Mentalne poszukiwania świata Wschodu i Zachodu.

Żyć, kochając naturę

Post 26 lis 2011, 23:49

Nieczęsto zakładam tutaj tematy, tym razem jednak będę Wam bardzo wdzięczny za dyskusję. Chciałbym zacząć od przywołania tytułów dwóch filmów, które sprawiły, że miękłem ze wzruszenia i duchowego zaangażowania w poruszaną problematykę (znacie to? Kiedy cali drżycie, mimo, że Wasze ciało jest (albo i też nie jest) spokojne?). Owe filmy to:
1. "Into the wild"
2. "Avatar" (jest mi niezmiernie przykro, że nie było mi dane obejrzeć Pocahontas, mniej lub bardziej złośliwie zwanego przez co niektórych "pierwowzorem Avatara" - tak czy owak, jakkolwiek wtórny i sztampowy Avatar by nie był, nie poszedłem na niego, aby zaspokoić głód nowości. Dla efektów 3D też nie. Jeśli więc uważasz, że Avatar nic sobą nie prezentuje, to znaczy, że ten temat raczej Cię nie zainteresuje.)

Teraz, kiedy wszyscy już wiedzą, o jakich ideach będzie mowa, mogę swobodnie przejść do tematu.


W dzisiejszych czasach modne są różne filozofie, różne neoruchy, style życia, mniej lub bardziej związane z religią i duchowością. Wiele z nich ma jednak pewien wspólny czynnik: świadomość, że współcześnie odwróciliśmy się od naszych korzeni i, co ważne, że źle na tym wychodzimy.

Filozofia, o której mowa, jest więc filozofią marnotrawnego syna, zakładającą powrót do Matki. Życie w zgodzie z naturą, z szacunkiem do niej, polegając na jej darach, a nie na konsumpcyjnym społeczeństwie iluzji. Uniezależnienie się.
Filozofia, która zakłada własny, spokojny kąt w zieleni, którą sam osobiście uprawiasz, a ziemia zna Cię, zna Twój pot i Twoją miłość, dając Ci w zamian to, co ma najlepsze. Bo wie, czego potrzebujesz. Uprawy importowane z przeróżnych zakątków świata są strasznie niezrównoważone energetyczne. Jemy co popadnie, nie zwracając uwagi na fakt, że są to dary ziemi, że miała miejsce najprawdziwsza magia życia, która doprowadziła do powstania tego owocu.

Natura jest eksploatowana jak przedmiot, który do nas należy i możemy sobie z nim robić, co tylko chcemy. Modyfikować, ulepszać, nawozić chemią... Nikt nie myśli o tym, że jest ona ŻYWA w sposób IDENTYCZNY, jak my.

Filozofia ta często łączy się z różnymi naleciałościami, np neopogańskimi, szamańskimi czy new age'owskimi. Ubiera życie w różne stroje, nadając drzewom świadomość, zaludniając naturę duchami, boskimi wibracjami czy przedstawiając ją w postaci rezonujących pól energii. Osobiście miałem przyjemność rozmawiać z drzewem; wydarzenia tego i towarzyszącego mu wzruszenia nie zapomnę do końca życia. Od tamtej pory darzę szacunkiem każde z nich, mając świadomość ich wielkiej mądrości duchowej.

Czasem filozofia owa obejmuje również obszar społeczno-kulturowy. Zakłada powrót do tradycyjnej komórki rodzinnej, a więc życia w grupach po kilkanaście osób, złączonych w "plemiona". Wybiera całkowitą wolność, odcięcie się od zdradliwego pieniądza, pogoni za materią i rozmaitych zakazów i nakazów kulturowych, z których więcej jest napięcia, poczucia winy i szkody, niż pożytku. Zakłada życie naturalne, w zgodzie ze sobą i z naturą. Całkowicie reorganizuje społeczeństwo, powracając do ról sprzed rewolucji przemysłowej, gdzie wszystko było na swoim miejscu, a wszelakie "choroby cywilizacyjne" (i jednostkowe takie jak apatia, izolacja, rozmaite dysfunkcje, nałogi psychiczne, prokrastynacja, acedia, depresja, "emo" itp) w ogóle nie miały racji bytu, nie było najmniejszych podstaw, nie było gleby, na której takie rzeczy mogłyby wyrosnąć.

