Para-nauka, odkrywane mechanizmy umysłu, Huna i podobne tematy.

Światło, żywioły..

Post 28 cze 2013, 06:41

Są ludzie którzy twierdzą, że można odżywiać się światłem.
Czerpać energię z kosmosu i tak sobie żyć.
Kiedyś w TV był człowiek, który przekonywał nas, że wiele miesięcy już nie je.
Pani Shine z Australii postanowiła udowodnić tą tezę, czyli że można nie jeść.
Miała 100 dni żyć bez jedzenia, jednak w połowie eksperymentu, zrezygnowała. Kłopoty ze zdrowiem.
Mimo ogromnej wiary w sukces, nie osiągnęła celu.

Medytacje ze światłem.
Światło całą mnie przepełnia , wypełnia, promienieję...itd..
Po którejś takiej medytacji pomyślałam nagle, o samospaleniu.
Takie rzeczy się zdarzają, wiele było takich przypadków, że człowiek spłonął, a fotel czy łóżko, były nietknięte.
Ludzie palili się od wewnątrz. Niby bez powodu, ale może też medytowali, że przepełnia ich światło? Jasność?
Myśl ta na tyle mnie przestraszyła, że zaprzestałam takiej medytacji.
Wiem, że łatwo potrafię sobie coś zasugerować. Np. jak czytałam o stygmatach, to na dłoniach pojawiły się kropelki krwi. /trzy razy! /
Jestem podatna na autosugestie, jest to przydatne przy pracy nad sobą, ale też niesie pewne niebezpieczeństwa.

Znajoma nagrała przywoływanie żywiołów.
Między innymi był tam żywioł ognia.
Przybądź żywiole ognia, wzywam cię ...akurat ta melodyjka była bardzo chwytliwa, więc ją sobie często nuciłam.
Zadzwoniła przerażona, że garaż jej się pali. Na szczęście pojawił się jej mąż i ugasił pożar.
Następnego dnia i u mnie zaczęło się coś palić. Nie było to nic groźnego, ale tu uprzytomniłam sobie, że przyzywamy ogień i ON SIĘ POJAWIŁ!!

Jak już wraz z przebudzeniem zaczniemy nabierać mocy, to trzeba bardzo ostrożnie nią się posługiwać.
A przede wszystkim trzeba mieć tą świadomość, że ONA JEST, ŻE ZWIĘKSZA SIĘ, że nabieramy mocy sprawczej.
Moc ta pomaga nam nie tylko przy afirmacjach, ale daje też o sobie znać, w normalnym życiu.
baska Kobieta
 
Imię: Barbara
Posty: 918
Dołączył(a): 07 lut 2013, 08:27
Droga życia: 7
Zodiak: koza, strzelec

Re: Światło, żywioły..

Post 28 cze 2013, 18:31

Przebudzamy się, doznajemy nieznanego i jesteśmy przestraszeni.
Dużo ostatnio tu było takich wpisów z pytaniem : Co się ze mną dzieje?
Zmieniamy się. Chcemy tego czy nie, następują zmiany.
I nie ma żadnej jednej ścieżki, jednej drogi. Przeżycia każdego z nas są indywidualne, niepowtarzalne, nawet TAM..
W instytucie Monroe, na kursach /OOBE/ powiedziano, by uczestnicy doświadczeń, niechciane myśli zamknęli do kufra tak, aby ich nie rozpraszały..
Większość kursantów przeżywała bardzo różne sytuacje, nie powtarzały się one. Każdy z nich doświadczał czegoś innego.
Ale jedna pani powiedziała, że nie przeżyła nic. Mówiła, że miała wrażenie że jest zamknięta w ciemnym pomieszczeniu i nie może się poruszać.

