Psychologia, działanie mózgu.

płacz...?

Post 06 paź 2007, 17:47

Mam następny problem(wiem ostatnio duzo tego) a raczej nie problem,hmmm dziwne zjawisko wkażdym razie nie przeszkadza mi to zbytnio przeważnie, ale chciał bym iwedzieć czego to dotyczy jaka jest tego przyczyna, jeśli ktoś ma podobny problem lub miał proszę o pomoc w znalezieniu odpowiedzi.
Niewiem dlaczego ale od jakiegoś czasu tak zupełnie bez przyczyny zaczynam płakać. Niemam zielonego pojęcia dlaczego tak sie dzieje, robie coś przy komputerze i zaczynają mi sie robić mokre oczy a zachwilę płyną łzy a ja płacze. Pisze jakiś tekst też. Niezależnie od tego co robie takie rzecdzy cie zdażają a ja głupieje bo niewiem oco chodzi. Pomoże mi ktoś?
nadzieja matką głupich i przegranych.....
....ale jak kazda matka kocha swoje dzieci.....
....dlatego wysyła je na wojne by sie zabijały?.....
Avatar użytkownikaspike Mężczyzna
night
 
Posty: 98
Dołączył(a): 01 paź 2007, 18:33
Zodiak: Lew

Post 06 paź 2007, 21:19

mi coś takiego czasem się zdarza..
...to zależy jaki mam dzień i o czym myślę. Czasem nachodzi mnie takie poczucie bezsilności i byle głupie słówko w necie potrafi mnie doprowadzić do płaczu a innego dnia miałabym to zupełnie gdzieś. To jest powodowane różnymi czynnikami. Najczęściej to się zdarza gdy za dużo myślę i mam mętlik w głowie. Wtedy różne rzeczy zaczynają mi przeszkadzać i ciężko zasnąć. To się nazywa nerwica ale czasem może to być też depresja. Na szczęście to jest chwilowe i przechodzące. Warto sobie wspomódz tabletkami ziołowymi uspokajającymi. Nerwosolek też nieraz się przydał ;P

Przyczyna: depresja albo nerwica.
..ale przyczyną depresji lub nerwicy może być wiele czynników. Np. jakieś uzależnienia, natłok informacji, zbyt usilne szukanie czegoś co może okazać się niczym ważnym, nieumiejętność korzystania z internetu, głupia telewizja itp..
Dzisiejszy świat jest bardzo ciężki.

Czasem wystarczy się wyspać i na drugi dzień wszystko jest ok. Czasem warto iść na spacer albo zrobić jakiś wysiłek fizyczny..
Najlepiej to nie przejmować się życiem.
anilA Kobieta
 
Posty: 145
Dołączył(a): 11 wrz 2007, 00:23

Post 06 paź 2007, 22:21

Hmmm..., :? trudno tak jednoznacznie odpowiedzieć Spike co może być przyczyną twojego płaczu, ponieważ wszyscy się różnimy. Ale mi również coś takiego się zdarza, chociaż dzisiaj bardzo rzadko. Czasami się śmieje, że już wyczerpałam w obecnym życiu limit łez... :D i chyba dlatego.

To co napisze dotyczy mnie, natomiast ty już sam musisz odnieść to do swojej osoby.

Często było tak, że żyłam w ciągłym biegu, jedna sprawa goniła drugą. Wychodziłam rano, wracałam późnym wieczorem. Jedynym moim przyjacielem był wówczas sen na który zresztą też często brakowało mi czasu. Byłam jak automat, nie miałam czasu na myślenie i kiedy przychodziły w końcu chwile wytchnienia to nie potrafiłam z tego skorzystać, odpocząć. Dopadały mnie chwile, że bez powodu potrafiłam się rozpłakać. A najgorzej było, wtedy kiedy ktoś był tego świadkiem, ponieważ ja nie potarfiłam odpowiedzieć dlaczego płacze. Było mi po prostu źle i chciałam aby wszyscy dali mi święty spokój. Jak ktoś drążył temat to tylko potęgował moje rozdrażnienie. W końcu uświadomiłam sobie, że ja nie chcę takiego życia, tylko że ciężko jest tak od razu wszystko zmienić. Dzisiaj ludzie bardzo oddalają się od siebie, każdy zajęty swoimi sprawami i co jest najsmutniejsze to często tylko po to aby przetrwać. Inni po to aby nie zostawać w tyle, nie zastanawiając się wogóle czy tak naprawdę tego chcą. Kiedy tak żyjemy i nie mamy czasu albo nie mamy z kim porozmawiać o swoich problemach, to one się w nas kumulują i w końcu musi nastąpić ujście :cry: I bardzo często wtedy kiedy nam się wydaje, że tak naprawdę w danej chwili nie mamy powodu do płaczu.
Wydaje mi się, że kiedyś ludzie byli bardziej zadowoleni z życia. Przynajmniej moi rodzice byli radośniejsi. Nie było może tej super techniki i tych wszystkich cudeniek w sklepach, ale tempo było powolniejsze i oprócz pracy był czas przyjemności. A dzisiaj wychodzę z domu i witając się z sąsiadką pytam dlaczego jest taka smutna, a ona mi odpowiada - "a z czego tu się cieszyć" :(

Nie wiem Spike, może pragniesz czegoś innego niż masz w tej chwili. Czasami z zewnątrz wszystko wydaje się ok. Dobrze się nam powodzi, odnosimy sukcesy, ale gdzieś w środku czujemy, że to nie to. Tylko czasami sami nie umiemy określić czym jest to coś co ma nam dać szczęście.

Pozdrawiam :P
Avatar użytkownikassilvia Kobieta
 
Posty: 377
Dołączył(a): 29 maja 2007, 17:26
Droga życia: 4
Typ: TakaJednaJędzaMała
Zodiak: Żarłacz Tygrysi

Post 07 paź 2007, 10:56

Wiesz to czego pragne to kwestia czasu a ja mam go naprawde tak dużo ile sobie zapragne. Jeśli coś mi sie nie uda znudzi mi sie praca to ja zmienie, strace prace to postaram sie znaleźć inną. Wszystko da sie zrobić a jak coś naprawde mnie zirytuje i znudzi na maksa przejde do następnej inkarnacji i po sprawie. Tylko chodzi właśnie oto że głupio jest płakać z niewiadomo jakiegopowodu, wypadało by to wiedzieć:/
Depresja? hmmm yo raczej już mam ale o dziwo ostatnio jakoś sie to kula wszystko do przodu. Nerwobule miewam ale to raczej nie z przygnębienia ten płacz się bierze.

Ssilva ma chyba racje możliwe poprostu że uczucia i emocje nieużywane że tak powiem przez jaiś czas szukają ujścia i wten sposób sie wyładowują.
nadzieja matką głupich i przegranych.....
....ale jak kazda matka kocha swoje dzieci.....
....dlatego wysyła je na wojne by sie zabijały?.....
Avatar użytkownikaspike Mężczyzna
night
 
Posty: 98
Dołączył(a): 01 paź 2007, 18:33
Zodiak: Lew

Post 07 paź 2007, 13:24

spike napisał(a):Wszystko da sie zrobić a jak coś naprawde mnie zirytuje i znudzi na maksa przejde do następnej inkarnacji i po sprawie.

