Witam!
Przepraszam, że tak na dzień dobry obarczam Was moim snem, ale ta kwestia nurtuje mnie dokładnie od 11 listopada zeszłego (2011) roku. Nigdy nie miałam w zwyczaju interpretować snów. Tym razem jednak nie potrafię zrozumieć absolutnie nic z tego, czego doświadczyłam. Odpowiedzi szukałam w różnych źródłach, ale bez skutku
Większość moich snów to sny świadome. Doświadczam tego samoistnie od mniej więcej 7 roku życia. Ten był jednym z niewielu nieświadomych, jakie pamiętam. Albo nie... Był po prostu dziwny. Bo niby świadomy (cały czas zdawałam sobie sprawę, że śnię), ale nie miałam bezpośrednio żadnego wpływu na wydarzenia. Przepraszam za długi opis, ale wszystko było niewiarygodnie szczegółowe i mam wrażenie, że każdy szczegół może być istotny.
Zaczął się zwyczajnie. Plaża, morze - jestem pewna, że wtedy to był jeszcze zupełnie zwyczajny sen (o ile dalszą część można uznać za nadzwyczajną). Nagle coś tchnęło mnie, żeby wrócić do miasta. Znalazłam się na głównej uliczce małej, nadmorskiej miejscowości. Szłam i rozglądałam się. Było ciepło, ale wyjątkowo szaro i "ciężko". Wokół nie było nikogo. Absolutnie nikogo, miasto widmo. Mijałam zaskakująco szczegółowe stragany z pamiątkami, wypełnione jedynie ogromnymi, sztucznymi kwiatami (takimi, jak spinki do włosów, jednak znacznie większymi) w ciemnych barwach, które natychmiast skojarzyły mi się z pogrzebem - czarne, bordowe, fioletowe, granatowe. W pewnej chwili natknęłam się na starszą kobietę. Szczupłą, niewysoką, o ciemniejszej karnacji i gęstych, siwych włosach. Ubrana w ogniste barwy, wyglądała jak uwspółcześniona indiańska szamanka. Znała mnie, a ja znałam ją. Nazywałam ją Wiedźmą, jednak pamiętam ją jako niezwykle pozytywną i ciepłą postać. Mimo że w tym momencie zdałam sobie sprawę, że to sen, robiła i mówiła wszystko bez względu na to, czy chciałam tego, czy nie. Nagle znalazłyśmy się w domu-labiryncie, pełnym zawiłych korytarzy wykładanych skrawkami starych dywanów, ze śnieżnobiałymi ścianami bogato obwieszonymi lustrami. Tak, wszędzie lustra, różnej wielkości, w różnych stylach.
Szłam pierwsza, Wiedźma za mną. Cały czas wiedziałam, że śnię, jednak nie do końca kontrolowałam swoje czyny. Zatrzymałam się przy jednym z luster i przyjrzałam sobie. Zwykła, szara ja - ubrana w całkowicie czarny letni strój. Zdziwił mnie kolor, przecież było gorąco... Stałyśmy już na zewnątrz. Było słonecznie i czułam się naprawdę dobrze. Poprosiłam kobietę, żeby zaprowadziła mnie do pewnego człowieka - nazwijmy go Adam. Adam jest osobą istniejącą jedynie w mojej wyobraźni. Odwieczne niepowodzenie u płci przeciwnej i fakt, że nigdy nie byłam w związku, zaowocowały stworzeniem sobie wyimaginowanego faceta, zaskakująco szczegółowo dopracowanego. Taka drobna paranoja... Szłyśmy w cieniu wielkich drzew, Wiedźma cały czas coś mi opowiadała, a ja byłam naprawdę szczęśliwa.