W trakcie dyskusji po tym okazało się, że kilku panów nie mogło przestać myśleć o tej pani, / była bardzo atrakcyjna/ więc myślowo zamknęli ją do tego kufra.
To jest dobry przykład na moc naszych myśli.
Myśl, jest energią.
Kiedyś tam zrobiono doświadczenie Z MOCĄ MYŚLI. Czy jest energią, czy da się ją sfotografować?
Dało się. Była jasna kula nad instytutem.
Powtarzano doświadczenie z wysyłaniem myśli nad instytut, zawsze na fotografii było to widoczne.

Czyli moc myśli to energia, jaką mamy.
Zwiększamy ją, to silniej oddziałuje na otocznie i na nas.
Każdą energią, trzeba posługiwać się ostrożnie. Z pełną wiedzą o tym, że może ona komuś wyrządzić krzywdę.
ALE JAK TO JEST Z KAŻDĄ ENERGIĄ , MOŻE ONA PRZYNIEŚĆ NAM KORZYŚĆ.
baska Kobieta
 
Imię: Barbara
Posty: 918
Dołączył(a): 07 lut 2013, 08:27
Droga życia: 7
Zodiak: koza, strzelec

Re: Światło, żywioły..

Post 01 lip 2013, 22:00

Hm hm hm.

Co do mocy myśli...

W moim odczuciu sfera umysłu to takie biurko kreślarskie.
Co ciekawe, możemy iluzorycznie doświadczyć tego co zamierzamy zrobić.
Takie doświadczenie pozorne umożliwia nam podjęcie decyzji.
"Tak, to mnie spełnia, pragnę iść tam, uczynić to, zrobić tak a tak".

W tym momencie pojawia się uczucie wynikające z obcowania z efektem finalnym w naszej wyobraźni.
Może się to przejawiać jako poczucie inspiracji, silne postanowienie, pewność, pogodny spokój.
Nie ważny jest kształt tego uczucia, chodzi o to, że wynika ono bezpośrednio z nas.
Jest odpowiedzią na obraz, który w nas powstał i stosunek do niego.
Jakich czynów może dokonać osoba, o której możemy powiedzieć, że jest natchniona?
Dlaczego?
Ponieważ jest zamknięta w samowystarczalnym, wciąż samonapędzającym się energetycznym cyklu.
Czas pomiędzy wizualizacją celu a jego osiągnięciem tego co zamierzamy zależy od tej energetycznej dawki, która wynika z nas.
Dlatego osobę, którą zadowala sama wizualizacja celu, a energię która budzi się w niej by mogła ten cel osiągnąć, nazywa się "leniwą".
Bo jakby marnotrawi ten zastrzyk.
Który jest kompletnie za darmo.

Istnienie czasami nie chce iść jakby dalej, rozwijać się i stawiać się w jakby w kolejnych możliwościach.
Bardzo zadziwiał mnie ten fakt.
Że wystarcza nam pomyślenie o zjawisku, że możemy zrezygnować, z tworzenia, i pewnie dzieje się to z różnych przyczyn i powodów.

Z tego co mogłem zaobserwować tak ze swojego zachowania jak i innych, to że tworzenie jest kłopotliwe...
Bo jak coś stworzymy z miłości z poczucia piękna to chcielibyśmy by było to wieczne, by zostało uszanowane, by wywarło taki a taki oddźwięk.
Jest to bardzo trudne, głównie z odmienności naszego postrzegania.
Poprzez różne doświadczenia nie ma w nas pewnej wrażliwości, oglądu by dostrzec to co ktoś pragnął to przekazać.
Pojawia się poczucie nie-wartości, niezrozumienia ale i również zawiść, zazdrość...
A są to takie małe drzwiczki do strasznie przykrego licha - zemsty.
I nie ważne czy uważamy, że ktoś nie docenił nas, czy mamy jakiś afront do kreacji drugiego człowieka...
Działanie w afekcie to działanie w afekcie.
Ma ono miejsce, gdy działamy z przykrości.

