dużo przed mną, obym jak najmilej i najlżej to doświadczała. To tak jak zrzucanie skóry węża, przychodzi czas i się ją zrzuca i tak w kółko. Czy jestem zadowolona ? może.... cieszy mnie to i jest dla mnie ważne czego wcześniej nie widziałam. Zawsze chodziło mi o wolność, jest dla mnie wyborem wolnym.
Nauczyła się być asertywna i przestałam być marionetką. Czasem muszę się na coś zgodzić ponieważ żyję wśród systemu, ale staram się być jak najbardziej wierna sobie.
Trwam ... ;)
Avatar użytkownikaKamea Kobieta
 
Posty: 144
Dołączył(a): 07 cze 2013, 09:48
Lokalizacja: Mazowsze
Droga życia: 7
Typ: 4w5
Zodiak: Wąż Ogień
Zawsze starałam być sobie wierna, od dziecka.
Zawsze walczyłam o siebie, o swoje prawo do decydowania o własnym losie i wyboru własnej życiowej drogi.
Nauczyłam się, że nie ze wszystkimi można poruszać wszystkie interesujące mnie tematy, bo dla większości są one niezrozumiałe.
Napomykam o tym, by ich trochę oswoić, ale niezmiernie ostrożnie.
Więc nie zaczęłam walczyć, bo zawsze było mi to pisane.
U mnie nie było żadnego przełomu.
Ciągle się uczę.

Nie, nie do końca odkryłam siebie, mam huśtawki nastrojów, ale już umiem zapanować nad tym, po prostu staram się kontrolować myśli i wychwytywać wczesne sygnały.
Czasem grzęznę w materii zapominając o tym co wiem, umiem i rozumiem.
Zbyt rzadko czuję taki wewnętrzny spokój,
Nad tym muszę popracować.
baska Kobieta
 
Imię: Barbara
Posty: 918
Dołączył(a): 07 lut 2013, 08:27
Droga życia: 7
Zodiak: koza, strzelec
Nie zmieniam sie i nie rozwijam.
Doswiadczam tylko mniej lub bardziej "rozwinietych" stanow :)
Nie kim, a Czym jestem i co tu i Tam robię? ...reszta jest prosta :)
rawa Mężczyzna
Dawniej Awar :)
 
Posty: 14
Dołączył(a): 13 lut 2013, 10:34
Moja przemiana z wyjącej z bólu w środku kobiety przeistoczyła się w szczęśliwą doceniającą to co ma każdego dnia kobietę. Może nie do końca jeszcze odkryłam siebie i akceptuję siebie taka jaka jestem ale to idzie już w dobra stronę. Mam więcej sił do działania i chcę działać. Chce zmieniać na lepsze, chce walczyć!
białyobłok
 
Posty: 5
Dołączył(a): 24 maja 2013, 08:47
W moim życiu to jednak nastąpiły pewne zmiany, a zwłaszcza jak zacząłem czytać pewne książki takie jak przebudzenie Anthonego de Mello, oraz Mooi'a ale to już wyższa półka wiedzy, tak bynajmniej uważam...
Avatar użytkownikaraahi*
 
Posty: 13
Dołączył(a): 14 cze 2013, 08:03
Jeśli chodzi o mnie, zauważyłem wiele zmian w moim wnętrzu, w moim środku. Nie czuje się jakbym nabył coś nowego, bliżej temu do czegoś co zawsze we mnie było, a dopiero z czasem wyszło na powierzchnię i przebiło się przez te wszystkie schematy i ograniczenia.

Proces zmiany był długoterminowy w moim przypadku. Najpierw spadałem dość nisko, uświadomiłem sobie, że jest źle, zaakceptowałem to w pełni, już nie mogłem, zacząłem odbijać się od na, zmieniać to. Cierpienie musi być, musi być aby sobie uświadomić, że one nie jest potrzebne, gdy będziesz tego świadomy one samo odejdzie, bo spełniło już swoją rolą, rozerwało ego.