Koncepcja pracy wg filozofii natury nie prowadzi do wyniszczenia, stresu, chorób, garbu, okularów, niewydolności płuc,alergii, miażdżycy, wielkiego brzucha i chronicznego przemęczenia połączonego z bezsennością, ale wręcz przeciwnie, zapewnia rozwój fizyczny, ruch na powietrzu, daje wszystko to, czego człowiekowi współczesnemu brakuje. Pracując, rozwijasz się i napełniasz energią. Twój wysiłek w przyszłości przyniesie Ci jeszcze większą wytrzymałość, a nie zawał serca. Po pracy w polu, kiedy jesteś zmęczony fizycznie, ale za to odnowiony intelektualnie i duchowo, czujesz, że stara energia uleciała, by zrobić miejsce nowej, świeżej, ruch wyzwolił endorfiny... Z przyjemnością dajesz wtedy ciału odpocząć, angażując się w intelektualną działalność, np twórczość, sztukę, czytanie czy załatwianie innych spraw, na które po "tradycyjnej pracy biurowej" nikt już nie ma siły i idzie oglądać TV...

Życie zgodne ze swoim biorytmem, nie zarywanie nocek, nie zrywanie się za wcześnie, bycie tu i teraz, dostrzeganie, kiedy liście zmieniają kolor, kiedy przybiera księżyc, leci kometa, kiedy kwiat zmienia się w owoc; uważne czytanie znaków od Wszechświata, wolność i samowystarczalność, a to wszystko wśród podzielającej Twoje idee wspólnocie zawsze gotowej wesprzeć i spędzić razem wolny czas.

To by były plusy takiego życia. Brzmi, jak reklama "osiedla marzeń". Nie ukrywam, że jestem zwolennikiem idei, mam nawet podejrzenia, że być może właśnie takie życie czeka nas, kiedy runą mury starego świata. Angażowałem się w wolontariat oparty na pracy w agroturystycznym ekogospodarstwie w zamian za łóżko i wyżywienie - doświadczenie owo wyryło we mnie przekonanie, że jest to styl życia, który.. działa. Czego nie można powiedzieć o tym powszechnym. Nie zawsze jest łatwo, czasem boli kark, słońce grzeje w plecy, ale mimo wszystko pracujesz z naturą, wstajesz rano, trącasz bosymi stopami krople rosy, wdychasz zapach świeżej gleby, czujesz, jak od samego rana oblewają Cię życiodajne promienie słońca. I dopóki skupiasz się na byciu tu i teraz, pozwalając naturze otulać Cię delikatnym płaszczem porannego wiatru, tak długo jesteś szczęśliwy. To jest praca, która nie angażuje umysłu, a więc pozwala na bycie szczęśliwym, na mentalne odpoczywanie, na relaks, którego nam obecnie tak bardzo brakuje. Nigdy nie czułem się bardziej... "zintegrowany" (whatever), jak właśnie wtedy.

Idea samowystarczalnych, współpracujących ze sobą ogrodów, uprawiane naturalnie rośliny, w takiej konfiguracji, że same się wzajemnie wspierają, domy z naturalnych materiałów, często stylizowane np na słowiańskie, średniowieczne chałupy. Mam znajomych, którzy już się za budowę takiego własnego raju zabrali. Mają już ziemię i wykopali studnię. Obliczyli, że godzina pracy w tygodniu w takim kooperacyjnym ogrodzie zapewnia spokojne wyżywienie jednej osobie.