W tym momencie pojawia się również najsmutniejsza kolej rzeczy...
Istnienie może obrazić się na twórców tak bardzo.
Oddzielić się od istnień na tak znaczną odległość...
Że odmówi im jakości bycia twórcą.
Mówimy teraz o takich rzeczach jak wyzysk, dominacja...
Istnienia urażone reakcją innych istot czy to na kreacje czy nawet na sam fakt istnienia...
Zaczyna gromadzić zasoby.
By odmówić wszystkim innym możliwość wyrażania opinii, poprzez wprowadzenie hierarhii...
Możliwości swobodnego kreowania otoczenia, poprzez przypisanie zasobów do wąskiego grona...

Dajemy innym to co nas spotkało...
To co stało się częścią nas.
Istota, która obraziła się egzystencjalnie na życie, świat, ludzi...
Świadomie lub nie będzie dążyć, do tego aby to spotkało wszystkich.

Patrząc po buddyjsku, to jest krzyk rozpaczy tej istoty o zrozumienie.
Patrząc jakby bardziej trzeźwo, to człowiek krzywdzi człowieka.
Po prostu.
Ponieważ może, bo ten świat jest zbudowany w dość jednak przykry sposób...

I ciągle krzywdzimy się wzajemnie.
Ponieważ tak niewiele wystarczy byśmy obrazili się na świat.
Byśmy sprzedali yo uczycie, które podsyca naszą kreację.
Która dodaje nam zawsze sił, która pompuje pasję przez każde zakamarki ciała.

Oddajemy to za urazę, którą rozprzestrzeniamy jak zarazę.
Jako, że to nigdy nie syci, nie niesie spełnienia, egzystencjalnego.
Potrzebujemy, istnieje wręcz wymóg, wedle, którego ma reagować świat.

Typowy mechanizm egotyczny, pt. "skoro ja nie mogę to nikt nie może", albo "skoro ja nie mogę, to ja wam pokażę jak bardzo mogę".

A że ludzie wałkujący taki rodzaj rzeczywistości nie mają dostępu do spełnienia...
Egzystencjalnego.
Buntują się również przeciwko temu, i odmawiają tego uczucia całemu światu.
Bo jak palant, który nie potrafił obcować pośród ludzi w jakiś naturalny, albo choć trochę harmonijny sposób i odłączył się od energii-matki i przez to jego życie stało się dosłownie chujowe...
To już nic nie może być po normalnemu.

Cierpienie to bardzo przykry wymiar egzystencji.
Ponieważ pochłania.
Wypacza myśli.
Ponieważ umysł zawsze będzie bronić istnienia.
Taką posiada rolę.
Zawsze będzie odwracał kota ogonem ponieważ jest po to by chronić istnienie.
By zaradzać.

Każdy z nas doświadczył w dzieciństwie obrażania się na wszystko.
Zobaczcie jakie były to bzdury.
Jak nieproporcjonalna była z obecnego punktu widzenia nasza reakcja.
Ale dla tamtego nas, dla ówczesnego umysłu, który potrafił dostrzec to co potrafił, lizak, albo autko to była sprawa egzystencjalna!
To jest szokujące odkrycie, dla mnie.
Bo w takim świetle wychodzi na to że ludzie nie wyrośli jeszcze z tego.

Ich ego otoczyło się mnóstwem rzeczy, które świadczą o tym, że to oni mają rację.
Ale mogą chełpić się tymi rzeczami tylko dlatego, że inni ich nie mają, a najczęściej nie mieli możliwości ich posiadać, a często nawet marzyć, bo ich umysł nie mógł poznać takiej rzeczywistości w której istnieją jakiekolwiek udogodnienia, dla egzystencji.

Cierpienie pasywne, niemożność kreacji również powiela ten patologiczny stan.
Jakiejś totalnej nierówności.
Kpiny z tego co nosimy w środku.

Czasami naprawdę zastanawiam się w jakim świecie dane mi było się urodzić...
Wszystko jest tak przykre.
Tak nieskończenie przykre.

