Złych przyzwyczajeń najtrudniej się pozbyć. Bardzo trudno jest wyjść z toksycznych, czy z innych powodów niewłaściwych związków. Przy wielu metodach rozwijania własnej świadomości, rozwoju duchowego, twórcy i praktycy tych metod ostrzegają, że na początku następuje 'oczyszczanie się' z różnych przyzwyczajeń, negatywnych energii i wszystkiego co związane z tym - co często może być procesem bolesnym - np. rozpadanie się związków, utrata pracy bo zdajemy sobie sprawę że coś jest w niej nie tak... i cała masa im podobnych wydarzeń.
Chciałem spytać, czy macie jakieś swoje przemyślenia w tej kwestii? Bo ja ostatnio, po kolejnym takim procesie 'oczyszczania' siebie i swojego otoczenia z negatywnych energii, zacząłem się zastanawiać dlaczego tak jest i dlaczego właściwie te najlepsze lekarstwa przeważnie są najbardziej śmierdzące i niesmaczne? Czy chodzi po prostu o kwestię nieprzyjemności płynącej ze zwykłej zmiany przyzwyczajeń - pojawienia się czegoś nowego, bo ludzie się przyzwyczajają bardzo łatwo - czy też chodzi o coś innego? A może wręcz o zmiany na innej płaszczyźnie?
Chciałem spytać, czy macie jakieś swoje przemyślenia w tej kwestii? Bo ja ostatnio, po kolejnym takim procesie 'oczyszczania' siebie i swojego otoczenia z negatywnych energii, zacząłem się zastanawiać dlaczego tak jest i dlaczego właściwie te najlepsze lekarstwa przeważnie są najbardziej śmierdzące i niesmaczne? Czy chodzi po prostu o kwestię nieprzyjemności płynącej ze zwykłej zmiany przyzwyczajeń - pojawienia się czegoś nowego, bo ludzie się przyzwyczajają bardzo łatwo - czy też chodzi o coś innego? A może wręcz o zmiany na innej płaszczyźnie?
"Zgodnie z zasadami aerodynamiki trzmiel nie powinien latać,
ale trzmiel o tym nie wie, więc i tak lata."
"Cats are known to see within the dark. Yet, if you had sight like a cat, even for one day, would you really want to see what's in the dark?"
ale trzmiel o tym nie wie, więc i tak lata."
"Cats are known to see within the dark. Yet, if you had sight like a cat, even for one day, would you really want to see what's in the dark?"
-
Til
Poszukujący
- Posty: 1614
- Dołączył(a): 31 sty 2006, 02:56
- Lokalizacja: Bolesławiec - Wawa
- Droga życia: 11
- Zodiak: tygrys
Jak dla mnie to dzieje się tak dlatego ze ludzka natura jest tak skonstruowana że musisz sobie poradzić niezależnie od wszystkiego. Ewolucja tak nas ukształtowała. Musisz przetrwać, nie rozpaść się. Kultura także nie toleruje takich sytuacji – przez cale życie wpaja się nam że jeżeli nie będziemy maksymalnie sprawni to przegramy, dostaniemy metkę nieudacznika. Umysł działa tak że zawsze wybiera najprostsze i najlepsze w danym momencie rozwiązanie. Jeśli jest „problem” stara się go rozwiązać ---> nie da się bo nie jesteś na takim stopniu rozwoju żeby prawidłowo go rozwiązać (trafia na ścianę i nie potrafi się przebić) wiec wybiera kolejne rozwiązanie ---> odsunąć, schować, udać ze wszystko jest ok i działać dalej albo popaść w marazm zdołowanie ze wszystkimi tego konsekwencjami – wybór pada na pierwszą opcję bo drugą podświadomie traktuje jako destrukcje i nie jest w stanie tego zaakceptować.
I w ten sposób ukrywane są największe „brudy” To zbiera się przez całe życie wiec kiedy nagle rozwiążesz worek i to wszystko ląduje na talerzu to nie wygląda zbyt apetycznie. To tak jak z programem antywirusowym – w pewnym miejscu trafia na buga ale nie daje sobie rady wiec robi szybkie nadpisanie – (obejść zostawić może później się uda) Kiedy masz pełno takich przypadków program nie robi nic więcej tylko obchodzi, obchodzi, obchodzi…. miejsca w których nie daje sobie rady. Jak dla mnie to właśnie w skrajnych przypadkach powoduje rozdarcie emocjonalne, zagubienie może i nawet choroby psychiczne. Nie ma stałej twardej podstawy tylko bagno które próbujesz sobie uzmysłowić jako mięciutkie łóżko wodne. Pomyśl co byłoby najtrudniejsze dla tego jak to nazwałem „programu”(umysłu). Przyznać się do bledu! –-> źle sklasyfikowałem – odsunąłem zamiast rozwiązać nie umiałem, nie mogłem…..pomyśl że mówisz to sam do siebie – jest opór nie chcesz tego nie przyjmujesz do widomości - to właśnie największy ból jaki możesz sprawić swojej głowie.
