Przekazy od 'wyższych istot', WingMakers, kwestia roku 2012 i związane z tym tematy.

Post 29 sty 2008, 19:41

"Postawa nastawiona tylko na duchowość niszczy ciało" wskazuje, iż nie wiesz czym jest duchowość.
Jeśli się mylę, napisz w jaki sposób jakakolwiek postawa może zniszczyć duchowość?
Zadziwiające...bo duchowości nic nie jest w stanie zniszczyć.ę


Przeczytaj jeszcze raz i powiedz, w którym momencie pisałam o niszczeniu duchowości. Pisałam o ciele. Pisałam, że człowiek to taka istota, która musi dostarczać ciału pokarmu. Chrystus i Budda też jedli i to nie było niczym dziwnym. Bo, aby żyć trzeba jeść i spać i wykonywac wszelkie czynności przypisane organizmom żywym - czyli materii. Pisałam, zeby nie popadać w skrajny ascetyzm, który niszczy ciało, bo bez ciała dusza w tym świecie niczego nie doświadczy. I na tym zalezy przenikanie, albo wspólzależność materii i ducha. I nie rozgraniczam to na pojmowanie ducha w różnych aspektach, religiach i wyobrażeniach. Nie dzielę, go nie klonuję nie rozdrabniam się. Nie pisałam nigdzie, zę wraz z ciałem umiera duch.
Zepsuty i niezatankowany samochód nie pojedzie, nawet najlepszy kierowca nie wystartuje w wyścigach jesli jego pojazd będzie o pustym baku i z niesprawnym silnikiem.


Jak doczytałam dalej - piszemy o tym samym. "Kary" - dałam w cudzysłów nieprzypadkowo, sądziłam że nie musze tego rozwijać i rozdrabniac na części pierwsze. Pojmowanie wielu ludzi - jest właśnie takie. Cierpiałeś - i nie pomyślałeś - "To kara Boża za bluźnierstwa, myśli czy czyny które dokonałem tego dnia", ale zauwaz jak wielu ludzi, tak właśnie postrzega. Zwróć uwagę, że wiele osób które sądzą, iż są pobożne i uduchowione, automatycznie, przy najmniejszym cierpieniu - mówią, że to kara. Nie lekcja i nie kolejne doświadczenie, mające czegoś nauczyć, ale kara za coś. Nie piszę, że ja tak odczuwam, czy ty tak odczuwasz - piszę, że znam ludzi, którzy tak odczuwają i zapewne ty też znasz takich ludzi.


Bo czy pojmowanie dobra i zła oczami człowieka jest tożsame z pojmowaniem dobra i zła ducha? Stąd dyscharmonia. Duch pragnie doświadczać wszytskiego, bo jest poza dualizmem i poza liniowością. Ludzie religijni nie zawsze są uduchowieni, nie zawsze oświeceni i nie zawsze wychodzą poza ramy z góry narzucone. Nie zawsze ludziom się chce potraktować religię jako trampolinę, linę, czy jakkolwiek nie nazwę tego czegoś, co ma pozwolić na start ku otwarciu się na szersze pojmowanie.

I dobrze że oceniasz, gorzej gdy kogoś osądzamy, a to różnica...
Avatar użytkownikaRadunia Kobieta
 
Posty: 250
Dołączył(a): 05 wrz 2007, 09:08
Droga życia: 5
Zodiak: Strzelec/Bawół

Post 30 sty 2008, 22:45

Radunia napisał(a):
Karma napisał(a):"Postawa nastawiona tylko na duchowość niszczy ciało" wskazuje, iż nie wiesz czym jest duchowość.
Jeśli się mylę, napisz w jaki sposób jakakolwiek postawa może zniszczyć duchowość?
Zadziwiające...bo duchowości nic nie jest w stanie zniszczyć.ę


Przeczytaj jeszcze raz i powiedz, w którym momencie pisałam o niszczeniu duchowości. Pisałam o ciele.


Rzeczywiście z powyższego kontekstu wynika, że pisałaś o ciele.
Dlaczego zatem Twoją myśl: "Postawa nastawiona tylko na duchowość niszczy ciało", posunąłem do wniosku, iż chodzi Ci w jakiś sposób o niszczenie duchowości?
Swoją wypowiedź odniosłem do całokształtu Twoich wypowiedzi.
Przecież w swoich poglądach chcesz łączyć ciało z duchowością. Robisz to nieustannie.

W ten sposób sama nie zdając sobie sprawy produkujesz wewnętrzną sprzeczność w całej swojej filozofii.
Bo:
1. Dość bezwzględnie uzależniasz duchowość od ciała
2. Twierdzisz, iż samą duchową postawą zniszczy się ciało

Czy dostrzegasz już tę sprzeczność?
Jeśli wg ad.2 postawa duchowa zniszczy ciało, to wg ad.1 wraz z ciałem zniszczona byłaby duchowość...będąc uzależniona od ciała.

Radunia napisał(a):Pisałam, zeby nie popadać w skrajny ascetyzm, który niszczy ciało, bo bez ciała dusza w tym świecie niczego nie doświadczy. I na tym zalezy przenikanie, albo wspólzależność materii i ducha


Wreszcie użyłaś słowa skrajny :-) i słowa ascetyzm
Wcześniej używałaś zdania:
"Postawa nastawiona tylko na duchowość niszczy ciało" - które wcale nie musi oznaczać ascetyzmu.
/Na marginesie dodam, że w bardzo zaawansowanych praktykach, od których wara przeciętnym ludziom, skrajny ascetyzm jest niezbędny. Obecnie nie ma potrzeby ogólnego rozumienia tego. Dlatego nie podejmę tu tego tematu./

Natomiast jeśli chodzi o Twoją koncepcję "wspólzależność materii i ducha", to ulegasz iluzji obecnego życia.
Skoro duch istnieje także bez ciała, to jak można twierdzić, że jest zależny od ciała?
Ciało - owszem - jest zależne od ducha. Bez ducha ciało ulega rozpadowi.

Radunia napisał(a):nawet najlepszy kierowca nie wystartuje w wyścigach jesli jego pojazd będzie o pustym baku


Ale kierowca jest przede wszystkim człowiekiem i bez samochodu też jest człowiekiem.

Radunia napisał(a):"Kary" - dałam w cudzysłów


Tak. I ten cudzysłów wyraził jedynie Twój pogląd na to, jak postrzegasz takie zdarzenia.
Jednak nie zmienił ten cudzysłów kontekstu Twojej wypowiedzi.
Bo jakbyś zdarzenia nie nazwała pozostaje zdarzeniem - Ty zaś nie pisałaś o zdarzeniu, lecz o jego efektach.

Radunia napisał(a):przy najmniejszym cierpieniu - mówią, że to kara. Nie lekcja i nie kolejne doświadczenie, mające czegoś nauczyć


Tak. Wiele zagadnień odbieramy tak samo. Nawet bardzo wiele.
Nie chcę pisać jak to inni odbierają. Masz akurat takie doświadczenia z ludźmi.
Ja zaś sondażu w tej kwestii nie przeprowadzałem ;-)
Faktem pozostaje, że określenie "lekcja" jest szerszym ujęciem tego zjawiska, niż słowo "kara." Co nie znaczy, iż kara nie istnieje.
By dyskutować o karze musielibyśmy zdefiniować to pojęcie :-)
Masz ochotę? ;-)

Rzeczywiście jednak na każdą nieprzyjemność, cierpienie, trudność, czy ból w życiu, reagowałem myślą: Czego to ma mnie nauczyć?
Ale podobna myśl powinna występować przy każdej karze ;-)

Radunia napisał(a):Duch pragnie doświadczać wszytskiego, bo jest poza dualizmem i poza liniowością.


Tu stawiasz znak równości między Bogiem i Szatanem?

Radunia napisał(a): czy pojmowanie dobra i zła oczami człowieka jest tożsame z pojmowaniem dobra i zła ducha? Stąd dyscharmonia.


Zatem sugerujesz, iż duch widzi inaczej zło i dobro, niż my?
Dobra. Niech będzie. Powiedzmy, że inaczej widzi niektóre aspekty dobra i zła.
Ale istnieją złe zjawiska, jak i dobre, które są takimi i dla człowieka, i dla ducha - w sensie oceny ich.

Radunia napisał(a): Ludzie religijni nie zawsze są uduchowieni, nie zawsze oświeceni i nie zawsze wychodzą poza ramy z góry narzucone.


