Psychologia, działanie mózgu.

Związki

Post 02 kwi 2009, 19:42

To wklejam z działu o snach - ale dotyczy związków:
ssilvia napisał(a):Twój post a to, że ostatnio gdzie by nie spojrzeć, widać same takie posty i wołanie o pomoc. W moim otoczeniu widzę same nieudane związki i małżeństwa po rozwodach. Ludzie którzy się kochali, w tej chwili nie mogą na siebie patrzeć. I jak tak na to patrze, to czasami się zastanawiam, czy rzeczywiście nie lepiej być samemu. Na szczęście w chwili gdy kogoś poznajemy i ten ktoś wywraca w pozytywnym znaczeniu nasz świat do góry nogami, nie myślimy o tym, że za rok, dwa, trzy... wiele z tego nie zostanie i że ze wszystkich osób jakie w danej chwili znamy, ta jedna ma właśnie największe szanse zostać naszym potencjalnym wrogiem w przyszłości. Dlaczego tak się dzieje ?

Przede wszystkim - dlaczego tyle nieudanych związków wokół i tyle rozwodów? Dla mnie to jest jak najbardziej oznaka dochodzenia do zdrowia społeczeństwa. Myślę, że stanie się to oczywiste, jeśli weźmiemy pod uwagę, jak wyglądały związki wcześniej, jeszcze kilkadziesiąt lat temu. (Wyglądały tak, że oficjalnie nikt o niczym nie mówił i jeśli np. kobieta była nieszczęśliwa, to nie mogła dać po sobie tego poznać; rozwody były napiętnowane społeczna dezaprobatą).

Obecnie wywlekane są na powierzchnię różne dotychczasowe tematy tabu, mamy większe możliwości komunikacji i rozmowy o problemach społecznych niż nasi rodzice, szybciej dochodzimy do tego, co jest niewłaściwe i uświadamiamy sobie czego chcemy a czego nie oraz jakie mam prawa. (Oczywiście dzieje się tak nieprzypadkowo, jednak tutaj pominę tą kwestię). To trochę jak symptomy od dawien dawna chorego organizmu (społeczeństwa), który wreszcie zaczął walczyć o prawo do życia.

Na razie tyle. Poruszyłaś jednak wiele ważnych kwestii; podstawową z nich moim zdaniem jest: czemu w ogóle istnieje coś takiego, jak związek?
Avatar użytkownikaEnlil Mężczyzna
Earth is my home now
 
Imię: Enlil
Posty: 827
Dołączył(a): 17 mar 2009, 22:04
Lokalizacja: An
Droga życia: 7
Zodiak: Panteon

Post 02 kwi 2009, 23:20

@Enlil
Bracie 'kilkadziesiąt lat temu' Polska była pogrążona w stanie wojen, ciągłego uciśnienia oraz niespokoju. Faktycznie kobiety były szczególnie napiętnowane, być może przyczyniło się to do mniejszej ilości rozwodów, lecz z tego co opowiadała mi moja babcia ludzie decydowali się kroczyć wspólną ścieżką w bardzo młodym wieku (śluby gdy mieli po 16-17 lat) z tego powodu że razem łatwiej było przetrwać ciężkie czasy. Ludzie trzymali się razem bo razem było łatwiej - myślę że ten aspekt też należy wziąć pod uwagę.
Czy można więc jakoś tłumaczyć czym jest spowodowany wzrost rozwodów? Myślę że to zwyczajny proces towarzyszący rozwojowi każdego narodu, podobnie jak proces ateizacji w krajach wyżej rozwiniętych (z tego co zauważyłem i u nas w Polsce się ten proces zaczyna).
'Nie bój się cieni, one świadczą o tym, że gdzieś znajduje się światło.'
Avatar użytkownikaTwójCień Mężczyzna
micro_space
 