Skręciłyśmy w alejkę, minęłyśmy ogrodzenie z żywopłotem i znalazłyśmy się w ogrodzie. Wielkim, spowitym przytłumionym blaskiem, zamglonym. Alejki były wysypane białym żwirem, trawa (w sumie bardziej żółta niż zielona) równo, krótko przycięta. Gdzieniegdzie bardzo niskie, także wręcz pedantycznie przycięte żywopłoty. W odległym, zamglonym centrum majaczyły jakieś posągi. Nie jestem pewna, czy jeszcze dalej nie było pałacu, albo czegoś w tym stylu. Nie było widać. Najbardziej zewnętrzną alejka doszłyśmy do ogromnego, dzikiego krzewu rosnącego przy ogrodzeniu. Nie pasował do minimalistycznego otoczenia. Rosły na nim wielkie kwiaty, na które Wiedźma zwróciła moją uwagę. Dotknęłam jednego. Był prawdziwy, rozłożysty, delikatny. Na jednej gałązce rosły ich różne barwy - białe, czerwone, różowe. Nagle kobieta kazała mi spojrzeć niżej. Zauważyłam leżące na rozkopanym żwirze takie same kwiaty, jednak zniszczone, nadwiędłe i zdeptane. Jakby strącone z krzewu, lub wytrącone komuś z ręki. Wiedziałam, że w tym miejscu stało się coś bardzo złego. Wiedźma zaprowadziła mnie dalej. Skręciłyśmy w lewo i weszłyśmy nieco wgłąb. Na środku dróżki stały dwie skrzynie. Dopiero po chwili do tarło do mnie, że są to proste trumny. Podeszłyśmy bliżej. W jednej leżało zmasakrowane, jakby zmiażdżone lub obdarte ze skóry ciało mężczyzny. Druga była pusta. Kobieta zaczęła wyjmować kawałki tkanek z pierwszej trumny i układać je w drugiej. Powoli w drugiej skrzyni zaczynał formować się człowiek. Kiedy można było dostrzec zarys mięśni, Wiedźma spojrzała na mnie i powiedziała: "Jeśli chcesz, możesz to dokończyć". I nagle to nie ona, lecz jak trzymałam fragmenty ludzkiego ciała. Stałam bezradnie nad trumnami, próbowałam coś układać, jednak nie potrafiłam. Przyznałam na głos, że nie dam rady, że nie wiem jak i gwałtownie się obudziłam. Bardzo gwałtownie. Miałam ochotę jednocześnie płakać, wrzeszczeć i śmiać się.
Nie wiem, czy ktokolwiek zechce to w ogóle przeczytać. Nie wiem, czy kogokolwiek to zainteresuje i czy ktokolwiek będzie w stanie choćby przybliżyć mi sens tych wszystkich symboli. Będę wdzięczna za każdą, najmniejszą pomoc.
Przepraszam, że tak na dzień dobry obarczam Was moim snem, ale ta kwestia nurtuje mnie dokładnie od 11 listopada zeszłego (2011) roku. Nigdy nie miałam w zwyczaju interpretować snów. Tym razem jednak nie potrafię zrozumieć absolutnie nic z tego, czego doświadczyłam. Odpowiedzi szukałam w różnych źródłach, ale bez skutku
Większość moich snów to sny świadome. Doświadczam tego samoistnie od mniej więcej 7 roku życia. Ten był jednym z niewielu nieświadomych, jakie pamiętam. Albo nie... Był po prostu dziwny. Bo niby świadomy (cały czas zdawałam sobie sprawę, że śnię), ale nie miałam bezpośrednio żadnego wpływu na wydarzenia. Przepraszam za długi opis, ale wszystko było niewiarygodnie szczegółowe i mam wrażenie, że każdy szczegół może być istotny.
Zaczął się zwyczajnie. Plaża, morze - jestem pewna, że wtedy to był jeszcze zupełnie zwyczajny sen (o ile dalszą część można uznać za nadzwyczajną). Nagle coś tchnęło mnie, żeby wrócić do miasta. Znalazłam się na głównej uliczce małej, nadmorskiej miejscowości. Szłam i rozglądałam się. Było ciepło, ale wyjątkowo szaro i "ciężko". Wokół nie było nikogo. Absolutnie nikogo, miasto widmo. Mijałam zaskakująco szczegółowe stragany z pamiątkami, wypełnione jedynie ogromnymi, sztucznymi kwiatami (takimi, jak spinki do włosów, jednak znacznie większymi) w ciemnych barwach, które natychmiast skojarzyły mi się z pogrzebem - czarne, bordowe, fioletowe, granatowe. W pewnej chwili natknęłam się na starszą kobietę. Szczupłą, niewysoką, o ciemniejszej karnacji i gęstych, siwych włosach. Ubrana w ogniste barwy, wyglądała jak uwspółcześniona indiańska szamanka. Znała mnie, a ja znałam ją. Nazywałam ją Wiedźmą, jednak pamiętam ją jako niezwykle pozytywną i ciepłą postać. Mimo że w tym momencie zdałam sobie sprawę, że to sen, robiła i mówiła wszystko bez względu na to, czy chciałam tego, czy nie. Nagle znalazłyśmy się w domu-labiryncie, pełnym zawiłych korytarzy wykładanych skrawkami starych dywanów, ze śnieżnobiałymi ścianami bogato obwieszonymi lustrami. Tak, wszędzie lustra, różnej wielkości, w różnych stylach.