Karma napisał(a): ludzie poznają LAS - a raczej to, co w LESIE, bo nic nie wiedzą o władzy LASU nad nimi. Nie znają zatem LASU. Podobnie jak "modlący się słowami" do Boga nie znają BOGA.
...
Pobożność, to stwarzanie pozorów duchowości wobec świata i wobec siebie.


Radunia napisał(a): dobrze że oceniasz, gorzej gdy kogoś osądzamy, a to różnica...


Karma napisał(a): stwierdziłaś "jestem poza ocenianiem", a nie "nie oceniam".
Ale w "Edenie" nawet nie mówi się, że się jest "poza ocenianiem"


Oni jednak nie znali dobra i zła :-)

Karma napisał(a): Muszę ocenić - kto jest dzieckiem, a kto dorosłym, by wiedzieć jak z kim postępować.
Muszę ocenić, kto jest mężczyzną, a kto kobietą, bo każdy innego wymaga traktowania.
Muszę umieć odróżniać zdrowych od chorych.
Dar odróżniania jest nazywany jednym z darów Ducha Świętego.
Odróżnianie jest swego rodzaju oceną.
Gdy jednak nie ulegam starym nawykom, albo gdy wzniosę się ponad nie, wtedy nikogo nie osądzam.
Nie osądzam, w sensie potępiania, starając się każdemu przyznać PRAWO DO GŁUPOTY.
I dlatego Jezus powiedział: "Boże, wybacz im, bo nie wiedzą, co czynią"

Gdy jednak budzę się wchodząc w stan nieosądzania, to nie osądzam dlatego, że tak NAUCZANO.
Jeśli nie osadzam, to dlatego, że widzę przyczyny tego skutku, który podlega osądzaniu.
A skoro sprawcą skutku są przyczyny, to dlaczego mam osądzać człowieka?
A jeśli ta nauka jest perłą, którą jakieś wieprze jedynie będą usprawiedliwiać swoje zło mówiąc:
"Skoro nie my ponosimy winę za zło, to możemy źle czynić" - to takim wieprzom przypominam, że perły nie są dla wieprzów.
I niech każdy z nich, wie, że wtedy i on staje się jednym ze skutków, który w przyszłości wróci do niego i uderzy jako coś zupełnie innego. On zaś powie zdziwiony: A za co to na mnie przyszło? - a przecież tylko zbierze, co sam posiał...choć siał gdzie indziej. Tyle, że wiatr karmy go nie oszczędził.


Dlaczego powtórzyłem swoje poprzednie wypowiedzi? Bo uczyniłem to wobec Twoich ostatnich zdań chcąc Ci przypomnieć, że tak właśnie napisałem :-)
Jerzy Karma Mężczyzna
 
Posty: 50
Dołączył(a): 10 sty 2008, 23:25

Post 31 sty 2008, 00:38

Jeśli wg ad.2 postawa duchowa zniszczy ciało, to wg ad.1 wraz z ciałem zniszczona byłaby duchowość...będąc uzależniona od ciała.


NIE -absolutnie nie. Ducha nie da się zniszczyć, duch w TYM ciele nie będzie mógł nadal doświadczać - tyle. Koniec bez dodatkowych wniosków.


Ale kierowca jest przede wszystkim człowiekiem i bez samochodu też jest człowiekiem.


Tak jak duch jest nadal duchem bez ciała człowieka, ale czy moze wówczas doświadczać? - chodzi tylko o to, o nic więcej.

Jednak nie zmienił ten cudzysłów kontekstu Twojej wypowiedzi.

cudzysłów w takim ujęciu zawsze zmienia sens - mówi, że wyraz ten należy właśnie tak pojąć - nie dosłownie.

Tu stawiasz znak równości między Bogiem i Szatanem?

Dlaczego?

Zatem sugerujesz, iż duch widzi inaczej zło i dobro, niż my?
Dobra. Niech będzie. Powiedzmy, że inaczej widzi niektóre aspekty dobra i zła.
Ale istnieją złe zjawiska, jak i dobre, które są takimi i dla człowieka, i dla ducha - w sensie oceny ich.

A czy ja napisałam, że wszelkie?

stwierdziłaś "jestem poza ocenianiem", a nie "nie oceniam".
Ale w "Edenie" nawet nie mówi się, że się jest "poza ocenianiem"


Juz się nauczyłam, by nie używać zamiennie słów ocena/osąd w rozmowie z Tobą. Wszelkie niezrozumienia wynikały z tego, ze ja pisząc do ciebie miałam nadzieję, że zrozumiesz co mam na mysli. Ty z kolei "łapiesz za słówka" dając mi przy tym lekcje, by dokładnie uważać na użycie właściwych słów, bowiem moze dojść do nieporozumień.

Czekam na kolejne lekcje - tylko nie każ mi długo czekać :)
Avatar użytkownikaRadunia Kobieta
 
Posty: 250
Dołączył(a): 05 wrz 2007, 09:08
Droga życia: 5
Zodiak: Strzelec/Bawół

Post 31 sty 2008, 10:43

Radunia napisał(a):
Karma napisał(a):Jeśli wg ad.2 postawa duchowa zniszczy ciało, to wg ad.1 wraz z ciałem zniszczona byłaby duchowość...będąc uzależniona od ciała.


NIE -absolutnie nie. Ducha nie da się zniszczyć


Przyznałaś zatem, że duch jest niezależny od ciała.
/Proponowałbym Ci - z całym szacunkiem - byś jeszcze raz przeanalizowała swoje wypowiedzi odnośnie tej kwestii jak i moje. Jednak zrób to dopiero za miesiąc./

Aha...mam taką prośbę...jak mnie cytujesz, to możesz to jakoś zaznaczyć?
Kod: Zaznacz cały
Można to zrobić kilkoma metodami:
- cudzysłów
- myślnik
- [quote="Karma"] ...tu cytat... [/quote]
- [quote] ...tu cytat... [/quote]


Radunia napisał(a): duch jest nadal duchem bez ciała człowieka, ale czy moze wówczas doświadczać?


Zadziwiasz mnie tym pytaniem? Czy z Ciebie aż taka materialistka? ;-)
Dlaczego w to wątpisz?
Jeśli zdejmujesz rękawice, to czy Twoje dłonie mogą wówczas doświadczać?
Po cóż więc zakładasz rękawice - skoro w nich mniej doświadczasz?
Dla ochrony.
Podobnie więzienie chroni przestępców.
Niektórzy ciało nazywają więzieniem ducha.


Radunia napisał(a):cudzysłów w takim ujęciu zawsze zmienia sens - mówi, że wyraz ten należy właśnie tak pojąć - nie dosłownie


Nie zawsze jeśli chodzi o kontekst wypowiedzi i tu tak było.
Sam często pisząc o czymś nie używam cudzysłowiu, bo nie ma to żadnego znaczenia dla tego, co chcę wyrazić. Jednak czasem określony wyraz biorę w cudzysłów, by dac do zrozumienia czytelnikowi, że sam przedmiot zawarty w cudzysłowiu postrzegam trochę lub zupełnie inaczej. Sens wypowiedzi jednak nie zawsze w takich przypadkach ulega zmianie.

Radunia napisał(a):
Karma napisał(a):Tu stawiasz znak równości między Bogiem i Szatanem?


Dlaczego?


Dlatego, że napisałaś:

Radunia napisał(a):Duch pragnie doświadczać wszytskiego, bo jest poza dualizmem i poza liniowością.


Jeśli bowiem duch jest poza dualizmem, to jak może postrzegać Boga i Szatana jako przeciwności?

________
Radunia napisał(a):
Karma napisał(a): Ale istnieją złe zjawiska, jak i dobre, które są takimi i dla człowieka, i dla ducha - w sensie oceny ich.


A czy ja napisałam, że wszelkie?


Nie napisałaś, ale to należało uściślić, by nikt nie pomyślał, że wszelkie.