Posty: 100
Dołączył(a): 02 kwi 2009, 21:30

Post 02 kwi 2009, 23:36

Tak, to prawda, ludzie łączą się w pary żeby zyskać stabilizację - większą pewność przyszłości... Z tego co czytałem, od czasu kiedy rzeczywiście zaczął się 'kryzys' gospodarczy, a może raczej od kiedy zaczęły o tym trąbić gazety i telewizja na okrągło, okazuje się, że nagle co najmniej kilkukrotnie wzrosło zainteresowanie ślubami, a spadło zainteresowanie rozwodami... Ludzie myślą - normalnie może poczekał(a) bym z tą decyzją jeszcze trochę, ale nadchodzą trudne czasy, kto wie co będzie za jeszcze trochę? A dwóm osobom razem łatwiej się utrzymać, bo jeśli jedna z nich straci pracę, to zawsze jeszcze pozostają zarobki drugiej... Z tego samego powodu spada aktualnie chęć do rozwodzenia się, bo może mi z nim/nią tak źle, ale jednak w razie problemów finansowych - wszystko rozkłada się na dwa... Zawsze łatwiej udźwignąć...
"Zgodnie z zasadami aerodynamiki trzmiel nie powinien latać,
ale trzmiel o tym nie wie, więc i tak lata."
"Cats are known to see within the dark. Yet, if you had sight like a cat, even for one day, would you really want to see what's in the dark?"
Avatar użytkownikaTil Mężczyzna
Poszukujący
 
Posty: 1614
Dołączył(a): 31 sty 2006, 02:56
Lokalizacja: Bolesławiec - Wawa
Droga życia: 11
Zodiak: tygrys

Post 03 kwi 2009, 09:42

Tak, wiele osób zakłada formalne związki ze strachu. Na pewno na jakimś etapie rozwoju (zarówno indywidualnego jak i całych narodów) jest to ważne doświadczenie. Jednak, jak pokazują ostatnie lata, sytuacja się zmienia.

A propo 'kilkudziesięciu lat' - miałem bardziej na myśli lata ok. 70- u nas (wtedy moi rodzice się pobrali). Patrząc po ciotkach i wujkach, chociaż część z nich jest całkiem szczęśliwych w związkach, to jednak widzę, że tradycja trzyma ich w silnych okowach. Ja obecną sytuację postrzegam pozytywnie - to coś jak bunt przeciwko skostniałym strukturom.
Avatar użytkownikaEnlil Mężczyzna
Earth is my home now
 
Imię: Enlil
Posty: 827
Dołączył(a): 17 mar 2009, 22:04
Lokalizacja: An
Droga życia: 7
Zodiak: Panteon

Post 04 kwi 2009, 14:45

Wg mnie zwiazki to moze nawet nie zawsze celowy ale podswiadomy egoizm, moze nawet nei egoizm tylko poprostu dbanie o wlasne dobro :) Kazdy dazy do tego zeby miec jak najwiecej przyjemnosci w zyciu, zeby miec to co najlepsze, to jest naturalne. Zeby nikt mi nie zabral "mojej polowki" to sie wchodzi w zwiazki, "On/a jest moj/a" :D
Wiadomo ze jest milosc, zakochanie, przywiazanie itd. i zeby nadal trzymac przy sobie te uczucia, odczucia to sie kazdy stara jakos na stale przypisac do siebie, poprzez taki np zwiazek, potem slub. Pobudki ekonomiczne, jak podkreslil Til, tez sa takim dbaniem o wlasne dobro. (Dawniej to pewnie i sie przymuszalo do slubow, tak slyszalem).

Nadal wiekszosc uznaje np sakrament malzenstwa jako siwietosc, wiec po takim slubie nawet jak to malzenstwo ma niewiele wspolnego z malzenstwem, to sa ze soba bo jak mozna zerwac taki slub... Z slubem cywilnym ludzie juz nie maja takich rozterek moralnych. Ale ludzie juz inaczej zaczynaja patrzec na swiat i stad rozwody, widza ze nie spasowali sie to dowidzenia (inna sprawa, po co brali tak szybko slub skoro sie nie znali, ale tez, czym ma byc slub...)
Osobiscie uwazam ze gdyby nie slub koscielny to np moi rodzice i mysle ze wielu waszych, juz po 50 razy by sie rozwodzilo ;)

Az dziwne ze takie pingwiny nie biora slubow a lacza sie w pary na cale zycie :D
Ona: Kocham Cie!!! A Ty mnie tez?
On: Tak, Ciebie TEZ.
xD
Avatar użytkownikaMeph Mężczyzna
 
