Przekazy od 'wyższych istot', WingMakers, kwestia roku 2012 i związane z tym tematy.
Do założenia tego wątku trochę zainspirowała mnie Radunia wypowiedzią z http://forum.przebudzenie.net/viewtopic ... 3&start=45

A że treść jest jednak nieco inna niż w Projekcie Cheops i bardziej bliższa WingMakers, które to zjawisko póki co można traktować jako inny rodzaj channelingu, to można uznać, iż zakładam wątek poświęcony Bogu w świetle WingMakers.

Radunia,
Pewnych rzeczy nie przeskoczysz.
Chcesz poznać Prawdę?
Wyobraź sobie, że jesteś w lesie i chcesz poznać to, co jest poza nim.
Ale jesteś w lesie. Nie pozostaje Ci nic innego jak iść przez ten las.
Jesteś skazana na ten las, czy Ci się to podoba, czy nie.
Ale to nie wszystko!
Jesteś skazana na określone miejsce w tym lesie - określoną sferę.
Możesz poruszać się wyłącznie liniowo!
Dwuwymiarowo ogarniasz jedynie tę sferę na której jesteś dzięki liniowemu ruchowi.
Zaś Twoje trójwymiarowe postrzeganie jest jedynie programową iluzją Twojego umysłu.
W rzeczywistości postrzegasz jedynie 2 wymiary.
Dlatego łatwo jest zwodzić Twoją zdolność postrzegania.
/Gdy przychodzi noc - nie widzisz w ogóle./

Podsumowując: To co robisz zależy od miejsca w jakim jesteś. I od tego na co Ci to miejsce pozwoli.
Pewnych rzeczy nie przeskoczysz w liniowym poruszaniu się.
Ograniczają Cię Twoje zdolności.
I z ich powodu ogranicza Cię miejsce - w którym jesteś.

Ludziom np. wydaje się, że myślą samodzielnie. W rzeczywistości ich myśli biegają po takim mentalnym lesie i są jedynie odzwierciedleniem jego fragmentów. Las sobie JEST niezaleznie od nich.
Ludzkie myśli za to zależą od tego lasu.
Umysł ludzki biegnie bezwiednie przez ten las i go odzwierciedla.
Pozostając zależnym od określonych obszarów tego lasu.

W miarę posuwania się i zależnie od obranego kierunku, umysł napotykać bedzie na takie czy inne, odkrywcze lub barbarzyńskie myśli.

Jeśli ludzkość pójdzie we właściwym kierunku, światłych myśli będzie coraz więcej. One tam czekają.

" Ponieważ Pierwszy Stwórca jest Wyjątkowy w stosunku do wszystkich kreacji, nie można GO opisać, zgłębić i pojąć inaczej, niż przez ton - wibrację równości, przechowywaną na poziomie istoty instrumentu ludzkiego i dostępną przez rdzenne doświadczenie istnienia. Póki nie będzie wystarczającej liczby jednostek, które działają ze świadomością Suwerennej Całości, genetyczny umysł bardzo utrudni dostęp do tej wibracji.
...
Genetyczny umysł jest równoznaczny z powszechnym systemem wiary, który przenika w różnym stopniu instrument ludzki wszystkich istnień. W jakiś sposób unieruchamia ich zdolność do oryginalnego myślenia i oryginalnego odczuwania. Co więcej, prowadzi ich system wiary do zharmonizowania się z uznanymi przez Hierarchię systemami wiary. Tym niemniej nie posługuje się żadną znaczącą siłą ani jakimś zachowaniem w przekształceniu ich osobistego systemu wierzeń."
/http://wingmakers.kabatnet.waw.pl/ - GLOSARIUSZ/


Początkowo uznałem, iż jest tu jeden błąd, że genetyczny umysł nie utrudni dostępu do tej wibracji.
Skoro ja mam ten dostęp, a on nie powstrzymuje mnie.

Jednak przyczyny mogą być dwie; zas racja jest jednocześnie w Glosariuszu, jak też i ja ją mam.
Pierwsza rzecz to taka, że już może zaistniało prawo "wystarczającej liczby jednostek, które działają ze świadomością Suwerennej Całości" - tu ma rację Glosariusz.
Druga to ta, że choć faktycznie Pole Sfery Genetycznego Umysłu steruje naszymi myślami i odczuciami /nie w sensie kierowania, ale w sensie wszystkiego czym statystycznie możemy się zająć/, to jednak w przypadku długotrwałego odcinania sie od tego pola będziemy zdolni posiąść dostęp do wibracji Pierwszego Stwórcy - i tu ja mam rację. Na co też wskazują nauki wszystkich religii zalecające porzucenie spraw tego świata /czyli Pola Sfery Genetycznego Umysłu/, aby móc wejść do Królestwa Boga.

P.s.
Dlaczego napisałem o racji Glosariusza, a nie Boga? Dlatego, że to co tam czytamy nie jest napisane przez samego Boga. Jest to jedynie przekaz od Boga za pośrednictwem określonych istot i dany w określonym kontekście i w określonym celu. Dlatego zawiera specyficzne informacje dla osiągnięcia tego celu. /Owszem - mógł i sam Bóg nie powiedzieć wszystkiego z powodu przeznaczenia tych słów./
Można stwierdzić, iż to sam Bóg przemawia. I rzeczywiście słyszę tam czyste słowo boże wiele razy. Pamiętajmy jednak, że przechodzi ono przez umysł innej istoty, która jest jakby tłumaczem tego słowa na nasz język i odpowiednio do swojego poziomu wiedzy i słów - które to czynniki czasem powodują określone...
Jerzy Karma Mężczyzna
 
Posty: 50
Dołączył(a): 10 sty 2008, 23:25

Post 20 sty 2008, 21:03

Jestem mutantem - widzę w nocy, więc noc mnie nie ogranicza - w dosłownym rozumieniu. Pisząc o lesie nie wspominasz o przekazach jakie mamy, by poznać co jest poza nim. A ja właśnie o tych przekazach pisałam. Chodząc po lesie poznaję go nie tylko zmysłem wzroku - poznaję go wszystkimi zmysłami, dowiaduję sie o tym świecie poprzez wiedzę innych i z ksiąg, które są przekazem od tych/tego, który jest poza nim. Dowiaduję się o tym co jest poza lasem od tych/tego kto jest poza nim. Chodząc po lesie przemierzam go więc fizycznie, ale i myślą, a obejmuję duchem. Nie muszę postrzegać go jako poszczególne drzewa, a widoku nie muszą zakrywać mi krzewy - skoro mam mapę w sobie wiem gdzie jestem. O tym piszę. Maja mapę w sobie wiem, którędy mam iść, by z tego lasu wyjść i nie błądzić.
Pisząc o byciu obserwatorem - pisałam o odcięciu się, bo to jest jedyna droga poznania. A czym jest bycie obserwatorem? To poszukiwanie, słuchanie i widzenie. To tez odcięcie się od tego świata - od pogoni za czymś co nie ma sensu, co nas ogranicza i trzyma mocno w szponach Ziemi. W lesie nie trzeba więc błądzić, wystarczy go chcieć poznać, bo mapy ma każdy z nas.
Avatar użytkownikaRadunia Kobieta
 
Posty: 250
Dołączył(a): 05 wrz 2007, 09:08
Droga życia: 5
Zodiak: Strzelec/Bawół

Post 21 sty 2008, 04:30

Pięknie dopełniłaś moją wypowiedź :-)
Niezwykle mi miło :-)

Dodam tylko, że trzeba być tropicielem ze zmysłem indianina, by móc dostrzec te przekazy.
Dlaczego o tym nie napisałem - o czym Ty nadmieniłaś?
Dlatego, że mój cel był inny.
Było nim przedstawienie obecnej i powszechnej sytuacji ludzkości.
Ty zaś piszesz o wyjątkach.

Wszyscy poznają las wszystkimi zmysłami - ale co tu znaczy słowo wszystkimi? 5-cioma?
Jeśli 5-cioma, to mamy statystyczną porażkę :-(
Wiedza innych o tym świecie? Księgi, które są przekazem od tych/tego, który jest poza nim?
Pięknie brzmi - ale to tylko masa drogowskazów we wszelkie sprzeczne strony.

Radunia napisał(a):Chodząc po lesie przemierzam go więc fizycznie, ale i myślą, a obejmuję duchem.


Przemierzasz go myślą, lecz liniowo.
Do tego Twoje myśli to jedynie odzwierciedlenia drzew - ich odbicia.
Ty nie tylko, że nie zdajesz sobie z tego sprawy.
Ale jesteś tak silnie tego nieświadoma, że nie zrozumiałaś, że właśnie o tym pisałem.
Księgi - są też jednymi z takich drzew.

A co Twój duch obejmuje?
Może nic więcej ponad to?
Jak odróżniasz jego działanie od fantazji umysłu?
Może czasem ułamiesz kilka gałęzi w tym mentalnym lesie galaktyki i robiąc z nich inne połączenia nazywasz to duchowością?

Radunia napisał(a):Nie muszę postrzegać go jako poszczególne drzewa


Nie musisz. I tak będziesz statystyką w nim, bo każdy bardziej myśli o lesie, niż o jakimś drzewie - nawet jeśli za las przyjmuje jego znikomy fragment. Jednak myślenie o lesie jest myśleniem o drzewach - nie chodzi tu mi o grę słów i znaczeń, ale o fakt, że myślenie liniowe nie jest zdolne poznać lasu.
Widzieć to Ty możesz fizycznymi oczami fizyczny las.
W lesie o którym ja piszę...nie masz oczu!
Jesteś w nim jedynie ślepcem skazanym na dotyk.

Radunia napisał(a):a widoku nie muszą zakrywać mi krzewy


Nie muszą, ale zakrywałyby, gdybyś nie była ślepcem w tym lesie.

Radunia napisał(a):skoro mam mapę w sobie wiem gdzie jestem. O tym piszę. Maja mapę w sobie wiem, którędy mam iść, by z tego lasu wyjść i nie błądzić


Nie wiesz - skoro o mapie piszesz.
Zaś mapa o której piszesz w rzeczywistości nie jest mapą, lecz Twoją wiarą.
Póki masz tę mapę - jak nazywasz wiarę - masz szansę, choć statystycznie rokowania dla przebywających w lesie wyglądają marnie.
Tak marnie, że wtajemniczeni uczniowie Jezusa mówili:
"Któż zatem może być zbawiony?"

Zaś święty medytujący mnich pod tysiącletnim drzewem zadowoliwszy Siwę ujrzał Go i mogąc wyrazić każde życzenie zapytał tylko: Ile żywotów jeszcze mnie czeka do osiągniecia Realizacji?
Otrzymawszy odpowiedź, że tyle - ile jest lisci na tym drzewie odparł z radością: Tylko tyle!

Ale Tobie co tam?
Ty pewnie jesteś lepsza niż oni wszyscy? :-)

Zapewniam Cię, że choć między nimi, czy którymś z nich i Tobą, albo jednym człowiekiem i drugim - są spore róznice - to w świetle ogromu drogi do przebycia te różnice w zasadzie nie istnieją.
Zapyta ktoś: Po co więc się starać?

A po to, że gdy zajdzie TEN ISTOTNY MOMENT to szalkę wagi może przechylić nawet piórko - tak mała różnica!
Jednak jakże ważna!