Apropo słów, to w tematyce jaką poruszamy, w miarę precyzyjne wyrażenie ich znaczenia jest bardzo istotne. Zwracał na to już uwagę Gurdźijew.
Co do lekcji ;-) to proponuję http://wingmakers.kabatnet.waw.pl/ i kliknąć:
- Świat Jamesa
następnie:
- Odpowiedzi Jamesa - Sesja 3 /np./
Jerzy Karma Mężczyzna
 
Posty: 50
Dołączył(a): 10 sty 2008, 23:25

Post 31 sty 2008, 10:53

Będąc przy temacie wingmaker poruszę tu kwestię zmiany człowieka.
Na http://www.wingmakers.pl/index.php?opti ... Itemid=536
czytamy:
Instrument ludzki jest genetycznie złożony z trzech odrębnych, ale powiązanych struktur: składnik fizyczny (ciało), predyspozycje emocjonalne (wzornik emocjonalny), oraz konfiguracja mentalna (generator myśli umysłu). Te trzy aspekty instrumentu ludzkiego są w niewytłumaczalny sposób wzajemnie połączone, poprzez zawiły i całkowicie unikalny kod genetyczny i doświadczenie życiowe.


Mamy tu zawartą odpowiedź dlaczego ludziom tak trudno się zmienić.
Co mianowicie z tego wynika?

Wynikają DWIE bardzo istotne rzeczy:
1. Wiadomo jest jak trudno jest sobie zmienić ciało, czy na nie wpłynąć, oraz to, że to raczej ciało determinuje nasze życie, niż my ciało. Np. ludzie nie chcą, aby ciało się starzało, a mają wielką trudność, by temu zapobiec.
Dzięki genetyce wiemy, że ciało jest zaprogramowane.
W powyżej przedstawionej wiedzy z wingmakers dowiadujemy się, że nie tylko ciało wynika z takiego indywidualnego programu genetycznego, ale też mamy zaprogramowany inny czynnik ludzki - wzornik emocjonalny - z którym rodzimy się wraz z ciałem. Oczywiście zmienia się on na wskutek reakcji z światem zewnętrznym /np. dla ciała jest to pożywienie/, jednak w rzeczywistości nie jest to żadna zmiana, a jedynie wzrost przypominający wzrost rośliny z nasienia.
Okazuje się też, iż tak samo jak z ciałem i wzornikiem emocjonalnym jest z konfiguracją mentalną. Zatem sposób w jaki myślimy wynika też z określonego programu analogicznego do genetycznego programu ciała.
W zasadzie podobnie przedstawiała człowieka astrologia, opisując jego ciało, predyspozycje emocjonalne (wzornik emocjonalny), oraz konfigurację mentalną (generator myśli umysłu) - jako czynniki zapisane i wyznaczone poprzez konfigurację narodzin wytyczoną momentowym układem wibracyjnym kosmosu.
Podsumowując punkt pierwszy wydajemy się być cieleśnie, emocjonalnie i mentalnie czymś stałym i niezmiennym programowo, zaś to co może wydawać się nam zmianą /np. wzrost ciała/ jest jedynie przejawem ich przez życie.
2. Jedank w bardzo ograniczonym zakresie dysponujemy WOLNĄ WOLĄ. Najmniejsze jej oddziaływanie obserwujemy wobec ciała. Małe jej oddziaływanie jest na predyspozycje emocjonalne (wzornik emocjonalny). Zaś jakiekolwiek oddziaływanie możemy zaobserwować na konfigurację mentalną (generator myśli umysłu).
Wynikają z tego określone, choć początkowo drobne, możliwości. Jakikolwiek wpływ na własną konfigurację mentalną pokazuje, że można zmienić osobisty genetyczny program mentalny. Wymaga to oczywiście mnóstwa lat pracy mentalnej w jak najszerszym spektrum somorozwojowym przy zachowaniu otwartego i nieuzależnionego umysłu. Jakakolwiek prawdziwa i głęboka zmiana może być zaobserwowana dopiero po kilkudziesięciu latach samorozwoju. /Wcześniejsze wrażenia zmian pozostają jedynie powierzchowną grą - samoaktorstwem - i w konkretnych sytuacjach życiowych prysną jak bańki mydlane/
Powolny i wytrwały proces nad konfiguracją mentalną wywrze wpływ na wzornik emocjonalny, który dopiero zacznie się zmieniać po osiągnięciu odpowiednio dużej zmiany w konfiguracji mentalnej. Wtedy nastąpi doświadczanie jak zmieniamy się w kwestii predyspozycji mentalnych. Jeśli zaś chodzi o genetyczną strukturę ciała, to istotne zmiany staną się zauważalne po dokonaniu istotnych zmian w genetyce mentalności i następnie w genetyce emocji.
Ostatnio edytowano 08 sie 2008, 13:38 przez Jerzy Karma, łącznie edytowano 2 razy
Jerzy Karma Mężczyzna
 
Posty: 50
Dołączył(a): 10 sty 2008, 23:25

Post 01 lut 2008, 10:49

Czyżbyś tym tekstem przygotowywał grunt do udowodnienia, iż ascetyzm nie musi być pojmowany tak jak określiłam go wcześniej? że wszelkie zmiany muszą zajść najpierw w mózgu? No i kolejnych innych...
Avatar użytkownikaRadunia Kobieta
 
Posty: 250
Dołączył(a): 05 wrz 2007, 09:08
Droga życia: 5
Zodiak: Strzelec/Bawół

Post 01 lut 2008, 22:37

Nie potrzebuję niczego udowadniać.
Powtarzam to, co dawno zaobserwowali mędrcy i czego nauczali.

Muszę Ci przyznać, że zaskoczyłaś mnie Twoim skojarzeniem wspomnianego tekstu z ascetyzmem. W ten sposób stałaś się współtwórcą i inspiratorką tego, co teraz napiszę :-)

W powyższym tekście nawiązałem tak sobie "przypadkiem" do spraw zmiany /czy nawet przemiany/ człowieka. Nie odniosłem tego jednak do żadnego celu. Niektórzy np. nie widzą takiego celu i dlatego nie chcą się zmieniać :-)
Są zadowoleni :-) Jest im dobrze :-) chcą być tacy - jacy są :-)
No i OK. To ich życie.
Z czasem jednak i im się to znudzi, i albo zechcą się zmienić, albo wpadną w takie kłopoty ze sobą, że też zechcą się zmienić.

Wróćmy jednak do celu... może nim być jakiś cel ulepszający charakter, a przez to i życie jednostki...które to właściwsze życie doprowadzi w końcu do poszukiwania najbardziej właściwego celu, jakim jest zjednoczenie z Bogiem - czyli joga.
I tak oto dotarliśmy do jogi. Są jednak jeszcze drogi do jogi.
I jak poprzednio nawiązałem do "trzech odrębnych, ale powiązanych struktur: składnik fizyczny (ciało), predyspozycje emocjonalne (wzornik emocjonalny), oraz konfiguracja mentalna (generator myśli umysłu)" idąc za pismami z wingmakers - tak teraz nawiążę do tych struktur trzy podstawowe ścieżki jogi:
* Hatha joga - poprzez ćwiczenia cielesne uczy kontrolować ciało
* Karma joga - poprzez bezinteresowne czyny uwalnia od emocji ego
* Dźńana joga – poprzez zdobywanie wiedzy duchowej rozwija umysł
/Istnieją jeszcze inne ścieżki jogi koncentrujące się jakby na innych elementach w człowieku, jednak każda z nich opiera się na którejś z trzech wymienionych struktur, a nawet jednoczy w sobie choćby dwie z nich, np. Mantra joga – poprzez recytowanie mantr i łączenie w sobie emocjonalności z cielesnością takze ma za zadanie prowadzić do wyzwolenia; zas Bhakti joga - poprzez praktykowanie miłosnego związek z Bogiem w formie bhagawana prowadzi człowieka w strukturach emocji i umysłu, oraz ciała - w wypadku dodania do tego formy tańca jako wielbienia. Pozostałych tu nie będę omawiał./

Dla potrzeb tego tematu wystarczą nam trzy w/w główne ścieżki.
/Główne nie znaczy tu najlepsze, lecz w sposób najbardziej wyłączny, oddziałujący na jedną z trzech struktur człowieka./

Poprzednio pisałem, że dzięki wolnej woli możemy wg kolejności najbardziej oddziaływać na: mental, emocje, ciało.
Kolejno odpowiadałyby im: dźńana joga, karma joga, hatha joga.

Tymczasem w uprawianiu najłatwiejsze są jogi wg kolejności: joga, karma, dźńana.
Dźńana nazywa się nawet jogą królewską - dlatego, że tak mało jest zdolnych ludzi do uprawiania jej, jak mało jest królów ;-)

Dlaczego to tak wygląda?
Dlatego, że człowiek jest najpierw najbardziej przywiązany do ciała i z nim najbardziej się utożsamia - bo je najbardziej postrzega. To jak takiemu człowiekowi powiedzieć by się zajął karma jogą? Albo jogą królewską?!