Posty: 1056
Dołączył(a): 06 gru 2005, 14:50
Droga życia: 4
Zodiak: Waga, Bawół

Post 06 kwi 2009, 00:08

Meph napisał(a):Az dziwne ze takie pingwiny nie biora slubow a lacza sie w pary na cale zycie

To ja chyba w genach mam jakiegoś pingwina :D może z poprzedniego wcielania :P
"Twoja największa siła polega na swobodzie wyboru. Dlatego wybierz szczęście, zdrowie, wszelkie dobro, piękno, mądrość prawdę i miłość." ;)
Avatar użytkownikassilvia Kobieta
 
Posty: 377
Dołączył(a): 29 maja 2007, 17:26
Droga życia: 4
Typ: TakaJednaJędzaMała
Zodiak: Żarłacz Tygrysi

Post 06 kwi 2009, 00:38

Witam

Z punktu widzenia społecznego związki rzeczywiście wyrażają egoizm ludzki i jest to fakt, który sam z siebie nie dyskwalifikuje świętości małżeństwa tylko je fałszuje. Natomiast jeżeli zwrócimy się bardziej w kierunku doktryn ezoterycznych wygląda to już zupełnie inaczej. Tak czy siak prawda jest taka, ze chociaż maż i żona różnią się zewnętrznie jako mężczyzna i kobieta, to jednak w związku ich wnętrza są bardzo do siebie podobne, a jeszcze głębiej są jednym i tym samym. A tu już nie ma miejsca dla egoizmu, ponieważ cokolwiek robisz dla drugiej osoby, robisz to dla siebie i odwrotnie. Uświadomienie sobie tego wspólnego mianownika jest tu niezwykle ważne, bowiem poprzez związek małżeński każdy ma możliwość doświadczenia związku z całym wszechświatem. Maz poprzez żonę, a żona poprzez męża. Przy czym partner jest tutaj nie jako pierwszym stopniem ku jedni........

Pozdrawiam
Misterium Christi
Avatar użytkownikaApollo Mężczyzna
 
Imię: Apollo
Posty: 397
Dołączył(a): 26 mar 2008, 16:19
Lokalizacja: Dublin, Irlandia
Droga życia: 8
Zodiak: Wodnik

Post 06 kwi 2009, 09:28

Na szczęście nieco odeszliśmy od tematu tzw. racjonalizowania związków - nie tylko formalnych. Kiedyś jako dziecko pytałem dorosłych po co bierze się ślub - i mniej więcej za każdym razem słyszałem powody typu: a jak na starość sobie poradzisz? łatwiej opłacać rachunki; dzieci mogą wnieść do Twojego życia coś (tak jakby jakaś wewnętrzna pustka musiała zostać zapełniona czymś z zewnątrz) itp. To właśnie moim zdaniem jest racjonalizowanie - dopasowywanie do już zaistniałych faktów jakiegoś uzasadnienia, tak, żeby racjonalny umysł nie domagał się ich dalej (a prawda i tak swoją drogą). Ta powszechna skłonność nie dotyczy zresztą tylko związków.

Jest wiele prawdziwych powodów, dlaczego ludzie łączą się w pary - niektóre z nich są lepiej osądzane społecznie, inne - gorzej. Dziewczyna, która ucieka z lekcji, by spotykać się z mechanikiem samochodowym z reguły zostanie napiętnowana przez dorosłych, oceniających życie z bardzo materialistycznego punktu widzenia - i będą chcieli nawrócić ją na właściwą, materialistyczną drogą.

No, oczywiście, pieniądze lub ciało potencjalnego partnera też są jednym z powodów. Jakiś czas temu kolega mi mówił, że zerwał, bo jej koleżanki za jego plecami ciągle wypytywały jego dziewczynę o to, czy jest bogaty, jaki ma samochód etc. Wszystko zależy od podejścia - i będziesz ponosił(a) odpowiednie do niego konsekwencje. Traktowanie innych ludzi jak towar nie uważam za coś złego - problem polega tylko na tym, że nikt nie chce przez innych być tak traktowany ;) No ale ludzie nie są konsekwentni: próbują skusić płeć przeciwną swoim majątkiem, ciałem itp. a jednocześnie oczekują, że druga osoba zobaczy w nich coś po za tym. To trochę tak, jakby śpiewać w kościele Britney Spears i oczekiwać, że uznają Cię za osobę religijną.