To może tak wyglądać z punktu widzenia człowieka inkarnującego na ziemi. Ale z punktu widzenia Twojej duszyczki, może być inaczej. Po zakończeniu życia mogłaby być smutna że nie podołała zadaniom jakie sobie wyznaczyła. To co się nie uda w tym życiu, przechodzi na następną inkarnacje (podobno :D ). Głupio tak zaczynać wszystko od początku i borykać się znowu z tymi samymi problemami. Chociaż to nie koniec świata, podobno mamy dużo czasu na własny rozwój - całą wieczność hihihi.... :twisted: Każdy wedle własnego uznania :wink:
Avatar użytkownikassilvia Kobieta
 
Posty: 377
Dołączył(a): 29 maja 2007, 17:26
Droga życia: 4
Typ: TakaJednaJędzaMała
Zodiak: Żarłacz Tygrysi

Post 07 paź 2007, 13:36

Emmm ja w prawo karmiczne nie wierze a nawet jeśli jest prawdą że ono istnieje to ja go nie uznaje:P. Pozatym co moja dusza ma do gadania? To ja decyduje ona jest poto aby mi służyć:D
nadzieja matką głupich i przegranych.....
....ale jak kazda matka kocha swoje dzieci.....
....dlatego wysyła je na wojne by sie zabijały?.....
Avatar użytkownikaspike Mężczyzna
night
 
Posty: 98
Dołączył(a): 01 paź 2007, 18:33
Zodiak: Lew

Post 07 paź 2007, 14:54

spike napisał(a):Emmm ja w prawo karmiczne nie wierze a nawet jeśli jest prawdą że ono istnieje to ja go nie uznaje:P.

To co według Ciebie było by przyczyną inkarnacji ?. Zabawa, przygoda, chęć poznania - chyba raczej nie, bo życie nie jest aż tak zabawne, przynajmniej nie zawsze.
Ja wierzę, że mamy jakieś lekcję do przerobienia. Czasami sobie pofolgujemy i wybieramy lżejsze życie. Chociaż wydaje mi się że nie wszystkie lekcje wymagają tego abyśmy od razu doznali na Ziemi wiele bólu i krzywd. Wiara w reinkarnację dała mi odpowiedz na jedno z pytań, które zawsze mnie nurtowało. Jeżeli stworzył nas Bóg i mamy tylko jedno życie, to dlaczego ten start nie jest równy. Jeden rodzi się bogaty a drugi biedny, jeden piękny a drugi brzydki, uzdolniony a drugi ma dwie lewe ręce do wszystkiego. Jeżeli życie kończy się z naszą śmiercią i nic dalej nie ma, to może to być po prostu kwestia przypadku. Ale jeżeli dalej isniejemy, to jedno życie było by niesprawiedliwe. Dlatego wierzę że mamy wiele żyć abyśmy mogli doświadczyć wszystkiego.

spike napisał(a):Pozatym co moja dusza ma do gadania? To ja decyduje ona jest poto aby mi służyć:D

Co masz namyśli mówiąc "Ja" ? Ciało fizyczne ?
Z chwilą śmierci ono umiera a później zostaje z niego tylko pył. Zostaje tylko dusza, jaź- nazwij to jak chcesz (jak jest dowiemy sie po śmierci). Jeżeli założymy że znowu możemy wybrać jakieś życie na Ziemi, to dostajemy nowe "wdzianko" ( z gwarancją do 130 lat pod warunkiem użytkowania zgodnie z instrukcją obsługi :D ) dla naszej duszy :P
Avatar użytkownikassilvia Kobieta
 
Posty: 377
Dołączył(a): 29 maja 2007, 17:26
Droga życia: 4
Typ: TakaJednaJędzaMała
Zodiak: Żarłacz Tygrysi

Post 07 paź 2007, 15:55

Czy niesądzisz ze gdybym znał odpowiedzi na takie pytania musiał bym być bogiem? Poco ja tu jestem wiem, reszta hmmmm może po to bym ja sie nie nudził:D? Żartuje pewnie tagże mają swoje cele. To fakt że jedno życie to za mało pod względem logiki jak i logistyki na międzywymiarowych autostradach było by zbyt tłoczno od dusz zmarłych. tylko teraz pytanie jeśli każda dusza się inkarnuje to co ze spirytyzmem udane przywołanie ducha było by jedno znaczne z wyrwaniem duszy komuś z ciała! To nie jest tak hop jak nam sie zdaje, dlatego też podchodze z dystansem do teori reinkarnacji. A co do prawa karmy..... Aby to mogło funkcjonować prawidłowo musieli byśmy założyć ze ten kto toprawo ustanowił wiedział naprawde co jest dobre a co złe, bo przecież punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. I to co dla jednego jest złem dla drugiego może być dobrem. Więc jest to odbieranie człowiekowi prawa do doznawania świata, narzucając na kogoś takie prawo mówimy ozesz zasmakować zła jednak odpowiesz za to kiedyś.... Takie nawracanie ludzi nie jest zbyt dobre bo złej osobie (przyjmując ogólnoprzyjęty aspekt zła) niepozwala się na odkrycie własnych błędów stawiamy przed tą osobą nakaz odwrotu zmienienia pasu ruchu a nie pokazujemy nową drogę na która wkraczając ujrzy to co robił złego. Zastraszać ludzi nie można to nie etyczne ale skuteczne dlatego nie uweirze w prawa karmiczne nawet jak sam budda i shiva objawią mi sie przed oczyma.

A ja to jestem ja to moja jaźń centralny układ sterujący ciałem i wszystkimi funkcjami mnie. To jest wola ktora nakazuje działać. Ciało to szmata którą odrzuce gdy mi sie znudzi lub stanie się uciążliwe(no chyba ze samo sie rozpadnie).
nadzieja matką głupich i przegranych.....
....ale jak kazda matka kocha swoje dzieci.....
....dlatego wysyła je na wojne by sie zabijały?.....
Avatar użytkownikaspike Mężczyzna
night
 
Posty: 98
Dołączył(a): 01 paź 2007, 18:33
Zodiak: Lew

Post 07 paź 2007, 17:38

spike napisał(a): tylko teraz pytanie jeśli każda dusza się inkarnuje to co ze spirytyzmem udane przywołanie ducha było by jedno znaczne z wyrwaniem duszy komuś z ciała! To nie jest tak hop jak nam sie zdaje, dlatego też podchodze z dystansem do teori reinkarnacji

Ja również nie biorę reinkarnacji za prawdę absolutną, ale ta wiara jest mi najbliższa (99,99%).
Zadałeś dość istotne pytanie. Podobno wysłamy na Ziemię tylko część energii, jakaś mała cząstka zostaje w tamtym świecie. Jest też wzmianka o tym, że niektórzy wcielają się w dwie istoty ziemskie równocześnie, ale jest to bardzo ciężkie zadanie ponieważ wymaga podzielenia energii.
spike napisał(a): A co do prawa karmy..... Aby to mogło funkcjonować prawidłowo musieli byśmy założyć ze ten kto toprawo ustanowił wiedział naprawde co jest dobre a co złe, bo przecież punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. I to co dla jednego jest złem dla drugiego może być dobrem. Więc jest to odbieranie człowiekowi prawa do doznawania świata, narzucając na kogoś takie prawo mówimy ozesz zasmakować zła jednak odpowiesz za to kiedyś.... Takie nawracanie ludzi nie jest zbyt dobre bo złej osobie (przyjmując ogólnoprzyjęty aspekt zła) niepozwala się na odkrycie własnych błędów stawiamy przed tą osobą nakaz odwrotu zmienienia pasu ruchu a nie pokazujemy nową drogę na która wkraczając ujrzy to co robił złego.Zastraszać ludzi nie można to nie etyczne ale skuteczne dlatego nie uweirze w prawa karmiczne nawet jak sam budda i shiva objawią mi sie przed oczyma.