Czasami czuję hańbę.
Jest mi wstyd, że jestem w stanie w ogóle się radować.
W obliczu tego wszystkiego co widzę, a co spotyka się z moim niezrozumieniem.
Z moim najwyższym niezrozumieniem.
Bo świat stał się irracjonalny.
A może zawsze był?

Może było tu jeszcze gorzej?

Nie wiem...
Ale wydaje mi się...
Wierzę oraz czuję...
Że istoty, które widząc to wszystko...
Poświęciły się transcendencji i szukaniu odpowiedzi...
Które spojrzały w siebie, i odkryły to uczucie.
Ten wszystko wybaczający żar, który pali się ogniem prostych słów.
Ludzkich.
Że te istoty zapaliły światło.
Otworzyły umysły na zrozumienie, na możliwość wyjścia z kręgu, który niesie nam zgubę...
Człowiek stworzył lampion.
W którym przekazywana jest prawda o nas.
O każdym z nas.
Nie jako zbiorze cyfr i medali z etykietami.
Tylko jako o cudzie życia.
O bezkresie tego czym jesteśmy.
O wolności, która jest wpisana w nas.
Człowiek, jako ucieleśniony akt woli, zdolny do kreacji, do dedukcji, do empatii, czucia więzi.
W każdym zakamarku naszej najprostszej nagości jesteśmy piękni.
Doskonali, przygotowani bezbłędnie, by doświadczać tego życia.
Wszystkiego Czym Ono Jest.
Wszystkiego czym jest w Istocie.

Ale nam jako zbiorowi obejmującemu całą ludzkość.
Wystarczy ten ogryzek.
Wygodny fotelik w domu i w pracy.
Psychologiczny gambit, który spowija wszystko w prawach dominacji.
Zasoby, które bezbłędnie odzwierciedlają mniemanie o sobie każdego człowieka...
Zjadamy jabłko, które jest jedno.
Z tym że dzielimy się na tych co biorą, tych co proszą i tych co nie mają.
Życia bez smaku.
Bez możliwości zasadzenia własnych owoców...
Bez swobodnego wyrażania uczuć płynących z obcowania...

I wszystko miga, odciąga i ukierunkowuje uwagę do rzeczy, które przemijają, które się psują i które ostatecznie nie są Ci dane byś je sobie miał.
Takich cech nabiera życie.
Takie stają się emocje...
Przygasłe, marne, ograniczone do strefy myślowej.
Nierealnej.
Nienamacalnej.
Nie mającej oddźwięku w sferze materii.

Działanie w spełnieniu jest pełne spokoju.
Jest delikatne.
Drobne.

Istnienia które oddzieliły się od tego uczucia, dążąc do postawienia na swoim w pewnym momencie, poprzez forsowanie sobie drogi uzyskały wyższą rękę.
Powstawały stanowiska zwierzchnicze, rządzące...
Które oczywiście były powołane ze szczytnych pobudek.
Z tym, że spełnione istnienie jest jakby ślepe, przepełnia je miłość do swojej kreacji.
I ustępuje.
Bo boi się o nią.
Wątpliwość, strach, poczucie nie-wartości...
Bardzo łatwo zaszczepić te rzeczy w dualnej rzeczywistości.
Niezwykle łatwo.

Człowiek sam zdał się na łaskę drugiego człowieka, w ogromnej dysproporcji sił.
Co się dzieje w Egipcie.
W tym czasie?
Jak "władza" która została wybrana przez ludzi i dla ludzi, może im się sprzeciwiać?
Tak mi się wydaje.
Prezydent to tylko figura, nie może sprzeciwiać się ludziom "swojego" kraju.
Bo jest jednym z nich.
On jest dla nich.
Ludzie uznają, że nie był to dobry wybór to się mówi "dziękuję".
To jest najodpowiedzialniejsza rola.
Prezydent to najwyższy strażnik tego po co wybrali go ludzie.
Tylko po to jest.
Nic innego.