Ćwiczą więc ludzie asany /albo w inny sposób swoje ciała :-)/ i jakoś zmieniają je zewnętrznie...ale tylko zewnętrznie, bo i tak one się starzeją i umierają. A że ciało jest połączone z emocjami i z mentalem, to wywrze to też jakiś wpływ na nie. Tyle tylko, że cały ten proces od zainicjowany od strony ciała fizycznego jest tak powolny, że życie ludzkie jest zbyt krótkie, by się w nim dokonał. No i nie nastąpią wewnętrzne przemiany w ciele bez przemian w strukturze emocji.

Oczywiście, że byli /i są/ bogowie i mędrcy, którzy to wszystko wiedzieli. Dlatego dali światu takie inne ścieżki jogi, które od razu działają bezpośrednio na dwie struktury człowieka, a nawet takie, które działają na trzy struktury - wielbienie Boga myślą, emocją i tańcem, spotykane u hinduskich bhaktów, u derwiszów (http://www.derwisz.pl/), u żydów, ostatnio także /ale rzadko/ w kościołach.chrześcijańskich.
Ostatnio edytowano 03 lut 2008, 11:08 przez Jerzy Karma, łącznie edytowano 3 razy
Jerzy Karma Mężczyzna
 
Posty: 50
Dołączył(a): 10 sty 2008, 23:25

Post 01 lut 2008, 23:01

Przeczytałam - śledzę z uwagą Twoje wpisy
A czy jestem inspiratorką tego co piszesz -to widać po ilości wpisów, ty też jesteś wspóltwórcą tego, co ja piszę, dzięki temu mamy tutaj rozmowę :)
Ostatnio edytowano 03 lut 2008, 10:09 przez Radunia, łącznie edytowano 1 raz
Avatar użytkownikaRadunia Kobieta
 
Posty: 250
Dołączył(a): 05 wrz 2007, 09:08
Droga życia: 5
Zodiak: Strzelec/Bawół

Post 01 lut 2008, 23:19

Można dyskutować, czy wszystkie jogi są formami ascetyzmu, czy tylko niektóre z nich :-)
Są osoby - hehe - dla których żadna ścieżka jogi nie jest ascetyczna.
Dlaczego?
Bo to wszystko zależy od pozycji danej osoby.
Siłacz podniesie 50 kg jak zabawkę.
A dla młodzieńca próba dojscia do takiego czegoś będzie wymagać ćwiczeń wymagających wysiłków wręcz równych wysiłkom ascetycznym - wszystko jest bowiem jakimś wysiłkiem: ascetyzm i kulturystyka ;-)
No...może w/w przykład nie jest najlepszy :-) ale oddaje sens zagadnienia.
Jerzy Karma Mężczyzna
 
Posty: 50
Dołączył(a): 10 sty 2008, 23:25

Post 02 lut 2008, 21:24

Myślę, że wszystkie jaogi trzeba przejść - niezależnie od tego, od której się zacznie.Są niejako ze sobą połączone - albo inaczej człowiek porozdzielał jedną wielką joge na części pierwsze i nazwał każdą z nich swoimi słowami. Trudno mi dziś powiedzieć, która była u mnie pierwsza - zdecydowanie nie ćwiczenie ciała - ciało u mnie bylo na końcu.
Nie wiem - widocznym symptomem było u mnie to, ze jedzenia nie potrzebowałam. Zwykła czynność jedzenia była u mnie czyms o czym zapominałam. Nie ma to związku z anaokreksją - bo to czy jadłam czy nie - nie wpływało na wagę ciała. Od wielu lat waga ciała jest u mnie taka sama. Im bardziej skupiałam się na ciele, tym bardziej żołądek domagał się jedzenia. Teraz nie potrafiłabym nie jeść dwa dni i nie odczuwac głodu, a sięgać po jedzenie tylko dlatego, że to konieczne. Pytanie więc, czy się uwsteczniłam w rozwoju, czy rozój ten musi obejmować wszytskie płaszczyzny?
Avatar użytkownikaRadunia Kobieta
 
Posty: 250
Dołączył(a): 05 wrz 2007, 09:08
Droga życia: 5
Zodiak: Strzelec/Bawół

Post 03 lut 2008, 00:27

Nie wiem, czy Ty się uwsteczniłaś.
Faktem pozostaje, że coś takiego jak uwstecznienie istnieje.
Może ono przebiegać w najróżniejszych formach, tzn. być typowym uwstecznieniem w swojej najgorszej formie, albo być uwstecznieniem w postaci tzw. "upadku", z którego mamy szansę się podnieść szybciej niż w tym pierwszym tragicznym przypadku.

Co do Twojego pytania odnośnie konkretnego zagadnienia, to odpowiedź najprawdopodobniej jest jeszcze inna. I prostsza, niż myślisz.
Przecież nie posiejesz ziarna w zamarzniętej ziemi. Rozumiesz teraz?

Choć każdy z nas przychodzi predestynowany w określonych kierunkach /a jest to sprawa tak złożona, że ludzie nie są w stanie nawet sobie tego wyobrazić - bo przebiega na wielu poziomach kilku świadomości/ co ogólnie określa naszą życiową charakterystykę, to jednak wszystko to zostaje umieszczone w odpowiednich interwałach czasowych do silniejszego lub słabszego wyrażania się.
Dlatego mamy okresy bardziej sprzyjające by wyrażać i manifestować określone zdolności, i te mniej sprzyjające. Czasami taki okres pojawia się tylko raz w życiu i jeśli nie będziemy trzymać tej energii /jakby portalu/ to drugi raz może nam nie być już to dane. Oczywiście mamy próżną skłonność przypisywać sobie wszelkie zdolności i dlatego wydaje się nam, że możemy coś przejawić czy manifestować, kiedy tylko zechcemy. U niektórych takie okresy sprzyjające trwają dłużej, wtedy są przekonani, iż kontrolują w pełni swoje zdolności. Jednak się mylą - bo kontrolują tylko dotąd na ile im jest to dane, oraz dzięki temu, że trzymają sie tego.

Twój pogląd, że wszystkie ścieżki jogi stanowiły kiedyś jedną jest piękny. Ale po co piszesz o porozdzielaniu? Nikt niczego nie porozdzielał. Wszystko to jest dane i możesz stosować wszystko naraz. Jeśli zdołasz. To jest jednak jak z innymi rzeczami. Jeden lepiej śpiewa i w tym się realizuje. Drugi tańczy.
Można zapytać: Jak postępować? Uprawiać wszystkie, czy wybrać jedną?
Ale o ile teoretycznie pytanie wygląda rozsądnie, to praktycznie nie ma racji bytu.
Praktycznie człowiek powinien postępować taką ścieżką, po której idąc czuje, że jest niesiony jej prądem. Tu trzeba odrzucić intelekt i poddać się prowadzeniu przez to duchowe ziarno, które czasem zostaje w człowieku obudzone. Niestety często trwa dalsza galopada za doczesnością, więc ziarno będąc cichym ustępuje z pola.

A długo nie jadłaś i waga sie nie zmieniała?
Kiedyś nie jadłem tydzień i też mi się nie zmieniała.
/Gwoli ścisłości dodam, że wiele lat wcześniej też tak nie jedząc traciłem codziennie prawie pół kilo - przy tej samej wadze wyjściowej./
Niech nikt nie odczyta tego jako reklamy niejedzenia :-)

Aha...piszesz, że teraz: "nie potrafiłabym nie jeść dwa dni i nie odczuwać głodu".
Mogą być oprócz innych dwa takie powody:
1. Taki masz okres w życiu
2. Jakaś blokada

Ciekawe jest to, że obie te rzeczy można przejść. Nasza psychika jest w rzeczywistości ponadczasowa, dlatego wykonując odpowiednie nastawienie umysłu możemy przekroczyć programowe okresy. Sukces zależy od siły karmy i od przekraczającej /jej wektor mocy/ siły naszej psychiki /woli i postanowienia - które zasadza sie decyzją z wyznaczeniem dnia owocu w określonym konkretnym najbliższym czasie/. Taki plan przy odpowiedniej sile pokona też siły blokad.