Zgadzam się z tobą, że to co dla jednego jest złem dla drugiego może być dobrem. Uważam że o "złu" możemy mówić wtedy gdy naszym postepowaniem sprawiamy innym ból. Chociaż nie zawsze, bo jeśli np ktoś się w nas zakocha, a my nie odwzajemniamy tego uczucia, to ta osoba cierpi z naszego powodu, mimo że my nie postepujemy w tym wypadku źle (chyba).
Co do karmy to wydaje mi się że nie wygląda to tak, że ktoś nam cos narzuca. Sami analizujemy nasze życie i oceniamy dobre i złe uczynki. Jeżeli uznamy, że przyspożyliśmy komuś wielu cierpień, to sami chcemy pewnego zadośćuczynienia. Często chcemy doświadczyć tego samego abyśmy lepiej mogli zrozumieć cierpienie tamtej osoby. A czasami wcale nie musimy doświadczaś tego samego, po prostu w jakiś sposób staramy się to wynagrodzić w nastepnym życiu. Zauważ, że w życiu częto jest tak, że dopiero jak postawimy się na czyimś miejscu to jesteśmy w stanie zrozumieć jej uczucia. A sama karma nie ma na celu zastraszania. Jeżeli czegoś nie robię złego wobec innej osoby, to nie dlatego że boje się prawa karmy, tylko dlatego że nie chcę krzywdzić innych. Myślę że tam nikt nikogo nie pogania i od ciebie zależy jak się rozwijasz. Tak jak w szkole, albo uczysz się cały rok, albo się obijasz i za rok jesteś w tej samej klasie, stoisz w miejscu. Analogicznie inkarnujesz dotąd dopóki nie wzniesiesz się na wyższe poziomy.

Dla kogoś to mogą byś bzdury, ale mi wydaje się to logiczne i po prostu łatwiej mi się z taką wiarą żyje.
Spike poczytaj tego Newtona, oczywiście z pewnym przymróżeniem oka. :wink:

Jedyna rzecz jaka mi się nie podoba, to to że tam jesteśmy bezpłuciowi. Z punktu widzenia istoty cielesnej jest to dla mnie nie do przyjęcia #-o . Chyba jestem dopiero na niskim etapie rozwoju... hahaha.... :D
Avatar użytkownikassilvia Kobieta
 
Posty: 377
Dołączył(a): 29 maja 2007, 17:26
Droga życia: 4
Typ: TakaJednaJędzaMała
Zodiak: Żarłacz Tygrysi

Post 07 paź 2007, 18:37

Oj nie nie wyobrażam sobie zamieszkania w dwuch ciałach naraz(chociaż bardzo bym chciał mieć swojego klona który by mi towarzyszył w zyciu i rozumiał mnie bez słów, hmmm a najlepiej jak by klon był by kobietą:D) to mogło by wyjaśniać dlaczego niektóre osoby tak bardzo dobrze sie rozumieją i czują do siebie dziwną bliskość czyli nie koniecznie musiały by sie znać w poprzednich wcieleniach mogą mieć ten sam wzorzec energetyczny duszy..... wtedy było by tak zę jedna osoba po śmierci może sie zinkarnować w nawet dwuch i do tego pozostawia jeszcze gdzieś w astralu cząstkę energi która jak by jest chologramem duszy podłączonym/będącym nadal integralną częścią duszy właściwej(czyli tych teraz już dwuch dusz na ziemi zamieszkujących ciała fizyczne) a to poto aby mieć dostęp do wspomnień lub było by to potwierdzeniem kroniki akashy w której wszystko jest zapisane. Jrdnak ten chologram musiał by posiadać sztuczną inteligencję wzorowaną na inteligencji orginału aby jakoś zachować się wrazie wciągnięcia na seans spirytystyczny.

A może wcale nie musimy sie inkarnować? kto chce bawi sie w astralu?

A jeżeli niebęde czuł wyrzutów sumienia z powodu krzywdy wyrządzonej innym? A zamiast tego satysfakcję? Neeee nee prawo karmy jest jak dlamnie nie do przyjęcia tak samo jak przymusowa reinkarnacja. A karmiczne legendy o złym człowieku który w następnym wcieleniu został kamieniem jakoś mnie nie przerażają(byle żeby leżeć obok jakiejś fajnej kamyczki:D)

Hmmm na książke raczej niemam teraz czasu/praca/i czytam o voodo teraz/a później zamierzam o Zaratuście poczytać.
Hmmm bezpłuciowość nie była by zła pod warunkiem że wszyscy wyglądali by tak samo. Bo tak naprawde to liczy się bliskość i ciepło tej drógiej osoby(wszyscy musieli by wyglądać tak samo bo nie wyobrażam sobie przytulić się do faceta:/ bleee jak już to do piersi dziewczyny:DD) Hmm myśle ze to nie sprawa niskiego poziomu rozwoju a raczej przywiązania do pewnych aspektów fizycznego życia:P
nadzieja matką głupich i przegranych.....
....ale jak kazda matka kocha swoje dzieci.....
....dlatego wysyła je na wojne by sie zabijały?.....
Avatar użytkownikaspike Mężczyzna
night
 
Posty: 98
Dołączył(a): 01 paź 2007, 18:33
Zodiak: Lew

Post 08 paź 2007, 23:45

spike napisał(a):A może wcale nie musimy sie inkarnować? kto chce bawi sie w astralu?

Neeee nee prawo karmy jest jak dlamnie nie do przyjęcia tak samo jak przymusowa reinkarnacja.