Później znalazłem sens mojego życia w naprawieniu siebie, wyznaczaniu kolejnych celów. Rozwaliłem swoje życie na kawałki i zacząłem je składać jak puzzle od nowa, w jedną całość. Z jednego ekstremum w drugie. Przekonałem się, że żadne pieniądze, żadne wyznaczone cele, żadne kobiety nie zapełnią pustki, którą nosisz głęboko w sobie. Zacząłem szukać gdzie indziej, tak wpadłem w temat duchowości.

Teraz zaczął się kolejny nowy etap w moim życiu. Z każdym kolejnym dniem uświadamiałem sobie coś nowego, jestem coraz bardziej świadomy, czuję to, czuję to, że jakiś czas temu nie było tak jak teraz, jestem coraz bardziej świadomy, a dokąd dojdę? nie wiem.

Pozdrawiam :)
Avatar użytkownikaLuckyDevil Mężczyzna
 
Posty: 4
Dołączył(a): 03 cze 2013, 21:17
Lokalizacja: Kraków
i to jest najpiekniejsze, to nieskonczone nie wiem do ktorego biegniemy odkrywajac w nim siebie, tych ktorzy wiedza od zawsze, tylko na krotka chwile zapomnieli o sobie, gdy z chaosu wylania sie porzadek przypisanu zyciu, a to co zdawalo sie dotad nieprawdopodobne okazuje sie byc odwieczna prawda ktora my- pogubione niekiedy w niepamieci o sobie istoty przenosimy przez czas
ayalen
 
jakiś czas nie pisałam,
mam teraz czas pewnych podsumowań i mimo wszystko skupienia się na tym by zmiany jakie już zaszły i uczucia, emocje i moje stany podsumować

być może to co kiedyś opisywałam też tutaj było po części efektem tego, że ograniczyłam ilość zjadanego mięsa , jajek i innych białek, być może "tak miało być"
jakoś oduczyłam się sama z siebie żałować, podobnie jak "wiara w Boga ", gdzieś to odeszło