A czy rozwój musi obejmować wszystkie płaszczyzny? - zapytał robak - myśląc, że zawsze trzeba być robakiem i ćwiczyć się w pełzaniu.
Są jednak okresy, gdy robak ma rację. Ale tylko przez jakiś czas.
Ostatnio edytowano 03 lut 2008, 11:09 przez Jerzy Karma, łącznie edytowano 1 raz
Jerzy Karma Mężczyzna
 
Posty: 50
Dołączył(a): 10 sty 2008, 23:25

Post 03 lut 2008, 10:07

Pisząc o jedności jogi i jej dzieleniu miałam na myśli to, że wszak joga nadal jest całością (bo przecież to nie tort, który mozna pokroić), ale sztucznie dzielona (więc wyobraź sobie, że tort nie jest krojony, ale zarysowane sa na nim wzory mające oddzielać poszczególne częśći) na użytek ludzi. Stąd myśl, że bez względu na to od której części zaczniemy i tak całą jogę "przerobimy" - wydaje mi się to po prostu naturalne. A co do jedzenia - muszę, bo jestem teraz pilnowana i żołądek się przyzwyczaił :D . Po prostu zwykłe przwyczajenie, które mozna zmienić. Bo najpiękniejsze jest to co własnie ująłeś wyżej - że możemy zmieniać. To nie było tak, ze jednorazowo nie jadła. Musiano mi przypominać, zę jesć należy. Czasami więc nie jadłam kilka dni, bo nikt mi tego nie przypomniał :).
Napisałes o upadku - sądzę, że to temat na szersze omówienie. A o ile poruszamy sę w jodze, to czy uwstecznienie jest możliwe? MOże to tylko inne, szersze doświadczenia?

Napisałeś:
A czy rozwój musi obejmować wszystkie płaszczyzny? - zapytał robak - myśląc, że zawsze trzeba być robakiem i ćwiczyć się w pełzaniu.
Są jednak okresy, gdy robak ma rację. Ale tylko przez jakiś czas.


A ja myślę, że wszytskie płaszczyzny są naturalne i nie ma tu musi, czy nie musi. Może doświadczyć jak nie w tym wcieleniu, to w innym i nie dlatego, ze musi, ale dlatego, że chce. Ale jeśli dojdzie do tego galopada za doczesnością, to już nie mówimy o rozwoju i doświadczaniu duszy, ale żądzy ciała. I dochodzimy do upadku ;).

"Dlatego mamy okresy bardziej sprzyjające by wyrażać i manifestować określone zdolności, i te mniej sprzyjające. Czasami taki okres pojawia się tylko raz w życiu i jeśli nie będziemy trzymać tej energii /jakby portalu/ to drugi raz może nam nie być już to dane."

Sadzę, że nie przypadkowo mamy różne okresy w życiu - każdy z nich wskazuje nam drogę rozwoju. Podczas "przypływu" mozemy manifestować "dane" zdolności. Podczas odpływu jest czas na naukę, wyciszenie, dostrojenie się. Jesli pojawiło się tylko raz w życiu - oznacza to, ze dana osoba odrzuciła taką mozliwość i nie była zaiteresowana dalszym rozwojem.

Nie wiem jak ty, ale ja nauczyłam się dskonale wyczuwać kolejne okresy "przejść" z jednych w inne - pomiędzy nimi jest właśnie ta cisza - która przecież też czemuś służy. I to jest piękne.

Wszystko zależy od tego, czy ktoś podchodzi do zagadnienia w ten sposób, że jest "uzdolniony" tylko w jednym kierunku czy odkrywa, że może i jest w stanie i że to nic trudnego mieć podejście "renesansowe" czyli być otwartym na różne możliwości i je swobodnie, bez ograniczeń umysłu, logiki itp. przechodzić. Przecież to wspaniała zabawa i radość móc doświadczać i móc wychodzić poza.
Ograniczanie się do myśli, ze jestem dobry tylko w tym, a inne niejest mi dane, jest takie typowo ludzkie. Ludzkie w tym znaczeniu, że niektórzy mówią jestem tylko człowiekiem. I to ma swoje konsekwencje w ograniczaniu siebie i w blokadach jakie na siebie ludzie nakładają.
Avatar użytkownikaRadunia Kobieta
 
Posty: 250
Dołączył(a): 05 wrz 2007, 09:08
Droga życia: 5
Zodiak: Strzelec/Bawół

Post 03 lut 2008, 19:07

Muszę Ci dodać do tego, co poprzednio napisałem, że nasz apetyt w dużej mierze płynie z
naszego nastawienia, a precyzyjniej pisząc - z aktualnego nastrojenia naszych ośrodków
odbierających energie. Układ trawienny jest jednym z takich ośrodków i gdy jest
uruchomiony, to normalne, że dopomina się o swoje. Wtedy nawet czasem i co 2 godziny
może wysyłać ssące pole biomagnetyczne, które zmusza nas do przyjęcia posiłku.
Gdy wyłączymy działanie pola trawiennego stopniowo, to przestanie on wysyłać to ssące
pole biomagnetyczne.

Radunia napisał(a): wszystkie płaszczyzny są naturalne i nie ma tu musi, czy nie musi.



Ach...teoretyzowania...
A próbowałaś to odnieść do praktyki?
Jako człowiek musisz być człowiekiem, chyba, że się zabijesz...ale wtedy przestaniesz
być człowiekiem.
Słowo "płaszczyzny" wprowadza Cię w pomieszanie i niezrozumienie: Jeśli masz cel, do
którego aby dotrzeć musisz przebyć wodę i ląd, to dotarłszy łodzią do brzegu, musisz z
niej zsiąść i zmienić środek lokomocji - Czy Ty jednak stwierdzisz: Popłynę sobie
łodzią po piasku, bo "wszytskie płaszczyzny są naturalne i nie ma tu musi, czy nie
musi".

Radunia napisał(a): Może doświadczyć jak nie w tym wcieleniu, to w innym i nie dlatego,
ze musi, ale dlatego, że chce.


To teoria, bo o praktyce napisałaś tak:
Radunia napisał(a): A co do jedzenia - muszę, bo jestem teraz pilnowana


Praktycznie zatem musisz ;-)

Radunia napisał(a):Ale jeśli dojdzie do tego galopada za doczesnością, to już nie mówimy
o rozwoju i doświadczaniu duszy, ale żądzy ciała. I dochodzimy do upadku


Źródłem upadku nie są żądze ciała!
Źródło pragnień znajduje się poza ciałem fizycznym.
Jest nawet o tym w Biblii /ale nie u Pawła ;-)/
I oczywiście w Pismach Wedyjskich.

Radunia napisał(a):Nie wiem jak ty, ale ja nauczyłam się dskonale wyczuwać kolejne
okresy "przejść" z jednych w inne - pomiędzy nimi jest właśnie ta cisza - która
przecież też czemuś służy. I to jest piękne.

Ja przeważnie odczuwam samego siebie, nie siebie jako osobowość, czy jakiś umysł, ale
jako spokojną obserwującą jaźń - i w zasadzie gdy piszę o niej "siebie", to nie jest
to jakieś "ja" - jest to CISZA nie mająca "ja". Może Ty pisząc "pomiędzy nimi jest
właśnie ta cisza" napisałaś o tym samym?
Trwając w tej ciszy nie ma czegoś takiego jak odczuwanie okresów. Bo ciagle jestem w
TERAZ i ciągle W TYM SAMYM "MIEJSCU".
Jako człowiek posiadam jednak pole osobowości i gdy ktoś /albo coś/ z zewnątrz
przeniesie moją uwagę na określone wektory tego świata, wtedy upada moja uważność z
pola jaźni do pola osobowości.

Radunia napisał(a): Sadzę, że nie przypadkowo mamy różne okresy w życiu - każdy z nich
wskazuje nam drogę rozwoju. Podczas "przypływu" możemy manifestować "dane" zdolności.
Podczas odpływu jest czas na naukę, wyciszenie, dostrojenie się. jeśli pojawiło się
tylko raz w życiu - oznacza to, ze dana osoba odrzuciła taką możliwość i nie była
zainteresowana dalszym rozwojem.