Co sądzicie o tej koncepcji?
Jakie są jej minusy? Następuje spore ograniczenie w dopływie informacji ze świata i w rozrywkach dnia codziennego, głównie tych związanych z elektrycznością. Od biedy można załatwić sobie internet i jakieś solary na dachu, ale jest na pewno trudniej, mniej komfortowo, trzeba włożyć więcej wysiłku w życie, jest się też oddalonym od centr społecznych i kulturalnych (trudno mieć świeże powietrze przy wielkim mieście), a wyjścia do kina czy teatru, działalność w rozmaitych stowarzyszeniach, cotygodniowe treningi czy studia stają się ogromnym problemem logistycznym.

Konieczność ciągłego bycia "dostępnym", bycia na chodzie, bycia "in", tysiące spraw, jakie trzeba cyklicznie załatwiać, utrzymanie domu, rachunki, poczta, zadania z pracy, kredyty do spłacania, zakupy do zrobienia, sprzęt do naprawienia i utrzymania, samochód, zobowiązania prawne, rodzinne, jakiekolwiek inne, którymi to całymi tonami obrzuca nas system, kreując tysiące potrzeb, jakie musimy sobie załatwiać - i przede wszystkim nieumiejętność porzucenia tego - to główne czynniki, które sprawiają, że przeciętny człowiek nie jest w stanie w ogóle wziąć na serio takiego pomysłu. Takiej, wydawałoby się mu: ascezy. Ucieczki od przesytu kolorem, dźwiękiem, reklamą, dzikim krzykiem milionów informacji docierającym z każdej strony, tak tej gazetowej, internetowej, jak i geograficznej.

Pytanie, jakim chciałbym podsumować ten mniej lub bardziej stronniczy wywód, brzmi:

Czy "ucieczka od systemu" ma w ogóle sens? Jako argument przeciw można tutaj przytoczyć słynnego już Carlina i jego stwierdzenie, że plastik też jest naturalny. Wszystko, co mamy, powstało z natury, nie spadło z kosmosu, ale jest zrodzone mniej lub bardziej pośrednio przez Matkę Ziemię i do niej powróci. Uważam jednak, że filozofia ta wcale nie ma na celu ocenianie, że "życie współczesne jest złe i nienaturalne", ale po prostu wybieranie tego, co uważa się za zdrowsze. Świadome wybieranie.

Czy ktoś z Was ma podobne przemyślenia? A może to nie "ucieczka", tylko pragnienie budowania nowego porządku świata? (sformułowanie użyte celowo :P)

Aloha!
Bubeusz Mężczyzna
 
Posty: 286
Dołączył(a): 12 lis 2007, 15:11

Re: Żyć, kochając naturę

Post 27 lis 2011, 00:08

Bubeusz napisał(a):................

Co sądzicie o tej koncepcji?
........... dopływie informacji ze świata i w rozrywkach dnia codziennego, głównie tych związanych z elektrycznością. ..........internet i jakieś solary na dachu, ............ cotygodniowe treningi czy studia stają się ogromnym problemem logistycznym.

............
.....
Czy "ucieczka od systemu" ma w ogóle sens?

Czy ktoś z Was ma podobne przemyślenia? A może to nie "ucieczka", tylko pragnienie budowania nowego porządku świata? (sformułowanie użyte celowo :P)

Aloha!
a to żeś Bracie strunę szarpnął . :D Nie ma przypadków .

Avatar jest wspaniały ( na samą myśl czuję mrówki). Przy scenach plemiennych zebrań łzy wzruszenia same płynęły po policzkach . tego drugiego filmu nie znam.
Pocahontas widziałem - nic ie straciłeś , to nieprawda ,że jest kopią czy kontynuacją . Owszem , filmik ładny ale nie tak głęboki jak Avatar . Tam idzie kondensat przesłań.