czemu opisuję niby przyziemne sprawy i duchowe naraz? bo być może do końca życia będę rozważać dlaczego ostatnie 2 lata były jakie były, wiem jedno gdybym się temu nie poniosła, bo nie czuję żeby chciała i musiała się temu poddawać, po prostu to było jak fala nie wiedziałam jak będzie wielka i silna i co będzie na końcu ale tak czuję, myślę też,że wiele rzeczy mogłabym zrobić bez szacunku dla innych gdybym przed tymi 2 latami nie uczestniczyła przez prawie 3 lata w jak ja to określam " dość twardych" psychologicznych warsztatach. Nie oznacza to, że były ciężkie tylko, że wiele doświadczyłam poprzez róznego rodzaju ćwiczenia, uczucia ,że można coś zmienić i gdy dałam się już ponieść "mojej fali" był zawsze taki moment na dnie duszy, że jeśli coś mnie bardzo cisnęło, z jednej strony nigdy nie żałowałam, z drugiej wiedziałam,że nawet jak będę jakiś moment bez sił to coś przyjdzie, jakaś odpowiedź czy coś podobnego a z trzeciej nawet jeśli popełniałam błędy i w stosunku nawet do najbliższych byłam jakaś jakby to powiedzieć "starym językiem " zła, negatywna, raniłam ich" to na końcu zatrzymywałam się gdzieś i ostatecznie nie tylko siebie ale i ich słuchałam. Jednak wiem teraz, że jeśli trzeba się zatrzymać by wszystko przemyśleć, podsumować by potem iść gdzieś dalej to należy to dla siebie zrobić nawet jesli to ma oznaczać, że na jakiś czas żegnacie się z kimś lub czymś co uznawaliście za uosobienie pomocy, "nauczyciela" czy przyjaciela.
Szczególnie jeśli z dzieciństwa wyniosło się wiele samotności a mało swoich rozwiniętych przekonań, swego zdania i swojego kręgosłupa. Czasem rozmowy z kimś, przekonania przyjmuje się a nie jest to w 100% zgodne z tym co się czuje i Ja tak częściowo miałam. Stąd to jeszcze nie ten czas bym została choćby wegetarianką bo zakończyło się na anemii. Z drugiej strony nigdy tego nie udowodnię ale być może częściowo właśnie ta próba zmiany diety spowodowała,że mój umysł i dusza poszły w kierunku, do którego mało kto się przyznaje a ja mimo, że interesuję się tymi tematami nie znalazłam do tej pory żadnej pozycji w której ktoś otwarcie przyznawałby się do podobnych przeżyć i odczuć. Jak się czasem czułam? Niektórzy z Was opisują to podobnie: lekka, kochająca cały świat, a czasem na samym dnie. Ale nigdy nie żałowałam. Może dlatego, że jedno z głębszych przekonań jakie posiada większość ludzi na ziemii zburzyłam około 7 lat temu , które dotyczyło zdrowia i wiedziałam , że już wtedy będąc osadzona w tamtej teraźniejszości choć po mniejszej " terapii" i pracy nad sobą, że może być tylko lepiej. Myślę, że obojętnie co nam się przydarzy wg mnie łatwiej mieć w swojej duszy jakieś doświadczenie, które pokazało nam, że nic co większość sądzi, mówi i myśli nie jest do zmiany, że zawsze to od nas i wiedzy innych, którą spróbujemy sprawdzić może być zupełnie inaczej, że nie myślimy,tylko schematycznie. Pod względem medycznym, ktoś może powiedzieć, że to co w innym wątku opisywałam jako odczuwanie czakry może być objawem w anemii ale nic nie jest proste, znam medycynę chińską i jej opisy i przekazy, wiem jak działa np. oddychanie , jak otwiera ciało, splot słoneczny, itp. wiem jak zmiana diety nadaje lekkości, myślenia łatwiejszego itp. bo tego doświadczyłam już około 6 lat temu. Nie żałuję, nie tęsknię za tamtą mną. Ostatnio ktoś mojemu mężowi tłumaczył ,że powinien pokochać i polubić "coś" by mógł mieć np. więcej pieniędzy by doceniać swoją żonę itp. Nie chcę dokładnie opisywać a ja sobie pomyślałam, po dawnych rozmowach z przyjacielem, że jako kobieta mam w sobie coś męskiego i czuję,że dla mnie to jest właśnie to: każda z nas ma możliwość urodzenia dziecka, mimo tego, że ja nie mogłam przećyć naturalnego porodu to cesarka też daje ból a w moim przypadku już rzadko stosowana narkoza i inne dolegliwości ale pomyślałam, że kobieta doświadcza bólu, który żaden mężczyzna nie doświadczy i, że jest w stanie od tysięcy lat to przeżyć, więc po co mi kolejne stereotypy, że to mężczyzna ma "zarabiać" na dom i "obdarowywać żonę" . Mnie wystarczy to,że ja wiem, że jest droga dla mnie rozwoju, że to Ja wierząc w siebie, ucząc się mogę się rozwijać, mogę się rozwijać i mieć ścieżkę kolejnych stanowisk w nowych firmach z jakimiś tam pieniędzmi a dla mnie po całym moim dzieciństwie ważne by było by mój mąż coraz łatwiej i empatyczniej po prostu mnie kochał, okazywał mi to i byśmy nawzajem tak jak umiemy i jak do tej pory się rozwijaliśmy okazując sobie miłość wspierali się nią nawzajem. A na koniec to prawda, że żadna miłość drugiej osoby nie da nam siły, którą mamy mieć w sobie sami by nie wchodzić w pretensje, zmianę mężów,czy facetów, w schematy, etykietki i ta najwazniejsza zmiana jaką poczułam w tych ostatnich dwóch latach to poczucie w sobie samej nie tylko bardzo wielkiego uczucia to kogoś ale przede wszystkim do siebie. To, że dałam się ponieść mojej fali, spowodowało to, że w dorosłości poczułam to co pewnie większość kochanych dzieci czuje od rodziców zawsze i choćby dlatego, nawet jeśli teraz "zeszłam już" na ziemię pamiętam o tym odczuciu i to mi daje siłę by dalej nawet trudne chwile - dać się im ponieść, odczuć je i słuchać odpowiedzi, które przychodzą. Długo ale na razie więcej nie napiszę chyba, czas moich podsumowań i dalszej zmiany trwa a zycie przynosi codziennie coś nowego i za chwilę może mnie tak samo zaskoczyć jak kiedyś i plany mogą runąć lub iść do przodu. Ważne by odnajdywać w sobie siły by móc podeprzeć mur albo odgruzować rumowisko.
by kiedyś zobaczyć tęczę w sobie:)
Avatar użytkownikaVioletHill
Fiolet i Biel we mnie już jest
 