Radunia napisał(a):Pisząc o byciu obserwatorem - pisałam o odcięciu się, bo to jest jedyna droga poznania.


Odcięcie się nie jest drogą poznania.
A gdyby było, to nie byłoby jedyną drogą.
Co daje zatem odcięcie się od LASU?
Daje dopiero możliwość wyjścia z LASU i drogę poza nim.

Oczywiście piszę o odcięciu zupełnym.
Odcięcia fragmentaryczne są jakimiś drogami w ewolucji /DRODZE/ w tym LESIE.
Pamietaj jednak, że kamienie są bardziej odcięte niż ludzie!
Czy to rozumiesz?

Radunia napisał(a): A czym jest bycie obserwatorem? To poszukiwanie, słuchanie i widzenie. To tez odcięcie się od tego świata - od pogoni za czymś co nie ma sensu, co nas ogranicza i trzyma mocno w szponach Ziemi.


Każdy czegoś szuka.
Zwróć uwagę na to, że ten świat, czyli szpony Ziemi, to element tego właśnie LASU.
Raz więc piszesz by odciąć się od tego świata, za chwilę zaś, by chcieć poznać LAS za pomocą map...
/Zdecyduj się proszę.
Ale to jest przy okazji dowód na Twoje myślenie liniowe.
Takie myślenie często zawiera sprzeczności./

Jeśli już mamy pisac o jakichś mapach, to zgodzę sie pisać o mapach nie służących poznawaniu LASU, ale służących unikaniu LASU ;-)
W ludzkiej naturze jednak jest eksperymentowanie, obserwowanie, poszukiwanie-odkrywanie.../czy nie zalecałaś paru tych rzeczy?;-)/...by wpaść w błoto tego LASU.

Komu zatem mędrcy zalecali OBSERWACJĘ?
Tym, którzy są już w stanie tak beznadziejnym, że mogą jedynie zacząć pilniej obserwować, tak pilnie - by ta obserwacja ich pochłoneła na tyle, by wyszli poza najniższe ego którym się stali nadmiernie.
By mogli potem zauważyć, że w rzeczywistosci ich działanie było obijaniem się o drzewa LASU po omacku.


Radunia napisał(a):W lesie nie trzeba więc błądzić, wystarczy go chcieć poznać, bo mapy ma każdy z nas.


Gratuluję.
To zdanie jest ładne. Piękni brzmi.
To nic, że jest głupie - biorąc pod uwagę to, o jakim lesie pisałem.
Bo las to poznają wszyscy mieszkańcy tego świata!
Poznają z mapami i bez map :-)
Poznają i ci, co chcą, i ci - co nie chcą.
A że każdy ma Królestwo Boże w sobie - nic im po tym, skoro nie korzystaja z Niego.
Zatem tak działają - jakby Go nie mieli.
Oceniając zaś ich po uczynkach stwierdzam - nie mają map.

Jeśli mącę Ci umysł - to winą jest czytanie i myślenie jednowymiarowe ;-)
Jerzy Karma Mężczyzna
 
Posty: 50
Dołączył(a): 10 sty 2008, 23:25

Post 21 sty 2008, 04:39

Mapy może mają, ale nie każdy potrafi mapę czytać :D I jeszcze kwestia kompasu :P (skoro już metaforami rzucamy)
_ _ _
 

Post 21 sty 2008, 08:17

Karma absolutnie nie zrozumiałeś mojej wypowiedzi - pisząc o mapie - nie pisałam o poznawaniu lasu dla poznania go - ale możliwości wyjścia z niego - odcięcia sie od lasu. To co poza nim - było poza naszą dotychczasową rozmową. Czym są zmysły i ile jest zmysłów? Mój avatar okresla sposób mojego patrzenia. Nie wmawiaj mi liniowości, bo nie wiem czym jest liniowość. To jak staram się tobie wytłumaczyć, zmusza mnie do niej - nie potrafię przelac za pomocą klwiatury sposobu mojego myślenia i patrzenia. A to, ze ludzie nie widzą swoich map, to nie oznacza że ich nie ma. Każdy z nas może dostrzec, to co poza lasem - bo mamy na to "narzędzia". A to czy ludzie chcą wyjśc poza ten świat czy nie, to już inna kwestia. I dlaczego z góry zakładasz, że ktoś błądzi i sie oszukuje? Moja droga była na tyle długa i kręta, że zrozumiałam już dawno na czym polegał błąd przemierzania ścieżek.... I wcale nie czuje się lepsza ani gorsza, jestem poza tym, poza ocenianiem. Zaraz napiszesz że to niemożliwe - a jednak...
Avatar użytkownikaRadunia Kobieta
 
Posty: 250
Dołączył(a): 05 wrz 2007, 09:08
Droga życia: 5
Zodiak: Strzelec/Bawół

Post 21 sty 2008, 12:05

Radunia,
Słodka jesteś, bo masz wiele sattva-guny. Dlatego mapy są w Twoim zasięgu :-)
Jesteśmy i tak po tej samej stronie - to nic, że dyskutujemy ;-)
Zrozumiałem Cię. Ale trochę chciałem Cię sprowokować, i zabawić się słowami oraz grą zwrotów.
Chciałem Ci ukazać jak nieprecyzyjne wyrażanie się tworzy wieloznaczności i może prowadzić do sporów i tworzenia przeciwstawnych obozów światopoglądowych.
Tobie trudno to pojąć zresztą - bo jesteś kobietą i pewnie odbierasz sedno wypowiedzi poza słowami (intuicyjnie)
Tobie trudno to pojąć zresztą - i dobrze, bo może jesteś poza tym problemem, i nawet myśląc nieprawidłowo, czy nielogicznie, znajdujesz rozwiązanie szybciej od mędrców logiki (dochodząc do celu)

Radunia napisał(a):pisząc o mapie - nie pisałam o poznawaniu lasu


Z pewnością. Jednak przeczytaj swoją poprzednią wypowiedź za jakiś czas. Może odpowiednia perspektywa pozwoli Ci ujrzeć, że cały kontekst Twojej wypowiedzi sugerował, iż piszesz o mapie prowadzącej po LESIE dla poznawania go.
I właśnie słowo POZNAWANIE ma dwa znaczenia.
Celowo podjąłem ten problem, aby zwrócić na to uwagę.
Ty Radunia Sattva /czyli Słodka :-)/ zwróciłaś tym razem precyzyjniej na to uwagę.

Radunia napisał(a):nie pisałam o poznawaniu lasu dla poznania go - ale możliwości wyjścia z niego - odcięcia sie od lasu


Pozwól Szlachetna, że użyję tych słów trochę inaczej.
Masz rację, że ludzie poznają LAS - a raczej to, co w LESIE, bo nic nie wiedzą o władzy LASU nad nimi. Nie znają zatem LASU. Podobnie jak "modlący się słowami" do Boga nie znają BOGA.
Pamietasz takie słowa Chrystusa: "Pójdźcie do mnie wszyscy strudzeni i umęczeni"?
Kto jest strudzony i umęczony?
Ktoś - kto długo jest czymś obciążony albo długo się czymś zajmuje.
I właśnie, ci, którzy karmicznie długo poznają ten LAS w końcu stają się zdolni usłuchać takiego chrystusowego wezwania.
Natomiast "ścieżka odcięcia się" od LASU - jest ścieżką przyśpieszoną, taką dającą możliwość skrócenia swojej karmy. Chrystus też o niej nauczał w słowach, gdy mówił o "poście i wyrzeczeniu".
Bogacz z ewangelii jest reprezentantem żyjących w LESIE.
Ścieżka wyjścia z LASU nie przebiega w LESIE - to cała tajemnica /której nigdy nie ukrywano/
Zwolennikiem szkoły dogłębnego poznawania LASU w celu przekroczenia GO był Rasputin.
To bardzo niebezpieczna droga. Inna znana postać próbująca iść w swojej młodości tą ścieżką to cesarz Neron. (Hitler nie - ten był wcieleniem demona z demonicznymi zamiarami. Neron coprawda też był wcieleniem demona, lecz z pragnieniem przekroczenia LASU; myślał, że LAS to taki Matrix - tyle, że nie używał tego słowa :-) No i okazało się, że LAS to nie Matrix.)
/Wiem, że Ty nie o takiej drodze piszesz. Warto jednak wspomnieć i o takiej./

Twoje zdanie sugeruje "poznawaniu lasu dla" - "możliwości wyjścia z niego".
Było nie było - Rasputin tak też poznawał ;-)
Nie powiem, jego droga jest fajna ;-) :-)
Ale nawet Rasputin nie pokazał, że dała mu sukces. Zginął w LESIE /by nadal być w LESIE/. Choć kroczenie tą drogą obdarzyło go mocą.

Droga Raduniu,
My nie LAS poznawać mamy. Mamy poznawać to - co jest w LESIE - a co, nie należy do LASU.
TRANSCENDENCJA przenika bowiem ten LAS.
Kto jednak pochłonięty jest LASEM - ten nie może dostrzec TRANSCENDENCJI.
Nawet to, co ja robię teraz, jest wchodzeniem do LASU i gubieniem TRANSCENDENCJI.
Choć ktoś może myśleć, że przecież piszę służąc TRANSCENDENCJI.
Ale czyniąc to zajmuję się tym - co należy do LASU - to mnie oddala od TRANSCENDENCJI.
Trzeba być bardzo uważnym.

Nie dziwię się, iż nie wiesz, co to liniowość myślenia.
Nikt o tym na ziemi jeszcze nie mówił, ani nie pisał przede mną.
Bowiem by to dostrzec należy wejść na poziom myślenia dwuwymiarowego.
Ludzie świat postrzegają w dwóch wymiarach - a myslą, że widzą w 3-ch wymiarach. No i automatycznie wydaje im się że tak samo myślą.
A myślą w jednym wymiarze.
Niczego nie chcę Ci wmawiać. Możesz mieć dowolne fantazje na swój temat.
Jednak tu jakbyś przyznawała się do liniowości - przynajmniej co do swoich wypowiedzi:
Radunia napisał(a):To jak staram się tobie wytłumaczyć, zmusza mnie do niej


Czyli co zmusza? Jakie "to"?
Czym ono jest?

Radunia napisał(a):nie potrafię przelac za pomocą klwiatury sposobu mojego myślenia i patrzenia


Dlaczego nie potrafisz?
Przecież myślisz, umiesz mówić, artykułować myśli i pisać.
Gdzie tkwi przyczyna?
Może w samym myśleniu?

Ale Ty nie potrafisz przekształcić w myśl swojej INTUICJI.
Intuicja jest Twoim patrzeniem.
Nie myl jej z myśleniem.
Intuicja jest Twoim światopoglądem, a Ty myslałaś, że jak coś jest światopoglądem, to jest też myśleniem.
Gdyby tak było nie miałabyś trudnosci w wyrażaniu tego wszystkiego - co w Tobie jest.
Ale nie przejmuj się.
Podobne trudności jak wiem mieli wszyscy nauczyciele duchowi na ziemi.
Dlatego często mówili, że "słowa tego nie opiszą"
Znam tylko jeden wyjątek: Chrystusa. On potrafił przekazać wszystko, co miał do przekazania. I nie miał z tym żadnych trudności. Z natury przekraczał myślenie jednowymiarowe.