Ucieczka nie tylko ma sens . Życie w naturze to jedyna alternatywa . Ja już to realizuję. Przeprowadziłem się na odludzie , piszę z domu na skraju lasu 2 km od głównej wioski . tak zawsze chciałem - tak jest dobrze .
O " schamienie " niepotrzebnie się troskasz . Z dala od cywilizacji ( to nie jest KULTURA ale cywilizacja . Różnica jest istotna . Kultura nigdy nie zanika natomiast cywilizacje umierają osiągnąwszy punkt kulminacyjny .Nasza właśnie dogorywa ). Elektryczność to żadne dobrodziejstwo . Pęki przewodów w ścianach domów blokują tylko uruchomienie zdolności telepatycznych . Już niedługo wrócimy do naturalnego internetu zamiast tej nieudolnej , szkodliwej i drogiej protezy . Na wszystko są stare sprawdzone metody . Słowianie mieli matematykę ( patrz Wedy ) tak precyzyjną ,że dzisiejsza do pięt nie dorasta . Tajemnica tkwi w myśleniu przestrzennym .Nasi przodkowie w kosmos latali i obliczali sobie swobodnie kursy i trasy . Zdobywanie wiedzy nie jest problemem. Do tego w naturze masz " bazę informacyjną " - to co w "avatarze " było pięknie zobrazowane poprzez łączenie się warkoczami . Współczesne uniwersytety to śmieszne , karykaturalne przedszkola w porównaniu z tą potęgą mądrości - skarbnicą wiedzy . To ślepcy czytający palcami w ciemności.
easy russian
 

Re: Żyć, kochając naturę

Post 27 lis 2011, 10:41

Bubeusz: to co piszesz jest już przyzwoicie opracowane, nazywa się ruchem głębokiej ekologii.
jest miesięcznik, "dzikie życie" ...

trudno mieć świeże powietrze przy wielkim mieście ?
to jest całkiem możliwe, przy nikłym udziale samochodów :)
możesz poszukać "podręcznik csr" fundacji sędzimira. dobra sprawa.
Avatar użytkownikasosnowiczanin Mężczyzna
patrzy w horyzont wydarzeń
 
Imię: Bartosz
Posty: 167
Dołączył(a): 04 wrz 2011, 02:55
Lokalizacja: Sosnowieś
Zodiak: Ognisty Tygrys

Re: Żyć, kochając naturę

Post 27 lis 2011, 14:47

Jakub jesteś wspaniałym człowiekiem.
Masz piękny, czysty umysł i wielkie serce. : )

Zauważyłem, że istnieje pewien cykl.
Wszystko co jakiś czas odwraca się na pięcie o 180 stopni.
Ludzie migrują ze wsi do miast, z miast do wsi i tak w kółko.
Fale wierzeń i pragnień nakładają się i zderzają ze sobą w niespotykany dotąd sposób.
Daje to początek nowym, świeżym Doświadczeniom.

Uważam, że kolejny powrót do natury, zważając na wielkość tego zabieganego molocha w jakim przyszło nam żyć, pokaże nam Naturę jakiej jeszcze nie znamy.
To co czeka Nas, albo nasze dzieci będzie Wielkim Doświadczeniem.
Ludzie powolutku "łapią się", ze nie idziemy no powiedzmy najlepszą drogą.
Po nieuniknionym "ataku Natury" [ XDDD ] wydaje mi się, ze wszystko się ustabilizuje.
Ludzie znajdą Legendarny Złoty Środek.

Tak to widzi niepoprawny wesoły gość. : )
Avatar użytkownikaSinbard Mężczyzna
Blackbird
 
Imię: Mariusz
Posty: 1888
Dołączył(a): 20 kwi 2011, 13:05
Lokalizacja: Multiwersum.
Zodiak: Wodny Smok

