Dyskusje na temat wszelakich praktyk duchowych - medytacji, pracy z energią, aurą, czakrami, itp.

Praca z bogami

Post 05 maja 2012, 11:04

W dyskusji 28-29 lutego 2012 udział wzięli, w kolejności zabierania głosu: Piotr Jaczewski, Marcin Hładki, Wojciech Wieconkowski, Mirosław Miniszewski, Tomasz Rogaliński, Robert Palusiński. Zagaił, podsumował i zredagował: Wojciech Jóźwiak.

Bogowie jako medium w praktyce pracy z umysłem • Bogowie transu i ożywiania świata • Bogowie jako memy • Spotkanie z Duchem Morza • Bogowie jako objawiający się • "Wszystko jest pełne bogów" • Bogowie jako członkowie plemienia • W Kalijudze do bóstwa droga tylko przez taniec i trans • Bogowie czyli anekumena umysłu • Bogowie, obcy czy swoi? • Jak pomóc bogom się pojawiać? • Praktyka i doświadczenia • Pogańskie odczuwanie obecności Bogów • Kraina wyobraźni • Inspiracja od Bogów • Naiwna bezradność filozofowania • Redaktorskie zakończenie


Zagajenie: bogowie jako medium w praktyce pracy z umysłem

Jozwiak [Wojciech Jóźwiak] Witam! W naszej dyskusji proponuję przyjrzeć się neopogaństwu... Chodzi mi o „nowe ruchy religijne”, ale tylko te spośród nich, które nie nawiązują do żadnej z „wielkich tradycji” religijnych, a jeśli do czegoś nawiązują, to do rodzimych wątków, przekazów i domysłów. Żeby było jeszcze konkretniej: do wątków i motywów z religii dawnej Grecji i Rzymu (to raczej jakiś margines, ale zawsze należy wspomnieć), z religii dawnych Germanów i Celtów (wątek asatruiczny i druidyczny), z rekonstrukcji i domysłów (np. wątek wikkański), z religii (tyle rekonstruowanej co domyślnej) dawnych Słowian, w tym dawnych Polaków czy „Lechitów”, ewentualnie włączając tu także inne źródła, bo od razu nasuwają mi się pomysły brazylijsko-wuduiczno-afrykańskie, syberyjskie oraz indiańskie.

Jednak nie źródła ani inspiracje uważam za najważniejsze. - Bo chciałbym, żeby naszym przewodnikiem w tej dyskusji był pewien punkt widzenia: bogowie jako medium w praktyce pracy z umysłem.

Najważniejsze dla nas niech będzie nie to, jacy neopoganie są, na jakie odłamy się dzielą i jakie „kościoły” ustanowili, tylko jak wygląda ich (lub: nasza) PRACA. Praca-z-bogami. Czy bogów można wykorzystać w pracy z umysłem?

I jeszcze jedno pytanie: czy TY masz własne doświadczenia w tym „zajęciu”, czy możesz odwołać się do czegoś z własnego doświadczenia? Lub z dobrze udokumentowanego doświadczenia innych?

To tyle tytułem wypłynięcia. Na razie widzę tylko wzburzone fale wokół, fale wiedzy przemieszanej byle jak z niewiedzą.

Mówimy o bogach - do tego Was namówiłem - ale nie wiem, czy mamy jasność, co ja pod tym określeniem rozumiem. Bogów rozumiem tu raczej w sensie japońskich kami. Albo nienieckich cheche. Lub w ogóle w takim sensie, w jakim „bogów” rozumieją lub rozumiały te narody, których pojęcia nie zostały wypaczone przez wyobrażenie monoteistyczne. W tym sensie, o który mi chodzi, bogowie – owi kami, cheche – tworzą ciągłe widmo, od istot uważanych za najpotężniejsze, które i w Europie nazwalibyśmy bogami, aż do boskiego drobiazgu, jakichś chochlików mieszkających w dziuplach. Wszelkie nasze majki i utopce mieszczą się w tej kategorii. Także miejsca, góry na przykład, przedmioty, rośliny i zwierzęta mogą mieć moc, mogą być niesamowite, i one też się zaliczają do kami.

Pytanie, które chciałbym, żebyśmy tu rozważyli, jest: czy takie bogi mogą się do czegoś przydać w pracy z umysłem?

Czy tak, jak do pracy z umysłem wykorzystujemy oddech, postawę ciała, głos (pieśń), taniec, bęben, ogień, szałas potu, zapytywanie kim jestem, po-prostu-siedzenie (zazen), chodzenie w kółko (kinhin), chodzenie transowe... itp., itd., - to czy przydatne jest jakieś kontaktowanie się w tym „dziele” - procesie, pracy – także z jakimiś bogami? Kami, cheche?