/może coś zjem i dokończę - choć pewnie napiszesz, że Cię to nie interesuje jak na http://forum.przebudzenie.net/viewtopic ... 3&start=45 napisałaś: "Nie obchodzi mnie czy ty posypywałeś głowę popiołem" ;-)
____________________________________________

Radunia napisał(a):dlaczego z góry zakładasz, że ktoś błądzi i się oszukuje?


Nie użyłem takich słów. Z jakich moich zdań takie Twoje wnioski?
Wobec żadnej osoby niczego takiego nie zakładam z góry.
Ba! Nawet nie zakładam tego wobec całej ludzkości.
Są tylko ścieżki wolniejsze i szybsze.
Każdy kiedyś wyjdzie z LASU - choćby nawet wtedy, gda LAS wyjdzie z samego siebie :-)
Zatem z LASEM też można iść - ale to najdłuższa droga i większość nią idzie i będzie iść.
No i w niej w zasadzie każde kolejne wcielenie jest zatracone.

Radunia napisał(a):I wcale nie czuje się lepsza ani gorsza, jestem poza tym, poza ocenianiem. Zaraz napiszesz że to niemożliwe - a jednak...


Ciekawe jest zdanie: "nie czuje się lepsza ani gorsza, jestem poza tym, poza ocenianiem"
Można z niego odczytać parę rzeczy. Miedzy innymi dwie takie:
1. Kwalifikujesz jednak ludzi na gorszych i lepszych. /W której grupie widzisz siebie? Każdy odczyta z Twojej wypowiedzi, że wśród tych lepszych ;-) Zatem podświadomie czujesz sie lepsza. Nie oszukuj się przez pryzmat poznanych nauk. Jednak takie samooszukiwanie sie jest pożyteczne, bo wskazuje Ci własciwy kierunek i daje Ci szansę, że kiedyś osiągniesz to, iż naprawdę znikną lepsi i gorsi. Wiesz, że prawdziwie wyzwolone osoby nie widzą potrzeby nauczania kogokolwiek? Dla nich wszyscy są już wyzwoleni. Dlatego czasem sam Bóg odpowiednio nakłania ich do zejścia na niższy poziom, by zaczęli nauczać./
2. Bliskie jest Ci słowo ocenianie - inaczej byś go tu nie użyła. Ba! Nawet by takie zdanie nie pojawiło się w Twoim umyśle! Ocenianie nadal jest w Tobie - w Twojej podświadomosci. Tyle tylko, że Twój światopogląd odpowiednio to przetwarza w umyśle - tak, byś ulegała określonemu złudzeniu o sobie. Komórki Twego ciała nadal oceniają ludzi. Zbadaj to zdjęciem Kirliana ;-)

A co jest możliwe to Ci napiszę. Ba! To nawet jest prawdą.
Wszystkie istoty w Rzeczywistości są takie same.
A co to jest "ocenianie"?

Tak. Należy wyjść poza owoc poznania dobra i zła. Tam nie ma czegoś takiego jak ocenianie. Tam nikt nie mówi: Nie oceniam - bo nie wie, co to jest.
Faktem jest, iż stwierdziłaś "jestem poza ocenianiem", a nie "nie oceniam".
Ale w "Edenie" nawet nie mówi się, że się jest "poza ocenianiem" :-)

Wybacz, bo możesz odnieść wrażenie, że ciągle Cię atakuję - a nawet nie wiesz jak bardzo Cię cenię i jestem szczęśliwy, że istniejesz tutaj. Jesteś jednym ze skarbów na tej ziemi - diamentem.
I taki mam stosunek do Ciebie.
Niech Cię nie zwiodą moje słowa i zdania, co do tego.
Piszę tylko to, co jest do napisania - to wszystko.
To są słowa dla słów.
Drzewa dla drzew w LESIE.

Radunia napisał(a):Moja droga była na tyle długa i kręta, że zrozumiałam już dawno na czym polegał błąd przemierzania ścieżek...


Ja z radością i myślę, że wielu z pożytkiem dla siebie, poznalibyśmy Twoje doświadczenia.
Jerzy Karma Mężczyzna
 
Posty: 50
Dołączył(a): 10 sty 2008, 23:25

Post 21 sty 2008, 22:45

Karma napisał(a):Ale Tobie co tam?
Ty pewnie jesteś lepsza niż oni wszyscy?

- stąd moja odpowiedź odnośnie tego czy czuje sie lepsza czy gorsza... Nie czuję...I aż się boje napisać, bo odpowiedź przyszła zanim doczytałam kolejne słowa - nie widze potrzeby nauczania - nie szukam więc odpowiednich słów. Nie szukałam ich, by dzielić się nimi. Chrystus potrafił nauczać, bo był Nauczycielem. Ja nim nie jestem. Ty owszem- nakazaujesz myślenie. Konieczny jest taki ktoś, kto czasami wstrząśnie, gdy Radunia np.przysypia. Nie uważam jednak, by wszyscy byli oświeceni. Wręcz odwrotnie - sądzę, ze wielu nie jest - chyba że czasu nie postrzegamy liniowo - wówczas masz rację - wszyscy są oświeceni. Intuicja. Tak, to moja silna strona, ale nie jedyna możliwość. Duch. Wiem kiedy do mnie przemawia, wyobraxnia nie jeste w stanie płatać mi figli. Pokora. Mamy ten sam punkt jej widzenia. Las. Jest ogrom liści na moim drzewie. Chcesz wiedzieć o mnie więcej? Od dziecka wiem, że mam mało czasu. Że musiałam przerobic wiele lekcji w tym życiu - a raczej coś nadrobić. Musiałam (miałes kiedyś uczucie nacisku?) poznac TEN LAS najpełniej do granic poznania tych pięciu zmysłów. Spytasz po co? By zrozumiec ten świat i ludzi. To nie rozdowojenie jaźni, ale to co poza lasem było we mnie od początku. Ja chciałam poznać LAS. Nie z mapą i kompasem - ale jak slepiec. To jak zabawa kogoś, kto zawiązuje sobie opaskę na oczy, związuje ręce i idzie przed siebie pośród drzew.To kolejna gra. Gra w zakrwawione dłonie i since na twarzy, gra w wielką radość... To poznawanie swoich granic w szerokim tego slowa znaczeniu. Spytasz po co, skoro nie tędy droga? Każdy ma swoją ścieżkę - w tym życiu musialam przerobić pewne lekcje. Nie wiem czy muszę pisać ci po co...
Wybacz moje krótkie i niespójne odpowiedzi - chyba ugrzęzłam w lesie ;) - najbardziej pracowite mam niedziele i poniedziałki :(.
Avatar użytkownikaRadunia Kobieta
 
Posty: 250
Dołączył(a): 05 wrz 2007, 09:08
Droga życia: 5
Zodiak: Strzelec/Bawół

Post 22 sty 2008, 04:31

Radunia napisał(a): Chcesz wiedzieć o mnie więcej?


Oczywiście jesteś bardzo ważna. Szczególnie dla siebie i dla Boga. Dlatego nikt poza Tobą i Nim - nikt inny - nie jest w stanie Ciebie zbawić.
Jednak to, że dzięki swemu życiu, ukazałaś tu niektóre ludzkie drogi, było potrzebne Tobie samej i powiększy świadomość innych.

Radunia napisał(a): Musiałam (miałes kiedyś uczucie nacisku?) poznac TEN LAS najpełniej do granic poznania tych pięciu zmysłów. Spytasz po co?


Nie spytam :-) Rozumiem. Tym bardziej, że takie masz obecne wcielenie - misję do określonych samorealizacji.
W sumie nic nowego nie przerobiłaś. Powtórzyłaś stare doświadczenia w przyśpieszonym tempie - i na wyższym wejrzeniu w to wszystko.
W pewien sposób przychodzimy na ziemię z dwiema misjami:
1. Nazywam ją misją statystyczną :-) Polega ona na zrealizowaniu określonych aspektów tego świata. I tu czynimy wg programu - który, choć złożony, jest wypadkową poprzednich wcieleń.
2. Misja - powiedzmy - głęboka, czyli wyjście z tego świata :-)

Każdy którąś z nich realizuje. Często raz jedną, a raz drugą...aż większość ludzi przypomina obłudników :-)

(Wszyscy mają uczucie nacisku - to nasza karma wewnętrzna. I tylko część tego nacisku możemy zrealizować, bo z czasem zewnętrzna karma coraz bardziej naciskając z zewnątrz spycha wewnętrzny nacisk w dalekie rejony osobowości - by czekały na następne "okazje"...najczęściej już w innym życiu ;-) )

Radunia napisał(a): Spytasz po co? By zrozumieć ten świat i ludzi.


Możliwe. Ale czy angażując się nie traci się trzeźwości?
Nawet obserwator wywiera wpływ na wynik obserwowanego zdarzenia w doświadczeniach z fizyki.
A co dopiero "poznać TEN LAS najpełniej do granic poznania tych pięciu zmysłów".
Łatwo sie w tym zatracić - i stracić zdolność odróżniania, do tego nie pominiesz swego wpływu na działania innych. Myślę, że to rozumiesz. Nawet w sposobie i w treści mojej tej wypowiedzi w jakiś sposób uczestniczysz Ty sama. Nie jest to zatem wypowiedź zupełnie niezależna. Nie należy ona wyłącznie do mnie. Ba! Należy bardziej do czytającego, niż piszącego. Podobnie ja wpływam na Twoje wypowiedzi. Czy już to zauważyłaś w naszej wymianie zdań? ;-)

Radunia napisał(a): To nie rozdowojenie jaźni, ale to co poza lasem było we mnie od początku.


No i oto mamy 2-ie misje ludzkie :-)
Od początku jest w każdym też ta 2-ga. Tylko jedni są bardziej tego świadomi - inni wcale.

Radunia napisał(a): Spytasz po co, skoro nie tędy droga? Każdy ma swoją ścieżkę - w tym życiu musialam przerobić pewne lekcje. Nie wiem czy muszę pisać ci po co..