A to że sprzątniecie tego całego brudu raz na zawsze to najlepsze wyjście z możliwych to dla umysłu już nieistotne – prosty algorytm mówi ze jak boli to uciekać odrzucić zostawić. To nie jest prosta bitwa bo walczysz z samym sobą i jeśli kogoś boli to właśnie Ciebie.
I w ten sposób ukrywane są największe „brudy” To zbiera się przez całe życie wiec kiedy nagle rozwiążesz worek i to wszystko ląduje na talerzu to nie wygląda zbyt apetycznie. To tak jak z programem antywirusowym – w pewnym miejscu trafia na buga ale nie daje sobie rady wiec robi szybkie nadpisanie – (obejść zostawić może później się uda) Kiedy masz pełno takich przypadków program nie robi nic więcej tylko obchodzi, obchodzi, obchodzi…. miejsca w których nie daje sobie rady. Jak dla mnie to właśnie w skrajnych przypadkach powoduje rozdarcie emocjonalne, zagubienie może i nawet choroby psychiczne. Nie ma stałej twardej podstawy tylko bagno które próbujesz sobie uzmysłowić jako mięciutkie łóżko wodne. Pomyśl co byłoby najtrudniejsze dla tego jak to nazwałem „programu”(umysłu). Przyznać się do bledu! –-> źle sklasyfikowałem – odsunąłem zamiast rozwiązać nie umiałem, nie mogłem…..pomyśl że mówisz to sam do siebie – jest opór nie chcesz tego nie przyjmujesz do widomości - to właśnie największy ból jaki możesz sprawić swojej głowie.
A to że sprzątniecie tego całego brudu raz na zawsze to najlepsze wyjście z możliwych to dla umysłu już nieistotne – prosty algorytm mówi ze jak boli to uciekać odrzucić zostawić. To nie jest prosta bitwa bo walczysz z samym sobą i jeśli kogoś boli to właśnie Ciebie.
- zooey
- Imię: Grzegorz
- Posty: 42
- Dołączył(a): 30 lis 2008, 22:16
- Lokalizacja: Pruszków
- Zodiak: ryby
Fakt, walka ze złymi przyzwyczajeniemi nie jest łatwa. Ale, w rozwoju konieczna. Równierz niełatwe jest dostrzeganie własnych przywar, i przyznanie się do nich. I jeszcze, w pózniejszym etapie - konsekwencja w naszym dążeniu. Cieszę sie, iż ten temat poruszono, bo dostrzeganie własnych błędów to rzecz bardzo ważna, a często pomijana przy rozwoju duchowym (lub raczej tzw. rozwoju duchowym).
Pozdrawiam.
Pozdrawiam.
- śpioch
- Posty: 4
- Dołączył(a): 07 gru 2008, 18:08
Jeśli przez większość swojego życia gromadzisz w swoim systemie pełno syfu, toksyn, zanieczyszczeń, ciężkich i gwałtownych układów (tak się dzieje z większością populacji tej planety), to oczywistym jest, że pozbycie się tego "balastu" nie jest rzeczą najprostszą. Możemy, przez analogię, odnieść się do ciała fizycznego. Kiedy zaczynasz to ciało oczyszczać z różnych złogów i toksyn - organizm musi im dać jakieś ujście. Tworzą się więc różnego rodzaju wrzody, naturalne wydzieliny jak pot, mocz, ślina zaczynają śmierdzieć bardzo nieprzyjemnie, a w najlepszym przypadku kończy się na - krótszej lub dłuższej - biegunce. Przechodzimy więc przez pewną fazę nierównowagi by wyjść ze stanu intoksykacji. Jest to oczywiście faza relatywnie krótkotrwała i potem możemy cieszyć się lepszym samopoczuciem i zdrowiem. Podobnie jest w przypadku emocji, uczuć, konceptów, idei, itd. Na każdym poziomie wygląda to podobnie. Można to sobie rozkładać w czasie lub wspierać pomocą bliskich osób i organizować prawdziwie operatywne katharsis, uwalniające nas przynajmniej od części naszego niepożądanego bagażu.
...all these words I don't just say...
- leaozinho
- Posty: 892
- Dołączył(a): 28 lip 2006, 15:37
- Lokalizacja: Ciapuły Dolne
- Droga życia: 1
Też zastanawiałam się nad przyzwyczajeniami.
Niektóre bywają przyjemne (choćby takie domowe rytuały typu poranna kawa), póki nie zaczynają nas ograniczać, sterować poniekąd naszym życiem. Ja widzę po sobie, że znacznie lepsze efekty od walki z nimi, daje umiejętność zrozumienia dlaczego zachowujemy się w dany sposób. Dziecko uczy się m.in. przez obserwację (głównie rodziców) i wiele złych nawyków wynosimy jeszcze z tego okresu. Nawet nie zdajemy sobie sprawy co powoduje naszym postępowaniem. Jesteśmy silnie uwikłani w kulturę, oczekiwania społeczeństwa, rodziny, znajomych.