A to pociąga następne pytanie, czy coś z tego dzieje się w praktykach neo-pogan - druidów, wikkan, asatru'an, hellenistów, słowiańskich rodzimowierców? Ja w razie potrzeby służę doświadczeniami z tej ścieżki, na której coś robiłem.

Bogowie transu i ożywiania świata

Jaczewski [Piotr Jaczewski] Ja do prac z bogami i boginiami doszedłem troistą drogą - raz od strony POP-u i psychologi głębi, jungowskiej z domieszką z drugiego końca tj. behawioryzmu i NLP. Druga ścieżka to oczywiście buddyzm tybetański oraz huna - samodzielnie eksplorowana i formowana na podstawie Serge Kahili Kinga.

Gdzieś tam po drodze dziwnych wizyjnych praktyk wykształciła mi się "duchowość oceaniczna" tj. jednostki zanurzonej w świecie ducha-rzeczywistości niż duchowość "nieba i ziemi" rozdziału pomiędzy światem duchowym i rzeczywistością. W takiej perspektywie kontakt z bogami, akua, archetypami (tfu!) jest raczej kwestią naturalną, ale i czymś równie podstawowym jak oddychanie: to jest przepływające przez nas i wyrażane przez nas życie. Kwestią sporną jest jedynie, jak głęboko chcemy pozwolić temu kontaktowi na wyrażanie się: czy to ma być wróżenie i odczytywanie znaków, dialog, czy łagodne albo mocne zapraszanie Bogów do siebie; i na ile potrafimy świadomość w takim kontakcie utrzymać.

Okrzyk „tfu!” wziął się z tego, że w podejściu jungowskim czy psychologii głębi najczęściej znajduje się projekcyjny bełkot (sam używałem, dlatego spokojnie tak to określam!): "Jedno jest wszystkim, wszystko jest jednym, a to wszystko jedno". Afrodyta to Pele, Pele to Afrodyta, a tu Wielka Matka się wychyla... Guzik prawda: w wizyjnej rzeczywistości Afrodyta to nie Pele, Pele to nie Afrodyta. To jest dobre przy próbie formowania opisu świata, ale nie przy aktywnym doświadczaniu! To zupełnie inne kształty i charaktery, inna obecność.

Nie wiem jak się u nas rozwijał ruch neo-pogański, raczej w czymś takim nie uczestniczyłem, chyba, że w badaniach socjologicznych mogę być tak ujety. Natomiast spokojnie mogę domniemywać, czego zabrakło: żywej mitologicznej, magicznej obecności. Asatru tutaj wypada całkiem dobrze, ale chyba zostało schwytane w sidła współczesnego świata tj ruchy ideowo polityczne, oraz typową dla społeczeństw zachodu "potrzebę kontroli" - żądzę mocy i władzy. Mniej więcej to na to samo cierpi okultyzm i ezoteryka zachodnia, ta swobodna "magia chaosu" i ta klasyczna, kabalistyczna.

„Czy takie bogi mogą się do czegoś przydać w pracy z umysłem?” - Oczywiście twierdzę, że mogą dużo! Zaczynając od tego, że to naturalne antidotum na toksyczność monoteistycznej rzeczywistości, jej spychanie świata w stronę autorytarnego, czarno-białego i wypranego z życia, mechanistycznego w której tylko jedna droga wskazana z góry jest w stanie uchować rzeczywistość psychiczną przed rozpadem czy inflacją. Niestety ta choroba w epoce powszechnej patologizacji wszystkiego pozostaje niezdiagnozowana w oficjalnych źródłach, jak ją nazwać: religizm?

Drugie to stymulowanie uczenia się z wzorów kulturowych, zasilanie nimi, wzmacnianie kreatywności i ciekawości świata. Owe BOGI dają siłę do odrywania ról społecznych, dostępność zachowań..tak czy siak, by nasza tożsamość była stabilna musi być uprawdopodobniona i umocniona przez coś większego: BOGI TO JEDYNE ŹRÓDŁO! :) Czasem tylko te bogi bywają nienazwane i pomijane, deprecjonowane do rangi wartości. A szkoda! A owo deprecjonowanie to najlepsza droga do religizmu!

Trzecie. Daje to swoistą dumę, wolę życia czy jego umiłowanie. Nawet nie wiem jak to opisać: SPÓJNOŚĆ? I to nieosiągalną dla kultury autorytarnej hipokryzji-biurowości. To trzecie, to wada zresztą w tej rzeczywistości, gdzie punkty dostajesz za żądzę władzy lub jej brak i okazywanie uległości. I prosi się o kłopoty.

Dochodzę do tego, że sam stan, w którym ten kontakt zachodzi, jest korzystny tj. trans jest korzystny, o ile daje się go tak kulturowo wykorzystać. (Np. hipnoterapia ma całkiem niezłą efektywność.) Inaczej to pobudza napięcie z otoczeniem.