Imię: VioletHill
Posty: 163
Dołączył(a): 24 gru 2012, 13:52
Arkady napisał(a):Osobiście coraz częściej żyje w teraźniejszości i daje mi to wewnętrzne ukojenie. Cieszenie się tym, co doznaje w danej chwili jak dziecko.
Arkady


Eh, ja mam podobnie! Chociaż na początku czułam się jak więzień, bardzo często w czasie zajęć, które mnie nie cieszyły lub sprawiały przykrość ulatywałam myślami zupełnie gdzieś indziej i to stanowiło dla mnie jakiś parasol, wentyl dzięki któremu mogłam nie zwariować. Od czasu jednak życia "tu i teraz" to się zmieniło, nie mogę czegoś robić a myśleć o czymś innym.Moja uwaga jest w 100% skupiona na danej chwili, zauważyłam nawet, ze obserwuję swój oddech. Na początku buntowałam się przeciwko temu, mówiłam na głos do siebie, że tak nie chce ale...to nic nie zmieniło. Dopiero po pewnym czasie zauważyłam, że są też plusy, teraz dużo mniej zajmuje mi czasu np praca zawodowa, którą wykonuję w domu, nauka, no i doszła do tego radość(ale dopiero po jakimś czasie) kiedy jestem z kimś to poświęcam tej osobie całą uwagę.

Kamea napisał(a):Nauczyła się być asertywna i przestałam być marionetką.


A ja przestałam manipulować innymi :-)Kiedyś robiłam to nawet nieświadomie, aktualnie, jak robię coś co tak naprawdę jest niezgodne z moim kodeksem moralno-etycznym a nie zdaję sobie z tego sprawy słyszę w głowie głos, który wprost mówi, co w danej chwili robię,ocenia np. "ta osoba tego nie chce a ty wywierasz presję, odpuść", albo"starasz się jej przypodobać, żeby zrobiła to co ty chcesz". Na początku było to dla mnie szokiem, zupełnie jakby stała obok mnie osoba, którymi się przygląda, ocenia i wprost mówi jaka jestem, czułam wstyd. Dziś już mniej "to" słyszę, jakoś instynktownie w kontaktach z innymi ludźmi nikogo nie ranię, nie oceniam Ciepło, które codziennie wylewa mi się z serca powoduje, że nie mogę już inaczej postępować.

LuckyDevil napisał(a): Z każdym kolejnym dniem uświadamiałem sobie coś nowego, jestem coraz bardziej świadomy, czuję to, czuję to, że jakiś czas temu nie było tak jak teraz, jestem coraz bardziej świadomy, a dokąd dojdę? nie wiem.