Nie spytam, bo takie pytanie odnośnie konkretnej osoby jest pozbawione sensu:
- Siły z misji statystycznej są bowiem bardzo potężne. Pchają (naciskają) człowieka do przerobienia czegoś i póki ma jakąkolwiek możliwość ku temu...nie dadzą mu zaznać spokoju - póki im sie nie podda.
- Takie pytanie można jedynie zadać na gruncie religii czy filozofii - aby dać ludziom drogowskaz.
Jerzy Karma Mężczyzna
 
Posty: 50
Dołączył(a): 10 sty 2008, 23:25

Post 22 sty 2008, 08:58

..no więc o czym ja mam z Tobą dyskutować ? ;) :lol:
Oczywiście, że nie uniknę wpływu na innych, ani wpływu innych na mnie. Nawet jeśli nie zatracam się już w tych pięciu zmysłach i nie ma TEGO nacisku. Oboje podjęlismy dyskusję na zasadzie prowokacji. Obłudnym jest twierdzenie, ze jest się tylko obserwatorem. Bo cóż to miałoby znaczyć? Musialabym mieszkać gdzieś na pustyni - ale wtedy nie byłabym obserwatorem - chyba że ruchu piasku n awydmach. Każdy z nas w jakiś sposób uczestniczy w życiu społecznym i życie swoje i innych kreuje. Żyjemy na dwóch płaszczyznach - tej cielesnej i duchowej, jesli miałabym oddzielać i określać. Muszą byc więc postawy względem ducha i ciała - pytanie co dla kogo jest ważniejsze w zyciu, bądź danym etapie życia. I pytanie czy na rzecz ducha powinno się zaniedbywać ciało? Nie. Przeciez musi byc harmonia. Kochając siebie kocham się jako pełnię, kochając innych - kocham ich w każdym wymiarze, to nie jest obłudne, choć pozornie tak może byc postrzegane. A obserwatorem zawsze możemy starać się być - a nawet powinniśmy - umieć spojrzeć z perspektywy, tyle możemy... Napisałam, że nie oceniam, albo staram się nie oceniać - i to prawda. Wiem czym jest ocenianie. Każdej chwili poddawana jestem ocenom. Pisząc staram się, rzeczywiście staram się nie oceniać, bo wiem do czego to prowadzi. Nie piszę nie wiem o co ci chodzi z tym oceniamiem, co to takiego? Każdy z nas prędzej czy później wpada w tę pułapkę - w jakiś sposób wyrabia sobie pogląd na coś/ na kogoś. Jesli pozbyłes się całkowieice umiejętności oceniania - gratuluję. Ale nie sądzę, bo mnie już też w jakiś sposób oceniłeś ;) Dziękuję za dyskusję i czekam na więcej :)
Avatar użytkownikaRadunia Kobieta
 
Posty: 250
Dołączył(a): 05 wrz 2007, 09:08
Droga życia: 5
Zodiak: Strzelec/Bawół

Post 24 sty 2008, 20:26

Piszemy w temacie:
Bóg - nasz umysł - i WingMakers - Stwórcy Skrzydeł.
Dlatego z przyjemnością zacytuję wspaniałe zdania pochodzące z WingMakers - Stwórcy Skrzydeł, a odnoszące się do Boga i Jego relacji z nami, która jest możliwa każdemu - gdy spełni określony stan umysłu i serca.

"...do miejsca w Tobie, które jest podatne, niewinne, wierne i zawsze nasłuchujące tonalnej sugestii mojej obecności. Kiedy ta część Ciebie jest odnaleziona - jak instrument uruchomiony przez potężny rezonans - będzie wibrować zgodnie z moim głosem...
Jest to objawienie się mojego serca Twojemu sercu. Żyj w czystości. Żyj w dążeniu do celu. Żyj w wiedzy, że Ty jesteś we mnie, a ja jestem w Tobie i że nie ma miejsc oddzielonych..."
/http://wingmakers.kabatnet.waw.pl/ - MOJE GŁÓWNE OBJAWIENIE/
Jerzy Karma Mężczyzna
 
Posty: 50
Dołączył(a): 10 sty 2008, 23:25

Post 24 sty 2008, 20:37

Jeśli prowokowałem Cię, to nie dla samej dyskusji :-)
Jeśli prowokowałem Ciebie, to nie dla Ciebie.
Głównym moim zamiarem, było zwrócenie uwagi na określone zjawiska.

Radunia napisał(a):Obłudnym jest twierdzenie, ze jest się tylko obserwatorem.


W określonej perspektywie to jest niezwykle cenne spostrzeżenie.
Samo pojecie obserwacji może wprowadzić wiele zamieszania.
Bowiem w różnych kontekstach i na określonych poziomach będzie miało inną wartość lub inne znaczenie.
Najbardziej z tym pojęciem kojarzą się dwie osoby: Krishnamurti Jiddu oraz Gurdżijew.
I wyobraź sobie, że nawet między ich naukami były nieporozumienia :-)
Choć każdy z nich ukazywał przeogromny obszar PRAWDY.
Dlaczego tak było?
Bo gdy jeden chciał wskazać i rozwinąć coś u ucznia, to drugi wskazując na coś innego kazał odrzucać tamto - jakby "krytykując" to. Oczywiście nie czynili tego nawet świadomie! Pamietaj, że żaden z nich nie był Bogiem.

Żaden więc nie mógł znać całej PRAWDY. Jednak znali taki olbrzymi jej obszar, iż chwała im za ich nauczanie.
A skoro nie znali całej, to ucząc o obszarach i na poziomach - na których byli zaangażowani - mogli czasem pouczać przeciwnie. Ba! I nie chodzi tu o ich poziomy, lecz o poziomy słuchaczy.
Do tego dziedziny o których nauczali są trójwymiarowe. Oni zaś musieli to przedstawiać w sposób prosty - jednowymiarowy. Co potem powoduje rózne niejasności dla osób nieznających dogłębnie tych zagadnień, a próbujących ogarnąć to jedynie za pomocą logicznego myślenia. I rzeczywiście logika prowadząc badania na gruncie liniowym napotka wiele sprzeczności - tym bardziej, że lubi je znajdować ;-)
Nauczyciel duchowy ukazując coś w liniowych zdaniach zawsze pragnie wskazać na określony aspekt czegoś i aby osiągnąć zamierzony cel odpowiednio formułuje zdanie. I swój cel osiąga - cel dla danego momentu i dla ukazania określonego aspektu. Ale gdy potem kilka takich nauk porównuje jakiś "logik" to odrazu znajduje sprzeczności, bo nie wie do jakiej płaszczyzny miał odnosić się ów aspekt.
Podobnie Chrystus podając przypowieść wskazywał nią całą na JEDEN OKREŚLONY ASPEKT, ale jak ktoś spróbuje rozwinąć całą taką przypowieść i opierać na niej inne aspekty...to zabrnie w ślepy zaułek bez wyjścia.

W ćwiczeniach opartych na metodach stosowanych przez Georgija Gurdżijewa czytamy:
Patrz na dłuższą wskazówkę zegarka, obserwuj tylko ją. Jednocześnie bądź świadomy siebie obserwującego wskazówkę zegarka.


Zaś Krishnamurti w "Wolności od znanego" napisał
Istnieją systemy, które mówią: Obserwuj ruch swego wielkiego palca u stopy, patrz na niego, patrz i patrz... - to są podejścia mechaniczne.


Mamy sprzeczność między mędrcami?
Obaj mają rację, ale tylko w szerszym spektrum.
Na liniowości myślenia zachodzi tu sprzeczność, choć w szerszym opisie niekoniecznie.
Krishnamurti miał rację, że obserwacja palca jest mechaniczna. Ale Gurdżijew mówił:
Jednocześnie bądź świadomy siebie obserwującego
Oczywiście gdyby Krishnamurti się uparł, to mógłby powiedzieć, że bycie świadomym siebie obserwującego, też jest mechaniczne ;-)
W rzeczywistości on nawet tak napisał :-)
ćwiczenie świadomości siebie samego. Wszystko to są podejścia mechaniczne


No i miał rację. Tylko "nie dostrzegł", że mimo, iż są to podejścia mechaniczne to prowadzą jaźń na taki skraj LASU, z którego już łatwo przypadkiem można dostrzec BOGA.
Wydawałoby się, że Krishnamurti skrytykował tutaj obserwację...
Czytamy dalej Krishnamurtiego:
Gdy uczycie się siebie samych, obserwujecie siebie, obserwujecie drogę, którą chodzicie, sposób, w jaki jecie, to, co mówicie, gdy zauważacie w sobie plotkarstwo, nienawiść, zazdrość - jeśli jesteście świadomi tego wszystkiego w sobie, wszystkiego bez wyboru - stanowi to część medytacji.

być świadomym każdej myśli i każdego uczucia, nie mówić nigdy, że są słuszne lub niesłuszne, lecz tylko obserwować je i posuwać się za nimi. W toku tej obserwacji zaczynacie rozumieć cały ruch myśli i uczuć.

Rezultatem świadomości jest milczenie. Milczenie wymuszone przez myśl jest zastojem, jest martwe, ale milczenie, które przychodzi, gdy myśl zrozumiała swój początek, swą naturę, gdy zrozumiała, dlaczego żadna myśl nie jest nigdy wolna... takie milczenie jest medytacją. Podmiot medytujący jest całkowicie nieobecny, jeśli umysł opróżnił się z przeszłości.


No i tu widzimy, że nie krytykował On obserwacji, tylko głębiej i szerzej opisał o co w niej chodzi.
Czy znaczy to, że Gurdżijew nie opisywał tak głęboko i szeroko? :-)
Ależ nie! Nie sposób jest jednak opisać wszystko przez jednego człowieka. Gurdżijew opisał inne rzeczy w ten sposób, w pozostałych zostawiając miejsce intuicji.

Znowu się rozpisałem... :-(

Wracając do stwierdzenia:
Radunia napisał(a):Obłudnym jest twierdzenie, ze jest się tylko obserwatorem.


Warto zauważyć, że celem obu wyżej wymienionych mędrców, było wyprowadzenie poza samą obserwację.
Logik powie:
"Skoro wg mędrców my nie obserwujemy, to po co zalecają obserwację, byśmy znowu nie obserwowali?"
;-)
No i liniowo gość ma rację :-)
Ale już wszyscy tu czytający wiedzą o co w tym chodzi /?/
Dlatego z tą logiką to uważajcie ;-)

Ach! Radunia! Poruszasz zagadnienia, które są zachwycające!
Naprawdę sprawiają mi wiele radości :-) /choć i potrafisz czasem poddać się energiom demonicznym... inni czytający tu - nie inaczej/

Radunia napisał(a):Żyjemy na dwóch płaszczyznach - tej cielesnej i duchowej, jesli miałabym oddzielać i określać


To opisz mi:
Na czym polega życie ludzi żyjących na płaszczyźnie duchowej?
Sugerujesz też, że te płaszczyzny są ze sobą połączone.
Z moich obserwacji wynika, że nie.
Potwierdzają to pisma Wedyjskie wyraźnie różnicujące energię materialną od duchowej.
Pisma te też potwierdzają, iż upadek istoty z płaszczyzny duchowej przenosi ją do płaszczyzny materialnej.
Nie ma zatem możliwości jednoczesnego życia na tych dwóch płaszczyznach.
Albo jesteś w Polsce, albo w Afryce :-)
Jest tylko drobna róznica: energia duchowa przenika energię materialną, zatem istoty żyjące na płaszczyżnie duchowej mogą żyć na ziemi, ale:
1. Są to niezwykle rzadkie zdarzenia
2. Istoty te choć są w świecie materialnym - nie żyją na płaszczyźnie materialnej

Wiem - można napisać mi, że ja oddzielam i określam... i że raz napisałem inaczej...
Ale tu potrzebna jest mądrość, nie zaś logika.
W rzeczywistości bowiem, czyli dla osób z płaszczyzny materialnej, oraz dla większości z płaszczyzny duchowej, istnieje ogromna różnica między energią duchową a materialną - i tak jest w istocie.
Tyle, że niektóre dusze z płaszczyzny duchowej tak wysoce posuwają się w określonym stanie wobec Boga i wszelkich istot żywych, nazwijmy to np. miłosną nieróżnicującą percepcją miłosną, iż nie postrzegają tej róznicy. Jest to jednak określony stan ich przeżycia duchowego i dotyczy jedynie ich osobistej relacji z Bogiem. Jeśli zaś chodzi o same zjawisko jakim są energie: duchowa i materialna, to między nimi jest nieskończenie wielka różnica! I nie da się być tu i tam jednocześnie.