Pele A ten trans BOGÓW i BOGIŃ... Wg mnie można zdefiniować tak: BOGI SĄ. RZECZYWISTOŚĆ JEST. W tym jest taka oto logika: ożywiając bogów, ożywiamy świat. Np. Pele jest wulkanem na Hawajach, jest wyspą, bywa i rudą kobiecą postacią spotykaną przeze mnie w wizji, ale przede wszystkim JEST OGNIEM we wszelkich postaciach subiektywnego odbioru i skojarzeń: tam gdzie chce się przejawić. Ogień JEST. BOGI SĄ. Definicja została wypełniona - nie wyobrażam sobie tego, ani nie zmyślam... Z mocy definicji, bo tak!

ciąg dalszy
http://www.taraka.pl/z_bogami

Jak wygląda wasza współpraca z bogami?Współodczuwanie bogów? :)
Mezamir
 

Re: Praca z bogami

Post 05 maja 2012, 16:08

Ja w zasadzie zasymilowałem podstawy magii chaosu, dodałem do tego moją osobistą wiedzę, przemyślenia i obserwacje, połączyłem z paroma ciekawymi tekstami przeczytanymi w różnych źródłach i z czytanymi we fragmentach lub całości tekstach różnych religii oraz opisach religii...
Generalnie wychodzi mi na to, że to co w różnych kulturach nazywano bogami (politeistycznie) i demonami (albo po prostu złymi bogami), gigantami, duchami (mając na myśli potężne istoty duchowe, nie chodzi mi tu o ducha każdej paprotki, choć i te istnieją), aniołami i diabłami, i zapewne na tyle różnych innych sposobów ile jest/było rozmaitych źródeł religii i wyznań - wszystko to są te same istoty 'wyższe' - duchowe, energetyczne, astralne, mentalne formy które od czasu do czasu manifestują się różnym ludziom z różnych kultur na różne sposoby, a potem ci ludzie starają się jakoś to opisać dostępnym dla siebie samych językiem.

Z resztą, nie wykluczam że istoty te mogły w przeszłości i mogą nadal materializować się czy to przez 'prostą' materializację, czy przez inkarnację w tej fizycznej rzeczywistości. Jest na to wystarczająco wiele świadectw w rozmaitych kulturach mówiących o herosach, tytanach, nephilim czy innych istotach będących efektem współżycia tych istot z ludźmi - dając w efekcie 'półbogów', istoty potężniejsze po wielokroć od zwykłych śmiertelników na różne sposoby, a jednak słabsze od samych ich boskich rodziców.

Ja dla prostoty - łatwości zrozumienia przez innych co piszę - i ze względu na wychowanie w kulturze chrześcijańskiej, katolickiej, oraz ze względu na to że z tego powodu ją najlepiej poznałem, nazywam te istoty aniołami i diabłami/demonami/upadłymi.

Jak wygląda współpraca z nimi? Zwykle za specjalnie jej nie potrzebuję, sam czuję się wystarczająco silny do realizacji większości celów po które sięgam, a jeśli nie, staram się rozwinąć samego siebie, a nie zabiegać o pomoc z zewnątrz.

Natomiast jeśli tak, wtedy tak moje poglądy (jak powyżej) plus magia chaosu pozwalają w praktyce zaczerpnąć z dowolnej kultury która akurat najbardziej pasuje mi do osiągnięcia konkretnego celu w odpowiedni sposób przez czy to odpowiednie modlitwy, czy rytuały... Co prawda jak wszystko w prawdziwej magii chaosu wymaga to najpierw poznania danego obrzędu, obrazu danej istoty do której chce się zwrócić w danym wyznaniu i całej masy towarzyszących elementów, ale finalnie daje dość dobre rezultaty jeśli robi się to odpowiednio...

Warto brać pod uwagę że to nie są ludzie, to są istoty które nawet jeśli pojawiają się w ludzkiej formie, choć czasem mają pewne nawyki podobne do ludzi, to potrafią myśleć zupełnie inaczej. Ja w pewnym sensie mam fory ze względu na sposób myślenia nieco bliższy psychopatom - całkowicie logiczny, kalkulujący, prawie bez emocji, a i tak nie zawsze nadążam... Tym bardziej że niektóre z tych istot wręcz w przeciwną stronę są całkowicie emocjonalne, z bardzo marginalną ilością logiki. Dlatego dobrze zawsze przestudiować wszelkie dostępne opisy danej istoty/boga/demona/etc. oraz najlepiej znaleźć opisy podobnych istot w innych mitologiach i też je dobrze przejrzeć żeby mieć choć ogólny obraz czego się spodziewać...