M. Newton "Wędrówka dusz"
Przychodzi wreszcie taka pora, kiedy dusza musi ponownie opuścić sanktuarium świata duchowego i udać się w kolejną podróż na Ziemię. Nie jest to łatwa decyzja. Dusze muszą przygotować się na opuszczenie świata doskonałej mądrości, gdzie trwają w szczęśliwym stanie wolności, i sprostanie fizycznym i umysłowym wymaganiom ciała ludzkiego.
Widzieliśmy, jak bardzo dusza może być zmęczona, wracając do świata duchowego. Wiele z nich nie chce nawet myśleć o powrocie na Ziemię. Dzieje się tak zwłaszcza wtedy, kiedy nie udało im się osiągnąć założonych celów. Raz powróciwszy do swej duchowej siedziby, dusze obawiają się nawet tymczasowo opuścić świat wzajemnego zrozumienia, koleżeństwa i współczucia, by znowu udać się do miejsca pełnego niepewności i strachu wywoływanego przez agresywnych, walczących ze sobą ludzi. Mimo posiadania na Ziemi rodziny i przyjaciół wiele wcielonych dusz czuje się samotnie i anonimowo pośród olbrzymiej, obojętnej populacji ludzkiej. Mam nadzieję, że relacje moich pacjentów dostatecznie wyraźnie ukazały, iż coś wręcz przeciwnego dzieje się w świecie duchowym, gdzie dusze łączą bardzo poufałe, przyjazne związki, które trwają wiecznie. Nasza duchowa tożsamość jest znana i doceniana przez wiele innych istot, a ich przyjaźń i wsparcie nigdy się nie kończą.
Odnowienie energii i osobista ocena własnej jaźni zajmuje jednym duszom więcej czasu niż innym, lecz wreszcie duchowa istota jest gotowa rozpocząć proces inkarnacji. Choć ciężko jest opuszczać duchową atmosferę, jako dusze wspominamy czasem z nostalgią przyjemności życia ziemskiego. Kiedy już zabliźnią się bolesne rany z poprzedniego życia, znowu pojawia się w nas pragnienie fizycznego wyrażenia swojej tożsamości. Podczas długich sesji szkoleniowych z naszymi doradcami i kolegami z grupy wspólnym wysiłkiem przygotowaliśmy się do kolejnego życia. Karma nagromadzona na skutek popełnionych uczynków, nasze błędy i osiągnięcia zostały poddane ocenie i omówione w celu lepszego wykorzystania w przyszłych wysiłkach. Dusza musi teraz wchłonąć te wszystkie informacje i opierając się na trzech głównych decyzjach podjąć ukierunkowane działanie:
• Czy jestem gotowa na przyjęcie nowego życia?
• Jakie szczególne lekcje pragnę przerobić, by uczynić dalszy postęp w moim rozwoju?
• Gdzie mam się udać i kim mam być w moim kolejnym życiu, aby mieć jak najlepszą okazję do pracy nad założonymi celami?
Starsze dusze inkarnują rzadziej, bez względu na wymagania populacji na przydzielonej im planecie. Kiedy jakiś świat umiera, istoty, które nie zakończyły jeszcze procesu inkarnacji, udają się do innego świata, gdzie znajdują, się formy życia przydatne do wykonywania tego rodzaju pracy, jakim wcześniej zajmowała się dusza. Cykle inkarnacji wiecznej duszy wydają się być regulowane raczej jej wewnętrznym pragnieniem niż potrzebami populacji na danej planecie...
... Powiedziałem już wcześniej, że dusze mają wolny wybór odnośnie tego, kiedy, gdzie i kim chcą być w życiu fizycznym. Niektóre dusze spędzają mniej czasu w świecie duchowym, żeby przyspieszyć swój rozwój, inne natomiast bardzo niechętnie go opuszczają. Wielki wpływ na to mają przewodnicy. Duchowi doradcy przeprowadzają wywiad przygotowujący dusze do przyjęcia ponownych narodzin. Na jego podstawie określają stopień gotowości do poddania się temu procesowi. Poniższy przypadek ilustruje taką właśnie scenę z udziałem duszy na niższym poziomie rozwoju.
Dr N. -Kiedy zaczynasz rozumieć, że być może powrócisz na Ziemię?
P. – W moim umyśle rozbrzmiewa łagodny głos, mówiący: „Nie sądzisz, że już czas,?"
Dr N. – Czyj to głos?
P. – Mojego instruktora. Niektórym z nas trzeba wyraźnie powiedzieć, że są już gotowi.
Dr N. – Czy czujesz, że jesteś gotowa wrócić na Ziemię? P. – Tak, chyba tak... przygotowywałam się do tego. Tyle że ukończenie studiów zajmie mi tak wiele ziemskich lat. To nieco deprymujące.Dr N. – Czy sądzisz, że nadal będziesz udawała się na Ziemię, kiedy już zbliżysz się do końca twoich inkarnacji?
P. (długo milczy) – Och... może nie... jest też inny świat oprócz Ziemi... ale z ziemskimi ludźmi...
Dr N. -Co to znaczy?
P. – Ziemia będzie miała mniej ludzi... będzie mniej zatłoczona... nie jest to dla mnie jasne.
Dr N. – Jak sądzisz, gdzie wówczas będziesz?
P. – Odnoszę wrażenie, że w jakimś miejscu trwa kolonizacja.
Dr N. – Wróćmy teraz do instruktorów, którzy muszą nakłonić dusze do opuszczenia świata duchowego. Czy wolałabyś, żeby tego nie robili?
P. – Och... bardzo chciałabym zostać... ale instruktorzy nie chcą, żebyśmy tu przesiadywali zbyt długo, bo możemy popaść w rutynę.
Dr N. – Czy możesz nalegać na pozostanie?
P. – Owszem... tak... instruktorzy nie zmuszają nikogo do odejścia, bo są tacy łagodni, (śmieje się). Lecz mają swoje sposoby... zachęcenia nas, kiedy nadchodzi właściwa pora.
Dr N. – Czy słyszałaś o kimś, kto z jakiegoś powodu nie chciał ponownie narodzić się na Ziemi?
P. – Tak, mój przyjaciel Mark. Powiedział, że już w niczym tam nie może pomóc. Miał dość życia na Ziemi i nie chciał na nią wracać.
Dr N. -Czy przeżył już wiele wcieleń?
P. – Nie, raczej nie. Ale niezbyt dobrze sobie radził.
Dr N. – Co zrobili z nim nauczyciele? Czy pozwolili mu pozostać w świecie duchowym?
P. (z namysłem) – Wybieramy ponowne narodziny, kiedy zostanie zdecydowane, że jesteśmy gotowi. Nikt nie zmusza nas do niczego. Markowi pokazano, że jednak działał z korzyścią dla innych wokół siebie.
Dr N. – Co się stało z Markiem?
P. – Po dalszej dawce... indoktrynacji... Mark zrozumiał, że mylił się co do swoich umiejętności i w końcu wrócił na Ziemię.
Dr N. – Indoktrynacji! Nasuwa mi to myśl o przymusie.
P. (urażona mój ą uwagą) -To wcale nie jest tak! Mark był po prostu trochę zniechęcony i potrzebował wiary we własne siły, żeby próbować dalej.
Dr N. – Jeżeli przewodnicy was nie zmuszają, czy jakaś dusza mogłaby kategorycznie odmówić ponownych narodzin?
P. (milczenie) – Tak... przypuszczam, że mógłbyś tu zostać i nigdy już się nie rodzić, jeżeli tak tego nienawidzisz. Lecz instruktorzy powiedzieli Markowi, że nie żyjąc w żadnym ciele, będzie musiał się dłużej uczyć. Pozbawienie bezpośrednich doświadczeń to wielka strata.
Dr N. – A co z sytuacją odwrotną, kiedy dusza domaga się natychmiastowego powrotu na Ziemię, powiedzmy po przedwczesnej śmierci?
P. – Byłam już świadkiem czegoś takiego. To impulsywna reakcja, która po chwili słabnie^Instruktorzy pozwalają ci zrozumieć, że śpieszenie się z powrotem, żeby urodzić się gdzieś jako nowe niemowlę, nie zmieni okoliczności twojej śmierci. Mogjoby być inaczej, gdyby można się było natychmiast urodzić ponownie jako osoba dorosła w tej samej sytuacji. W końcu każdy pojmuje, że musi odpocząć i zastanowić się.
Dr N. – Powiedz mi, co myślisz o perspektywie ponownych narodzin.
P. – Jestem tym podekscytowana. Nie byłabym w pełni zadowolona bez życia fizycznego.
Dr N. – Kiedy już jesteś gotowa do przyjęcia nowego ciała, co wówczas robisz?
P. – Udaję się do specjalnego miejsca.