Szłam pierwsza, Wiedźma za mną. Cały czas wiedziałam, że śnię, jednak nie do końca kontrolowałam swoje czyny. Zatrzymałam się przy jednym z luster i przyjrzałam sobie. Zwykła, szara ja - ubrana w całkowicie czarny letni strój. Zdziwił mnie kolor, przecież było gorąco... Stałyśmy już na zewnątrz. Było słonecznie i czułam się naprawdę dobrze. Poprosiłam kobietę, żeby zaprowadziła mnie do pewnego człowieka - nazwijmy go Adam. Adam jest osobą istniejącą jedynie w mojej wyobraźni. Odwieczne niepowodzenie u płci przeciwnej i fakt, że nigdy nie byłam w związku, zaowocowały stworzeniem sobie wyimaginowanego faceta, zaskakująco szczegółowo dopracowanego. Taka drobna paranoja... Szłyśmy w cieniu wielkich drzew, Wiedźma cały czas coś mi opowiadała, a ja byłam naprawdę szczęśliwa.
Skręciłyśmy w alejkę, minęłyśmy ogrodzenie z żywopłotem i znalazłyśmy się w ogrodzie. Wielkim, spowitym przytłumionym blaskiem, zamglonym. Alejki były wysypane białym żwirem, trawa (w sumie bardziej żółta niż zielona) równo, krótko przycięta. Gdzieniegdzie bardzo niskie, także wręcz pedantycznie przycięte żywopłoty. W odległym, zamglonym centrum majaczyły jakieś posągi. Nie jestem pewna, czy jeszcze dalej nie było pałacu, albo czegoś w tym stylu. Nie było widać. Najbardziej zewnętrzną alejka doszłyśmy do ogromnego, dzikiego krzewu rosnącego przy ogrodzeniu. Nie pasował do minimalistycznego otoczenia. Rosły na nim wielkie kwiaty, na które Wiedźma zwróciła moją uwagę. Dotknęłam jednego. Był prawdziwy, rozłożysty, delikatny. Na jednej gałązce rosły ich różne barwy - białe, czerwone, różowe. Nagle kobieta kazała mi spojrzeć niżej. Zauważyłam leżące na rozkopanym żwirze takie same kwiaty, jednak zniszczone, nadwiędłe i zdeptane. Jakby strącone z krzewu, lub wytrącone komuś z ręki. Wiedziałam, że w tym miejscu stało się coś bardzo złego. Wiedźma zaprowadziła mnie dalej. Skręciłyśmy w lewo i weszłyśmy nieco wgłąb. Na środku dróżki stały dwie skrzynie. Dopiero po chwili do tarło do mnie, że są to proste trumny. Podeszłyśmy bliżej. W jednej leżało zmasakrowane, jakby zmiażdżone lub obdarte ze skóry ciało mężczyzny. Druga była pusta. Kobieta zaczęła wyjmować kawałki tkanek z pierwszej trumny i układać je w drugiej. Powoli w drugiej skrzyni zaczynał formować się człowiek. Kiedy można było dostrzec zarys mięśni, Wiedźma spojrzała na mnie i powiedziała: "Jeśli chcesz, możesz to dokończyć". I nagle to nie ona, lecz jak trzymałam fragmenty ludzkiego ciała. Stałam bezradnie nad trumnami, próbowałam coś układać, jednak nie potrafiłam. Przyznałam na głos, że nie dam rady, że nie wiem jak i gwałtownie się obudziłam. Bardzo gwałtownie. Miałam ochotę jednocześnie płakać, wrzeszczeć i śmiać się.
Nie wiem, czy ktokolwiek zechce to w ogóle przeczytać. Nie wiem, czy kogokolwiek to zainteresuje i czy ktokolwiek będzie w stanie choćby przybliżyć mi sens tych wszystkich symboli. Będę wdzięczna za każdą, najmniejszą pomoc.