Niemniej, zdarzyło mi się używać tego tylko kilkukrotnie, bo jak pisałem wolę sam załatwiać swoje sprawy i zwykle mam odpowiednio dużą siłę przebicia żeby sobie samemu z tym poradzić ;)
"Zgodnie z zasadami aerodynamiki trzmiel nie powinien latać,
ale trzmiel o tym nie wie, więc i tak lata."
"Cats are known to see within the dark. Yet, if you had sight like a cat, even for one day, would you really want to see what's in the dark?"
Avatar użytkownikaTil Mężczyzna
Poszukujący
 
Posty: 1614
Dołączył(a): 31 sty 2006, 02:56
Lokalizacja: Bolesławiec - Wawa
Droga życia: 11
Zodiak: tygrys

Re: Praca z bogami

Post 05 maja 2012, 16:34

nie wykluczam że istoty te mogły w przeszłości i mogą nadal materializować się czy to przez 'prostą' materializację, czy przez inkarnację w tej fizycznej rzeczywistości.
Czyli można powiedzieć że portalem,bramą ze świata bogów do świata ludzi,jest łono ?:>

Co jest bramą przez którą ludzie mogą wkroczyć do świata bogów?...Śmierć?Sen?Czy jeszcze coś innego?Skoro bóg wciela się w człowieka by zaistnieć w naszym świecie,musi jednocześnie zniknąć we własnym świecie.Ludzie aby zaistnieć w świcie bogów muszą zniknąć w świecie ludzi?

nazywam te istoty aniołami i diabłami/demonami/upadłymi.
To nie dobrze :D

"Przecięcie rozbuchanej fiksacji na ego dokonuje się dzięki zaakceptowaniu tego, co niepożądane, bez względu na trudne okoliczności, dzięki zrozumieniu, że bogowie i demony są naszym umysłem, zaś my sami i inni przebywamy w stanie absolutnej równości. Jeśli nie rozumiemy tego w taki sposób, jeśli podczas praktyki zamglone projekcje podsuwają nam wizje wrogów, jeśli angażujemy się we wstrętne postępki w nadziei zwyciężenia demonów i złych duchów lub zyskania sławy wówczas rzecz taka nazywa się wypaczoną praktyką i błędnymi poglądami".

"Demon (stgr. δαίμων daimon – dosłownie ten, który coś rozdziela lub ten, który coś przydziela, także: nadprzyrodzona potęga, dola; łac. daemon) – istoty występujące w wielu wierzeniach ludowych, mitologiach i religiach, które zajmują pozycję pośrednią między bogami a ludźmi, między sferą ziemsko-ludzką, materialną, a sferą boską, czysto duchową; istoty o cechach na wpół ludzkich, na wpół boskich; najczęściej są to nieprzyjazne człowiekowi duchy( duchy są złe dla złych ludzi a dobre dla dobrych-przyp Mezamir), związane pierwotnie z pojęciem nieczystości sakralnej".-wiki

"W religii greckiej demon to początkowo nieosobowa moc nadprzyrodzona, którą z czasem zaczęto wyobrażać sobie w postaci różnych duchów podrzędnych bogom. Pierwotnie pojęcie to miało charakter ambiwalentny, stanowiło zarówno pozytywne jak i negatywne określenie nadludzkiej istoty – demony bywały groźne, ale i dobrotliwe (jako takie pełniły na przykład funkcję duchów opiekuńczych – w takim rozumieniu pisali o demonach m.in. Platon, Sokrates, Heraklit). Od czasów Ksenokratesa, wraz z rozwojem koncepcji dualizmu, demony zaczęto utożsamiać przede wszystkim ze złem, bowiem wszelkie uwikłanie w materię uważano za złe (więc również i istoty powiązane z materią choćby częściowo )".

Bogowie starej religii stali się diabłami nowej.

"Daimony (...) są to stworzenia co do swego rodzaju ożywione, co do swej natury rozumne, w swej duszy podatne na namiętności, pod względem cielesnym powietrzne, co do długości życia wieczne. Z tych pięciu cech, które wymieniłem, trzy pierwsze mają wspólne z nami. Czwarta jest tylko im właściwa. Ostatnią dzielą z bogami nieśmiertelnymi". (Fragment O bogu Sokratesa, XIII).



Sokrates i Daimon

„Nawet jak na starożytnego Ateńczyka, żyjącego ponad dwa tysiące lat temu, Skorates był postacią nieprzeciętną. Jest on uważany za ojca filozofii, a także, co bardziej niezwykłe, „ojca dajmona” – wewnętrznego głosu prowadzącego go, zanim Pullman nawet pomyślał o Pantalaimonie i innych istotach z jego rodzaju.