Ale...Ty mi napiszesz np., że modląc się umiesz wejść na płaszczyznę duchową będąc jednocześnie w płaszczyźnie materialnej.
Z Afryki też możesz zadzwonić do Polski, ale nadal będziesz w Afryce - choć będziesz w określony sposób też w Polsce. Nikt jednak nie powie, że Ty w czasie takiej rozmowy jesteś w Polsce - chyba, że w przenośni :-)

Radunia napisał(a):Muszą byc więc postawy względem ducha i ciała - pytanie co dla kogo jest ważniejsze


I są. Takie, czy inne.
Ale czy zawsze wynikają z tego, co dla kogo jest ważniejsze?
Niektórzy rozumem szukali Boga...i nieznaleźli /choć inni rozumem znaleźli/, więc stali sie ateistami.
I byli wśród nich tacy, którym zależało mocniej - ba: wierzyli mocniej niż tysiące innych - jednak polegali na rozumie i zmysłach wyłącznie...
Wiedz więc, że nie sama ważność decyduje - jeśli chodzi o kierunek.
Decyduje najwyżej inna ważność: taka, z czym czyja osobowość jest bardziej związana: z serca odczuciem, czy z myślą rozumu?


Radunia napisał(a):I pytanie czy na rzecz ducha powinno się zaniedbywać ciało? Nie. Przeciez musi byc harmonia.


Łatwo tu ulec różnym iluzjom.
Wiele Pism Świętych udzieliło odpowiedzi na te pytanie. Choć sformułowane wyżej jest mało precyzyjne!
Odpowiem tak /za pismami/:
Istota skoncentrowana całą swoją świadomością na płaszczyźnie duchowej wogóle nie służy już ciału, ani energii materialnej! Nie służy dla ich spraw, ani bezpośrednio im.
Jeśli zaś coś czyni, to wszystko ze względu na ducha i wszelkie jej działanie wobec ciała i materii ma naturę służenia duchowi.
I np. jeśli coś je, to już tylko z obowiązku wobec ciała, aby mogło być odpowiednim narzędziem w służbie duchowi.
Zaś wszystko, co czyni, czyni po to, by ludzi wyprowadzić z materii w świat duchowy.


Radunia napisał(a):Kochając siebie kocham się jako pełnię, kochając innych - kocham ich w każdym wymiarze


A czy wszystkie wymiary nie są pełnią?
Czy możesz mi zatem wyjaśnić, co miałaś na myśli?

Radunia napisał(a):Jesli pozbyłes się całkowieice umiejętności oceniania - gratuluję.


Nie chcę sie pozbywać.
Muszę ocenić - kto jest dzieckiem, a kto dorosłym, by wiedzieć jak z kim postępować.
Muszę ocenić, kto jest mężczyzną, a kto kobietą, bo każdy innego wymaga traktowania.
Muszę umieć odróżniać zdrowych od chorych.
Dar odróżniania jest nazywany jednym z darów Ducha Świętego.
Odróżnianie jest swego rodzaju oceną.

Gdy jednak nie ulegam starym nawykom, albo gdy wzniosę się ponad nie, wtedy nikogo nie osądzam.
Nie osądzam, w sensie potępiania, starając się każdemu przyznać PRAWO DO GŁUPOTY.
I dlatego Jezus powiedział: "Boże, wybacz im, bo nie wiedzą, co czynią"

Gdy jednak budzę się wchodząc w stan nieosądzania, to nie osądzam dlatego, że tak NAUCZANO.
Jeśli nie osadzam, to dlatego, że widzę przyczyny tego skutku, który podlega osądzaniu.
A skoro sprawcą skutku są przyczyny, to dlaczego mam osądzać człowieka?

A jeśli ta nauka jest perłą, którą jakieś wieprze jedynie będą usprawiedliwiać swoje zło mówiąc:
"Skoro nie my ponosimy winę za zło, to możemy źle czynić" - to takim wieprzom przypominam, że perły nie są dla wieprzów.
I niech każdy z nich, wie, że wtedy i on staje się jednym ze skutków, który w przyszłości wróci do niego i uderzy jako coś zupełnie innego. On zaś powie zdziwiony: A za co to na mnie przyszło? - a przecież tylko zbierze, co sam posiał...choć siał gdzie indziej. Tyle, że wiatr karmy go nie oszczędził.

Radunia napisał(a):mnie już też w jakiś sposób oceniłeś


Oczywiście, że Cię oceniam :-)
Dzięki temu doznaję przyjemności :-)
Ale czym jest ta ocena?
Jedząc jabłko doświadczam jego smaku - i to doświadczenie jest już oceną!
Ale i tak jabłko można przyprawić cynamonem ;-)
Zaś każdego z nas solidnie przyprawiło życie.
I każdy jest w taki lub w inny sposób pikantny ;-)
Czego nie brak Tobie, ani mi :-)
Inaczej stalibyśmy się mdli ;-)

Nie można w niczym przesadzać.
Z wyjątkiem jednego: miłości Boga.
Jerzy Karma Mężczyzna
 
Posty: 50
Dołączył(a): 10 sty 2008, 23:25

Post 25 sty 2008, 00:08

Tyle się napisałam i skasowałam sobie :(

Obłudnym jest twierdzenie, że jest sie tylko obserwatorem - z naciskiem na "tylko" - bez względu na szkołę i bez względu na mistrzów, człowiek zawsze ma wpływ na innych. I tak się składa, ze ci najwięksi obserwatorzy byli największymi nauczycielami. Nawet gdyby nie mówili nic - samą postawą nauczaliby innych. Chodzi o to, że nie ma możliwości pozostawania tylko i wyłącznie obserwatorem.
A to, do czego już ta obserwacja prowadzi - to krok dalej :)

Żyjemy na dwóch płaszczyznach - tej cielesnej i duchowej, jeśli miałabym oddzielać i określać

Cokolwiek byś nie napisał nie zaprzeczysz, ze człowiek to materia i duchowość. Mówiąc o "częściach składowych człowieka" - rozdzielamy te dwie sfery - bo duchowość to nie materia, tak jak ręka to nie noga, ale mówiąc o człowieku jako istocie duchowej - łączymy te sfery w całość - bo człowiek jest całością dopiero przy połączeniu obu. W tym kontekście materia i duchowość to przenikające sie sfery - jako elementy składowe całości.


Muszą być więc postawy względem ducha i ciała - pytanie co dla kogo jest ważniejsze

Są/były postawy nastawione tylko na ducha, są/były postawy nastawione tylko na materializm, są i były postawy nastawione i na ducha i na materializm - to wolny wybór - bez względu na to jakim sposobem szukano Boga.
Postawa nastawiona tylko na duchowość niszczy ciało. Postawa nastawiona tylko na materializm stopuje naszego ducha. Postawa nastawiona na materializm i duchowość może mieć różne implikacje. Albo doprowadzi do postawy "letniej", albo potraktuje ciało jako nośnik energii pozwalający na rozwój duchowy. Bez pokarmu i napoju nie można otrzymać ciała przy życiu. Bez odpowiednich składników nie można utrzymać ciała w zdrowiu. Zaniedbywanie ciała jest zabijaniem go - a zabijać nie wolno - nawet siebie. We wszystkim konieczna jest harmonia i umiar, by móc ową harmonię tworzyć.
Nie pisałam o sposobie postrzegania i odbierania wiary/Boga. Pisałam o sposobie postrzegania siebie. od tego należałoby wyjść. Osoba nastawiona tylko na materię - swoje ciało i co dla ciała - Boga poszukiwać będzie rozumem. Osoba nastawiona na rozwój ducha i tylko ducha - będzie wierzyć mocniej niż tysiące innych - lecz żal będzie mieć za "kary" zsyłane na ciało - polegać będą na zmysłach, a rozum będzie podsuwał odpowiedzi.
Osobom, które wybiorą harmonię łatwiej będzie dostrzec Boga i dotrzeć do owej miłości, o której się wszyscy rozpisują, a nie wszyscy są w stanie zrozumieć.
Stąd pytanie i odpowiedź

czy na rzecz ducha powinno się zaniedbywać ciało? Nie. Przecież musi być harmonia.

Napisałeś/zacytowałeś:

I np. jeśli coś je, to już tylko z obowiązku wobec ciała, aby mogło być odpowiednim narzędziem w służbie duchowi.
Zaś wszystko, co czyni, czyni po to, by ludzi wyprowadzić z materii w świat duchowy.

Wyjaśniłam wyżej - sam pokarm na nic się zda, jeśli nie dostarcza wszystkich składników. Niewiele wniesie, jeśli w jego przygotowaniu zabraknie miłości. Miłość powinna przenikać wszystko. Nie zrozum mnie źle. Nie chodzi o to by kochać pokarm jako taki. Chodzi o to by z miłością przygotowywać posiłek dla - siebie/kogoś. Zawsze w naszych działaniach powinna być ta pozytywna energia.

I dochodzimy do kolejnego zdania:

Kochając siebie kocham się jako pełnię, kochając innych - kocham ich w każdym wymiarze

Pytasz czy wszystkie wymiary nie są pełnią? Są. Dopisując drugą część zdania dookreśliłam jedynie myśl, ze właśnie tak jest. Ale czy wszyscy dostrzegają wszystkie wymiary?

Jeśli pozbyłeś się całkowicie umiejętności oceniania - gratuluję.

Cieszę się, że dałeś własnie taką odpowiedź :)

"Nie można w niczym przesadzać.
Z wyjątkiem jednego: miłości Boga.
" - i tu sie zgadzam bez zastrzeżeń :).

Wychodziłam jedynie z tego, że nie mając w sobie miłości do siebie i do innych, miłości do tego co stworzone, nie jesteśmy w stanie kochać Boga. I z góry dookreślając - nie piszę o przywiązaniu do materii. Bo przywiązanie, to nie miłość.
Avatar użytkownikaRadunia Kobieta
 
Posty: 250
Dołączył(a): 05 wrz 2007, 09:08
Droga życia: 5
Zodiak: Strzelec/Bawół

Post 29 sty 2008, 00:39

A któż twierdzi, że jest tylko obserwatorem w sensie absolutnym? :-)
Z pewnością najbardziej wybitnym obserwatorem jest Najwyższy Bóg.
Jednak to On właśnie jest źródłem wszystkiego.
Zatem nawet sam Bóg nie jest "tylko obserwatorem" w sensie absolutnym.

Jeśli zatem mówi ktoś, że jest tylko obserwatorem, to ma z pewnością na myśli jakieś określone spektrum w stosunku do którego w sensie bezpośrednim zachowuje pozycję obserwatora - i wcale takie stwierdzenie nie musi być obłudne.
Np. osoba, która dotychczas oddawała się jakiejś pasji życiowej do tego stopnia, że w
życiu daną pasja nie dostrzegała siebie samej - jej świadomość była bardziej w zewnętrznym wyrażaniu pasji, niż np. we własnym umyśle. Jeśli taka osoba stanie sie tylko obserwatorem tego, co czyni, choć czynić to będzie, to jej świadomość zacznie wreszcie bardziej koncentrować się na procesach umysłowych /i nie tylko/, niż na zewnętrznych formach działań, co stworzy jej szansę zbliżenia się do samopoznania, oraz rozpoznania świata
zjawisk i zależnych mechanizmów. Oczywiście ta obserwacja z czasem wpłynie na działania zewnętrzne takiej osoby - zatem obserwacja nie pozostanie bez wpływu! Ale...należy zdać sobie sprawę, że wtedy mówi się, że jest sie tylko obserwatorem "czegoś", jeśli potrafimy odciąć od tego własne zaangażowanie mentalne i emocjonalne.