Reprezentuje kraj, mówi w imieniu WSZYSTKICH.
Powinien być ze wszech miar najznamienitszy.
Ponieważ w jego rękach jest wielka Moc.

Niewyborażalna.
Istnienie dostaje w opiekę kraj.
I co robi?!

Obrazy, które stanowią część życia tych istot.
Czy to rozumiesz?
Oni to doświadczają osobiście.
Te doświadczenie determinuje to za co mogą się uważać.
O ich przyszłych wyborach.
I możliwościach, jakie będą mogli podjąć.
Determinuje to ich zdolność na otwarcie się na uczucia i wszystkie te stany świadomości, które możemy uważać za "wyższe" bardziej wspólne.
Oni nie mają innej możliwości jak to wycierpieć i starać się nie pęknąć, nie zacząć samemu powielać tych, których doświadczyli.

Nie wolno stawiać istnienia w takiej sytuacji.
Stawianie istnienia w tak skrajnym doświadczeniu, w egzystencjalnym doświadczeniu zaprzeczenia tego czego obraz każdy nosi w sobie, jest zabronione.

Nie jesteśmy tu po to.
By stawiać czoła urojonym scenariuszom.
Rodzimy się wolni, owoc miłości.
Zbliżenia, zaufania.
W pragnieniu przedłużenia teraźniejszego uczucia, które nas połączyło na przyszłość.
Po to dano nam umysł, który potrafi dedukować to co może nastąpić.

Byśmy mogli nadawać kierunek.
Taki jak najbardziej czujemy.
Taki jak spełni nas najbardziej.
Tak wszystkich jak i każdego z osobna.

Poczuj to i twórz.
Wszystko Już Jest.

Om

Obrazek
Avatar użytkownikaSinbard Mężczyzna
Blackbird
 
Imię: Mariusz
Posty: 1888
Dołączył(a): 20 kwi 2011, 13:05
Lokalizacja: Multiwersum.
Zodiak: Wodny Smok

Re: Światło, żywioły..

Post 02 lip 2013, 06:18

Rozpacz, cierpienie...
Po co?
Każdy jest niepowtarzalny, cudowny, każdy powinien docenić te dobra, które są nam dane w materialnym świecie.
Docenić SIEBIE.
Nie oglądać się na oceny innych, nie patrzeć na siebie przez pryzmat tych ocen.
Skoro kochamy siebie, pilnujemy, aby nikt obcy nam nie zakłócał spokoju.
Czemu JA mam się przejmować uwagami innych, skoro w mojej ocenie nie są prawdziwe?
Tak, kiedyś denerwowałam się, przejmowałam, szczególnie wtedy, gdy miałam poczucie krzywdy.
Przebudzenie dało mi to, że że spokojem /mniej więcej/ przyjmuję oceny innych. Czytam, słucham, analizuję, bo czasami kryją w sobie prawdę. I albo odrzucam,m albo korzystam z uwag.
Ale mam swoją przestrzeń, gdzie nie dopuszczam złych energii, więc nie ranią mnie one, nie cierpię.
Te nauki wypływają z rozwoju świadomości i dają nam poczucie SZCZĘŚCIA.
Tak, poczucie szczęścia.
Bo czym jest szczęście? To po prostu umiejętność cieszenia się z tego, co się ma. Docenianie SIEBIE i swoich osiągnięć.
Tu nie potrzeba akceptacji innych, to ja mam świadomość tego.
Tu często na forum czytam o odczuciach. I zadziwia mnie, że często ludzie dość dowolnie interpretują intencje innych. Nie wczytują się w słowa, tylko tworzą własne wyobrażenie tego, co ktoś miał na myśli.
Sama też tak kiedyś miałam.
Przebudzenie, rozwój osobisty, wzmocnienie własnej mocy itd. pozwoliło mi inaczej spojrzeć na świat i SŁUCHAĆ innych, zamiast tworzyć własne fantazje.