Mieliśmy powody racjonalne, materialistyczne, są też bardziej idealistyczne powody. Ale tutaj znowu trudno o umiar; to tak, jak w innym temacie napisała Ssilvia: że często idealizujemy drugą osobę.

Kiedyś czytałem, co mają do powiedzenia na temat związków tzw. mistrzowie ze Wschodu. Twierdzili, że ludzie się przyciągają, bo w kimś innym próbują odnaleźć dopełnienie siebie samego (zresztą mamy powiedzenie: szukać drugiej połówki). To by też wyjaśniało, czemu do związków podchodzi się tak emocjonalnie. Myślę, że często podświadomie szukamy cech, których nam brakuje, a uważamy za atrakcyjne. Jeśli ujrzymy je w kimś, to zaczynamy taką osobę często idealizować - wyobraźnia zapełnia domysłami wszystko, czego nie wiemy na jej temat. Nasze oczekiwania co do niej osiągają wyżyny - a potem stykamy się z rzeczywistością: druga osoba, nie dość, że myśli to samo o nas, to jest tak samo niepełna, niedoskonała.

Jest z pewnością więcej powodów, ale już i tak dużo dzisiaj napisałem.
Avatar użytkownikaEnlil Mężczyzna
Earth is my home now
 
Imię: Enlil
Posty: 827
Dołączył(a): 17 mar 2009, 22:04
Lokalizacja: An
Droga życia: 7
Zodiak: Panteon

Post 12 kwi 2009, 15:25

Gdzieś słyszałem takie zdanie że małżeństwo powinno zostać traktowane jako zwykła umowa między dwoma osobami, z której można zawsze wystąpić bez szkody dla drugiego. Niestety katolicy traktują rozwód jako złamanie świętości, i to mnie niepokoi - miłość, niestety, jest ulotna. Nic nie trwa wiecznie. I po co przeszkadzać naturze?
Bubeusz 18:36:27
tam gdzie jest zbiorowisko, tam ktoś musi kierować, a tam gdzie ktoś kieruje, tam nie ma Przebudzonych.

http://skxr.za.pl
http://www.lastfm.pl/user/SKX_Rapomedyk
http://odsiebie.com/pokaz/2008422---42d7.html
Avatar użytkownikaskexin Mężczyzna
SKX Rapomedyk
 
Imię: Michał
Posty: 453
Dołączył(a): 30 sty 2008, 19:46
Lokalizacja: Wałbrzych
Droga życia: 11
Typ: 4w5, wiem że to okropne
Zodiak: Ryby

Post 13 kwi 2009, 00:59

skexin napisał(a):miłość, niestety, jest ulotna. Nic nie trwa wiecznie. I po co przeszkadzać naturze?

Moim zdaniem nie jest ulotna, pod warunkiem, że mówimy o prawdziwym uczuciu. Weźmy miłość matki do dziecka, jej nie zabije rutyna, codzienne kłopoty. Bez względu na to jakie by to dziecko nie było, dla matki będzie jedyne, niepowtarzalne, kochane i nie zamieni sobie na inne bo coś tam. W relacji, kobieta – mężczyzna chyba trudniej o takie uczucie. Wszystkiemu winna jest początkowa chemia. Oczekujemy, że będzie trwała wiecznie, a to ona jest właśnie ulotna .Myślimy, że kogoś kochamy a tak naprawdę jesteśmy w tym kimś co najwyżej zakochani. I też nie do końca w tej osobie - bo dopiero ją poznajemy, odkrywamy - a w kimś kim chcielibyśmy, żeby ten ktoś był. I nagle, któregoś dnia szok, nasz ukochany/a jest "zwyczajnym" człowiekiem :P takim jak my ;)
"Twoja największa siła polega na swobodzie wyboru. Dlatego wybierz szczęście, zdrowie, wszelkie dobro, piękno, mądrość prawdę i miłość." ;)
Avatar użytkownikassilvia Kobieta
 