- IncorrectPersona
- Posty: 7
- Dołączył(a): 12 kwi 2012, 20:33
- Droga życia: 33
- Typ: 5w4
- Zodiak: Bliźnięta
-
INSPEK
Pan
- Posty: 47
- Dołączył(a): 19 mar 2011, 11:21
- Lokalizacja: Gdynia, EU
Hej!
na tym się skup.
tylko co kończyć, jak nie wiedzieć co się zaczęło? ale pewnie Ty to wiesz
pozdrowionka
IncorrectPersona napisał(a):"Jeśli chcesz, możesz to dokończyć"
na tym się skup.
tylko co kończyć, jak nie wiedzieć co się zaczęło? ale pewnie Ty to wiesz
pozdrowionka
Intencja jest przenikającą wszystko siłą, która sprawia, że postrzegamy. Nie dlatego stajemy się świadomi , że postrzegamy - do percepcji dochodzi pod naciskiem napierającej intencji..
[C. Castaneda]
[C. Castaneda]
- sinsemilla
- Posty: 1675
- Dołączył(a): 26 maja 2010, 15:45
ale pewnie Ty to wiesz
Rzecz w tym, że nie mam pojęcia...
- IncorrectPersona
- Posty: 7
- Dołączył(a): 12 kwi 2012, 20:33
- Droga życia: 33
- Typ: 5w4
- Zodiak: Bliźnięta
"Dokończyć" - oczywiście budowę człowieka - zdaje się płci przeciwnej? (bo nie ma takiej informacji w opisie)
Incorrect, czy Ty jesteś typem raczej pedantycznym czy może perfekcjonistycznym (zwłaszcza w odniesieniu do siebie i innych ludzi)?
Incorrect, czy Ty jesteś typem raczej pedantycznym czy może perfekcjonistycznym (zwłaszcza w odniesieniu do siebie i innych ludzi)?
“Mom always tells me to celebrate everyone's uniqueness. I like the way that sounds.”
"I've finally found the rhythm of love, the feeling of sound."
- Hilary Duff
"I've finally found the rhythm of love, the feeling of sound."
- Hilary Duff
-
Enlil
Earth is my home now
- Imię: Enlil
- Posty: 827
- Dołączył(a): 17 mar 2009, 22:04
- Lokalizacja: An
- Droga życia: 7
- Zodiak: Panteon
Enlil, tak - tamten człowiek zdecydowanie był mężczyzną.
I ciężko jest mi odpowiedzieć na Twoje pytanie Często wymagam od siebie (zwłaszcza od siebie) i innych ludzi perfekcji, jednak staram się doceniać indywidualność każdego człowieka, wliczając w to wszystkie jego wady.
I ciężko jest mi odpowiedzieć na Twoje pytanie Często wymagam od siebie (zwłaszcza od siebie) i innych ludzi perfekcji, jednak staram się doceniać indywidualność każdego człowieka, wliczając w to wszystkie jego wady.
- IncorrectPersona
- Posty: 7
- Dołączył(a): 12 kwi 2012, 20:33
- Droga życia: 33
- Typ: 5w4
- Zodiak: Bliźnięta
Hm no myślę, że Enil ma rację :). Te wszystkie elementy pogrzebowe to wg mnie symbol Twojego życia uczuciowego - jest martwe, rozgrywa się tylko w Twojej pięknej wyobraźni (kwiaty).
W jednej trumnie było zmasakrowane ciało mężczyzny, a Ty miałaś z niego ułożyć prawdziwego, podejrzewam, że też żywego. Zmasakrowane ciało mężczyzny może bezpośrednio symbolizować ewentualny pokręcony i powykrzywiany obraz mężczyzn / związku jaki masz w główce :).
Więc jeśli chcesz... możesz to dokończyć :). Jeśli czujesz, że ta interpretacja może być słuszna.
W jednej trumnie było zmasakrowane ciało mężczyzny, a Ty miałaś z niego ułożyć prawdziwego, podejrzewam, że też żywego. Zmasakrowane ciało mężczyzny może bezpośrednio symbolizować ewentualny pokręcony i powykrzywiany obraz mężczyzn / związku jaki masz w główce :).
Więc jeśli chcesz... możesz to dokończyć :). Jeśli czujesz, że ta interpretacja może być słuszna.