Na http://forum.przebudzenie.net/viewtopic ... 3&start=45
zacytowałem werset 5 z Bhagavad-gity, Rozdział Czternasty:
Trzy siły składają się na naturę materialną: dobroć, pasja i ignorancja. To przez te siły, o potężny Arjuno - wchodząc w kontakt z naturą - zostaje uwarunkowana żywa istota.


Żywe istoty nie będąc świadomymi działania tych sił przypisują ich działanie sobie. W ten sposób angażują się w ich przejawy coraz bardziej sie z nimi utożsamiając - w ten sposób powstaje fałszywe ego.
Zajęcie pozycji obserwatora stwarza szansę dostrzeżenia tej prawdy, a z czasem doprowadza do coraz pełniejszego przeniesienia świadomości z obszaru fałszywego ego do obszaru prawdziwego ego. W ten sposób powstaje szansa na uwolnienie od wpływu energii materialnych.

Tekst 19 z Bhagavad-gity, Rozdział Czternasty:
Kto rozumie, że sprawcą wszystkich czynów nie jest nikt inny jak tylko te guny natury i kto zna Najwyższego Pana, który jest transcendentalny wobec nich wszystkich, ten osiąga Moją duchową naturę.


Moja rada:
Dobrze jest myśleć, ale jeszcze lepiej poszukiwać mądrości - ale jej nie znajdzie sie bez pokory.
/Nie każdy kto myśli szuka mądrości./

Radunia napisał(a):Żyjemy na dwóch płaszczyznach - tej cielesnej i duchowej, jeśli miałabym oddzielać i określać
Cokolwiek byś nie napisał nie zaprzeczysz, ze człowiek to materia i duchowość.


Napisałaś prawdę :-)
Ale wyobraź sobie, że zaprzeczę - i też moje zdanie jest prawdziwe.
W jaki sposób? Skoro sobie przeczymy.
Otóż to tylko Tobie wydaje się, iż sobie przeczymy.
Ty bowiem pisząc swoje zdanie myślisz zupełnie o czym innym, niż ja.

Ty masz na myśli, że człowiek ma w swoim zasięgu te dwie płaszczyzny. Ba! Może nawet materialną religię kwalifikujesz do duchowości? Albo może pobożność kwalifikujesz do duchowości?

„Żydzi zaś podburzyli pobożne i dostojne niewiasty oraz wybitne osobistości w mieście i wzniecili przeciw Pawłowi i Barnabie prześladowanie, i wypędzili ich ze swego okręgu.” (Dz.Ap. 13:50, BW)

Zatem mamy tu opis czym w rzeczywistości jest pobożność.

Na http://www.magazyn.ekumenizm.pl/article ... 6103904947 czytamy:
"...pobożność ludowa jest szeroko rozpowszechnioną, aczkolwiek nieskomplikowaną pobożnością tzw. prostego ludu, często łączoną z magią, zabobonami i czarami...to prosta pobożność ludu pozbawiona edukacji teologicznej czy liturgicznej ponad szkolną katechezę, nie wnikająca w przepisy, ale kontynuująca gorliwie wiarę i obyczaje ojców. To ludzie, którzy nie studiują treści ani encyklik, ani Pisma Świętego, ani św. Tomasza z Akwinu.

Wierzą z całego serca w Pana Boga, bo wierzył pradziad, dziad, ojciec i wszyscy normalni ludzie z sąsiedztwa, bo wiarę wyssali z mlekiem matki...Pobożność o charakterze ludowym jest także, w przypadku Kościołów mniejszościowych, nośnikiem tożsamości wyznaniowej".


Pobożność, to stwarzanie pozorów duchowości wobec świata i wobec siebie.

Jak. 1:27 (BW): "Czystą i nieskalaną pobożnością przed Bogiem i Ojcem jest to: nieść pomoc sierotom i wdowom w ich niedoli i zachowywać siebie nie splamionym przez świat."

Zatem mamy dwa rodzaje pobożności. Każdy ma taką do jakiej jest zdolny.
Jedni są pobożni jakby programowo /tu występują też dwie kategorie: 1. Dla pozoru 2. Dla dobrego samopoczucia/. Ci religię stawiają ponad człowieka.
Inni - mający prawdziwą pobożność - nie starają sie być pobożnymi w sensie tradycyjnym. Ba! Wręcz widzą, iż jest to niekonieczne dla ich wewnętrznych przeżyć duchowych. Człowieka zaś stawiają ponad religią. Religia najwyżej może im służyć /jako narzędzie/ do głębszego poznania własnej duchowości i większego zbliżenia sie do Boga.

Myliłby się ten, kto by uległ wrażeniu, że omówiłem tu wszystkie wymiary zagadnienia: Czy człowiek to zarazem materia i duchowość?
Zagadnienie ma bowiem wiele innych aspektów.
Np. Twój pogląd Raduniu, że "człowiek to materia i duchowość" w innym sensie znajduje potwierdzenie w słowach z
1 Moj. 2:7: "Ukształtował Pan Bóg człowieka z prochu ziemi i tchnął w nozdrza jego dech życia. Wtedy stał się człowiek istotą żywą."(BW)
:-)
Zakładając, że ów "dech życia" to duch. :-)
To przy takim założeniu byśmy mieli, iż ciało + duch = istota żywa
Tylko czy rośliny to nie są istoty żywe?
No dobra, tyle że u nich dechem życia jest to, co dla człowieka jest "dechem śmierci" ;-)
Ale zostawmy tę zabawę.

W Biblii /Warszawskiej/ słowo duch występuje 580 razy. W najróżniejszych znaczeniach.
Raz np. przy okazji użycia tego słowa Bóg potwierdza "moją wersję" :-) że człowiek jest tylko ciałem...choć ma ducha!
1 Moj. 6:3: "I rzekł Pan: Nie będzie przebywał duch mój w człowieku na zawsze, gdyż jest on tylko ciałem.Będzie więc życie jego trwać sto dwadzieścia lat." (BW)

Ale! Tu mowa jest o Duchu Bożym!?
Niekoniecznie. Może chodzić równie dobrze o ducha pochodzącego od Boga.

Człowiek może też być "zaniepokojony w duchu" /1 Moj. 41:8/. O jakim tu duchu mowa?
Pozostawiam to samodzielnym pomysłom.

Nie każdy ma jednak "ducha Bożego" /1 Moj. 41:38/
Oba słowa: duch i dusza, zdążyły nabrać mnóstwo różnych znaczeń.
Dlatego może być wiele nieporozumień.
W sanskrycie i w pismach wedyjskich istnieją takie pojecia jak: Paramatma i Atma. Obie te istności są określane słowem duch, czy słowem dusza. Choć Paramatma jest czymś zupełnie innym, niż Atma.
(Paramatman - Naddusza, Dusza Najwyższa; sankr.: parama - najwyższy, transcendentalny, atman - dusza)
Niektórzy za ducha /inni za duszę/ uważają umysł albo psychikę. Nawet określony nastrój bywał nazywany duchem.
Zatem porobiło się...

ALe ja wiem /wyczuwam/ Radunia, o jakiego ducha Ci chodzi. Przynajmniej chodzi Ci intuicyjnie :-)
Mianowicie o tego ducha, który nie ma nic wspólnego z energią materialną.
Zgadza się?
Jeśli sie zgadza to pomyśl:
Jak może połączyć się duch z ciałem, skoro są zupełnie czymś odmiennym?
Bardziej różnym niż ogień od wody!

Ale ja się Tobie nie dziwię, że odnosisz wrażenie, iż świadomość materialna w człowieku dotyka tego ducha.
Wiesz kim jest bramin? W skrócie jest on hinduskim kapłanem. Ale nie jest on osobą wyzwoloną ze świata materii. Stoi jednak blisko tego wyzwolenia. Dlaczego? Bo przebywa w sferze działania najbardziej subtelnej energii materialnej: sattva-guny, czyli charakteryzuje go umysł sattwiczny (czysty od złych myśli i emocji).
Pewnie taki stan umysłu mylisz z samą duchowością. I jeszcze raz nie dziwie sie temu, bo taki stan jest tak rzadki, iż człowiek nie wykształcony w wiedzy duchowej, może go mylić ze stanem duchowym.

Oczywiście po tych wywodach masz prawo /jak zawsze ;-)/ do swojego zdania.
Ja jednak z pokorą przyznaję, iż jestem niestety ciałem i tylko ciałem.
Do ducha zaś usiłuję znaleźć drogę.
I choć - owszem - to on jest we mnie prawdziwą istotą, to jednak pozwolił, by takie fałszywe /iluzoryczne jak fatamorgana/ ego prowadziło swoje działania.
Póki mu miejsca nie ustąpię...pozostanę tylko ciałem.
Mat. 16:25: "Bo kto by chciał życie swoje zachować, utraci je, a kto by utracił życie swoje dla mnie, odnajdzie je."

Radunia napisał(a):Mówiąc o "częściach składowych człowieka" - rozdzielamy te dwie sfery - bo duchowość to nie materia, tak jak ręka to nie noga, ale mówiąc o człowieku jako istocie duchowej - łączymy te sfery w całość - bo człowiek jest całością dopiero przy połączeniu obu. W tym kontekście materia i duchowość to przenikające sie sfery - jako elementy składowe całości.


Mam nadzieję, że już rozumiesz dlaczego są rozdzielane.
Jeśli zaś Ty i jakaś koncepcja filozoficzna usiłuje je łączyć w całość to wynika to jedynie z niewiedzy i z marzeń ludzkich.

I o jakim przenikaniu Ty piszesz?
Bo istnieją dwa rodzaje przenikania się:
1. Przenikanie takie, gdzie obie substancje nie mają ze sobą żadnego związku poza istnieniem w tej samej przestrzeni.
2. Przenikanie takie, w którym obie substancje wzajemnie na siebie oddziałując tworzą trzeci element.

Oczywiście czasem będąc ciałem dotkniemy ducha, kto go dotyka?
A gdy lustro stanie się czyste komu zawdzięcza doskonałą zdolność odbijana?
Własnej naturze, czy temu kto je oczyścił?
Lustro posiada zawsze swoją naturę, tylko nie zawsze ją widać.

Gdy człowiek pozbywa się brudu, jego duch może się przejawić.
Póki nie widać ducha, widać tylko kupę błota, czyli cielesność.
I proszę tu nie kojarzyć z cielesnością cielesności w rozumieniu Pawła z Tarsu.
Jeśli bowiem ma się odnosić do wszystkich ludzi, to nie wynika z nuak Chrystusa. Wiemy, że Paweł nie był uczniem Jezusa.
Jeśli zaś odnosi się do tych, którzy kroczą daleko na ścieżce duchowej, tak daleko, że stoją wyżej od synów bożych, to po cóż o tym mamy tu pisać...skoro to nas nie dotyczy jeszcze.
1 Moj. 6:2: "Ujrzeli synowie boży, że córki ludzkie były piękne. Wzięli więc sobie za żony te wszystkie, które sobie upatrzyli." (BW)



Czasem niektórzy na tyle są czyści, że uda im się momentami dostrzec odrobinkę lustra.
Wtedy ulegają wrażeniu, ze już są lustrem. Z radości zapominając, że brudu jest wiecej...niż samego lustra.