Posty: 377
Dołączył(a): 29 maja 2007, 17:26
Droga życia: 4
Typ: TakaJednaJędzaMała
Zodiak: Żarłacz Tygrysi

Post 14 kwi 2009, 14:54

Wiesz, ja generalnie jestem upośledzony w kwestii miłości, widzę tylko to co dzieje się między innymi. Ale za bardzo nie wiem czemu dzisiaj tak się trąbi o tych rozbitych małżeństwach. Generalnie wiadomo że media starają się nas zastraszać, ale chyba coś w tym jest.

Generalnie zakładam że duży procent związków rozwalaja kłótnie majątkowe, mniej więcej taki sam alkoholizm, potem zakochanie w kimś innym, no ale właśnie, z jakiego powodu uczucie wygasa? To nie jest chyba tylko kwestia głupich hormonów?

Ja tylko zaofftopuje i powiem że rzadko będę wpadał na forum bo mam dużo innych rzeczy do zrobienia i w ogóle to lubię sobie wyskoczyć z domku. :thumbright:
Bubeusz 18:36:27
tam gdzie jest zbiorowisko, tam ktoś musi kierować, a tam gdzie ktoś kieruje, tam nie ma Przebudzonych.

http://skxr.za.pl
http://www.lastfm.pl/user/SKX_Rapomedyk
http://odsiebie.com/pokaz/2008422---42d7.html
Avatar użytkownikaskexin Mężczyzna
SKX Rapomedyk
 
Imię: Michał
Posty: 453
Dołączył(a): 30 sty 2008, 19:46
Lokalizacja: Wałbrzych
Droga życia: 11
Typ: 4w5, wiem że to okropne
Zodiak: Ryby

Post 18 kwi 2009, 13:29

Ja się częściowo zgadzam z ssilvia. Początkowe uczucie w relacjach mężczyzna - kobieta tworzy ta cała "chemia" :roll:. Wtedy ta druga osoba wydaje się kimś ponadczłowieczym, niezwykłym, marzymy by ją dotknąć, usłyszeć, czy cokolwiek... jest jak obiekt pożądany. Ale to, że po czasie staje się tym "zwykłym człowiekiem" nie musi wcale oznaczać niczego gorszego :] wtedy najprawdopodobniej zaczynamy myśleć bardziej racjonalnie. Cała chemia uspokaja się i zauważamy z "czym" mamy do czynienia. Oczywiście nie ma jakieś ogólnej reguły... ale zazwyczaj wtedy zaczynamy budować jakieś plany. Wspólne plany. Jeżeli wizja tych planów nas nie przeraża, a wręcz z całych sił do nich dążymy, jeżeli pragniemy udziału także tej drugiej osoby, to znaczy, że weszła ona do naszego życia. Cyż nie? ;] Zdarza się też na odwrót... że po wypaleniu się tej intensywnej chemii, niezadowalamy się myślami o tej osobie i mamy "apetyt" na kolejną dawkę.
Warto też dodać, że jesli zaistnieje pomiędzy dwojgiem ludzi ta prawdziwa miłość i mówimy o 'wiecznym uczuciu' to ta chemia jest... może nie tak silna jak za pierwszym razem, ale zawsze jest. To początkowe zafascynowanie można porównać do czegokolwiek robionego po raz pierwszy. Poznawanie czyjejs osobowości, ciała, upodobań, zachowań itp. zawsze na początku jest najbardziej intrygujące.
Ale przecież warto pamiętać, że przy odrobinie fantazji i zaangażowania, wcale nie musi w związkach być coraz nudniej - WBREW POZOROM.