Słońce gorące
- luth
- Imię: Alicja
- Posty: 1085
- Dołączył(a): 31 mar 2010, 23:06
- Lokalizacja: Warszawa
- Droga życia: 11
- Typ: 7w8
- Zodiak: Byk, Koza
Mówiąc o szczegółach, takie wnioski bym wyciągnął:
We śnie występują sztuczne, żywe i zwiędnięte kwiaty. Czyli takie, które nie mają szans rozkwitnąć, takie, które rozkwitły, i takie, którym nie dano szansy na utrzymanie życia (te ostatnie występujące przy zdaniu: "stało się coś bardzo złego").
"Zaskakująco szczegółowe" = przywiązanie do detali.
Lustro = odbicie samej siebie (przyglądanie się samej sobie i swojej postawie).
Labirynt = zagmatwanie, niejasność myśli i zamierzeń.
Najpierw oceniasz samą siebie, a za chwilę podajesz kontekst (cel) tej oceny, którym jest "Adam".
Innymi słowy, dopracowany w detalach ideał.
Wszystko dokładne, równiutkie i "pedantyczne", jak piszesz.
Dostrzegasz ten związek? Martwe kwiaty (w kontraście do żywych), a następnie - trumna?
A co leży w trumnie...?
Czyli zaczął formować się zarys - w wyobraźni, ale nie tylko - osobnika płci przeciwnej.
I to jest puenta, i najważniejszy, docelowy punkt snu - stwierdzenie mądrej kobiety.
Cóż mogę dodać - warto jeszcze spojrzeć na swój osobisty horoskop, położenie elementów odpowiedzialnych za związki oraz na aspekty Saturna.
We śnie występują sztuczne, żywe i zwiędnięte kwiaty. Czyli takie, które nie mają szans rozkwitnąć, takie, które rozkwitły, i takie, którym nie dano szansy na utrzymanie życia (te ostatnie występujące przy zdaniu: "stało się coś bardzo złego").
IncorrectPersona napisał(a):Mijałam zaskakująco szczegółowe stragany
"Zaskakująco szczegółowe" = przywiązanie do detali.
IncorrectPersona napisał(a):z pamiątkami, wypełnione jedynie ogromnymi, sztucznymi kwiatami (takimi, jak spinki do włosów, jednak znacznie większymi) w ciemnych barwach, które natychmiast skojarzyły mi się z pogrzebem - czarne, bordowe, fioletowe, granatowe. W pewnej chwili natknęłam się na starszą kobietę. Szczupłą, niewysoką, o ciemniejszej karnacji i gęstych, siwych włosach. Ubrana w ogniste barwy, wyglądała jak uwspółcześniona indiańska szamanka. Znała mnie, a ja znałam ją. Nazywałam ją Wiedźmą, jednak pamiętam ją jako niezwykle pozytywną i ciepłą postać. Mimo że w tym momencie zdałam sobie sprawę, że to sen, robiła i mówiła wszystko bez względu na to, czy chciałam tego, czy nie. Nagle znalazłyśmy się w domu-labiryncie, pełnym zawiłych korytarzy wykładanych skrawkami starych dywanów, ze śnieżnobiałymi ścianami bogato obwieszonymi lustrami. Tak, wszędzie lustra, różnej wielkości, w różnych stylach.
Lustro = odbicie samej siebie (przyglądanie się samej sobie i swojej postawie).
Labirynt = zagmatwanie, niejasność myśli i zamierzeń.
IncorrectPersona napisał(a):Zatrzymałam się przy jednym z luster i przyjrzałam sobie. Zwykła, szara ja - ubrana w całkowicie czarny letni strój. Zdziwił mnie kolor, przecież było gorąco... Stałyśmy już na zewnątrz. Było słonecznie i czułam się naprawdę dobrze. Poprosiłam kobietę, żeby zaprowadziła mnie do pewnego człowieka - nazwijmy go Adam.
Najpierw oceniasz samą siebie, a za chwilę podajesz kontekst (cel) tej oceny, którym jest "Adam".
IncorrectPersona napisał(a):Adam jest osobą istniejącą jedynie w mojej wyobraźni. Odwieczne niepowodzenie u płci przeciwnej i fakt, że nigdy nie byłam w związku, zaowocowały stworzeniem sobie wyimaginowanego faceta, zaskakująco szczegółowo dopracowanego. Taka drobna paranoja...
Innymi słowy, dopracowany w detalach ideał.