Niewidzialny towarzysz filozofa nigdy nie otrzymał żadnego imienia, jednak odniesienia dotyczące jego nazywają go demonem, dajmonem lub daimonionem. Najpopularniejszym „imieniem”, pod jakim występował, jest niewątpliwie daimon zważywszy na to, że jest to przekształcone na łacinę słowo δαίμων.

Sokrates uważał, że jego dajmon jest darem danym mu przez bogów, mający uwidaczniać jego wyjątkowość. Przyszli naukowcy spekulowali jednak, że być może było to jedynie jego sumienie lub rozwaga; nie coś o ponad naturalnym pochodzeniu, ale wewnętrzny głos, który każdy z nas posiada. Z czasem słowo dajmon zaczęło znaczyć „pomocną siłę lub ducha”. Dla Greków daimon był istotą umiejscowioną gdzieś pomiędzy śmiertelnymi a bogami. W swojej pracy pt. Cratylus, Platon, uczeń Sokratesa, używa terminu δαίμονες lub inaczej daimones, pochodzącego od daēmones czyli mądry lub wiedzący. Daimony zostały podzielone na dwa typy: Eudajmony i Kakodajmony, czyli na dobre i złe (na podobnej zasadzie jak w późniejszych epokach Anioły i Demony). W czasach hellenistycznych, a następnie w większości historii starożytnej Grecji, uważano, że daimony były siłą nie mającą początku w samym człowieku, ale czymś zewnętrznym, mogącym inspirować i prowadzić ludzi, „pętały” ich duchem motywacji. To właśnie owo „opętanie” doprowadziło do uznania ich za złe przez większość religii, włączając w to Chrześcijaństwo.

Gdzie więc brał swój początek Daimon, który objawił się Sokratesowi w jego dzieciństwie, który był także słyszany przez Apoloniusza z Tiany, gdy ten zaczął praktykować Hermetyzm? „Oni są pośrednimi mocami boskiego rozkazu. Tworzą sny, inspirują wróżbitów.” mówił Apulejusz. „Oni są młodszymi nieśmiertelnymi, zwanymi podrzędnymi bogami, umieszczonymi między ziemią a niebem.” mówił Maksymos z Tyru. Platon uważał je za rodzaj duchów, oddzielonych od ludzi, otrzymywanych przez nich w dniu narodzin, podążających za nimi w życiu i po śmierci. Nazywał je „daimonami, do których zostaliśmy przydzieleni”. Antyczna idea daimonów wydaje się analogiczna do aniołów stróży Chrześcijaństwa. Być może daimony nie są niczym innym, tylko wyższą częścią duszy, oddzielną od elementu ludzkiego, zdolną poprzez uniesienie, do zjednoczenia się z uniwersalnym duchem?
Życie i śmierć filozofa
Poniżej znajdują się urywki z pracy badawczej Okibi, administratorki The Daemon Page traktującej szczegółowo o Sokratesie i sposobie, w jaki postrzegał on swój „boski podarunek”.

Intrygującym pojęciem jest, że Sokrates niezamierzenie był inspirowany dajmonem (lub daimonem). Filozof często przemawiał do swojej „wewnętrznej wyroczni”, której nakazów się trzymał. Głos jego przewodnika dawał jedynie negatywne upomnienia (takie jak: „nie rób tego”, czy też „nie mów tego”) i ostrzegał go o akcjach czy wydarzeniach, które mogły prowadzić do katastrofy – stając się elementem synonimicznym z jego sumieniem. Jednakże wyrocznia wyrażała jedynie swoje zdanie, nigdy nie namawiała Sokratesa do podążania za swoimi radami. H. P. Blavatsky napisał, że „Daimonion Sokratesa jest bogiem lub boską istotą, która inspirowała go przez całe jego życie”. Sokrates sam mówił:

„To u mnie tak już od chłopięcych lat: głos jakiś się odzywa, a ilekroć się zjawia, zawsze mi coś odradza, cokolwiek bym przedsiębrał, a nie doradza mi nigdy.”

Mówił o swym daimonie jak o dobrym znajomym, żartował na jego temat, ale wciąż był ślepo posłuszny znakom, jakie od niego otrzymywał. Ostatecznie doszło do tego, że nie podejmował żadnego ważniejszego kroku bez konsultowania się ze swym towarzyszem. Jednak daimon miał swoje sympatie, i gdy był nieprzychylny dla zadającego pytanie, utrzymywał całkowitą ciszę. Gdy tak się stawało, Sokrates miał duże trudności z ponownym nakłonieniem go do mówienia.

Fakt, że daimon miał preferencje, co do przyjaciół Sokratesa i tych, którzy pytali go o radę, świadczy o tym, że jego inteligencja była inna od Sokratesowej. Filozof zawsze jednak wsłuchiwał się w głos, czasem stojąc całe dnie nieruchomo, nie poddając się pogodzie, bacząc na rekomendacje dawane mu przez głos.