spike napisał(a):A jeżeli niebęde czuł wyrzutów sumienia z powodu krzywdy wyrządzonej innym? A zamiast tego satysfakcję?

M. Newton "Wędrówka dusz"
Omówię teraz dużo bardziej powszechny typ wysiedlonej duszy. Mam tu mianowicie na myśli istoty, które dopuściły się złych czynów. Przede wszystkim powinniśmy zastanowić się, czy duszę, która przebywa w umyśle o cechach przestępczych, można uważać za winną bądź niewinną. Czy odpowiedzialny jest umysł, czy tez ludzkie ego duszy, a może nie ma między nimi różnicy?
Badając przez wiele lat nadświadomość ludzi poddanych hipnozie, doszedłem do wniosku, że to istota ludzka, posiadająca pięć zmysłów, może negatywnie oddziaływać na psyche duszy. Swoją wewnętrzną jaźń możemy wyrazić poprzez dominujące potrzeby biologiczne oraz wpływy bodźców środowiskowych, które są dla wcielonej duszy tymczasowe. Chociaż w naszej ludzkiej formie życia nie istnieje ukryte, złowrogie ego, to jednak niektóre dusze nie są w pełni zasymilowane. Ludzie, którzy nie żyją w harmonii ze swym ciałem, nie czują się związani sami z sobą w trakcie życia.
Jeśli nasze wykroczenia są szczególnie poważne, określamy je mianem złych. Moi pacjenci mówią, że żadna dusza nie jest z natury zła, chociaż w ludzkim życiu może zyskać sobie taka opinię. Ewolucja duszy polega na przechodzeniu od niedoskonałości do stanu doskonałości, poprzez wypełnianie różnych życiowych misji. Niemniej jednak wszystkie dusze są odpowiedzialne za swoje działanie w ciałach, w których przebywają. Ci z moich pacjentów, którzy ulegli złu, twierdzą, że zbyt słabe dusze, takie które nie potrafiły pokonać ludzkiej skłonności do krzywdzenia innych, przebywają przez pewien czas w odosobnieniu, zanim ponownie wejdą do świata duchowego. Dusze te dość długo nie mają kontaktu, w tradycyjnym rozumieniu, z innymi istotami.
Ze względu na to, że złe czyny przybierają na Ziemi tak wiele różnych form, duchowe wskazówki i rodzaj odosobnienia są dla każdej duszy odmienne. Prawdopodobnie każda dusza u schyłku życia otrzymuje informacje na ten temat. Względny czas odosobnienia i ponownej indoktrynacji również nie jest stały. Dla przykładu, znam przypadki nieprzystosowanych dusz, które wróciły na Ziemię tuż po okresie odosobnienia po to, by jak najszybciej pozbyć się swej złej reputacji dzięki właściwemu działaniu.
Poniżej przedstawiam przykład, który opisała mi dusza zaznajomiona z takimi istotami.
Dr N. – Czy dusze związane z istotami ludzkimi pełnymi wad, które działały na szkodę innych, ponoszą za to odpowiedzialność?
P. – Tak, te, które za życia brutalnie krzywdziły innych. Znałem jedną z takich dusz.
Dr N. – Co wiesz o tej istocie? Co się stało, kiedy wróciła ona do świata duchowego po swym ostatnim życiu?
P. – On... zranił dziewczynę... bardzo dotkliwie... i nie dołączył ponownie do naszej grupy. Ponieważ popełnił taki czyn, przeszedł coś w rodzaju intensywnego indywidualnego szkolenia.
Dr N. – Co było przedłużeniem kary?
P. – Kara to jest złe określenie... jest to raczej odrodzenie. Musisz zdać sobie sprawę, że jest to zależne od twojego nauczyciela. Nauczyciele są bardziej surowi wobec tych, którzy byli okrutni.
Dr N. – Co oznacza dla ciebie, w świecie duchowym, stwierdzenie „bardziej surowi"?
P. Cóż, mój przyjaciel nie wrócił z nami... swoimi przyjaciółmi... po tym smutnym życiu, kiedy zranił tę dziewczynę.
Dr N. – Czy po śmierci przeszedł przez tę samą duchową bramę, co ty?
P. – Tak, ale z nikim się nie spotkał... udał się bezpośrednio do miejsca, gdzie był sam z nauczycielem.
Dr N. – A co stało się z nim później?
P. – Po jakimś czasie... niedługim... ponownie wrócił na Ziemię jako kobieta... do miejsca, gdzie ludzie byli okrutni... stosowali przemoc fizyczną..Jego pobyt w takim miejscu był zamierzony... musiał tego wszystkiego doświadczyć...
Dr N. – Czy sadzisz, że ta dusza obwiniała za swój występek ludzki umysł swego poprzedniego żywiciela?
P. – Nie, on wziął to na siebie... obwiniał siebie, że nie potrafił przezwyciężyć ludzkich wad. Prosił o to, by w swym następnym życiu mógł sam stać się wykorzystywaną kobietą, żeby zrozumieć... uświadomić sobie cierpienie, którego przysporzył tej dziewczynie.
Dr N. – A gdyby twój przyjaciel nie osiągnął tego zrozumienia i nadal wiązał się z ludźmi dopuszczającymi się złych czynów, to czy mógłby zostać unicestwiony jako dusza przez kogoś ze świata duchowego?
P. (długie milczenie) – Nie możesz zniszczyć energii... ale można stworzyć jej nową wersję... jeśli nie można poradzić sobie ze złymi nawykami lub cechami... przez wiele wcieleń, to można je poprawić.
Dr N. – W jaki sposób?
P. (wymijająco) – Nie przez unicestwienie... przez ukształtowanie na nowo...
Żadna analiza życia po śmierci nie miałaby znaczenia, gdyby prawa przyczyny i skutku oraz sprawiedliwość nie dotyczyły wszystkich dusz. Karma jako taka nie oznacza złych lub dobrych czynów. Jest ona raczej rezultatem czyichś pozytywnych bądź negatywnych działań. Stwierdzenie, że „w życiu nie ma przypadków", nie oznacza, że sama karma do czegoś nas zmusza. Sprawia ona raczej, że doświadczając w życiu różnych rzeczy i wyciągając z tego odpowiednie wnioski, uczymy się i dzięki temu możemy posuwać się naprzód na drodze naszego rozwoju. Nasze przyszłe przeznaczenie zależy od przeszłości, od której nie możemy uciec, zwłaszcza, jeśli zadawaliśmy innym ból.
Kluczem do rozwoju jest uświadomienie sobie faktu, że otrzymaliśmy możliwość dokonania w naszym życiu poprawek oraz że posiadamy odwagę do przeprowadzenia koniecznych zmian w momencie, gdy to, co robimy, okaże się dla nas niekorzystne. Jeśli pokonamy strach i podejmiemy ryzyko, wówczas układ naszej karmy ulegnie przemianie, zgodnie ze skutkami nowych wyborów. Pod koniec każdego życia, zamiast gotowego nas pożreć potwora, sami stajemy się naszym najsurowszym sędzią przed obliczem nauczyciela-przewodnika. To dlatego właśnie karma jest jednocześnie sprawiedliwa i pełna miłosierdzia. Z pomocą naszych duchowych doradców oraz bratnich dusz sami decydujemy, jaki rodzaj konsekwencji naszych czynów będzie dla nas właściwy.
Niektóre osoby wierzące w reinkarnację uważają, że jeśli niewłaściwie działające dusze nie zmienią swego postępowania w ciągu pewnej sensownej liczby wcieleń, zostaną wyeliminowane i zastąpione przez istoty wykazujące więcej dobrej woli. Moi pacjenci zaprzeczają temu.