IncorrectPersona napisał(a):Skręciłyśmy w alejkę, minęłyśmy ogrodzenie z żywopłotem i znalazłyśmy się w ogrodzie. Wielkim, spowitym przytłumionym blaskiem, zamglonym. Alejki były wysypane białym żwirem, trawa (w sumie bardziej żółta niż zielona) równo, krótko przycięta. Gdzieniegdzie bardzo niskie, także wręcz pedantycznie przycięte żywopłoty.
Wszystko dokładne, równiutkie i "pedantyczne", jak piszesz.
IncorrectPersona napisał(a):W odległym, zamglonym centrum majaczyły jakieś posągi. Nie jestem pewna, czy jeszcze dalej nie było pałacu, albo czegoś w tym stylu. Nie było widać. Najbardziej zewnętrzną alejka doszłyśmy do ogromnego, dzikiego krzewu rosnącego przy ogrodzeniu. Nie pasował do minimalistycznego otoczenia. Rosły na nim wielkie kwiaty, na które Wiedźma zwróciła moją uwagę. Dotknęłam jednego. Był prawdziwy, rozłożysty, delikatny. Na jednej gałązce rosły ich różne barwy - białe, czerwone, różowe. Nagle kobieta kazała mi spojrzeć niżej. Zauważyłam leżące na rozkopanym żwirze takie same kwiaty, jednak zniszczone, nadwiędłe i zdeptane. Jakby strącone z krzewu, lub wytrącone komuś z ręki. Wiedziałam, że w tym miejscu stało się coś bardzo złego. Wiedźma zaprowadziła mnie dalej. Skręciłyśmy w lewo i weszłyśmy nieco wgłąb. Na środku dróżki stały dwie skrzynie. Dopiero po chwili do tarło do mnie, że są to proste trumny.
Dostrzegasz ten związek? Martwe kwiaty (w kontraście do żywych), a następnie - trumna?
A co leży w trumnie...?
IncorrectPersona napisał(a):Podeszłyśmy bliżej. W jednej leżało zmasakrowane, jakby zmiażdżone lub obdarte ze skóry ciało mężczyzny. Druga była pusta. Kobieta zaczęła wyjmować kawałki tkanek z pierwszej trumny i układać je w drugiej. Powoli w drugiej skrzyni zaczynał formować się człowiek.
Czyli zaczął formować się zarys - w wyobraźni, ale nie tylko - osobnika płci przeciwnej.
IncorrectPersona napisał(a):Kiedy można było dostrzec zarys mięśni, Wiedźma spojrzała na mnie i powiedziała: "Jeśli chcesz, możesz to dokończyć".
I to jest puenta, i najważniejszy, docelowy punkt snu - stwierdzenie mądrej kobiety.
IncorrectPersona napisał(a):I nagle to nie ona, lecz jak trzymałam fragmenty ludzkiego ciała. Stałam bezradnie nad trumnami, próbowałam coś układać, jednak nie potrafiłam. Przyznałam na głos, że nie dam rady, że nie wiem jak i gwałtownie się obudziłam.
Cóż mogę dodać - warto jeszcze spojrzeć na swój osobisty horoskop, położenie elementów odpowiedzialnych za związki oraz na aspekty Saturna.
“Mom always tells me to celebrate everyone's uniqueness. I like the way that sounds.”
"I've finally found the rhythm of love, the feeling of sound."
- Hilary Duff
"I've finally found the rhythm of love, the feeling of sound."
- Hilary Duff
-
Enlil
Earth is my home now
- Imię: Enlil
- Posty: 827
- Dołączył(a): 17 mar 2009, 22:04
- Lokalizacja: An
- Droga życia: 7
- Zodiak: Panteon
To moze być sen o ideałach,ideale męzczyzny który jest martwy tak jak już sam idaał.I wymowne słowa:"jesli chcesz mozesz to dokonczyć" to znaczy zrekonstruowac ideał i dalej w niego wierzyć,lub moze powstac nowy ideał,nowy człowiek czy nowy sens i cel.
Albo mówi o postawie w swiadomym życiu i biorąc sen jako znaczący pod uwagę mozna skorygować postawę w codziennosci.
Ogólna zasada jest taka ze sen nie mowi nigdy wyraznie Tak lub Nie,Powinnas czy Niepowinnaś,a podsuwa swe obrazy tak jak natura pozwala rosnąć roślinom.