Czy zawsze? Nie. Nie jestem ideałem, ale od znerwicowanej, przewrażliwionej istoty, którą byłam kiedyś, odgradza mnie przepaść.

To jest to moje wielkie osiągnięcie. SPOKÓJ.
Zawiść, zazdrość...PO CO?
Dążyć do celu, nie stać w miejscu, coś tworzyć, ZARABIAĆ /to też jest ważne/ I CIESZYĆ SIĘ Z TEGO, CO SIĘ MA.
A że ktoś ma więcej? Niech ma, i co z tego?
MAM MOC TWORZENIA / WSZYSCY JĄ MAMY/ - i korzystam z niej na miarę swych potrzeb.
Czyli mam cel, WIERZĘ że tego dokonam / a to jest ta moc tworzenia, a w każdym razie jej podstawa/

Do ideału mi jeszcze daleko, ale czy muszę nim być?
baska Kobieta
 
Imię: Barbara
Posty: 918
Dołączył(a): 07 lut 2013, 08:27
Droga życia: 7
Zodiak: koza, strzelec

Re: Światło, żywioły..

Post 02 lip 2013, 11:07

A jaki jest ideał ?
shanti Kobieta
 
Posty: 14
Dołączył(a): 24 maja 2013, 18:09

Re: Światło, żywioły..

Post 02 lip 2013, 14:40

Dobre pytanie i przyznam, nie wiem jaki jest ideał.
Tu chciałam opisać to czego dokonałam, jakie zmiany udało mi się uzyskać.
Jeszcze wiele przede mną, jeszcze nie jest to wszystko zakorzenione i jak się nie pilnuję, to szybko wracają stare nawyki.
Te złe nawyki i złe myśli.
Potem znowu kontrola myśli, szukanie przyczyny i powrót na właściwą ścieżkę. Na szczęście coraz szybciej i łatwiej mi to przychodzi.
Czyli jest to ciągła praca nad sobą.
W skrócie napisałam, że ideałem nie jestem, bo popełniam błędy, mimo wiedzy.
baska Kobieta
 
Imię: Barbara
Posty: 918
Dołączył(a): 07 lut 2013, 08:27
Droga życia: 7
Zodiak: koza, strzelec

Re: Światło, żywioły..

Post 06 lip 2013, 12:37

Basiu, rozpoczęłaś temat o którym już jakiś czas myślę :-)
Wtrącę więc swoje "trzy grosze".

Moim znakiem zodiaku jest lew- związany ze słońcem ale jakoś nigdy szczególnie nie utożsamiałam się z tym co reprezentuje. Mam bardzo jasną karnację z piegami i jako kilkuletnie dziecko skrywałam się przed promieniami słonecznymi pod kapeluszami i kremami z wysokim filtrem. Lato było dla mnie męczarnią, nienawidziłam iść po ulicy i pocić się pod wpływem prażącego słońca. Nigdy , jak większość ludzi nie leżałam plackiem na plaży, w morzu i jeziorach pływałam tylko wieczorami a urlop z moim mężem w południowych krajach był dla mnie ogromnym wyrzeczeniem. Sądziłam, ze jestem dzieckiem nocy, księżyca, deszczu :D

Nawet moje mieszkanie zostało urządzone w surowych barwach, przypominających ziemię. Garderoba- dominacja czerni, szarości, czasami coś białego lub czerwonego. Generalnie bardzo dobrze się czułam własnie w ciemnym otoczeniu i takich kolorach.