Dajmon zawsze ostrzegał Sokratesa, gdy ten podejmował się czegoś nieodpowiedniego, ale trwał w milczeniu, gdy czynił on poprawnie. Zważywszy na to, należy wspomnieć o tym, że dajmon nie wyrzekł ani słowa w czasie procesu, który doprowadził do śmierci Sokratesa. Filozof przyjął, że jest to znak mówiący, że postępuje on słusznie, a to, co robi, nie jest złem, którego miałby się obawiać, jedynie kolejnym krokiem na drodze życia. Sokrates przemówił do sądu tymi słowami:

„Bo mnie się, sędziowie — przecież was, jeżeli sędziami nazywam, to nie nadużywam wyrazu — mnie się przydarzyła rzecz dziwna. Ten mój zwyczajny, wieszczy głos zawsze przedtem, i to bardzo często, się u mnie odzywał, a sprzeciwiał mi się w drobnostkach nawet, ilekroć miałem coś zrobić nie jak należy. No, a teraz mi się przydarzyło, widzicie przecież sami, to tutaj, co niejeden uważa może, i naprawdę uważa za ostateczne nieszczęście. A tymczasem mnie, ani kiedym rano z domu wychodził, nie sprzeciwiał się ten znak boga, ani kiedym tu na górę szedł do sądu, ani podczas mowy nigdzie, kiedym cokolwiek miał powiedzieć. A przecież w innych mowach to nieraz mi, bywało, przerwie w środku słowa. Tymczasem teraz nigdzie w tej całej historii ani w postępowaniu moim, ani w mowie nic mi oporu nie stawia. A cóż to, myślę, będzie za przyczyna? Ja wam powiem: zdaje się, że ta przygoda jest właśnie czymś dobrym dla mnie…”

Carl Jung i dajmony
Archetypy Carla Junga

Carl Jung uważał, że Ja składa się tak, jak cebula (lub jak kto woli tort), z warstw. Wchodząc w głąb psychiki możemy odkryć, w której jej części mieści się koncepcja dajmona.
Persona

Najbardziej zewnętrzna warstwa psychiki. Jest to kombinacja etykiet i masek, jakie nosimy w społeczeństwie. To jest warstwa, którą na co dzień dostrzegają spotykający nas ludzie.
Ego

Nasza świadomość. To jest ta część ciebie, o której myślisz, mówiąc „Ja” lub „Mnie”.
Cień

Umiejscowiony jest w naszej podświadomości, to mrok ukryty w nas, nasze podświadome Ja. Często Cień jest utożsamieniem wszystkich cech, jakich w sobie nie lubisz i jakie starasz się tłumić. Carl Jung uważał, że zaakceptowanie tego, że posiada się drugą, mroczniejszą stronę jest zadaniem bardzo trudnym i potrzeba wiele odwagi by tego dokonać (czyn ten nazwał nawet „Pierwszym Aktem Odwagi”). Cień zawiera emocje, które powodują, że podświadomie jesteśmy nieszczęśliwi. Normalnie nie jesteśmy świadomi wpływu jaki na nas wywiera. Zamiast tego, wg. Junga, przenosimy znienawidzone u siebie cechy na inne osoby. Nie czujemy się więc komfortowo w towarzystwie osób, u których podświadomie zauważyliśmy cechy, które w sobie stłumiliśmy. Być może, mimo wszystko poznanie nie musi rodzić zrozumienia?

Doskonałym przykładem oddziaływań Cienia jest homofobia. Istnieją dowody na to, że osoby, które odczuwają silną homofobię, sami doznają pobudzenia, gdy pokazuje im się homoerotyczne obrazy. (Link do badań na ten temat znaleźć można na dole strony, niestety po angielsku.) Mężczyźni, którzy nie są homofobami nie odczuwają pobudzenia na widok takich obrazów. Homofobiczni mężczyźni zaprzeczali zajścia czegokolwiek, jak gdyby byli nieświadomi reakcji własnych organizmów. To jest klasyczny przykład przenoszenia Cienia na inne osoby. Badane osoby nie godziły się ze swoimi tłumionymi, podświadomymi, homoseksualnymi pociągami, a przez to nienawidziły wszelkich przejawów homoseksualności w swoim otoczeniu, gdyż przypominały im one o ich własnych mrocznych stronach.
Animus/Anima – vel Dajmon

Jung uważał, że poznanie swojego animusa lub animy jest pierwszym krokiem na drodze do poznania swojego podświadomego Ja. Nazywał animusa/anime „Obrazem Duszy” danej osoby. Mężczyźni posiadali żeńską animę, a kobiety męskiego animusa. To jest element, który najlepiej odpowiada koncepcji dajmonów. Jest to twoje wewnętrzne, podświadome Ja. Poznając swojego animusa lub animę osiągasz pełnię siebie.