Bardzo ogólnie to ujęłaś. Bardziej szczegółowo to nie do końca tak to wygląda.
Niektóre procesy tego typu działania karmy i jej okresów ładnie przedstawia
astrologia.
Otóż określona przez karmę siła planetarna najpierw daje jednostce sprzyjające warunki
do wyrażenia jej zdolności /też takich jak dobro/. Nazwę ten moment "okresem szansy
ładowania energetycznego". Jeśli jednostka wykorzysta ten okres właściwie, czyli
rozwinie talenty, postępując przy tym moralnie i etycznie, to uzyska potencjały
niezbędne dla kolejnego okresu jej życia jaki ma nastąpić /niekoniecznie w jednym
wcieleniu/. A teraz wyobraź sobie, że jednostka zmarnuje ten okres sprzyjających
warunków, nie przygotuje się właściwie do następnego okresu i nie będzie posiadać
niezbędnych potencjałów, aby go przetrwać bez bólu... Co będzie gdy taki kolejny okres
/okres egzaminu i testowania/ nastąpi?
Nieprzygotowani "dostaną w kość" i oczywiście cierpiąc powiedzą, że to dla nich lekcja
życiowa. Trochę w tym racji...tylko, że to taka lekcja, jak powtarzanie drugi raz tej
samej klasy...I to nie tej 1-ej, w której się nie sprawdzili, ale klasy zerowej. Po
przerobieniu /właściwym/ której dopiero wrócą do 1-ej. Podczas gdy ta zerowa powinna
być ich drugą klasą. To o ile się cofnęli?

A ci przygotowani? Oni nawet nie odczują "niesprzyjających" warunków drugiej klasy.
Ba! Bedzie ona nawet wspaniałą szansą na manifestację zdobytych potencjałów. Przerobią
ją i pójdą dalej.

Radunia napisał(a):"uzdolniony" tylko w jednym kierunku czy ... mieć podejście
"renesansowe"


Tak. Przecież jesteś Strzelcem. Przez pryzmat "renesansowy" przypływa Twój
światopogląd i zgodnie z tym chcesz działać, bo ten pryzmat determinuje Twoja
osobowość.
Oczywiście, że to "wspaniała zabawa i radość móc doświadczać i móc wychodzić poza".
Wiem to. Bo mam też osobowość Strzelca :-)
Mi jednak nie chodziło jako o cel o zabawę i radość, lecz o wiele perspektyw oglądania
prawdy.
I rzeczywiście jeśli chodzi o horyzonty, to następuje to określone poszerzenie. Ale w
to poszerzenie idzie cała moc. Jest to niezwykle długa droga, tak długa - jak długo
czasu potrzeba na zdobycie biegłości w opanowaniu wszelkich talentów.
A potem uzyskiwanie mocy rozbija sie na każdy z nich... przez co znowu uzyskanie
pewnego elementu niezwykle się wydłuża.
Rozumiesz to?
Doświadczyłem już tego na sobie i zaobserwowałem u innych, że "głupsi" coś szybko
osiągali, a ci "mądrzejsi" nie mieli nawet na to szans w nadchodzącym długim czasie.
Bo "głupsi" zamiast myśleć szerzej koncentrowali się na jednym, dzięki "niewiedzy"
mieli wiarę i odnosili sukces!
"Mądrzejsi" zaczynali myśleć...zawsze "znaleźli" "słabe" punkty i zaczynali zajmować
się czymś innym...i tak w kółko... ciągle bez sukcesu.
To nawet widać w zwykłym życiu. Wiesz, że zarówno moje obserwacje, jak i badania /nie
moje/ wykazały, że ludzie mniej inteligentni częściej odnoszą sukces w życiu, niż ci
bardziej inteligentni? :-)
Otóż ci inteligentni zawsze znajdą słabe punkty i stwierdzą, że coś nie ma sensu ;-)
Zamiast się skoncentrować na działaniu.
Czytałem kiedyś chyba japońską opowieść jak pewien uczeń gry na klarnecie szukał
najlepszego nauczyciela. Usłyszawszy o największym starym mistrzu gry udał się do
niego pełen wiary w przyszły sukces. Mistrz zaczął go uczyć od jednego utworu. Uczeń
po roku opanował grę tego utworu prawie perfekcyjnie i już chciał grać też inne
utwory. Mistrz jednak nie pozwalał grać innych. Kazał grać ciągle ten sam.
Minęło 5 lat i mistrz ciągle kazał grać ten sam utwór, choć już uczeń grał go perfekcyjnie. Były momenty, że uczeń tracił wiarę w sens takiej nauki. Wiele razy
chciał odejść. Wiedząc jednak, że uczy go najwyższy autorytet /tej dziedziny/ w kraju
jakoś zostawał. W ten sposób grał ciągle ten sam utwór, aż minęło kilkadziesiąt lat.
Wtedy stary mistrz nagle rzekł: Możesz już odejść - już umiesz grać.
Uczeń trochę był pomieszany całą sytuacją i jej zakończeniem. Poszedł przed siebie,
usiadł gdzieś przy drodze, wyjął klarnet i sobie zagrał... Akurat przechodził obok
inny nauczyciel muzyki i będąc zachwycony tą muzyką zatrzymał się. Gdy uczeń skończył
grać nauczyciel powiedział: Twoja muzyka jest jak sam Bóg. Gdzie sie tak pięknie
nauczyłeś grać? Musiałeś mieć największego nauczyciela.

Może coś tu pozmieniałem w szczegółach...hehehe...ale sens jest ten sam :-)
I zdradzę Ci tajemnicę, że klarnet jest symbolem Suszumny, Idy i Pingali, oraz
ośrodków energetycznych /czakramów/ na nich leżących.

Radunia napisał(a):niektórzy mówią jestem tylko człowiekiem


To samo można mówić w dwóch kierunkach.
W jednym bedzie to rzeczywiście ograniczanie.
W innych kierunku powiem znacznie mniej, jestem mniej niż człowiek...jestem punktem,

którego nie da się ujrzeć - ale w poza przestrzeni ten punkt obejmuje wszystko,
wszystkim będąc. I nie ma w nim "ja", ani "Ty".

P.s.
Odnośnie cytowania. Przepraszam, że jeszcze raz.
Kod: Zaznacz cały
Można to zrobić kilkoma metodami:
- cudzysłów, który należy zamknąć
- myślnik /gdzie koniec cytatu powinien być jakoś zaznaczony/
Najlepiej jednak tak:
- [quote="Karma"] ...tu cytat... [/quote]
- [quote] ...tu cytat... [/quote]


Aha...czy Ty odpisujesz klikając na link "quote" mieszczący się z prawej stony na
samej górze wypowiedzi rozmówcy?
Jerzy Karma Mężczyzna
 
Posty: 50
Dołączył(a): 10 sty 2008, 23:25

Post 03 lut 2008, 20:05

Nie odpisuję klikając na postreply. Dzięki za podpowiedź odnośnie cytowania.

Karma napisał(a): Źródłem upadku nie są żądze ciała!
Źródło pragnień znajduje się poza ciałem fizycznym.
Jest nawet o tym w Biblii /ale nie u Pawła /
I oczywiście w Pismach Wedyjskich.


Objawia się poprzez żądze ciała? - lepiej? ;)

Karma napisał(a): To samo można mówić w dwóch kierunkach.
W jednym bedzie to rzeczywiście ograniczanie.
W innych kierunku powiem znacznie mniej, jestem mniej niż człowiek...jestem punktem,

którego nie da się ujrzeć - ale w poza przestrzeni ten punkt obejmuje wszystko,
wszystkim będąc. I nie ma w nim "ja", ani "Ty".


Jesli w tym rozumieniu - to nie ma dyskusji, sam jednak wiesz, zę nie o takie mi chodziło :)


Co do zabawy i radości - one nie są celem samym w sobie, ale czyż nie przyjemniej uczyć się radując? O to chodzi, ze przygotowani kolejne "klasy" zaliczać będą z radością i przyjemnością, a ci "nieprzystosowani", z płaczem.
No to na razie tyle :)

Acha - wszytsko co piszę, opieram na własnym poznaniu - teorii wolę nie ruszać, nie wiedząc, czy ma oparcie w rzeczywistości.
Avatar użytkownikaRadunia Kobieta
 
Posty: 250
Dołączył(a): 05 wrz 2007, 09:08
Droga życia: 5
Zodiak: Strzelec/Bawół

Post 03 lut 2008, 21:13

Ok Radunia.
W ten sposób pierwsza nasza rozmowa dobiegła do końca.
Bardzo Ci za nią dziękuję.