A to mój ulubiony fragment:
M. Newton "Przeznaczenie dusz"
Przykład 18 dotyczy doświadczenia śmierci pastora ewangelickiego w latach 20. XX w. Człowiek ten spędził życie na poszukiwaniach diabła w każdym zakątku swojego miasteczka na głębokim Południu. Podczas seansu z pacjentem mającym takie właśnie wspomnienia z poprzedniego życia, usłyszałem: „Biednym parafianom cierpła skóra podczas moich żarliwych kazań na temat piekła, które czeka wszystkich bez wyjątku grzeszników". Rozpocznę od przedstawienia sceny tuż po dotarciu mojego pacjenta do bramy świata dusz.
Dr N. - Twierdzisz, że chociaż nie widzisz wszystkiego zbyt wyraźnie, unosisz się w jasnym świetle, a ktoś zbliża się do ciebie?
P. - Tak, jestem nieco zdezorientowany. Jeszcze nie przyzwyczaiłem się do tego, co mnie otacza.
Dr N. - W porządku, nie śpiesz się i pozwól, by ta postać zbliżyła się do ciebie, a sam także zbliżaj się do niej.
P. (długo milczy, po czym wykrzykuje z przerażenie-m) - O BOŻE, NIE!Dr N. (zdumiony tym okrzykiem) - Co się dzieje?
P. (pacjent zaczyna gwałtownie drżeć) - OCH...OCH... BOŻE WSZECHMOGĄCY! TO DIABEŁ. WIEDZIAŁEM. ZNALAZŁEM SIĘ W PIEKLE!
Dr N. (chwytając pacjenta za ramiona) - Weź głęboki oddech i postaraj się odprężyć, (łagodnie) Nie jesteś w piekle...
P. (przerywa histerycznym tonem) - TAK?! TO DLACZEGO WIDZĘ PRZED SOBĄ DIABŁA?
Dr N. (twarz pacjenta pokrywa się kroplami potu. Nie przestając go uspokajać, ocieram mu ją chusteczką) - Postaraj się uspokoić, doszło do nieporozumienia, zaraz to sobie wyjaśnimy.
P. (nie zwracając na mnie uwagi, pacjent zaczyna jęczeć kiwając się w przód i w tył) - Ooooooch... to koniec... jestem w piekle...
Dr N. (przerywam mu bardziej zdecydowanie) - Powiedz mi, co dokładnie widzisz.
P. (zaczyna szeptać, potem mówi nieco głośniej) - Istota... demoniczna... czerwono-zielona twarz... rogi... dzikie, groźne oczy... kły... skóra twarzy przypomina osmalone drewno... O SŁODKI JEZU, DLACZEGO SPOŚRÓD WSZYSTKICH LUDZI SPOTKAŁO TO WŁAŚNIE MNIE, KTÓRY PRZECIEŻ PRZEMAWIAŁEM W TWOIM IMIENIU?!
DrN. - Co jeszcze widzisz?
P. (z odrazą) - A CO JESZCZE MOŻNA ZOBACZYĆ? CZY NIE ROZUMIESZ? STOJĘ PRZED DIABŁEM!
Dr N. (szybko) - Chodziło mi o resztę ciała. Spójrz poniżej głowy i powiedz mi, co widzisz.
P. (silnie drży) - Nic... przezroczyste, widmowe ciało.
Dr N. - Słuchaj mnie uważnie. Czy nie wydaje ci się to niezwykłe, że diabeł miałby się pojawić bez reszty ciała? Przesuń się teraz szybko w czasie i powiedz mi, co robi ta postać.
P. (pacjent wzdryga się gwałtownie, po czym z głośnym westchnieniem opada na fotel) - Och, ten łajdak... mogłem się domyślić, że to SCANLON. Zdejmuje maskę i uśmiecha się do mnie łobuzersko...
Dr N. (teraz ja mogę się odprężyć) - Kim jest Scanlon?
P. - To mój przewodnik. Uwielbia takie ordynarne żarty.
Dr N. - Jak naprawdę wygląda Scanlon?
P. - Jest wysoki, ma wyraziste kształty, siwe włosy... łobuzerskie spojrzenie, jak zwykle, (śmieje się z brawurą, ale ciągle jeszcze nie jest całkowicie odprężony) Powinienem się był domyślić. Tym razem udało mu się mnie zaskoczyć.
Dr N. - Czy Scanlon często płata tego rodzaju żarty? Dlaczego chciał cię przestraszyć, kiedy wracałeś do świata dusz nieco zdezorientowany?
P. (tłumacząc się) - Słuchaj, on jest świetnym nauczycielem. Taki ma sposób bycia. Cała nasza grupa używa masek, ale on wie, że ja za tym nie przepadam
Dr N. - Powiedz mi, dlaczego Scanlon użył maski diabła, żeby postraszyć cię tuż po zakończeniu tego akurat wcielenia? Porozmawiaj z nim o tym.
Uwaga: Milczę przez kilka chwil, podczas gdy pacjent łączy się mentalnie ze Scanlonem.
P. (po chwili ciszy) - Należało mi się to. Och, wiedziałem! Spędziłem całe życie na kazaniach o diable, straszeniu porządnych ludzi... opowiadaniu im, że po śmierci pójdą do piekła, jeśli nie będą zwracali na mnie uwagi. Scanlon zaaplikował mi dawkę tego samego lekarstwa.
Dr N. - Co teraz sądzisz o jego metodach?
P. (z rozgoryczeniem) - Wyraził się jasno.
Dr N. - Chcę ci zadać trochę głupie pytanie. Czy naprawdę wierzysz w to, co mówiłeś parafianom o występowaniu wszędzie diabelskich mocy, czy też twoje motywy były inne?
P. (z determinacją) - Nie, nie - wierzyłem w to, co mówiłem o szatanie obecnym w każdej żywej istocie. Nie byłem hipokrytą.
Dr N. - Jesteś pewien, że to nie była fałszywa pobożność? Czy nie udawałeś, że czujesz się i jesteś kimś, kim wcale nie byłeś?
P. - Nie! Wierzyłem w to. Moją zgubą była moja metoda głoszenia słowa Bożego i umiłowanie władzy nad innymi. Tak, przyznaję się do klęski... czasem uprzykrzałem życie moim owieczkom... nie dostrzegałem fundamentalnego dobra istniejącego w ludziach. Byłem zawsze podejrzliwy wskutek mojej obsesji doszukiwania się zła i to mnie skaziło.
Dr N. - Czy sądzisz, że ciało, które sobie wybrałeś w tym życiu, ponosi częściową odpowiedzialność za to, jakim się stałeś?
P. - Tak, brakowało mi powściągliwości. Wybrałem ciało z zadziornym umysłem i ono mnie poniosło. Jako głosiciel słowa Bożego zbytnio dążyłem do konfrontacji.
Dr N. - Czy wiesz, dlaczego twoja dusza wybrała takie właśnie ciało kapłana, który nieustannie zastrasza ludzi?
P. - Cholera... Pozwoliłem na to, ponieważ podobało mi się sprawowanie władzy... Bałem się, że nie będą mnie traktować wystarczająco poważnie.
DrN. - Martwiłeś się utratą kontroli nad sytuacją?
P. (po dłuższym milczeniu) - Tak, że okażę się... nieodpowiedni.
Dr N. - Używając maski diabła, Scanlon wyśmiał to, za czym opowiadałeś się w kościele - czy tak uważasz?
P. - Nie, to jego sposób zachowania. Wybrałem ciało pastora, a on mi w tym pomógł. To nie była błędna ścieżka - wziąłem po prostu zły zakręt. Moja wiara nie była złą rzeczą, lecz zostałem zwiedziony, a przy okazji zwiodłem innych. Scanlon chce, bym się przekonał, jak to jest straszyć ludzi, zamiast z nimi dyskutować. Chciał, bym poczuł taki sam strach, jaki wlewałem w innych.
Uwaga: Proszę teraz, by pacjent przeszedł do swojej grupy, ponieważ chcę dowiedzieć się czegoś więcej o metodach Scanlona, uczącego przy użyciu masek.
Dr N. - Kto pierwszy podchodzi do ciebie?
P. (ociąga się, z lekkim przestrachem) - To... anioł... białe, jaśniejące łagodnym blaskiem skrzydła... (rozpoznaje) DOBRA JUŻ, DOBRA, A TERAZ WYSTARCZY!
DrN. - Kim jest ten anioł?
P. - To moja droga przyjaciółka Diana. Zdjęła teraz maskę anioła i śmiejąc się obejmuje mnie.
Dr N. - Nie bardzo rozumiem. Dusze mogą przybrać każdy kształt i stworzyć takie cechy, jakie zapragną. Po co się męczyć z maskami?
P. - Maska jest symbolem, który można trzymać w ręku i założyć lub zdjąć, co zwiększa efekt. Diana łagodzi żart Scanlona, ukazując mi się w masce kochającego anioła, a inni śmieją się z tego, co mi się przydarzyło.
DrN. - Jaką istotą jest Diana?
P. - Bardzo kochającą i pełną humoru. Lubi płatać figle, najbardziej z całej grupy. Wszyscy wiedzą, że biorę wszystko zbyt poważnie. Nie przepadam za maskami, więc podkpiwają sobie ze mnie.
Dr N. - Czy podczas waszych lekcji używacie masek, by uczyć się rozpoznawania prawidłowego i niewłaściwego zachowania?
P. - Tak, pozwalają one dostrzec błędy w myśleniu, błędne koncepcje... możemy odgrywać w nich różne role i łatwiej dostrzegać te cechy charakteru, nad którymi powinniśmy więcej popracować.
Dr N. - Czy używanie masek było pomysłem Scanlona?
P. (śmieje się) - Owszem, i to robi całkiem niezłe wrażenie.
Był to dość dziwny seans i muszę przyznać, że Scanlon na pewien czas zwiódł także mnie samego, ponieważ sądziłem, że pacjent zabiera mnie do miejsca, gdzie dotychczas nikt jeszcze nie był. Takie postępowanie przy bramie do świata dusz, gdzie nauczyciel użył maski diabła, jest raczej anomalią. Ponadto nigdy jeszcze nie zetknąłem się z przewodnikiem, którego zachowanie byłoby tak ekstrawaganckie i prowokacyjne.