Ostatnio rozmyślałam czy zmiany, które we mnie zaszły są już "na dobre", czy coś jeszcze się zmieni itd, wtedy usłyszałam w głowie coś takiego: "-nie zatrzymuj się, nie myśl za dużo tylko żyj, niczego nie musisz wiedzieć". Czasami mam wrażenie, że ja to nie ja, że jest we mnie jakaś siła, która organizuje mi życie, ze nie lubi zastoju, szczegółowych planów, pedanterii, pieniędzy, jest za to mega spontaniczna, radosna- jest jak 5- letni maluch śmiejący się do rozpuku. Próbowałam z tym walczyć, żeby moje życie było jak dawniej poukładane, zaplanowane w 100%- na darmo, jak się jej przeciwstawiam to czuje fizyczny ból (brzucha, głowy, ramion) i ogromny smutek.

VioletHill napisał(a):A na koniec to prawda, że żadna miłość drugiej osoby nie da nam siły, którą mamy mieć w sobie sami by nie wchodzić w pretensje, zmianę mężów,czy facetów, w schematy, etykietki i ta najwazniejsza zmiana jaką poczułam w tych ostatnich dwóch latach to poczucie w sobie samej nie tylko bardzo wielkiego uczucia to kogoś ale przede wszystkim do siebie.


Ja też to poczułam. Przez lata byłam wobec siebie bardzo wymagająca- bardzo dobra praca, ciało o które "dbałam" katując je na siłowni, codziennym joggingiem (aż do bólu) i różnorodnymi dietami, perfekcyjne włosy, makijaż itd. Nigdy nie byłam z siebie zadowolona, zawsze było coś do poprawki. Wszystkich wokół traktowałam tak jak siebie- z niezadowoleniem, każdy był nie taki jaki powinien być. A teraz? Przytyłam o 2 rozmiary, jem normalnie (pewnie jak większości z Was przestało smakować mi mięso), przestałam ćwiczyć jak szalona zastępując to długimi spacerami i pływaniem w nagrzanym basenie :-) Nie mogę, nie jestem w stanie zrobić nic, co sprawiałoby ból, dyskomfort, w efekcie najpierw spodobał mi się mój nowy wygląd a potem pokochałam siebie własnie taką jaką jestem- nie idealną, bez sprężystych mięśni brzucha i ciągle pomalowanych paznokci. Przełożyło się to na mój stosunek do wyglądu innych ludzi, akceptuję ich bez względu czy fajnie wyglądają czy trochę gorzej.

Odkąd pamiętam byłam zazdrosna o mojego męża-pracuje w środowisku, przez które przewija się mnóstwo atrakcyjnych kobiet. Dziś już nie czuję zazdrości. Wyparowała,nawet nie wiem kiedy a mi z serca spadło chyba z tonę strachu :-) Wydaje mi się, że nauczyłam się kochać męża od nowa-traktuje go tak jak siebie, wybaczam mu wszelkie niedoskonałości w zachowaniu, nie chcę, żeby robił coś na siłę. Zastanawiałam się też, czy byłabym szczęśliwa, gdyby np. odszedł i doszłam do wniosku, że tak, wolałabym, żeby był spełniony beze mnie niż ze mną a moja radość i tak będzie we mnie bez względu na otaczających mnie ludzi.
Avatar użytkownikaIsabellaSempere Kobieta
...
 
Imię: Isabella
Posty: 86
Dołączył(a): 23 lis 2012, 00:12
Droga życia: 5
Zodiak: Lew
z miesem to jest istny cyrk, ani jem, ani nie jem- pojadam, czy raczej probuje - do chwili gdy jak kubel zimnej wody spada swiadomosc czym jest to co mam w ustach. I finito, zaczyna rosnac jakby wciaz bylo zywe. Ale mialam tak chyba od zawsze, tylko nie az tak intensywne. Inna sprawa jest zle samopoczucie po miesie, zwyczajnie nie sluzy mi gdy skusze sie na jakis pachnacy kawalek wedlinki. Psychicznie akceptuje, czasami mam ochote na miesko, tam glebiej- juz nie, absolutnie. A cialo podaza za duchem, i odrzuca mieso. I co pan zrobisz, nic pan nie zrobisz, dobrze ze pomidory jeszcze nie machaja na powitanie z talerza. Przechlapane.
ayalen
 