Kontynuuję zatem temat umysłu, Boga i wingmakers.
Miałem to od 3 dni przygotowane :-)
Czyli czas na trochę ciekawostek z wingmakers /dalej też inne/ itp.

Fragment z ROZDZIAŁU 1: ODKRYCIE NA PUSTYNI, Książki Część 1 z
http://wingmakers.kabatnet.waw.pl/
"Twoje rośliny mają systemy korzeniowe, które przenikają ziemię i piją jej substancję.
W ten sposób, wszystkie rośliny są połączone. Teraz, wyobraź sobie, że każda roślina
ma tajny korzeń, który był niewidoczny ale niemniej jednak został połączony z centrum
planety. W tym miejscu zbieżności, każda roślina została zjednoczona i świadoma, że
jego prawdziwa tożsamość była tym systemem sprzężonych korzeni i, że ten tajny korzeń
był liną ratunkową, przez który indywidualne wyrażenie zostało przyniesione na
powierzchnie ziemi i jego zjednoczona przytomność została uwolniona. Na tej samej
drodze, ludzkość ma tajny korzeń, który gwałtownie skacze do nieznanego królestwa
Centralnego Wszechświata Pierwszego Źródła. To jest jak pępowina, która łączy ludzki
byt z wykarmiającą istotą jego twórcy.
...Tajny korzeń jest nosicielem Języka Jedności. I to jest ten język, który
przyszliśmy nauczać.
...Całe życie jest otoczone czymś co nazywamy Nawigatorem Całości. To jest twoja
mądrość rdzenia. To ciągnie ciebie, byś spostrzegł fragmentaryczne istnienie jako
przejście do całości i jedności. To jest wieczne i wie o tajnych wyjściach korzenia...
Nawigator Całości jest niezmordowanym parowozem, który kieruje fragmentaryczne
doświadczenie życia do zjednoczonego wyrażenia życia."



Oczywiście, że przedstawia on określoną prawdę. Tylko, czy całą prawdę?
Jednak i ta prawda powyżej przedstawiona ma czasem jakieś swoje piękno /i określoną
wiedzę/, które było, jest i będzie wyrażane jeszcze przez wielu mistyków i myślicieli,
bo mistyk jak i myśliciel będąc wędrowcami dochodzą zawsze do niej, ale czy ją
przekraczają od razu?

O jakiej tu całości mowa? Czytamy: "łączy ludzki byt z wykarmiającą istotą".
Chrystus nauczał czym jest ludzkość. Jest to zgodnie z Jego nauką zbiór jednostek
idący szeroką drogą na zatracenie.
Ostatnio już dość szeroko pisze się o grupowych egregorach /duszach/. Wcześniej
nauczali o tym różokrzyżowcy, potem okultyści, a ostatnio biolog Rupert Sheldrake
dostrzegając działania czegoś takiego i próbując sprowadzić bardziej do języka
naukowego nazwał to polem morfogenetycznym.
/http://pl.wikipedia.org/wiki/Pole_morfogenetyczne/
Dość dobrą wskazówką tego, o czym piszę są słowa: "osobne i szczególne inteligencje -
a może raczej energie - związane z pewnymi miejscami, instytucjami lub zbiorowościami"
z http://www.gwiazdy.com.pl/45_04/25.html.
Skoro już mniej więcej wiemy o co chodzi, to dalej idąc i trzymając się jeszcze roślin
to mamy /w dużym skrócie/ /najpierw egregora poszczególnych gatunków roślin, a na
końcu egregora wszystkich roślin - "tajny korzeń". Oczywiście, że on żywi te rośliny.
Tylko też potem je...zjada. Inaczej by nie umierały i były żywione wiecznie :-)
A chodzi tu jak już wiecie o żywienie energetyczne i ...też energetyczne zjadanie :-(
Wszak czytamy: "Na tej samej drodze /zasadzie/, ludzkość ma tajny korzeń" :-(

Czy ja coś zmyślam?
Nie. Nie zmyślam. Zostaniecie zjedzeni i tyle - przez wyżej opisanego Nawigatora
Całości".
I zadziwiające jest to, że szansę by nie zostać zjedzonymi, mają Ci, którzy rozpoznają
to zjawisko, tę całość - i sami staną się całością. Przekroczą ją stając się inną
całością.
A zostaną zjedzeni ci wszyscy, którzy nie zdadzą sobie z tego sprawy.
A że nie zmyślam to napiszę Wam, iż nie tylko ja tak twierdzę.
Wyżej czytaliście, że Nawigator Całości jest Waszym korzeniem odnośnie Waszych umysłów
i dusz /chodzi o ten rodzaj duszy, która nie umiera odrazu z ciałem, ale która może
być zjedzona.
"Powiadam zaś wam, przyjaciołom moim, nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, a
potem nie mają już nic do zrobienia. Ale wskażę wam, kogo się bać macie! Bójcie się
tego, który, gdy zabija, ma moc wrzucić do piekła. Zaiste, powiadam wam: Tego się
bójcie!" (Łuk. 12:4-5, BW)


A wiecie co to jest piekło i druga śmierć?
"I śmierć, i piekło zostały wrzucone do jeziora ognistego; owo jezioro ogniste, to
druga śmierć." (Obj. 20:14, BW)

Dzięki tym, co wiele napisali i zrobili przede mną nie muszę sie rozpisywać :-)
Wystarczy ich zacytować, jak ja lobię takie ułatwienia - chwała i podziękowania im tu
za to. Bo stali się potwierdzeniem tego wszystkiego dla mnie i dla Was.

"Drzewo tego świata materialnego nie ma końca. I dla tego, kto przywiązany jest do
tego drzewa, nie ma nadziei na wyzwolenie. Hymny wedyjskie, mające służyć naszemu
oświeceniu, nazywane są liśćmi tego drzewa. Korzenie tego drzewa rosną w górę,
ponieważ zaczynają się od siedziby Brahmy, najwyższej planety tego wszechświata. Z
tego niezniszczalnego drzewa złudzenia wydostać się może tylko ten, kto poznał je
dokładnie." /http://astrologiawedyjska.blogspot.com/2007/06/cel-ved.html/


Tak. Szukający wyzwolenia musi powstać z martwych - każdy, kto tkwi w materializmie
jest martwy.

"Ale Jezus rzekł mu: Pójdź za mną, a umarli niechaj grzebią umarłych swoich." (Mat.
8:22, BW)

By powstać z martwych, trzeba z martwych wstać i narodzić sie na nowo - do nowego
życia.
Ale kto nie wstanie z martwych, nie może narodzić sie na nowo.
Kto nie porzuci materialistycznego odbioru świata, nie może przejść do duchowego
odbioru.

"Odpowiadając Jezus, rzekł mu: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się kto nie
narodzi na nowo, nie może ujrzeć Królestwa Bożego.
Rzekł mu Nikodem: Jakże się może człowiek narodzić, gdy jest stary? Czyż może
powtórnie wejść do łona matki swojej i urodzić się?
Odpowiedział Jezus: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się kto nie narodzi z wody
i z Ducha, nie może wejść do Królestwa Bożego.
Co się narodziło z ciała, ciałem jest, a co się narodziło z Ducha, duchem jest.
Nie dziw się, że ci powiedziałem: Musicie się na nowo narodzić." (Jan. 3:3-7. BW)


"Błogosławiony i święty ten, który ma udział w pierwszym zmartwychwstaniu; nad nimi
druga śmierć nie ma mocy, lecz będą kapłanami Boga i Chrystusa i panować z nim będą
przez tysiąc lat." (Obj. 20:6, BW)

Chrystus mówił o umarłych. Jednak innym razem sen porównywał do śmierci, zaś śmierć do
snu.
I dochodzimy do Buddy uczącego, że człowiek może się obudzić ze swojego snu, czyli
uśpionej świadomości.
Dochodzimy też do Castanedy, jego Don Juana i teorii orła.
Wtajemniczeni czarownicy w swoim poznaniu dostrzegli "niepojętą siłę, z której biorą
swój początek wszystkie czujące istoty. Nazwano tę siłę Orłem... Jest on dawcą
świadomości /np. ludziom/, która to cząstka świadomości jest w ciągu życia wzbogacana
przez każdą czującą istotę. Potem wraca ona do źródła i jest pożywką dla Orła."
http://www.kos.alpha.pl/pdf/Przyklad_krzywon.pdf