Podobnie ja kiedyś to odczuwałem. Dlatego opisałem to Ci wcześniej jako:
"słowa "prochem jesteś - w proch sie obrócisz" odnosiły sie do ciała - ja zaś czułem sie duchem, nie zaś ciałem" /http://forum.przebudzenie.net/viewtopic.php?t=493&start=45/

W rzeczywistości to było to dopiero ziarno ujrzane w ziemi.
A ziarno jest czymś zupełnie innym od ziemi.
I nie rozwijaj tego porównania, bo inne jego elementy zaprowadzą na manowce.
[/quote]Mar. 4:30-31: "I mówił: Do czego przyrównamy Królestwo Boże albo jakim podobieństwem je wyrazimy?
Jest jak ziarno gorczyczne, które, gdy zostanie zasiane do ziemi, jest najmniejsze ze wszystkich nasion na ziemi." (BW)[/quote]
Ale czy ziarno może mieć się za drzewo?
Drzewem może się stać, choć nie musi.

Jeszcze inne słowa mówią o tym, czy ciało i duch są jednem:
"Ci zaś, którzy są w ciele, Bogu podobać się nie mogą.
Ale wy nie jesteście w ciele, lecz w Duchu,jeśli tylko Duch Boży mieszka w was. Jeśli zaś kto nie ma Ducha Chrystusowego, ten nie jest jego."(Rzym. 8:8-9, BW)


Mam nadzieję, że to rozumiesz.
W sumie temat jest prosty, ale można go komplikować dowolnie.

Radunia napisał(a): Są/były postawy nastawione tylko na ducha, są/były postawy nastawione tylko na materializm, są i były postawy nastawione i na ducha i na materializm - to wolny wybór


Oczywiście, że wolny wybór. Efekt tego bedzie taki:
"Znam uczynki twoje, żeś ani zimny, ani gorący. Obyś był zimny albo gorący!
A tak, żeś letni, a nie gorący ani zimny, wypluję cię z ust moich."
(Obj. 3:15-16, BW)


_________________________________
Radunia napisał(a):Postawa nastawiona tylko na duchowość niszczy ciało


Skoro tak napisałaś, to nie masz pojęcia czym jest duchowość i mylisz ją z zupełnie czymś innym.
Pewnie z takimi praktykami ascetycznymi, które uprawiają nawet istoty demoniczne, w celu uzyskania określonych zdolności.
Ascetyzm uprawiany w celach duchowych opiera się na wiedzy i przynosi ciału pożytek służąc jego zdrowiu. Mimo, że jest to efekt uboczny.
Mat. 6:33: "Ale szukajcie najpierw Królestwa Bożego i sprawiedliwości jego, a wszystko inne będzie wam dodane."(BW)

Z pewnością kiedyś w życiu natrafisz na materiały, które pozwolą Ci to zrozumieć.
Dlatego wybacz, że tu tego szerzej nie objaśnię. /I tak zobacz jak się rozpisałem./

Radunia napisał(a):Bez pokarmu i napoju nie można otrzymać ciała przy życiu.


Kto Ci powiedział, że osoby żyjące w duchu głodzą się na śmierć?
Ciało traktują jako narzędzie służące wśród ludzi. Nie mają go już dla siebie. I nie karmią dla siebie, lecz karmią dla innych. Nie posiadają już własnej cielesności. Ich ciało należy do innych w służbie duchowej.

Radunia napisał(a):Zaniedbywanie ciała jest zabijaniem go


Nie zaniedbują ciała, lecz ich dbałość o ciało nie jest już dbałością o ciało opartą na egoistycznym lęku i pragnieniach. Jest to obowiązek, który wypełniają, by móc służyć w nim Bogu i ludziom.

Radunia napisał(a):We wszystkim konieczna jest harmonia i umiar


:-) Zachowaj więc umiar i harmonię.
Tylko gdy będziesz się topić i zachowasz umiar...z pewnością zginiesz. Bo tylko silna wola przeżycia i podjęcie maksymalnego działania pozwoli Ci sie ocalić.
Nie zawsze umiar jest dobry.
Zawsze tylko mądrość należy zachować.
Miej więc umiar w umiarze ;-)

Radunia napisał(a):Osoba nastawiona tylko na materię - swoje ciało i co dla ciała - Boga poszukiwać będzie rozumem.


Prawda ujęta pięknie i mądrze.
Z zastrzeżeniem, że najczęściej taka osoba nie poszukuje Boga. Twierdzi, iż Go nie ma i tyle.

Radunia napisał(a):Osoba nastawiona na rozwój ducha i tylko ducha - będzie wierzyć mocniej niż tysiące innych - lecz żal będzie mieć za "kary" zsyłane na ciało - polegać będą na zmysłach, a rozum będzie podsuwał odpowiedzi.


Na ducha, nie na religię, nie na pobożność, nie na wiarę, jest nastawiona osoba, która jest już poza wiarą.
Taka osoba wie.
Kto wie, ten nie musi wiedzy zastępować wiarą.
Zaś posiada już inną wiarę, tę, która staje się ciałem prowadzącym.
Nie zaś pojęciem umysłowym.

I o jakim żalu piszesz?
Coś z czymś pomyliłaś.

Kto ducha poznał, ten na nim już głównie polega. Zmysły jedynie służą działaniu ciała w tym świecie materii.
Rozum? Ale jaki rozum? Czy ten, który jest głupstwem w oczach Boga?
I cóż znaczą owe kary zsyłane na ciało?
Zanczą jedynie o przywiązaniu do ciała. Jeśli postrzega to ktoś jako kary...

Radunia napisał(a):Osobom, które wybiorą harmonię łatwiej będzie dostrzec Boga...
czy na rzecz ducha powinno się zaniedbywać ciało? Nie. Przecież musi być harmonia.


Może chodzi Ci o to samo co mi?
Tylko może nie umiałaś tego wyrazić?
Używając słów, które wprowadzają wiele zamieszania. Bo np. nie da się pogodzić ducha z materią, więc jak można pisać o harmonii z nimi?
Duchowa energia jest czymś tak innm od energii materialnej, że ludziom trudno to pojąć.
Materialna może jedynie służyć duchowej w ten sposób, że prowadzi do duchowej.
Dlatego Pisma Wedyjskie energię materialną nazywają wielkim mistrzem duchowym personifikując ją jako boginię Durgadevi, która będąc guru /znaczy ciężki, surowy nauczyciel/ tak ściga żywe istoty, aż zechcą sie oczyścić właśnie z tej energii materialnej...bo bedą mieć jej już dość.

Mat. 11:28: "Pójdźcie do mnie wszyscy, którzy jesteście spracowani i obciążeni, a Ja wam dam ukojenie."(BW)


Mędrzec służy tylko duchowi. Kto zaś służy duchowi, wie, iż służy w ciele jako już w narzędziu ducha, i dba o ciało jako o narzędzie. Nie ciało jednak jest już istotą działań. Istotą działań jest już duch.

Radunia napisał(a):Wyjaśniłam wyżej - sam pokarm na nic się zda, jeśli nie dostarcza wszystkich składników. Niewiele wniesie, jeśli w jego przygotowaniu zabraknie miłości. Miłość powinna przenikać wszystko. Nie zrozum mnie źle. Nie chodzi o to by kochać pokarm jako taki. Chodzi o to by z miłością przygotowywać posiłek dla - siebie/kogoś. Zawsze w naszych działaniach powinna być ta pozytywna energia.


Widzę, że wiele już wiesz. Tym zaś co tu napisałaś niezwykle mnie ucieszyłaś.
Nie rozumiem tylko czemu Ci się wydaje, że w czymś mi tu zprzeczyłaś?
Czy ja napisałem gdzieś na forum czym jest pokarm?
To wielka prawda, że pokarm widzialny zawiera w sobie wiele pokarmów niewidzialnych /albo często ich nie zawiera lub zawiera niezbyt zdrowe/ - chodzi to o pokarmy ze poziomów energii subtelnych.
Pamietaj jednak, że nie ma czegoś takiego jak miłość o jednym tylko smaku.
I że są miłości na wielu poziomach. Podobnie jak energie. Są rzeczy materialne i są duchowe.
Wyobraź sobie co znaczy spożywać pokarm poddany działaniu jak najwyższej energii.
Najwyższej po jaką jesteś w stanie sięgnąć - albo otrzymać. Bowiem ta - którą możesz otrzymać, jest wyższa od tej po jaką jesteś zdolna sięgnąć, czy wytworzyć sama.

Na ziemi najwyższym słowem jest miłość. Są jednak energie wyższe od miłości. Leżą jednak one poza zasięgiem ludzkiego poznania i doświadczania. Ludzie nawet miłości nie zdołali poznać do końca.
Byli jednak ludzie, którzy zdołali przekroczyć samą miłość w swoim doświadczeniu.
Lecz jakim słowem mieli to nazwać, by przez słowo opisać to innym?
Bo i to wszystko, co w TYM było, także musiałoby być nazwane, dla celów opisowych.
Jeśli jednak niczego to nie przypomina...jak TO opisać?
Tym bardziej, że będąc TAM jest się jeszcze ślepcem. Bo nasza świadomość jest zbyt mała, by to ogarnąć analitycznie i syntetycznie.
Może kiedyś...ktoś... :-)

Radunia napisał(a): nie mając w sobie miłości do siebie i do innych, miłości do tego co stworzone, nie jesteśmy w stanie kochać Boga. I z góry dookreślając - nie piszę o przywiązaniu do materii. Bo przywiązanie, to nie miłość.


Mat. 25:40: "A król, odpowiadając, powie im: Zaprawdę powiadam wam, cokolwiek uczyniliście jednemu z tych najmniejszych moich braci, mnie uczyniliście." (BW)

Mar. 10:45: "Albowiem Syn Człowieczy nie przyszedł, aby mu służono, lecz aby służyć i oddać swe życie na okup za wielu." (BW)


Apropo przywiązania i miłości:
Jest tyle odmian miłości i tyle odmian przywiązań, że niektóre z odmian miłości są tożsame z niektórymi odmianami przywiązania.
Czym jest miłość - napisano bardzo wiele. Wiele też napisano o przywiązaniu.
Używa się też słowa więź np. w szerszym znaczeniu niż przywiązanie.
Spisano oczywiście takie czy inne definicje. Zatem w wielu wypadkach znaczenia tych słów stały sie umowne i mocno ograniczone. Np.:
[/quote]1. "Przywiązanie to bliska relacja, bazująca na uczuciu bezpieczeństwa"
2. "Więź to relacja oparta na uczuciu przyciągania jednej osoby przez drugą"
Źródło http://64.233.183.104/search?q=cache:Oc ... iki/HAI(05).ppt+przywi%C4%85zanie+definicja&hl=pl&ct=clnk&cd=2&gl=pl&client=firefox-a[/quote]
Gdzie znajdziesz wiele głupot...
Dlaczego głupot? Bo wiedza tam podana jest strasznie prymitywna i ograniczona. Niesamowicie spłyca te zjawiska, a spojrzenie jest tak wąskie, że aż włosy się jeżą z rozpaczy. :-)

Choć fragmentarycznie napisali trochę prawdy.
I przyznam, iż też wiele cennych spostrzeżeń. Ale wygląda to jakby były to fragmenty wyrwane z jakiejś całości i temu ukazujące niektóre rzeczy fałszywie.
Tam też przeczytasz coś takiego:
Miejsce teorii przywiązania

* Badacze argumentują, że wiele romantycznych relacji jest u podstawy przywiązaniem.
* Mary Ainsworth sugeruje, że późniejsze relacje w życiu dorosłym są oparte na więzi emocjonalnej, bazującej na trwałym związku z ważną osobą.