Co do rozwodów... myślę, że powody mogą być różne... a przede wszystkim nadmierna pogoń za czymś w pojedynkę (najprostszy chyba przykład - kariera). Małżeństwo jednak do czegoś zoobowiązuje jakby nie patrzeć i czy jest zawarte w formie jakieś umowy, świętości itp nie ma znaczenia. Ludzie jednak mają potrzeby, czegoś oczekują... a konflikty zazwyczaj nie biorą się znikąd. Ktoś też chyba wspomniał o tym, że sprawa rozwodu ma coraz większe przyzwolenie i może takim ludziom zabieganym, w pogoni za czymś i znudzonych... łatwiej jest po prostu skończyć tą drogę, niż poszukać gdzieś obok pomocy i potrudzić się trochę żeby coś na nowo odnaleźć. A przecież tak modne jest ostatnio bycie tzw. singlem. Jest się wtedy samowystarczalnym (?). Ja osobiście nie widzę sensu w takim życiu... moim celem, a raczej pragnieniem jest rodzina.
Hmmm ktoś też wspomniał, że wchodząc w związek objawia się też pewien egoizm (zapewnienie sobie jakiejś stabilności itp.). Pewnie tak jest - ludzka rzecz. Kto z nas nie chciałby wiedzieć, że w razie "w" nie zostaniemy sami? Ale też wydaje mi się, że trzeba spojrzeć z trochę innej perspektywy (uświadamiając sobie po co jest związek). Czy nie łatwiej jest cieszyć się z kimś w dwójkę? I czy nie poczujemy się bardziej spełnieni?
No i ostatnia kwestia - Po co jednak małżeństwo tylko właśnie ze względu na to zapewnienie sobie dóbr w razie problemów i tej stabilności? Przecież jeśli w tym wszystkim nie będzie miała miejsce miłość i jeśli bez zaangażowania będziemy podchodzić do założonej przez nas rodziny - to wszystko nie będzie miało sensu. Każdy jako człowiek jest zdrowo egoistyczny (bo chce przetrwać), ale egoizm nie przetrwa ujawniając się w związku. Musi zrodzić się jakaś przyjazna symbioza :]
Tajemnica Kobieta
 
Imię: Natalia
Posty: 1
Dołączył(a): 09 sty 2009, 23:07
Droga życia: 8
Typ: 4w5 (hm bardziej pasuje po prostu typ 4)
Zodiak: Byk / Kogut

Post 18 kwi 2009, 14:37

nadmierna pogoń za czymś w pojedynkę


To jest fakt. Dzisiaj trzeba rozpychać się w tłumie i robić dla samego siebie, miłość schodzi na dalszy plan. Jeśli ktoś żyje samemu jest dobrze postrzegany bo nie żyć z pracy tej drugiej osoby, albo właśnie na nią harować. No a co jeżeli to ta druga osoba przestanie się Tobą interesować? ... Jeszcze gorzej. =D> =D>
Bubeusz 18:36:27
tam gdzie jest zbiorowisko, tam ktoś musi kierować, a tam gdzie ktoś kieruje, tam nie ma Przebudzonych.

http://skxr.za.pl
http://www.lastfm.pl/user/SKX_Rapomedyk
http://odsiebie.com/pokaz/2008422---42d7.html
Avatar użytkownikaskexin Mężczyzna
SKX Rapomedyk
 
Imię: Michał
Posty: 453
Dołączył(a): 30 sty 2008, 19:46
Lokalizacja: Wałbrzych
Droga życia: 11
Typ: 4w5, wiem że to okropne
Zodiak: Ryby

Post 18 kwi 2009, 19:51

Ja myśle że ludzie się rozwodzą bo mogą.
Kiedyś w większości mogli sie co najwyżej rozejść (przed zawarciem małżeństwa).
Wiadomo nacisk społeczeństwa, finansowe sprawy itd
Nic nowego nie napisałem, wiem...
Avatar użytkownikaSławek Mężczyzna
 
Imię: Sławomir
Posty: 144
Dołączył(a): 10 maja 2005, 09:45
Lokalizacja: Bielsko/Warszawa

Post 19 kwi 2009, 22:28

Skexin napisał(a):no ale właśnie, z jakiego powodu uczucie wygasa? To nie jest chyba tylko kwestia głupich hormonów?