Re: Żyć, kochając naturę

Post 27 lis 2011, 18:34

Moim osobistym zdaniem o ile coś się diametralnie nie zmieni w samej naturze człowieka, ludzkość nadal będzie poruszać się po tej sinusoidzie - raz w górę, raz w dół, ale ciągle jednak jakoś naprzód... Wydaje mi się że ludzkość jako taka jest niezdolna do pozostania w 'złotym środku', ciągle porusza się od skrajności w skrajność jak wahadło nie mogące zatrzymać się na środku tylko zawsze siłą rozpędu przechodzące zaraz na drugą stronę. Ale to dobrze. Przeważnie z tego ruchu wahadłowego przychodzi rozwój, bo po każdym wahnięciu jednak coś zostaje, przesuwa się dalej, chociaż podobnie jak w poprzednim cyklu, to jednak inaczej...
"Zgodnie z zasadami aerodynamiki trzmiel nie powinien latać,
ale trzmiel o tym nie wie, więc i tak lata."
"Cats are known to see within the dark. Yet, if you had sight like a cat, even for one day, would you really want to see what's in the dark?"
Avatar użytkownikaTil Mężczyzna
Poszukujący
 
Posty: 1614
Dołączył(a): 31 sty 2006, 02:56
Lokalizacja: Bolesławiec - Wawa
Droga życia: 11
Zodiak: tygrys

Re: Żyć, kochając naturę

Post 27 lis 2011, 18:52

Easy Russian, opowiesz więcej o swojej decyzji i o tym, jak do niej dojrzałeś i ją zrealizowałeś? Bardzo chciałbym poznać Twoje świadectwo, a temat myślę jest ku temu odpowiedni. Czy nazwałbyś Twoje działania na rzecz "głębokiej ekologii" walką? Próbą "wyrwania się", stawiania "oporu" zalewającej nas fali plastikowej mass kultury? A może raczej to wydarzyło się w sposób naturalny, płynny, "bez spiny", ot, pozwoliłeś, by rzeczy potoczyły się zgodnie z Boskim Planem?

Sosnowiczanin: Wiesz coś więcej o tym ruchu, działasz może? Jak najłatwiej się w niego zaangażować?

Sinbard: Twoje posty zawsze kojarzyły mi się z patosem z tanich wróżb ciasteczkowych I Ching xP

Til: Wydaje mi się, że osiągnięcie złotego środka równałoby się ciszy. "Już jest idealnie, więc nie musimy się dalej rozwijać." Nasza sinusoida stałaby się jak wykres pracy serca człowieka, który umiera :P Równałoby się to osiągnięciu oświecenia, finałowi naszych ziemskich zmagań.
Jeśli ziemia ma stanowić poligon szkoleniowy, musi ciągle dostarczać nowych wyzwań i wtedy nie ma znaczenia, czy jesteśmy po tej, czy po tamtej stronie sinusoidy. Ważne, że jest gdzie dążyć. Jeśli zakładamy, że ciągle będą pojawiać się nowe dusze, musimy też zakładać, że ciągle będą pojawiać się nowe wyzwania, na których owe dusze będą się szkolić.
Jesteśmy trochę jak porwani przez wielki cyklon. Wirujemy w tym świecie, raz po jednej, raz po drugiej stronie, niby chcemy się dostać do tego złotego środka, ale tam panuje cisza absolutna, tam stajemy poza szaleństwem żywiołu, i jednocześnie tam tracimy pęd, siłę, która nas utrzymuje w cyklonie/świecie, a wtedy dosłownie "wypadamy z obiegu".

Rodzi to jednak kolejne, ważne pytanie - jak traktować nasze dążenia? Czy są one wciąż w tej samej horyzontalnej linii z "antypragnieniami" przed którymi uciekamy i w konsekwencji odbijamy się raz od jednej, raz od drugiej ściany, czy też są próbą stanięcia ponad, krokiem w górę, usunięciem się z linii rażenia tej walki antagonizmów? Czy, jeśli nie wybijają się ponad materialny pęd cyklonu, warte są jakiejkolwiek uwagi? Wszak "wpaść w oko" można tak samo dobrze z jednej, jak i z drugiej strony...