Czyż romantyczne relacje albo więź emocjonalna w związku z ważną osobą nie sa postrzegane przez miliony ludzi jako miłość?

Tak oto określone przywiązanie, czy określona więź, mogą być i są odbierane przez wielu jako miłość.
A gdy ktoś mówi, że jabłko które je jest jemu słodkie - to mówi prawdę dotyczącą jego osobistej relacji z tym jabłkiem. I nic komu do tego. :-)

Ty spróbujesz i masz prawo do innych doznań. Nic mi do tego :-)

Ale jakby nie było, przywiązanie, więź i miłość pozostają jedynie zjawiskami energii materialnych - podobnie jak pola elektrostatyczne, magnetyczne, oraz grawitacyjne.

Jednak skoro tu jesteśmy, to róbmy to, co tu jest najlepsze.
Miłujmy miłością podobną do grawitacji, która nie różnicuje wszystko traktując jednakowo i wszystkiemu służąc.
Pola magnetyczne i elektrostatyczne są jak przywiązanie i więź - działają wybiórczo, nie wszystko traktując jednakowo.

Ale co przekracza grawitację?
Inteligencja, lecz ta, którą my znamy, posiada małą moc.
Jeśli więc za odpowiednik grawitacji przyjęlibyśmy miłość - to co jest odpowiednikiem inteligencji w kwestii relacji?
Wolność - choć może to być trudne do pojęcia.
Bo by dać komuś wolność trzeba posiadać odpowiednie zdolności i moc.
Kto jest słaby boi się wolności u innych.
Słabi jednak umieją się przywiązywać, odczuwać więzi i kochać.

Jerzy Karma
Ostatnio edytowano 29 sty 2008, 08:18 przez Jerzy Karma, łącznie edytowano 1 raz
Jerzy Karma Mężczyzna
 
Posty: 50
Dołączył(a): 10 sty 2008, 23:25

Post 29 sty 2008, 00:51

mam za sobą 48 godzin pracy - bez snu - napiszę tylko - prosze nie myl duchowości z pobożnością - albo nie mysl, ze ja mylę te dwa pojęcia... Wybacz, ale dziś moja fizyczność jest bolesna - koniecznie potrzebuję snu :).

Nie pisałam o miłości do kogoś w naczeniu przywiązania itd. itp. Piszę o ...no własnie jak mam ci wyrazić, byś znów źle nie zinterpretował?
Mój punkt widzenia, to nie tylko intuicja kobieca, to poszukiwania i doświadczania. Napiszę inaczej - ja Ciebie rozumiem i denerwuję się, ze tłumaczysz mi moje mysli po swojemu. Napisałam, ze nie jestem nauczycielem i nie potrafię wyrażać tego co i jak czuję, bowiem nie odczuwam takiej potrzeby. Lubie z tobą rozmawiać, ale dalszą dyskusję - pozwól przesunę na czas, gdy odpocznę. Ciało domaga się snu. :)
Avatar użytkownikaRadunia Kobieta
 
Posty: 250
Dołączył(a): 05 wrz 2007, 09:08
Droga życia: 5
Zodiak: Strzelec/Bawół

Post 29 sty 2008, 09:30

Rozumiem.
Nie bierz tego, co napisałem do siebie.
W rzeczywistości opisuję jak te sprawy mogą być odbierane róznie przez ludzi - z czego bierze się też tyle nieporozumień.
I absolutnie nie usiłuję tłumaczyć Twoich myśli "po swojemu", choć takie to może sprawiać wrażenie.
Tak naprawdę chcę ukazać w jaki sposób mogą powstać takie myśli jak Twoje.
Może czasem zwracam się z tym bezpośrednio do Ciebie :-) by uczynić dyskusję bardziej żywą.
Proszę więc byś sie nie denerwowała wiedząc, iż w rzeczywistości moze być jeszcze inaczej, niż napisałem.

Zdaję sobie sprawę, że póki to, co piszę, będziesz przyjmować jako osoba od osoby...to możesz odbierać mnie jako bardzo męczącego typa.
Ja jednak nie dyskutuję z Tobą; ani niczego Cię nie chcę uczyć.
Wyobraź sobie, że Twoje myśli to piłeczki:
Zyjesz...chodzisz...i rzucasz tymi swoimi piłeczkami wewnątrz swego umysłu i na zewnątrz...
Piłeczki zawsze się ood czegoś odbijają powodując takie, czy inne efekty.
Gdy odbijają się wewnątrz umysłu - uważasz, że to Twoje myśli i z powodu miłości własnego fałszywego ego nie denerwują Cię.
Gdy odbijają się na zewnątrz Twego umysłu...traktujesz je jako coś obcego i przeciwnego Tobie... A w rzeczywistości jest to takie same zjawisko, co wewnątrz umysłu - tyle, że odbywa się w szerszym spektrum Ciebie samej - wszak to Twoje piłeczki nadal wracają do Ciebie...ale...lecą nie pod takim kątem jakbyś chciała? Musisz zatem ćwiczyć rzucanie ;-)
To, co czytasz, to w rzeczywistości nie jest moja rozmowa z Tobą.
Choć taką ma maskę.
To tylko reakcje określonych myśli i pojęć, my zaś jesteśmy jedynie czymś poprzez co to wszystko się dzieje.
Ty oczywiście utożsamiasz się z tym, co wyraża się w Tobie.
Podobnie jak utożsamiasz się z ciałem.
Ale o tym może później...

_____________________
Skoro po przeczytaniu tego, co napisałem piszesz do mnie: "nie myl duchowości z pobożnością", to znaczy, iż nie przeczytałaś wszystkiego.
I piszesz: "nie mysl, ze ja mylę te dwa pojęcia".
Nic nie myślę, jedynie Twoje zdanie: "Postawa nastawiona tylko na duchowość niszczy ciało" wskazuje, iż nie wiesz czym jest duchowość.
Jeśli się mylę, napisz w jaki sposób jakakolwiek postawa może zniszczyć duchowość?
Zadziwiające...bo duchowości nic nie jest w stanie zniszczyć.
Można jej najwyżej nie posiadać - nie przebywać w niej.
Sprecyzuj swoją wypowiedź, bo stawiając ogólne tezy odnoszące się do niezdefiniowanego przez Ciebie pojęcia, stwarzasz zamieszanie.
/Kto się denerwuje?/
_______________________________________________________

Pozwól, że dopiszę jeszcze parę rzeczy ;-)

Jeszcze z innej przesłanki może być słuszne Twoje zdanie, że "człowiek to materia i duchowość".
Człowiek może oscylować od jednego do drugiego.
Na tej podstawie możesz twierdzić, iż jest jednym i drugim.
W rzeczywistości to nie może być jednocześnie tym i tamtym.
Albo jesteś w jednym miejscu, albo w drugim.
Najwyżej możesz się nazwać podróżnikiem :-)

Radunia napisał(a): - Postawa nastawiona tylko na duchowość niszczy ciało



Cóż wiesz o ciele?
Przywiązałaś sie do niego i dlatego stanowi Tobie taką wartość.
Tylko z jednego powodu nic nie da zabicie ciała...
Otóż przyczyna cielesności nie tkwi w samym ciele, które widzisz!
Zaś tego, czego nie widać - nie da się zabić tak odrazu.

Także tylko z jednego powodu także nie są wskazane umartwienia nadmierne - bo gdy są juz takie, iż nadmiernie skupiają uwagę na ciele, to tworzą nowe przywiązania...
Podobnie jest z cierpieniem "przypadkowym", czy złymi warunkami życia...wtedy nie ma zbyt wiele możliwości na oscylowanie w stronę ducha.
Dlatego w buddyzmie uczy się, iż narodziny na planetach piekielnych nie dają szansy na wyzwolenie, bo jest tam nadmierne cierpienie.
/Ani narodziny na planetach niebiańskich, gdyż powstają bardzo silne związki z przyjemnościami./
Najlepsze są narodziny w miejscu, gdzie jest harmonia /umiar/ między cierpieniem, a przyjemnością.

Dlatego też w pismach wedyjskich uczy się, iż najbardziej właściwe rozwojowi duchowemu są narodziny w rodzinie bramińskiej w której nie ma biedy. W takiej rodzinie niedostatek materialny nie trapi umysłu i nie absorbuje nadmiernie jego uwagi, zaś właściwe prowadzenie od dziecka zapobieże nadmiernej abosorbacji przyjemnościami zmysłowymi.

Podsumowując, nadmierne cierpienia i wyrzeczenia, gdy przekroczą określony próg, stają się przeszkodą na ścieżce duchowej. Oczywiście próg ten jest elastyczny w miarę postępu na ścieżce i indywidualny u każdego.

Wcześniej wspomniałaś o karach zsyłanych na ciało:
Radunia napisał(a):- lecz żal będzie mieć za "kary" zsyłane na ciało


I jeśli już o karach była mowa, to odpisałem, że kary "znaczą jedynie o przywiązaniu do ciała. Jeśli postrzega to ktoś jako kary... "
Jednak pisząc to miałem świadomość, że może mi brak obiektywizmu w danym momencie...skoro akurat wtedy nie przeżywałem cierpienia...
I pomyślałem tak jakoś dziwnie, że pewnie wkrótce je otrzymam ;-(
No i dziś obudziło mnie cierpienie o 2-iej w nocy...choć poszedłem zdrowy spać o pierwszej. Ból żołądka był tak silny, że nigdy w życiu tak mnie żołądek nie bolał...
Pomyślałem: Mam zatem bezpośrednie i aktualne doświadczenie cierpienia :-/
Mogę w świetle samego siebie i tego jest co we mnie spojrzeć i odczuć jak to działa...
Nie postrzegałem tego jako kary, a jednak i tak świadczyło to o moim związku z ciałem, oraz ukazywało jak ciało będąc silnie wytrącone z harmonii absorbuje świadomość i może zablokować w danym momencie rozwój. /Tak tylko przykładowo i statystycznie, bo to zjawisko jest bardziej złożone pozostając w zależności od osobniczej karmy/

Fakt jest taki, że przy tamtym bardzo silnym nie byłem zdolny by pisać tutaj.
Dopiero teraz, gdy ból jest silny, ale nie taki, by zaabsorbował całą moją świadomość - mogłem coś dopisać :-)
Zatem doświadczyłem po raz kolejny, że to - o czym piszą księgi wedyjskie, czy buddyjskie, odnośnie konieczności posiadania właściwych warunków do kroczenia ścieżką duchową /i o czym już napisałem wyżej/ - jest prawdą.



P.s.
1. Apropo tego, czy nie oceniam...gdybym nie oceniał, nic nie odpisywałbym Tobie.
Muszę oceniać, by tworzyć jakieś relacje z ludźmi.
2. Człowiek chory ma siłę jeszcze by samemu sobie szukać pomocy; człowiek bardzo chory potrzebuje pomocy sam nie będąc w stanie już jej szukać.
3. Czy jakieś "ja" coś komuś odpisało? To przecież tylko myśli, które równie dobrze mogą zaistnieć tylko w jednej głowie. Co za różnica?
Jerzy Karma Mężczyzna
 
Posty: 50
Dołączył(a): 10 sty 2008, 23:25

Powrót do działu „Channeling”

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 2 gości