Sytuacja zmieniła się ok roku temu, kiedy praktycznie całe moje życie wywróciło się do góry nogami. Zmieniło sie też moje podejście do kolorów a raczej do światła, zaczęłam szukać slońca i jasnych barw. przestalam nosić ciemne ubrania, w tej chwili wybieram białe, beżowe, pastele, pomarancze, zielenie. ściany w moi mieszkaniu samodzielnie pomalowałam na biało (mąz prawie nie dostal zawalu jak po delegacji wrocil do domu :-), pousuwalam ciemne zasłony, wpuscilam dużo swiatła, zrobiło sie radosnie, swieżo, swietliście... A od kilku miesiecy wychodząc codziennie z domu wystawiam pyszczek ku slońcu, nie wiem czy to kwestia wieku i przyzwyczajenie się moze w jakimś stopniu do słońca czy cos innego ale nie mam żadnych większych problemów ze skórą w porownaniu z tym co było kiedyś. jakos tak instynktownie szukam światła, slońca, nie przeszkadza mi nawet fakt, że czasami od nadmiaru się pocę ;-P

Przyznam się, ze nigdy nie słyszałam o odzywianiu się światłem, dopiero po przeczytaniu postu Basi poszperalam w necie. Kontrowersyjne ale nie moge oprzeć się wrażeniu, ze wcale nie takie bez sensu jak mi sie na poczatku wydawało.
Avatar użytkownikaIsabellaSempere Kobieta
...
 
Imię: Isabella
Posty: 86
Dołączył(a): 23 lis 2012, 00:12
Droga życia: 5
Zodiak: Lew

Re: Światło, żywioły..

Post 06 lip 2013, 20:52

Ja mam pokój pełen słońca.
Poleciłam go pomalować /kolor słoneczny/ i było dla mnie oczywistym, że sufit będzie biały.
Wchodzę do pokoju i pełne zaskoczenie. Pół sufitu już pomalowali na kolorek.
Po namyśle stwierdziłam, a niech tak już zostanie.
Parę razy zostałam przyjemnie zaskoczona. Wchodzę do pokoju i myślę, jaki piękny mamy dzień!
Patrzę przez okno, a tam deszczowo i pochmurno....
To mój słoneczny sufit dał tak wspaniały efekt.

Kolory są dla mnie ważne, choć działam instynktownie. Gdy byłam w toksycznym związku, to zawsze musiałam mieć coś czerwonego. Jeśli nie bluzka, to choć czerwony pasek na skarpetkach.
Potem wyczytałam, że czerwień ma nas chronić od złego...
Dziś nie mam nic czerwonego, nie czuję takiej potrzeby.

Ja jestem strzelec i to taki typowy. Jak czytałam opisy, to idealnie pasuję do wzorca.

Ja nie jestem przekonana do odżywiania się światłem. Za dużo jest anorektyczek, które umierają wskutek niedożywienia.
Dzieci w Afryce masowo giną z głodu.
Może komuś się udało, nie wiem.
Za dużo jest przykładów, że jednak człowiek powinien jeść.
baska Kobieta
 
Imię: Barbara
Posty: 918
Dołączył(a): 07 lut 2013, 08:27
Droga życia: 7
Zodiak: koza, strzelec

Re: Światło, żywioły..

Post 14 lip 2013, 06:27

Żywioły,
Nastały czasy, gdy przyroda jest nieprzewidywalna.
Susze, powodzie, trzęsienia ziemi i wybuchy wulkanów.
Ciekawe, jakie są prawdziwe przyczyny tak gwałtownych reakcji ziemi?
1- czy to nasze myśli /filmy i czarne scenariusze/ to spowodowały?
2- Czy to ziemia choruje i tak jak chory człowiek reaguje ? /zauważcie to podobieństwo: susze- gorączka, powodzie - katar, trzęsienia ziemi -dreszcze. /
3-Czy po prostu jest to normalny cykl zmian na ziemi?