Ale ja uważam, że uwolnienie się od niepożądanych zachowań może nastąpić w ciągu chwili, za sprawą zaufania (chodzi mi o pewne nastawianie, rodzaj samopoczucia, emocji, nie wiem jak to opisać, ale tak czuję). Ja robię tak, że zadaję sobie pytanie np. dlaczego coś robię? Próbuję dotrzeć od sedna sprawy, poobserwować, zrozumieć dany stan rzeczy. Mówię sobie, że np. coś szkodzi mojemu organizmowi, samopoczuciu, zabiera mi energię. I to samo odpada, odchodzi. Za dzień, za dwa, za tydzień. Tak skończyłam z paleniem, z alkoholem, beznadziejnym ślęczeniem przed TV i z wieloma innymi rzeczami. Zero walki, zupełnie naturalnie. Trzeba wywołać w sobie pozytywne uczucie i myślenie, że na pewno się uda. Uwierzyć w to, że przyjemnie będzie niechciane zachowanie zastąpić innym. Przynajmniej takie są moje spostrzeżenia.
A odnośnie utraty pracy, rozpadania się związków - cokolwiek by się nie przytrafiło wiem, że właśnie tak miało być. Nie pamiętam, kto to powiedział, ale lubię myśleć, że jeśli ufasz/wierzysz to "niezależnie co by się wydarzyło, zawsze wygrywasz".
Niektóre bywają przyjemne (choćby takie domowe rytuały typu poranna kawa), póki nie zaczynają nas ograniczać, sterować poniekąd naszym życiem. Ja widzę po sobie, że znacznie lepsze efekty od walki z nimi, daje umiejętność zrozumienia dlaczego zachowujemy się w dany sposób. Dziecko uczy się m.in. przez obserwację (głównie rodziców) i wiele złych nawyków wynosimy jeszcze z tego okresu. Nawet nie zdajemy sobie sprawy co powoduje naszym postępowaniem. Jesteśmy silnie uwikłani w kulturę, oczekiwania społeczeństwa, rodziny, znajomych.
Ale ja uważam, że uwolnienie się od niepożądanych zachowań może nastąpić w ciągu chwili, za sprawą zaufania (chodzi mi o pewne nastawianie, rodzaj samopoczucia, emocji, nie wiem jak to opisać, ale tak czuję). Ja robię tak, że zadaję sobie pytanie np. dlaczego coś robię? Próbuję dotrzeć od sedna sprawy, poobserwować, zrozumieć dany stan rzeczy. Mówię sobie, że np. coś szkodzi mojemu organizmowi, samopoczuciu, zabiera mi energię. I to samo odpada, odchodzi. Za dzień, za dwa, za tydzień. Tak skończyłam z paleniem, z alkoholem, beznadziejnym ślęczeniem przed TV i z wieloma innymi rzeczami. Zero walki, zupełnie naturalnie. Trzeba wywołać w sobie pozytywne uczucie i myślenie, że na pewno się uda. Uwierzyć w to, że przyjemnie będzie niechciane zachowanie zastąpić innym. Przynajmniej takie są moje spostrzeżenia.
A odnośnie utraty pracy, rozpadania się związków - cokolwiek by się nie przytrafiło wiem, że właśnie tak miało być. Nie pamiętam, kto to powiedział, ale lubię myśleć, że jeśli ufasz/wierzysz to "niezależnie co by się wydarzyło, zawsze wygrywasz".
- Okruszka
- Imię: Tatiana
- Posty: 13
- Dołączył(a): 01 sty 2009, 19:01
- Droga życia: 7
- Zodiak: byk/wąż
Często jednak sama wiara nie jest wystarczająca, ponieważ do uświadomienia sobie istoty rzeczy konieczna jest Wiedza i Doświadczenie. Jednym, uwalnianie się od przykrych uwarunkowań, przychodzi łatwiej, innym - trudniej. Jednak zawsze sprowadza się to do tego samego: kiedy docierasz do SEDNA sprawy, czyli do pierwotnej przyczyny, i likwidujesz ją, to sam problem traci rację bytu i znika z naszej egzystencji. Konieczne jest więc ORGANIZOWANIE tejże egzystencji tak, byśmy mogli łatwiej i szybciej pozbywać się szkodliwych przyzwyczajeń i ograniczeń oraz zdobywali nowe umiejętności i elementy kompletujące nas na drodze postępu.
...all these words I don't just say...
- leaozinho
- Posty: 892
- Dołączył(a): 28 lip 2006, 15:37
- Lokalizacja: Ciapuły Dolne
- Droga życia: 1
Kto przegląda forum
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 2 gości