Nie zawsze to, co mówi ci twój animus lub anima musi ci się podobać. Anima Junga powiedziała mu kiedyś, że jego praca będzie uważana raczej za sztukę, niż za przedmiot ścisły. Zignorował ją. Jednak, jak się później okazało, miała ona dużo racji. Dzisiejsza psychologia koncentruje się głównie na wymiernych aspektach mózgu i zachowań, gdyż nie można udowodnić niczego o podświadomości danej osoby. Jest ona jedyną rzeczą, która pozostaje całkowicie prywatna. Z powodu tego, że w przypadku umysłu wszystko pozostaje niewymierne, zagłębianie się w czyjąś psychikę jest bardziej sztuką niż nauką. Oczywiście, dziedzina ta nie staje się przez to mniej wartościowa. Jednak, jak się okazuje, dzieła sztuki i literatury mogą ujawnić równie wiele informacji o człowieku, który je stworzył, jak eksperyment psychologiczny. Gdy Jung wciąż jest respektowany przez dzisiejszych psychologów, jego prace, oprócz w psychologii, znajdują zastosowanie także w analizach literatury. Jego anima miała więc rację.
Aktywna Wyobraźnia

Aktywna Wyobraźnia jest terminem, który Jung zastosował do aktu wykorzystywania wyobraźni i medytacji w celu rozmowy z podświadomością. Przez uspokojenie umysłu i wykorzystywanie wyobraźni jesteśmy zdolni do „rozmowy” z wytworzoną przez nasze umysł postacią – być może kimś, kogo widzieliśmy w snach ostatniej nocy, czy też utożsamionej części nas, która sprawiała nam problemy. Jung uważał, że poprzez umożliwienie podświadomości dostarczania odpowiedzi można nauczyć się poznawania ukrytych części siebie. Uosabiając tę części (jak np. animę) będziesz mógł/mogła rozpocząć dialog, a przez to stać się bardziej kompletną osobą. Jest na to wiele sposobów. Jung używał projekcji, starając się wyobrazić postać, do której adresował swoje wypowiedzi. Inne metody to np. automatyczne pisanie czy też cokolwiek innego, czego wynikiem jest oczyszczenie umysłu np. taniec, malowanie itp."

"Ważniejsze jest siedmiodniowe praktykowanie szczodrości poprzez ofiarowanie ciała w nawiedzonym miejscu niż studniowa praktyka wyjątkowej zasługi odbywana w klasztorze. Ważniejsze jest, by medytować z miłością na jedną wrogo nastawioną i gniewną istotę niż medytować z miłością na setkę takich, które myślą o nas dobrze i okazują współczucie.Ważniejsze jest, by poskromić, nawet odrobinę, ducha fiksacji ego niż poskromić setkę złych anonimowych demonów."

staram się rozwinąć samego siebie, a nie zabiegać o pomoc z zewnątrz.
Czyli prezentujesz tantryczny model :) a nie szamanistyczny gdzie bazuje się na mocach z zewnątrz?

Niemniej, zdarzyło mi się używać tego tylko kilkukrotnie, bo jak pisałem wolę sam załatwiać swoje sprawy i zwykle mam odpowiednio dużą siłę przebicia żeby sobie samemu z tym poradzić ;)
aha,czyli jednak czasem se szamanisz :D no w sumie,tantra i szamanizm wcale się nie wykluczają :)
Mezamir
 

Re: Praca z bogami

Post 05 maja 2012, 18:26

Mezamir napisał(a):Czyli można powiedzieć że portalem,bramą ze świata bogów do świata ludzi,jest łono ?:>

A co to w ogóle jest 'świat bogów'?
Pisałem że w ten sposób istota bezcielesna może stać się materialna - przez inkarnację... W pewnym sensie można to uznać za 'portal', ale w bardzo nieprecyzyjnym sensie. Każdy rodzący się fizyczny byt ma swoją 'duszę' - tą duszą może być 'zwykła' dusza ludzka - najczęściej, może być 'bóg' a może być i coś zupełnie innego, stąd jak osobiście podejrzewam biorą się ludzie nazywający siebie 'otherkin' (i nie mówię to o przypadkach klinicznej schizofrenii ;)
Mezamir napisał(a):Co jest bramą przez którą ludzie mogą wkroczyć do świata bogów?...Śmierć?Sen?Czy jeszcze coś innego?Skoro bóg wciela się w człowieka by zaistnieć w naszym świecie,musi jednocześnie zniknąć we własnym świecie.Ludzie aby zaistnieć w świcie bogów muszą zniknąć w świecie ludzi?