"Don Juan wyjaśnia, że jesteśmy świetlistymi istotami, bąblami świadomości w
bezkresnym obszarze emanacji Orła. Koncepcja emanacji zawiera pewne podobieństwa do
filozofii Plotyna, bowiem w "Enneadach" porównuje on Jednię (Orzeł) do słońca
zsyłającego promienie (emanacje)." /http://biblionetka.pl/ks.asp?id=18594/
W " Wewnętrznym ogniu: " Rozdział 3, Carlos Castaneda pisze: " Don Juan
powiedział, że widzący dawni i nowi odkryli wiele prawd dotyczących świadomości.
Chodziło mu o nieopisaną siłę, która jest źródłem wszelkiego odczuwającego życia. Oni
nazywali tę siłę - Orłem ... " http://rodman.most.org.pl/PiotrF6.htm

"Według Castanedy najbardziej znaczącym faktem w życiu człowieka jest posiadanie
uśpionej świadomości i możliwość utrzymania jej po śmierci. Podstawowym zadaniem
tolteckiego wojownika jest kontynuacja swojej świadomości po śmierci ciała, "przejście
za plecami Orła i stanie się wolnym". Według tradycji Orzeł jest siłą, która skupia w
sobie świadomość wszystkich żywych istot.
Aby oszukać śmierć w ten sposób należy podążać drogą wojownika z całą jej dyscypliną i
wszystkimi procedurami. Praktyki te są stworzone tak, aby zmaksymalizować osobistą moc
wojownika lub jego doświadczenie. Stan utrzymujący osobistą moc jest zwany
nieskazitelnością."
http://pl.wikipedia.org/wiki/Carlos_Castaneda


Uściślę, że uśpionej świadomości nie utrzymamy po śmierci. Celem wojownika jest
obudzenie świadomości. A to - jak jest to trudne - widać w tym, że trzeba się stać
kimś tak zdeterminowanym, dzielnym i odważnym jak wojownik. Zaś jeśli pomaga nam w tym
nauczyciel, to musi być tak twardy i ciężki jak sierżant w wojsku ;-) Dlatego guru
znaczy dosłownie ciężki :-)
Dopiero taka obudzona świadomość może wypracować dla siebie szansę przetrwania, czyli
nie zostać wchłoniętą przez magnetyzm Nawigatora Całości /Orła/. Jak tego ma dokonać?
Musi wypracować własne silne pole magnetyczne i wyzwolić się z magnetyzmu Nawigatora
Całości już za życia. Jak?
Poprzez ćwiczenia i nie uleganie temu wszystkiemu, co jest manifastacją magnetycznej
mocy Nawigatora Całości.
Tymczasem statystyczny człowiek żyje w nieustannej hipnozie owego Centrum /w mocy
Orła/. Jego pragnienia i większość zamiarów to nic innego jak siły przyciągania,
którym nie potrafi sie opierać. Utożsamia to ze sobą i postrzega jako siebie w ten
sposób płynąc jak mu Orzeł zagra. Materia bowiem to nie tylko to, co widać i czuć.
Innej formy materii ludzie już nie widzą. Choć w niej też działają i jej podlegają -
bardziej niż tej, którą widzą. Orzeł to Centrum Materializmu /wszelkiego i
całościowo/.
Przeciwstawienie się sile Centrum Materializmu wymaga przebudzenia i ogromnego
wysiłku. Także nieustannego czuwania by znów nie ulec całej armi "hipnotyzerów Orła".
W tym właśnie celu świadomi wojownicy stosowali odłączenia od społecznych nurtów
życia, liczne praktyki ascetyczne i to, co przez niewtajemniczonych było postrzegane
jako umartwianie.

Teraz odrobinkę zajmijmy się świadomością.
Temu zjawisku towarzyszą dwie rzeczy:
1. Trudno je zdefiniować
2. Powstało mnóstwo najróżniejszych opisów świadomości

Dlaczego tak jest?
Spróbujcie sami napisać, czym jest świadomość. Potem to schowajcie do szuflady i
zapomnijcie.
Za parę lat zróbcie to samo: opiszcie świadomość i znowu do szuflady z tym.
Powtarzajcie to samo co jakiś czas.
Aż kiedyś wyjmijcie wszystkie te zapiski z szuflady i przeczytajcie je.
Wielu z Was zobaczy, jak różnie przedstawiało świadomość.

Czym zatem ona jest?
Nie podam tu definicji ani żadnego z opisów.
Chcę tylko zwrócić uwagę, że szukanie świadomości jest jak szukanie najmniejszej
niepodzielnej cząstki materii, której jak dotąd nie znaleziono. Po drodze za to
znaleziono mnóstwo innych bardzo istotnych składników materii. No i znanych jest kilka
stanów skupienia materii.
Podobnie jest ze świadomością. Ona jest jak materia. Posiada mnóstwo składników i może
przejawiać się w wielu stanach.

Teraz czas by zacytować Wam coś z http://forum.przebudzenie.net/posts_cd/4202.htm:
"Pewne energie tworzą i utrzymują terytoria z wielu powodów, z których jednym jest
fakt, że wszystko tam posiada świadomość.
Świadomość bezustannie się komunikuje. Świadomość wibruje, lub można ją skłonić do
wibracji. W pewnych elektromagnetycznych częstotliwościach. Na elektromagnetyczne
energie świadomości można wpływać, aby wibrowały w pewien określony sposób tworząc
źródło pożywienia. Tak jak jabłka można przygotowywać i jeść na różne sposoby, tak
można na różne sposoby przyrządzać i spożywać świadomość.
Niektóre jednostki w procesie swego rozwoju odkryły, że kiedy stwarzają życie i
wprowadzają świadomość w rzeczy za pomocą modulowania częstotliwości wibracji form
świadomości, mogą się wyżywić; mogą utrzymać swój ładunek energetyczny. Zaczęły się
orientować, że tak właśnie odżywia się Najwyższy Stwórca. Najwyższy Stwórca wysyła
innych, aby stwarzali elektromagnetyczne wibracje świadomości jako źródła pożywienia
dla siebie."


Gwoli sprostowania dodam, że wiele nauk dotyczący Najwyższego Stwórcy nie dotyczy
Najwyższego Stwórcy w sensie Absolutu. Bowiem nawet nie wszyscy Najwyżsi Bogowie
wiedzą o Absolucie. Dlatego wiele istot i bogów przyjmuje błędnie za Najwyższego
Stwórcę którąś z potężnych Istot. Różnice między poziomami BYTÓW są bowiem tak
niewyobrażalne, że Istoty te nie muszą mieć objawień z prawdziwie Najwyższego BYTU.
Sięgają zatem własnym poznaniem tylko gdzieś /albo dostają jedynie objawienie z tego
niższego Bytu/ i odczytują to błędnie za Najwyższy BYT. Niektóre z tych niższych Bytów
/a wyższych, niż byt ludzki/ mają się za byt najwyższy - cóż...Neron też myślał, że
jest bogiem ;-). I proszę nie mylić tego ze słowami z Biblii: "Bogami jesteście",
które oznaczają zupełnie coś innego i są jedną z tych pereł, których nie należy rzucać
przed wieprze, które nie wiedzą do czego służyć ma ta perła./

I jeszcze z w/w źródła z nauk Plejadan:
"Świadomość żywi się świadomością... wy żywicie się pokarmem. Dla niektórych istot
pokarm stanowi świadomość. Każdy pokarm zawiera świadomość na pewnym etapie jej
rozwoju, niezależnie, czy go usmażycie... czy zerwiecie w ogródku; spożywacie go, aby
się odżywić. Wasze emocje są pokarmem dla innych. Kiedy steruje się wami, aby
wywoływać szaleństwo i zniszczenie, tworzycie wibracje o częstotliwości, która
podtrzymuje życie tych innych istot, ponieważ w ten sposób się odżywiają.
Są i tacy, którzy żyją dzięki wibracji miłości"


Podsumowując moje wypowiedzi tutaj i wcześniejsze:
1. Wolna wola - nie dajmy jej sobie odbierać.
2. Ćwiczmy się aby rozwinąć moc, która uwolni nas z innej mocy - tej, która zniewoliła i trzyma w transie hipnotycznym.
Jerzy Karma Mężczyzna
 
Posty: 50
Dołączył(a): 10 sty 2008, 23:25

Powrót do działu „Channeling”

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość

cron