Albo mówi o postawie w swiadomym życiu i biorąc sen jako znaczący pod uwagę mozna skorygować postawę w codziennosci.
Ogólna zasada jest taka ze sen nie mowi nigdy wyraznie Tak lub Nie,Powinnas czy Niepowinnaś,a podsuwa swe obrazy tak jak natura pozwala rosnąć roślinom.
Listen to my muscle memory.
-
falko
wysłuhaj pamięci mych muskułów
- Posty: 706
- Dołączył(a): 13 lip 2007, 19:40
IncorrectPersona zerknęłam też tu do twojego snu, kobieta która Cię prowadziła zwana jest jako Kobieta Kości min, zwana La Loba , Kobieta Wilk fragment:
Czołgając się i pełzając na kolanach, przeczesuje montanas (góry) i arroyos (wyschłe koryta rzek) w poszukiwaniu wilczych kości, a kiedy zgromadzi już cały szkielet, kiedy ostatnia kosteczka znajdzie się na swoim miejscu i staje przed nią piękna, biała rzeźba zwierzęcia, siada przy ogniu i duma, jaką zaintonować pieśń.
Kiedy już wie, staje nad swoją chaturą, unosi nad nią ramiona i zaczyna śpiew. Wtedy żebra i kości kończyn wilka zaczynają porastać ciałem, a potem sierścią. La Loba śpiewa dalej, w miarę jej śpiewu zwierzęcia przybywa, a silny i kudłaty ogon zadziera się do góry.
La Loba śpiewa dalej i wilk zaczyna oddychać.
Śpiewa z całych sił, z głębi płuc, aż pustynia drży w posadach, a podczas pieśni wilk otwiera oczy, podskakuje i zaczyna biec kanionem.
http://biegnaczwilkami.wordpress.com/20 ... pod-rzeka/
To tak jakby La Loba ( twoja część ) odradzała w twojej psychice wzorzec mężczyzny, partnera.
Patrząc na ten sen i ten drugi, ewidentnie Biegnąca z wilkami jest dla Ciebie.Czytając ją możesz się zdziwić, ponieważ wiele kobiet odnosi wrażenie jakby czytało książkę o sobie
Czołgając się i pełzając na kolanach, przeczesuje montanas (góry) i arroyos (wyschłe koryta rzek) w poszukiwaniu wilczych kości, a kiedy zgromadzi już cały szkielet, kiedy ostatnia kosteczka znajdzie się na swoim miejscu i staje przed nią piękna, biała rzeźba zwierzęcia, siada przy ogniu i duma, jaką zaintonować pieśń.
Kiedy już wie, staje nad swoją chaturą, unosi nad nią ramiona i zaczyna śpiew. Wtedy żebra i kości kończyn wilka zaczynają porastać ciałem, a potem sierścią. La Loba śpiewa dalej, w miarę jej śpiewu zwierzęcia przybywa, a silny i kudłaty ogon zadziera się do góry.
La Loba śpiewa dalej i wilk zaczyna oddychać.
Śpiewa z całych sił, z głębi płuc, aż pustynia drży w posadach, a podczas pieśni wilk otwiera oczy, podskakuje i zaczyna biec kanionem.
http://biegnaczwilkami.wordpress.com/20 ... pod-rzeka/
To tak jakby La Loba ( twoja część ) odradzała w twojej psychice wzorzec mężczyzny, partnera.
Patrząc na ten sen i ten drugi, ewidentnie Biegnąca z wilkami jest dla Ciebie.Czytając ją możesz się zdziwić, ponieważ wiele kobiet odnosi wrażenie jakby czytało książkę o sobie
- Kamea
- Posty: 144
- Dołączył(a): 07 cze 2013, 09:48
- Lokalizacja: Mazowsze
- Droga życia: 7
- Typ: 4w5
- Zodiak: Wąż Ogień
Dziwny sen. Ktoś ma powstać, być kimś, dzięki tobie.
Ty masz możliwość tworzenia, budowania, realizacji.
CO CIĘ POWSTRZYMUJE?
Ty masz możliwość tworzenia, budowania, realizacji.
CO CIĘ POWSTRZYMUJE?
- baska
- Imię: Barbara
- Posty: 918
- Dołączył(a): 07 lut 2013, 08:27
- Droga życia: 7
- Zodiak: koza, strzelec
Kto przegląda forum
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 0 gości