spike napisał(a):Bo tak naprawde to liczy się bliskość i ciepło tej drógiej osoby

Święte słowa :)

Pozwoliłam sobie na zamieszczenie fragmentów z książek M. Newtona. Wiem dużo tego. Jeżeli zaśmiecam forum to z góry przepraszam i proszę admina o usunięcie postu (ale może nie tak od razu, trochę się napracowałam [-o< ) Jednakże na ich podstawie każdy z was sam oceni czy wogóle warto po nie sięgnąć, czy nie. :P
Avatar użytkownikassilvia Kobieta
 
Posty: 377
Dołączył(a): 29 maja 2007, 17:26
Droga życia: 4
Typ: TakaJednaJędzaMała
Zodiak: Żarłacz Tygrysi

Post 09 paź 2007, 00:14

Hmmm ok udało ci się zachęcić mnie do przeczytania książki. Prosze o pełną nazwe, autora i wydawnictwo.

Hmmm z tego co widze do kawałka z samotnością dusz można podpiąć prawie każdego, każdy czuje sie tu osamotniony.
Prawde mówiąć jak staram sie to przeanalizować i wziąść pod uwagę na poważnie to troche sie mieszam. Hmmm jeśli by przyjąć taką wersję to gdzie jest mój opiekun? To jest pytanie numer jeden. Numer dwa to czy on morze ingerować w to co ja robie na ziemi?

Wiesz ale myśle itak że da się znaleźć miejsce bez tych wrednych opiekunów, które biedne duszyczki wysyłają na rześ.
Cztając to przypomniało mi sie pewne anime, Haibane Renmei.......
nadzieja matką głupich i przegranych.....
....ale jak kazda matka kocha swoje dzieci.....
....dlatego wysyła je na wojne by sie zabijały?.....
Avatar użytkownikaspike Mężczyzna
night
 
Posty: 98
Dołączył(a): 01 paź 2007, 18:33
Zodiak: Lew

Post 09 paź 2007, 18:24

Proszę: Michael Newton "Wędrówka dusz", "Przebudzenie dusz"
Ja korzystałam z e- booków.
Linki: www.kippin.focus-x.org (tu musisz się zarejestrować)
www.ksiazki-rozwojduchowy.prv.pl (bez zbędnej rejestracji)

spike napisał(a):Prawde mówiąć jak staram sie to przeanalizować i wziąść pod uwagę na poważnie to troche sie mieszam.