Aloha!
Bubeusz Mężczyzna
 
Posty: 286
Dołączył(a): 12 lis 2007, 15:11

Re: Żyć, kochając naturę

Post 27 lis 2011, 20:24

Bubeusz napisał(a):Easy Russian, opowiesz więcej o swojej decyzji i o tym, jak do niej dojrzałeś i ją zrealizowałeś? Bardzo chciałbym poznać Twoje świadectwo, a temat myślę jest ku temu odpowiedni. Czy nazwałbyś Twoje działania na rzecz "głębokiej ekologii" walką? Próbą "wyrwania się", stawiania "oporu" zalewającej nas fali plastikowej mass kultury? A może raczej to wydarzyło się w sposób naturalny, płynny, "bez spiny", ot, pozwoliłeś, by rzeczy potoczyły się zgodnie z Boskim Planem?........

hm... Dojrzewanie . Wszystko co sie dotąd wydarzało przygotowywało mnie do tego by przeskoczyć na powrót w naturę. Urodziłem się w mieście ale w rodzinie leśnika . Dziadek też leśnik - dziadkowie mieszkali na wsi więc wakacje tam . daleko od szosy , kilka domów . Normalne gospodarskie obowiązki . Bywałem też 2 tygodnie zimą na tej wsi . Pozostało zwykłe spraktykowane doświadczenie ,że da się i że można . wiedziałem jak się rąbie drewno , jak zbiera siano i grzyby itp. dziś potrafię sam upiec chleb .

Pracowałem też w mieście dorosłe życie . Znam dobrze wiele aspektów miejskiej gonitwy , był czas ,że bardzo dużo podróżowałem . zawód miałem taki,że miałem częsty kontakt z rozmaitymi ludźmi . To zahartowało , pomogło ujrzeć tę rzeczywistość szerzej. Dążenie do życia na wsi realizowane nieustannie - kilka nietrafionych zakupów ( choć to też czego uczy - każde doświadczenie jest po coś ) . zdecydowałem ostatecznie zakończyć tak zwane małżeństwo ( tu była masa zamieszania - proces rozwlekł się na prawie 10 lat i stanowił podsumowanie poprzedniego okresu życia ).. Masę innych zdarzeń .

Do tej "wsi" gdzie teraz siedzę prowadziła kręta droga , masa wyzwań losu , masa prób ( zupełnie jak w filmie INTERSTATE 60 , polecam gorąco , jestem fanem tego filmu ) . Samo "przejście " tutaj też nie było proste -postawiłem wszystko na jedną kartę . Takie silne dążenie . Było kilka innych "ciepłych i wygodnych " alternatyw - takich zachowawczych , ale ja wolałem na 100% w przerębel skoczyć . Zeszły rok był trudny pod wieloma względami , niepewność materialna a i zwykła rzeczywistość dość ciężka ( o tej porze rok temu pisałem na komputerze w rękawiczkach - nastrój bywał różny , ale się nie poddawałem ) . To tak w wieeeeelkim skrócie . Wpadnij latem na ognisko to pogadamy . Potrzebny sprytny pomocniki przy remontach . Ruską banię będę budował ( między innymi ) .
easy russian
 

Re: Żyć, kochając naturę

Post 27 lis 2011, 20:44

:D Widzę długa historia.. Rzuć adresem na PW, postaram się wpaść, kocham ogniska. Jako przyszły architekt (jak Bozia da, albo właśnie jak nie da) z pewnością przydadzą mi się doświadczenia w remontach.

Dzięki za tą opowieść. Czujesz, że osiągnąłeś to, czego chciałeś? Czujesz, że to wygrana walka? Czy w ogóle nie podchodzisz tak do tej sprawy? Jestem na rozdrożu swojego życia i nie ukrywam, że bardzo potrzebuję opinii ludzi, którym się "udało". Obecnie, mogę powiedzieć to wprost, marzę o rzuceniu wszystkiego w diabły i bezmyślnym pójściu w Nieznane, ale boję się tego kroku, znajdując się dodatkowo pod presją otoczenia, które chce ze mnie zrobić swojego klona. I ma mocne, głównie finansowe argumenty.