Again, czym jest 'świat bogów'? Z tego co mi wiadomo tym 'światem' w którym są 'bogowie' jest nasz astral, świat duchowy, który jest czymś przylegającym do naszego świata... Śmierć, OoBE (czy to nieświadome we śnie, czy trans z podróżą do świata duchów, czy każda inna forma) - obie są metodami przejścia w ten świat...
Skąd wniosek że 'bóg' musi zniknąć w świecie duchowym kiedy wciela się albo materializuje w naszym? Ludzie istnieją jednocześnie w świecie materialnym i astralnym, nawet jeśli większość z nich sobie nie zdaje z tego sprawy... Tak samo i człowiek który wchodzi w OoBE nie znika ani nie umiera w świecie materialnym...
Mezamir napisał(a):
nazywam te istoty aniołami i diabłami/demonami/upadłymi.
To nie dobrze :D
(...)

Czy mógłbyś podsumować własnymi słowami co chciałeś powiedzieć przez tą ścianę cytatów? Bo znam opisy demonów z wielu religii, w tym niewymienionych zdaje się w tych cytatach, jak choćby z krajów arabskich...
Co więc chciałeś powiedzieć poza zacytowaniem ich różnych opisów i różnych zdań na temat ich natury?
Jeden, dwa cytaty są ok, ale kiedy wrzucasz całą ścianę tekstu nie licz że ludzie to przeczytają, co najwyżej przebiegną wzrokiem ;P
A i odpowiadając na jeden z cytatów do którego jeszcze dobrnąłem i przeczytałem w całości - owszem, ludzie bardzo często po prostu zwalają winę za swoje błędy na 'demony' i różne negatywne wpływy podczas gdy sami są temu winni. Nie pisałem o takich demonach.
Mezamir napisał(a):
staram się rozwinąć samego siebie, a nie zabiegać o pomoc z zewnątrz.
Czyli prezentujesz tantryczny model :) a nie szamanistyczny gdzie bazuje się na mocach z zewnątrz?

Wszystkiego nauczyłem się sam z pomocą mojego wewnętrznego opiekuna. Można go nazwać opiekunem duchowym, totemem drogi życia albo jak jeszcze się zechce. Nigdy nie potrzebowałem specjalnie żadnej innej zewnętrznej pomocy i uważam że inni też nie potrzebują jeśli chcą się rozwijać - natomiast jeśli nie, mogą sięgać po pomoc zewnętrznych bytów czy to w każdym działaniu jeśli mają naturalnie początkowo niski potencjał, czy to w trudniejszych zadaniach jeśli z łatwiejszymi radzą sobie sami... Ja wolę polegać na sobie, bo z duchami/mocami z zewnątrz nigdy nie wiadomo czy akurat pomogą czy nie (nie koniecznie przez złą wolę, ale też nie są wszechmocne i nie są wszechobecne).
Tantryczny/szamanistyczny - trudno mi powiedzieć bo nie znam ich dokładnych definicji, jestem samoukiem, nie czytelnikiem książek więc nie znam cudzych terminologii, a robię to co robię i co działa, nie to co ktoś mi napisał ;)
Mezamir napisał(a):
Niemniej, zdarzyło mi się używać tego tylko kilkukrotnie, bo jak pisałem wolę sam załatwiać swoje sprawy i zwykle mam odpowiednio dużą siłę przebicia żeby sobie samemu z tym poradzić ;)
aha,czyli jednak czasem se szamanisz :D no w sumie,tantra i szamanizm wcale się nie wykluczają :)

No, nic się nie wyklucza, można używać różnych metod do osiągnięcia podobnych celów, acz różne metody często mają różną skuteczność w innych dziedzinach - jedna nadaje się lepiej do jednej dziedziny, a druga do drugiej. Ogromną przewagą magii chaosu nad skoncentrowaniem się na jednej konkretnej dziedzinie/szkole 'magii' jest właśnie to że można dobierać najbardziej optymalne narzędzie do potrzeb, co z dużą nawiązką wynagradza fakt że najpierw trzeba nauczyć się 'wierzyć na zawołanie' ;P
"Zgodnie z zasadami aerodynamiki trzmiel nie powinien latać,
ale trzmiel o tym nie wie, więc i tak lata."
"Cats are known to see within the dark. Yet, if you had sight like a cat, even for one day, would you really want to see what's in the dark?"
Avatar użytkownikaTil Mężczyzna
Poszukujący
 
Posty: 1614
Dołączył(a): 31 sty 2006, 02:56
Lokalizacja: Bolesławiec - Wawa
Droga życia: 11
Zodiak: tygrys

Re: Praca z bogami

Post 05 maja 2012, 20:13

Na Bogurodzicę !! :D myślisz że ktoś to wszystko przeczyta ? (to do Mezamira )
easy russian
 

Powrót do działu „Praktyka”

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 3 gości

cron