Ja wierzę w reinkarnację. Natomiast do tej książki podchodzę trochę z przymróżeniem oka. Miło poczytać. A jak jest to dowiemy się po śmierci. :P

spike napisał(a):Hmmm jeśli by przyjąć taką wersję to gdzie jest mój opiekun? To jest pytanie numer jeden. Numer dwa to czy on morze ingerować w to co ja robie na ziemi?

Chyba każdy ma opiekuna. Myślę, że mógłby ingerować w nasze życie, ale nie oto tu chyba chodzi. Każdy z nas ma sobie sam radzić. Chociaż wydaje mi się, że w chwilach zwątpienia, jakiś problemów, pomaga nam np po przez sny lub jakąś mysl która wpada nam niespodziewanie do głowy. Ale od nas zalezy czy potrafimy odebrać te sygnały.
Avatar użytkownikassilvia Kobieta
 
Posty: 377
Dołączył(a): 29 maja 2007, 17:26
Droga życia: 4
Typ: TakaJednaJędzaMała
Zodiak: Żarłacz Tygrysi

Post 09 paź 2007, 20:34

Ja też wierzę w reinkarnacje i ta wizja życia pośmiertnego choć troszke dziwna jest nawet do przjęcia. Tylko że coś mi sie niechce wierzyć w to że niema tam złych istot, muszą być przecież bo dobro bez zła istnieć niemoże. Mi to wygląda na ośrodek szkoleniowy prowadzony przez anioły(ten świat duchowy). Dlaczego czegoś takiego nie miały by mieć demony?

Książke napewno [przeczytam ale narazie czytam o Voodo.

Opiekun hmmm ciekawe kim oni są słyszałem teorie że opiekun to wyższe ja nasza osobista nadświadomość, coś czym staniemy się kiedyś, troszke to dziwne lecz cóż....
nadzieja matką głupich i przegranych.....
....ale jak kazda matka kocha swoje dzieci.....
....dlatego wysyła je na wojne by sie zabijały?.....
Avatar użytkownikaspike Mężczyzna
night
 
Posty: 98
Dołączył(a): 01 paź 2007, 18:33
Zodiak: Lew

Post 10 paź 2007, 23:15

Myslę, że dobro nie może istnieć bez zła, ale tylko jako dwa przeciwstawne sobie pojęcia. Pojęcia te sami tworzymy pod wpływem różnic jakie występują na Ziemi. Nie było by różnic, to nie było by miejsca na pojęcia typu dobro-zło, piękny-brzydki, bogaty-biedny.
Dlatego jestem skłonna założyć, że może istnieć świat duchowy wiecznej miłości, mądrości i zrozumienia O:) . Tylko dla jej mieszkańców nie będzie on ani dobry, ani zły. A jeżeli nawet będą go pojmowali w kategoriach miejsca dobrego, bezpiecznego to przeciw wagą nie muszą być od razu złe istoty duchowe czające się do okoła, tylko np życie na Ziemi jakiego muszą doświadczyć.
Myślę też, że "tam" trudno o jakieś negatywne uczucia. Jeżeli założymy, że wszystko co zapragniesz możesz tam sobie wywizualizować (np piękny dom, super brykę itp) to odpada jedno pragnienie ludzkie - chęć posiadania, a równocześnie zazdrość wynikająca z tego, że jeden ma a drugi nie. Brak ciała fizycznego, a co za tym idzie brak popędu seksualnego i różnic w urodzie, może powodować, że duszą rzeczywiście łatwiej o te prawdziwe uczucia miłości, przyjaźni. Ludzie niestety często mylą pożądanie, namiętność z miłością. Albo osoba mało atrakcyjna długo nie może znaleźć swojej drugiej połówki, mimo że duży procent ludzi deklaruje, że nie ważne co na zewnątrz, liczy się twoje wnętrze :D . Może oczywiście trafić się duszyczka dla której takie poukładane życie jest nieatrakcyjne :x i będzie próbowała knuć coś za pleckami innych. Ale co najwyżej nabawi się wrzodów żołądka :-s , bo zakładając że tam porozumiewamy się mentalnie, to nie jesteśmy wstanie ukryć naszych myśli. A pro po wrzodów, nie mamy ciała, nie chorujemy i nie doznajemy bólu i cierpienia z ich powodu. No i w końcu nieśmiertelność :thumbright: (chociaż ja sobie nie potrafię wyobrazić życia wiecznego).
Zakładając taki model życia na Ziemi czyli masz wszystko czego zapragniesz (rzeczy materialne), wszyscy są piękni, zdrowi, młodzi, równie utalentowani. Nie odczuwają zimna, bólu fizycznego, no i żyją wiecznie (ciekawa jestem czy ktoś z was w tej chwili pomyslał o tym, że było by to nudne). To czy istnieje wtedy możliwość zaistnienia zła i jak to zło miałoby się objawiać ? :angryfire:

Mnie w tym świecie duchowym interesuje jeszcze jedna rzecz :roll: . Celem duszy jest rozwój duchowy i zbliżenie się poprzez ten rozwój do Jaźni (Boga). I tu zastanawiam się dlaczego? :-k Czy ta niedoskonała duszyczka nie mogłaby tak po prostu sobie istnieć wiecznie. Dlaczego ma się rozwijać ? I tu pomyslałam, że może rzeczywiście istnieje jakaś przeciwstawna zła siła, która może chcieć np zawładnąć wszechświatem. Ale na jej drodze stoi wszechpotężna Jaźń charakteryzująca się miłością absolutną. A że nic w przyrodzie nie jest stałe (nawet wszechmoc). To może po to jesteśmy przez tę siłe tworzeni, abyśmy mogli się z nią w ostateczności połączyć, zwiększając w ten sposób jej moc. Taka armia żołnierzyków zasilająca szeregi. Czyli gdzie nie spojrzeć to wszystko się zbroi :shock:

Dobra kończę, bo zaczynam wymyślać niestworzone rzeczy i któregoś dnia zamiast do pracy, panowie w białych kitlach odwiozą mnie do innego "cudownego miejsca" wiecznej miłości, mądrości i zrozumienia :twisted:


spike napisał(a):Opiekun hmmm ciekawe kim oni są słyszałem teorie że opiekun to wyższe ja nasza osobista nadświadomość, coś czym staniemy się kiedyś, troszke to dziwne lecz cóż....


Istnieje taka teoria, choć mój umysł tego nie obejmuje.
Kiedyś chciałam podczas OOBE spróbowac nawiązać kontakt z moim "opiekunem" jeżeli takowego posiadam, ale rezultaty były takie, że nie wiedziałam czy mam się śmiać, czy płakać :) :cry:
Avatar użytkownikassilvia Kobieta
 
Posty: 377
Dołączył(a): 29 maja 2007, 17:26
Droga życia: 4
Typ: TakaJednaJędzaMała
Zodiak: Żarłacz Tygrysi

Powrót do działu „Psychologia”

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 5 gości

cron