Ziemia jest ogromnym, żyjącym organizmem. Do dziś nie znamy wszystkich zależności, nie potrafimy jeszcze rozumieć przyczyn i skutków.
Antybiotyki potrafią wyjałowić organizm człowieka z potrzebnych bakterii, tak samo pestycydy to robią z ziemią.
Trują nie tylko to co złe, ale przy okazji wszystko, co dobre. Co niezbędne dla prawidłowego funkcjonowania organizmu.
Dopiero odkrywamy, jak cenne są bakterie i wirusy. Bez nich zginęłoby życie.
Niedawno czytałam, że w Czarnobylu pojawiły się bakterie czerpiące energię z napromieniowania. /czyli likwidujące skutki wybuchu/ !!!
Jestem pełna podziwu dla zaradności, skuteczności działań, natury. Oby tylko człowiek jej nie przeszkadzał, to ona sobie poradzi.
baska Kobieta
 
Imię: Barbara
Posty: 918
Dołączył(a): 07 lut 2013, 08:27
Droga życia: 7
Zodiak: koza, strzelec

Re: Światło, żywioły..

Post 28 lut 2015, 18:33

Nie zastanawiałam się nigdy nad tym, nie wiem nawet co myśleć na ten temat. Faktom się jednak nie zaprzecza, jasnowidze znani byli od wieków, uzdrowiciele również, moim zdaniem udało im się posiąść wiedzę niedostępną dla zwykłego człowieka. Myślę że takich uzdrowicieli jak np.Jan Popko było by o wiele więcej. Reasumując nie wierzę żeby taka "moc" była dla wybrańców. ;)
Avatar użytkownikalenka111
 
Imię: Marlena
Posty: 8
Dołączył(a): 08 maja 2012, 16:39

Re: Światło, żywioły..

Post 07 kwi 2015, 08:10

Każdy może w sobie rozwinąć "moc"
Jeden ma naturalny talent i jeśli o niego dba, to będzie wybitny w swojej dziedzinie.
Inny może po prostu wykorzystać go, by lepiej mu się żyło.
A jeszcze ktoś inny uzna, że to bzdury.
baska Kobieta
 
Imię: Barbara
Posty: 918
Dołączył(a): 07 lut 2013, 08:27
Droga życia: 7
Zodiak: koza, strzelec

Re: Światło, żywioły..

Post 01 lut 2016, 21:21

Aby bezpośrednio żywić się praną, czyli Boską energią, która jest dostarczana poprzez między innymi słońce, trzeba mieć odpowiednio rozwinięte ciało astralne, u większości ludzi jest ono na poziomie embrionu.
Jak zapoczątkować proces ewolucji duchowej i rozwój ciała astralnego napisałem w tym poprzednich postach, i znowu muszę to przytoczyć:
Otóż liczą się tylko nadwysiłki i aż głośno o tym we wszystkich religiach, których podstawą jest miłość i współczucie. Sprawa wymaga systematycznej pracy, która polegająca na zaparciu się samego siebie i czuwaniu w teraźniejszości, aby poznać prawdę o tym, że nie jesteśmy panami siebie, że działamy automatycznie i nie potrafimy nawet, przez kilkanaście sekund trwać w tu i teraz....
Jeżeli uważasz inaczej to spróbuj, jeśli masz na tyle odwagi, bo prawda będzie gorzka, zrób sobie następujące doświadczenie, nastaw sobie komórkę na budzenie, co pięć minut i się przekonaj o tym, że śnisz na jawie, że nie potrafisz utrzymać świadomość w teraźniejszości, obserwując swój umysł i co się w nim dzieje, a skoro tak to, jakie ma dla ciebie znaczenie to odradzanie się skoro i tak przebywasz w śnieniu na jawie.
Spróbuj pamiętać swój oddech, bądź jego świadomym, jeśli uda ci się przez parę minut to sukces, a jeśli dojdziesz do dwunastu minut, to chętnie udzielę następnej lekcji...
Arkady
Arkady Mężczyzna
pilnuj swojego wnętrza
 
Imię: Arkadiusz
Posty: 15
Dołączył(a): 17 sie 2006, 15:40
Droga życia: 5
Typ: mediator
Zodiak: byk

Powrót do działu „Parapsychologia i psychotronika”

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 2 gości