Obejrzyj Into the Wild (Wszystko za życie), bardzo polecam.
Bubeusz Mężczyzna
 
Posty: 286
Dołączył(a): 12 lis 2007, 15:11

Re: Żyć, kochając naturę

Post 27 lis 2011, 21:10

to są dynamiczne ruchy, zwłaszcza w polsce.
pogoogluj:
miesięcznik dzikie życie, głęboka ekologia, psychoekologia, świadomość ekologiczna, CSR.
Avatar użytkownikasosnowiczanin Mężczyzna
patrzy w horyzont wydarzeń
 
Imię: Bartosz
Posty: 167
Dołączył(a): 04 wrz 2011, 02:55
Lokalizacja: Sosnowieś
Zodiak: Ognisty Tygrys

Re: Żyć, kochając naturę

Post 27 lis 2011, 21:25

Bubeusz napisał(a):...

Dzięki za tą opowieść. Czujesz, że osiągnąłeś to, czego chciałeś? Czujesz, że to wygrana walka? Czy w ogóle nie podchodzisz tak do tej sprawy?.....
Obejrzyj Into the Wild (Wszystko za życie), bardzo polecam.

:D ja się dopiero rozgrzewam :D :D . Wszystko co dotąd to taki sparing był.

Od razu Ci powiem,że życie w naturze daję niesamowitą siłę duchową . Być może trzeba do tego dojrzeć ( raczej tak- wszystko co mi się przytrafiło miało swój sens) . Ja tu młodnieję . Nabieram sił . latem przy remontach dwóch młodziaków 19 i 25 lat musieli się mocno uwijać by dotrzymać tempa . :D

Film na pewno obejrzę , teraz gdy podałeś polskie tłumaczenie kojarzę ,że gdzieś o nim czytałem lub słyszałem .

ok, pogadamy na PW tym bardziej ,że wspomniałeś o architekturze .


p.s. film - już oglądam zwiastun , świetne !!! http://www.youtube.com/watch?v=Wp53wuFV_Uk obejrzyj INTERSTATE 60 , KONIECZNIE , spodoba Ci się na bank . Znajdziesz wiele odpowiedzi . Bardzo podobne filmy .
easy russian
 

Re: Żyć, kochając naturę

Post 12 gru 2011, 02:14

Into The Wild jesto o tyle fenomenalnym filmem, że pokazuje nie tylko problematykę relacji człowiek-natura, która zasadniczo we wspólczesnym świecie traktowana jest jak skrajne wariactwo (postawa rodziców, patrzących jedynie na kwestie finansów i pestiżu), trudności na jakie napotyka człowiek chcący faktycznie za wszelką cenę zbliżyć się do Gaji, ale przede wszystkim - co najpiękniejsze i najstraszniejsze w tym filmie, jednak pokazuje człowieka jako istotę społeczną, która nie może żyć z naturą, nie dzieląc tej eudajmonii z Innym. Oglądając film twierdziłam, że wszystko jest super, tylko pozazdrościć chłopakowi najważniejszej rzeczy w całym przedsięwzięciu - odwagi. No i nagle film wbija klina. Czy gra jest warta świeczki? TAK. Szczególnie, że jeśli raz przekroczy się te drzwi widzenia więcej niż tylko pieniędzy, nie da się iść inną drogą. A dzielenie się swym szczęsciem - choć wspaniałe - jest zupełnie inną lekcją, niemniej trudną od wyprawy na Alaskę. Nie będę tego tematu rozwijać, bo to rzeka na zupełnie osobny wątek....

Avatar - dla mnie mimo wszystko Pocahontas dla starszych. To nie obelga, po prostu pod zwględem przesłąnia nie widzę wielu róznic...
janis
Poszukiwaczka dziur w całym
 
Imię: Ania
Posty: 6
Dołączył(a): 11 gru 2011, 23:29
Droga życia: 6
Typ: 5w4
Zodiak: panna

Powrót do działu „Filozofie”

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość

cron