Nie to miałam na myśli. Nie uważam, że uczucia to kwestia hormonów, tylko to co napisała Tajemnica, POCZĄTEK znajomości głównie opiera się na chemii, wzajemnym przyciąganiu, pragnieniu. To co wtedy przeżywamy jest tak intensywne, że mylimy to z wielkimi uczuciami do tej drugiej osoby. Również, szczególnie w młodym wieku, mamy tendencje do myślenia, iż z taką samą intensywnością będziemy czuli i przeżywali swoją miłość cały czas. A ona się zmienia i jak napisała Tajemnica nie koniecznie na gorsze ;) Uniesienia troszkę opadają ale właśnie wtedy możemy spojrzeć na partnera/partnerkę realnym okiem i tak naprawdę dopiero wtedy mamy możliwość zbudowania czegoś trwałego. Jeżeli jednak pary podejmują decyzje o wspólnym życiu szybko, w oparciu tylko o początkowe zauroczenie i myślą że tak właśnie wygląda prawdziwe uczucie, to w konfrontacji z troskami dnia codziennego może ich czekać ( a raczej na pewno) duże rozczarowanie.

A dlaczego decydujemy się na małżeństwo ?

Moim zdaniem odpowiedź jest prosta, chcemy z tym kimś być ;) Oczywiście, żeby razem iść przez życie nie potrzebujemy papierka ale taki model życia zakorzeniony jest chyba w każdej szerokości geograficznej na Ziemi, że nawet jeżeli myślimy inaczej, to inni nie dadzą Nam zapomnieć, że czegoś jednak nie dopełniliśmy w życiu i chyba coś z z Nami nie tak.
Drugi powód to to co pisał Meph, chcemy sobie kogoś zaklepać on/ona jest moj/a a małżeństwo ma być chyba takim naszym gwarantem. Chociaż jak widać nie jest :P
Trzeci powód, chęć wstąpienia w związek małżeński odbieramy jako siłę naszych uczuć. Jeżeli dwoje ludzi będzie myślało podobnie, że do wzajemnego życia i szczęścia nie potrzebują żadnego papierka, to wszystko jest w porządku. A co jeśli w ten sposób myśli tylko jedna strona ? Postawcie się teraz w sytuacji osoby, która kocha i myśli o wspólnym życiu. Panie niech czekają na oświadczyny a Panowie niech sobie wyobrażą sytuacje kiedy się oświadczają a ukochana mówi Wam że owszem was kocha, no ale nie jest zwolenniczką małżeństwa. Nie mielibyście żadnych wątpliwości ? Jeżeli mnie kocha to powinien/a się oświadczyć/ przyjąć oświadczyny. Chyba jest to w nas bardziej zakorzenione niż myślimy. Ale to już niech każdy sam sobie odpowie na to pytanie.

Poruszana była tez kwestia ekonomiczna, finansowa. Uważam, że z tego punktu widzenia zalegalizowanie związku jest bardziej sensowne, niż życie na kocią łapę. Myślę, że nadal istnieje (co prawda coraz rzadziej) model rodziny, gdzie mężczyzna pracuje a kobieta się zajmuje domem, dziećmi. Jeżeli mężczyzna zarabia dużo tak, że jest w stanie utrzymać rodzinę, często sam chce żeby żona zadbała o ciepło domowego ogniska :P a jemu zostawiła sprawy finansowe. Dzisiaj często też jest na odwrót, sama znam takie rodziny gdzie mężczyzna zajmuje się domem. I co jeżeli żyliby bez ślubu i któregoś dnia zdecydowali się rozstać. Komu się więcej należy ? Temu kto zarabiał ? Bo osoba która siedziała w domu też się raczej nie obijała. To też jest ciężka praca i w dodatku niedoceniana. Często też osoba pozostająca w domu rezygnuje z planów zawodowych które na pewno miała. I jakoś nie chce mi się wierzyć, że w chwili rozstania podzielą się po równo wspólnym majątkiem :P
"Twoja największa siła polega na swobodzie wyboru. Dlatego wybierz szczęście, zdrowie, wszelkie dobro, piękno, mądrość prawdę i miłość." ;)
Avatar użytkownikassilvia Kobieta
 
Posty: 377
Dołączył(a): 29 maja 2007, 17:26
Droga życia: 4
Typ: TakaJednaJędzaMała
Zodiak: Żarłacz Tygrysi

Powrót do działu „Psychologia”

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 2 gości

cron