Aniu, u mnie podobnie. Nie chodzi o to, ze nie jem mięsa z powodu jakiejś ideologii. Po prostu niezbyt dobrze się po nim czuję ( mam mdłości). Nawet za rybami nie przepadam., jajka tez przestały mi smakować, jajecznica, sadzone czy gotowane bleeeeeeeeeee (używam ich jednak do pieczenia ciast i różnych potraw).
Póki co z mięsem mam styczność codziennie rano jak robię mężowi kanapki do pracy, zawsze wtedy na wędlinę patrzę skrzywiona, już sam zapach (nie mówiąc o wyglądzie) powoduje że w przełyku wszystko mi się cofa. He he z tymi pomidorkami to masz rację
:-) Przepadam też za ogórkami, już od miesiąca zajadam się małosolnymi :-D

Od kilkunastu lat nie pije mleka (alergia na laktozę), ostatnio zauważyłam, że mam ogromna ochotę na mleko do kawy i nie tylko, piję po 1 szklance dziennie podgrzane na śniadanie. Alergia minęła., hmmm...

Ogromnym minusem jest to, że przestałam tolerować alkohol :-(
Nie chodzi o to, że mam ochotę się upijać ale wiele spotkań rodzinnych czy u przyjaciół nie obędzie się bez drinka czy wina a ja nie jestem w stanie wypić nawet pół kieliszka wódki,nie mówiąc już o kolorowych koktajlach-odrzuca mnie. Czasami z mężem wieczorami wypijaliśmy po niedużej lampce dobrego wina a teraz nawet sam zapach powoduje, że odwracam się ze wstrętem. Jeśli już coś wypiję to prawie zawsze mam bóle brzucha i po prostu mnie mdli.
Avatar użytkownikaIsabellaSempere Kobieta
...
 
Imię: Isabella
Posty: 86
Dołączył(a): 23 lis 2012, 00:12
Droga życia: 5
Zodiak: Lew
Zauważyliście może w sobie większą wrażliwość np. na muzykę? Ja mam od jakiegoś czasu tak, ze pod wpływem radosnej (zazwyczaj klasycznej) muzyki ogarnia mnie taka radość jakbym miała unieść się do nieba, w okolicy serca czuję strzelające petardy i pod wpływem wzruszenia nie potrafię opanować łez. Kilka tygodni temu byłam w operze to przed przerwą musiałam wyjść to toalety, żeby poprawić rozmazany pod wpływem płaczu makijaż, cała aż się trzęsłam z emocji (radosnych). To samo miałam w miniony weekend, oglądałam na ulicy pokaz tańców irlandzkich, skoczna i wesoła muzyka sprawiła, ze byłam w innym świecie i oczywiście poryczałam się ze szczęścia, wstyd na całej linii bo ludzie zaczęli mi się przyglądać :?

Podobnie jest z literaturą. Do tej pory interesowała mnie głównie proza, poezji nie rozumiałam (ostatni raz wiersze czytałam w szkole średniej) a teraz na odwrót. Czuję wewnątrz ogromną potrzebę zanurzenia się w niej. Szczególnie po snach, w których fruwam albo ledwo unosze się nad ziemią. W księgarniach poezji prawie brak. Wyszperałam gdzieś w antykwariacie Ballady i romanse Mickiewicza i chudziutki tomik R. M. Rilke, zaczytuje się kilka razy dziennie.
Avatar użytkownikaIsabellaSempere Kobieta
...
 
Imię: Isabella
Posty: 86
Dołączył(a): 23 lis 2012, 00:12
Droga życia: 5
Zodiak: Lew

Powrót do działu „Praktyka”

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 3 gości

cron